Remont u Marty
/ 10Średnia ocena czytelników
*MartaAutor opowiadania
Licznik wyświetleń
PończochyRodzaj bielizny występującej w opowiadaniu
bardzo
długieDługość opowiadania

długie
Mężczyźni od początku wodzili za mną wzrokiem, co nie zaprzeczę, że mi schlebiało. Taka wypindrzona, elegancka lalunia jak ja, musiała działać na ich zmysły. Pewnie jako wytworna damula, wykształcona, jako nauczycielka – z wyższym statusem społecznym na wsi – musiałam im się wydawać nieosiągalna… Tym większą wyzwalało to we mnie ochotę – podniecania ich :)
- Takie fatałaszki noszą albo eleganckie damy, albo kurewki co stoją w lesie na parkingu. – Tonem znawcy wypowiadał się Cygan - Zobaczyłeś jej majtki?
- Nie… A ty widziałeś?
- Pewnie. Ale… słabo. Jak będzie schodzić, trzeba się lepiej przyjrzeć.
- Oj paniusiu, tu jest chybotliwa deska. Musisz złapać się obiema rekami.
Nie było innej rady. Obiema rękami chwyciłam rusztowanie. A oswobodzona spódniczka fruwała już teraz jak chciała… Chłopcy bezkarnie wpatrywali się we mnie.
- Teraz widzę! Ma czerwone majtki.
- To stringi – ucieszył się Bandziorek, kiedy materiał spódnicy podskoczył szczególnie wysoko – jak będzie schodzić, to może przez taki cienki materiał, uda się zobaczyć jej kuciapkę!
- Majster. Trzymaj paniusię tak, żeby nie zleciała! Ha ha…
- Patrz, czy przez majtki nie da się przebija się jej szparka!
Aż drżałam stawiając nogi na kolejne szczeble. Ale sama nie wiem, czy bardziej z zawstydzenia, czy z… podniecenia. Tak. Bardzo mnie to nakręcało. Im byłam niżej, tym bardziej wręcz chciałam, żeby przez prześwitującą koronkę obcisłych stringów zobaczyli zarys moich warg sromowych…
- Ty! Chyba widać jej cipę! Nawet chyba jest wygolona…
Często też zaskakiwali mnie, przychodząc niespodzianie rano. Wtedy otwierałam im drzwi, ubrana jedynie w szlafrok i koszulkę? Bywało, że szlafroczek nieco się poluzował… Mieli wtedy okazję oglądać moje koszulki do spania. A to bardzo króciutką, a to z dużym dekoltem (wtedy majster musiał mi coś powiedzieć na ucho), a to koronkową – niezwykle prześwitującą (wtedy zrobiło to na nich odpowiednie wrażenie, bo Janusz aż rozdziawił gębę).
- Ale ona ma dupę! Ale by jej tak dać mocnego klapsa!
- No kurna… mogłaby się odwrócić przodem!
Potem celebrowali ubieranie się. Zawsze przesadnie długo zakładałam pończochy. Powoli naciągałam je na nogi, podnosząc stopę wysoko. Potem układałam je, długo sprawdzając czy są równo, zwłaszcza szew z tyłu… Nadsłuchując szeptów za oknem, skonstatowałam, że to chyba najulubieńszy moment dla panów… Gwizdali sobie wtedy, wzdychali głośno, a komentarze były najbardziej emocjonalne.
- Ale ma nózie! A już w tych pończochach… Stworzone do rozkładania ich! – Bandziorek prawił rozmarzonym tonem.
- Chciałbyś, żeby rozłożyła je przed tobą frajerze… Nie dla pasa kiełbasa! – Janusz reagował podniesionym głosem.
- Ciekawe przed jakimi frajerami je rozkłada?! – zadumał się Stanisław.
Widziałam często rozpłaszczone nosy na szybie. Oczywiście starałam się stać tyłem, żeby tylko narobić im smaka na moje piersi…
- Ale pani nauczycielka dziś odstawiona! Uczniowie nie będą myśleli o lekcjach!
- A pani tu tak sama mieszka? – pytał Stanisław.
- Z mamą. Tylko mama przebywa obecnie w sanatorium.
- A to nie ma pani męża… ani narzeczonego?
- Niestety nie… jestem samotna…
Często dopytywali, czy oni by się nie nadawali na kandydatów dla mnie. Chcąc być grzeczna, a właściwie bardziej chcąc ich nieco nakręcać, mówiłam, że zdecydowanie nic im nie brakuje… nawet prawiłam im delikatnie komplementy.
- Panowie są tacy silni… tacy męscy…
Miło było obserwować, jak się wtedy puszą…
Często po męczącej pracy musiałam zrobić sobie poobiednią drzemkę. Gdy wypowiadałam do nich słowa: „muszę pójść do łóżka, muszę się przespać” – obserwowałam, jak te frazy na nich działają…
- Ciekawe, czy by dała?
Strasznie podniecały mnie te prostackie dywagacje.
- Po mojemu, to by się rozłożyła… – komentował Cygan.
- Oj, nie. Na nią w szkole mówią – cnotka-niewydymka. Podobno dyrektor ją ostro rwał, ale mu się nie dała przelecieć… – Janusz nieśmiało się wtrącił.
- A ja słyszałem, że jeździ co wakacje za granicę. To może, żeby tam dawać dupy? – Bandziorek chciał pokazać, że ma rację – A teraz się przy nas położyła do łóżka. Po co? Nie żeby którenś teraz tam poszedł i jej przeszorował komin?
- Jak żeś taki mądry, to idź. – Majster popatrzył surowym wzrokiem.
Udawałam, że śpię. Najpierw, jakby nieświadoma, zsunęłam kołdrę, umożliwiając chłopcu zobaczenie mnie w tej seksownej koszulce. Zastanawiałam się, jak go jeszcze można podniecić…? Przyszło mi do głowy, że mogę odegrać sen erotyczny! Zaczęłam wzdychać, cichutko pojękiwać.
- Och… Oooooch…
„Przez sen” zaczęłam szeptać:
- Nie… nie… ach… proszę… niech mi pan tego nie robi… jestem bezbronną kobietką… proszę mnie nie wykorzystywać…
Po czym zaczęłam miarowo jęczeć, jakby w rytm pchnięć:
- Aaaa.. aaaa… aaa… Jest pan taki brutalny! Aaaa… aaa… aaa…
Kątem oka patrzyłam na Cygana. Stał przy moim łóżku. Miał rozpięte spodnie… i… członka na wierzchu! Onanizował się…
- Aaaa! Aaaaaaaa… Ach! Jest pan jak zwierzę! Dziki samiec! Ależ mnie pan ostro bierze! Jest pan bezlitosny… Jeszcze nikt mnie tak brutalnie nie posiadł…
Cygan był podniecony maksymalnie. Trzepał „kapucyna” jak oszalały. Miałam wielką ochotę, żeby poczuć tego chłopaka w moim łóżku… Żebym mogła jęczeć bardziej realistycznie, z jego powodu…
- Co pan robi w mojej sypialni?! – Zawstydzona, okryłam piersi kołdrą.
- Przyszłem mierzyć podłogę… – był potwornie stremowany.
- A już się bałam, że chce pan wtargnąć do mojego łóżka! I dlaczego ma pan rozpięty rozporek? Ech, gnojku, gdybyś wtargnął do mojej pościeli, mógłbyś sobie nieźle poużywać… Ciekawe jakby to było zostać zgwałconą przez robotnika we własnym łóżku…?
-A spodnie mi tak puściły… to poprawiam… A do łózka… to… jakby mnie pani zaprosiła… to mogę… ten… wtargnąć… – uśmiechnął się, ale bardzo stremowany.
Spodobała mi się jego odwaga i ta gierka słowna. Ale oczywiście udałam oburzenie.
-Proszę pana, jest pan chyba nadto śmiały… – ale nie chciałam go odstraszyć, zastanawiałam się, jak pociągnąć rozmowę, żeby z nim poflirtować -Sądzi pan, że kobieta tak od razu zaprasza nowopoznanego mężczyznę do swojego łóżka?
Cygan podrapał się w głowę. -Może jedna tak, druga nie… a pani by zaprosiła? – mimo, że nie był do końca pewny siebie, to chciał zawadiacko grać kozaka.
-Och… mężczyźni… myślicie tylko o jednym… Jak zbałamucić dziewczynę i zaciągnąć ją do łóżka…
-No bo jak się na panią patrzy, to się myśli o jednym… ale panią to nie trzeba zaciągać… bo pani już jest w łóżku… – uśmiechnął się szelmowsko.
- Spryciarz z pana… Ale dziękuję za komplement… Ale doprawdy, czyżbym istotnie mogła się podobać? – czułam, że umiejętnie prowadzę gierkę, teraz będzie musiał skomplementować mój wygląd!
Ta rozmowa sprawiała mi niesamowitą przyjemność, zwłaszcza, że leżałam w łóżku i miałam na sobie jedynie koronkową koszulkę.
- Pani to się nam tak podoba, że aż nam staje…
- Że aż co wam staje? – teatralnie zdziwiona dopytywałam udając nieświadomą.
Pewnie pomyślał: „Że pizdeczko kutasy nam sterczą jak maszty!”. A wydukał:
- Że staje… nam… robota.
Żeby otrzeć się w wąskim przejściu, a to o moją pupę, a to o biust…
Widziałam wybrzuszenia w ich spodniach.
Dwa razy celowo pobrudzili mi spódnicę! Wiedzieli, że zaraz będę szła do łazienki, żeby zdjąć zabrudzoną kieckę…
Gdy natomiast szłam do pracy, celowo zostawiałam w łazience moją bieliznę. I to zarówno właśnie wypraną, suszącą się na sznurze jak i już używaną. Najczęściej to jakieś seksowne, koronkowe stringi leżały na koszu, zostawione „przypadkiem” w pośpiechu. Podobnie biustonosz. Jakimś zbiegiem okoliczności zawsze były z delikatnej, prześwitującej koronki… Musiało to działać na ich wyobraźnię. Wiedzieli, że przez taki materiał doskonale widać moje brodawki… i moją szparkę… Chyba dlatego potem tak się nad nimi pastwili… Po moim powrocie ze szkoły i stanik i majteczki całe się lepiły… Jakby miseczki stanika służyły jako pojemniczki do wylewania do nich jakichś substancji… Nie chcę domyślać się, co robili z moimi majteczkami… Je można było wręcz wyżymać! Strasznie mnie to podniecało, gdy pytałam ich, czy nie wiedzą co się stało, że mój staniczek jest taki mokry…? Wtedy tak uroczo się głupawo uśmiechali i znajdowali jeszcze durniejsze wytłumaczenia, że nieśli wodę itp. Natomiast jeszcze bardziej podniecało mnie, gdy po powrocie z pracy przebierałam się i zakładałam na siebie mokry stanik… i czułam na piersiach lepką substancję… A jeszcze bardziej gdy nasuwałam na tyłek mokrutkie stringi… Czułam się wtedy, jakby zalali mi cipkę…
- Panowie… właśnie założyłam moją bieliznę, która leżała w łazience, a ona jest jakaś mokra…
Ich miny mówiły wszystko. Oto ich nasienie moczy moją szparkę…
- To może my jakoś na paniusi wysuszymy te majteczki i cyckonosz…?
- A jaki to jest rozmiar miseczki? – wypalił Bandziorek.
- Widzę, że zna się pan na damskiej bieliźnie – udałam zawstydzoną – i cichutko odparłam – miseczka „D”.
Pomruk zadowolenia wydali wszyscy mężczyźni.
- A co znaczy ta literka „D”? Jak „doje”?
- Och panowie… zawstydzacie mnie… Powiem wam tylko, że źle być kobietą z dużymi piersiami…
- A to dlaczego? – mężczyźni gapili się łakomie na mój biust, jakby go mieli zaraz zjeść.
- Jest się narażoną na przykład na zaczepki na ulicy ze strony niekulturalnych mężczyzn…
- A my też jesteśmy niekulturalni… ha ha ha. Też możemy panią zaczepiać – Stanisław położył rękę na moim kolanie.
Uśmiechnęłam się do nich – no do was panowie mam zaufanie…
- To ja też chcę pomacać kolanko – wyrwał się Bandziorek. I złapał mnie za drugie kolano, ściskając dość mocno…
- Ojej… panowie… tak wam się spodobały moje kolana? – zastanawiałam się, czy odpychać ich dłonie, czy nie?
- No pewno, że tak! Zgrabniutkie! – w tym momencie Stanisław zaczął wsuwać rękę wyżej, chwytając mnie za udo.
- Ojej… co pan robi… – udając oburzenie odpychałam jego rękę.
- Nasza pani nauczycielka ma na sobie sexowne koronkowe fatałaszki! – wykrzyknął Bandziorek dotykając manszet moich pończoch.
- Musi nam to pani pokazać! – zakomenderował Stach.
- Nie nie… panowie, ta zabawa rozkręca się w złym kierunku… – protestowałam, ale oczywiście nawet nie podnosiłam głosu. Szalenie byłam ciekawa w jakim kierunku to się rozwinie… Strasznie mnie podniecał sam fakt, że ich natarczywe dłonie wdarły się pod moją spódniczkę.
- Ooo! Nieźle! Chyba wiesz paniusiu jak takie cóś działa na facetów?!
- Panowie, puśćcie mnie już… proszę…
- Pewno laseczki zakładają takie pończoszki, jak wybierają się na randki? Wybiera się pani może na randkę?
- Na randkę z nami! – zaśmiał się Bandziorek.
- A na randce to trzeba się całować! – zażartował Janusz, dotychczas nieśmiały, ale alkohol najwyraźniej uderzał mu do głowy.
- Całować. Abo i co więcej! – głośno komentował Cygan.
- E tam… – Januszowi, zazwyczaj tak nieśmiałemu, wódka uderzyła do głowy – Marta będzie moja! To ja ją zaliczę… widzę jak na mnie patrzy… uśmiecha się do mnie nawet…
- Do mnie też się uśmiecha – wyszczerzył zęby Stanisław – to znaczy, że to mi da dupy.
No proszę, jakie gnojki! Jak kategorycznie każdy z nich jest przekonany, że to właśnie on będzie mnie miał… A to się zdziwicie! Nie dla psa kiełbasa! Ale… można pograć im na nosie… na każdej z randek tak ich poprowokuję… przecież jestem w tym mistrzynią… Że się nie pozbierają! Będą wariować… myśleć tylko o jednym… a dostaną figę z makiem!
- Jak mi nie wierzycie, to o co zakład?!! – wydzierał się Bandziorek – Jak to ja ją wyrucham, każdy stawia mi po skrzynce wódki!
- A jak ja, to mi stawiacie! – gorączkowała się Janusz – Tylko sklepowej wódki, nie jakiejś waszej berbeluchy.
- To ma się rozumieć – śmiał się majster – klasowa dupa, to i trunek musi być niezgorszy… Tym bardziej, że to dla mnie. Ha ha. Bo to ja zamoczę… w pięknej pani nauczycielce!
- O czym to panowie rozmawiacie – wkroczyłam z uśmiechem znienacka.
- O… o paniusi… – byli bardzo zmieszani, nie wiedzieli co usłyszałam – o randkach z panią nauczycielką… Ciekawi jesteśmy, która się paniusi najbardziej spodoba.
- A wie paniusia, że moja kuśka to tak mocno staje, że mógłbym na niej podnieść wiadro wody?
- Ale nie za nic! – krzyknął Staszek – jeśli mi się uda, to będziesz musiała paniusiu rozpiąć przed nami staniczek!
Tymczasem majster brnął dalej.
- Nie tylko podniosę wiadro wody, ale jeszcze przejdę się z nim w koło tego stołu i was wszystkich!
- Tym razem to paniusiu nie będziesz miała łatwo! Będziesz musiała pokazać swoją piczkę!
Zbulwersowałam się. Ale co miałam robić, skoro już wcześniej się zgodziłam?
Stanisław szedł za ciosem.
- Wiadro z betonem też poniosę wkoło stołu!
Stanęło na tym, że będą mogli dotknąć mojej szparki. Robotnicy byli zachwyceni, ale dopingowali swojego majstra do ostrzejszego zakładu. Staszek wniesie wiadro z betonem, obciążone dodatkowo wskazanymi wielkimi kamieniami, na członku po drabinie, a ja będę musiała im się oddać…
Stanisław był gotowy do akcji. A pomocnicy już napełnili wiadro wodą. Byłam ciekawa jak wygląda penis majstra… Ale też jak będzie wyglądała próba i jak zachowa się po porażce…
- Mistrz! Mistrz! Stacho mistrz!
- Panowie… może mi podarujecie…
- Nawet nie ma takiej opcji! – mężczyźni byli solidarni w swej bezlitosności.
- Panowie… więc macie to co chcieliście… Oczywiście nie muszę zdejmować stanika…?
Mężczyźni zaprotestowali tak gwałtownie, jakby ktoś im orzekł, że nie dostaną wypłaty. Czułam się poddana takiej presji, że ręce same sięgnęły do zapięcia biustonosza, które znajdowało się z przodu. Teraz to dopiero drżały mi ręce. Udawałam, że zapięcie się zacięło… Mocowałam się z nim na różne sposoby, a kątem oka widziałam, jak Bandziorek się poci, a Janusz zagryza usta.
- Widzicie panowie… nawet stanik mi się zaciął… może nie ma takiej potrzeby, żebym go zdejmowała?
- To my pomożemy – przez zaciśnięte zęby syknął Stanisław – ale ostrzegam, wtedy nie będziemy się patyczkowali…
- Nie trzeba… – byłam zrezygnowana. W końcu rozpięłam biustonosz. Obydwie miseczki opadły z moich piersi. Ale wtedy obie zasłoniłam dłońmi. Janusz nie wytrzymał, stał z siedzenia. A Stanisław tak zmroził mnie wzrokiem, że bałam się dalej zasłaniać cycki. Zabrałam z nich dłonie. Wypięłam piersi do przodu. Nie wiedziałam, czy bardziej jestem skonfudowana, czy podniecona. Obcy faceci oglądają moje nagie cycki! A niech tam! Niech mają gnojki. Pewnie jeszcze takich nie widzieli. Niech podziwiają.
- Ale piękne cyce! – wrzasną Bandziorek. A Janusz drapał się po głowie z rozdziawioną gębą.
- Wielkie… jak mleczne… mogłabyś paniusiu całą klasę wykarmić – z podziwem cedził słowa Stach – daj nam sobie popatrzeć… lubię takie sutki…
Zawstydzona nie mogłam patrzeć im w oczy.
- Panowie… już wystarczy… obejrzeliście sobie moje piersi dokładnie…
- Nie… jeszcze nie! – wyrwało się nieśmiałemu dotąd Januszowi.
- A ja bym chciał trochę więcej niż sobie popatrzeć – Stanisław był nadal czerwony na twarzy – czas na drugi zakład, dawajcie mi wiadro!
- Auuaa! – krzyknęłam – już wystarczy… miało być dotykanie… a wy po prostu wymacaliście mi cycki…
- Dalej! Dalej! – syczał z niecierpliwością.
Wreszcie zadarłam spódniczkę wysoko. Miałam świadomość, że widzą moje majtki trzymałam uda ściśle złączone. Koronka stringów, była zbyt cienka i prześwitująca…
- Teraz majteczki w dół! Chcemy zobaczyć ten kwiatuszek – ponaglał Bandziorek.
- Panowie… wstydzę się… – spuszczając wzrok demonstrowałam swoją nieśmiałość.
- Trudno, to będzie musiała się pani trochę powstydzić… ale zakład zakładem, szparkę pokazać mus!
- Wiem, że przegrałam… więc pokażę… ale dajcie mi panowie pięć minutek… niech ochłonę… niech się do tego przygotuję…
- Tylko minuta!
- Och… trudno… dziękuję i za tyle…
- No już… szybko… wyskakuj z majteczek! Pokaż cipkę… – niecierpliwił się Bandziorek.
Ponaglana, chwyciłam za brzegi stringów. Przez moment nic nie robiłam, jakbym się jeszcze wahała…
- No paniusiu… pokaż wreszcie swoją pizdeczkę… – Bandziorka aż skręcało…
- Niżej majty! – Bandziorek wychodził z siebie.
Wtedy zsunęłam stringi do połowy ud i tak je zostawiłam.
- Nie drocz się z nami pani nauczycielko… bo my się zaraz podroczymy z tobą – wycedził przez zęby Stanisław. Jego poważna mina dowodziła, że nie żartuje.
Wtedy rozchyliłam uda. Moją szparkę mieli jak na tacy…
- Ale wygolona! Zadbana… Aż się sama prosi, żeby w nią wjechać! – Bandziorek aż kipiał.
Nawet nieśmiały i grzeczny Janusz nie wytrzymał.
- Piękna… wymarzona…
Podsunęli się blisko i oglądali…
- Ale wąska szparka – z miną znawcy oceniał Stanisław – może dziurka w środku też jest wąska? – nie wiedziałam czy to stwierdzenie, czy pytanie? Czy tak rzucone, czy skierowane do mnie?
- Znaczy się ciasna? – nieśmiało zapytał Janusz.
- A to trzeba sprawdzić, czy dobrze przepchana! Cha cha cha! – zaśmiał się Bandziorek.
- Zaraz będzie czas na macanko! – Stanisław był stanowczy – jeszcze tylko parę kroków z tym wiadrem.
- Tak myślałem! Ciasna! – z lubością komentował majster – mało używana?
- Ciekawe ile kutasów w niej hulało?!
- Auuaa! Boli! Co wy robicie…?
Janusz szybko się wycofał. Ale Bandziorek jeszcze mocniej natarł ręką!
- Trudno! Takiej cipie należy się dobre zmacanie!
Próbowałam wstać, wyrwać się, ale młodzian trzymał mnie krzepko. Mogłam tylko się mu poddawać.
- Ostatni zakład! Dawajcie wiadro z betonem i dorzućcie kamieni.
Od razu zauważyłam że oszukują. Do wiadra wrzucili nie te ciężkie kamieni o których była mowa, ale znacznie lżejsze. Nic nie mówiłam. Majster podjął próbę wejścia na drabinę. Spadł już z drugiego szczebla. Klął szpetnie, widać było, ze czuje, iż nie da rady.
- Ja! Ja pierwszy! – zakrzyknął z błyskiem w oku.
Czułam, że jestem upem, którym oni się dzielą, a ja nie mam nic do gadania. Szalenie mnie to podniecało.
- Panowie… jak możecie… nie wyrażam zgody… postąpiliście nieuczciwie…
- Jesteś prawym chłopcem… jak możesz mu pomagać w tym co on mi robi…?
O dziwo podziałało. Januszek puścił moje dłonie.
- Nie… nie… proszę… nie rób mi tego…
Ale moje protesty, nawet w najmniejszym stopniu nie powstrzymywały ogarniętego chucią młodziana. Jego penis wsuwał się w moją dziurkę… Podjęłam ostatnią próbę zrzucenia go z siebie, ale to tylko przyspieszyło jego pchnięcia. Wbił się do końca mojej pochwy. Zostałam zdobyta. A Bandziorek-zdobywca triumfował i wyrażał to coraz potężniejszą penetracją. Czułam się zdobyta, upokorzona, złamana… Mogłam tylko przyjmować mocne sztychy i… jęczeć… A ja po prostu uwielbiam jęczeć… Wzdychałam, stękałam… w bardzo żałośliwych tonach. Oczywiście Bandziorek nie miał na sobie gumki… To mnie dodatkowo stymulowało. Strach przed zajściem w ciążę, o dziwo, strasznie mnie podniecał. Oczywiście, mimo moich błagań, chłopak spuścił się we mnie…
- Boże! Zostałam zgwałcona! Do tego na pewno zajdę w ciążę…
Moje lamentowanie, tak jak przewidywałam, jeszcze bardziej nakręcało Cygana i majstra. Ale Janusz był zdeprymowany. A to właśnie przyszła jego kolej…
- Janusz! Pani nauczycielka w zapraszającym geście! Ha ha ha!
Mimo, że krzyczałam:
- Janusz… nie! Nie rób mi tego!
Czułam, że zupełnie nic nie mogę zrobić, jak tylko czekać na dalszy bieg wypadków. Ta bezradność, zniewolenie… zależność od nich… czekanie… wywoływały we mnie coraz większe emocje. Potęgowały ją krzyki mężczyzn, dopingujące Janusza.
- Teraz jest twoja! Patrz, jak pięknie wypięta!
- Czeka, żebyś ją wypieprzył! A na co ty czekasz?! Załaduj jej!
- Nie trać czasu! Zabierz się w końcu za nią!
- Wypina ci pupcię, bo czeka na klapsa! Trzaśnij ją, a porządnie!
- Nie tak ofermo! To duże dupsko jest stworzone do młócenia! Przyłomocz, aż poczuje!
Z jednej strony bałam się bólu, ale te słowa wywoływały we mnie potworne podniecenie.
- Ja ci pokażę jak się grzmoci takie zady! – w tym momencie poczułam uderzenie i natychmiast silny ból. Towarzyszył temu rechot Bandziorka.
- Auuaa! Jak możecie! – zakrzyknęłam płaczliwym tonem.
- Nie… proszę… – jednak moje słowa nie mogły go powstrzymać.
Ocena:
Średnia: / 10 ( głosów)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Super opowiadanie :)
Dziękuję :)
Jeśli się podobają, więcej jest na moim blogu:
marihistoria.blog.pl
pozdrawiam ciepło
Marta
mi też się podoba, w fajny sposób napisane, dobrze stopniowany rozwój akcji, dzięki czemu mimo, że już od początku wiadomo o czym będzie tekst, to cały czas czyta się fajnie.
Prześlij komentarz