Opowiadania Erotyczne o Rajstopach i Pończochach

Poczekalnia

Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Żeby przestawić wam to całe odkrycie
Muszę opisać wtedy moją dziewczynę
Piękna młoda blondynka
Nie zawsze namawiałam ją żeby się malowała ponieważ jej uroda była przecudna a nie raz jej zazdrościłam
165 cm okularnica cycków tyłka jak i ud mogła pozazdrościć nie jedna dziewczyna w tym ja :P
No i oczywiście jeden z moich mokrych snów-rajstopiara.
Tak,miała tyle rajstop ze mi się to w głowie nie mieściło
Od 20 den do nawet 100 den,czarne Białe kolorowe we wzorki itd itd.
A teraz przejdźmy do sedna ;)
Któregoś razu stwierdziła że musi „wyjść”, ubrana była w białą bluzę,cienkie beżowe rajstopy,czarne obcisłe dżinsy i takie Ala baleriny.
Jak się chwilkę później okazało wcale nie wyszła tylko się skryła i czekała na moment żeby mnie przyłapać,no i się jej udało. Więc zaczynamy.
- Dobra wyszła więc szybka akcja. Wezmę jej czarne skórzane spodnie na to założę też cienkie rajstopy beżowe żeby nie poznała i założę jej szpilki.
Kiedy już się przebrałam miałam ochotę aż wytarmosic mojego-ekhem-przyjaciela ale się powstrzymałam jeszcze i zrobiłam sobie parę zdjęć.
Nagle moja dziewczyna zasłoniła mi oczy.
Nie jestem w stanie opisać nawet tego stresu-przepływała przeze mnie gorąca krew,miałam motylki w brzuchu i głośno oddychałam.
- Chyba musimy o tym porozmawiać.
I rzuciła mnie na łóżko oraz usiadła na mnie i uśmiechając się zaczęłyśmy się całować.
Rozpięła te spodnie które wtedy na sobie miałam i wsadzając rękę w nie powiedziała:
- Cienkie rajstopki? Ooo nie kochanie dobrze wiesz że cienkie rajstopki to tylko do czarnych pończoch.
Wtedy jej wygarnęłam:
- Taaaak? To dlaczego ty masz te same rajstopy na sobie?
- No dobra zdejmiemy je i założymy te „lepsze”, w jakim kolorze?
- Mmm a daj czarne one są mega.
Kiedy założyłyśmy te rajstopy chciałam jeszcze założyć te szpilki lecz stwierdziła że na to jeszcze przyjdzie czas i sobie w nich pochodzę.
Położyłyśmy się na łóżku i zaczęłam temat:
- A więęęc?
- Hm?
- No więc jak się zorientowałaś że wolę być dziewczyną?
- Hmm zacznijmy od tego że zauważyłam że coś długo ostatnio siedzisz w łazience,nie odłożyłaś tych cienkich czarnych rajstop w kropki które leżały na szafce spowrotem do pralki,a moje baleriny nie były ładnie ułożone tak jak je układałam. A nogi to już dawno wiedziałam że masz ogolone bo było to momentami widać. Przyznaj się ubierałaś te rajstopy i buty żeby móc przed myciem się zwalić sobie.
- Nooo to akurat prawda…
- I dlaczego mi nie mówisz o takich rzeczach tylko to kryjesz? Wiesz dobrze o tym że zawsze mozesz ze mną porozmawiać.
- Taaa i co? Miałabym podejść do ciebie i powiedzieć „no hej kochanie daj mi założyć rajstopy twoje bo strasznie mnie podniecają?
- No tak,dałabym ci jedne,uważam że twoje nogi w rajstopach są śliczne -a zwłaszcza twój kutas-a potem bym z tobą porozmawiała na ten temat a nie że musiałaś się przede mną ukrywać nie wiadomo ile.
- Więc nie jesteś na mnie zła?
- Nieeee ale za ukrywanie tego za karę od jutra będziesz nosiła cienkie rajstopki.
- No dobraaa przeżyje
- A teraz chodź na chwilę do toalety.
Wzięła mnie szarpnęła za rękę i poszłam zaraz za nią.
Stanęłam na przeciwko otwartego kibelka,wyjęła moją fujarę z rajstop żeby ich nie dziurawić i tak przez kilkadziesiąt sekund zaczęła mi walić konia. Kiedy już wystrzeliłam,wytarła mojego „przyjaciela”,spuściła wodę,nałożyła mi spowrotem poprawnie rajstopy,pocałowała mnie i powiedziała że narazie musi mi to wystarczyć do wieczora.
Kazała mi ubrać szpilki te które sobie pożyczyłam,dała mi czarną sukienkę z długimi rękawami ale przed założeniem zrobiła mi niespodziankę i kilka dni temu zamówiła mi sztuczne piersi które mogłam założyć.
OMG miała w końcu cycki! Dała mi też czarny stanik,bez wahania się ubrałam,pomalowała mnie i zarzuciła mi perukę ale nie taka zwykła tylko taka jakby to były naturalne włosy i aż do wieczora uczyla mnie chodzić na szpilkach.
Na wieczór kiedy leżałyśmy w łóżku i skończył się film zaczęła mnie całować,nasze języczki wędrowały między sobą,usta spotykały się co chwilę i zaczęłyśmy się rozbierać. Wtedy tylko szepnęła:
- Spełnię twój mokry sen.
Jak zostałyśmy w samych stanikach i rajstopach kazała mi stanąć przy łóżku,uklękła i zaczęła mi lizać i cmokać penisa przez rajstopy,po ugniatała moje cycki i ściągnęłyśmy z siebie staniki,wtedy znów uklękła i swoimi delikatnymi rączkami zrobiła mi małą dziurkę w rajstopach żeby uwolnić mojego przyjaciela i zaczęła mi go ssać.
Mój przyjaciel okropnie stwardniał,myślę sobie „boże wreszcie ją zerżnę jako kobieta i to w RAJSTOPACH!”
Kiedy byłam już ku końcowi moją ukochaną wziął go do ręki,wycelowała w lustro i dokończyła to co robiła ustami tylko ze ręką, zaśmiała się i powiedziała „jutro posprzątamy” i puściła do mnie oczko.
Położyła się na łożku zrobiła sobie dziurę w rajstopach na tyłku i powiedziała „wejdź,wejdź i nie zerżnij”
Nie wiele się zastanawiając włożyłam jej penisa do jej ciasnego tyłeczka i przez kilka minut ją rżnęłam dochodząc przy tym trzy razy.
Po skończonej „robocie” położyłam się obok niej a ona spragniona wrażeń zrobiła sobie dziurę w rajstopach na cipce,usiadła mi nią na penisa przed tym zakładając prezerwatywę i ujezdzala mnie przez kilka ładnych minut całując się z jej delikatnymi ustami i macając jej piersi.
Pod koniec tylko powiedziała „spuść się we mnie i nie kończ mnie całować”, jak powiedziałam tak zrobiłam.
Opadnięte zasnęłyśmy „na łyżeczkę” całe w spermie i w rajstopach po doskonałym seksie.
Myślałam jeszcze czy by jej nie przejechać penisem po całych jej rajstopach i żeby mi zwaliła nóżkami ale byłyśmy już zbyt zmęczone ;)
10 / 10 Anonimka Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Pewnego dnia Agacie (mojej cioci) brakowało jednych rajstop wiec postanowiła zawołać moją „kuzynkę” Beatę.
- Beata!
- Tak?
- Czy ty znowu brałaś moje rajstopy? Bo brakuje mi jednych cielistych a ostatnio brałaś bez pytania…
- Nie no co ty? Z resztą to był raz,mam swoje ale…
- Ale co?
- No skoro ja nie brałam twoich rajstop a ich nie masz to jest jedna osoba jeszcze w domu…
- Chcesz mi powiedzieć że…?
- Tak,Natalia je brała
(Jestem chłopakiem ale osobiście czuje się kobietą i bede sie zwaracać imieniem Natalia)
Cioci przez chwile nie przyszło to do głowy ale kazała Beacie kontynuować.
- No widziałam jak wychodzi od ciebie z pokoju,kieszeń miał jakoś tak dziwnie wypchaną, zaciekawiło mnie to więc poszłam za nim.
- Mów daleeeeej
- No i widziałam jak wchodzi do łazienki na piętrze, szybko podbiłam pod dziurkę od klucza…
- Iiii?
- No i widziałam jak ubiera twoje rajstopy,nogi ogolone ma,założył też twoje czarne szpilki…
- Mhm,i co daleeeej?
- No i widziałam jak się masturbuje,po skończeniu jeszcze siedział na toalecie tak w tych rajstopach,szpilki odłożył, ubrał dresy i skarpetki dla niepoznaki i sie odsunelam od drzwi i teraz siedzi w pokoju na górze.
- Okej,dziękuję ci za informację a teraz uciekaj do koleżanki,muszę zostać z nim sama.
Jak Beata wyszła tak ciocia stwierdziła że założy białą podkoszulkę i jedną znoszonych przez nią par rajstop 20 DEN beżowych(takich które faktycznie ukradłam) i ruszyła na górę.
Puk puk.
- Proszę!
I wtedy weszła ona,śliczna ciocia w okularach,w kitce,białej podkoszulce i tych beżowych rajstopach. Odkąd pamiętam zawsze miałam o niej mokre sny. Te jej piękne nóżki w tych rajstopach…. Ahhh
Kładząc się na mnie zaczęła:
- Słuchaj jakimś magicznym sposobem zaginęła mi jedna para rajstop takich samych które mam na sobie,wiesz coś może o tym?
Skłamałam mówiąc nie.
- A nie będziesz mieć nic przeciwko jak zdejmę ci spodnie?
Wtedy przęknęłam ślinę a ciocia ściągnęła mi spodnie.
- Aaa więc tu są! I co kłamczuszku? Myślisz że ja nie wiem kto mi podbiera rajstopy i zostawia je w różnych miejscach? Dlaczego mi nie powiedziałaś o tym? Zatrzymałabym to dla nas i dałabym ci jedne.
- Nooo muszę przyznać że uwielbiam po tobie nosić rajstopy…
Zanim chciałam skończyć jej usta powędrowały na moje a jej ręce macały już moje nogi i jednocześnie penisa w jej rajstopach.
- Ale w cienkich to ty nie będziesz siedziała.
Podczas namiętnego całowania rozerwaliśmy sobie nawzajem rajstopki i rzekła:
- Chodź ze mną na dół,dam ci o wiele lepsze rajstopki,jakąś sukienkę i cię pomaluję.
Jak powiedziała tak też zrobiłyśmy,zeszłyśmy na dół,zdjęłyśmy podarte rajstopy i założyłyśmy o wiele lepsze (też znoszone przez ciocię) super gładkie,czarne 80 DEN rajstopy.
Penis jak to penis musiał stanąć ale cioci najwyraźniej to pasowało. Dała mi śliczną czerwoną sukienkę która podkreśliła mi kształty,sama ubrała czarną i mnie pomalowała.
- No! Teraz wyglądasz zajebiście. Chciałabyś się nauczyć chodzić na szplikach?
- No jasne!
Dała mi śliczne błyszczące czarne szpilki i sama ubrała podobne i tak do końca dnia chodziłyśmy razem w tych szpilkach.
Lecz to nie koniec ;)
Późnym już wieczorem poszłyśmy do sypialni i spełniło się moje marzenie. Zaczęłyśmy się namiętnie całować,zdjęłyśmy z siebie sukienki,ja jeszcze ściągnęłam jej stanik i po kilku minutowym całowaniu i macaniu po jej piersiach…ukucnęła.
Zrobiła mi w rajstopach małą dziurkę żeby penis mógł się wydostać i zaczęła mi robić loda…O mój Boże,przepiękne uczucie. Kiedy byłam gotowa dojść,ciocia się podniosła i zaczęła swoimi delikatnymi dłońmi bawić się moim penisem aż doszłam.
Zdjęłyśmy szpilki,kazała sobie zrobić dziurę w rajstopach na tyłku i nakierowała mojego penisa do jej odbytu.
- Teraz twoja kolej. I tak zaczęłam ją posuwać,trwało to dobre 5 minut aż doszłam i to trzy razy.
- Kładź się,teraz cię ujadę!
Nakładając kondoma na mojego penisa w międzyczasie zrobiłam jej drugą dziurę w rajstopach na cipce i zaczęła mnie ujeżdżać. Trwało to dobre kolejne 5 minut aż wykrzyczała:
- Trzymaj mnie mocno i dochodź!
Wytrysk w gumce do jej cipki był przepotężny.
Na sam koniec chwila namiętnego całowania i rzekła:
- A jutro ubierzemy się na „aniołka” czyli białe sukienki, białe szpilki i albo brązowe rajstopy 80 DEN albo beżowe 80 DEN. A teraz dobranoc,kochanie.
Dając mi buziaka zasnęłyśmy tak wtulone w siebie w podartych rajstopach.
9.5 / 10 Anonimka Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Niecały rok temu rozstałam z chłopakiem, z którym nie byłam do końca szczęśliwa. Nie podobało mi się jak mnie traktował. Czułam się w tym związku osobnikiem drugiej kategorii. Co raz bardziej mnie olewał, nie dawał odczuć szacunku, nieustannie się kłóciliśmy. Tak naprawdę, więcej dla mnie robili przyjaciele i znajomi, którzy nie musieli tego robić, ale chcieli. Byliśmy razem przez 5 lat, od gimnazjum do końca szkoły technicznej. Początkowe młodzieńcze zauroczenie, z czasem zaczęło przeradzać się w rutynę i przyzwyczajenie. To i dodatkowo mój potulny charakter oraz brak większej pewności siebie trzymał mnie przez ostanie półtora roku w czymś z czego się chciałam wydostać.
Wychowywałam się sama z mamą na wsi. Ojciec nas porzucił i miał nas w głębokim poważaniu, lecz utrzymywałam z nim kontakt, mimo że nie darzyłam go sympatią. Mojej mamie oraz mnie pomogła najbliższa rodzina, wujkowie, babcia a także życzliwi sąsiedzi, gdzie przy tak małej wiosce byli jak rodzina. Wyrosłam dzięki nim na w miarę poukładaną dziewczynę, choć nie bez skrzywień czy innych fobii.
Od podstawówki miałam również wsparcie przyjaciółki, z którą zżyłam się tak blisko że zawarłyśmy pakt, że jak do 40-tki nie ułożymy sobie życia, to zostaniemy parą, a może nawet małżeństwem.
Moje młode życie różnie mijało, raz na wozie raz pod wozem. Czasem bywały bardzo radosne chwile a czasem i bardzo złe. Jednak starałam się jakoś iść przed siebie. Ukończyłam podstawówkę, potem gimnazjum ze średnimi wynikami. Udałam się do technikum ekonomicznego ze specjalnością księgowości. Tam trochę bardziej zaczęłam brać się za siebie, stawiając na umiarkowany pozytywizm. Po drugiej klasie z poczucia obowiązku i potrzeby finansowej poszukiwałam dorywczych posad. Na początku w wakacje a następnie przez cały rok w weekendy. W klasie maturalnej przyjęto mnie na kasę w Castoramie i pracowałam tam przez prawie kolejny rok. Nastał okres matur, które zdałam lepiej niż tego oczekiwałam. Później nastąpił odbiór świadectw. W tym czasie otrzymałam możliwość udania się na staż do jednej z kancelarii zajmujących się księgowością. Przyjęłam tę ofertę dostrzegając w tym szanse dla samej siebie na rozwój i dogodniejsze zarobki. Latem rozpoczęłam staż, który trochę pozwolił mi wprowadzić pewne istotne zmiany w moim życiu. Rozstałam się z chłopakiem i zaangażowałam się w rozwój samej siebie.
W nowej pracy, zostałam potraktowana jak reszta stażystów i pracowników z pełnym profesjonalizmem i przyjazną atmosferą, gdzie pracodawcy dali odczuć, że nie są katami, tylko przyjaciółmi i głową rodziny. Od pierwszych dni, ogromne wrażanie na mnie zrobiła szefowa. Na wejściu pokazywała swój silny charakter, jasno przedstawiała nam swój porządek. Miała wysokie wymagania, ale była sprawiedliwa. Przedstawiała również swoją cieplejszą stronę, w której dbała i troszczyła się o każdego pracownika, również interesując się nim. Potrafiła zbudować zaufanie w zespole i do niej samej jak chociażby poprzez wyjazdy integracyjnie, na których pokazywała swój luźniejszy pierwiastek. Każdy kto tu pracował, było widać, że darzył ją ogromnym szacunkiem i respektem. Sama pod jej okiem stawałam się pewniejszą siebie osobą. Wiele się od niej uczyłam, a ona sama potrafiła być dla mnie inspiracją. Bardziej zaczęłam o siebie dbać nie tylko o kondycję mentalno-intelektualną, ale również fizyczną. Dodatkowo takim małym bonusem dla mojej sympatii do niej, to że była moją imienniczką. Przy tym wszystkim mojej uwadze nie mogła obejść jej przykuwająca spojrzenia, oszałamiająca atrakcyjność. Była naprawdę seksowną kobietą po trzydziestce, przy której wyobraźnia potrafiła szaleć. Byłam lekko pruderyjną dziewczyną i zadeklarowaną heteryczką mimo paktu z moją przyjaciółką i łatwo mnie było zawstydzić. W głębi serca trochę zazdrościłam jej, gdyż mnie samej brakowało od ideału, ale uroda szefowej także mocno pobudzało moje fascynacje względem niej. Natura obdarzyła ją bardzo niskim wzrostem oraz drobną i filigranowa figurą z uwydatnionym biustem, smukłą sylwetka, subtelnymi rysami twarzy z blond włosami do ramion. Do tego wiedziała jak podkreślić swoje walory kreacją i delikatnym makijażem. Zawsze ubierała się z elegancją, na ogół się w gustowne garsonki, z kusymi i obcisłymi spódniczkami. Uwielbiała eksponować swoje nogi, które były bardzo powabne i podkreślała je zawsze nosząc wysokie i stylowe szpilki. Męska cześć zespołu oglądała się za nią nawet tego nie kryjąc. Szefowa znała swoją atrakcyjność i wiedziała jak działa na samców.Polubiłam swoją szefową i obcowanie w jej towarzystwie, było dla mnie na prawdę czymś miłym i przyjemnym. W czasie pracy często w wolnych chwilach oddawałyśmy się różnym dysputom. Miałam wrażenie, że szefowa też przejawiała do mnie sympatią, większą niż do pozostałych. Bardzo pomagała mi się wdrożyć w nowym miejscu pracy i czasami była łaskawa na moje pomyłki z braku doświadczenia. Inni niekoniecznie mieli takie przywileje. Nasze relacje były tylko zawodowe, ale z każdym dniem stawały się bardzo bliższe, lecz bez przekraczania pewnej granicy.Po dwóch miesiącach mojego stażu, nasza kancelaria organizowała wyjazd integracyjny w Góry Izerskie. Wypad był bardzo udany. Jeździliśmy na rowerowe wycieczki, spacerowaliśmy po górach a wieczorami oddawaliśmy się atrakcjom hotelowym. Większość z nas spędzała go na basenie wylegując się na leżakach lub w wodzie. Wtedy pierwszy raz zobaczyłam swoją szefową w stroju kąpielowym. Jej figura była idealna. Brakowało mi trochę do niej, miałam generalnie smukłą figurę, ale delikatne fałdki zaczęły mi się wytwarzać na brzuchu i był zaokrąglone lekko. Nadrabiałam nogami i buzią. Wracając do wjazdu, traf chciał, że wylosowałam szefową w pokoju. Wieczornymi porami oddawałyśmy się rozmową trochę. Była naprawdę bardzo przyjemną osobą. Drugiej nocy gdy zebrało mi się na żale, po raz pierwszy poczułam jej dotyk, mający być wyrazem troski. Kontynuując swoje historie, przytuliła mnie. Było to dla mnie dziwne i wywoływało ambiwalentne uczucia , zwłaszcza żę gdy prowadziłyśmy rozmowę była w samym szlafroku a ja piżamie. Doznanie te było bardzo elektryzujące i nie wiedziałam co o tym myśleć. Po tej dyskusji włączyłyśmy telewizor i oglądałyśmy jakiś film. Leżałyśmy razem w łóżku i obie co jakiś czas na siebie spoglądałyśmy. Wymieniałyśmy uśmiechy, od których dostawał gęsiej skórki i podniecających dreszczy. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Marta miała w sobie tak przyciągający magnetyzm, któremu trudno było się oprzeć. Jednakże zmęczone całym dniem zasnęłyśmy razem w łóżku. Rano obudziłam się a moja ręka obejmowała, szefową. Lekko się zlękłam, że co sobie ona pomyśli. Zabierając rękę, zaczęła się budzić. Marta spojrzała na mnie porozumiewawczym uśmiechem, że nic się nie stało. Pogłaskała mnie po policzku i pocałowała w policzek, bardzo blisko kącika usta. Zamarłam, a zarazem przechodził prze ze mnie elektryzujący dreszcz. Marta jak gdyby nic się nie wydarzyło poszła do łazienki. Po tym wydarzeniu porannym nie wracałyśmy do tego. Nadszedł czas powrotu do rzeczywistości. Wyjazd integracyjny się skończył i trzeba było wracać do pracy. Przez kolejny tydzień Marta, miałam wrażenie wyszukiwałam zbliżenia nie ze mną. Częściej ze mną rozmawiała postronnie o sprawach prywatnych, z których jej się zwierzałam podczas wyjazdu i że zawsze mogę do niej przyjść z problemem. Pozwalała sobie na dotknięcia moich rąk i gładzenia po włosach jako pretekst do otuchy. Zastanawiałam się czy aby szefowa nie miała na mnie chrapki, ale ona też mnie pociągała.* * *Był piątek, ostatni tydzień października. Dzień był ładny, zapowiadał się przyjemny weekend po deszczowym tygodniu. Siedziałam jak zawsze do późna w pracy. Większość starała się jak najszybciej wyrwać by zacząć piątkowy wieczór. Z racji, że moje życie osobiste było zawieszone i lekko posypane, oddawałam się nadgodzinom. Po godzinie siedemnastej w biurze już zostałyśmy tylko ja i moja szefowa. Od kiedy byłam sama, też miała w zwyczaju pracować do późna. Zawsze jednak, ktoś poza nami bywał w biurze i nadrabiał zaległości, tym razem pierwszy raz byłam z nią sama. Siedziała za swoim biurkiem z poważną miną czytała coś na ekranie swojego laptopa, nagle jej wzrok przeniósł się na mnie, przeszył mnie dreszcz i uciekłam od jej spojrzenia. Bałam się tego, iż odkryje, że niesamowicie na mnie działa, zwłaszcza od wyjazdu integracyjnego, budzi czysto zwierzęce żądze. Chciałam uniknąć jej spojrzenia, więc zabrałam się za przeglądanie papierów, jednak po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk jej szpilek. Obróciłam się i ujrzałam w szaro-niebieskiej garsonce na eleganckich botkach.
- Tak? – wydukałam głosem kompletnie pozbawionym pewności siebie
- Mogłabyś zaksięgować jeszcze te przelewy od wspólnoty XYZ. Trochę będzie z tym pracy, a dziś piątek.
- Żaden problem, już działam
- Jesteś wzorową pracownicą, należy Ci się premia – miałam wrażenia, że premia było wypowiedziane trochę dwuznacznie
- Dziękuję, robię swoje
- Widzę, no nic to wracaj do pracy
Pogłaskała mnie po dłoni spoglądając mi naprawdę głęboko w oczy. Wydukałam tylko jakieś potwierdzenie i próbowałam skupić się na pracy. Było to trudne, gdyż szefowa dekoncentrowała mnie swoją osobą. Miałam dziwne wrażenie, że cały czas uważnie mnie obserwuje i wysyła mikrosygnały, że na mnie leci. Każdy jej ruch, gest dekodowałam jako próbę kokieterii i zainteresowania moją osobą w kontekście seksualnym. Starałam się jednak wypełnić swój obowiązki. Skończyłam zadanie wyznaczone przez szefową i zbierałam się do wyjścia. Było po dziewiętnastej, podeszłam do biurka szefowej i się chciałam pożegnać
- Dobranoc, udanego weekendu
- Dziękuję. Masz jakieś plany na wieczór? – zapytała uśmiechając się
- Niezbyt, raczej powrót do mieszkania i nuda
- To dobrze, zapraszam w takim razie na relaksacyjnego drinka!
- A to nie będzie niezręcznie wyglądało?
- Jako szefowa stwierdzam, że nie. To taki nieformalny rodzaj premii za Twoją ciężką pracę i nadgodziny – Nie zastanawiaj się tylko bierz płaszcz i idziemy
- Skoro szefowa tak mówi
- Daj spokój z tą szefową, po pracy jesteśmy
- Będzie trudno mi się przestawić, ale dobrze Marto
Wiedziałam, że będę miała problem z takim spoufaleniem, jednak postanowiłam spróbować jak może wyglądać taka relacja poza pracą. Wyszłyśmy z biura i spacerem udałyśmy się w poszukiwaniu lokalu. Był piątkowy i październikowy wieczór, dosyć ciepły. Szukałyśmy jakiegoś klimatycznego miejsca z mniejszym tłokiem, wszak był weekendu początek i tłumy wieczorną porą w mieście to norma. Nastrój do rozmowy się nie kleił, ale wyczuwałam swego rodzaju napięcie przy wymieniających się spojrzeniach. Mało mówiłyśmy, atmosfera wypełniała enigmatyczna aura. Znalazłyśmy w końcu mały lokal. Zdjęłyśmy płaszcze i usiadłyśmy przy wolnym stoliku z narożną kanapą pod ścianą. Pub ten był bardzo klimatyczny w klasycznym stylu. Muzyka w tle była nastrojowa, idealna na spędzenie czasu z szefową przy drinku. Marta poszła do baru zamówić drinki. Gdy wróciła usiadła obok, blisko mnie. Pierwsze takie prywatne wyjście z szefową nastrajało we mnie poczucie skrępowania i lekkiego zawstydzenia. Takie spoufalenie się było dla mnie czymś nowym. Atmosfera jednak stawała się luźniejsza. Popijałyśmy drinki i swobodnie prowadziłyśmy rozmowę na różne tematy, jak najlepsze koleżanki. Wyczuwałam jednak, że z każdą kolejną chwilą upływającego mile spędzanego czasu, rozwojowo kokietowała mnie. Pozwalała sobie na częste muśnięcia i dotyki, które przeradzały się w wodzeniu opuszkami palców po moich dłoniach. Badała moje reakcje, w których nie dałam jej odczuć, że robiła coś nie tak. Pogładziła moje włosy, delikatnie bawiła się nimi między palcami. Podobało mi się to i było to dla mnie przyjemne. Dodatkowo Marta miała w sobie to coś co mnie pociągało w niej, władczy charakter. Alkohol wyraźnie dodawał jej śmiałości i zaczęła posuwać się zdecydowanie odważniej. Przysunęła się bliżej mnie. Swym ognisty spojrzeniem, cudownym zapachem pobudzającym moje zmysły odwracała uwagę i nie zauważyłam kiedy filigranowo kołując paluszkami dotykała mojego kolana. Byłam lekko zmieszana, i taki też miałam chyba wyraz twarzy. Marta spojrzała na mnie z szelmowskim uśmiechem, powoli przesuwając rękę kierunku uda, wtedy się speszyłam lekko odskakując i zaciskając je nogi. Nie zniechęciło to szefowej, która rozchyliła ponownie moje uda. Delikatnie jeździła po lewym udzie dłonią na przemian z opuszkami palców, była nieustępliwa próbując mnie zdobyć. Wyraźnie widziałam to w jej oczach, to była już zwierzęca rządza, niezwykły flirtowy podryw. Zachowywała w tym mimo wszystko pewien takt. Ponownie się przysunęła kładąc dłoń na moim udzie. Gorąc podniecenia uderzał we mnie. Była jednak wciąż, we mnie blokada broniąca mnie przed poddaniem się w uwodzeniu przez szefową. W moim mniemaniu było to niezręczne, nie na miejscu, ale nie odstraszało mnie że byłam uwodzona przez kobietę. Z każdą kolejną sekundą podniecone ciało wygrywało z rozumem i obyczajem. Zbliżyła twarz muskając koniuszkiem nosa moich włosów i zaciągając się ich zapachem. Nowe doświadczenie, zapewniane mi w owej chwili, wprawiało mnie o zawrót głowy. Pochyliła twarz nad moje ucho, do którego szeptała, że pragnęła mnie od kiedy mnie zatrudniła, prawiła komplementy, formułowa, że szefowej się nie odmawia. Elektryzujące mrowienie przeze mnie przechodziło ku górze, byłam tym faktem oszołomiona i pobudzona, chociaż jeszcze nie tak jak Marta. W trakcie gdy to mówiła posuwała się dalej, zgrabnie wślizgując pod spódniczkę, na co zareagowałam tym razem mimowolnie lekkim rozchyleniem nóg. Nie byłam pewna czy tego chcę, ale to było strasznie ekscytujące, moja wystrzałowa szefowa zabawiająca się ze mną publicznie. Otarła się swoim ciepłym polikiem o mój polik, co potęgowało moje podniecenie. Jej ręka dotarła do krocza, aż zamruczałam. Masowała moją kobiecość przez rajstopy i majtki. Rozpalała mnie coraz bardziej, całowała moje ucho, byłam rozochocona jej działaniami, aż rozwierałam lekko usta. Nie wiedziałam co się ze mną działo, odpływałam w otchłań rozkoszy. Przestałam zwracać uwagę, że znajdujemy się w miejscu Marta zbliżyła wargi do moich. Podekscytowanie u mnie narastało mocni podobnie jak uczucie gorąca. Czułam ciepło jej ust, drażniła się ze mną krążąc bliskością jej ust wokół moich. Żołądek mi wywracało, wyczekiwałam pocałunku. Nasze usta złączyły się w upragnionym poczynaniu i łapczywie choć krótko mnie pocałowała, po czym spojrzała mi w oczy z ognistym pożądaniem, któremu ciężko było nie ulec. Pomyślałam „Raz się żyję, w końcu szefowej się nie odmawia” i rzekłam do niej impulsywnie nie zastanawiając się zbytnio nad tym co mówię
- Chodźmy do Ciebie!
Natychmiast przerwała zabawę pod moją spódniczką i wzięła mnie za rękę wyprowadzając z lokalu. Szybko podeszłyśmy do postoju taksówek. Wsiadłyśmy do pierwszej taryfy, Marta podała adres. Kierowca ruszył obierając kurs, a szefowa ujęła moją twarz i zaczęła mnie łapczywie całować. Wyraźnie była napalona na mnie i nie przejmowała się taksówkarzem. Trochę mnie to krępowało, ale też byłam tak rozpalona przez Martę, że oddawałam pocałunki rozkoszując się tą ekscytującą chwilą. Dostrzegałam w lusterku skonfundowanie starszego człowieka, ale przedstawienie mu się podobało, bo częściej oglądał się na nas, niż patrzył na drogę. Budziło to mój niepokój o jego koncentrację. Wyszeptałam swoje obawy Marcie, która potraktowała je poważnie i przestała mnie całować, ale nie przestała pieścić rękoma. Byłam tak podniecona że trasa się dłużyła . Chciałam i byłam na nią nakręcona. Po jakiś piętnastu minutach, podczas których odczuwałyśmy ogromne zniecierpliwienie i zwiększające między nami napięcie, dojechałyśmy na miejsce. Marta regulowała rachunek, taksówkarz był pobudzony naszym migdaleniem się i ślinił się jak pies, czego nawet nie próbował ukryć.
- Czy mogę się do Pań dołączyć? – pytał rozochocony
- Impreza zamknięta - odpowiedziała
- Szkoda, dobrej zabawy
- Dziękujemy
Wyszłyśmy z taksówki, Marta wzięła mnie za rękę i chyżym krokiem prowadziła do mieszkania. Będąc już w środku za zamkniętymi drzwiami rzuciłyśmy się na siebie. Od razu przeszlyśmy do namiętnego i łapczywego całowania. Nasze płaszcze fruwały po pokoju. Szefowa narzucała szybkie tempo przypierając mnie do ściany w przedpokoju. Dociskała sobą do mnie, czułam przez materiał jej biust i jej ocieranie o mój. Temperatura rosła a gorące pocałunki zwiększały pożądanie. Uniosłam nogę, za którą mnie złapała. Zaczęła całować mnie po szyi, na co rozwierałam szeroko usta, szybciej oddychając i wplątując rękę w jej włosy. Równocześnie rozpinała moją bluzkę, zdejmując ją ze mnie i dorzucając do leżących rzeczy. Chwyciła moje piersi przez stanik, ugniatając je i całując dekolt. Była jak niepohamowany demon, opętany żądzą namiętności. Oddać jej należy, że znała się na rzeczy, byłam niesamowicie rozpalona, zaczęłam wyrównywać inicjatywę obracając się wraz z nią naprzemiennie do ściany robiąc chwilowe przystanki całując się. Wykonałyśmy z pięć obrotów, po czym Marta wzięła mnie za rękę prowadząc do ogólnego pokoju i pchnęła mnie mocno na szeroką ladę. Kolanem rozszerzyła nogi, wsunęła rękę pod moją spódniczkę i bieliznę pieszcząc mój skarb. Zamruczałam. Usiadła na mnie, spod podwiniętej spódniczki wychyliły się koronkowe manszety pończoch. Dłońmi gładziłam jej nogi. Marta pochylana tułowiem nade mną całowała usta, szyję. Językiem wsunęła się w mój dekolt, a ręką zgrabnym ruchem zdejmowała ze mnie stanik. Skupiła wzrok na moich sterczących sutkach. Skierowała na nie swoje usta, pocałowała je z pasją i pożądaniem a jednocześnie delikatnie. Odpływałam. Wbijała usta w moje piersi naprzemiennie liżąc brodawki i przygryzając sutki. Wspaniale to robiła, wzdychałam i zaciskałam na je włosach ręce. Dalej pieściła moje piersi, ale ja chwyciłam ją za policzki i pociągnęłam do mych ust, które łapczywie całowałam. Zaczęłam rozpinać jej sweterek, lecz dała mi po łapie. Uniosła się i kontynuowała rozbieranie samej siebie. Powoli rozpinała guziczki od sweterka tanecznie kręcąc biodrami nad mną. Ten mały striptiz był bardzo podniecający. Sweterek poleciał w kąt, Marta sięgnęła do zapięcia stanika i rozpięła go po czym pofrunął za sweterkiem. Moim oczom ukazały się wspaniale wyrzeźbione ciało, płaski i gładki brzuch oraz kształtne piersi, do których automatycznie zbliżyłam usta i ujęłam w ręce. Były cudownie jędrne w dotyku. Całowałam jej piersi, drażniąc ustami, które chwytałam mocniej dłońmi. Wodziłam językiem po dekolcie i wokół cycków. Marta przerwała mi i dalej zajmowała się mną. Ustami schodziła niżej, językiem zataczała kręgi wokół pępka. Nie spuszczała ze mnie wzroku, w którym było pożądanie. Coraz większy był zasięg krążenia językiem, zahaczała nim coraz niżej wywołując płytszy dech. Szefowa zdjęła ze mnie spódniczkę i rozdarła rajstopy, na co lekko się obruszyłam.
- Eeej!
- Cii, kupię Ci seksowniejsze
Marta zbliżyła usta do mojego krocza i obcałowała delikatnie moją kobiecość przez majtki. Zębami i rękoma chwyciła brzegi moich majtek i zaczęła ciągnąć w dół. Zeszły gładko. Rajstopy zostały podarte do reszty. Marta położyła się znów na mnie. Pocałowałam ją w usta i spojrzałam w oczy. Wzrokiem błagałam aby wylizała mi cipkę. Już nie przedłużała i zanurkowała między uda. Zamknęłam oczy i oddałam się Marcie. Poczułam jej wargi na dole, gorące i pełne wilgoci. Zajmowała się moim najczulszym miejscem. Drażniła językiem łechtaczkę, zataczając kręgi wokół niej. Co jakiś czas brała w usta i ssała delikatnie. Jedną ręką poszła do góry na piersi, które drażniła na zmianę, a drugą wsunęła pod pośladek, drażniąc go pazurkami. Wiłam się od tego i pojękiwałam głośno, nie przestawałam ani na chwilę. Czułam, się jak w niebie. Oderwała się od mojego skarbu. Podniosła się i spojrzała mi w oczy. Ręką z piersi zeszła na moją myszkę. Zaczęła ją pieścić wpierw delikatnie, a potem mocniej. Zaczęłam poruszać przy tym udami, wzdychać, Marta z podniecenia wzdychała razem ze mną, zerkając wprost w moje oczy. Ponownie językiem zajęła się cipką. Ty razem agresywniej, pracowała śmielej. Język wsuwała do środka. Położyłam ręce na głowie Marty i dociskała ją do swojej cipki. Ekstaza nadchodziła wielkimi krokami. Język został podmieniony, a moje wnętrze wypełnione zostało jej palcami. Zaczęłam szczytować, wtedy poczułam usta na łechtaczce, to wystarczyło abym szybko osiągnęła spazmatyczny orgazm. Wywracało mną na boki. Następowało powoli opanowanie. Czułam jak leje się ze mnie śluz, a leżałam i potrzebowałam chwil na dojście. To co zrobiła ze mną szefowa była niczym jazda na kolejce górskiej. Marta wyjęła ze mnie palce. Szelmowsko patrząc mi w oczy, starannie oblizała je z moich soków i głęboko mnie pocałowała. Jej język, bezczelny i władczy, smakował mną i bez skrępowania badał wnętrze moich ust, rozpalając mnie na nowo. Tarzałyśmy się splecione po ladzie, gorąco się całując. Spadłyśmy ze stolika na podłogę, okrytą dywanem, na co obie zaczęłyśmy się śmiać. Uznałam, że czas na rewanż z mojej strony. W przerwie między pocałunkami zdyszanym głosem rzekłam
- Chcę teraz Twojej pizdy
Nie odpowiadała zbędnie, tylko zdjęła z siebie spódniczkę i stringi pozostając w samych pończochach na pasku. Usiadała mi na twarzy, ostry zapach mokrej cipy aż zawrócił mi w głowie. Spojrzałam jej w oczy i widziałam w nich tylko pragnienie rozkoszy. Chciwie zanurzyłam w niej twarz. Lizałam jej gorące płateczki, brałam do ust raz jeden, raz drugi, na zmianę. Język pracował aż po drugą dziurkę, aby zaraz wrócić do pieszczenia twardej łechtaczki. Jedną ręką poszłam do góry na piersi, które drażniłam na zmianę, a drugą wsunęłam pod pośladek, drażniąc go pazurkami. Tanecznie się wiła się od tego i pojękiwała i wzdychała głośno, a ja nie przestawałam ani na chwilę. Czułam, że jej dobrze i sprawiało mi to prawdziwą radość . Po chwili krzyczała gardłowo. Ależ te dźwięki i ruchy mnie jarały. Zaciskała jedną rękę na moich włosach, drugą złapała moją ugniatającą jej pierś dociskając mocniej. Mój język od jakiegoś czasu domagał się przerwy. Nie doświadczenie w robieniu minetki spowodowało moje szybkie zmęczenie, ale czułam jak dochodziła, więc kontynuowałam. Powiedziałam sobie, że muszę dać radę. Parę ruchów językiem i jej ciało wyprężyło się w łuk, uda zacisnęły na mojej głowie. Opadła na mnie plecami. Wydostałam się spod niej i położyłam obok. Całowałam i pieściłam dłońmi jej zgrabne ciało.
- Marta… Było mega!!! - odezwała się szefowa
- Naprawdę? Jesteś moją drugą osobą w życiu, z którą poszłam do łóżka. Pierwszą kobietą…
- Udany debiut kochana. Jak wrażenia?
- Nawet nie wiesz jaka to dla mnie przyjemność, z niczym nie potrafię porównać.
- Moja cipka będzie teraz chętna na częste powtórki w Twoim wykonaniu
- Z chęcią będę zaspokajać swoją szefową.
- Na to liczę po dzisiejszym
- Marta, powiedz mi w swej szczerości. Jesteś lesbijką?
- Nie, jestem biseksualna
- A ile dziewczyn już przeleciałaś?
- Jednej ręki nie wystarczy… - na co uśmiechnęła się szelmowsko – wolę cipki, ale nie pogardzę od czasu do czasu kutasem
- Rozumiem
- A’propos kutasów…– przerwała zdanie i wzięła mnie za rękę. Zaprowadziła nas do sypialni, podeszła do szafki nocnej i wyciągnęła sztucznego penisa na pasku. Zbliżyła się do mnie z powrotem i głęboko mnie pocałowała. Przerwała, milcząc i szelmowsko się uśmiechając, zakładała mi pasy ze sztucznym penisem. Mając go już na sobie, Marta nałożyła na niego prezerwatywę i nawilżyła go lubrykantem.
- Przeleć mnie – wyszeptała mi do ucha
Następnie weszła na łóżko, wypięła swój zgrabny tyłeczek w moją stronę. Podążyłam za nią, pochyliłam się i ukąsiłam lekko w szyję. Moje dłonie zaczęły błądzić po jej nagim ciele, masowałam pośladki i przygotowywałam dziurkę na wejście. Byłam lekko zestresowana, na do tej poryto ja byłam brana i czułam brak doświadczenia. Przypomniałam sobie jak robił to ze mną były chłopak i powoli wbiłam się w nią. Syknęła i wypięła się jeszcze bardziej w moją stronę. Poruszałam się w niej z każdym pchnięciem szybciej. Złapałam sprawny rytm i bzykałam szefową w najlepsze. Podobało mi się coraz bardziej, była moją suką. Marta współgrała ze mną. Skierowała swoją dłoń by pieścić swoją łechtaczkę, gdy nieustanie się w nią wbijałam. Czułam, że jest blisko. Sprawiłam po kolejnych pchnięciach, że doszła. Opadła głową w poduszki, jak reszta ciała na pościel z rozszerzonymi nogami. Byłam jednak nakręcona tą zabawą i nie myślałam o kończeniu. Posuwałam ją dopóki miałam siłę. Zafundowałam jej po drodze jeszcze trzy orgazmy, aż zdyszana i spocona padłam na jej plecy. Marta doszła siebie i zepchnęła mnie z siebie i położyła na plecach. Zdjęła mi penisa i zaczęła masować po cipce. Tym razem założyła dildo, nałożyła nową prezerwatywę i nawilżyła lubrykantem i wsunęła mi go bardzo głęboko, tak jakby to już nie raz robiła. Ruchała mnie jak dziwkę. Miałam kilka orgazmów. Przerwała i ułożyła mnie w pozycji na pieska. Przyłożyła mi go do drugiej dziurki. Krzyknęłam aby tego nie robiła. Bo nigdy nie miałam stosunku analnego. Lecz ona nie zwracała na to uwagi tylko napluła na główkę i wpakowała mi go do końca, aż łzy mi poleciały z bólu. Chwilę odczekała i gdy przestało mnie mocno boleć i moja dupa przyzwyczaiła się do sytuacji. Wsuwała i wysuwała ze mnie dildo, aż ból przerodził się w przyjemność. Gdy skończyła wyszła ze mnie i przytuliła mnie do siebie.
Leżałysmy przez chwilę twarzami do siebie, Marta uśmiechała się i gładziła mnie po szyi i pocałowała mnie. Dopadło nas zmęczenie, obróciłyśmy się do pozycji na łyżeczkę i po chwili. Wtulone usnęłyśmy.
Obudziłam się rano, a Marty nie było w łóżku. Okryłam się kocem i podeszłam do okna, zawieszając myśli o sobie, szefowej, poprzedniej nocy i jaką przyszłość będzie niosła. Towarzyszył mi temu piękny widok na park oświetlony październikowym słońcem. Kochałam ten okres w roku. Z myśli wyrwała mnie Marta, która weszła do pokoju ze śniadaniem. Narzuciła na siebie przydużą koszulą flanelową pozostając wciąż w pończochach. Wyglądała w tym stroju bardzo seksownie. Podeszła do mnie i pocałowała namiętnie.
- Jak się czujesz?- spytała
- Nie umiem zdefiniować, ma mały mętlik…ale najbliżej mi do określenia, ukontentowana
- Miło mi to słyszeć, co powiesz na poranną kąpiel?
- Z przyjemnością
- To chodź, przygotowałam już nam
Weszłyśmy do łazienki, która była ogromna, elegancko urządzona. Skierowałyśmy się da wanny, zdjęłyśmy to co miałyśmy na sobie i weszłyśmy do wody pełnej piany. Ułożyłam się przed Martą opierając plecami o jej piersi. Leżałyśmy w milczeniu, Marta pieściła mnie błądzącym dotykiem. Było wspaniale, ale niejasność tej sytuacji zaprzątała mi głowę.
- Mogę z Tobą szczerze porozmawiać? – wytrąciłam nastrój pytaniem
- Myślę, że tak. Słucham Cię
Zmieniłam pozycję w wannie obracając się i siadając naprzeciw by móc rozmawiać twarzą w twarz
- Ta noc była dla mnie cudowna i pasjonująca, ale te trochę myślałam, chciałabym coś ustalić co dalej?
- Co masz konkretnie na myśli?
- Czy muszę się obawiać swojej przyszłości w firmie.
- Niech pomyślę… - zamilkła na chwilę i udawała, że się zastanawia – No, gdzież. Jesteś bardzo dobrą pracownicą, ani myślę o takim rozwiązaniu
- A nasze relacje?
- Szczerze? Zobaczymy. Ale nie chciałabym rezygnować z takiego seksu i takich relacji, a Ty?
- Wiesz co Marta, jestem dość pruderyjna i nie radzę sobie z takimi sytuacjami. Po dzisiejszej nocy czuję się jednak wyśmienicie i raczej nie potrafiłabym rezygnować z intymnej relacji z Tobą. Pozwólmy się ponieść losowi
- Czyli wiemy na czym stoimy. A teraz chodź tutaj do mnie.
Skwitowała krótko, a ja zbliżyłam się do niej i zaczęłyśmy się całować. Delektowałyśmy się tą chwilą bardzo długo. Całowałyśmy się z paręnaście minut po czym. Później opuściłyśmy łazienkę i udałyśmy się do sypialni. Na dalsze kontynuowanie pieszczot. Zostałam u Marty do wieczora, a potem wróciłam do domu autobusem. W trakcie cały czas myślałam co się właśnie wydarzyło i jakie będą tego konsekwencje.
10 / 10 Iskra957 Pończochy długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Od czasu „podwózki” mojej nastoletniej sąsiadki minęło trochę czasu i nadal się ze sobą widywałyśmy choć z reguły na przygodny seks, toteż zdarzały się spotkania o charakterze stricte towarzyskim. Obie pragnęłyśmy się nawzajem i za każdym razem mocniej, głównie w kwestii seksualnej i póki co nie miałyśmy siebie dosyć. Chociaż nie deklarowałyśmy sobie niczego i traktowałyśmy naszą znajomość jako najlepszą zabawę i spełnianie swoich pragnień to z czasem zaczynałam odczuwać coś więcej. Myślałam sobie; to głupota, co się ze mną dzieję? Zakochałaś się w tej młodej dziewczynie głupia – zwróciłam się do siebie w głębi ducha! Było mi z nią dobrze i sprawiała, że czułam się lepiej i młodziej. Seksualnie spełniała moje najdziksze fantazje i zaspokajała mnie w każdym calu a nawet bardziej z nadzieją, że ja ją też. A na tle osobistym było dosyć pozytywnie i bez większych problemów, które się czasem pojawiały, ale zawsze potrafiłyśmy je rozwiązać. Przy niej zapomniałam o samotności i problemach małżeństwem, które od pewnego czasu dały się o sobie przypomnieć. Zakochałam się, i co teraz? Nie wiedziałam jednak również co czuła tak naprawdę Agnieszka, ale mogłam stwierdzić, że jej zachowania wskazywały, że powinna mieć podobne uczucia jak ja. Potwierdzić to mogły większe zainteresowania moją osobą poza cieleśnie, troska w niektórych sprawach i przebywanie ze mną wtedy kiedy nie musiała. Ale co ja sobie wyobrażam? Jakby miał wyglądać nasz związek? Chociaż opinię mam w głębokim poważaniu to wiem, że mogłabym jej narobić sporych nieprzyjemności. Poza tym nie jest jeszcze pełnoletnia, uczy się i mogłaby zmarnować sobie życie z dwadzieścia lat starszą kobietą. Dałam jednak sobie spokój i zdecydowałam się na kontynuowanie romansu w takiej formie jak do tej pory był, który wiedziałam, a przynajmniej miałam takie przeświadczenie że prędzej czy później prawdopodobnie się skończy. Jak myśleć o związku jak mamy problem czasem z miejscem na spotkania bez afiszowania wśród "znanych twarzy"? Nic to.
Nastał styczeń, pogoda jak na środek zimy była ciepła i sucha, ewentualnie deszczowa, ale wystarczająca by ubierać się lżej. Piątek, koniec pierwszego tygodnia miesiąca, byłam w pracy, w której nie było w tym dniu sporo roboty. W czasie, gdy nie zajmowałam się niczym konkretnym otrzymałam smsa od Agnieszki, że chce się ze mną spotkać. Ucieszyłam się na tę wiadomość, gdyż nie widziałyśmy się długo z powodu świąt, na które wyjechała do rodziny, więc od razu odpisałam jej żebyśmy się spotkały jak skończę pracę, w kawiarni która znajdowała się niedaleko mojej placówki. Po chwili potwierdziła a ja byłam cała w skowronkach. Co ona ze mną wyczynia? Czułam się jak nastolatka przy pierwszych miłosnych doznaniach. Zamyśliłam się chwilę i wróciłam do swoich obowiązków nie mogąc się doczekać spotkania, ale niestety musiałam się uzbroić w cierpliwość
jeszcze przez dwie godziny. Co róż spoglądałam na zegarek aż nastał koniec mojej pracy. Pomimo głębokich myśli o Agnieszce wyrobiłam się z obowiązkami. Uporządkowałam rzeczy na biurku i wzięłam płaszcz narzucając na siebie i ruszyłam pośpiesznie do wyjścia wiedząc, że młoda na mnie czeka. Jednak zahamowała mnie koleżanka z pracy, która również wychodziła i postanowiła zagadać. Nie byłam z tego faktu zadowolona, ale kulturalne podjęłam rozmowę z zamysłem, że tylko do drzwi. Wychodząc na zewnątrz kierując się w stronę zobaczyłam, że oparta o maskę mojego samochodu stoi Agnieszka rozglądająca się po terenie, aż trafiła wzrokiem na mnie a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. W brzuchu poczułam motylki. Koleżanka idąca obok mnie zapytała nagle: - Co to za dziewczyna przy Twoim samochodzie? - Yy... – zawiesiłam się na sekundę w poszukiwaniu odpowiedzi – siostrzenica, właśnie się umówiłam z nią na babskie pogaduszki. - Rozumiem – i podeszłyśmy do mojego wehikułu i przedstawiłam je sobie nawzajem wskazując ręką - To jest moja siostrzenica Agnieszka, a to koleżanka z pracy Daria - Miło mi poznać – odparła pierwsza Agnieszka a po niej Daria - Wzajemnie – popatrzyłyśmy po sobie w krótkim czasie, zwróciłam uwagę na wzrok koleżanki, w którym widziałam, możliwość rozszyfrowania przez nią kim naprawdę jest dla mnie Agnieszka. Daria odezwała się kładąc rękę na moim ramieniu - To ja Wam dziewczyny nie będę przeszkadzać i będę lecieć. Bawcie się dobrze i do zobaczenia w poniedziałek! - powiedziała to z dziwnym uśmiechem puszczając oko i tonacją z naciskiem na „Bawcie się dobrze” - Do poniedziałku – odpowiedziałam a Daria udała się do swojego samochodu. Popatrzyłam się jeszcze za nią w zastanowieniu co miał znaczyć jej wyraz, ale wolałam się tym nie martwić. Nie miałam kłopotów z nią, ale ucieszyłam się, że sobie poszła dzięki czemu zostałam sam na sam moją z nastoletnią kochanką. Spojrzałam od razu kolejno na Agnieszkę i widziałam w jej oczach radość, że mnie widzi. - Siostrzenica? Ładnie to tak kłamać? – zapytała uśmiechając się - No, nie ładnie. Chyba należy mi się kara – obie parsknęłyśmy śmiechem - Lubisz takie zabawy? – kontynuowała dowcip - No wiesz, z Tobą nie miałabym nic przeciwko – A Ty co tu robisz w ogóle? Miałyśmy się spotkać w kawiarni – zmieniłam temat - No wiem, ale miałam trochę więcej czasu i chciałam to wykorzystać aby szybciej się z Tobą zobaczyć – poczułam, że się rumienie na tak banalne słowa aż chciałam ją pocałować, ale się powstrzymywałam przed miejscem moich zarobków. Następnie urwałam jednak te gadkę i zaprosiłam do auta. Wsiadłyśmy i podjechałyśmy do kawiarni, która była 5 minut od mojej pracy. Usytuowana była ona w środku niewielkiego, nowo wybudowanego osiedla, gdzie często się widujemy, gdyż raczej nie groziło nam tam nakrycie, gdyż nikt z mojej pracy tu nie mieszkał a poza tym przy niej była restauracja i większa kawiarnia, więc skracając wniosek mogłyśmy swobodnie tam przebywać. Dotarłyśmy na miejsce. Usiadłyśmy przy niedużym stoliku na kanapie, przy oknie z widokiem na malownicze osiedle, lecz po chwili Agnieszka się zerwała a ja zadałam pytanie - A Ty dokąd? - Zamówić kawę, zaraz wrócę – zwykle to ja zamawiam, więc byłam lekko zaskoczona. Odwróciła się na nodze i podeszła do kasy. W tym czasie się rozpłaszczyłam zostając w szerokiej flanelowej w czerwoną kratkę koszuli i założyłam nogę na nogę, i rozglądałam się po tym niewielkim, ale przytulnym miejscu, gdzie na kremowych ścianach wisiały abstrakcyjne obrazy, klosze były w stylu chińskich nakryć głów a stanowisk przy których można usiąść było zaledwie pięć stołów z siedzeniami, kanapami (jak w naszym przypadku) lub krzesłami. Podczas naszej schadzki ludzi w lokalu nie było sporo, raptem para, kobieta czytająca książkę oraz chłopak wpatrujący się w ekran telefonu. Po zlustrowaniu pomieszczenia patrzyłam z powrotem na Agnieszkę, która w dniu dzisiejszym wyglądała
bajecznie z resztą dla mnie jak zawsze. Włosy miała spięte z tyłu w nisko ułożony kucyk. Delikatny makijaż wydobywał co najpiękniejsze oraz do tego skromny ubiór w postaci jeansów i zielonej kurtki z futerkowym kapturem. Spoglądała co chwila na mnie jakby sprawdzała czy nie odeszłam gdziekolwiek, ale w końcu doczekała się nowej kelnerki i skupiła się na niej dokonując zamówienia. Po dopełnieniu formalności wróciła do stolika zdejmując z siebie kurtkę, pod którą miała mój czerwony sweterek z czasu pierwszego naszego zbliżenia. Wzięłam ją za rękę i położyłam ją na swoim udzie odzianym w pończochę chcąc czuć jej dotyk. Patrzyłyśmy sobie w oczy i rozmawiałyśmy na różne tematy, na które obie odczuwałyśmy potrzebę przedyskutowania. W międzyczasie po chwili podeszła do nas kelnerka z zamówieniem, ale przy okazji dziwnie się na nas spoglądała. Niby to nie było trudne do rozumienia dwie w zasadzie kobiety z dużym przedziałem wiekowym, trzymające się za ręce i wiadomo w jakiego typu relacjach, ale wcześniejszej obsłudze to nie przeszkadzało, ale nie ważne, jej problem. Skupiłyśmy się na sobie i poruszyłyśmy kwestię reszty dnia: - Masz ochotę na małe figle? – zapytałam nachylając się do jej ucha szepcząc i odsunęłam twarz aby mogła ją widzieć - Z chęcią, ale gdzie proponujesz? U mnie wiadomo, nie bo rodzice… - odparła sugestywnie - To albo u mnie, albo hotel - U Ciebie trzeba uważać aby rodzice mnie przyłapali na ulicy - wiedziałam, że próbuje mnie nakłonić do udania się do hotelu co uczyniłyśmy do tej pory dwa razy i miałam pojęcie, że jej się to wtedy podobało bardziej niż w domu, ponieważ ją to podniecało, ale wolałam tym razem wrócić do domu. - Ca za problem? Położysz się na tylnym siedzeniu jak zawsze w takiej sytuacji a ja zaparkuję w garażu i tam na spokojnie wysiądziemy. - Też racja, ale fajniej byłoby w hotelu – uśmiechnęła się próbując mnie nakłonić do tego pomysłu, ale zamierzałam być nieugięta - Dzisiaj prześpijmy się u mnie, a następnym razem pojedziemy do hotelu - dostrzegłam lekkie niezadowolenie na jej twarzy, z którym odparła; - No dobrze, ale mam nadzieję, że mi to wynagrodzisz - zalotnie się uśmiechnęłam - No to ustalone – stwierdziłam dając jej buziaka w policzek, zaczęła pogodnieć ponownie na twarzy - Tylko napiszę, że zostanę u koleżanki na noc. Będziemy miały więcej czasu dla siebie – posłała wymowne spojrzenie - I kto tu kłamie? – zapytałam drocząc się a Agnieszka nic nie odpowiedziała tylko lekko uśmiechnęła Dopiłyśmy kawę i biorąc ją za rękę poszłyśmy do auta. Natychmiastowo wyruszyłyśmy śpiesząc się do domu. Dojechałyśmy w miarę szybko pomimo piątkowych korków, ale robiło się już ciemno. Zaparkowałam w garażu jak było ustalone i od wyjścia z samochodu zaczęłyśmy się namiętnie całować i przemieszczałyśmy się z garażu do domu przez wewnętrzne drzwi, w którym zaczęłyśmy zrzucać z siebie odzienie. Zatrzymałam nas jednak w przedpokoju - Idź do sypialni i czekaj na mnie – rozkosznie nakazałam a Agnieszka nie dyskutując od razu tam powędrowała a ja w tym czasie pozasłaniam wszystkie rolety i zasłony na wszelki wypadek, zdjęłam koszulę pozostając w czerwono-czarnym gorsecie na ramiączkach oraz czarnej spódnicy i kozakach po czym dołączyłam do nastolatki, która stała na środku pokoju, w którym byly już pozapalane świece i przykładając palec wskazujący do kącika ust patrzyła wyzywająco. Przygasiłam zapalone światło i obeszłam Agnieszkę wokół rzucając jej żądne spojrzenia, i stanęłam za jej plecami. Przytuliłam ją od tyłu i pieściłam jej piersi przez bluzkę, całowałam jej szyję, napawałam się zapachem jej włosów i ciała. Szeptałam: - Pragnę Cię! - Wiem! Ja Cię też – odpowiadała cicho. Dalej zajmowałam się nią zdejmując po kolei z niej ubranie zaczynając od białej bluzki z długimi czarnymi rękawami i podkoszulki, pod którą nie miała stanika. Dotykałam jej aksamitnej skóry na wysokości brzucha. Powoli wsuwałam dłoń w jej krocze a drugą rozpinałam rozporek. Masowałam ją po jej muszelce co na nią momentalnie podziałało i słyszałam
postękiwania i syki. Czułam, że szybko robi się wilgotna, więc podążałam dalej wkładając dwa palce w jej pochwę i posuwałam ją nimi. Agnieszka reagowała coraz wyraźniej cicho pojękując co tylko mnie bardziej podniecało i nakręcało. Świdrowałam jej wnętrze do momentu, gdy w oka mgnieniu doszła, aż ją zachwiało. Utrzymując równowagę obróciła się przodem do mnie i całowała. Długo byłyśmy przywarte do siebie ustami. Agnieszka błądząc rękoma po moim tyle sięgnęła zamka od spódnicy który rozpięła. Spódnica osunęła się na podłogę i pozostałam w samej bieliźnie i kozakach. Po tej dość rozwlekłej chwili odstąpiłam od Agnieszki i przeniosłyśmy się na łóżko, na którym uklęknęłyśmy twarzami do siebie i wróciłyśmy do całowania jakże namiętnego, jakże czułego i wspaniałego. Obsuwała ze mnie ramiączka i materiał gorsetu i dotknęła moich piersi jak ja jej i pieściłyśmy się wzajemnie nie przerywając pocałunków. Oderwałam się aby zdjąć z niej jeansy z bielizną i buty przy czym pomagała mi wypinając się odpowiednio, sekunda i była nagusieńka. Powróciła do wcześniejszej, klęczącej pozycji rozpuściła swoje faliste włosy i dorwała się do mojej bielizny czyli gorsetu i stringów do kompletu zdejmując ją i zajmowała się dalej mną. Wpadłyśmy w swoje ramiona, wciąż klęcząc i się całując, i ocierając się ciałami. Czułam jej sztywne sutki na swoim biuście, usta na ustach. Dłońmi krążyłam po jej plecach schodząc na pośladki, które ścisnęłam. Ugniatałam je i masowałam jednocześnie pochylając się w dół aby pocałować jej piersi. Czułam jak jej ciało jest rozgrzane, wręcz rozpalone a ja chciałam dać jej jak największą rozkosz na jaką zasługiwała. Automatycznie wypięła dekolt bliżej mych ust, którymi pieściłam koliście językiem jej krągłości z zaangażowaniem obserwując zachowania mojej kochanki. Ta złapała mnie za twarz w łaknieniu pocałunków, pieszcząc rękoma moje plecy, kark i ramiona. Pocałunkami schodziła zwinnie niżej na szyję i dekolt. Trzymałam ją za ramiona, gdy drażniła moje wrażliwe piersi liżąc sutki, aż syknęłam. Robiła to z prawdziwą pasją i wdziękiem. Co róż na mnie spoglądała, znała wrażliwość moich piersi i za każdym razem potrafiła doprowadzić mnie do orgazmu poprzez ich lizanie i całowanie, i stało się to i tym razem. Czułam, że opadam, pociągnęłam Agnieszkę za sobą. Tuliłyśmy się ocierając o siebie i całując coraz bardziej namiętniej. Pożądanie narastało, gorąc naszych ciał dopiero zaczynał osiągać wczesne stadium i obie wiedziałyśmy, że to będzie długi wieczór. Rozłożyłam ręce na boki, a Agnieszka uniosła się i masowała moje piersi kręcąc biodrami na mnie. Z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej mokra a młoda nie przestawała się ocierać o moją skórę. Złapałam ją za biodra i obróciłam na plecy. Leżałam chwilę bokiem do niej i gładziłam jej piękne ciało. Nachyliłam się i łapczywie połykałam jej piersi, przesuwałam się niżej całując jej płaski brzuch. Zagłębiłam się do jej królestwa rozkoszy liżąc po drodze każdy centymetr jej słodkiego ciała. Całowałam jej muszelkę wielkim zaangażowaniem i wkładając dwa palce w jej ciepłe wnętrze wdzierałam się nimi penetrując ją. Robiłam to powoli chcąc uchwycić każdy moment podniecenia. Stopniowo zwiększałam szybkość oraz lizałam jej łechtaczkę. Falowała biodrami trzymając się za usta, bardzo mnie to cieszyło, że tak ją zaspokajam, że musi powstrzymywać krzyki. Po chwili dostała spazmów a ciało było powykręcane a także drgało, lecz ja nie przestawałam tylko lizałam ją po pępku. Oprzytomniała i zaczęłyśmy się znów całować dając chwilowy upust naszym emocjom. Nasze języki wirowały a ja czułam, że w Agnieszce zaczęły powracać nowe siły, więc w tym momencie chciałam aby się zajęła mną. Podniosłam się na czworaka i wypięłam pośladki w jej stronę, a Agnieszka nie czekając słyszałam jak się podnosi i czułam jak wtula w moje plecy łapiąc mnie za piersi. Byłam cała mokra na dole i spragniona, wzięłam jej rękę i naprowadziłam na moją kobiecość. Pieściła moje gniazdko oraz całowała i gryzła mój tył, plecy i ramiona, pozwalając sobie co jakiś czas na pociąganie za włosy. Czułam, że niedługo dojdę a w planie miałam coś w zanadrzu, więc odepchnęłam ją od siebie i sięgnęłam do szafki wyjmując dildo na pasku. Na twarzy Agnieszki dostrzegłam nieukrywane zdziwienie w oczach - Co to ma być? – zapytała lekko się śmiejąc - A takie małe urozmaicenie. Chcę, żebyś mnie zerżnęła – byłam zdziwiona trochę swoją wypowiedzią, ale podniecało mnie to. Agnieszka patrzyła na mnie wyzywająco
- Tak chcesz się bawić. No dobrze – wzięła go ode mnie i założyła na siebie uśmiechnęła się i dodała – No to do dzieła
Położyłam się na plecach i przyciągnęłam do siebie nogi rozchylając je i unosząc delikatnie biodra do góry czekałam na ruch mojej kochanki. Pochyliła się i przeciągnęła językiem po moim dekolcie, wpatrywała się we mnie i ja w nią, ręką naprowadziła dildo na moją szparkę i powoli we mnie wchodziła i aż weszła cała i chwilę we mnie tkwiła. Byłam cała rozpalona i naładowana zastanawiałam z czym zwlekała, ale potrzebowała momentu na ułożenie. Podparła się nade mną rękoma, nie spuszczałyśmy z siebie wzroku, położyłam dłonie na jej głowie i zaczęła się we mnie poruszać w przód i w tył. Z początku robiła to trochę nieporadnie, ale z każdym kolejnym pchnięciem się rozkręcała. Brała mnie coraz bardziej pewnie i mocno, na co samoczynnie bardziej wypinałam falujące biodra w kierunku nacierającej Agnieszki. Objęłam ją oplatając nogami w pasie, przytrzymywała mnie za udo i posuwała szybciej i mocniej co róż składając na ustach krótkie pocałunki. Nasze dłonie wzajemnie wodziły po sobie z dużą chaotycznością. Jęczałam głośno i odchylałam się w łuk, aż osiągnęłam orgazm. Ruchy Agnieszki zdecydowanie zwolniły, złapałam ją za plecy i czule całowałam. Nie trwało to jednak długo, ponieważ oderwała się ode mnie i wyszła ze mnie i obróciła mnie na bok i usadowiła się za moimi plecami przylegając do mnie i wkładając z powrotem zabawkę. Widać, że jej się spodobało - pomyślałam, na co jednak nie protestowałam. Wchodziła we mnie znów powoli, tym razem rozkosznie i pieściła dłonią przednią i boczną część mojego ciała. Wykręcałam głowę w poszukiwaniu pocałunków, wychyliłam rękę do tyłu i złapałam za pośladek dociskając ją do siebie. Wtedy czułam, że wpycha się we mnie głębiej i ostrzej. Nasze ciała falowały jak flaga podczas wiatru, a przez mój organizm przechodziły kolejne skurcze. Szybko doprowadziła mnie od orgazmu, moje ciało się wykręcało w różne strony odczuwałam przechodzący przeze mnie dreszcz za dreszczem. To mnie rozkosznie wykończyło i opadłam z sił. Agnieszka długo we mnie tkwiła całując moje ramię i dłońmi błądząc po nim, po czym wyjęła zabawkę i wtuliła się we mnie zakładając nogę na mój brzuch i delikatnie wodziła opuszkami palców po mojej mokrej skórze. Leżałyśmy w takiej pozycji długi czas w tle słysząc mój dyszący oddech. Agnieszka uniosła się i spojrzała na mnie, wiedziałam że chce coś powiedzieć, odgarnęłam jej włosy z czoła i wyczekując jej słów usłyszałam ; -Kocham Cię – zaskoczyło mnie to bardzo, ale poczułam ogromną radość i jak wypełnia mnie poczucie szczęścia. Starałam się myśleć jednak trzeźwo, ale odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą trzymając ją chwilę w napięciu - Ja Ciebie też – i dałam buziaka, postanowiłam rozwinąć tę rozmowę – Chcesz się ze mną związać? - Myślę, że już jesteśmy w związku – uśmiechnęła się, a ja cieszyłam wewnątrz - Ale jak sobie wyobrażasz? Twoi rodzice? Otoczenie? Nasza różnica weku - Tak jak jest, nie jest źle, ale spokojnie niedługo skończę 18 lat, przecież wiesz i wolałabym wtedy oznajmić rodzicom . Moi rodzice są raczej liberalni i nie mieliby by problemu, może poza wiekiem – od razu tutaj przyśpieszyła swoją wypowiedź śmiejąc się – chociaż dla mnie wyglądasz na 8-10 lat młodziej, ale za to mentalnie jesteś dojrzalsza. Jakby mieli to będę pełnoletnia i ich zdanie mało istotne – była to dziwna konstrukcja, ale miłe słowa - Dziękuję – odparłam z udawaną powagą - Nie ma za co – zniżyła wzrok i podniosła sekundę później kontynuując – a poza tym nasza znajomość nie sprawia mi kłopotów z nauką, koncentracją itp. Wręcz bardziej rozwija, też zamierzam pójść do pracy w okresie wakacji, więc nie ma się czym przejmować. Bardziej martwiłabym się o Twojego męża. Przywróciła niestety niemiłe wspomnienia, ale wyznałam jej w tym momencie istotny fakt. - Na razie nie chciałam Ci mówić, ale mój mąż oświadczył, że zamierza się ze mną rozwieść i składa pozew o rozwód – Agnieszka zareagowała milczeniem, a na twarzy miała wypisane zrozumienie i nutkę zadowolenia. – A nasza przyszłość jak ją widzisz przy tej różnicy wieku? – przerwałam tę niezręczną chwilę ciszy, nie chcąc zbytnio ciągnąć dalej tematu mojego małżeństwa
- Jakiej różnicy? Jesteś ekstra laska! – powiedziała stanowczo z wesołą barwą i kontynuowała bardziej poważnie - Zobaczymy, cieszmy się życiem na razie chcę skupić się na tym co tu i teraz z Tobą a resztę to przyszłość pokaż. Jak się rozleci, trudno. Dla mnie na dodatek zawsze będziesz atrakcyjna i wspaniała. – wydawała się taka dojrzała i przy tym piękna, bo taka była a ja czułam, że promienieje na twarzy i zaczęłam całować. Wymieniałyśmy się subtelnymi pocałunkami i pieszczotami swoich ciał, co było zwieńczeniem tego wieczoru. Po wszystkim okryłam nas kołdrą i usnęłyśmy we wspólnych objęciach, z których nie chciałam wypuszczać Agnieszki, zwłaszcza po jej wyznaniu, tak bardzo odczuwałam to szczęście, lecz zdawała sobie sprawę, że chociaż powiedziała że mnie kocha, to obawialam się o naszą przyszłość. Jednak niesiona doraźnym sczęściem, nie chciałam sobie na razie kłopotać głowy mniej przyjemnymi scenariuszami...
0 / 10 Iskra957 Pończochy średnia długość
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Jestem 38 letnią i zamężną kobietą, która wraz z mężem zamieszkała 12 lat temu w pięknej podwrocławskiej wsi. Sama miejscowość krajobrazowo jest dla mnie wspaniała, gdzie jest cisza i spokój od tego miejskiego zgiełku, zaś gorzej bywa z otoczeniem, które jest dość zgorzkniałe i mocno konserwatywne dlatego cieszyłam się, że nasz dom usytuowany był daleko od centrum w nowo powstałej uliczce na końcu wsi. Z mężem nie było nam źle. Byliśmy małżeństwem 18 lat, bardzo wcześnie się pobraliśmy. Najpierwz szaleńcze uczucie, a z kolejnymi latami pojawiały się problemy, bywałam sama w domu, gdyż mąż znalazł lepsza posadę wiążącą się z ciągłymi wyjazdami. Największe apogeum nastąpiło sześć lat później, gdy musiał wyjechać na rok. Odwiedzał mnie co prawda na święta i inne weekendy, ale to nie było to samo i nawet się o to pokłóciłyśmy i od tego momentu mąż zabrał swoje rzeczy i byliśmy i jesteśmy w separacji do dnia dzisiejszego. Mieszkam od tego czasu całkowicie sama, w międzyczasie na naszej ulicy wybudowało się kilka domów z rodzinami. Czułam się lekko zaniedbana choć mimo wszystko byłam pewną siebie kobietą z dobrą pracą, w której liczył się intelekt i kreatywne pomysły oraz pozwalająca się utrzymać. O urodę póki co też nie musiałam co się martwić, gdyż moja gładka i opalona, i w miarę szczupła figura wiolonczeli trzymała się dobrze, a wyrazista cera nie posiadała zmarszczek. Jak każda kobieta miałam swoje potrzeby, ale rozładowywałam je jedynie masturbacją. Po czasie zmieniłam trochę styl z typowej „biurowej pracownicy” na mieszankę łączącą młodzieżowe kreacje z elegancją wraz z nowym makijażem oraz rozpuściłam przy tym swoje zawsze upięte w kok kruczo czarne włosy sięgające ramion. Od razu popłynęły na mnie spojrzenia wprawiające mnie w zadowolenie. Potrzebowałam tego może nie dlatego, że chciałam zaliczyć przygodny numerek tylko dla wiedzy, że znów się podobam. Mijały kolejne dni i czułam się z każdym lepiej i zapominałam powoli o swoich problemach. Po pracy spędzałam czas głównie w domu i ogrodzie od czasu do czasu orientując co się dzieje w sąsiedztwie i świecie.Pewnego niedzielnego razu będąc w domu usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się z kanapy i poszłam aby otworzyć drzwi, w których stała młoda, nastoletnia dziewczyna z brązowymi falistymi włosami mniej więcej mojego wzrostu. Na oko mogła chodzić do szkoły średniej. Była to córka sąsiadów, którzy wybudowali się naprzeciwko z jakieś trzy lata temu. Często ją widywałam na naszej ulicy z koleżankami, z którymi spędzała czas dosyć energicznie i nietypowo jak na jeżdżeniu na deskorolce czy graniu w piłkę, która wpadała nie raz na moje podwórko. Poprosiła mnie tym razem o cukier, gdyż wiejski sklep był zamknięty. Oczywiście z sąsiedzką przysługą pożyczyłam. Dziewczyna podziękowała i poszła. Patrzyłam przez chwilę jak zmierzała do domu i jak w połowie drogi się obracając się w moim kierunku uśmiechała się wdzięcznie. Obróciła się z powrotem i powędrowała dalej znikając w drzwiach od swojego domu. Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni po kieliszek i butelkę białego wina. Udając się do salonu usiadłam skulona na kanapie przed kominkiem i pochłonęłam się rozmyślaniu. Przez głowę przewinęła mi się ta nastolatka z sąsiedztwa, której kaukaska uroda, smukła postura oraz dziewczęca, ładna twarz z długimi rzęsami szczerze mówiąc trochę mnie fascynowała a także jej przebojowy charakter znany z ulicy. Miała w sobie pewien magnetyzm, od kiedy ujrzałam ją po raz pierwszy dojrzalszą. Było w niej coś, że budziła się krew żyłach. Po ostatnich posuchach i braku jakiekolwiek bliskości z kimkolwiek mimo tego że nie czułam się lesbijką to miałam ochotę jak to jest i ją schrupać jednocześnie się jej oddając i nie miałabym nic przeciwko gdyby tak się stało, ale nie było ku temu okazji, nawet jej nie znałam, poza tym co z ulicy. Dlatego też skończyłam fantazjować nim w ogóle zaczęłam i resztę dnia spędziłam w nadganianiu pracy.Mijały tygodnie i nastała jesień, i nie była to niestety polska złota jesień. Pogoda była szara lub deszczowa typowo depresyjna, ale starałam się nie ulegać takim nastrojom. Pewnego mocno ulewnego dnia wracałam wcześniej z pracy do domu i gdy znalazłam się na odcinku pomiędzy miastem a wsią zauważyłam idącą dziewczynę w kierunku wsi, więc zatrzymałam się aby zaproponować podwózkę uznając, że to w końcu po drodze i można zachować się jak człowiek. Uchyliłam okno i zobaczyłam, że to dziewczyna od cukru, która była cała przemoczona i powiedziałam jej, żeby wskakiwała do samochodu. Z poczuciem ulgi, że nie musi iść dalej wsiadła do samochodu dziękując i pojechałyśmy dalej. Postanowiłam rozruszać trochę milczącą atmosferę
- Ze szkoły?
- Tak
- Czemu wędrujesz w taką ulewę? – zapytałam spoglądając na nią
- Autobus mi uciekł – odpowiedziała patrząc przed siebie
- A kolejny?
- Dopiero za 1,5 godziny i nie chciałam czekać.
- To dobrze, że chociaż trafiłaś na mnie – stwierdziłam przyjacielsko się śmiejąc
- To prawda. Jeszcze raz dziękuję Pani. – dostrzegając w głowie kuszący plan wiedząc że jej rodzice pracują do późna odpowiedziałam następująco, że
- Nie ma za co, ale w zamian za tę przysługę i jeszcze nieoddany cukier – uśmiechnęłam się – zapraszam na gorącą herbatę i miskę zupy – spojrzałam i widziałam, że nie wie co odpowiedzieć, więc dodałam
- Nie przyjmuję odmowy
- Widzę, że nie mam wyboru – wypowiedziała się jakby niepewnie i jakby podjęła grę
- Owszem – miała, ale innej opcji nie dopuszczałam
- No, dobrze – odpowiedziała
Po 5 minutach dojechałyśmy na naszą ulicę parkując samochód na moim podjeździe. Weszłyśmy do domu otrzepując buty i zdejmując kurtki. Nastawiłam szybko wodę na herbatę i dałam na gaz zupę. Nastolatka stała dalej w przedpokoju trzymając się za ramiona i rozglądając się badawczo po domu. Popatrzyłam na nią i zaproponowałam jej zdjęcie mokrych ubrań i danie suchych.
- Zdejmij ubranie! Dam je do suszarki oraz przyniosę Ci suche rzeczy i ręcznik.
- Nie chcę robić kłopotu
- Żaden kłopot – wykonałam gest ręką, aby się rozebrała zalotnie się uśmiechając.
Widać, że robiła to niechętnie, ale zaczęła zdejmować z siebie przemoczoną odzież. Obserwowałam to bacznie czując się jakbym oglądała striptiz. Od tego widoku od razu się rozgrzałam. Zsunęła na podłogę swoją ciemną kraciastą spódniczkę, rozpięła granatową koszulę zdejmując ją zostając w samych ciemnych rajstopkach i bieliźnie, których też się pozbyła. Wzrokiem napawałam się jej nastoletnim, jędrnym i trzęsącym się z zimna ciałem. Jej spory biust wylewający się ze stanika jak na tak młodą dziewczynę wywoływał u mnie chęć w nim zatopienia, aż lekko się oblizałam co zauważyła dziewczyna i popatrzyła na mnie z niepokojącym zdziwieniem pytając przy tym
- Czemu mi się Pani tak przygląda
- Wybacz, ale wyglądasz doskonale – na polikach dziewczyny pojawiły się rumienie. Zdjęłam z siebie czerwony, długi i rozpinany od przodu sweterek i dałam go jej aby się nim okryła. Podała mi rzeczy, które zaniosłam do suszarki. Wróciłam przynosząc dziewczynie suche rzeczy i ręcznik. Wzięła je ode mnie i wycierała się ręcznikiem, a następnie ubrała na siebie zielone spodenki i różową koszulkę, które były ciut przyduże, w końcu była szczuplejsza i zgrabniejsza ode mnie. Dalej jednak się trzęsła, więc nałożyła z powrotem mój sweterek a ja nie zwlekając udałam się do kuchni szykując obiecaną zupę i herbatę, które były gotowe po chwili. Zaniosłam je do salonu, gdzie dziewczyna siedziała już przy stole będąc zapięta po szyję. Rozstawiłam napełnione naczynia i usiadłam naprzeciwko niej. Widząc jak się zajada trochę ją wypytywałam o podstawowe sprawy.
- Widujemy się w miarę często na ulicy a w ogóle się nie znamy. Jak masz w ogóle na imię?
- Agnieszka
- A mnie Magda i możesz się tak też do mnie zwracać.
- Nie wiem czy będę potrafiła.
- Nie musisz się krępować – odpowiedziałam posyłając jej wyzywające spojrzenie
- Dobrze…, Magdo… - wycisnęła z siebie przez zaciśnięte zęby
- Ile masz lat?
- 17 – dostrzegając u niej dyskomfort pozwoliłam jej kontynuować konsumpcję . Zjadła i pila powoli herbatę.
- I jak? Cieplej? – odezwałam się
- Tak, dziękuje – pełna kultura pomyślałam, ale widziałam że jest wciąż spięta. Z resztą nie dziwiłam się jej. Obca kobieta zaprasza ją, karmi, poi i rozbiera, bo mogła to wszystko zrobić sama u siebie w domu naprzeciwko, ale żebym nie była z tego faktu niezadowolona, że stało tak a nie inaczej. Zaproponowałam jej masaż
- Wyglądasz na spiętą. Zrobię Ci masaż – Agnieszka od razu się ożywiła i wypowiedziała z siebie, że
- Nie trzeba proszę Pani.
- Magdo! – poprawiłam ją
- No tak…
- Jesteś moim gościem i chcę abyś czuła się jak u siebie – przekonywałam ją
- Ale wzorowo mnie pani… znaczy, ugościłaś… i nie musisz – mając przed sobą lekki opór wstałam i podeszłam stukocąc o podłogę skórzanymi kozakami na szpilkach za jej plecy i wyciągnęłam ręce dotykając jej ramion co sprawiło, że podskoczyła na krześle.
- Nie denerwuj się, będzie przyjemnie. Zrelaksuj się
Przychodziło jej to z trudem, więc chwyciłam jeszcze raz i sama podjęłam się tego. Masowałam jej ramiona i kark. Mięśnie miała mocno napięte, ale z czasem moich poczynań czułam jak robią się luźniejsze aż uczucie sztywności przeminęło.
- Przyjemnie? – zapytałam
- Tak, bardzo – w jej głosie usłyszałam weselszą barwę. Odchyliłam kawałek swetra odsłaniając barki i szyję, które powoli gładziłam wpatrując się zarazem przez ramię w jej półnagie nogi i nie mogłam jej się oprzeć a nawet nie chciałam. Mając ją zamierzałam pójść na całość i wykorzystać nadarzającą się okazję. Nachyliłam się ustami na wysokości jej ucha i wyszeptałam:
- Masz ochotę na więcej przyjemności – przesunęłam dłonie w kierunku biustu i głowę na bok do odwracającej się Agnieszki, w której spojrzeniu była aprobata z domysłem co zamierzam. Trzymając ją delikatnie za piersi wyraźniej wyczuwałam przyśpieszone bicie serca. Pozwalając jednak na oddanie się żądzom przystąpiłam, więc do działania. Wzięłam jej rękę wsadzając sobie we włosy, drugą ogarnęłam jej włosy i zbliżając usta do jej szyi zaczęłam ją delikatnie i powoli całować. Czułam jak drży, obawiałam się, że się spłoszy i odsunie mnie od siebie, ale nie przerywała mi. Dałam jej długiego buziaka w policzek i przykucnęłam bokiem do niej i patrzyłam na nią przerzedzając jej grzywkę z czoła aby widzieć jej ładną buźkę i oczekując na właściwą reakcję. Błądziła oczami w zakłopotaniu, aż spojrzała nimi na mnie i stopniowo pogodniała i przybliżała swoją twarz, aż oparła się czołem o moje czoło a jej usta dzieliły milimetry od moich. Przyłożyłam dłoń do jej delikatnego i ciepłego polika a ona popatrzyła jeszcze chwilę i pierwsza wykonała większy krok muskając moje wargi. Przerwałam na chwilę kładąc obie ręce na jej rumianych polikach i usiadłam na jej udach okrakiem szepcząc
- Kręcisz mnie od jakiegoś czasu i chcę to z Tobą zrobić zaprowadzając nas na szczyt –
I nie dopuszczając jej do głosu zaczęłam ją całować z odwzajemnieniem. Całowałyśmy się ciepło i namiętnie z udziałem języków, które wirowały w naszych wnętrzach. Jej mięciutkie usta były cudowne jak brzoskwinka a język, aż chciało się ssać. Czułam jak z każdą chwilą, każdą sekundą narasta pożądanie, którego żadna z nas nie chciała zatrzymywać. W gorącym pocałunku nasze dłonie wodziły po sobie aby następnie zająć się odzieżą. Nie przerywając pocałunków zdejmowałam z mojej nastoletniej sąsiadki ubranie, które przecież niedawno jej dałam, aż ponownie została w samym staniku i spodenkach. Wsadziłam dłoń w jej spodenki i masowałam jej łono a ona oderwała się ode mnie odchylając lekko głowę do tyłu i lekko wzdychając. Zaczęłam, więc również powoli schodzić niżej całując jej szyję i dekolt dając w międzyczasie gorące buziaki na ustach. Zawędrowałam rękoma na plecy aby rozpiąć jej granatowy stanik, który w mgnieniu oka poleciał i zaczęłam ściskać jej spore piersi. Przesunęłam się lekko do tyłu i przybliżyłam twarz do nich, na których zataczałam językiem delikatne kręgi wokół nabrzmiałych i twardych brodawek, które po chwili ssałam i śliniłam. Agnieszka czochrała moje włosy a jej gorący oddech czułam na sobie, więc wiedziałam że jest jak należy. Jeszcze chwilę bawiłam się jej biustem na przemian liżąc i ściskając. Po chwili sama dorwała się do moich wrażliwych piersi opuszczając w dół materiał mojej gorsetowej czarnej, koronkowej bluzki aż cicho jęknęłam. Z łapczywością połykała moje cycki co jak było widać sprawiało jej ogromną frajdę a mnie ogromną przyjemność powodującej intensywniejszy przepływ krwi i wilgoć w kroczu. W chwili, gdy się nasyciła popatrzyłam na nią wymownym spojrzeniem i zeszłam z niej przyklękając pomiędzy jej nogami, z których zdjęłam spodenki i opierając się łokciami o jej udo pochyliłam się nad jej cudeńkiem zakrytym wilgotnym materiałem od majtek. Otwartą dłonią masowałam jej krocze czekając aż Agnieszka będzie gotowa na kolejny krok. W momencie gdy dostrzegłam na jej twarzy gotowość to dłużej nie zwlekając odchyliłam na bok materiał majtek dostrzegając jej młodą, mokrą i wydepilowaną małą myszkę, która była piękna w różanych barwach. Nie czekając przystąpiłam do wylizywania jej. Pieściłam językiem wodząc po bokach jej warg sromowych, lecz po chwili zajęłam się tym co mnie bardziej interesowało czyli jej śliniącą łechtaczką, którą wyglądała jakby mnie prosiła abym się nią zajęła. Obsunęłam majtki w dół aby mieć łatwiejszy dostęp i chwyciłam pod uda. Powoli się rozkręcając lizałam jej łechtaczkę co od razu zadziało na Agnieszkę, która się wierciła pojękując. Wylizywałam ją intensywnie rozsmakowując się jej kwiatuszkiem, od którego nie chciałam się odrywać. Ciało Agnieszki jak i ona sama drgało oraz unosiło się i opadało. Widok ten podniecał mnie jeszcze bardziej. Agnieszka doszła wypinając się do przodu, lecz ja nie przestawałam i dalej mój język pracował. Przerwała mi jednak nachylając się do mnie na co ja się uniosłam i pocałowałyśmy się. Zdjęłam z niej opuszczone majtki i wstałam biorąc ją za ręce. Stojąc naprzeciwko siebie wymieniałyśmy się krótkimi pocałunkami a ja prowadziłam ją do przodu kręcąc tanecznie rękoma. Usadziłam ją na kozetce, która znajdowała się na trasie i oparłam się wyprostowana przed nią kolanami w rozkroku. Objęłam ją w szyi i spoglądałam w jej źrenice. Zapytała mnie ze zgrywem, który był wynikiem śmiałości z dogadzania:
- Zawsze uwodzisz w ten sposób nastolatki – mając ochotę się śmiać odparłam
- Tylko Ciebie skarbie! I nikogo innego
- Miło mi słyszeć, że jestem wyjątkowa – ciągnęła dalej ten dialog
- No, zaraz zobaczymy jak bardzo – uśmiechnęłam się i pochylając się zatopiłam swoje usta w jej ustach delektując się wzajemnie językami. Podciągała do góry moją koszulkę i oderwała się na chwilę ode mnie zdejmując ją ze mnie i kontynuowała pocałunek kładąc dłonie na moim napalonym ciele, które pieściła dotykiem. Był to dotyk, który rozumiał moje ciało i potrzeby, którego mi brakowało przez tyle lat w aktywności małżeńskiej i po jej braku. Jej małe i delikatne palce jeżdżące po mojej skórze powodowały, że przechodziły przeze mnie przyjemne dreszcze. Ręce jej znalazły się na moim biuście, który masowała. Odsunęła się od ust i wyciągając się całowała mnie po szyi. Schodziła niżej zajmując się ponownie lizaniem znajdujących się na wysokości jej twarzy moich piersi, które i sterczących od dłuższego czasu sutki, które przygryzała i ssała co powodowało, że stękałam przymykając oczy. Tak dawno nie odczuwałam takiej przyjemności, choć było to nieporównywalne z moimi doświadczeniami gdyż było bardziej zmysłowe i namiętne aż dostałam przedwcześnie mały orgazm. Wtedy Agnieszka dobrała się do moje czarnej sztruksowej spódniczki, rozpinając pasek i rozporek obsuwając ją w dół i wsadziła mi rękę w czerwono-czarne figowe stringi i rozchylała moje płatki pieszcząc palcami moją szparkę. Coraz mocniej wzdychałam, ale młoda nie próżnowała tylko szła za ciosem. Wsadziła palec w moją nagrzaną cieknącą pochwę i penetrowała moje wnętrze. Jęknęłam głośno z rozkoszy a Agnieszka pocałowała mój dekolt i wsuwała i wysuwała głębiej swój palec świdrując nim. Miałam wrażenie, że nie robiła tego po raz pierwszy. Nastolatka dała mi kolejny orgazm, aż wygięłam się do to tyłu. Straciłam na chwilę kontrolę i potrzebowałam momentu aby dojść do siebie, na co jednak nie czekała Agnieszka, która lizała moje ciało. Ogarniając się dałam jej, krótkiego buziaka i pchnęłam aby się położyła a ja wstałam zdejmując z siebie opuszczoną spódniczkę i stringi zostając w samych pończochach i kozakach. Postanowiłam się odwdzięczyć mojej młodej sąsiadce, która leżała opierając się głową o podgłówek i przykładała dłoń do ust patrząc na mnie z pożądaniem i oczekiwaniem. Przełożyłam kolana pomiędzy nogi i pochyliłam się nad nią całując jej gładkie ciało od dołu do góry. Dostrzegając jej śnieżny uśmiech działałam dalej wkładając palec wskazujący do jej ciepłej muszelki i poruszałam nim energicznie. Agnieszka jęczała coraz głośniej i wzdychała coraz bardziej nieregularnie. Jej podniecenie podniecało mnie i jeszcze bardziej nakręcało. Zamknęłam jej usta pocałunkiem rozkoszując się jej ustami i sytuacją. Momentalnie doszła a z jej kwiatuszka wypłynęły soki, które roztarłam sobie po ciele i zlizywałam z palców. Przemieściłam się wyżej na klęczkach rozszerzonymi nogami nad Agnieszką tak, że moja muszelka znajdowała się nad jej twarzą. Złapała mnie za biodra i wsunęła swój wilgotny język w moją szparkę rozchylając nim płatki. Kolejna fala rozkoszy mnie wypełniała. Zagłębiała się dalece nieustannie namiętnie mnie liżąc. W głowie mi wirowało, traciłam jakąkolwiek kontrole. Czując, że odpływam Agnieszka mocniej mnie trzymała. Jej zmysłowość doprowadziła mnie do eksplozji. Opadłam na chwilę z sił plecami na jej brzuch i nogi, ale nie chciałam jeszcze kończyć z resztą podobnie jak ona. Zsunęłam się kroczem na jej krocze krzyżując wspólnie nogi. Przyciągnęłyśmy się do siebie oddając chwili krótkiego pocałunku. Przerywając go odchyliłyśmy się obie do tyłu tak, że nasze myszki się o siebie ścierały. Podpierając się rękoma o kozetkę i wpatrując się cały czas w siebie zaczęłyśmy się o siebie ocierać. Nasze ruchy były powolne lecz z każdą sekundą coraz szybsze i dynamiczne. Zaczynałam odczuwać przyjazne mi skurcze. Trwało to bardzo długą chwilę aż szczytując doszłam o dziwo przed Agnieszką, która jeszcze chwilę kręciła biodrami. Ja opadłam całkowicie z sił odczuwając całkowite zaspokojenie w przeciwieństwie do Agnieszki, która usiadła mi na piersiach i chciała abym zajęła się raz jeszcze jej kwiatuszkiem. Nie miałam już siły mimo tego, że przed chwilą jeszcze ich było, ale zamierzałam dać z siebie wszystko. Wylizywałam jej słodki rowek, którym suwała się falując na mojej twarzy i do tego jedną ręką pocierała ostro swoją łechtaczkę a drugą ugniatała piersi. Po długim okresie wylizywania dostała orgazmu, po którym jej ruchy zdecydowanie zwolniły i opadła wtulając się bokiem do mnie. Leżałyśmy tak dłuższy czas pieszcząc rękoma swoje ciała i całując. Przyłożyła swoją dłoń do mojej dłoni rozszerzając palce i odezwała:
- Wiesz co Magda?
- Hmm?
- Cieszę się, że nie zdążyłam na autobus mogąc dzisiaj trafić na Ciebie – na jej ustach pojawiał się uśmiech
- I ja też, bo jesteś wyjątkowa – odpowiedziałam uradowana
Pocałowałyśmy się wieńcząc stosunek. Agnieszka splotła nasze dłonie i obróciła się na bok tyłem do mnie przyciągając do siebie po czym usnęłyśmy. Obudziłam się dopiero wieczorem. Agnieszki już nie było za to wiadomość zapisana na kartce z podziękowaniami za „podwózkę” i sugestią na powtórkę.
To co się wydarzyło było dla mnie nowym doznaniem i przygodą, która pokazała jak wspaniały i zmysłowy może być seks z kobietą, w tym wypadku z dziewczyną. A z moją nastoletnią sąsiadką od tego czasu regularnie się spotykamy.
4 / 10 Iskra957 Pończochy średnia długość
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kontynuowałam niezbyt etyczny romans z własną macochą, od momentu kiedy po raz pierwszy z nią poszłam do łóżka aby pojechać na weekendową wycieczkę ze znajomymi. Gdy ojca nie było i mając wolną chwilę, i wzajemną chęć to kochałyśmy się, choć zdarzały się sytuacje gdy bywał domu, to my w zaciszu oddawałyśmy się pocałunkom i pieszczotom gdy był czymś zajęty, balansując na granicy przyłapania co wprawiało w ekscytację.
Pomimo, iż na początku traktowałam wybrankę ojca z dużym dystansem i niechęcią, to po tym wydarzeniu mój stosunek do niej nabrał pewnego ocieplenia. Stałyśmy się sobie bliższe i z czasem nabierałam do niej większego zaufania, choć z ostrożna. Ojciec, który przy najbliższej wizycie w domu dostrzegł pewną zmianę w naszych relacjach, był lekko zaskoczony, gdyż znał moje początkowe nastawienie do macochy, lecz nie ukrywał swego zadowolenia w tej poprawie, choć nie wiedział co było tego przyczyną. Była moją kochanką, z którą seks pomimo ostrzejszego początku był niczym jazda kolejką górską, namiętny, czasem ekstrawagancki i ekscytujący oraz odbierający kontrolę ciała. Stosunki do jakich pomiędzy nami dochodziło były satysfakcjonujące i sprawiały ogromną frajdę. Wpływały na to relacje rodzinne i to, że była moją macochą a nasz romans pozostawał w ukryciu przed ojcem i otoczeniem z przyczyn wiadomych, co działało stymulująco jak zakazany owoc, który smakuje z reguły najlepiej. Nie czułam też zbytnich wyrzutów sumienia względem ojca, któremu bzykałam małżonkę, chociaż miewałam przemyślenia o tym, że jestem nie w porządku wobec niego, bo z resztą tak było. Zastanawiałam się czy aż tak uległam zepsuciu? Sama również miałam dziewczynę, tę z którą zostałam podsłuchana przez macochę. Łączyły mnie z nią luźne stosunki koleżeńsko-seksualne, które uległy oziębieniu, gdy zaczęłam romansować z macochą, czyli po ludzku ją zdradzałam. Nawet nie próbowałam siebie tłumaczyć, ale jak to w przypadku egoizmu ludzkiego bywa, przychodzi to samo z siebie. Również nachodziły mnie wątpliwości, że jeżeli macocha ze mną romansuje to czy nie romansuje z innymi. Oczywiście pachnie to hipokryzją, ale nawet w grzechu należy być uczciwym, jakkolwiek to rozumieć. Tutaj odezwała się troska o ojca, czy Karolina nie dawała na lewo i prawo. Na początku naszych seksualnych ekscesów zapytałam ją wprost o to, i wyraźnie zaprzeczyła, jakoby miała mieć skoki w bok dodając, że uczuciowo zależało jej na moim tacie, czując się przy nim dobrze i od kiedy z nim jest, to nie spotykała się z nikim innym. A nasz romans traktowała jako wspólną wewnętrzną frajdę, podyktowaną spełnieniem najskrytszych fantazji w relacji kobieta-kobieta oraz odpłatę, za to że rzadko bywa w domu, i wszystko pozostaje w rodzinie. Pomimo, iż zaczynałam się do niej przekonywać, to kierowałam się zasadą ograniczonego zaufania, w końcu liczą się czyny a nie słowa, i przez pierwsze dni, tygodnie baczniej ją obserwowałam, ale bez paranoi. Na tym polu wydawała się mówić raczej prawdę, przynajmniej nie dostrzegłam dziwnie tajemniczych zachowań. Pomijając jednak wyżej wymienioną wątpliwość, to muszę przyznać, że z biegiem czasu od momentu naszego pierwszego stosunku to stawała mi się bliższa jak przyjaciółka, której nigdy nie miałam. W szkole i na imprezach to tylko kumpele, z którymi prawie nie rozmawiałam poważnie, nawet ze swoją dziewczyną, kumple kierowali się raczej moją atrakcyjnością. Spotkania te traktowałam jako czystą rozrywkę. W przypadku Karoliny potrafiłam się zdobyć na szczersze rozmowy o poważniejszych tematach jak życie osobiste, szkoła, ideologie itp., w których potrafiła wyrazić swoją dojrzałą opinię, wesprzeć i podnieść generalnie na duchu lub… opieprzyć. Nawet zaczęłam się zwracać do macochy „mamo”, choć bardziej frywolnie by podnosić erotyczną temperaturę, ale w zwykłych pogawędkach zdarzało się, że stosowałam zamiennie zwroty, oczywiście nie zapominając o mojej mamie... Karolina zdobyła się na szlachetny gest, chociaż zapewne aby jeszcze bardziej u mnie zaplusować, i stwierdziła podczas jednej z rozmów, gdy zebrało mi się na wspomnienia, że nie zamierza zastępować mi mamy tylko być przyjaciółką jak matka i „kochanką” w domyśle, ale nie wchodzić w jej rolę, bo wiedziała że moja mama będzie zawsze moją mamą a ona tylko macochą.
Życie nam leciało dalej, ja chodziłam do szkoły, macocha i ojciec pracowali, Karolina zazwyczaj w domu a tata jak zwykle w rozjazdach. W niecałe dwa miesiące od powrotu z wywiadówki mojej macochy i naszego pierwszego razu wyjechaliśmy na ferie świąteczne do Białki Tatrzańskiej. Wyruszyliśmy tuż po drugim dniu świąt. Tata zarezerwował domek na początku miesiąca, tyle że najpierw miałyśmy same z Karoliną tam udać a ojciec miał dołączyć dzień przed sylwestrem, gdyż miał pilną robotę. Powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać, chociaż zaczynało mnie to lekko denerwować, dobrze że w ogóle był na święta w domu. Miało to jednak swoje plusy, ponieważ miałam więcej czasu na romansowanie z macochą…
Z samego rana, w następny dzień po drugim dniu świąt Bożego Narodzenia zapakowałyśmy walizki i narty do samochodu i wyruszyłyśmy. Podczas podróży spałam, ponieważ chciałam odespać wczesną pobudkę. Ze snu wyrwał mnie głos Karoliny:
- Śpiąca królewno wstawaj – ani myślałam
- Jeszcze 5 minut mamo…
- Nie ma 5 minut! Dojechałyśmy – szturchała lekko mną – Laura...! No wstawaj…
- Dobrze… już…nie musisz mnie szturchać – odpowiedziałam skwaszona
Otworzyłam oczy i rzeczywiście byłyśmy już na miejscu pod ładnym, małym, drewnianym domkiem na pagórku niewielkim z wybrukowanym podjazdem. Cała uliczka była pełna w takie domki, skąd był piękny widok na stok i góry pokryte śniegiem, nie to co u nas w mieście, gdzie śniegu brak.
- Długo jechałyśmy? – zwróciłam się już łagodniej ziewając do macochy, choć nie za bardzo myślałam co mówię będąc w trakcie rozbudzania się
- Niecałe dwie godziny
- Szybko dosyć
- Bo dobrze mi się jechało, ale lepiej nie zagaduj, tylko pomóż mi wypakować rzeczy – nakazała barwnym głosem
Otworzyła drzwi od domku i powoli do niego znosiłyśmy rzeczy. Zaniosłam walizkę do pokoju znajdującego na piętrze, w którym miałam spać. Po rozpakowaniu następnie się rozgościłam kładąc się na łóżku patrząc w sufit i rozmyślałam walcząc ze snem. W tle słyszałam jak w pokoju obok krzątała się Karolina a potem jak schodziła po schodach na dół, gdy zadzwonił telefon. To pewnie był mój tata, ale nie przysłuchiwałam się rozmowie, nawet nie wiedziałam czy odebrała. Leżąc tak dłuższą chwilę mój wewnętrzny głos podpowiadał mi „Dość tego lenienia się! Trzeba się ruszyć!”. Uznałam, że udam się na stok, ale pierw zeszłam na dół do salonu, który był piękny z kominkiem obok, którego była narożna kanapa z ławą przy niej. W drugiej części naprzeciw znajdował się drewniany stół jadalny z krzesłami. Największego uroku dodawał widok przez ogromne drzwi tarasowe na góry.
Na krótszej części kanapy siedziała zamyślona Karolina w jeansach i szarym rozpinanym sweterku z założoną nogą na nogę popijającą wodę z butelki. W chwili, kiedy mnie spostrzegła uśmiechnęła się ciepło i odezwała
- Jak Ci się podoba tutaj skarbie?
- Jest spoko, mogłabym tutaj przyjeżdżać częściej.
- To się cieszę. A co chcesz porobić dzisiaj? – zobaczyłam przy tym pytaniu pomimo troskliwego tonu, w jej oczach iskierki, które przyprawiły mnie o impuls
- No wiesz… Zamierzam pojeździć na nartach, w końcu stok niedaleko i po to również tu przyjechałyśmy, ale zanim to zrobię to mam ochotę na… - urwałam i podchodziłam do Karoliny wolnym krokiem uśmiechając się zalotnie i przegryzając dolną wargę. Stanęłam tuż przed nią. Mierzyłyśmy swoje spojrzenia, aż w końcu wzięłam od niej wodę zakręcając ją i usiadłam na Karolinie okrakiem. Położyłam dłonie na jej włosach i bawiąc się nimi patrzyłam w oczy macochy, będące przepełnione żarliwością. Przesunęłam dłonie delikatnie na jej szyje i dokończyłam wypowiedź cichym głosem:
- Na Twoje usta mamo…
- Ach tak córeńko… - nie dałam jej dokończyć, tylko zbliżyłam usta i ją pocałowałam
Chciałam usłyszeć tylko te słowo „córeńko”, tak bardzo podniecały. Całowałyśmy się słodko i namiętnie, powoli bez żadnego pośpiechu, miałyśmy dużo czasu. Delikatnie otworzyłam jej usta i koniuszkiem językiem i dostałam odpowiedź, jej język wyszedł na spotkanie i utonęłyśmy w zmysłowym i pieszczotliwym tańcu. Nasze ręce wzajemnie wplątywały we włosy bądź ujmowały szyje. Całowałyśmy się tylko i przytulałyśmy nie potrafiąc się od siebie oderwać. Mogłam bez końca ulegać tej przyjemności, usta Karoliny całowały cudnie.
- Uhhm… Ależ Ty stałaś się perwersyjna od naszego pierwszego razu – wtrąciła, nie przerywając pocałunku, jednocześnie jednak ciągnęłam dalej ten dialog
- Perwersyjna? A kto mnie uwiódł szantażem?
- Noo, ja…. – odparła udając zmieszanie
- No właśnie...
- Nie sądziłam jednak, że będzie sprawiać Ci to taką ogromną frajdę…Podniecają Cię figle z mamusią? – obie wiedziałyśmy, że tak, ale nie zamierzałam dawać od razu satysfakcjonującej odpowiedzi
- Nie gadaj tyle mamo…
- Podniecają?... Chcę to usłyszeć z Twoich ust
- Dobrze wiesz…
- Podniecają? – w końcu odparłam szczerym głosem
- Podniecają… najbardziej w świecie…
- Trudno to było powiedzieć – lekko zachichotałam
- Zamknij się i nie psuj nastroju
- Jak Ty się zwracasz? Puszczę Ci to płazem, bo w końcu dosk…- nie pozwoliłam jej dokończyć o agresywnie pocałowałam, uśmiechnęłam się, złapałam jej ręce kładąc na swoim tyłku i całowałyśmy się dalej spokojniej. Robiłam się cała mokra, ale nie chciałam w owym momencie seksu, tylko jej ust.
W krótce obie nasycone, pełnym smaku całowaniem, przerwałyśmy tą błogą chwilę i po tym jak spojrzałam z szelmowskim uśmiechem na macochę, wstałam i poszłam do pokoju przebrać się w kombinezon narciarski. Zeszłam na dół i poszłam odmeldować się Karolinie, która była w kuchni
- To ja lecę
- Dobrze, tylko uważaj na siebie skarbie – podeszła do mnie i dała mi buziaka w usta
- Będę. A Ty co zamierzasz robić sama przez ten czas? Może pójdziesz ze mną? – próbowałam zachęcić ją
- Dzisiaj nie, może jutro… Przejdę się do miasta może, o ile Białkę można nazwać miastem
- Karolina proszę, po co masz chodzić po Białce jak możesz iść ze mą – próbowałam robić maślane oczka – będzie fajnie… – ona jednak uśmiechnęła i nie dała zadowalającej odpowiedzi
- Te Twoje oczka potrafią działać, dlatego leć już – ponagliła mnie całując w czoło
Odczuwałam pewną żałość, że nie namówiłam jej, ale sama nie zamierzałam rezygnować. Wzięłam więc narty i wyszłam z domku i udałam się na stok. Spędziłam na jeździe ze dwie, trzy godziny dopóki nie zaczęło robić się ciemno. Czułam się lekko wycieńczona, bo dawno nie jeździłam na nartach i trochę mnie to znużyło, ale to był to ten rodzaj przyjemnego zmęczenia, bo uwielbiałam ten sport, dlatego też lubiłam porę zimową. Wróciłam do domku, w którym od wejścia pachniało jedzeniem. Na dźwięk zamykania drzwi Karolina wyjrzała z kuchni
- Już wróciłaś, fajnie. Jak się jeździło?
- Przyjemnie… - odparłam z zadowoleniem
- Ale widzę, że jesteś zmęczona
- To prawda, chyba wezmę długi prysznic…
- Przyda Ci się – rzekła
- Słuchaj co tak wyśmienicie pachnie?
- Aaa… - zawiesiła się na sekundę- …próbuje ugotować zupę – odpowiedziała uciekając wzrokiem
- Aha – odparłam nie chcąc już wdawać się w szczegóły
Poszłam do pokoju zdjąć kombinezon i zabrać rzeczy do przebrania po kąpieli. Wieczór robił się zimny, więc wzięłam trochę cieplejszy ubiór. Udałam się do łazienki w samej bieliźnie, napotkałam po drodze Karolinę, która stwierdziła
- Nęcąco wyglądasz w tej bieliźnie – wiedząc o co jej chodzi, odparłam
- Nie teraz Karolina… - odpowiedziałam przewracając oczyma, ponieważ myślałam tylko o prysznicu
- Dobrze, dobrze, już nie wywracaj oczami. Idź się myć a ja przygotuję jedzenie
Weszłam do łazienki a potem pod prysznic. Odkręciłam gorącą wodę i naprowadziłam strumień tak aby oblewał mnie całą. Czułam jak to regenerowało moje siły. Stałam tylko pod strumieniem bardzo długo, aż w końcu sięgnęłam po płynne mydło i omyłam swoje ciało przy okazji się przy tym pobudzając. Skończywszy wyszłam z kabiny i wycierałam się dokładnie ręcznikiem, potem wtarłam w siebie olejek po kąpieli, założyłam oliwkową bieliznę, na nogi nałożyłam ciemne rajstopy i biało-czarne grube skarpetki w paski do kolan aby było mi cieplej a na siebie włożyłam wełniany fioletowy sweter w białe wzorki. Będąc już ubrana wyszłam z łazienki do salonu, w którym było ciemniej, ze względu na pogaszone światła. Rozejrzałam się po pokoju, kominek był rozpalony, stół był uszykowany do kolacji bardziej niż obiadu z dwoma talerzami zupy ustawionymi naprzeciw siebie z kieliszkami i butelką czerwonego wina, do tego stały na nim zapalone świece. Zrozumiałam, że Karolina chyba wyszykowała dla mnie romantyczną kolację. Nie potrafiłam zdefiniować swoich uczuć, czułam że się rumienie, bo pierwszy raz doznawałam takiego romantyzmu i to z jej strony i kogokolwiek. Jednakże nigdzie jej nie widziałam, więc ją zawołała.
- Karolina, gdzie jesteś?
- Na górze skarbie. Poczekaj chwilę, zaraz zejdę.
Podeszłam do stołu i nie mogłam się nadziwić jej pracy. Powąchałam zupę, którą była kwaśnica, pachniała wspaniale. Nagle usłyszałam stukocący chód, uniosłam wzrok i zobaczyłam jak z za zakrętu schodów wyłaniała się Karolina. W momencie kiedy ją zobaczyłam oniemiałam, a gardło podeszło mi wyżej. Ubrana była w czerwony płaszcz Św. Mikołaja z futerkowymi białymi wykończeniami, który był zawiązany czarny pasem, sięgał jej do połowy ud. Nogi były odziane w czarne pończochy, których koronka wyłaniała się spod płaszcza, do tego miała na sobie czarne szpiczaste kozaki na szpilce z czerwoną podeszwą. Wyglądała mega seksownie i kusząco, że na ten widok zaczęłam się podniecać. Nigdy się tak nie stroiła, raczej skromnie się ubierała w sukienki, spódniczki czy spodnie i sportowe obuwie. Nie musiała nosić wyzywających kreacji, bo była wystarczająco atrakcyjna i we wszystkim wyglądała korzystnie. Ten widok zwalał mnie z nóg. Szła ponętnym krokiem, otwierając lekko usta w wyzywającym, śnieżnym uśmiechu.
- Widzę, że się podoba? – nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć, ale otrzeźwiłam umysł
- Ohh mamo… przyznaję, wyglądasz wspaniale… szkoda, że częściej się tak nie stroisz …
- Hmm, ciekawe… - przygryzła szelmowsko wargę - Dziękuję Ci córeczko. To prawda, ale przynoszę spóźniony prezent dla Ciebie ode mnie…
- Bawisz się w świętego Mikołaja? – rzekłam z przekąsem
- Jak najbardziej córeńko…
- Ale święta już były… I dostałam już pieniążki od Was. A co jest dokładnie tym prezentem ? – zapytałam dalej drocząc się, Karolina zmarszczyła czoło
- Myślałam, że ja… - roześmiałam się
- I niczego więcej nie potrzebuje… - obie zareagowałyśmy z lekkim śmiechem. Jej kostium mocno czułam jak na mnie działa, aż chciałam chwycić ją za płaszcz i przyciągnąć do siebie i całować, ale postawiłam na stopniowy rozwój tego wieczoru
- Zasiądźmy więc zatem, nim całkiem wystygnie
- Nie wiem czy wytrzymam, ale dobrze mamusiu…
Karolina spojrzała na mnie zalotnie rozumiejąc intencję moich słów. Nalała nam wina i obie zasiadłyśmy do spożycia wspólnie posiłku. Jadłyśmy zupę wymieniając co chwila spojrzenia, gdy popijałyśmy wino. Nie potrafiłam oderwać od niej wzroku, której widok rozgrzewał mnie od środka i nawilżał moje dolne rejony. Byłam mocno zaskoczona i zaciekawiona jakie doznania mi mogła jeszcze sprawić owego wieczoru macocha, czy tylko się skończyć się miało na kolacji . Dokończyłyśmy jedzenie, wzięłyśmy po łyku wina, które rozgrzewało uderzając delikatnie do głowy i czekałam na to co zamierza zrobić Karolina, ale prędzej się odezwałam
- Na prawdę sama gotowałaś? – na twarzy Karoliny pojawił się pokerowy wyraz
- A smakowało?
- Szczerze… - chwilę odczekałam z obojętnością – owszem, było wyborne!
- Specjalnie dla Ciebie starałam się sama i wyszło jak mówisz dobrze, więc się cieszę
- Nie wiedziałam, że jesteś taka romantyczna… – nawiązałam do wystroju i w ogóle całej sytuacji, Karolina tylko spojrzała kuszącym wzrokiem – Dla taty też taka jesteś? – wyraziłam się z ciekawością i nie widziałam dlaczego, ale z delikatną zazdrością w głosie
- Zazdrosna jesteś?
- Nie no… przestań, raczej nie powinnam w takich relacjach…po prostu chcę wiedzieć – odpowiedziałam będąc lekko zmieszana
- Yhym, schlebia mi to… - położyła swoją dłoń na mojej głaszcząc, aż poczułam gęsią skórkę – nigdy nie byłam dla Twojego taty tak romantyczna, jak teraz dla Ciebie, ale bywam w inny sposób
- Tzn. Jaki?
- Czasem bardziej, czasem mniej romantyczna zależy od okoliczności i pozwolisz, że pozostanie to naszą prywatną sprawą – rozumiałam i nie wnikałam, mimo wszystko czułam w głębi ducha uciechę, że Karolina zdecydowała się dla mnie taka być…jednakże było to dziwne
- Chodź, przeniesiemy się lepiej na kanapę – rzekła widząc moją konsternację
Wstałyśmy od stołu i podeszłyśmy do kanapy. Stanęłam przy niej patrząc w kominek, Karolina zasłoniła okna tarasu i stanęła za mną kładąc dłonie na moich ramionach. Obróciła mnie powoli przodem do siebie. Stałyśmy blisko siebie naprzeciw, unosiłam wzrok do góry wpatrując się w piękną twarz Karoliny będącej wyższą ode mnie o głowę. Nie odrywałyśmy od siebie spojrzeń, przygryzałyśmy wargi. Czułam jak prąd płynął. Karolina pchnęła mnie delikatnie na kanapę. Cofnęłam się do narożnika z poduszkami do pozycji półsiedzącej na dłuższej części kanapy i obserwowałam ruchy Karoliny. Nic nie mówiła, tylko patrzyła ponętnie, w jej oczach dostrzegałam ognistą fascynację i fantazję, zaczęła się kierować do mnie przodem na czworaka filigranowo jak kotka. Kiedy już jej twarz znalazła się przy mojej podpierając rękoma z obu stron, zbliżyła swe usta do moich i subtelnie pocałowała. Nasze języki wyszły sobie na spotkanie rozpoczynając zmysłowy, namiętny taniec. Wsunęłam ręce w jej gęste, rude włosy podążając za tą płomienną emocją. Nie odrywałyśmy od siebie długo ust, dłoń Karoliny dotknęła mego krocza i masowała je przez materiał rajstop i majtek rozbudzając moje zmysły. Ona miała inicjatywę, której się oddawałam rozpływając się w rozkoszy. Zniżyła usta całując moją szyję, sprawiając że zaciskałam kurczowo palce na jej czerwonym płaszczu. Przerwała na chwilę odrywając się. Spojrzała na mnie i chwyciła za dół swetra i zdjęła mi go przez głowę, następnie wprawnym ruchem wyswobodziła mój biust ze stanika. Nachyliła się do moich piersi i obejmując je pieściła je ustami i językiem dokładnie z czułą pasją sprawiając mi słodką przyjemność. Lizała je jak za każdym razem delikatnie ze starannością, śliniąc i ssąc moje sutki, które stawały się twarde jak kosteczki. Po tej pieszczocie położyła się obok mnie i obróciła mnie na bok, jedną rękę wsadziła po de mnie ujmując pierś, drugą uniosła moją nogę wysoko i skierowała dłoń pod rajstopy i majtki rozpoczynając pieszczotę z moją myszką, która była jej spragniona. Całowała moje ramię i ciało, jednocześnie operując ręką w moim kroczu. Moja myszka była coraz bardziej wilgotna, a ja sama rozpalona. Włożyła w moje wnętrze dwa palce, trzymała je w środku i powoli poruszała powodując tym u mnie wiercenie. Jej palce zwinnie działały przyśpieszając mój oddech, jednocześnie pochylając się bardziej całowała moje piersi. Czułam, że byłam w siódmym niebie, moje ciało zaczynało się prężyć wtedy Karolina przyśpieszyła dynamicznie prowadząc mnie na szczyt. Mruczałam i pojękiwałam
- Mmm… mamusiu… - zdołałam wykrzesać z siebie te słowa
- Dobrze Ci córeczko, prawda? – zapytała retorycznie cichym głosem do ucha, bo dobrze wiedziała
- Ta-aak…Nie przestawaj…
Pocałowała mnie i nie czekałam długo, kiedy wypełniła mnie pierwsza fala rozkoszy przeszywająca moje wnętrze. Wykręciło mnie i opadłam na brzuch, twarzą do poduszek. Karolina znalazła się pochylona nade mną i całowała mnie po plecach i ramionach, sunęła wzdłuż kręgosłupa ocierając się mięciusim materiałem płaszcza. Dotarła do moich pośladków, który mocno uchwyciła. Zdejmowała ze mnie rajstopy ze skarpetami i majtki, które były całe wilgotne w kroczu. Chciałam się odwrócić, ale ręką pokazała abym dalej leżała na brzuchu. Czułam jak zanurzała swą twarz w mój rowek i jak sięgnęła językiem moją szparkę. Wylizywała ją z cieknących soczków, odpływałam w przyjemności, elektryzująca, ciepła fala mnie wypełniała. Było mi cudownie. Jej język idealnie działał na moje czułe punkty. Zaginałam mocniej kostki w dłoniach a moje biodra energiczniej się poruszały w rytm jej poczynań. Wirowała w mojej myszce aż doprowadziła mnie do ekstazy ogarniającą moje ciało. Chwilę leżałam potrzebując wytchnienia, podczas gdy Karolina całowała i ściskała moje pośladki. Następnie czułam jak przerywając oralne pieszczoty z tyłu, uklękła nade mną ocierając się subtelnie kroczem, odzianym w wilgotne majtki. Nie zamierzałam być jednak wiecznie biernym graczem i gwałtownym ruchem obróciłam się, i patrzyłam w zielone, hipnotyzujące oczy Karoliny przygryzając wargę.
- Pozwolisz, że się teraz Tobą zajmę mamusiu…
- Z rozkoszą córeczko
Zamieniłyśmy się pozycjami, Karolina leżała na plecach a ja usiadłam na niej. Rozpinałam pas od jej mikołajowego płaszcza, poczułam jak przyciągnęła uda do siebie, o które lekko się opierałam. Lekko się uniosłam aby rozchylić jej płaszcz nie zdejmując go tylko pozostawiając seksownie rozpięty. Pod płaszczem miała czarną, koronkową i prześwitującą halkę z pasem do pończoch. Ponownie przysiadłam kręcąc biodrami na jej brzuchu, chwyciłam ją za piersi osuwając halkę i ugniatałam. Wodziłam dłońmi po jej jedwabistym ciele delektując się tym. Karolina wyciągnęła ręce przed siebie masując moje piersi. Wzajemnie pieściłyśmy swoje cycki dotykiem. Powoli jednak przesuwałam się w tył i zmieniłam pozycję przyłożyłam głowę pomiędzy jej nogami, które szeroko rozchyliła jedną unosząc wysoko do góry a drugą luźno rozłożyła. Zbliżyłam usta i całowałam ją po kobiecości przez materiał majtek, których materiał chwilę później odchyliłam i zagłębiłam język między jej płatki i pieściłam jej szparkę lśniącą od soczków. Oddech Karoliny stał się bardziej spłycony wręcz dyszący. Chciałam dać jej rozkosz, która mnie podniecała.
- Ohh…taa-ak… córeńko… rób dobrze mamusi… - wyrażała się z trudem
Obserwowałam jak reaguje, patrzyłam jej w oczy choć kontakt co chwila się urywał, gdyż wykręcała głowę otwierając usta, z których wydobywały się błogie stęki. Chwytała się za piersi, ugniatając je przez stanik. Wylizując jej szparkę, wsadziłam palec w jej środek. Ruchy te wprawiały intensywniejszy przepływ pobudzenia powodując wiercenie i jęczenie Karoliny. Lizałam jej koralik poruszając szybciej palcem dołączając do niego kolejny. Karolina energiczniej reagowała, czułam jak zaczyna dochodzić i przyśpieszyłam z całej siły doprowadzając ją do orgazmu. Wyciągnęłam się i pocałowałam ją delektując się jej ustami. Pośpiesznym ruchem nagle Karolina mnie obróciła, że znowu leżałam na plecach. Odsunęła się ciut w tył i z nożycowała ze mną nogi, zaparła się ręką z tyłu będąc lekko uniesiona. Naśliniła dłoń i rozsmarowała je o nasze sromy, chwyciła mnie za dłoń zbliżając nasze cipki do siebie. Złapałam ją wolną ręka za nogę. Zaczęła powoli ruszać biodrami ślizgając i ocierając się sromem o srom z ognistym i seksownym spojrzeniem. Błogi stan przepełniałał moje ciało. Nasze ruchy powolne stawały się bardziej dynamiczne i żwawsze. Nasze ciała falowały nacierające razem na siebie. Pokój wypełniały stęki i jęki, błogi stan narastał i przenikał przez nasze organizmy. Będąca bliska szczytu Karolina, wyginała swe ciało jak struna trzymając mnie nieustannie za rękę. Obie doszłyśmy równocześnie. Wpadłyśmy sobie w objęcia zdyszane. Oddałyśmy się namiętnej chwili pieszczotliwego pocałunku. Odstąpiła od mych ust i popatrzyła uwodzicielsko mówiąc.
- Zamknij oczy skarbie i poczekaj na mnie – bez szemrania to uczyniłam i czekałam leżąc bezwiednie na Karolinę, która poszła na górę. Słysząc jak stukotała kozakami na schodach zaintrygowana wyczekiwałam jej powrotu. Wracała i poczułam chwilę potem jak gładziła moje ciało. Chciałam otworzyć oczy, ale Karolina ponownie odezwała się:
- Cii, jeszcze nie otwieraj – posłusznie nie otwierałam
Rozłożyła moje nogi na boki. Dłoń jej dotknęła mego skarbu delikatnie pieszcząc, zbliżyła również język kręcąc nim wokół łechtaczki, że znów stałam się pobudzona. Wtedy zabrała dłoń oraz język i poczułam jak wokół mojej kobiecości zataczała kręgi jakby główką od penisa. Chciałam ponownie otworzyć oczy, ale pogładziła mnie delikatnie dłonią po ciele i usłyszałam ponownie cichym tonem
- Cii, jeszcze nie…
Nagle poczułam jak wchodziła powoli we mnie i wiedziałam już, że był to sztuczny penis, którym wypełniała moje ciasne wnętrze, uniosłam biodra, rozpalała mnie od środka czując coraz większe ciepło w podbrzuszu. Musiał być duży, bo wpychanie go nie kończyło się i powodowało stęki. Wszedł ostatecznie cały. Złożyła soczysty pocałunek z nutą tajemnicy i otworzyłam wtedy oczy, widziałam jak Karolina pozbawiona majtek, lecz wciąż w rozpiętym płaszczu i pończochach tkwiła we mnie w kolorze skóry straplessem na klęczkach, czyli sztucznym penisem rozpoczynającym się fajką, którą wkładało się w pochwę partnerki podejmującej się penetracji, stymulującej również jej wnętrze. Planowałam wykorzystać tę zabawkę z moją dziewczyną swego czasu, ale ostatecznie się nie zdecydowałyśmy, chociażby ze względu na cenę. Karolina pochyliła się nade mną, podpierając rękoma. Ujęłam jej twarz i pocałowałam. Oderwała usta i zbliżyła swoje piersi do moich ust. Całowałam je lizałam
- To jest załącznik do prezentu – wyszeptała mi do ucha Karolina
- Yhym… - wydałam z siebie będąc przyssana do jej piersi
Byłam mocno rozgrzana i rozpalona, podczas gdy tkwiła we mnie a je pieściłam jej piłeczki. Przyciągnęłam nogi do siebie oplatając ją, a ona dłużej nie zwlekając zaczęła poruszać się stopniowo we mnie w przód i w tył. Wsunęła ręce pod moje ramiona i plecy obejmując mocno. Penetrowała mnie sprawnie z dużą gracją, lepiej niż nie jeden chłopak, ż którymi miałam stosunki. Ocierając się tułowiem o mnie posuwała mnie z każdym pchnięciem coraz mocniej i głębiej, poruszając jak mechaniczny tłok. Brała mnie coraz ostrzej doprowadzając do szaleństwa. Zaciskałam palce na plecach Karoliny drapiąc ją. Wtulała się we mnie całując szyję zwiększając tempo swoich pchnięć, moje biodra korelowały z jej ruchami i nabijały się na straplessa. Jęczałam a Karolina sapała. Nadeszła potężna fala orgazmu przeszywająca mój organizm, ale Karolina kontynuowała dopóki nie pojawiła się druga i nie wygięłam się w łuk. Opadłyśmy obie, tuliłyśmy się do siebie mokre. Karolina wciąż była w moim wnętrzu. Leżałyśmy chwilę aż złapałyśmy unormowany oddech, a moje ciało przygotowało do dalszego kontynuowania
- Podobało się córeczko?
- Chyba było słychać… - odparłam się śmiejąc – ale to chyba jeszcze nie koniec zabawy mamusiu?
- Gotowa na więcej – pokiwałam w odpowiedzi twierdząco głową
Karolina błyskawicznie podniosła mnie do góry pochylając do tyłu, złapałam ją za szyję całując łapczywie w usta. Zeszłam na chwilę z niej wyjmując z siebie straplessa. Ułożyła się w pozycji półsiedzącej ze sterczącym, dużym trzonem, który był cały mokry i lepki od mojego śluzu. Uniosłam się i nabiłam się na niego osiadając na nim prawie do końca. Spojrzenia moje i Karoliny się spotkały, w jej oczach była nieustająca rozkosz i obłęd. Powolnie zaczęłam kręcić biodrami na trzonie gładząc i masując przed sobą piersi Karoliny wodzącej dłońmi po moim ciele.
- Miałaś ciekawy pomysł kupując tę zabawkę - rzekłam ze spłyconym oddechem
- Co nie…Zgrabnie się poruszasz swoim pięknym. Rozkosznie jest Ciebie czuć za jej pośrednictwem…
- Chcę dojść, tym razem z Tobą…
- Postarajmy się zatem to uczynić… – odparła lubieżnie, a my dalej kontynuowałyśmy w milczeniu w oparach namiętności.
Moje ruchy stawały się żywsze, unosiłam się i opadałam skacząc na straplessie, nie odstając od Karoliny, która ruszała się nim we mnie w górę i w dół. Przyciągnęła się bliżej mnie i przyssała do moich piesi obejmując mnie za plecami. Energiczniej mnie pieprzyła od dołu, sama prężnie ją ujeżdżając. Jęczałam, Karolina dyszała i sapała. Wiedziałam, że strapless również pozwala jej odczuwać ten błogi stan. Mimo, że czułam że dochodzę próbowałam przetrzymać moment kulminacyjny pomagając dojść Karolinie
- Pieeeeprz mnie… pieeeprz mniee… pieprz maaaaamuuusiuu… – wyjękiwałam chcą pomóc Karolinie wrzucając mózg na wyższe obroty podniecenia
Ujeżdżałam ją coraz energiczniej tracąc jakąkolwiek kontrolę. Trzymała mnie za biodra, jej dyszenie i sapania było mocniejsze. Nastąpił jednak ten moment i eksplodowałam, orgazm kolejny raz zawładnął całym moim ciałem. Czułam skurcze i drgawki, a z mojej kobiecości płynął wodospad spływający po trzonie, którym wciąż poruszała Karolina, której samej w krótkim odstępie czasu udało się dojść. Opadłyśmy tuląc się do siebie mokre, spocone i zdyszane jak najmocniej. Czułam się wspaniale, nie chciałam opuszczać jej z objęć. Karolina spokojnie głaskała moje włosy tłumiąc emocje. Wyobrażałam sobie, ale by było gdyby ojciec chciał nam zrobić niespodziankę i dojechać do nas wcześniej i zastał mnie z macochą w tej sytuacji. W dodatku miał konserwatywne poglądy, więc mogłoby to się skończyć katastroficzną awanturą, i to byłaby z najłagodniejszych opcji. Nie chciałam jednak psuć sobie nastroju choć ta myśl dodawała lekkiego dreszczyku. Karolina wciąż mnie głaskała, a mnie zaczynało korcić aby użyć zabawki będącej wciąż we mnie, do penetrowania macochy.
- Mamo…
- Tak skarbie? – uniosłam się lekko uniosłam by móc spojrzeć jej w oczy
- Skąd w ogóle ten pomysł? – oczy je błądziły w delikatnym zakłopotaniu
- Aa, oglądałam ostatnio pornografię… i zobaczyłam jeden filmik jak dziewczyny użyły takiego sprzętu i pomysł mi się spodobał...
- Oglądasz pornosy? – zapytałam lekko zszokowana
- Nie wolno? Kobieta też ma swoje potrzeby. Nie było Twojego taty, ani Ciebie a miałam wolny czas, więc…
- Fajnie tylko nie spodziewałam się tego po Tobie, chociaż po tym co wyprawiamy raczej powinnam… - przez chwilę milczałyśmy lubując się dotykiem. Poczułam chęć wykorzystania zabawki i użycia jej do pieprzenia macochy - Chciałabym zamienić się z Tobą…
- Tzn? – zapytała niepewnie
- Teraz ja chciałabym Cię wypieprzyć – uśmiechnęła się i przybliżyła nosek do mojego miziając
- Nie potrafię Ci odmówić córeczko…
Wyjęłam z siebie straplessa, Karolina uczyniła to samo oddając mi go. Włożyłam fajkową stroną sobie go w pochwę i wystawał ze mnie sterczący penis. Czułam się trochę jak facet. Karolina podniosła się, zdjęła płaszcz mikołajowy i obróciła wypinając pośladki w moją stronę na czworaka.
- Lubisz być brana na pieska? Tak oddajesz się tacie? - ironizowałam sobie z tego, jak miałam w zwyczaju
- A Ty się nie interesuj jak dorośli sobie dogadzają – odparła z dowcipną powagą
- To chyba jasna odpowiedź… – i roześmiałam się
- Ty lepiej zajmij się teraz mamusią Laureńko
Pochyliłam się i lizałam jej pośladki mocno je ściskając. Wodziłam dalej językiem i pocałowałam jej szparkę zataczając parę razy kręgi wokół łechtaczki aż była gotowa, wyprostowałam się na klęczkach zbliżając główkę penisa ocierając się o jej wargi sromowe. Chwyciłam za penisa i powoli przytrzymując go wkładałam w jej pochwę. Karolina syknęła, weszłam w nią cała
- Zerżnij córeczko mamusię… jak tylko chcesz… jestem teraz Twoja
- Zawsze będziesz moja… – odrzekłam instynktownie pod wpływem emocji
Chwyciłam ją za biodra i zaczęłam poruszać rytmicznie w przód i w tył głęboko, Karolina na te ruchy reagowała jękami. Część znajdująca się we mnie, ruszała się i stymulowała moje wnętrze rozpalając je. „Ale mój tata ma fajnie!”, pomyślałam. Widok branej przeze mnie macochy i te całkiem nowe doznanie dodatkowo podniecało.
- Ale frajda! -rzuciłam w eter, bez odpowiedzi
Chciałam ją rżnąć i posuwać, dawać rozkosz, doprowadzić do wspólnego dojścia. Moje pchnięcia były mocniejsze, dynamiczniejsze, obijałam się biodrami o jej pośladki. Jęczała i stękała, ciało jej się wyginało, opadła twarzą i tułowiem do kanapy wypinając bardziej swoje krągłe pośladki.
- Jeeeeszcze…. Trooochę…. Kochaaanieeee, zaaaraz dooojdęęę – wykrzyczała prawie, że jest blisko szczytu, gdy sama jego byłam. Byłyśmy zgrane . Kilka kolejnych pchnięć sprawiło, że doszła opadając całkowicie na brzuch, dokonałam jeszcze paru pchnięć by sama poczuć ekstazę. Padłam na nią tuląc się do jej pleców, leżałyśmy długo głęboko oddychając, aż nasze ciała ostygły. Zaczynałam odczuwać lekki chłód, ogień w kominku dogasał i się tylko żarzyło
- Chyba pora spać? Jak myślisz córeczko? – zapytała wtedy zmęczonym głosem, po dłuższej chwili nieodzywania
- Jeszcze można pobaraszkować, pora nie taka późna – choć byłam w pełni zaspokojona i usatysfakcjonowana, ale nie miałam nic przeciwko by kontynuować nasz stosunek
- Oho, obudziłam niepohamowanego demona… Daj mamusi odetchnąć…
- A co teraz robimy?
- Miałam na myśli sen…Jutro też jest dzień, a Twój tata przyjeżdża dopiero popojutrze, więc mamy dla siebie czas – przekonała mnie tym i dłużej jej nie męczyłam
- No dobrze, ale miałam nadzieję na wykorzystanie tego prezentu jaki mi sprawiłaś
Zaczęła się podnosić, zeszłam z niej wyjmując z nas straplessa. Karolina pozbierała rzeczy i zaczęła gasić świece. W tym czasie ubrałam na siebie z powrotem bieliznę i rajstopy ze skarpetkami oraz sweter, bo robiła się na prawdę coraz chłodniej. Po ogarnięciu pokoju obie poszłyśmy na górę do pokoju macochy i taty. Karolina wyjęła jeszcze swój szlafrok frotowy z walizki aby się nim dodatkowo okryć by nie zmarznąć. Weszłyśmy pod cieplutką kołdrę, położyłyśmy się obie na boku, Karolina przylgnęła do moich pośladków, chwyciłyśmy się za racę. Myślałam o tej całej sytuacji, o mnie, Karolinie, ojcu. Podobał mi się nasz romans, i nie miałam nic przeciwko aby trwał jak najdłużej, jak to tylko możliwe, zdając sobie sprawę, że będzie musiał się kiedyś skończyć, ale zamierzałam cieszyć się każdą spędzoną chwilą. W końcu leżąc tak obie usnęłyśmy.
Następny dzień rozpoczęłyśmy od porannego stosunku. Potem po porannej toalecie i śniadaniu udałyśmy się obie zgodnie z obietnicą złożoną przez Karolinę, na stok. Resztę dnia oraz kolejne spędziłyśmy równie udanie. Ojciec, w końcu do nas dojechał planowo pociągiem aby nie dublować aut, którego odebrałyśmy z Zakopanego. Ten czas również był udany i przyjemny. Byliśmy jedną rodziną, która dawno nie czuła tego stanu, chociaż miała swoje wewnętrzne tajemnice… Ferie jednak się skończyły i w Nowy Rok wracaliśmy do domu, do codziennej rzeczywistości, która dla mnie osobiście nie była taka zła…
4 / 10 Iskra957 Pończochy długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Majówka, długo wyczekiwany moment aby zaczerpnąć odpoczynku od codziennej pracy i natłoku obowiązków. Tuż po pracy odwoziłam już wówczas czteroletniego syna do moich rodziców. Uznałam, że powinien spędzić trochę czasu z dziadkami, a ja zażyć trochę relaksu u boku ukochanej. Minął ponad rok, od kiedy znalazłam szczęście w ramionach opiekunki mojego dziecka. Jedna namiętna noc przeobraziła się w związek. Początkowo pozostawał on w ukryciu, lecz wyłaniał się stopniowo na światło dzienne.Po tym co zafundował mi były małżonek po pięciu latach w małżeństwie, który porzucił mnie i mojego syna dla młodszej. Z czasem jak się okazało później, zdradzał mnie jeszcze przed rozwodem. Nie sądziłam, że będę w stanie się jeszcze związać. Mocno to odczułam. Jedyną zaletą tego wszystkiego było, że rozwód został przeprowadzony w miarę szybko i ugodowo. Nie ingerował w moje ani dziecka życie, ulotnił się jakby nie miał z nami nic wspólnego. Przynajmniej otrzymywałam alimenty. Nie ulegałam depresji, tylko szłam pewnie przed siebie, unikając głębszych relacji. Jednakże uatrakcyjniałam samą siebie dla lepszego samopoczucia, prowokowałam zalotników, których ostatecznie zbywałam. Doskwierała mi co prawda intymna samotność, ale jakoś sobie z tym radziłam.Jednakże nastała ta chwila i stało się. Prosta relacja matki dziecka i opiekunki, czyli pracodawczyni i podwładnej zmieniła się podczas jednego wspólnie spędzonego wieczoru. Uległam pokusie zakończonej płomiennym stosunkiem, który zaowocował romansem, następnie ewoluując w związek. Po pierwszych wątpliwościach, na początku kiedy nasze stosunki przybrały formę intymną, traktowałam je jako pasjonujący seks, który z każdym kolejnym razem był bardziej namiętny, wręcz uzależniający, dający mi to czego potrzebowałam. Między nami kreowała się chemia, mająca dogodne podłoże na płaszczyźnie bardzo dobrego porozumienia, jeszcze z czasu gdy Dominika była tylko wyłącznie nianią mego dziecka. Uczucie jakie między nami się tworzyło, przyszyło jak najbardziej naturalnie. Nie sądziłam, że będę w stanie nawiązać jakąkolwiek więź z kimkolwiek, nie mówiąc o zakochaniu i zaufaniu. Jedynym moim szczęściem był mój syn, którego mocno kochałam. Dominice jednakże udało się na nowo rozbudzić płomień w moim sercu na coś więcej. W momencie gdy wyznała mi miłość, zareagowałam spokojnie, lecz serce mocniej zabiło, a emocje nabrały wysokiej temperatury. Nie potrafiłam ukryć przed nią i samą sobą, że również ją kochałam. Było to dla mnie całkiem nowe doświadczenie, ponieważ związałam się z dwudziestojednoletnią dziewczyną, gdzie wcześniej nie byłam z żadną kobietą. Można zatem śmiało stwierdzić, że zmieniłam orientację i szczerze mówiąc po pierwszych nurtujących wątpliwościach, czułam się z tym świetnie. Dostrzegałam w tej sytuacji więcej plusów, choć minusy również istniały, ale nie w łóżku i emocjach. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę współtworzyć stosunki z jakąkolwiek kobietą, chociaż niejedna mi się podobała i o niejednej fantazjowałam. Śmiały ruch Dominiki w stosunku do mnie, otworzył mój świat na nowe doznania, pozwalając spełnić ukryte fantazje oraz zakochać się. Wnikając w głąb samej siebie, doznałam iluminacji, że zmieniłam orientację, a w zasadzie odkryłam, że od zawsze byłam biseksualna, a seks z moją Dominiką pokazał, że stosunki z kobietą były dla mnie bardziej pasjonujące. Była to dla mnie miła odmiana, w dość prostym, lecz skrzywionym życiu. Mężczyźni fizycznie wciąż mi się podobali, lecz Dominika potrafiła dokonać tego, że nie odczuwałam tęsknoty do stosunków z nimi i potrzeby używania nadmiernie zabawek aby ich zastąpić. Posiadałyśmy je jednak i używałyśmy. Ta opcja była podniecająca i wyłącznie praktykowana jako urozmaicenie naszych igraszek aby ucieleśniać wizje i wyobrażenia jak jedna bierze drugą...Różnica wieku jaka była między nami, nie dawała się odczuć. Dominika była młodsza ode mnie o szesnaście lat, ale była bardzo dojrzała i odpowiedzialna w tym co robiła. Uwiedzenie matki dziecka, którym się opiekowała może jenak podlegać pod polemikę w sprawie jej roztropności. Już jako opiekunka, oprócz zajmowania się Julkiem, pomagała mi w domu, była uczynna, dobrze zorganizowana i zaradna. Do tych aspektów należałoby dodać, że miała plany na swoją przyszłość. Zamierzała zostać przedszkolanką. Doceniałam ją za tę wizję, lecz po moich radach aby było jej łatwiej i możliwośc jaką było posłanie mojego syna do przedszkola, zdecydowała się na powrót i kontynuowanie studiów pedagogicznych w formie dziennej. Pomimo nowego obowiązku, dbała o to i potrafiła aby mieć jak najwięcej czasu dla Julka, którego na zmianę odbierałyśmy w zależności od planu zajęć. W momencie, kiedy zdecydowałyśmy się na związek, stała się jeszcze bardziej pomocna, troskliwa, interesująca się otwarcie moimi potrzebami i problemami bardziej niż zazwyczaj, bo o Julka to od pierwszego dnia u nas dbała tak, że lepiej chyba nie można było. Rzeczywiście miała rękę do dzieci chyba we krwi i pomysł aby została przedszkolanką, był jak najbardziej trafiony.Była dla mnie prawdziwym oparciem, którego nawet w czasach małżeństwa nie doświadczałam. Nawiązałyśmy mocną i trwałą więź. Układało się nam i nie było mowy abyśmy były sobą znudzone w żaden sposób. Sprawiała, że czułam się naprawdę szczęśliwa i czułam się przy niej jakby mi ubywało lat. Jako moja dziewczyna, była niesamowicie delikatna, czuła i namiętna oraz apetyczna. Seks z nią był dla mnie naprawdę czymś wyjątkowym, wprowadzającym mnie na zupełnie dotąd nieznane wody. Zawsze potrafiła rozbudzać we mnie entuzjastyczny płomień. Stosunki nasze odbierały władzę w nogach, dawały pełną satysfakcję, a zarazem mogłyśmy oddawać się im bez końca. Kochałam jej bajeczną, dziewczęcą urodę, usta, seksowne i zgrabne ciało, aksamitny dotyk, żarliwą delikatność i trochę spontanicznego szaleństwa. Wielokrotnie zdarzało mi się wyczekiwać na ten moment, w którym pragnęłam jej kosztować, smakować i być pieszczoną przez nią, kiedy tylko nadchodziła chwila sam na sam. Lecz tak na prawdę wystarczyło mi jednak, że po prostu była razem ze mną i synem, i bez ciągłych stosunków mogłyśmy odprężająco w swoim towarzystwie spędzać czas, będąc przytulone razem na kanapie lub przy zabawie z dzieckiem w domu bądź poza nim, czy też przy zwykłych rozmowach.Przed nami widziałam w miarę krystaliczną przyszłość, zwłaszcza że miała doskonały kontakt z moim synem, którego widać było, że pokochała, a on ją. Nazywanie go naszym dzieckiem, a nie tylko moim było dla mnie jak najbardziej oczywiste bez większych oporów . Nie miałam żadnych wątpliwości, że chciałam z nią być, ale z racji w jakich warunkach żyjemy, i to ze względu na mojego syna i pracę utrzymywałyśmy naszą relację na początku w sekrecie, stawiając na stopniowe oswajanie tego faktu najbliższemu otoczeniu. Czasy co prawda są coraz bardziej liberalne i co komu do tego jak człowiek układa swoje szczęście, lecz w naszej kulturze społecznej nie do końca się to sprawdza i nie chciałyśmy za wcześnie się z tym ostentacyjnie obnosić. Nie czułam się także w obowiązku informowania o tym kogokolwiek, ceniąc swoją intymność. Dominika to rozumiała i popierała mnie. Krok po kroku otwierałyśmy się przed światem. Jednakże nie wstydziłam się tego, że stałam się lesbijką, a będąc ścisłą to biseksualną lesbijką, i odważnie potrafiłam publicznie trzymać się za ręce i obejmować z Dominiką na spacerze w parku. Wychodziłyśmy razem do restauracji, czy do kina z synem lub same wtedy kiedy miałyśmy na to czas, a to była nieczęsta możliwość, faktycznie tylko, gdy zawoziłam Julka do moich rodziców, mojej siostry bądź pod opiekę rodziny Dominiki. Koleżanka ze studiów raz nas spotkała podczas wspólnej przechadzki we dwie, a dokładnie podczas oglądania zachodu słońca na jednej z kładek i witając przedstawiłam Dominikę szczerze, że to moja partnerka. Znajoma była lekko zszokowana i spodziewałam się, że ta informacja zacznie wkrótce krążyć pocztą pantoflową, ale nie przejmowałam się tym. Cieszyło mnie moje szczęście. O mnie i Dominice wiedziała oczywiście moja bliska rodzina, tzn. Rodzice i dwoje rodzeństwa. Na początku nie wiedziałam, jak im to wyznać co mnie łączyło z Dominiką, oraz że ich córka i siostra jest obecnie lesbijką. Zawsze miałam chłodne relacje ze swoją rodziną, za wyjątkiem siostry, a po wyznaniu, że tworzyłam związek z kobietą ochłodziły się jeszcze mocniej. Rodzice przez prawie kwartał się do mnie nie odzywali i nie odbierali ode mnie telefonów, brat szydził. Nie chcieli poznać nawet Dominiki. Bolało mnie to, lecz dla mnie nie było to powodem aby rezygnować ze swojego szczęścia. Siostra, Magda jak zawsze jako jedyna obdarzyła mnie wsparciem i odwiedzała mnie oraz Dominikę sama lub z mężem i dziećmi. Magda przekonała także rodziców aby również zaakceptowali moje decyzje. Relacje między mną a rodzicami z czasem poprawiły się, że zaczęliśmy rozmawiać ze sobą. Familia Dominiki znała jej orientację, więc wiedzieli o naszym związku, i z początku nie byli zadowoleni z tego co zrobiła tzn. Uwiodła samotną matkę, dla której pracowała, ale dostrzegając, że nas związek był szczery, szybko zaczęli nas wspierać i dawali często temu wyraz. Byli ciepli i rodzinni jak w stereotypach o narodach zamieszkujące basen Morza Śródziemnego, oraz otwarci na miłosne szczęście własnego dziecka. O nas wiedzieli jeszcze tylko bliscy przyjaciele Dominiki, moja przyjaciółka z którą chowałam się od podwórka, paru znajomych i dyrektorka przedszkola z przedszkolanką. Zastanawiałam się jeszcze, kiedy najlepszym momentem byłoby powiedzenie wprost o tym Julkowi, który powoli dorastał, miał kontakt z rówieśnikami i był coraz bardziej ciekawski oraz dostrzegał mój kontakt z Dominiką. Chciałam aby dobrze zrozumiał i zastanawiałam się jak do tego czasu się zachowywać. Gdybym miała córkę, byłoby zapewne łatwiej w tej kwestii. Nie zmieniało to faktu, że darzyłam go największą matczyną miłością. Poza tym pierwiastek męski w naszym domu był również potrzebny. Może jego młody wiek był idealny do oznajmienia tego aby od małego budować w nim poczucie tolerancji? To były trudne pytania na które musiałam w końcu sobie odpowiedzieć. Obie starałyśmy się wychowywać wspólnie mojego syna najlepiej jak potrafiłyśmy, czasem Dominika miała lepszy wpływ na niego, chociaż to ja byłam matką. Wprawiało to mnie w lekkie zawstydzenie jako rodzicielkę, ale z drugiej strony cieszyłam się, że potrafiła uzupełniać mnie w wychowaniu dziecka. Zdając sobie sprawę z odpowiedzialności jaka na nas ciążyła, wszelkie pieszczoty i stosunki zamykane były w mojej sypialni i to wtedy, gdy była pewność, że Julek już smacznie śpi. My ograniczałyśmy czułości przy dziecku do trzymania się za ręce, objęcia czy przytulnie na kanapie przed telewizorem oraz delikatne buziaczki. Zbliżająca się majówka była doskonałą okazją aby spędzić ją bez konspirowania, zawożąc syna do moich rodziców, za którym od razu w rozdarciu tęskniłam, choć wiedziałam że za trzy dni go odbiorę. Jednakże niech dziadkowie też mają okazję nacieszyć się wnukiem.W przeddzień majówki wzięłam dzień urlopu aby odebrać Julka z przedszkola i zawieź do dziadków. Dominika była jeszcze na zajęciach. Mimo dnia wolnego uszykowałam się jak do pracy, a w zasadzie wieczorną randkę. Jak miałam w zwyczaju i jak najbardziej lubiłam, wystroiłam się kusząco w błękitną koszulę i czarną obcisłą skórzaną spódniczkę. Na nogi nałożyłam beżowe pończochy oraz szpilki. Przejrzałam się w lustrzem, widząc siebie w odbiciu, uznałam że trzymam się nieźle mimo dochodzącej czterdziestki. Ogarnęłam to i owo, i przed wyjazdem wzięłam syna na spacer do parku i na gofry. Następnie pojechałam dostarczyć go moim rodzicom. Po odwiezieniu syna wracałam do miasta, w umówione miejsce na randkę. Chciałam spędzić miły wieczór we dwie w eleganckiej knajpie z moją ukochaną, licząc na zakończenie owego dnia namiętnymi doznaniami. Kierowałam się bezpośrednio w umówione miejsce, zgodnie z naszymi ustaleniami. Dojeżdżając, zadzwoniłam jeszcze do mamy zapytać jak się ma Julek. Wszystko grało. Zamieniłyśmy jeszcze parę zdań, informując przy tym, że dojechałam. Rozłączyłam się, było po godzinie 20. Zaparkowałam nieopodal knajpy i szybkim krokiem się tam udałam. Wyszłam zza alejki, Dominika już czekała rozglądając się, miałam nadzieję że za mną. Czarująco się wystroiła w swoją krótką, koronkową, białą sukienkę z cieniutkim, skórzanym paseczkiem, okrytą kurtką dżinsową. Szyję ozdabiała niebieską apaszkę. Na nogach zamszowe botki w kolorze cappuccino na płaskim obcasie. Wyglądała ślicznie. Nasze spojrzenia w końcu się spotkały, widać było na jej twarzy entuzjazm i rumieńce na mój widok. Podeszłam do niej i pogłaskałam ją po wyprostowanych i niedawno rozjaśnionych włosach. Pocałowałam ją na przywitanie w policzek przy kąciku ust, wyczuwając przy tym jej słodki zapach, który nęcąco działał na zmysły.
- Stęskniłam się za Tobą
- Nie widziałyśmy się tylko parę godzin
- Aż, i tyle mi wystarczy by się za Tobą stęsknić – pocałowała mnie lekko w usta co miałoby być podziękowaniem za szczere słowa
- Cieszę się gdy tak mówisz, a jak Julek z dziadkami? – usłyszałam troskę, co było miłe
- Nie narzekał. Chyba zadowolony z możliwości spędzenia czasu z nimi, właśnie dzwoniłam do mamy i wszystko okej
- Cieszę się
- Chyba, że możemy spędzić bez domowej konspiracji miłe chwile…
- Też, ale wiesz jak go kocham…
- Wiem…tylko się zgrywam, - kładąc dłonie na jej szyi i patrząc w jej śliczne oczy dodałam - Dzisiaj jest nasz wieczór, tylko my we dwie, żadnej pracy tylko Ty i ja. Chcę Ci wynagrodzić, że przez ostatnie tygodnie dawałam Tobie niewiele czasu
- Wiem jaką masz pracę, więc nic się nie dzieje, ale jak chcesz zadośćuczynić ten okres to musisz się bardzo postarać przez ten weekend
- Kocham Cię
- I ja Ciebie – styknęłyśmy się czołami zawieszając się na chwilę
- Zacznijmy ten wieczór i chodźmy do środka…
Nie czekając na kolejne zawołanie weszłyśmy na teren lokalu, zajęłyśmy wolny stolik na dworze. Kelner przyjął zamówienie, lekkie danie i wodę, bo przecież prowadziłam. Czekając na i później spożywając posiłek, siedząc przy stoliku wszelkie sprawy odeszły w zapomnienie i byłyśmy, tylko ona i ja. Dawno nie miałyśmy okazji spędzić wspólnie obie czasu sam na sam, a też od nie poświęcałam jej zbyt wielu chwil, nawet w sypialni, gdyż wracałam do domu zmęczona i jedyne co robiłam po położeniu się do łóżka, to po daniu buziaka w usta i krótkiej wymianie zdań, zabierał mnie ze sobą morfeusz. W tym momencie cieszyłam, że mogłam w końcu na spokojnie usiąść z moją ukochaną w restauracji i lubować się wzajemnie sobą. Jej widok i namiętność wielokrotnie sprawiały, że zapominałam o wszelkich troskach i tak było tym razem. W czasie posiłku wymieniałyśmy uwodzicielskie spojrzenia jak na pierwszej randce, a w naszym konkretnie przypadku jak podczas naszego pierwszego upojnego wieczoru. Pod stołem muskałam ją nogą delikatnie i dyskretnie dając jej do zrozumienia potwierdzenie swoich słów, że pragnę pochłonąć się tego wieczora w namiętnej rozkoszy, na co reagowała słonecznym uśmiechem. Dominika nie była obojętna na moje znaki, które odwzajemniała również muskając i głaszcząc mnie po ręce. Im bliżej było końca, tym bardziej było mi gorąco wewnątrz, a pobudzone zmysły pozwały odczuć rosnącą żądzę. Nie chciałam dłużej czekać tylko wsiąść w samochód i pojechać do domu. Dokończyłyśmy czym prędzej posiłek i pobyt w lokalu. Uregulowałyśmy rachunek i opuściłyśmy restaurację. Wsiadłyśmy do auta, spojrzałyśmy po sobie, ujęłam jej szyję by móc całować jej gorące i słodkie usta. Podjęła tę grę i odwzajemniała pocałunki. Całowałyśmy się łagodniej, długo jak utęsknieni kochankowie po rozłące. Syciłam się każdą sekundą, każdą minutą pogrążając w splocie ust i szalejących języków. Zaparkowałam w bocznej uliczce z domkami jednorodzinnymi, gdzie o tej porze raczej nikt nie chodził, więc mogłyśmy spokojnie się pieścić bez obaw o przechodniów. Pragnienie i podniecenie potęgowało, nachodziły mnie myśli aby to zrobić w samochodzie, lecz górę brał rozsądek i opanowanie. Odpaliłam silnik i ruszyłam w kierunku domu, hamując na chwile rozgrzane emocje. Dominika oparła delikatnie głowę o mój bark, chwytając mnie pod ramię tak, abym nie miała trudności w prowadzeniu. Jechałyśmy w ciszy, w której wyczuwało się napięcie prognozujące upojny wieczór. W piorunującym tempie dotarłyśmy pod bloki i prowadziłam ją za rękę chyżym chodem. Myśląc już tylko o jednym, nie przejmując się, że „życzliwi” sąsiedzi mogli nas obserwować, bądź wpaść na nas. Wchodząc na klatkę schodową, zatrzymałam nas i przyparłam lekko do ściany Dominikę całując w usta. Czułam jak zawładał mną lekki dreszczyk i możliwość nakrycia przez któregoś z mieszkańców w tej podniosłej chwili. Zapomniałam na moment o powadze, oraz że jestem matką. Byłam skupiona na namiętnych pocałunkach z Dominiką i pieszczotach. Zawładnęła mną dzika żądza.
- Ależ jesteś napalona
- Na Ciebie zawsze
- Ah, Ty moja seksowna lwico…
- Lwica jest głodna… skumulował się we mnie apetyt…przez ten ostatni okres…
- Jestem Twoim głównym daniem, kosztuj mnie, pożeraj mnie…tylko lepiej…. Chodźmy na górę – słyszałam jej głos rozsądku, ale czułam w sobie podniecenie
- Jeszcze moment…Wiem, że kręcą Cię jak i mnie miejsca publiczne…
- Ahh, wiesz przecież…mmm….że tak…- miała problem z dokończeniem wypowiedzi, tak była podekscytowana, gdy - lecz bardziej na łonie natury gdzie jest miejsce na odrobinę…prywatności
Po chwili intuicyjnie przestałam ją całować, spojrzałam na nią z uczuciem ognia w moich jak i jej oczach, akurat przerwałam w dobrym momencie. Nagle usłyszałyśmy mocne trzaśnięcie drzwiami, piętro wyżej i głośnie śmiechy, to byli studenci którzy mieszkali dwa piętra pod nami, to mnie otrzeźwiło i stonowało. Prędko się ogarnęłyśmy, chwyciłam Dominikę za rękę i szłyśmy dalej schodami na nasz poziom. Mijając trzech studentów, lekko wstawionych, co dawało się wyczuć . Gdy szłyśmy po stopniach oni będąc na wysokości półpiętra na chwile zwolnili krok i patrzyli na nas, a w zasadzie pożerali nas wzrokiem, jakby chcieli nas z molestować. Nie przez takie spojrzenia się przechodziło, więc miałam do tego beztroskie podejście. Po paru miesiącach ich zamieszkania, już mnie więcej wiedziałam, że nie należeli do osób, których zachowaniem należałoby się obawiać. Zazwyczaj w tego typu przypadkach moje pewne i autorytatywne spojrzenie wystarczyło aby ich onieśmielić i żeby nie wyobrażali zbyt wiele, jak i tym razem. Po minięciu ich, słyszałam ich ordynarne określenia w stylu „Co za dupy!”, „Co Ci z tego, to lesby” i parę innych tego typu. Dominika krocząc pewnie przed siebie odezwała się:
- Ale osły… - na co zgodnie potwierdziłam mimiką
Weszłyśmy do mieszkania, Dominika zdjęła buty i kurtkę. Zrzuciłam z siebie sztruksowy żakiet i chciałam już wyskakiwać ze swoich beżowych szpilek, lecz powstrzymała mnie ręka Dominiki i jej ponętny wzrok.
- Nie zdejmuj ich… - poprosiła
Uśmiechając się szelmowsko, przystałam na jej prośbę. Wiedziałam że miała fetysz do moich szpilek, choć nie forsowała tego, czasem sama z siebie dawałam jej to w formie swego rodzaju prezentu. Ciągnęła mnie do sypialni, obie byłyśmy podniecone i spragnione siebie. W pokoju panował półmrok, do którego wpadał tylko blask księżyca i łuny świateł. Stanęłyśmy naprzeciw siebie przy oknie by w tej specyficznie lirycznej aurze, móc dostrzegać pełnie krasy. Zmieniłyśmy tempo. Patrzyłyśmy na siebie ze wzajemnym kłębiącym się pragnieniem i uczuciem. Obejmowałam ją w ramionach, ona trzymała ręce na moje talii. Do pełni otoczki brakowało tylko nastrojowej muzyki. Odeszłam na chwilę od okna i włączyłam składankę z odtwarzacza na komodzie, rozpoczynającą się pięknym kawałkiem jednego z irlandzkich zespołów. Zapaliłam parę świeczek dodając kolorytu. Podeszłam z powrotem do Dominiki, opierającą się o jedną nogę i trzymającą uroczo palec na wardze. Zarzuciłam mojej ukochanej ręce na szyję, nie była obojętna na moje działanie, objęła mnie w pasie i wolnym tempem tańczyłyśmy w miejscu obejmując i przytulając do siebie. Patrzyłyśmy sobie w oczy, zapominając na moment całkowicie o otaczającym świecie. Tonęłam w błękicie jej ślepi. Porywała i rozbrajała mnie swym czarem. Widziałam jej upojenie mną i tą chwilą. Czekałyśmy, która pierwsza podejmie ponownie tę grę serc. Płomień był coraz większy, namiętne żądze wrzały. W końcu równocześnie wystąpiłyśmy, zbliżając do siebie usta i pogrążając w ponętnym pocałunku. Zalewało mnie błogie uczucie, któremu się poddawałam. Nasz taniec ustał przeobrażając w inny rodzaj. Muzyka wciąż grała, nadająca rytm naszym tanecznym pocałunkom i dłoniom uwalniającymi się z objęć, rozpoczynających szaleńczą wędrówkę i krążenie z rytmem podniecenia. Tempo znów nabrało przyspieszenia. Oparłam ją pośladkami o parapet, wsuwając kolano między jej uda, rozsuwając je. Rozwiązywałam zgrabnie jej apaszkę, zniżyłam usta i całowałam jej szyję, wprawiając w głęboki dech moją ukochaną. Wsadziłam powoli dłoń pod jej sukienkę przykładając do jej krocza. Masowałam jej skarb, była mokra, materiał majtek był wilgotny od jej podniecenia. Wolną ręką zsunęłam ramiączka jej sukienki odsłaniając piękne piersi niczym greckiej bogini. Zbliżyłam usta do nich, zaczynając ssać sutki naprzemiennie kołując językiem wokół brodawek, stawały się mokre od mojej śliny. Całowałam je i lizałam bez opamiętania, czułam jak sztywniały. Schodziłam pocałunkami jednak niżej, klękając przed nią. Językiem wodziłam po jej brzuszku, obsuwając materiał sukienki powolnym zmysłowym ruchem, aż opadła całkowicie na podłogę i Dominika była tylko w samych majtkach. Zbliżyłam swoje usta do wewnętrznej strony jej uda i zaczęłam go delikatnie lizać przesuwając język ku słodkiej kobiecości. Droczyłam się z nią, odskakując językiem od jej skarbu, to droczyłam się i całowałam ją po jedwabiu majtek. Poczułam jej rękę na mojej głowie dociskając do swojej cipki dając do zrozumienia bym dłużej nie przeciągała. Odsunęłam kawałek materiału majtek i językiem zaczęłam językiem sunąć powoli w górę i w dół po jej cipce. Dominika słodko zamruczała, a ja kontynuowałam dalszą pieszczotę, kręcąc językiem wokół łechtaczki. Rozkoszowałam się jej cudownym smakiem, spijając jej wilgoć. Wolną ręką wędrowałam po jej ciele, brzuchu, chwytając za piersi. Dominika w reakcji na moje poczynania coraz głośniej wydawała z siebie mruki przeradzające się w jęki, zaciskając rękę na moich włosach. Zaczynała tracić równowagę, więc przytrzymywałam ją za nogę. Dominika się coraz bardziej wierciła, wtedy do zabawy dołączyłam paluszek wkładając w jej rozżarzoną pochwę. Penetrowałam ją płytko, z każdym kojącym posunięciem, wsuwając głębiej. Dołączyłam drugi paluszek i penetrowałam ją coraz szybciej jednocześnie liżąc łechtaczkę. Zachwiało Dominiką aż przykucnęła przed mną. Chwyciła mnie rękoma za szyję opierając się czołem o moje czoło, czułam jej przyśpieszony oddech. Dałam mojej ukochanej rozkosz. Jej orgazm piekielnie mnie podniecał. Podniosłyśmy się obie do pionu i się całowałyśmy. Ręce mojej ukochanej zaczęły rozpinać guziki mojej błękitnej koszuli. Dominika zdjęła z siebie majtki i usiadła na krawędzi łóżka, stanęłam przed nią i zaczęła pieścić dłońmi odkryte części mojego ciała. Kochałam jej dotyk, był delikatny, wspaniały. Ręce jej zawędrowały na moje pośladki, sięgnęła zapięcia skórzanej spódniczki, którą po paru sekundach zsunęła się po moich nogach. Zostałam w samej panterkowej, koronkowej bieliźnie i beżowych pończochach, okryta rozpiętą koszulą. Dominika pociągnęła mnie za koszulę, padłam z nią razem na łóżko, całowałyśmy się i ocierałyśmy się o siebie pieszcząc wzajemnie dłońmi, przewracając po pościeli. Zostałam pozbawiona koszuli i stanika, Dominika obejmowała moje piersi, które zaczęła całować i namiętnie lizać. Jedną rękę skierowała w kierunku mojej kobiecości i moich ud, które naprzemiennie gładziła. Usta jej znów złączyła z moimi, pochłonęłyśmy się w pocałunku. Jej dłoń namiętnie pieściła moją kobiecość przez moje figi. Czułam jak zalewała mnie lawa żarliwości. Oddawałam się jej bez miary. Leżałam na plecach, Dominika położyła się na mnie przejmując inicjatywę. Całowała usta i szyję, dekolt, piersi. Schodziła niżej ku mojej kobiecości, lizała ją przez materiał fig. Pozbyła się majtek zmysłowym ruchem. Kolejno uniosła moją nogę, po której wodziła wzdłuż językiem, po koniuszek szpilki, uczyniła to samo z drugą skupiając się na odkrytych częściach stopy i bucie. Wracała językiem ku mojej kobiecości. Rozłożyłam nogi, chwytając się za piersi, moja cipka była nabrzmiała i gorąca w oczekiwaniu na ruch Dominiki. Bardzo dobrze o tym wiedziała. Dominika zbliżyła języczek do łechtaczki i jego koniuszkiem zataczała okręgi na niej. Głośne westchnięcia ze mnie się wydobywały, zaplatałam rękę w kręcone włosy mej ukochanej, która w oczach miała błysk namiętności i uczucia. Wierciłam się w błogim uczucia rozpalona do granic, jej język działał cuda. Wtedy na moment przerwała by mnie pocałować w usta, a następnie sięgnęła do szafki po straplessa, tj. Sztucznego penisa z fajką, mający sprawiać przyjemność obu kobietom. Dominika wsadziła go sobie fajkową stroną w swoją pochwę, i wystawał z niej sztuczny fallus. Obróciłam się, by wziąć go w usta, ssałam i lizałam nawilżając go śliną patrząc przy tym głęboko w oczy Dominice, którą to nakręcało. Uznawszy, że jest wystarczająco nawilżony ułożyłam się ponownie na plecach z rozłożonymi szeroko i przyciągniętymi do siebie nogami. Dominika zbliżyła się zabawką, główką otarła o moje wargi, po czym zanurzała się powoli w mojej pochwie. Pochyliła się nade mną składając pocałunek, pomału poruszając we mnie sztucznym penisem. Uniosła się tułowiem podpierając rękoma. Poruszała się we mnie rytmicznie i głęboko, sięgałam rękoma ujmując i ściskając jej piersi. Patrzyłyśmy sobie cały czas w oczy obie pojękując z rozkoszy, na Dominikę też zabawka wpływała na jej przyjemność w jej cipce. Pochylona niżej na de mną łapczywie pocałowała w usta. Wiłam biodrami, dłońmi błądziłam po jej ciele, chwytałam za pośladki. Dominika bardzo sprawnie radziła sobie zabawką. Z każdym ruchem moje jęki były głośniejsze. Słyszałam jak dyszała z chwilowymi przerwami na łapczywe obcałowywanie mojej szyi. Czułam, że byłam blisko, wtedy zepchnęłam ją z siebie i położyłam na plecach. Szybkim ruchem nabiłam się na sztucznego członka i zaczęłam ją ujeżdżać. Dominika zmysłowa trzymała mnie za biodra, a ja dynamicznie kręcąc biodrami poruszałam się w górę i w dół, pochylając się tułowiem niżej. Moja ukochana korelowała ze mną ruchy, sama się poruszając, całując moje piersi. Ręce chwyciły mocniej moje pośladki, na co mocniej i szybciej się nabijałam. W końcu doszłam i opadłam mokra na Dominikę, która nie przestawała penetracji. Wykonała parę, parenaście ruchów, do momentu gdy sama doszła. Tuliłyśmy się, pieściłyśmy i całowałyśmy się długi czas. Przewróciłyśmy się na bok, patrząc na siebie czule. Wzajemnie dotykałyśmy naszych ciał. Chwila ta była magiczna i wyjątkowa, jak każda z Dominiką. Muzyka wciąż grała w tle, świeczki tliły się, zmysły skupione na dotyku twarzy, szyi, piersi całego ciała. Skóra Dominki gładka i pachnąca, od której trudno oderwać dłonie. W oczach cały czas głębokie i namiętne uczucie. Nie potrafiłam się jej oprzeć i rozpoczęłam znowu oralne pieszczoty. Całowałam każdy skrawek jej skóry, chciałam zakosztować jeszcze raz tego wieczora jej kobiecości. Wyjęłam z Dominiki straplessa, obróciła się na brzuch szeroko rozkładając nogi, zbliżyłam usta do jej mokrego skarbu, sunęłam językiem po wargach sromowych co jakiś czas wkładają język do środka. Dłonią pocierałam łechtaczkę, ręce Dominiki w reakcji zaściskały się na pościeli, wilgoć wyciekała z jej wnętrza, unosiła pośladki, abym miała łatwiej. Delektowała się tym jak dyszała i pojękiwała, a w końcu wija się z rozkoszy. Ciepło rozlewało się po moim ciele, byłam znowu mokra między nogami. Zapragnęłam aby nasze cipki się ze sobą starły. Wsunęłam się skrzyżowanymi nogami do leżącej na brzuchu Dominice i dynamicznie napierałam ocierając się. Nasze cipki się o siebie ślizgały. W tej pozycji ja nadawałam tempo, ruszałam się coraz ostrzej i szybciej. Zagłuszałyśmy muzykę jękami i skrzypiącym łóżkiem. Czułam jak dochodzę, Dominika też była blisko, szczyt osiągnęłyśmy niemal równocześnie. Zdyszane i mokre obejmowałyśmy się, całując i wodząc dłońmi po naszych ciałach. Wstałam na chwilę z łóżka aby zgasić świeczki i wyłączyć muzykę. Zdjęłam szpilki i wskoczyłam do łóżka, zanurzyłyśmy się pod kołdrą oddając się pocałunkom aż usnęłyśmy.
* * *Pierwszy majowy dzień, obudziłam się dosyć wcześnie, pomimo późnego powrotu z kolacji i nocnych igraszek czułam się w miarę wypoczęta. Otworzyłam oczy, a Dominika wciąż smacznie spała, przytulona głową do mojej nagiej piersi. Wpatrywałam się w nią jak obrazek z uczuciem promienistego szczęścia, wyglądała pięknie i słodko z jej delikatną i niebiańsko uroczą buźką. Otulałam ją własnym ciałem, czułam się z nią jak w raju. Wyobrażałam sobie przyszłość i nie chciałam tworzyć jej z nikim innym, wiedziałam że ją kocham. Ręką delikatnie bawiłam się włosami Dominiki i napawałam się ich kokosowym zapachem. Starałam się jej nie obudzić, lecz czekałam cierpliwie na to by móc popatrzeć jej w oczy. Nie mogłam się nacieszyć jej blaskiem, potrafiłam oglądać ją bez końca. Zatraciłam całkowicie poczucie czasu. Nagle zaczęła przełykać ślinę i budzić się otwierając swoje błękitne oczy. Patrzyłam na Dominikę, która słodko się uśmiechała, że od razu robiło mi się ciepło w sercu. Witając się, zbliżyła swoje pełne i subtelne usta, całując mnie. Ten zmysłowy pocałunek od razu mnie postawił na nogi, lepiej niż najmocniejsza kawa. Całowałyśmy się dobre parę minut rozbudzając się na dobre. Uwielbiałam te poranki, gdy swobodnie mogłyśmy oddawać się pieszczotom. Dominika po długiej i pasjonującej chwili przerwała ten aksamitny pocałunek i spojrzała lubieżnie że pora na kontynuowanie tego uroczego poranka potem.
- Dzień dobry kochanie!
- Hej mój skarbie – odparła – Wyspana?
- I to jak
- Wczorajszy wieczór był cudowny
- To prawda, było wspaniale, dawno nie miałyśmy okazji spędzić tak czasu – Dałam jej buziaka - Wiesz co? Wyobrażam sobie nas teraz nagie leżące na dzikiej plaży przy zachodzie słońca, piasek, szum fal i my we dwie.
- Brzmi cudownie. Czemu tak nie zrobiłyśmy?
- Zwykłe lenistwo
- Będziemy musiały zrealizować tę fantazję. Idę spełnić jej ułamek słuchając szumu wody, potrzebuję wziąć prysznic
- Dobrze, ja przygotuję nam śniadanie
- Kocham Cię
- Ja Ciebie też
Wydobyła się z moich objęć i spod kołdry, poszła wziąć prysznic. Wstałam, więc niedługo po niej i podeszłam do szafy, aby nałożyć coś na siebie bo byłam w samych pończochach. Wyjęłam z niej błękitną koszulę, zakładając ją na siebie. Postanowiłam wykorzystując, to że Dominika się myła, zrobić śniadanie. Poszłam do kuchni i przygotowywałam nam tosty z masłem i miodem z herbatą owocową, które Dominika uwielbiała. Po długim prysznicu, jak to miała w zwyczaju, w końcu wyszła z łazienki z zawiązanym ręcznikiem wokół siebie, i z mokrymi włosami, które pod wpływem wilgoci strasznie się kręciłu. Wyglądała bardzo urzekająco. Mowa ciała i twarz wyrażały u niej pełnie energii i witalności. Podeszła do mnie od tyłu, gdy kończyłam szykować śniadanie przy blacie kuchennym i nic nie mówiąc przytuliła się mocno do moich pleców, od razu zrobiło mi się przyjemniej.
- Dobrze mi z Tobą – rzekła po dłuższej chwili wtulenia
- Jakie miłe wyznanie od samego rana – obróciłam się do niej. Przerzedziłam rękoma jej włosy za uszy i palcem kręciłam palcem jej kędziorki– Uwielbiam te Twoje loki. A mówiłam Tobie, że ładnie Ci w rozjaśnionych – pokiwała twierdząco z uśmiechem, na co pocałowałam ją w czoło – Mnie z Tobą też i wyrazem moich uczuć zapraszam na śniadanie, zrobiłam Twoje ulubione tosty i herbatę
- Jesteś wspaniała!
- Wiem
Dała mi buziaka w policzek i obie pełne radości nakryłyśmy do stołu, usiadłam na krześle a Dominika usiadła mi na kolanach co utrudniało trochę konsumpcję , ale podobał mi się ten obrazek, którego rzadko doznawałam na co dzień
- Smacznego kotku!
- Dziękuję, wzajemnie kochanie – odpowiedziałam
Obie przystąpiłyśmy do konsumowania śniadania, wzajemnie się karmiąc. Spożywając, patrzyłyśmy na siebie uśmiechając się i rumieniąc. Czułam jak otaczała nas pozytywna energia a zwłaszcza Dominikę, którą wręcz rozsadzała.
- Co dzisiaj robimy kochanie z tak uroczym dniem?
- No nie wiem… - zaczęłam ją delikatnie obcałowywać po odkrytych partiach ramion, szyi kierując się ku prawemu uchu, do którego szeptem kończyłam odpowiedź – Może jak obiecałam spędzimy go upojnie razem, moja ukochana i ja rozkoszując się każdą chwilą wolnej chaty wynagradzając jej mój brak czasu…
- Mmm…brzmi kusząco…Coś więcej?
- Wiem co byś chciała…
- No co skarbie?
- Spacer albo wyprawę rowerem nad jakąś łąkę
- Wiesz jak lubię aktywność, zwłaszcza z Tobą
- Wiem i to m. In. W Tobie kocham
- Tak, i co jeszcze we mnie kochasz?
- Wiele cech i rzeczy, ale najbardziej z nich wszystkich to kocham…Ciebie – ujęła mą twarz i zaczęła całować rozgrzewając moje lędźwie
- Chciałam dodać, że mogłabym Ci zrobić relaksujący masaż dla lepszego samopoczucia
- Ale to ja miałam spełniać Twoje potrzeby dzisiaj
- I spełnisz, bo nic za darmo…
- Aha, taka jesteś. Twoja cena?
- Dojdziemy do tego…
- Dobrze – przygryzłam wargę w szelmowskim uśmiechu - Najpierw się wykąpie… - odparłam rozszerzając usta w uśmiechu i przedstawiłam jej jeszcze propozycję na resztę weekendu - A na jutro zapowiadali ładną pogodę, więc mogłybyśmy pojeździć na rowerach po parku leśnym, tym niedaleko nas wzdłuż rzeki, może jakiś piknik w ustronnym miejscu... Co o tym myślisz?
Dominice pobłyszczały oczy na hasło pikniku w ustronnym miejscu, wiedziałam jak ten pomysł jej się podobał. Dominika odparła:
- Z Tobą wszystko i wszędzie
- Nie spodziewałam się aż takiej dwuznacznej deklaracji, ale miło mi to słyszeć kochanie. A dzisiaj poleniuchujmy
Jej błękitne oczy rozumiały moją potrzebę i wyrażały zadowolenie z propozycji. Dokończyłyśmy jedzenie i wróciłyśmy do sypialni. Odnowiłam w pokoju romantyczny nastrój zapalając świeczki na komodzie i szafkach nocnych oraz włączając relaksacyjną muzykę. Wzięłam świeżą bieliznę i poszłam wziąć szybki prysznic, opłukując zmęczenie z poprzedniego dnia i chciałam zadbać o swoją higienę. Poza dbaniem samej dla siebie by lepiej się czuć, też miałam dla kogo to robić. Umyłam się, wysuszyłam włosy i ciało, użyłam balsamu do pielęgnacji, założyłam świeże białe koronkowe figi i narzuciłam na siebie z powrotem błękitną koszulę. Weszłam do sypialni, Dominika leżała wciąż w ręczniku na pościeli wszerz łóżka i czytała książkę. Położyłam się prostopadle do niej, poprawiła swoją pozycję kładąc głowę na moim brzuchu. Wzięłam tablet z szafki nocnej, i przeglądałam informacje w internecie. Pochłonęłyśmy się obie swoimi zajęciami, bawiąc się przy tym delikatnie swoimi wolnymi rękoma. Po jakimś czasie Dominika przerwała czytanie i chwilę myśląc odezwała się nagle
- Aniu... – wiedziałam że coś ważnego chce mi powiedzieć bo zaczęła z poważnym tonem, więc słuchałam uważnie co ma mi do przekazania
- Tak kochanie? – odłożyła książkę i przysunęła się do mnie kładąc płasko obok , złapała mnie za dłoń splatając palce i będąc lekko zakłopotana patrzyła mi w oczy – Słucham Ciebie kochanie?
- Jesteśmy już ze sobą ponad rok i jest mi z Tobą naprawdę dobrze… i nie wiem czy jest to odpowiednia chwila, ale zbieram się z tym od jakiegoś czasu… chcę Ci powiedzieć… – tutaj wstawiła krótką pauzę i mówiła to takim głosem, że ciarki mnie po plecach przeszły i czułam niepokój, że może powiedzieć coś, co mogłoby by mi się nie spodobać... Dominika widząc moje lekkie zdenerwowanie, zaczęła się uśmiechać i dokończyła wypowiedź –… że Cię kocham!
Zdenerwowałam się na nią i pieszczotliwie szturchnęłam, bo o mało zawału nie dostałam myśląc że chce mi mówić przykre rzeczy.
- Zgłupiałaś? – zapytałam z pozorowanym oburzeniem
- No co? Czyżbyś nie odwzajemniała moich uczuć?
- Kocham Cię nadżycie wariatko. Brzmiałaś tak poważnie jakbyś miała mi do zakomunikowania coś nieprzychylnego
- To Ty zgłupiałaś. Gdzie ja Tobie krzywdę miałabym wyrządzić.
- Oszalałam na Twoim punkcie, jesteś najlepszą istotą, którą w życiu spotkałam. Czasem rozum tracę mimo dobijającej czterdziestki
- Wiem i widzę, ale i tak Cię kocham
Przytuliłam ją mocno do siebie całując w czoło, kojące ciepło napłynęło mi do serca. Przejechałam delikatnie palcem po jej nosie i uśmiechałam się rozkosznie. Byłam naładowana pozytywnymi emocjami i uczuciami, które nakazywały rozładować je rzucając się w wir upojnej rozkoszy. Lekko się obróciłam, delikatnie pogładziłam ją po policzku i wiodłam następnie dłonią powolnie wzdłuż jej ramienia sprawiając, że na ciele Dominiki zagościła gęsia skórka. Nie odrywałam od jej oczu spojrzenia, patrzyła jurnie z dużą uwagą na to co robiłam.
- Pokazać Ci jak bardzo Cię kocham? – zapytałam z błyskiem w oku
Dominika pokiwała twierdząco głową z przygryzioną wargą, a mnie nie pozostało nic innego, tylko dać jej to na co zasługiwała. Położyłam dłoń na jej gładkich i jędrnych udach, wodziłam nią powoli w górę i w dół od wewnętrznej strony, rozpalając u niej ogień podniecenia. Wsunęłam rękę pod ręcznik, zbliżając ją do jej skarbu. Robiła się wilgotna, rozpoczęłam pieszczotę budzącą zmysły. Zbliżyłam usta do jej ust i pocałowałam namiętnie i czule. Dłonią droczyłam się z nią jeszcze trochę głaszcząc jej cipkę i odskakując to na uda, o na jej płaski brzuch. Moja ręka zacumowała ostatecznie, masowałam i drażniłam jej kobiecość, pocałunki stawały się głębsze. Czułam jej podniecenie napędzające mnie i nabuzowane emocje uwalniające się. Palcami zataczałam delikatne okręgi wokół łechtaczki. Dominika stawała się podniecona, jej muszelka zaczynała być coraz bardziej wilgotna. Nie przerywając pocałunków, oderwałam dłoń od jej krocza i kierując się ku górze powoli, wsuwałam ją pod ręcznik, rozsuwając go całkowicie i gładząc brzuch. Dotarłam do jej piersi, objęłam jedną i pochyliłam się nad nią pieszcząc ją ustami. Delikatnie koniuszkiem języka drażniłam jej sutek naprzemiennie ssąc. To samo czyniłam z jej drugą piersią. Dominika reagowała, głęboko i rozkosznie wzdychając. Miała bardzo piękny i obfity, jędrny i miękki biust, niejedna dziewczyna, kobieta by chciała taki, nawet ja. Mnie wystarczało, że byłam jego zdobywczynią i pieściłam go, sycąc się nim, dając przyjemność mojej dziewczynie. Ustami i językiem wędrowałam po jej idealnie wyrzeźbionych krągłościach i delektowałam się jej rozgrzanym, jakże słodkim ciałem, nie odpuszczając ani skrawka. Docierałam w jej dolne rejony i widziałam w jej oczach, jak czekała abym przystąpiła do działania. Wiedziałam, że była już gotowa do kolejnej fazy. Przeniosłam się, klęcząc przed jej kroczem, ujęłam jej twarz i złożyłam krótki pocałunek. Obiema dłońmi wodziłam po jej ciele, rozchylając nogi. Nachyliłam się i zajmowałam się jej doliną rozkoszy. Językiem zagłębiałam się dalece, napawając się smakiem jej kwiatu. Wkładając całe serce, dawałam jej rozkosz sprawiając, że mruczała. Obserwowałam jej reakcję. Miała błogi wyraz twarzy, oddech był płytszy, mruczenie przeobrażało się w rozkoszne jęki. Jedną ręką chwyciła swoją pierś, drugą złapała moją zaciskając na niej palce. Jej ciało drgało i falowało, palce zaciskały się coraz mocniej. Była jak gorący wulkan rozkoszy, z którego wydobywała się soczysta lawa. Wszelkie emocje były na wierzchu. Falujące ciało wiło się w błogim stanie. Była blisko…jeszcze…. Sprawiłam, że dostała orgazmu, ale to nie były jeszcze Himalaje tylko wyżyny. Zdecydowanie było mnie stać na więcej. Całowałam jej piękny brzuszek krążąc językiem wokół pępka, dając jej czas na zregenerowanie. Z niecierpliwością mi jednak przerwała i uniosła się. Uklękłyśmy naprzeciw siebie, pochłaniając się w tanecznym pocałunku, ręce Dominiki rozpinały moje guziki i zdejmowały koszulę odrzucając ją gdzieś na bok. Jej dłonie spragnione były mego ciała, pieściła nimi pośladki, piersi, szyje. Całowała coraz namiętniej i żywiej. Padłam na nią, ocierając się ciałem o ciało, przesuwałam nad jej twarz. Dominika zdjęła ze mnie figi, zniżyłam krocze do jej twarzy opierając się kolanami, a jej usta i język zaczęły robić swoje. Operowała zmysłowo, rozpalając już mocno, moje pobudzone wnętrze. Robiła to wyśmienicie z rytmem jaki uwielbiałam, połączenie delikatności z ostrzejszą dynamiką. Pławiłam się w rozkoszy, która nieustająco rosła. Dawałam upust swoim emocjom pojękując, z każdą sekundą minutą stawały się głośniejsze. Przy dziecku nauczyłam się cicho przeżywać to co robiła ze mną Dominika, zagryzając wargi, lecz w tym momencie mogłam czynić to bez krępacji. Serfowała językiem, że znajdowałam się prawie na szczycie i w tym momencie jej przerwałam, obracając się twarzą do jej szparki, gdy wciąż leżała pode mną miała przed sobą moją cipkę. Wzajemnie się pieściłyśmy, żywiołowo i zmysłowo swoimi skarbami. Zajęłam się jej lśniącym koralikiem, moje palce pragnęły zanurzenia w jej wnętrzu. Wsunęłam powoli jeden palec, potem drugi wypełniając ją. Poruszałam nimi posuwisto zwrotnie, najpierw powoli, potem ze zdecydowaną prędkością. Interakcja ze strony Dominiki była mocno odczuwalna, wbijała się paznokciami w pośladki, intensywność pracy języka w mojej muszelce wzrosła. Czułam się oszołomiona, byłam w krainie rozkoszy, jej emocje emanowały na mnie i odwrotnie. Nasze ciała zgrywały się z sobą, sięgałyśmy zenitu. Orgazm opanował równocześnie mnie i Dominikę. Nogi miałam jak z waty. Dałyśmy sobie chwilkę na odsapnięcie, lecz byłyśmy nadal spragnione. Wciąż byłyśmy do góry nogami, odzyskując siły powoli się cofałam. Zatrzymałam się i zbliżyłam swoją pierś do jej ust. Przyssała się do niej, starannie ją pieszcząc, kręcąc językiem. Po chwili uczyniłam to samo, mając dogodną pozycję, wzajemnie zajmowałyśmy się piersiami. Wspólne oralne pieszczoty naszych biustów na nowo rozbudzały podniecenie i żarliwe siły. Chciałam pocałunków, przesunęłam się jeszcze trochę do tyłu i zatopiłam usta w jej. Pocałunek do góry nogami był astronomiczny. Poczułam jak moja muszelka zapragnęła ponownie pieszczot. Przerwałam pocałunek, obróciłam się w kierunku mojej cudownej dziewczyny i przysiadłam kroczem nad jej twarzą. Rzucałyśmy na siebie dzikie spojrzenia, złapałyśmy się za ręce, a Dominika ponownie zajmowała się moim skarbem. Z początku mocno i zdecydowanie to czyniła, lecz zbyt szybko zaczynało przybierać we mnie wyładowanie i powściągnęła tempo. Całowała moją muszelkę, patrzyłam jej w oczy z namiętną żądzą, wilgoć się ze mnie lała. Zanurzała swój języczek głęboko, przyśpieszała nim rytmicznie z moim oddechem. Mogła to robić bez końca, moje biodra falowały nad jej twarzą. Cicho jęczałam, zaciskałam palce w dłoniach mocniej aż uwolniły się z uścisku, i czułam tylko drgawki od kolejnego orgazmu. Siedziałam nad jej twarzą, patrząc jej głęboko w oczy z góry, bawiłam się jej gęstymi włosami rozrzuconymi po pościeli, wygląda słodko w tej pozycji. Zeszłam z niej by, nie sprawiać jej niewygody. Pochwyciłam ją za rękę, przyciągając ją do siebie. Klęczałyśmy obie naprzeciw siebie całując się namiętnie z uczuciem. Odstąpiłam od tych słodkich warg i przemieściłam się za plecy Dominiki. Byłyśmy wciąż w pozycji wyprostowanej na klęczkach, przylgnęłam mocno do jej pleców. Wodziłam dłonią po jej brzuchu i biuście, wyciągnęła swoją dłoń do tyłu wkładając rękę w moje włosy. Pośliniłam końcówki palców i zbliżyłam dłoń do jej krocza. Przejechałam wzdłuż rowka, zatoczyłam okręgi wokół łechtaczki, którą następnie powoli zaczęłam okrężnie pocierać, wykorzystując jej ciągłe rozpalenie. Jej ciało reagowało spłyconym oddechem, unosiło i opadało w wijącym tempie. Podążałam zgodnie z rytmem jej ciała, towarzysząc swymi ruchami zgranymi z jej. Pocierałam jej guziczek bardziej agresywniej, złapałam zdecydowanie ją za gardło, lecz delikatnie by nie zrobić jej krzywdy. Wiła się energiczniej, odchyliła lekko swoją głowę, co potraktowałam jak zachętę. Pocałowałam jej słodkie uszko i przygryzałam. Zniżyłam usta i robiłam to samo z jej szyją, jeszcze bardziej to przyśpieszyło jej oddech, który przeplatał z cichymi jękami. Moje usta całowały i ssały szyję, ręka pełną parą tarła jej koralik aż do nieprzytomności. Doszła i opadała na mnie, padłam wraz z nią na łózko przygnieciona ciężarem jej ciała. Przekręciła głowę i się pocałowałyśmy wieńcząc stosunek. Oparła się głową o mój podbródek i leżałyśmy beztrosko, dość długi czas. Pieściłam jej skórę wodząc po niej opuszkami palców naprzemiennie z obejmowaniem. Czułam się wspaniale jak leżała na mnie niewinnie plecami do mnie, a ja mogłam rozkoszować dotykając jej ciało.
- Domi, spójrz na mnie proszę – obróciła głowę, by to zrobić, spojrzałam jej prosto i głęboko w oczy wypowiadając – Kocham Cię
- Ja Ciebie też kocham… - nic więcej nie dodała, tylko złapała moją rękę i pocałowała namiętnie…
Obie ucięłyśmy sobie drzemkę zasypiając w tej pozycji , po której Dominika zrobiła mi masaż. Siedząc na moich pośladkach swoimi rączkami masowała plecy i kark. Robiła to bardzo przyjemnie. Chciałam wykorzystać ten moment do dyskusji o Julku.
- Wiesz co Domi…
- Hmm?
- Myślę, że już pora aby powiedzieć jasno o naszym związku Julkowi- Dominika na chwilę zamilkła, więc łagodnie się upomniałam o jej opinie – Domi…
- Słyszę. Nie chciałam naciskać, ale chyba najwyższa pora… - odpowiedziała chłodniejszym głosem
- Rozważam to od jakiegoś czasu, wiesz przecież
- Dlaczego teraz nagle chcesz to zrobić?
Obróciłam się i uniosłam do pozycji siedzącej, wzięłam ją za dłonie i złożyłam je w moich
- Bo patrzę na nas i wiem, że nie chcę Tworzyć przyszłości bez Ciebie
- Czy to oświadczyny? – zaśmiałam się wesoło
- Na razie nie – uśmiechnęłam się odwzajemniając jej promienny uśmiech - Przepraszam, że zwlekałam tak długo z tą decyzją, wybaczysz mi? – pocałowała nasze złączone dłonie
- Tak, Tobie wszystko, więc kiedy chcesz przekazać tę radosną nowinę?
- Najlepiej będzie chyba jak wakacje się rozpoczną
- Też tak sądzę. Będzie łatwiej. Zatem będziemy tworzyć pełną, szczęśliwą rodzinkę. Poradzimy sobie razem ze wszystkim
- Tak strasznie Cię kocham…
- Ja Ciebie też… - pocałowałyśmy się na moment – To wiemy co robić, a teraz powiem Ci, że zgłodniałam
- Ja trochę też. Zamawiamy coś czy same robimy?
- Zrobiłam zakupy wczoraj, co powiesz na lasagnę z brokułami?
- Brzmi pysznie, choć nie jak Twoje usta
Zrobiła dziubek cmokając i wstała z łóżka, a ja zaraz po niej. Udałyśmy się do kuchni przyrządzając wegetariański pokarm, po czym całe pomieszczenie było do sprzątania… Później kontynuowałyśmy dzień na wzajemnych rozmowach, wylegiwaniu się w łóżku. Pozostałą część weekendu majowego spędziłyśmy jak ustaliłyśmy, m. In. Na wspomnianych rowerach połączonego z piknikiem na skrytej polanie, na której byłyśmy całkowicie same… etc.
W ostatni dzień majówki pojechałyśmy razem z Dominiką odebrać Julka. Spędziłyśmy miłe popołudnie z moimi rodzicami, którzy z rezerwą ale chcieli poznać bliżej Dominikę. Po przyjaznej wizycie wróciłyśmy do domu i naszego codziennego życia. Przyszedł powoli też ten moment, w którym zaczęłyśmy tłumaczyć mu naszą relację, zasługiwał na to. Pozostaję szczęśliwa w tym co wspólnie tworzyłyśmy z moim synem i Dominiką, rodzinę…
0 / 10 Iskra957 Pończochy bardzo długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Cześć! Mam na imię Kinga i mam 21 lat. Chciałabym opowiedzieć swoją przygodę z przed pięciu lat czyli kiedy byłam w drugiej klasie gimnazjum i miałam 16 lat, problemy zdrowotne za dziecka sprawiły, że rodzice posłali mnie rok później do szkoły. Na wstępie opiszę swój wygląd i trochę o sobie w chwili wydarzeń z przed lat. Byłam i wciąż jestem ładną ciemnowłosą blondynką o ciemnych oczach, zgrabnej figurze, atrakcyjnych nogach i średnim, jędrnym biuście przy wzroście 1, 60. Byłam uczennicą gimnazjum, nie o wybitnej renomie, ale nienajgorszym poziomie, w jednym z południowych miast. Z nauką nie mam i nie miałam problemu za wyjątkiem jednego przedmiotu, którego tyczy się ta historia. Słabo radziłam sobie z j. Francuskiego, którego uczyła pani Joanna Ixińska, w której zakochałam się na początku drugiej klasy, gdy zastąpiła nauczycielkę, która poszła na emeryturę. Pani Joasia była zgrabną, ładną i atrakcyjną brunetką mającą 35 lat. Jak na swój dojrzały wiek miała figurę, której mogłaby pozazdrościć niejedna dwudziestolatka, ubierała się wyzywająco, lecz zarazem elegancko z etyką. Osobowościowo była bardzo wymagającą nauczycielką, ale będącą w porządku wobec uczniów. Miałam w pierwszym semestrze z nią bardzo dobry kontakt, bardzo ją polubiłam i podobała mi się jako kobieta. Ona też darzyła mnie sympatią, co dawała odczuć. Złapałyśmy bliższy kontakt, rozmawiałyśmy na przerwach, po zajęciach czy po szkole. Relacje między nami były ciepłe, których nie miałam z inną nauczycielką czy nauczycielem. Sprawiała swego rodzaju przyjaciółki. Pomimo mojej oporność w nauce francuskiego, była wobec mnie cierpliwa, ciągnąć niekiedy za uszy i jakoś sobie porodziłam z nie najgorszą oceną. W drugim semestrze podupadłam z ocenami, nie potrafiłam się skupić, gdyż sympatia do mojej nauczycielki francuskiego przerodziła się w fizyczną fascynację, zauroczenie a nawet w zakochanie. Często o niej myślałam nie tylko w erotyczny sposób, ale po prostu marzyłam jako swojej partnerce. Na zajęciach popadałam w zapomnienie patrząc na nią maślanymi oczami. Wtedy też zaczęłam jej unikać i nie rozmawiałyśmy ze sobą tak często jak wcześniej. Próbowała mnie zaczepić na jakąś dyskusję na korytarzu, ale zawsze „musiałam się gdzieś śpieszyć” Wzdychałam do niej w tajemnicy, z dala i w wyobrażeniach.
Sytuacja, o której mowa miała miejsce wiosną, byłam wówczas w drugiej klasie. Na lekcji francuskiego pani Joasia rozdała sprawdziany, z którego dostałam kolejną jedynkę co stawiało mnie w niekomfortowej sytuacji, gdyż mogłam nie zdać przedmiotu mimo tego, że do wystawienia ocen był jeszcze ponad miesiąc, lecz nie ważne tak to jest gdy się nie jest orłem z danego przedmiotu i buja się w obłokach. Pani Joasia wpisując oceny do dziennika wyczytywała kolejno osoby, mnie wyczytała na końcu i powiedziała, żebym została u niej po lekcjach. Z lekkim wstydem i zasmuceniem dałam do zrozumienia głową, że zostanę.
Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy hurtem wyszli na korytarz a ja zostałam. Podeszłam do biurka, przy którym siedziała. Pani Joasia ubrana była w opinającą czarną sukienkę zakrywającą połowę uda, miała założoną nogę na nogę, na których miała srebrne szpilki w formie sandałków, swoje długie włosy miała upięte w kokardę a w jej wyrazie twarzy było coś uwodzicielskiego co spowodowało, że zrobiło mnie się gorąco i wilgotno, spowodowało to, że lekko się podnieciłam. Rzadko miałam okazję do znajdowania się w sytuacjach intymnych w przeciwieństwie do moich znajomych, lecz ciężko ją nazwać aby była intymną, ale wystarczająca aby być onieśmielona. Wpatrując się w panią Joannę lekko się rozmarzyłam. Z tej mgły marzeń wyrwało mnie nagle pytanie:
- Co się z Tobą dzieje Kinga? Masz talent, którego nie szlifujesz. Wiem co mówię, widziałam w poprzednim semestrze. A teraz?
- Nie wiem – wykrztusiłam nie mając pojęcia co mogę odpowiedzieć, myśląc o niej
- Ale wiesz, że jak nie poprawisz ocen i poziomu to możesz nie zdać do następnej klasy?
- Wiem pani profesor. . .
- To dlaczego nic z tym nie robisz?
- Mam teraz trudny okres i nie potrafię skupić myśli, zwłaszcza na przedmiocie, z którego nie jestem orłem
Na te słowa nauczycielka przechyliła na prawy bok i chwilę na mnie patrząc powiedziała – Rozumiem. Mam propozycję przyjdź do mnie jutro na konsultacje to pomogę Tobie jakoś pozbierać – uśmiechając się zapytała – Pamiętasz, o której mam konsultacje?
- Nie pamiętam – odpowiedziałam
- O godzinie 18
Tak późno pomyślałam. Nie chciało mi się przychodzić tak późno do szkoły, ale uznałam, że może być miło spędzając czas z panią Joanną, której od pewnego czasu unikałam
- To widzimy się jutro-potwierdziła- A teraz idź, bo spóźnisz się na kolejną lekcję
Wychodząc z sali obejrzałam się jeszcze za panią Joasią, która też na mnie spoglądała Tym razem w jej oczach było coś co widziałam po raz pierwszy, jakby zainteresowanie mną poza relacją uczennica-nauczycielka. Ale miałam wrażenie, że chyba źle zdekodowałam i było to tylko subiektywne odczucie. Powiedziałam na odchodne:
- Do widzenia!
- Do widzenia Kinga – i zamknęłam drzwi.
Skończyłam lekcję i poszłam bezpośrednio do domu myśląc przez ten czas kolejny raz o pani Joannie. Pomimo, że był piękny i słoneczny dzień nie miałam ochoty na wyjścia, wolałam porobić coś ciekawego w domu, w tym przysiąść porządnie do francuskiego. Nie chciałam zawieść siebie i zdać do następnej klasy, ale też nie chciałam sprawiać zawodu pani Joannie co mnie mocno motywowało. Gdy skończyłam swoje robótki, zjadłam kolację, wzięłam prysznic i poszłam do swojego pokoju, który nie jest duży, w końcu mieszkanie w bloku z wielkiej płyty. Postanowiłam, że przed snem przejrzeć Internet. Z ciekawości zajrzałam na strony pornograficzne i zobaczyłam filmik lesbijski z udziałem uczennicy i nauczycielki, który mnie zafascynował. Pod wpływem filmu coraz bardziej zaczęłam myśleć o mojej nauczycielce w kwestiach pożądania. Chodź nie łudziłam się, że moje fantazje mogą się spełnić, więc pozostałam na razie przy wyobrażeniach i zabawie z samą sobą. Zaczęłam się masturbować myśląc o pani Joasi. Robiłam to bardzo powoli, masując łechtaczkę i wyobrażając sobie dotyk, pocałunki mojej nauczycielki. Byłam coraz bardziej napalona fantazja wskakiwała na wyższe obroty, paluszkami zaczęłam szybciej pocierać łechtaczkę, była cała mokra. Zaczynałam szczytować…Doszłam, miałam cały mokry dół od piżamy a ja ze zmęczenia i spełniona opadłam na poduszkę i zasnęłam.
Następnego dnia pełna podniet, lecz mimo wszystko z zachowaniem koncentracji na nauce udałam się do szkoły. Dzień podobnie jak poprzedni był piękny, ciepły i słoneczny, w końcu środek wiosny. Po sześciu godzinach lekcji wróciłam do domu co zjeść i się przebrać. Mimo tego, że był piątek i w zasadzie reszta dnia wolna, to zamierzałam pójść na konsultację do pani Joanny. Uznałam, że może być ciekawiej niż bezczynne siedzenie w domu czy też pójście na imprezę, która organizowali znajomi, na których się gorzej czułam od kiedy pojawiły się pierwsze uczucia do mojej nauczycielki. Z drugiej strony chciałam zdać ten przedmiot. Przed wyjściem z domu ubrałam się w mini-jeansową spódniczkę, która podkreślała wyraźnie , moje gładkie, krągłe i jędrne uda oraz białą bez rękawów koszulkę. Zrobiłam delikatny makijaż (nie chwaląc się, moja cera nie potrzebowała tapety), upięłam włosy na prawy bok, założyłam duży czarny okrągły kolczyk na lewe ucho i uznałam, że jestem gotowa do wyjścia. Nałożyłam tylko na siebie kozaki na 10-io cm szpilce zakrywające 2/3 mojej łydki, które dostałam od mamy na imprezy oraz skórzaną kurtkę. Patrząc w lustro uznałam niezła ze mnie laska. Niby idę tylko na konsultację, ale lubię strojem robić z siebie seksy dziewczynę, nawet gdy wiąże się to z niezbyt obyczajowym odzieniem. W naszym gimnazjum była dość duża tolerancja na kroje uczniów. Do szkoły poszłam pieszo, to tylko 20 min przez park. Idąc zauważyłam wiele spojrzeń w moim kierunku zarówno męskich jak o dziwo damskich, choć tych na palcach jednej ręki. W reakcji na to uśmiechałam się wewnątrz. Dotarłam do szkoły ok. 18, weszłam, na portierni starsza pani ochroniarz/woźną (ok. 60 lat) popatrzyła na mnie z podejrzliwością oraz zażenowaniem widząc mnie w takim stroju i zapytała:
- Pani do kogo? – nie poznała mnie najwyraźniej w tej kreacji
- Do pani Ixińskiej na konsultacje z j. Francuskiego – odpowiedziałam grzecznie
- Aha, to proszę! – odpowiedziała z lekkim niezadowoleniem.
Rozejrzałam się jeszcze chwilę po korytarzach, na których były pusto, o tej porze to zrozumiałe, brak lekcji, ale słychać było głosy z klas, na w których były konsultacje lub eskaesy w przypadku sali gimnastycznej. Udałam się na pierwsze piętro, ponieważ tam znajdowała się nasza sala językowa. Zapukałam do drzwi i usłyszałam:
- Proszę! – to był głos pani Joasi
Otworzyłam drzwi i powiedziałam:
- Dzień dobry! – nauczycielka siedziała za biurkiem i odpowiedziała
- Ach to Ty Kinga! Witaj. Jak widzisz jesteśmy tylko same, więc będziemy musiały popracować we dwie, może i korzystniej. Lepiej się będzie nam pracowało – mówiąc te słowa pani Joanna zmierzyła mnie ponętnym spojrzeniem od stóp do głów i dodała – Widzę, że ładnie się ubrałaś, zapewne jesteś obiektem wielu westchnień
Na te słowa zrobiło mi się ciepło i miło i zdołałam wykrztusić:
- Pani również wygląda ładnie -to prawda, dzisiaj wyglądała bajecznie. Włosy miła upięte w splątanego kucyka, ubrana była w czarną, opinającą jej doskonałe kształty spódniczkę i białą koszulę, która była rozpięta do 3 guzika, tak że można było zobaczyć czarny staniczek a pod nim małe, lecz kształtne piersi, do tego miała na sobie czarne pończochy i czarne szpilki z paskiem wokół kostki, które dobitnie podkreślały jej piękne nogi. Wyglądała jak pewna „zakręcona” piosenkarka z teledysku o „ostatnim razie”
W reakcji na moje stwierdzenie uśmiechnęła się. Wskazując ręką na ławkę powiedziała:
- Usiądź proszę!
- Dziękuję – odparłam
- Jeszcze nie masz za co. . . – odrzekła ponętnie, co odebrałam dziwnie – Dobrze, więc przejdźmy do rzeczy! Zadam Ci trzy rozbudowane zadania, które zrobisz sama z zakresu ostatnich trzech klasówek, lecz wcześniej wyjaśnię Ci na tablicy co masz zrobić, następnie od razu sprawdzę i zobaczymy. – kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Pani Joasia wstała i podeszła do tablicy i:
- To ja teraz Ci wytłumaczę co masz zrobić, w razie wątpliwości pytaj – ponownie kiwnęłam głową. Pani Joanna pisała coś na tablicy, ja miałam problem z utrzymaniem koncentracji, gdyż przed sobą miałam widok pięknych tylnych kształtów mojej nauczycielki – te rzucające się w oczy uda, odpowiedniej krągłości pośladki. Wizerunek ten sprawił, że znowu się rozmarzyłam Miałam ochotę się z nią kochać, lecz wiedziałam, że mogło się to skończyć nieprzychylnymi konsekwencjami. Przygryzłam wargę, zrobiło mi się strasznie gorąco. Nagle uznałam, że muszę otrzeźwieć aby jednak coś ugrać na tych konsultacjach. Zresztą pani Joanna zauważyła, że lekko odpływam. Słuchałam jej, więc dalej do końca ze skupieniem. Po wytłumaczeniu pani Joanna dała mi zadania, a ja przystąpiłam do ich wykonania. Dochodziła 18:30 na zewnątrz był już zachód Słońca i zaczynał się lekki półmrok. Pani Joanna przysłoniła okna do 1/4 widoczności i zapaliła światło. Usiadła na swoim biurku na przeciwko mojej ławki zakładając nogę na nogę, wzięła swój zeszyt A4 i zaczęła w nim coś notować. W takiej pozycji mogłam dostrzec koronkę jej pończoch spod spódniczki. Widok ten bardzo mnie podniecił, że znowu przestałam się koncentrować na zadaniu tylko myśleć o niej, lecz nie, musiałam się skupić i dalej kontynuowałam to co miałam robić. Zauważyłam, że pani Joanna skończyła swoje notatki i jedną ręką gładziła swoje kolano co sprawiło, że ślinka mi ciekła. Spojrzała na zegarek na ścianie Po czym zapytała:
- Koniec? – Nie będąc pewna prawidłowości wykonania swojego zadania, zawahałam się swojej odpowiedzi, lecz odparłam – Tak
- To dobrze ja teraz sprawdzę od razu jak sobie poradziłaś. Podaj mi proszę kartkę a Ty powiadom rodziców, że wrócisz później – faktycznie, robiło się późno, dochodziła bowiem 19, było już oficjalnie po konsultacjach. Napisałam wiadomość mamie, że zostaje na noc u koleżanki, na wszelki wypadek. Rodzice nie ingerowali zbytnio w moje życie osobiste, pozwalali mi na samorozwój, byleby mi się nie stała krzywda. Mama odpisała mi: „ok, tylko daj znać przed pójściem spać czy wszystko w porządku”. W międzyczasie pani Joanna sprawdziła moje bazgroły:
- Kingo! Nie jest to praca szóstkowa, ale. . . – popatrzyła pokerową twarzą. . . – na 4 z minusem -poprawiło mi to samopoczucie względem przedmiotu. Pani Joanna dodała:
- Bardzo ładnie! Kinga dlaczego tak słabo szło Ci do tej pory?
Odpowiedziałam podobnie jak wczoraj, bo nie wiedziałam co jej powiedzieć. Nie zamierzałam jej wyznawać, że się w niej zakochałam – Mam trudny okres. . .
- W porządku. Czy w ramach konsultacji miałabyś ochotę na przyjacielską rozmowę? – zapytała. Zgodziłam się na tę propozycję z przyjemnością kiwając głową. Nagle do drzwi zapukała woźna, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Pani Joasia się wtedy odezwała:
- Pani Grażyno! My mamy tutaj poważny projekt do zrobienia na olimpiadę – Na olimpiadę?!Pomyślałam, ja?! „Co tu się dzieje”? Nie rozumiałam całkowicie celu tej wypowiedzi. Po czym pani Joasia dodała, że – prawdopodobnie będziemy musiały zostać do późna, a może i do rana – mówiąc to spojrzała na mnie ukradkiem i puściła oczko co spowodowało u mnie uśmiech i promienie na twarzy odpowiednio stłumione przed ochroniarką. Nauczycielka dodała – proszę się o nas nie martwić, rodzice Kingi wiedzą o wszystkim.
Ochroniarka wyszła i zamknęła drzwi poproszona przez panią Joannę. Pani Joasia wstała i obeszła moją ławkę i usiadła na niej jedną nogą a drugą się podpierała o podłogę. Wyglądało to dosyć ponętnie. Gdy tak myślałam pani Joanna zapytała się mnie jak wygląda moje życie osobiste. Czy się zakochałam i czy już to robiłam. Byłam oszołomiona i zdezorientowana w tej całej sytuacji, ale pozwoliłam sobie na szczerszą replikę. Odpowiedziałam, że nie i nie doznałam większej relacji jak parę skromnych pocałunków i trzymanie się za ręce z jedną osobą i wyznałam jej, że obecnie fizycznie bardziej interesowały mnie kobiety. Po czym spuściłam głowę. Na to pani Joanna stwierdziła, że to nic złego i opowiedziała mi swoją historię, że jest od siedmiu lat rozwódką po 10 latach małżeństwa, w którym nie odczuwała satysfakcji ani fizycznej, ani uczuciowej. Błądząc w swoich myślach nie do końca zwracałam uwagi na to co mówi zapytałam:
- Jest pani piękną kobietą dlaczego mąż pozwolił Pani odejść?
Chwilę się zastanawiała nad odpowiedzią, aż w końcu stwierdziła:
- Przyłapał mnie na stosunku z jego siostrą – słysząc te słowa oniemiałam – pani Joasia kontynuowała jednak dalej swoją wypowiedź, w której przyznała, że jest biseksualna i lubi spełniać swoje fantazje erotyczne, lecz również podkreśliła, że częściej umawia się tylko z mężczyznami i tylko dla seksu, z kobietami także lecz rzadziej. Przedstawiła mi również zalety stosunku, relacji z kobietą. Czułam zdumienie dlaczego tak szczerze ze mną rozmawia o takich sprawach, przecież mogłabym to wykorzystać przeciwko niej. Postanowiłam dopytać ją jeszcze o dwie kwestie uprzedzając inną:
- Dlaczego Pani się ze mną dzieli takimi szczegółami z życia? Nie boi się Pani wykorzystania przeciwko niej?
- Nie, nie boje. Powiedziałam szczera rozmowa, wiem że jesteś przyzwoitą dziewczyną i że tego nie zrobisz. Jako nauczycielka widzę dużo i to że jesteś naprawdę dobrą osobą.
- Dziękuję, że Pani tak myśli. Mogę wywołać jedną kwestię?
- Oczywiście, rozmawiamy szczerze
- Czy wierzy Pani w miłość od pierwszego wejrzenia?
Odpowiedziała – Tak
- A czy myślała pani o ponownym byciu z kobietą, związaniu się stale? – Popatrzyła na mnie chwilę z zaintrygowaną miną i odparła, że – Nie – Spuściłam ponownie, więc głowę. Pani Joanna jednak wstała i podeszła do drzwi. Myślałam, że chce zakończyć nasze spotkanie, jednakże przekręciła klucz w zamku tak aby były zamknięte. Zdumiało mnie to, pani Joasia przygasiła światła i podeszła do mnie kocim krokiem. Odsunęła mnie od ławki i usiadła bokiem na moich udach zakładając nogę na nogę i objęła mnie, patrząc enigmatycznie. We mnie krew się gotowała z podniecenia a zarazem z niepewności. Pani Joanna w tej jak bardzo podniosłej chwili rzekła:
- Wiem, że Ci się podobam i że to ja jestem Twoim problemem… Widzę jak na mnie patrzysz. Jesteś moją uczennicą, ale za to jako seksowną i mamy prawo ponieść się fantazji i marzeniom a co będzie, przyszłość pokaże…
Spoglądałam na nią, na jej dekolt i nogi, czekałam na jej ruch. Obejmując mnie przybliżyła swoją twarz do mojej i swoje usta do moich i pocałowała. Zaczęłyśmy się całować, najpierw delikatnie, badawczo oblizując i cmokając wargi, po czym Pani Joanna otworzyła mi subtelnie usta, jej język powędrował do mojego, bez zastanowienia odpowiedziałam. Nasze języki spotkały się i splotły w delikatnym tańcu rozkoszy. Prawą ręką gładziłam jej nogi zaś drugą jeździłam z góry na dół po plecach, zaś ona gładziła moją szyje. Nie wierzyłam, że dzieje się to naprawdę, czułam jak motylki w moim brzuchy latały. Boże!!!To było cudowne! Całowałyśmy się tak z parę/paręnaście minut, czas nie miał wtedy znaczenia. Po tej cudownej chwili oderwała swoje usta od moich , wstała i zdjęła mi kurtkę a następnie usiadła okrakiem, ujęła moją twarz i zaczęła ponownie całować, złapałam za pośladki i przyciągnęłam bliżej swojego krocza. Moje ręce powędrowały w okolice jej pasa, wyjęłam jej koszulę ze spódniczki. Joanna ocierała się o mnie i zajmowała się moim biustem, wsadziła swoją dłoń pod bluzkę i zaczęła ugniatać przez biustonosz, drugą rączkę włożyła pod moją miniówkę i zaczęła delikatnie masować przez moje wilgotne majteczki, stające się coraz bardziej mokre z podniecenia. Zaczęłam mruczeć, Asia przeszła ustami z ust na szyję, to było wspaniałe uczucie. Na chwilę przerwała patrzyłyśmy na siebie z ognistym pożądaniem. Aśka wzięła moje paluszki i oblizała, po czym zabrałam się za jej guziczki przy koszuli i staniczek bez ramiączek, który po chwili opadł na ziemię jednak koszula na jej ciele pozostała rozpięta w seksowny sposób powodując u mnie większe podniecenie. Zaczęłam bawić się jej piersiami, ugniatać masować po czym je wzięłam i ssałam jak dziecko a językiem kręciłam wokół brodawek. Asia bawiła się moim włosami. Dociskała mnie mocnie do siebie podczas moich przyjemnych poczynań z jej biustem językiem oraz lewą ręka. Prawą, wolną włożyłam w jej spódniczkę, wyczułam że nie ma na sobie majteczek co mnie bardziej napędziło do zabawy. W tym momencie złapała moją rękę i uśmiechając się do mnie powiedziała;
- Poczekaj! – Po czym ze mnie wstała, zgasiła oświetlenie i wzięła mnie za rękę zaprowadzając mnie do wewnętrznej sali, w której odbywały się zwykle zajęcia grup słabszych z danego języka. Z sali tej widać było przepiękne widoki na oświetlony latarnianymi uliczkami, wieczorny park. Joanna zamknęła drzwi na wypadek uniesienia seksualnego. Podeszła i zaczęłyśmy się całować. Objęłam ją w pasie zaś ona gładziła moją twarz swoimi delikatnymi dłońmi. Po wymianie ustnej oparła się o biurko i gestem wskazała abym się obniżyła co też uczyniłam po drodze liżąc jej pępek. Podwinęłam jej spódniczkę, Asia rozchyliła uda i zaczęłam całować jej a następnie lizać jej łono, wolną ręką ugniatałam jej piersi a drugą skierowałam na swoje krocze. Asia zaczęła lekko pojękiwać, ale wiedziałam, że nie daje jej jeszcze czego chce. W celu ułatwienia sobie pozycji chwyciłam ją oburącz za pośladki, rozpięłam jej spódniczkę, która następnie zsunęła się jej po jej pięknie gładkich nogach i została teraz w samych pończochach, szpilkach i koszuli. Wzięłam się jednak do pracy, lizałam i ssałam jej krocze, jej soki smakowały najwspanialszą słodyczą. Asia dawała mi wskazówki jak ją pieścić. Masowała swój biust a ja coraz głębiej wkładałam do jej pochwy język. Zaczęła jęczeć już całkowicie, wołając:
- Taaa-ak! Kingaa-a. Nie przestawaj!! – obawiałam się, ze ktoś nas usłyszy
Włożyłam palec, potem kolejny i zaczęłam wpychać głębiej. Zaczęła krzyczeć;
- Aaa-aa! -doszła i wygięła się do przodu w łuk wypowiadając – Boże!!!
Czułam jak jej nogi się dygotały, chwilę ją trzymałam nie za nie, byłam usatysfakcjonowana, że zrobiłam jej „dobrze”. Wstałam zdjęłam jej koszulę i ponownie oddałyśmy się chwili pocałunku, Asia wsadziła rękę pod moją miniówkę, delikatnie drażniąc moje krocze przez majteczki. Zdjęła ze mnie spódniczkę, wzięła krzesło, na którym usiadłam i zaczęła pieszczoty z moją muszelką. Początkowo zaczęła powolnie ssać moje soczki przez majteczki, przenosząc się potem trochę wyże, robiła okręgi językiem nad moim kroczem, sprawiło to że głośno stęknęłam, dłonie Joanny błądziły pod moją koszuleczką, którą nadal miałam na sobie, zębami złapała za górną część moich majteczek i powoli je zdejmowała. Uniosłam nogi opierając kozaczkami o plecy Asi, która drażniła mnie językiem wokół łechtaczki po czym przyssała się jak pijawka do mego niej i ssała. To co robiła z moją cipką sprawiało, że miałam ochotę krzyczeć z uniesienia, lecz wiedziałam , że muszę uważać, gdyż pani ochroniarz jest w szkole i nie tylko. Pierwszy raz w życiu doznawałam tak czegoś przyjemnego. Jedną dłonią przyciskałam swoją kochaną nauczycielkę do mojego łona rozkoszy a drugą pomagałam jej w przyjemności, którą mi dawała. Wierciłam się czując błogość. Jej język działał cuda, odpływałam w totalnym uniesieniu. Zaczęłam dochodzić, jeszcze tylko kilka ruchów paluszkami mojej bogini i doszłam wypinając się do przodu krzycząc:
- Ooo taaak!
Joasia pouczyła mnie przykładając palec do ust o ciszy. Dałam jej do zrozumienia uśmiechem, że wiem – Jesteś boska! Kocham Cię! – na te słowa Asia zareagowała pocałunkiem. Tym razem moje ręce powędrowały w kierunku jej krocza, a Joasia zaczęła podwijać moją koszuleczkę do góry zdejmując mi ją w raz z moim czarnym staniczkiem. Byłam teraz zupełnie naga przed moją nauczycielką w samych kozaczkach a ona w samych pończochach i szpilkach. Bawiła się teraz moimi piersiami ugniatając je jak ciasto, przybliżyła swoją twarz do mojego biustu i zaczęła lizać moje dwa średnie jabłuszka. Sutki miałam kosteczki do gry, które Asia dokładnie ssała sprawiając mi tym kolejną przyjemność. Oderwała się ode mnie i podeszła do szafy, otwierając górną półkę wyciągnęła z nich trzy koce, które nie wiem po co znajdowały się w szkolnej szafie, złączyła dwie ławki z biurkiem i rozłożyła koc. Zrozumiałam, że będziemy spać tutaj i szykujemy się do snu, jednak Joanna zapytała:
- Zmęczona czy masz jeszcze ochotę na zabawę?
Bez wahania odpowiedziałam – Zabawa!
- W takim razie połóż się na kocyku – zgodnie z sugestią tak też uczyniłam -Kochanie rozszerz troszeczkę nogi! – tak też się stało – Joanna ułożyła się względem mnie w pozycji nożycowej przekładając swoje nogi między nogi, tak aby nasze cipki się stykały. Byłyśmy mocno napalone i nagrzane na siebie, patrzyłyśmy z takim pożądaniem jakby ziemia miała się pod naszymi ciałami zapaść. Zaczęłyśmy rytmicznie w rytm naszego pożądania pocierać się swoimi cipkami. Gorąc naszego uniesienia był coraz większy, z każdym kolejnym ruchem przyspieszałyśmy nasze tarcia, zaczęłyśmy obie cicho stękać, Steki przeradzały się w jęki rozkoszy, która przenikała przez nasza ciała. Ocierałyśmy się coraz dynamiczniej potęgując falę kolejnej rozkoszy. W końcu doszłyśmy, ja pierwsza opadając na plecy a parę sekund później moja ukochana, moja nauczycielka. Fala orgazmu była tak potężna, że obie upadłyśmy mokre od soków i potu. Joasie leżała na mnie wtulając się we mnie. Leżałyśmy tak przez parę minut, wpatrując się w siebie i pieszcząc dłońmi. Asia pocałowała mnie delikatnie muskając mój języczek, całowałyśmy się tak dłuższą chwilę, gładząc swoje mokre i zmęczone ciała. Po zakończeniu tego wspaniałego pocałunku, Joasia rozpuściła swoje włosy położyła się obok mnie zakładając swoją nogę na moje ciało, ja wsadziłam swoją pomiędzy jej i patrzyłyśmy na siebie uradowane, usatysfakcjonowane i zaspokojone jeżdżąc paluszkami po naszych ciałach. Jako pierwsza się odezwałam mówiąc;
- Kocham Cię Asiu, może to tylko zwykła nastoletnie uczucie, ale chcę być tylko z Tobą! – na to pocałowała mnie w nos
- Ja Ciebie też, jesteś wspaniała tylko musimy zachować naszą relację w dyskrecji – wiadomo pomyślałam, sytuacje prawne i obyczajowe. Joanna dalej kontynuowała – ale musisz się podciągnąć, choć z naszej dzisiejszej relacji zasługujesz na 6 z plusem to jednak liczby się muszą zgadzać – uśmiechnęła się
- Postaram się Ciebie nie zawieść
- No!Mam nadzieję – odparła puszczając oko
Poruszyłam jeszcze kwestie tej nocy:
- A co z nami tej nocy? Nie obawiasz się donosu ze strony woźnej? Możesz mieć przeze mnie kłopoty? Mogłaś zabrać mnie do domu
- Jesteś urocza, że się o mnie martwisz. Jestem nauczycielką i nie popełniam szkolnych błędów, mam kilka ruchów do przodu przewidziane. Spokojnie wszystko załatwiłam…
Już nie dociekałam jak. Leżąc na biurku, przykryłyśmy się dwoma pozostałymi kocami i wtuliłyśmy się czule i mocno w siebie po czym zasnęłyśmy ok. Północy. Wstałyśmy niemal równocześnie w objęciach.
- Dzień dobry! – przywitałam się z moją królową w ten sobotni poranek
- Witaj kochanie! – odpowiedziała Joasia – Dobrze spałaś?
- Owszem – uśmiechnęłam się. Joasia na samym początku mnie pocałowała po francusku – w końcu nauczycielka francuskiego. Po dłuższej chwili naszego całowania stwierdziła, że musimy się zbierać. Przyznałam jej rację, ale myśl że zrobiłam to z moją ukochaną, nauczycielką w szkole w godzinach nocnych przyprawia mnie o podniecający dreszczyk emocji. Ogarnęłyśmy się, ubrałyśmy i posprzątałyśmy salę. Joanna wzięła tubę, która leżała w koncie sali, która miała służyć za „nasz projekt na olimpiadę”. Udałyśmy w kierunku wyjścia, po drodze pani ochroniarz zapytała:
– Jak projekt?
– Owocnie
– Dobrze – odpowiedziałyśmy równocześnie
Poszłyśmy do jej samochodu, w którym zaczęłyśmy się całować. Po wszystkim Joanna odwiozła mnie pod blok i umówiłyśmy się na kolejne spotkanie, tym razem poza szkołą. Udałam się w kierunku własnej bramy zadowolona i szczęśliwa, przygodę którą przeżyłam uważam za początek mojej fizycznej i dojrzałości kobiecej. Swój pierwszy raz odbyłam z kobietą, w której się zakochałam i zapragnęłam z nią być, a to że jest moją nauczycielką dodaję tylko pikanterii w naszej relacji. Od tej pory jesteśmy ze sobą razem i jest mi z nią dobrze, spełniamy swoje marzenia seksualne i uczuciowe. I co ważne wzięłam się do pracy z językiem francuskim, skutecznie otrzymując na koniec roku ocenę dobrą.
Wydarzenia te spowodowały, że odnalazłam siebie, miłość, namiętność, pozbierałam się w sferze edukacyjnej i to dzięki mojej kochanej nauczycielce. A przynajmniej tak czułam i myślałam, wszak byłam tylko nastolatką
10 / 10 Iskra957 Pończochy długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kolejny nudny dzień w szkole, jedyny plus, to że udało mi się poprawić jeden ze sprawdzianów z fizyki na dwa, co może bardzo nieznacznie, ale jednak poprawiało moją sytuację. Miałem nadzieje, że Aneta nie powiedziała nikomu o tym co zaszło w jej domu. Dziś kolejny dzień prób do poloneza, więc wiedziałem, że dziewczyny ubiorą nylonowe skarpetki albo rajstopy. Dominatorka miała tego dnia na sobie jeasny z wysokim stanem, koszulkę na ramiączkach, szarą zapinaną bluzę, cieliste podkolanówki 15 DEN i tradycyjne czarne vansy. Na moje nieszczęście wchodząc do szatni to właśnie ona była tam jedyną osobą.
- Hej, jak po wczoraj? Smakowało? – zapytała uśmiechając się.
- Tak proszę, Pani- odparłem pokornie
- To super pamiętaj, że dziś powtórka.
Dzień zleciał bardzo szybko, ledwo się obejrzałem i wychodziłem z domu na kolejne spotkanie z Anetą.
- Hej, cieszę się, że przyszedłeś.
- Dzień dobry Pani Aneto, nawet nie myślałem, że mogłoby być inaczej.
- Zapraszam na górę.
Weszliśmy po schodach do pokoju, w porównaniu do stroju ze szkoły, zamiast jeansów miała na sobie bordowe dresy, w nich też wyglądała bosko, zresztą jak we wszystkim. Na stopach tak jak myślałem, miała cienkie cieliste podkolanówki, takie tak rajstopy tylko kończące się dużo wcześniej.
- Trochę myślałam, i jako iż całkiem nieźle masujesz, podczas naszych spotkań trochę czasu poświecimy na naukę, tak żebyś zdał, wiele do tego nie potrzeba a całą resztę czasu będziesz zajmował się moimi stopami.
- Dziękuje Pani.
- Super, to zabieraj się do roboty, te cholerne szpilki strasznie mnie obcierają także daj z siebie wszystko.
Zabrałem się do roboty, masując raz jedną, raz drugą stopę, Aneta w tymczasie oglądała coś na lecącym w tle Netflixie. Po chwili chyba się jej to znudziło.
- Odśwież mi skarpetki, liż – powiedziała
- Coo, tego nie było w umowie – zaprotestowałem.
- Nie? Wczoraj Ci nie przeszkadzało, no ale trudno to kończymy zabawę a ja wysyłam fotki.
- Nieee poczekaj – odparłem przerażony biorąc nylonową stopę i kierując ją do ust, wiedziałem czego wymaga. Lizałem od pięty aż po palce obie stopy stopy na zmianę, były okropnie słone, rajstopowy materiał był cienki i przesiąknięty potem z całego dnia.
- Teraz otwieraj buzię
Będąc w sytuacji bez wyjścia otworzyłem usta a Aneta wsunęła mi swoją stopę do buzi. Wyciągnęła telefon i rozpoczęła nagrywanie.
- A to mój niewolnik, Adam czyszczący moją brudną spoconą stopę, smakuje kochanie? Wyciągnęła na chwilę stopę z buzi. Dała mi sekundę na odpowiedź po czym znowu włożyła nylonową stópkę, przez którą przebijały się czerwone paznokcie do buzi.
- Tak proszę Pani.
- A teraz zobaczymy, jak Adaś robi loda mojej stópce – powiedziała do telefonu wkładając i wyciągając swoją stopę z mojej buzi, w pewnym momencie starała się wepchnąć ją jak najgłębiej
- Przyjemnie?
- Nie mogąc odpowiedzieć pokiwałem głową, aby potwierdzić. Tak naprawdę łzy napływały mi do oczu. Ku mojemu wytchnieniu Aneta wyciągnęła stopę i zatrzymała nagrywanie.
- No, no spisałeś się w nagrodę w przerwie pouczymy się fizyki – teraz brzmiało to jako wybawienie, mimo totalnego upokorzenia, mój penis był twardy co nie umknęło Anecie.
- Oo, widzę, że Ci się podoba, bardzo dobrze, po nauce zatem druga runda, puściła mi oczko, które przyprawiało mnie o ciarki.
Nauka dobiegała końca i rówieśniczka kazała położyć mi się na ziemi, bez dyskusji wykonałem zadanie. Posłusznie położyłem się na dywanie pod siedzącą na łóżku dziewczyną. Następnie miałem wystawić język, Aneta zaczęła jeździć swoją stopą po moim języku od góry do dołu z przerwami na wkładanie całej stopy do buzi.
- Chyba są czyste, ale profilaktyki nigdy za wiele, prawda?
- Tak Pani – odpowiedziałem nie wiedząc jeszcze do czego zmierza.
Aneta podwinęła swoje dresy i ściągnęła jedną z podkolanówek.
- Zróbmy im szybkie wirowanie, tak aby były w stu procentach czyste, otwieraj
Z przerażeniem otworzyłem buzię, a ta włożyła mi przepoconą podkolanówkę do buzi. Kładąc na twarzy drugą stopę. Po chwili leżenia ze skarpetką w buzi zdjęła ze mnie stopę i powiedziała:
- Otwórz lekko buzię.
Wykonałem polecenie. Aneta z telefonem w ręku powoli zaczęła wyciągać podkolanówkę z buzi tak aby ta się rozciągała.
- Dziś przygotowałam na kolację spaghetti, zobaczcie jak się ciągnie -powiedziała do telefonu powoli wyciągając podkolanówkę z buzi. To samo wykonała z drugą skarpetką pozostając bosa. Nigdy nie byłem bardziej upokorzony, mimo wszystko wzwód wciąż się utrzymywał co było podwójnym upokorzeniem.
- Ostatnie zadanie i jesteś wolny, ale wcześniej, smakowała kolacja?
- Tak Pani, była pyszna.
- Ale chyba nie zostawisz swojej cudownej właścicielki z brudnymi stopami prawda?
- Oczywiście, że nie – odparłem, akurat bose stopy Anety były dla mnie czymś nowym, jej paluszki ozdobione w czerwony krwisty lakier dodawały im atrakcyjności.
- Wyczyść je porządnie.
- Tak jest – zabrałem się do lizania stóp Anety, lizałem dokładnie, między palcami, dałem siebie z wszystko, aby wyczyścić stopy koleżanki.
- No ładnie, czystsze niż po kąpieli, dobra robota. Nie ma co jednak spoczywać na laurach, pamiętasz, że mam wszystko zapisane? Filmy, zdjęcia, tak jakbyś się rozmyślił.
- Tak jest Pani Aneto, dziękuje za możliwości – odparłem totalnie zniewolony.
- Ależ proszę, na dziś wystarczy, zostajemy w kontakcie. Niedługo następny raz.
Wyszedłem z domu koleżanki z kolejną falą przemyśleń. Mimo wszystko wiele razy fantazjowałem o tym co mnie spotykało w ostatnich dniach. Towarzyszyła mi jednak obawa o ujawnieniu, wtedy byłbym skończony. Pozostało mi sumiennie spełniać każdą zachciankę seksownej koleżanki.
9 / 10 feminizan Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Zbliżał się grudzień, byłem uczeniem ostatniej klasy LO na profilu matematyczno-fizycznym, o dziwo w naszej klasie w prywatnym liceum było znacznie więcej dziewczyn. Była to jedna z najlepszych szkół w kraju i pewnie to miało wpływ na to, że nie do końca wyrabiałem z materiałem. Zaczynały się również przygotowanie do studniówki, pierwsze próby do poloneza. Dziewczyny próby te podejmowały oczywiście w szpilkach aby wytrenować idealne ruchy. Wiązało się to z ubieraniem rajstop albo podkolanówek pod spodnie, żeby później móc te szpilki ubrać co bardzo przykuwało moją uwagę. Pech chciał, że zgrabne nogi w rajstopach moich koleżanek z klasy na tyle odciągały moją uwagę od skutecznej nauki, że udało mi się zdobyć kolejną jedynkę z fizyki, która przybliżała mnie do zagrożenia z tego przedmiotu na półrocze. Postanowiłem, że poproszę o pomoc o korki jedną ze zdolniejszych dziewczyn z mojej klasy Anetę – zaproponowałem jej 50 zł za godzinę lekcji i rozwiązywania zadań.
- Hmm no w sumie okej, wpadnij do mnie dziś o 18 spróbujemy coś zdziałać.
- Ekstra, jestem Ci bardzo wdzięczny.
- Godzina czy dwie?
- Może dwie będzie bezpiecznej, a wydaje mi się, że mam duże zaległości – odparłem z uśmiechem starając się nie zerkać na jej dzisiejszy strój. Anetka miała tego dnia na sobie krótką czarną obcisłą spódniczkę typu mini, czarny top na długi rękaw, który odsłaniał jej brzuch, cienkie cieliste rajstopy i czarne vansy. Nie wiem, czy strój był spowodowany dzisiejszą próbą, bo z tego co sięgałem pamięcią była to ulubiona stylizacja mojej rówieśniczki
- Super to do zobaczenia.
- Do zobaczenia i jeszcze raz dzięki, pożegnałem koleżankę w nadziei, że nie zauważyła mojego uciekającego na jej nogi wzroku.
Prawda była taka, że od początku liceum śledziłem seksowne figury moich koleżanek, od zawsze podobały mi się dziewczyny w rajstopach. Reszta dnia minęła spokojnie, przed 18 zacząłem zbierać się i podjechałem pod dom Anety w celach nadrobienia zaległości w nauce. Zapukałem do drzwi i po chwili byłem już w przedpokoju domu mojej koleżanki, na nieszczęście nie zmieniła stroju, więc dodatkowo ujrzałem jej pomalowane na czerwono paznokcie u stóp. Stop. Pomyślałem sobie. Przyjechałem się tu uczyć, bo jak tak dalej pójdzie uwalę szkołę przez patrzenie się na stopy koleżanki.
- Hej, chodźmy do mnie i lecimy z tematem -powitała mnie koleżanka
- Jasne – odpowiedziałem.
Usiedliśmy na łóżku i rozłożyliśmy materiały, układ odpornościowy – niezwykle interesujący temat pomyślałem, ale co zrobić mus to mus. W połowie naszej nauki zacząłem odbiegać myślami, po kryjomu zerkając na seksowne nogi i stopy Anetki.
- Co z Tobą Adam? – zapytała
- Ah przepraszam, zamyśliłem się – odparłem wybudzając się
- Myślisz, że tego nie widać?
- Czego? – zapytałem ze zdziwieniem.
-Że gapisz się na moje nogi, po to tu przyszedłeś?
- Wcale tak nie jest, dobrze wiesz, że mam zagrożenie z fizy- starałem się bronić
- Może i masz ale to nie zmienia faktu, że gapisz się mi na stopy, jak już nie chcesz się niczego nauczyć to bardziej pożyteczny od gapienia się będzie masaż, bolą mnie stopy od tych szpilek na próbach – powiedziała prostując nogę, podsuwając mi stopę do ręki.
- N-n-no okej, niech będzie, ale zaraz wracamy do nauki- odrzekłem udając, że nic takiego nie ma miejsca. Byłem zaskoczony i nie chciałem, żeby wyszło na to, że przyszedłem, żeby gapić się na nogi koleżanki ale prawda była taka, że wiele razy fantazjowałem o takim masażu, mimo wszystko nie chciałem dać tego po sobie poznać.
Wziąłem stopę Anety w rajstopach i zacząłem masować. Wiedziałem jak to robić, ona w tym czasie przeglądała telefon jakby nie zwracając na mnie uwagi. W pewnym momencie druga ze stóp zaczęła wędrować w okolice mojego krocza, a tam wykonywała koliste ruchy. Już do wtedy byłem podniecony a po tym myślałem, że penis wyskoczy mi z majtek.
- Całuj, jeśli chcesz żebym kontynuowała – powiedziała Aneta podsuwając mi masowaną stopę pod buzie jednocześnie wciąż masując mnie po kroczu drugą.
Byłem jak w transie, nic nie odpowiedziałem tylko pocałowałem kilka razy stopę Anety w podeszwę, byłem coraz bardziej podniecony tracąc kontrolę z rzeczywistością. Taka gorąca laska jak Aneta właśnie masowała mi kutasa swoją piekną stópką.
- Teraz liż a zapewnie Ci nieziemski finisz -kontynuowała masaż stopą, drugą wciąż utrzymywała przy moich ustach.
Nie wiem co wtedy myślałem, ale bez zawahania wykonałem jej polecnie. Smak był słony, można było odczuć cały dzień chodzenia w cienkich rajstopach po szkole do tego próbę poloneza w szpilkach. Czułem, że zaraz dojdę, dziewczyna dalej bawiła się telefonem ale już od dawna nie zwracałem na nią uwagi całkowicie oddając się jej stopom.
- Wystarczy, muszę przyznać, że bardzo dobrze masujesz – powiedziała przerywając zabawę
- Dzięki – odparłem zażenowany, że koniec nastąpił w takim momencie
- Fajnie, że to dopiero początek, moje stópki potrzebują takich masaży
- Jaki początek? - odparłem zdezorientowany
- Od dawna widziałam jak w szkole zjadasz wzrokiem moje nogi, a dziś przeszedłeś już samego siebie, zjadałeś nie tylko wzrokiem – uśmiechnęła się
Poczułem, jak wracam na ziemie i się czerwienie
- Byłeś taki zajęty lizaniem mojej stopy, że chyba czegoś nie zauważyłeś
- Co? o co chodzi?
- Będziesz teraz na każde moje zawołanie, inaczej wszyscy się dowiedzą jak kochasz damskie stopy – pokazała mi ekran telefonu uświadamiając jak zamroczony byłem zabawą i jak wiele przeoczyłem.
Aneta miała całą galerię zdjęć jak liże i całuje jej stopy. Myślałem, że jedynie przegląda insta albo facebooka a ona w tym czasie zrobiła mi upokarzającą sesję zdjęciową.
- Nie możesz tego zrobić – czarno zrobiło mi się przed oczami.
- Jedno kliknięcie i cała szkoła będzie wiedziała jakim jesteś zboczeńcem, na początek od teraz przy każdym naszym spotkaniu zwracasz się do mnie Pani Aneto, jasne?
- Tak, Pani Aneto – odparłem totalnie upokorzony nie mając wyjścia.
-Świetnie, teraz domasuj mi drugą stopę i będziemy kończyli.
Zacząłem masaż drugiej stopy Anety wpadając w przemyślenia. Może nie będzie tak źle? Zawsze mnie to podniecało, w sumie może będzie to nawet przyjemne, byle nikt się nie dowiedział, wtedy będę miał przesrane. Póki będę spełniał polecenia Anety, nikomu nie powie i będę bezpieczny. Wróciłem do masażu dając z siebie wszystko.
Podziękuj całując w każdy paluszek – powiedziała z satysfakcją.
Pocałowałem każdy z paluszków koleżanki i wstałem z łóżka.
- Dziękuje Pani Aneto.
- No, nie ma za co. Widzimy się jutro o tej samej u mnie, a spróbuj coś odwinąć to cała szkoła zobaczy, jak zajadasz się z podnieceniem moimi stopami.
- Dobrze Pani Aneto.
- To na razie, do jutra.
- Cześć
- Co powiedziałeś? – popatrzyła na mnie rozgniewana.
- Do widzenia Pani Aneto – poprawiłem się od razu
- Grzeczny piesek, a teraz zmykaj.
Wracałem do domu w zupełnie innej, nowej dla mnie rzeczywistości, nie wiedziałem czego się spodziewać. Czy była jakaś szansa na inny rozwój sytuacji w domu Anety? Chyba nie, to było takie podniecające, że musiałem ulec. Trudno, pomyślałem, może przynajmniej nauczę się fizyki...
0 / 10 feminizan Rajstopy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Zbliżał się grudzień, byłem uczeniem ostatniej klasy LO na profilu matematyczno-fizycznym, o dziwo w naszej klasie w prywatnym liceum było znacznie więcej dziewczyn. Była to jedna z najlepszych szkół w kraju i pewnie to miało wpływ na to, że nie do końca wyrabiałem z materiałem. Zaczynały się również przygotowanie do studniówki, pierwsze próby do poloneza. Dziewczyny próby te podejmowały oczywiście w szpilkach aby wytrenować idealne ruchy. Wiązało się to z ubieraniem rajstop albo podkolanówek pod spodnie, żeby później móc te szpilki ubrać co bardzo przykuwało moją uwagę. Pech chciał, że zgrabne nogi w rajstopach moich koleżanek z klasy na tyle odciągały moją uwagę od skutecznej nauki, że udało mi się zdobyć kolejną jedynkę z fizyki, która przybliżała mnie do zagrożenia z tego przedmiotu na półrocze. Postanowiłem, że poproszę o pomoc o korki jedną ze zdolniejszych dziewczyn z mojej klasy Anetę – zaproponowałem jej 50 zł za godzinę lekcji i rozwiązywania zadań.
- Hmm no w sumie okej, wpadnij do mnie dziś o 18 spróbujemy coś zdziałać.
- Ekstra, jestem Ci bardzo wdzięczny.
- Godzina czy dwie?
- Może dwie będzie bezpiecznej, a wydaje mi się, że mam duże zaległości – odparłem z uśmiechem starając się nie zerkać na jej dzisiejszy strój. Anetka miała tego dnia na sobie krótką czarną obcisłą spódniczkę typu mini, czarny top na długi rękaw, który odsłaniał jej brzuch, cienkie cieliste rajstopy i czarne vansy. Nie wiem, czy strój był spowodowany dzisiejszą próbą, bo z tego co sięgałem pamięcią była to ulubiona stylizacja mojej rówieśniczki
- Super to do zobaczenia.
- Do zobaczenia i jeszcze raz dzięki, pożegnałem koleżankę w nadziei, że nie zauważyła mojego uciekającego na jej nogi wzroku.
Prawda była taka, że od początku liceum śledziłem seksowne figury moich koleżanek, od zawsze podobały mi się dziewczyny w rajstopach. Reszta dnia minęła spokojnie, przed 18 zacząłem zbierać się i podjechałem pod dom Anety w celach nadrobienia zaległości w nauce. Zapukałem do drzwi i po chwili byłem już w przedpokoju domu mojej koleżanki, na nieszczęście nie zmieniła stroju, więc dodatkowo ujrzałem jej pomalowane na czerwono paznokcie u stóp. Stop. Pomyślałem sobie. Przyjechałem się tu uczyć, bo jak tak dalej pójdzie uwalę szkołę przez patrzenie się na stopy koleżanki.
- Hej, chodźmy do mnie i lecimy z tematem -powitała mnie koleżanka
- Jasne – odpowiedziałem.
Usiedliśmy na łóżku i rozłożyliśmy materiały, układ odpornościowy – niezwykle interesujący temat pomyślałem, ale co zrobić mus to mus. W połowie naszej nauki zacząłem odbiegać myślami, po kryjomu zerkając na seksowne nogi i stopy Anetki.
- Co z Tobą Adam? – zapytała
- Ah przepraszam, zamyśliłem się – odparłem wybudzając się
- Myślisz, że tego nie widać?
- Czego? – zapytałem ze zdziwieniem.
-Że gapisz się na moje nogi, po to tu przyszedłeś?
- Wcale tak nie jest, dobrze wiesz, że mam zagrożenie z fizy- starałem się bronić
- Może i masz ale to nie zmienia faktu, że gapisz się mi na stopy, jak już nie chcesz się niczego nauczyć to bardziej pożyteczny od gapienia się będzie masaż, bolą mnie stopy od tych szpilek na próbach – powiedziała prostując nogę, podsuwając mi stopę do ręki.
- N-n-no okej, niech będzie, ale zaraz wracamy do nauki- odrzekłem udając, że nic takiego nie ma miejsca. Byłem zaskoczony i nie chciałem, żeby wyszło na to, że przyszedłem, żeby gapić się na nogi koleżanki ale prawda była taka, że wiele razy fantazjowałem o takim masażu, mimo wszystko nie chciałem dać tego po sobie poznać.
Wziąłem stopę Anety w rajstopach i zacząłem masować. Wiedziałem jak to robić, ona w tym czasie przeglądała telefon jakby nie zwracając na mnie uwagi. W pewnym momencie druga ze stóp zaczęła wędrować w okolice mojego krocza, a tam wykonywała koliste ruchy. Już do wtedy byłem podniecony a po tym myślałem, że penis wyskoczy mi z majtek.
- Całuj, jeśli chcesz żebym kontynuowała – powiedziała Aneta podsuwając mi masowaną stopę pod buzie jednocześnie wciąż masując mnie po kroczu drugą.
Byłem jak w transie, nic nie odpowiedziałem tylko pocałowałem kilka razy stopę Anety w podeszwę, byłem coraz bardziej podniecony tracąc kontrolę z rzeczywistością. Taka gorąca laska jak Aneta właśnie masowała mi kutasa swoją piekną stópką.
- Teraz liż a zapewnie Ci nieziemski finisz -kontynuowała masaż stopą, drugą wciąż utrzymywała przy moich ustach.
Nie wiem co wtedy myślałem, ale bez zawahania wykonałem jej polecnie. Smak był słony, można było odczuć cały dzień chodzenia w cienkich rajstopach po szkole do tego próbę poloneza w szpilkach. Czułem, że zaraz dojdę, dziewczyna dalej bawiła się telefonem ale już od dawna nie zwracałem na nią uwagi całkowicie oddając się jej stopom.
- Wystarczy, muszę przyznać, że bardzo dobrze masujesz – powiedziała przerywając zabawę
- Dzięki – odparłem zażenowany, że koniec nastąpił w takim momencie
- Fajnie, że to dopiero początek, moje stópki potrzebują takich masaży
- Jaki początek? - odparłem zdezorientowany
- Od dawna widziałam jak w szkole zjadasz wzrokiem moje nogi, a dziś przeszedłeś już samego siebie, zjadałeś nie tylko wzrokiem – uśmiechnęła się
Poczułem, jak wracam na ziemie i się czerwienie
- Byłeś taki zajęty lizaniem mojej stopy, że chyba czegoś nie zauważyłeś
- Co? o co chodzi?
- Będziesz teraz na każde moje zawołanie, inaczej wszyscy się dowiedzą jak kochasz damskie stopy – pokazała mi ekran telefonu uświadamiając jak zamroczony byłem zabawą i jak wiele przeoczyłem.
Aneta miała całą galerię zdjęć jak liże i całuje jej stopy. Myślałem, że jedynie przegląda insta albo facebooka a ona w tym czasie zrobiła mi upokarzającą sesję zdjęciową.
- Nie możesz tego zrobić – czarno zrobiło mi się przed oczami.
- Jedno kliknięcie i cała szkoła będzie wiedziała jakim jesteś zboczeńcem, na początek od teraz przy każdym naszym spotkaniu zwracasz się do mnie Pani Aneto, jasne?
- Tak, Pani Aneto – odparłem totalnie upokorzony nie mając wyjścia.
-Świetnie, teraz domasuj mi drugą stopę i będziemy kończyli.
Zacząłem masaż drugiej stopy Anety wpadając w przemyślenia. Może nie będzie tak źle? Zawsze mnie to podniecało, w sumie może będzie to nawet przyjemne, byle nikt się nie dowiedział, wtedy będę miał przesrane. Póki będę spełniał polecenia Anety, nikomu nie powie i będę bezpieczny. Wróciłem do masażu dając z siebie wszystko.
Podziękuj całując w każdy paluszek – powiedziała z satysfakcją.
Pocałowałem każdy z paluszków koleżanki i wstałem z łóżka.
- Dziękuje Pani Aneto.
- No, nie ma za co. Widzimy się jutro o tej samej u mnie, a spróbuj coś odwinąć to cała szkoła zobaczy, jak zajadasz się z podnieceniem moimi stopami.
- Dobrze Pani Aneto.
- To na razie, do jutra.
- Cześć
- Co powiedziałeś? – popatrzyła na mnie rozgniewana.
- Do widzenia Pani Aneto – poprawiłem się od razu
- Grzeczny piesek, a teraz zmykaj.
Wracałem do domu w zupełnie innej, nowej dla mnie rzeczywistości, nie wiedziałem czego się spodziewać. Czy była jakaś szansa na inny rozwój sytuacji w domu Anety? Chyba nie, to było takie podniecające, że musiałem ulec. Trudno, pomyślałem, może przynajmniej nauczę się fizyki...
9 / 10 rajstopek1 Rajstopy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Łukasz jeszcze nigdy się tak nie wstydził. Robił zakupy w drogerii w dużym centrum handlowym. Ubrany w damską bieliznę (pod stanikiem miał sztuczny biust), czarne rajstopy 30DEN, czerwoną spódniczkę do kolan, cienki czarny golf i czarne szpilki. Miał również czarną długą perukę, paznokcie u rąk pomalowane czerwonym lakierem. W jego koszyku znajdowały się już kosmetyki do makijażu oczu, podkład do twarzy, puder i właśnie oglądał coś do ust. Przeglądał szminki, niektóre z nich sprawdzał na wierzchu lewej dłoni, zdecydował się na trzy: różową, czerwoną i wiśniową. Gdy już szedł do kasy usłyszał za plecami silny kobiecy głos:
- Mam cię złodziejko!
Upuścił z wrażenia koszyk odwrócił się i zobaczył Wiktorię, swoją seksowną współlokatorkę, studentkę psychologii, wysoką brunetkę o figurze modelki i twarzy bogini. Miała na sobie czarny lateksowy kombinezon w którym wyglądała jak domina, oczy w makijażu smokey eyes, ciemnoczerwoną szminkę na ustach idealnie dopasowaną do lakieru na paznokciach. Nie rozumiał dlaczego go nie poznała, przecież nie miał nawet śladu makijażu, czyżby peruka i kobiece ubrania wystarczyły? Przyjrzała mu się uważnie.
- Jesteś facetem? - prawie wykrzyknęła po czym wyciągnęła kajdanki, wykręciła mu ręce i skuła za plecami. Jedną ręką chwyciła go za ramię w drugą wzięła jego koszyk i poprowadziła w stronę zaplecza.
- Jestem niewinny, to pomyłka - próbował się bronić lecz tylko zwrócił na siebie uwagę pozostałych klientek. Patrzyły na niego z politowaniem, jedna tylko może dwudziestoletnia ładna blondynka uśmiechała się do niego przyjaźnie.
- Wiktoria, co tu się dzieje? - spytała seksowna krótkowłosa blondynka o orzechowych oczach podkreślonych lekkim makijażem, różowych błyszczących od nawilżającej szminki ustach i tajemniczym spojrzeniu. Miała na sobie legginsy w panterkę i czarną obcisłą bluzeczkę na ramiączkach.
- Złapałam złodzieja, pani kierowniczko.
- Dobra robota, no chłopczyku wpadłeś jak śliwka w kompot a raczej jak szminka w kosmetyczkę - powiedziała rozbawiona - tego jeszcze nie miałyśmy, złodziej przebrany za kobietę.
- Nie jestem złodziejem...
- Milcz - Wiktoria spojrzała na niego lodowatym wzrokiem.
Kierowniczka złapała go za jądra.
- Nie zmuszaj mnie abym ścisnęła mocniej - powiedziała stanowczo - Wiktoria, przynieś krzesło i skuj mu ręce za oparciem - dodała nie zwalniając chwytu.
Wiktoria podstawiła krzesło, odpięła obręcz z lewego nadgarstka Łukasza, kierowniczka puściła jego jądra i pchnęła go na krzesło a Wiktoria szybkim ruchem skuła mu ręce za oparciem.
Kierowniczka wyjęła telefon:
- Policja? Złapałam złodziejkę a właściwie złodzieja - uśmiechnęła się rozbawiona - drogeria w Centrum Handlowym.
Mimo że Łukasz poczuł ogromny wstyd i upokorzenie cała ta sytuacja zaczęła go podniecać. Był zdany na łaskę dwóch seksownych kobiet.
- Malowałaś kiedyś faceta? - spytała kierowniczka.
- Nie, nigdy.
- A chciałabyś?
- Czemu nie.
- No to masz okazję, co my tu mamy? - powiedziała zaglądając do koszyka - podkład, puder, cienie, tusz, kredka do brwi, szminki. Świetnie - podała koszyk Wiktorii - możesz zaczynać.
- Błagam, nie - zaskomlał.
- Dlaczego nie? Te kosmetyki chyba są dla ciebie - wzięła podkład.
- Tak, ale ... Ja tylko w domu...
- Tylko mi nie mów że sam byś się lepiej umalował - nałożyła podkład na palce i zaczęła rozprowadzać po jego twarzy.
Serce mu przyspieszyło, oddech stał się płytszy, penis powoli twardniał. Żałował że zrobiła to tak szybko. Lecz gdy malowała mu brwi podniecił się jeszcze bardziej, stymulacja brwi wprawdzie lekko go łaskotała ale była równie podniecająca.
- Zamknij oczy.
To było mega uczucie. Siedział z rękami skutymi za oparciem krzesła w damskich ciuszkach i peruce, w obecności dwóch dominujących Pań które mogły zrobić z nim wszystko. Zamknął oczy, wstyd i upokorzenie prawie całkiem minęły ustępując miejsca podnieceniu. Kiedy malowała mu powieki żałował jedynie że nie wie na jaki kolor.
- Otwórz oczy.
Gdy otworzył Wiktoria trzymała już tusz do rzęs.
- Nie kręć się bo ci oko wydłubie.
Z całych sił próbował nad sobą panować aby nie dopuścić do ejakulacji lecz z każdą chwilą było to trudniejsze. Wiktoria odłożyła tusz i wzięła wiśniową szminkę. Łukasz mimo woli lekko otworzył usta, jego podniecenie osiągnęło apogeum, wiedział że nie wytrzyma długo. Szczytował gdy Wiktoria malowała mu usta, takiego orgazmu jeszcze nigdy nie przeżył. To było mega. Chciał jak najdłużej cieszyć się chwilą lecz nie było mu to dane. Usłyszał syrenę policyjną która okazała się ... Jego budzikiem. Żałował że wszystko tylko mu się śniło ale orgazm był jak najbardziej prawdziwy.
0 / 10 Pinklipstick Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Nieznajomi
Karol miał wolny dzień, ogolił się gładko i udał do centrum handlowego. Nie robił sobie żadnych planów więc wałęsał się bez celu. Przechodząc obok drogerii zatrzymał się na chwilę. Przez witrynę spostrzegł śliczną blondynkę która właśnie układała towar na półkach. Nie zastanawiając się długo wszedł do środka i niepewnie przeglądał asortyment. Nie musiał długo czekać aby blondynka podeszła do niego i spytała:
- W czymś pomóc? - była naprawdę piękna, mogła mieć około 20 lat a jej uśmiech już niejednemu zakręcił w głowie.
- Nie, tylko się rozglądam - odpowiedział speszony i lekko się zaczerwienił.
- Gdyby czegoś pan potrzebował proszę śmiało pytać - powiedziała zalotnie.
Oczami wyobraźni widział jak ta seksowna dziewczyna robi mu makijaż dobrze się przy tym bawiąc, starannie dobiera cienie, kredki, szminki... Na samą myśl się podniecił. Z marzeń wyrwał go zdesperowany głos wysokiej brunetki, nawet nie zauważył kiedy weszła.
- Akurat dzisiaj? Jezu przecież za dwie godziny mam egzamin praktyczny.
Jej głos wydawał mu się dziwnie znajomy, spojrzał w jej stronę. Na widok takich kobiet faceci zapominają o całym świecie. Miała idealne proporcje, delikatne, symetryczne rysy twarzy lekko podkreślone makijażem a jej długie czarne kręcone włosy swobodnie opadały na plecy. Ubrana w czarny krótki płaszcz z dużymi guzikami, czerwoną spódnicę do polowy uda, czarne rajstopy 50 DEN i czarne kozaczki.
- Rozumiem cię - kontynuowała rozmowę telefoniczną - przynieść ci coś z apteki? akurat jestem w centrum.
Karol przyglądał jej się uważnie by po chwili rozpoznać swoją koleżankę ze szkoły.
- Co ja teraz zrobię? - pytała sama siebie zrozpaczona.
- Asia ? Ile my się nie widzieliśmy? Słyszałem że masz kłopoty, może ci jakoś pomóc? - w jego ostatnim zdaniu słychać było empatię.
Podniosła wzrok, lekko zmrużyła oczy i po chwili powiedziała smutno:
- Karol co za miła niespodzianka - podeszła bliżej i go objęła - Mam dzisiaj praktyczny egzamin z makijażu a koleżanka która miała być modelką właśnie się rozchorowała, leży w łóżku, ma 39 stopni gorączki.
- Musisz na ostatnią chwilę znaleźć modelkę? Rzeczywiście sytuacja nie do pozazdroszczenia.
- Raczej beznadziejna, do egzaminu zostały niecałe dwie godziny - powiedziała cicho a w jej oczach pojawiły się łzy.
Karolowi żal się zrobiło koleżanki i naprawdę chciał jej pomóc zresztą przebieranki i makijaż to jego fetysz więc wypalił bez namysłu:
- A może ja zostanę twoja modelką?
- Ty? Ale jak to sobie wyobrażasz? Przecież jesteś chłopakiem - powiedziała zdziwiona i pozbawiona nadziei.
- Na egzaminie oceniają chyba makijaż a nie urodę modelki - próbował ją przekonać, czując lekkie podniecenie.
- Tak ale ty masz inną urodę, jaśniejszą karnację - dodała już z mniejszą rezerwą - Dobrałam odpowiedni makeup koleżance i wzięłam tylko te kosmetyki które będą potrzebne a do domu już nie zdążę wrócić.
- Aśka przecież jesteśmy w drogerii, tu jest wszystko co trzeba.
- No nie wiem - wahała się jeszcze.
- Co masz do stracenia? - zachęcał ją.
Blond ekspedientka która cały czas stała w pobliżu podeszła i z uśmiechem podała Aśce podkład:
- Ten podkład idealnie pasuje do cery pani kolegi, zaraz przyniosę puder, bronzer, korektor i rozświetlacz.
- Dziękuję, jest pani bardzo miła, ale to wszystko trochę kosztuje a ja akurat...
- Ja zapłacę, oddasz mi przy okazji - nie dał jej skończyć.
- Karol nie trzeba... - powiedziała z zażenowaniem.
- Jaki makijaż ma pani zrobić? - spytała ekspedientka przynosząc w koszyku wszystkie kosmetyki o których przed chwilą wspomniała.
- Karnawałowy.
- Więc niech pani zrobi kolegę na drag queen.
- Drag queen? - Karol prawie krzyknął.
- Dobry pomysł - podchwyciła Aśka - mam granatowy cień z brokatem, przydała by się jakaś wyrazista szminka...
- Może ta wiśniowa z brokatem - blondynka podała Aśce szminkę i konturówkę.
- Właśnie o tym myślałam, czyta mi pani w myślach.
- Kamila - wyciągnęła do Aśki dłoń.
- Aśka.
- Sztuczne rzęsy - powiedziały jednocześnie i serdecznie się roześmiały.
- Asia ale nie będziesz mi depilować brwi - spytał niepewnie.
- Panie Karolu, sam pan się zaoferował koleżance - puściła do Aśki oko tak że Karol tego nie widział - Pęsety mamy tutaj.
- Asia proszę cię - stracił pewność siebie.
- A chcesz żebym zdała egzamin? - poczuła że teraz ona dominuje sytuację, lecz po chwili dodała - żartuję Karolku - w obawie że się rozmyśli.
- Uff, kamień spadł mi z serca.
- Aśka, wyślesz mi fotkę jak go zrobisz?
- Pewnie - wymieniły się numerami.
- Niech się pan nie obawia nikomu jej nie pokażę - spojrzała na nietęgą minę Karola i znowu mrugnęła do Aśki.
- Chodźmy do kasy - Aśka spojrzała na zegarek.
Karol za wszystko zapłacił tak jak obiecał. Kamila pocałowała Aśkę w policzek.
- To na szczęście.
Karol również liczył na buziaka lecz Kamila złapała go za ramiona szybko obróciła i lekko kopnęła w pośladki.
- Na szczęście.
Kamil nie odpowiedział, odwrócił się do niej twarzą chwycił jej dłoń i ucałował.
- Jaki szarmancki - powiedziała z udawaną ironią i jeszcze rzuciła do Aśki - połamania długopisów.
- Chyba raczej szminek - poprawił ją Karol.
Nie mógł się doczekać aż Aśka będzie go malować choć z drugiej strony obawiał się reakcji innych dziewczyn na egzaminie. Podniecenie mieszało się z niepewnością. Aśka wcale nie czuła się lepiej, złapała go za rękę. Szli tak trzymając się za ręce w stronę samochodu Aśki. Z daleka wyglądali jak zakochani.
- Aśka, uważaj, masz czerwone - krzyknął Kamil.
- To wszystko przez ten cholerny stres - powiedziała roztrzęsiona.
- Asia, wszystko pójdzie dobrze wierzę w ciebie - położył dłoń na jej dłoni - jesteś bardzo zdolna, dokładna, zorganizowana.
- Dziękuję, jesteś miły.
- A znasz to? - próbował rozluźnić atmosferę - Żona mówi do męża: zdejmij moją sukienkę, a teraz zdejmij moje rajstopy, zdejmij mój stanik, zdejmij moje majtki, ile razy ci mówiłam żebyś nie nosił moich ubrań?
Aśka nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- Aż tak cię to rozbawiło?
- Nie do końca, wyobraziłam sobie że to ty jesteś tym mężem.
- I jak wyglądałem w twojej wyobraźni?
- Seksownie, taka lalka Barbie - Aśka odzyskała humor - jak będę cię malować, będę sobie wyobrażać że jesteś w sexy ciuszkach.
- Jeżeli ci to pomoże zdać egzamin - czuł że jego serce przyspiesza a penis się powiększa.
- Pomogło by jeszcze bardziej gdybyś naprawdę był w sukience - rzuciła mu krótkie spojrzenie - założyłbyś dla mnie sukienkę - spytała zalotnie?
- Dla ciebie wszystko - przeszły go dreszcze.
- Jesteśmy na miejscu, mój bohaterze.
Karol otworzył Aśce drzwi, weszli do dużej sali pełnej pięknych kobiet. Karol był jedynym chłopakiem w tym towarzystwie i poczuł się nieswojo, miał wrażenie że wszystkie oczy są skierowane na niego. Aśka chwyciła jego przedramię i poprowadziła w stronę wysokiej, zgrabnej szatynki po trzydziestce. Miała na sobie białą koszulę, różową spódniczkę, czarne pończochy i czarne szpilki. Spojrzała tajemniczo na Karola zza dużych seksownych okularów. Jej makijaż był dyskretny, podkreślał tylko jej doskonałą urodę.
- Dzień dobry - przywitała się Aśka.
- Asia jak zwykle punktualna - powiedziała dyrektorka szkoły - a gdzie twoja modelka? - dodała zdziwiona.
- Stoi przed panią - odpowiedziała Aśka wesoło.
- Żarty sobie stroisz - zmarszczyła brwi przeszywając Karola lodowatym spojrzeniem.
Speszony, Karol spuścił wzrok.
- Pani Moniko, koleżanka zachorowała a Karol sam mi zaproponował że ją zastąpi. Bardzo mi zależy na tym egzaminie. Proszę - jej ton był błagalny.
- Domyślam się że nie ćwiczyłaś na nim, będziesz improwizować na egzaminie?
- Nie mam wyboru, pani Moniko.
- Kolega widocznie bardzo cię lubi, no kawaler głowa do góry, rozchmurz się - pani Monika odzyskała humor.
- Zgadza się pani? - Karol odważył się spojrzeć jej w oczy.
- Będę co miała opowiadać koleżankom choć chyba i tak mi nie uwierzą.
- Pani jest super - Aśka nie kryła wdzięczności.
- Dziękuję Asiu.
- Karol usiądź wygodnie na fotelu, oprzyj głowę o oparcie - Aśka była w swoim żywiole.
Posłusznie usadowił się w fotelu i trochę żałował swojej decyzji. Wyobrażał sobie bardziej kameralne warunki.
Jego serce przyspieszyło, dłonie zaczęły się pocić, do podniecenia dołączył wstyd a nawet strach połączony z upokorzeniem. Tyle kobiet go widzi. Szybko odgarnął czarne myśli, skupił się na tym co będzie a gdyby któraś z obecnych tu pań rozpoznała go na ulicy i przypomniała dzisiejzy dzień nawet by nie zaprzeczył. Wziął głęboki wdech, położył ręce na oparciach jakby czekał aż Aśka lub inna z seksownych pań go przywiąże.
- Powodzenia
- Zamknij oczy.
Całkowicie oddał się Aśce. Zapach jej perfum mieszał się z wonią kosmetyków. Czuł na swojej twarzy przyjemne substancje które Aśka mu nakładała. Penis twardniał coraz bardziej i lekko się unosił. Na szczęście Aśka tego nie zauważyła, skupiona wyłącznie na jego twarzy. Gdy malowała mu brwi osiągnął kolejna fazę podniecenia, miał wrażenie że przeszła do gry wstępnej. Malowanie powiek odebrał jako kolejną pieszczotę, ledwo panował nad sobą, próbował myśleć o czym innym aby się nie spuścić.
- Otwórz oczy.
Aśka przykleiła mu sztuczne rzęsy lecz makijaż oczu na tym się nie skończył. Małym pędzelkiem nakładała mu cień pod oczy. Trochę się zdziwił gdy konturówką wyjechała mu poza obrys ust. Szminkę nakładała pędzelkiem, stymulowanie ust go zelektryzowało, był bliski orgazmu.
- Już - powiedziała zadowolona, wyjęła telefon i zrobiła kilka fotek. Najwyraźniej była zadowolona z siebie.
- Pokażesz mi?
- Pewnie.
Nie mógł uwierzyć że osoba na zdjęciu to on. Wprawdzie miał już makijaż lecz ten przeszedł jego wszystkie oczekiwania.
- Nie spodziewałam się czegoś takiego - pani Monika spoglądała na jego krocze.
- Nie podoba się pani? - spytała Aśka niepewnie.
- Wręcz przeciwnie Asiu, zdałaś na medal.
- Och, dziękuję pani.
- Pewnie będzie ciężko usunąć ten makijaż - Karol na chwilę wrócił do rzeczywistości.
- Nie wzięłam płynu do demakijażu - przypomniała sobie Aśka.
- Ale jak to? - spytał wystraszony.
- Koleżanka miała wracać do domu umalowana.
- Ja ci to zmyję - powiedziała pani Monika - chodź ze mną, mam płyn micelarny w moim gabinecie. Wstał, pani Monika ujęła go pod rękę i zaprowadziła do swojego gabinetu, zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku.
- Siadaj na fotelu - powiedziała stanowczo.
Usiadł i zamknął oczy, usłyszał otwieranie szuflady i szczęk stali, mimowolnie otworzył oczy i zobaczył kajdanki w dłoni pani Moniki.
- Rączki za fotel - jej ton nie znosił sprzeciwu. Przełknął ślinę i posłusznie wykonał jej rozkaz. Mocno zacisnęła obręcze na jego nadgarstkach, pochyliła się nad nim, rozpięła jego rozporek a penis, gotowy na wszystko, sam wyskoczył z majtek, zdjęła swoje majteczki, sięgnęła ręką do szuflady, wyjęła prezerwatywę, otworzyła zębami opakowanie i założyła gumkę na sztywną pałę Karola. Usiadła na nim, włożyła jego prącie do pochwy i zaczęła wykonywać powolne ruchy góra-dół. Karol był tak napalony że szczytował już po kilku sekundach.
- Jesteś lepszą modelką niż kochankiem - powiedziała zawiedziona.
0 / 10 Pinklipstick Rajstopy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Historia na faktach.
Jestem 32 letnią kobietą pracującą w pewnym urzędzie. Niestety pewnego dnia doigrałam się, i gdy zobaczyłam funkcjonariuszy CBŚP wchodzących do mojego biura. Grzecznie się przedstawili i zaczęła się szopka. Oczywiście moje współpracownice były w szoku i kazali im opuścić pokój. Oczywiście przedstawili mi zarzuty, kazali wstać od biurka. Czułam wzrok funkcjonariuszy na sobie. Tego dnia miałam na sobie obcisłą czarną mini na długi rękaw do tego czarne rajstopki 15 den i klasyczne zamszowe czarne szpilki. Duże zdziwienie poczułam jak funkcjonariuszka zadała mi pytanie czym rajstopy na zmianę i buty, odpowiedziałam że mam 2 pary rajstop w biurku na wszelki wypadek i baleriny w szafce. Odparła że lepiej dla mnie jak zdejme obcasy i wezmę te rajstopy na przebranie. Wtedy nie domyśliłam się o co chodzi. Po przebraniu butów usłyszałam komende że dobra pora na bransolety. Jeden s policjantów zażartował czy wiem co to gejsze, ja odparłam że nie wiem. Wtedy zobaczyłam jak wyjęli kajdanki zespolone. Oznajmili ze za moje zarzuty i powiązania ze zorganizowaną grupą niestety muszę mieć skute ręce i nogi. Przechodził mnie dreszcz gdy kazali mi wyciągnąć ręce przed siebie. Poczułam zimną stal na nadgarstkach, po chwili poczułam na moich rajstopach jak coś metalowego zaciska się na mojej kostce…. Po pełnym zapięciu czułam się jak bandyta do tego policjantka powiedziała żartem ze pożałuje ze nie ubrałam grubych rajstop. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie ze czeka mnie wyjście z budynku przy innych ludziach w takich łańcuchach. W pierwszych krokach nie wiedziałam jak iść, czułam tylko przez rajstopy jak coś metalowego uciska mnie w noge. Czułam potężny wstyd ale również ciekawe uczucie zniewolenia…… Dwóch funkcjonariuszy w kominiarkach złapało mnie pod pachę i zaczęło prowadzić, nie nadążałam drobic kroków i czułam coraz większy ból na moich kostkach. Wtedy zapytałam czy mogą mi przy ludziach odpiąć chociaż kajdanke z nogi. Odparli że nie ma takiej możliwości, pierwsza nieprzyjemna sytuacja była po wyjściu na korytarz. Kajdanki wydawały bardzo głośny brzdęk, a wszyscy z zamieszania wyszli i przyglądali się całej sytuacji. Byłam cała czerwona ze wstydu, a nie mogłam iść szybciej z kajdanami na nogach. Na samym końcu korytarza były schody. Gdyby mie to że byłam trzymana pod pachę, nie dałabym rady zejść w takim stanie. Minęliśmy drzwi urzędu wyciągając publikę wszystkich osób na korytarz. Gdy wyszłam na parking poczułam ulgę, nie zdawałam sobie sprawy ze idę do aresztu. Poruszałam się jak robot, a policjant zaczął mi pochylać głowę trzymając rękę na karku. Gdy podeszliśmy do busa, okazało się ze to więźniarka. Gdy otworzyli tylną pakę moje przerażenie wywołała klatka z plastikowym krzesłem. Oprócz kraty całość była osłonięta plexą. Kazali mi zrobić wysoko krok, kajdanka na jednej z nóg szarpnęła mi mocno o rajstopy robiąc mi oczko. Policjantka z głupim uśmieszkiem odpowiedziała a nie mowilam. Najpierw zamknęły się drzwi z kratą i pleksą a potem drzwi busa. Dopiero siedząc w klatce, w kajdankach zespolonych uświadomiłam sobie jak w złej sytuacji jestem………
10 / 10 Agnieszka89 Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
[b]
Epilog, „Klanu na drzewie”- Pouline
Szymon „Żółwik” Kaczanowski
2022
Nigel Uno
Izka
Abigale Linkoln
Hoogy Giligen
Kuky Sunban
Wollaby Beatles
Thomas Giligen
Pouline Ziziner
2008
Wczytywanie,
misja Klanu na drzewie,
operacja- P. O. U. L. I. N. E
Piękność o ustach lawendowych i niewieściej ekspresji
/// Koniec transmisji...
Nigel Uno, zezłomowany przywódca, sektora V z Klanu na drzewie pewnego lipcowego dnia odebrał telefon od babci. Ta zaprosiła go do siebie na wieś. Potem zaproponowała, by zabrał ze sobą kilku kolegów. Nigy się zgodził. Zaraz potem zadzwoniła do niego Cree Lincoln.
– Cześć tu Cree, czy myślałeś o tym, żeby przystąpić do mojej organizacji, dzieci wykluczonych z K. N. D?
Numer 1 odpowiedział, no jasne.
- Jaka jest twoja decyzja?
- W życiu nie przystąpię do twojej szajki.
Siedemnastolatka zapytała, dlaczego.
- Dziewczyno, przez pół życia walczyliśmy ze sobą, poza tym nie będę udaremniał misji, moim następcom. To była duża część mojego życia. Nie mogę jej tak przekreślić. Z resztą mam zobowiązania. Mimo że usunęliśmy największe zagrożenia z miasta, agenci porządkują inne kwestie. Do klanu należy „Tomuś”, brat Hoogy’ego. Są tam moi kumple, którzy doszli po mnie, więc są młodsi, a moja wiedza i kompetencje mogą pozbawić życia.
Potem Nigel zadzwonił do Wolly’ego, by ten zebrał: Abby, Hoogy’ego, Izę i Kooky na boisku.
Numer 1 zapytał ich, czy nie chcieliby jechać z nim do babci na wieś. Kooky powiedziała, z wielką ochotą. Abbigale Lincoln dopytała, kiedy jest ta wyprawa.
Następnego ranka po przyjeździe dwóch camperów na wieś, na podwórko wyszła rozradowana babcia.
- Dzień dobry wnuczku, ile dni zostaniecie?
Nigel odpowiedział, 3. To jest Abby. Tu jest Kooky. To jest moja dziewczyna, Iza. To jest Wollaby, a tu Hoogie.
- Bardzo mi miło, jestem Stephanie.
Nigel ustawił drzewo do ogniska. Reszta grała w piłkę nożną. Po południu wszyscy poszli do lasu, by wyciąć drzewo do tipi, które zbudowali. Abby pomagała pani, Steph pielęgnować ogród. Gdy paczka rozpaliła ognisko, Kooky i Wolly odeszli do tipi, by tam zaspokoić żądze. Iza zapytała, gdzie jest numer 3 i 4.
- Dajmy im chwilę, żeby się zaklimatyzowali, powiedział Nigel.
Iza zareagowała nagłym śmiechem, a rozumiem.
- No właśnie, oni są, jak zwierzęta, dodała Abby.
Gdy wieczór dobiegł końca, wszyscy umyli się nad rzeką i rozeszli się do łóżek.
Iza dopytała, Nigela: myślisz, że nic im się nie stanie.
- Nie, dziś jest ciepła noc.
Następnego ranka o świcie Iza poszła nad rzekę, umyć się i wykąpać. Zaraz potem doszedł Nigel.
Nagle zasłonił oczy na widok nagiej Izy mówiąc, cześć.
- Czemu się wstydzisz, przecież chodzimy ze sobą?
Nigy zapytał, czy masz ochotę na seks ze mną.
- Wiesz, chcę, żeby to było wyjątkowe. Dlaczego chcesz teraz mieć ze mną pierwszy raz?
- Pewnie zauważyłaś, że jestem pewny siebie. Chcę dodać ci siły, energii i otwartości.
Iza dodała, przecież ja tu jestem, jutro też będę. Nie musimy się śpieszyć.
- Chcę sprawdzić granice satysfakcji.
Izę przeszył dreszcz po całym ciele.
- Dobrze, zróbmy to dziś wieczorem w jednym z tipi. Jak to zrobimy?
- Wejdziemy do gry na stojąco.
Iza powiedziała, marzę o opadaniu i wznoszeniu się w siedzie klęcznym.
- Potem zajdę cię od tyłu, gdy będziesz w pozycji świecy.
Iza powiedziała, nie wiem, czy wytrzymam.
- Spoko, ja cię przytrzymam.
Dziewczyna zażądała, to zaszalejmy.
Potem kupili prezerwatywy i satynową pościel. Nigel przeniósł do tipi materac i świece.
Przez resztę dnia biegali. Wieczorem doszło do przygody. Iza powiedziała, było świetnie. To przekroczyło moje oczekiwania. Jesteś bardzo silny.
Nigel powiedział, cicho. Usłyszał szelest traw, więc wyszedł. Okazało się, że to lis. Nigy odstraszył go grabiami. Potem wszyscy się zlecieli. Babcia zapytała, czemu tak krzyczysz.
- Odstraszyłem lisa.
- Ojej, skąd w tobie tyle odwagi? Nikt przed tobą się nie ośmielił.
Nigel powiedział, to może wynikać z mojej płci.
- No tak, jesteś prawdziwym mężczyzną.
Następnego dnia Wolly zaproponował, by odpalić traktor, by rozsiać warzywa.
Babcia, Nigela powiedziała, ten traktor nie był używany od dwóch lat.
Wolly powiedział, że może go naprawić.
Pani, Stephanie powiedziała, żeby spróbował.
Wolly zrobił to i rozsiał nasiona. Potem poprosił dzieci sąsiadów, by podlewały warzywa pod nieobecność paczki. Wieczorem Abby zapytała Nigela, na jaki profil złożyłeś papiery.
- Na informatykę, odpowiedział.
Gdy wrócili do domu, Nigel poszedł pobiegać. Zatrzymał się przy nim czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Nim Nigel zdążył się odezwać, wciągnięto go i uśpiono. Ockną się w ciemnej Sali, do której weszła kobieta oficjalnie ubrana.
- Chcę cię prosić o wstąpienie w nasze szeregi jako tajniak.
- Co miałbym robić?
- Nasza agencja dba o interesy rządu, a twoje umiejętności nam się przydadzą.
Nigel powiedział czekaj, rozstawiacie szpiegów i zmieniacie przebieg zdarzeń według swojego widzi mi się. Nie będę ograniczał ludzi. To jest zniewalanie. Skąd ty w ogóle mnie znasz? Wypuść mnie!
- Dobrze, ale jesteś na pustyni, a bez mapy stąd nie wyjdziesz.
Wszędzie stali strażnicy uzbrojeni po zęby. Nigel zdjął ubranie i założył je na lewą stronę, by wtopić się w piasek. Gdy go porwano, odliczał metry i nasłuchiwał, co się dzieje wokół, by kojarzyć miejsca. Był wyspecjalizowany w omijaniu laserów. Miał okulary teleskopowe, by ustalić kierunek i uciekł po ostrzeżeniu przyjaciół z prośbą, by udali się do kryjówki w piwnicy pod lasem z czasów K. N. D. Agenci owej organizacji rządowej zabili rodziców, Nigela i jego przyjaciół. Numer 1 poszedł do mieszkania Polly- głównej dowodzącej, K. N. D. I powiedział cześć, gdzie jest Tomuś.
- Już sprawdzam. Co się stało?
- Odmówiłem współpracy z agencją rządową, przez co chcą mi dać nauczkę. Nasi rodzice już wiesz.
P zachowała zimną krew i wskazała kierunek dla Nigela.
Nigel zaprowadził Tomusia do piwnicy. Kooky zmieniła fryzury dla każdego. Wszyscy dostali nowe ubrania.
Tomuś zapytał Nigela, jak ty mnie znalazłeś.
- Dowiedziałem się od P.
Tomuś dopytał, jak się z nią skontaktowałeś.
- Widziałem się z nią.
- Gdzie ona mieszka?
Nigel chodził przez chwilę.
- Nie mogę ci tego powiedzieć.
- Dlaczego?
- Najgorszą karą nie jest wydalenie z K. N. D, ale rozczarowany wzrok, Pouline Ziziner. Jej adres może zna 5 osób z kwatery głównej. To nie twoja liga, nawet nie możesz się dowiedzieć, czy to jej prawdziwe imię i jaką naprawdę ma płeć. Po co ci jej adres? Rozumiem, czujesz bluesa. Podejdź do niej i pogadaj! Nie wiem, czy coś wskórasz.
Następnego dnia po apelu, Tomuś podszedł do Polly i zapytał jej, czy możemy pogadać na osobności.
- Jasne, o co chodzi?
- Gdzie ty mieszkasz?
- Po co ci to?
- Widzę, że jesteś zapracowana, zmęczona i nie masz znajomych, poza organizacją. Ja chcę spotykać się z tobą.
- Dlaczego?
Chcę pomóc ci odpocząć i złapać dystans. Chcę podnieść cię na duchu.
- Dobrze, to jest mi bardzo potrzebne, nawet nie wiesz jak, ale nikt nie może znać mojej lokalizacji.
Ja mam mnóstwo kluczy, które nie mogą się dostać w niepowołane ręce. Poza klanem wyglądam zupełnie inaczej. Chcę, żebyś też się transformował. Zobacz w komputerze stroje!
Tomuś wybrał. Po służbie poszli do domu, Polly. Weszli do pokoju, dziewczyny. Pouline zapytała, możesz mnie pocałować.
- Jasne, odpowiedział Tomek.
- Może pójdziemy dziś na kolację?
- Ojej, zaskakujesz mnie, jasne. Jedenastolatka przedstawiła Tomka rodzicom, prosząc ich o zgodę na wyjście. Oni się zgodzili.
- To przyjdź po mnie o 18.00! Ja się przygotuję.
Gdy nadszedł czas, Poly założyła szarą, srebrzystą sukienkę do kolan i szare pantofle. Sukienka miała wycięcia pasiastych trójkątów na biuście. Talia była oznaczona białymi lampasami. Polly upięła włosy w kok, związany szarą bandamką.
Tomuś włożył niebieskie jeansy, czarną koszulkę i sweter.
Usiedli w restauracji na tarasie. Zjedli coś i Tomek poprosił Pouline do tańca. Wytrwali 20 piosenek i w ostatniej chwili Tomuś złapał na w pół przytomną partnerkę. Zaniósł ją do domu. Jedenastolatka ocknęła się przed drzwiami. Przystawiła plecy Tomusia do ściany, przystawiła jedno udo do jego biodra i namiętnie go pocałowała.
- W życiu się tak nie odprężyłam, dziękuję. Jesteś świetny i nie składasz obietnic bez pokrycia.
Tomek wrócił do domu. Zastał Nigela i Hoogy’ego. Wstał Nigel.
- Gdzie ty się włóczysz po nocy?
Mówiłem wam, że mam randkę.
- Z kim?
- Tego nie mogę powiedzieć.
- Czy ty nam nie ufasz?
- Nie tyle, że nie ufam, tylko nie mogę ufać.
- Ta informacja jest zastrzeżona, łamane przez nie wiem.
- My też byliśmy agentami.
- Czy teraz jesteście? Czy macie dostęp do najskrytszych informacji? Myślę, że nie.
Ten Tomuś poszedł spać. Następnego ranka Nigel poszedł do Pouline. Zastał ją w mieszkaniu. Ona zapytała, co się stało. Jeszcze nie zjadłam śniadania. Nie ćwiczyłam, ani nie pływałam.
- Czy to prawda, że Tomek ma dziewczynę?
Polly odparła, z takim pytaniem przyszedłeś do mnie 3 km dalej z samego rana w sobotę, chociaż Tomek mieszka z tobą. Ja nie mogę wchodzić w prywatne życie, moich agentów, a tym bardziej go ujawniać. Chyba już się przekonałeś, czym to grozi. O przepraszam, to było poniżej pasa.
- On nic nie chce nam powiedzieć.
- Może ma powód.
Polly pociągnęła dalej, znasz przepisy, on też zna. Po co mi zawracasz głowę?
- Czy to jesteś ty?
- Nawet gdybym wiedziała to, co dotyczy moich agentów, nie wycieknie to spoza K. N. D.
Po kilku godzinach Tomuś spotkał się z Pouline.
- Był u mnie Nigel, a ja mam tego dość.
- Coś złego ci powiedział?
Polly odpowiedziała, jestem znudzona powinnością zwodzenia ludzi przez głupie zasady.
- Wiarygodność warunkuje przynależność.
Jedenastolatka dodała, no właśnie. Nie mogę wymagać ulepszania świata w zamian za wolność należną każdemu.
- Co ty chcesz zrobić?
Polly powiedziała, rozwiążę klan i zrzeknę się dowództwa.
- Czy wiesz, co to znaczy?
Polly chwyciła go za ręce, mówiąc: świat sobie poradzi, a ja szaleję za tobą, Tommy.
- Słuchaj, popieram cię, ale wszyscy są zaprogramowani.
Polly zareagowała, wyłączę promieniowanie i zwolnię ludzi z tajności. Wyłączę kamery, a szpiegom zostaną umiejętności.
Pouline zakończyła to, muszę być spójna ze sobą, a mam chłopaka.
Jedenastolatka po wejściu na scenę do przemów powiedziała, z dniem dzisiejszym rozwiązuję Klan na drzewie, więc przestaje istnieć, a ja przestaję pełnić funkcję generalnego dowódcy.
Dziennikarz zapytał, czy ty zwariowałaś, dlaczego.
Pouline uśmiechnęła się.
- Zakochałam się.
Dziennikarz dopytał, kto to jest.
- To jest Ten Tomuś.
- Co my mamy teraz zrobić?
Polly na komórce wyłączyła promieniowanie nakładające, niejako przymus służby, podnosząc tętno ze stymulacją: mózgu, mięśni i gotowości. Pozbawienie promieniowania usunęło przekonania ideologii i wizji, K. N. D.
-- Nie wiem, zakochajcie się!
Przygoda służby w Klanie na drzewie stała się wspomnieniem. Polly i Tomek przyszli do kryjówki Nigela i jego przyjaciół za rękę.
- To jest moja dziewczyna, Polly.
Wolly powiedział, ty wyglądasz jakoś inaczej.
- Wszystko, co widzimy w ścianach, Klanu na drzewie, tam zostaje. Organizacja już nie istnieje.
Hoogie dopytał, dlaczego.
- Zdradziłam wam tajną informację. Pomóżcie mi sprzedać sprzęty!
Nigel powiedział, jasne.
Urządzenia z całego świata przysłano do lasu, zanim przyjaciele przynieśli tamtejsze maszyny, Klanu na drzewie. Sprzedaż ich trwała rok. Nigel dysponował ogromnymi pieniędzmi.
Rano zadzwonił do Polly i podał jej sumę z pytaniem, co z tym zrobić. Ona powiedziała, może pół na pół.
- Ty żartujesz. Dla mnie i dla ciebie mam przelać $500 000 000 000?
Pouline odpowiedziała słuchaj, pieniądze są na twoim koncie. Dzielisz się nimi ze mną, dzięki dobroduszności.
- Tak zrobię.
Następnego ranka Nigel zadzwonił do Polly z pytaniem, czy możesz mi przesłać wszystkie nieruchomości, Klanu na drzewie.
- Tak, jasne, odpowiedziała Pouline.
Przez dwa lata Nigel sprzedał: budynki, domy na drzewie, parkingi, laboratoria, plaże, boiska, parki, sklepy i ośrodki. Wszystko to kupiono po cenie rynkowej zgodnie z inflacją w różnych walutach świata. Otrzymał za to $70.000.085.750.
Czternastoletnia Pouline uznała to za świetną robotę. Dodała, że pozostały jeszcze pojazdy, oprogramowania, zwierzęta, samoloty, helikoptery, statki i patenty do sprzedaży. W ciągu dwóch kolejnych lat numer 1 to wszystko sprzedał. Dostał za to $35 000 000 000 000. Podzielił się pieniędzmi z P.
2013
Pewnego dnia szesnastoletnia dziewczyna przyszła do piwnicy, przyjaciół. Rozłożyła na stole mapę z oznaczonym kierunkiem przeprawy statkiem dokoła świata.
- Kochani, chcecie jeszcze raz poczuć krew w żyłach, czy wolicie tu się gnieździć?
Nigel zapytał, co chcesz tym osiągnąć.
Pouline odpowiedziała, co z tobą- to jest wielka przygoda. Chcesz tylko liczyć pieniądze? Przecież żyjecie, jak żółwie ninja w kanałach.
Pouline usiadła na krześle z oparciem z przodu mówiąc, zacznij marzyć.
Następnego dnia do portu weszła siódemka emerytowanych agentów i Iza. Szereg poprowadziła szesnastoletnia wysoka, krótkowłosa brunetka o dużym biuście w jasnym, szarym topie i niebieskich, jeansowych ogrodniczkach z szerokimi nogawkami przy jednej odpiętej szelce. Miała okulary przeciwsłoneczne, zawieszone na kieszeni przed sercem. Głowę zakryła chustką z napisem, K. N. D. Po wejściu na pokład z paczką, pomachali im rodzice, Pouline. Gdy port się oddalił szesnastolatka pocałowała: lekko, spokojnie, ale intensywnie, Tommy’ego. Potem krzyknęła z radości, podnosząc rękę przy głośnym śmiechu. Przebrali się w stroje kąpielowe, by położyć się na leżakach i opalać się. Polly odsłoniła biust z prośbą do Tomka, by ten posmarował ją kremem do opalania. Po godzinie zeszli do kajuty na namiętny seks.
Wieczorem na statku był uroczysty bal. Każdy gość miał parę do tańca. Potem kelnerzy przynieśli posiłki. Wolly znalazł cichy kąt, gdzie przyparł Kooky do ściany. Ona ugięła jedno kolano i on przysuwał się do niej. Nie zdążyli skończyć, gdy usłyszeli ze sceny nieznany głos.
- Dobry wieczór państwu, właśnie tym pilotem uruchamiam bombę, która eksploduje za dwie godziny. Mogę ją rozbroić, jeśli oddacie mi swój majątek.
Wolly powiedział, czekaj Kooky- jest robota.
Kooky pocałowawszy go dodała, uważaj na siebie.
Wolly wszedł na scenę.
- Zawsze te same problemy z wami podkładaczami bomb, chcecie wszystkich pozabijać. Jak uciekniecie? Macie świetny helikopter. Czy na pewno odpali? Przy mówieniu tego Wolly trzymał ręce w kieszeni, pisząc sms’a do Nigela.
Znajdź bombę!
Zamachowiec spytał, co ty robisz.
Wolly odparł, umilam gościom czas, kabaretem.
- To nie jest żart.
Wolly podczas rozmowy przyjrzał się, pilotowi do detonacji bomby i go rozpoznał. Zapytał, czy mogę iść do kajuty wziąć moje tabletki od padaczki, bo będzie zaraz nieciekawie.
- Dobrze, odpowiedział zamachowiec.
Wolly podał rękę na pożegnanie, przypinając mu gps’a. Poszedł, między rozsuniętymi gośćmi. Nagle wróciła mu powaga i szeptał, proszę zachować spokój. Zszedł do kajuty Nigel’a z pytaniem, masz.
- Chyba jej nie ma.
- Sprawdź pod wodą!
- Jest.
Wolly zareagował, daj mi kombinezon i kask. To może potrwać. Wolly rozbroił tą bombę. Wrócił do Sali balowej, mówiąc do kapitana, że wszystko w porządku.
- Jak z tobą?
- Ta padaczka to zmyła, odpowiedział Wolly. Podczas drogi na scenę zadzwonił do straży przybrzeżnej.
- Cześć, jaka była ostatnia scena?
Zamachowiec powiedział, ty naprawdę jesteś głupi.
- No cóż...
Zaraz potem weszła tam policja, a Wolly unieruchomił zamachowca. Aresztowano go i jego wspólników.
Nigel przybił piątkę dla numeru 4.
Kapitan spytał, jak ty rozbroiłeś bombę.
- Z drobną pomocą.
Kapitan dopytał, kim wy jesteście.
- To nieważne, płyńmy dokoła świata!
Polly dodała, no co ty. Się pochwal!
- Po co?
Wszyscy się rozeszli. Izka zaproponowała z wdzięczności zbliżenie, Nigel’owi.
Ten odparł, nie mam siły.
Następnego ranka podczas gry w siatkówkę, Tomka zaniepokoiły deszczowe chmury. Usłyszał bulgotania oceanu. Zobaczył nagłe przemieszczenia wód. Dotarły do niego informacje o niedalekim trzęsieniu ziemi i lawinie.
- Przepraszam, możecie zejść do kajut?
- Co jest, zapytał jeden.
- Nadciąga Tsunami. Trzymajcie resztę pod pokładem! Tomuś zszedł do sterników i kapitana.
- Czemu się dobijasz?
Tomek wszedł na środek sterowni.
- Panowie, nadciąga Tsunami.
- Ja też poczułem niespokojny wiatr.
Tomuś podszedł do tego marynarza.
- Nieważne, co czujesz, jak nie komunikujesz. Do roboty! Tu ocean bulgotał. Tu płyniemy.
Kapitan dopytał, czemu nie tu.
- Tam spada lawina.
Kapitan zareagował, a tu.
- Tam trwa trzęsienie ziemi.
- Co z tym kierunkiem?
Tomek odpowiedział, tam idzie burza, a nie chcę zmoknąć. Kto was uczył nawigacji?
- Niestety nie twoi nauczyciele, skąd ty to wiesz?
Tomuś odparł, z praktyki.
Kapitan pociągnął temat, czym się zajmowałeś.
- To jest informacja zastrzeżona.
Wszyscy w kokpicie bardzo głośno się śmiali.
- On ma konspiracyjne powiązania.
- Jestem kumplem tych, którzy rozbroili wczoraj bombę.
Kapitan usiadł.
- To nie przypadek, a jak się nazywasz?
- Tomuś.
Kapitan dopytał, co proponujesz.
- Wyłączmy silniki! Fala przejdzie obok.
Kapitan przypomniał, że obiecał klientom, dotrzeć na czas.
Tomek powiedział nie, zapewniał pan, że przeżyjemy.
- Wyłączyć silniki!
Tomuś dodał, stery lekko w prawo.
Wówczas na horyzoncie pojawiła się fala. Sternik zaakcentował, ależ kolos.
Ledwo uniknęli zderzenia po 10 minutach.
Kapitan spytał Tomka, czy masz licencję kierowania statkiem.
- Nie...
- To już masz. Złóż podpis pod moim!
Tomuś podziękował.
Marynarze wynieśli go na rękach i wnieśli na pokład. Kapitan zdziwił się, że nikogo nie ma.
- Co się stało?
Tomuś odparł, że goście od siatkówki wypełnili zadanie.
Kapitan zszedł na korytarz kajut i przepuścił gości. Wszyscy zobaczyli Tomusia nad głowami marynarzy. Kapitan wręczył, Tomkowi odznaczenie i licencję, żeglarza
między-oceanicznego. Zaproponował mu pracę na tym statku. Tommy odmówił.
- Mam życie, poza żeglugą, a po tym statku spodziewam się przygód. Stać mnie na własny statek.
Kapitan zakrył brodę.
- Najbiedniejsi ludzie tu nie płyną.
Wkrótce nadszedł sztorm, a jeden chłopak wypadł za burtę po uderzeniu orki. Natychmiast skoczyła Izka i oboje wciągnięto. 10- latek był bardzo wdzięczny. Jego rodzice chcieli zapłacić za pomoc. Izka powiedziała, to nic wielkiego.
Kapitan zapytał, czy ty jesteś ratowniczką.
- Nie, jestem dziewczyną, Nigela.
Kapitan dopytał, to kim wy jesteście. Ilu was jest?
- Jesteśmy ludźmi, którzy umieją i interweniują.
Sternik zapytał, czemu inni tego nie robią.
- Trzeba troszkę doświadczenia.
Kapitan zapytał, gdzie wy je nabyliście.
- Moi kumple i facet od 10 roku życia rozwiązywali problemy na całym świecie.
- Jakie problemy?
- Nic o nich nie wiem.
Kooky powiedziała sory, że wam przerywam, ale przed nami jest lodowiec.
- Gdzie ty go widzisz?
- Tam, dodała.
- Daj lornetkę! Rzeczywiście, cała w lewo!
Lodowiec odpłynął.
Następnego dnia cała paczka usiadła w kręgu i podszedł kapitan.
- Wreszcie znalazłem was wszystkich.
Kooky zapytała, co nas pan tak ściga.
- Jesteście bohaterami.
P zapytała, co z tego.
- Chcę was poznać.
Abby dopytała, czy my też musimy chcieć się przedstawić? Niech będzie! Ja jestem Abby. To jest Wolly. Przy nim siedzi Kooky. Tu jest Hoogy. Tutaj siedzi Tomuś z Pouline. To jest Nigel i Izka.
- Ja jestem Henry Watson, chcę dowiedzieć się, co was łączy.
P powiedziała, ale jest pan gotowy. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Skąd bierzecie siły na to wszystko.
Hoogy powiedział, o panie, to są lata treningów, dzień w dzień od świtu do zmroku.
- Co trenowaliście?
Hoogy zakończył rozmowę, patrzenie, słuchanie, węch, smak i dotyk- to nie przelewki.
Przyjaciele przyszli do kajuty Nigel’a. Abby przytuliła się do Hoogy’ego i pocałowała go.
- Piątka, co ty robisz?
- Chcę ciebie.
Wyszli do kajuty, Abby. Ona zdjęła stringi. Rozpięła guziki koszuli. Numer 2 ją rozchylił. Hoogy rozpiął jej spódniczkę. Potem rozpięła swój stanik. Zsunęła mu spodnie i slipki, a on zdjął koszulkę. Abby przyparła do niego. On podniósł ją, gdy ugięła nogi. Abby trzymała się karku, Hoogy’ego. Odsuwała i przysuwała pośladki. Potem wznosiła się i opadała w siedzie skrzyżnym na nim leżącym, aż padła na piersi ze zmęczenia. Położyli się naprzeciwko siebie bokiem i przenikali się. Abby ugięła jedno kolano. Potem Hoogy rotował jej biust, aż zaczął go miętosić. Łapczywie ssał jej brodawki.
Następnego ranka Abby, nago przeglądała internet, aż obudził się Hoogy.
- Cześć, chcesz wziąć ze mną prysznic?
Hoogy zareagował, kręci mi się w głowie. Dlaczego to zrobiliśmy?
- Przeszkadza ci to?
- Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób.
Abby dopytała z uśmiechem, co z tym zrobimy.
- Czy ty nadal mnie chcesz?
- No pewnie, czego ty chcesz?
Hoogy odpowiedział, ty bez tego dodajesz mi sił. Ja nie tęsknię za tobą, bo ci ufam. Zawsze wywierałaś na mnie silne emocje. Dbamy o siebie tak, jak w wieku 10 lat, choć trochę się zmieniło. Zawsze czułem się przy tobie bezpiecznie. Nie czuję przymusu, kontaktu z tobą, bo zawsze jesteś. Twoja deklaracja, wsparcia nic nie zmieni, bo zawsze dawałaś maksimum. Bardzo mi się podobasz jako kobieta, ale nie wyróżniam cię za mocno. Całowanie się z tobą przysparza mi energii, ale nic w tym dziwnego. Przeinterpretowanie funkcjonowania z tobą nic nie zmieni. Moja wdzięczność tobie za współpracę nie przybrała na sile.
- Co to znaczy?
Hoogy zamruczał.
- Od wczoraj świat się nie zmienił.
Abby oderwała się od laptopa.
- Mnie drżą: cycki, pęcherz, uda i tyłek. Stopy mi się co raz napinają. Moje plecy i kark są całkowicie rozluźnione. Usta mi drętwieją. Moje dłonie są dziwnie gładkie, a łopatki, odprężone. Mam przypływy powietrza. Czuję ciepło na policzkach, jak w Meksyku przy pełnym słońcu. Może zjedzmy dziś wspólną kolację i zobaczymy, co wyjdzie!
Po śniadaniu poszli na basen na statku. Potem Abby była u fryzjera i kosmetyczki. Kupiła brązową suknię z wycięciem, aż się spotkali. Abby pocałowała Hoogy’ego i wzięła go za rękę. Weszli na salę balową, a Hoogy odsunął krzesło partnerce. Zjedli coś, aż Hoogy poprosił Abby do tańca. Minęły trzy piosenki i Abby zapytała, jak się czujesz.
- Świetnie, odparł.
- Chodźmy na pokład!
Abby oparła się o burtę z pytaniem, czy moja osoba dodaje ci czadu.
Wtedy w dno pokładu coś uderzyło.
Gdyby Hoogy nie złapał partnerki ta, by wypadła.
Abby zapytała, co to było.
- To orka, odparł. Nie to jest najgorsze.
- To co?
Hoogy powiedział, orki pływają grupami.
Oboje zeszli do sterowni.
- Panowie, orki nas atakują. Radzę przyśpieszyć.
Potem nastąpiły dwa kolejne uderzenia i zbudzono kapitana. W ostatniej chwili zwiększono prędkość statku. Hoogy z Abby weszli na pokład, a statek przechylił się tak, że Hoogy wypadł za burtę. Tylko Abby go złapała. Jego waga wyrwała jej bark, jednak utrzymała go. Hoogy nastawił go jednym ruchem. Abby krzyknęła z bólu kończąc, dzięki.
Następnego ranka po śniadaniu Pouline grała z Tomkiem w ping ponga przez trzy godziny. Potem poszli na siłownię. O 17.00 wzięli wspólny prysznic. P umyła Tomusia, a on ją. Potem Tomek pomasował Polly i oboje weszli do jack- uzzi. Tam doszło do szaleńczego zbliżenia na jeźdźca przodem. Potem partnerzy łączyli się ukosem przy podporze na rękach. Dzień zakończyli wspólną kolacją i obcięli sobie wzajemnie paznokcie. Umyli zęby. Tańczyli w kajucie do Deep purple prosto z gramofonu. Potem całowali się pół godziny. Tommy oznaczył na mapie trasę, którą przebyli. Polly napisała dziennik wyprawy. Wieczorem wyszli na pokład. Położyli się na leżakach. P usiadła.
- Wiesz, że jutro dopłyniemy na koncert, Brian’a Johnson’a.
- Dziś już miałem lepszy koncert.
- O czym ty mówisz? Cały dzień byłeś ze mną.
Tomuś zareagował, dodajesz mi energii do szpiku kości.
Polly chwyciła go za rękę i uśmiechnęła się. Na pokładzie jeszcze bawiły się dzieci, a statek tak się przechylił, że troje wypadło. Został ten 10-latek, którego wyciągnęła Iza. Po usłyszeniu plusku oboje się zerwali na równe nogi. Polly zdjęła spodenki i klapki.
- Cześć, gdzie polecieli?
- Tam, odparł chłopiec, sparaliżowany ze strachu.
P natychmiast skoczyła. Problem w tym, że woda była czarna. Skoczył też Tomuś. Polly znalazła dwie dziewczynki, ale nie widzieli chłopca. Tommy zaświecił zegarkiem i zobaczył bąbelki. Jeszcze raz nabrał powietrza i spłyną tam. Długo nie wracał, aż Pouline wezwała przyjaciół. Tommy wypłynął. Wolly poinformował marynarzy, a ci wyciągnęli wszystkich. Polly zrobiła reanimację jednej dziewczynce Abigale, innej z kolei Kooky, chłopcu.
- Co się dzieje?
Nigel powiedział, wpadliście do wody.
Dziewczynka zdumiona powiedziała, gdyby nie wy...
Hoogy pokiwał głową.
- Dziękuję.
Chłopak z wdzięczności przytulił Polly.
Druga dziewczynka zapytała Kooky, czy pani jest Chinką.
- Moi rodzice byli.
- Dziękuję.
Przyszli rodzice, dzieci.
- Jim powiedział, że państwo wyciągnęliście nasze dzieci z wody.
Nad ranem statek przybił do portu w Sacramento. Kilka godzin później odbył się koncert, ACDC w tym mieście. Pouline założyła gwiazdki przykrywające sutki, a do tego niebieską bluzę jeansową z odciętymi rękawami. Włożyła czarne, przezroczyste stringi i brązowe, obcisłe, skórzane spodnie- ochładzane wewnątrz. Przypięła do uszu kolczyki z długimi piórami orła, którego dawniej upolowała. Pofalowała rozpuszczone włosy. Paczka przyjaciół spotkała się przy jednym stole podczas śniadania. Nigel zareagował na wygląd Polly, ale cię wzięło.
- Ja kocham ACDC.
Nadszedł wieczór, a przed koncertem na stadionie Pouline zaczęła skandować, A-C-D-C. Wszyscy inni dołączyli do niej. Podczas koncertu Nigel podniósł Polly, a inni przenosili ją nad publicznością. Stanęła przy Tomku. On wziął ją na barana. Gdy już zeszła na trawę, napierała na niego, łonem. Ugięła kolano. Potem zahaczyła o niego łydką. Zaczęła przysuwać się powoli, aż przyśpieszyła. Znów zwolniła i przez chwilę jechała na pełnych obrotach. Przestała, gdy poczuła zgrubienie. Zatańczyli. Tomuś pocierał rozłożysty biust, Polly. Jego duże dłonie spoczęły na jej pośladkach i uniósł jej udo. Krążyli wokół. Polly odwróciła się, przysunęła pośladki i pochyliła się. Tomuś lekko się wypiął kilka razy. Potem Pouline poszła po autograf.
- Cześć mała, widziałem cię ze sceny. Jesteś szalona. Czy chcesz którąś z moich płyt?
- Nie dzięki, mam wszystkie.
Brian zdziwił się, nawet tą nową.
- Chyba byłam pierwsza w kolejce przed sklepem. Ja słucham gramofonowych.
- Co to za pióra w twoich uszach?
- Orle, odparła.
- Gdzie je kupiłaś?
- Upolowałam.
Brian Johnson poczuł dumę.
- Łał, rozmawiam z indiańską wojowniczką.
- Kiedyś pomagałam córce, wodza z Peru i tak się złożyło, że nas ugościł. Spróbowałam sił i udało się.
- Jak tu dotarłaś?
Pouline wyjaśniła, płynę z Bostonu, statkiem dokoła świata.
- Miło było cię poznać. Mogę cię pocałować?
- O stary, ja mam faceta. Mogłeś poprosić 6 lat temu.
Brian zakończył, jasne.
Następnego ranka statek odpłynął. Wolly zobaczył mnóstwo ryb. Natychmiast zbiegł do kajut i zapukał do Hoogy’ego.
- Co jest?
- Ryby, zbieraj się!
Wolly wziął 10 misek. Napełnił je wodą. Wziął: wędki, przynętę, widły i siaty. Złowione ryby wrzucał do misek, lub wiader. Wieczorem, Hoogy i Wolly wciągnęli siaty z setkami ryb. Wcześniej stali z wędkami i złowili ponad 60. Wieczorem zjedli z każdym, kto chciał. Brali 1 dolara za sztukę. W jeden dzień zarobili 1000$. Kolejnego dnia dalej łowili. Robili tak przez pół roku. Zarobili 200000 $. Tego wieczoru Pouline zobaczyła chłopaka rysującego krajobraz. Przysiadła się do niego z pytaniem, czy możesz mnie narysować.
- Jasne, odpowiedział.
Znaleźli ją przyjaciele.
Abby ukucnęła.
- Łał, ona jest rysowana.
Po skończeniu portretu Polly zapytała, ile jestem ci winna.
- Naprawdę? To proszę 2 $.
Wszyscy kumple, Polly też umówili się z rysownikiem na następny dzień.
Zaraz po odebraniu portretów, statek wpłynął na wody, które uzurpowali sobie piraci, którzy zobaczyli statek.
Tomuś uświadomił to sobie i poprosił pasażerów o zejście do kajut. Powiedział, że zbliża się burza, co było prawdą.
Gdy piraci weszli na pokład, przyjaciele podeszli do nich.
Tomuś powiedział, dzień dobry, czego potrzebujecie.
Herszt piratów krążył, szukając czegoś wartościowego.
- Co przewozicie?
Tomuś powiedział nic, zrobiliśmy sobie wycieczkę.
- To nasze wody, macie czym zapłacić?
Nigel powiedział, nie.
- To weźmiemy wasze kobiety. Brać je!
Hoogy zaszeptał, dziewczynom, Skaczcie do wody i płyńcie na środek oceanu- znajdziemy was.
Wolly zagadywał piratów, gdy: Abby, Iza, Kooky i Pouline się wymknęły. Hoogy je spuścił, liną do oceanu.
Dziewczyny zrozumiały, że 40 piratów gwałciłoby je na zmianę, więc rozebrały się, by płynąć szybciej. Przepłynęły 4 km wpław, by zobaczyć wyspę na horyzoncie. Płynęły od południa do 22.00 i wypadły na w pół przytomne na brzeg bezludnej wyspy. Po obudzeniu się rano, Polly związała z liści i lian, spódniczki i staniki, czego wymagały chwile na misjach w K. N. D. Zebrała mnóstwo owoców i zrobiła łuki. Reszta dziewczyn zastanawiała się, gdzie jest P, aż przyszła.
- Cześć laski, któraś jest głodna?
Słońce odbijało się od skóry dziewcząt, choć wiał lekki wiaterek.
- Ojej, dzięki.
Jesteśmy siostrami, nie?
Przez pewien czas zbudowały domek. Związały drzewa do ścian i wszystkie po kolei uniosły. Potem zrobiły drabiny, by na górze przymocować sufit. Ułożyły ognisko, skautów. Uszyły pościel, wypełniając związane liście, trawą. Wykopały doły wokół osady i zalały je wodą. Zbudowały wiele pułapek. Polly wyrzeźbiła totem- słup z postacią nagiej kobiety. Zbudowały tipi na wypadek chorób, którejś z nich. Wykopały dół jako toaletę. Owoce składowały w szopie. Wykopały dojścia wód z oceanu do działki. Ulepiły z gliny, wiadra. Polly ugniotła kamieniem kwiaty, by zrobić barwniki.
Następnego dnia nazwały wszystkie miejsca w osadzie. Potem znalazły wiele ziół. Wiadra służyły im do łowienia ryb, choć Iza zrobiła też wędki. Po pewnym czasie ryby przypłynęły pod samą osadę. Dziewczyny je łowiły i jadły. Codziennie razem się kąpały. Polowały na ptaki i zwierzęta. Zbudowały łódkę. Pewnej nocy, gdy dziewczyny poszły spać, przy ognisku została P. Dosiadła się do niej Iza, która lekko uśmiechnęła się.
- Skąd znasz zwyczaje indian.
Zupełnie obojętnie Pouline powiedziała, z Peru. Ty drżysz i pocisz się. Jesteś bardzo zarumieniona, a twój biust drży i się rozluźnia. Czy chcesz dziś spać ze mną?
- Tak.
Doszło, między nimi do ostrego zbliżenia. Przyjaciółki siedziały na przeciw siebie, krzyżując nogi ukosem. Odpychały się rękami za pośladkami. Najpierw przesuwały się powoli, stopniowo zwiększając tempo i napór. Gdy nawiązały zaufanie wspierały się na rękach, łącząc się po rozłączaniu z zabójczą szybkością. Zmieniały poziom naporu z lekkiego na mocny, aż przytuliły się ze zmęczenia. Naciskały na siebie drżącymi piersiami. Obie miały znaczny rozmiar, biustu. Iza oplotła nogami, Polly. Ona chwyciła talię, Izy. Na boku wchodziły w siebie, jak salamandry, aż połączone, ciałami zasnęły.
2014
Rano po dwóch miesiącach do brzegu dopłynął statek z chłopakami. Dziewczyny pływały przy brzegu. Spojrzały całkiem obojętnie, jak na obcych turystów. Nie przeszkadzała im, ich nagość. Wygasła w nich wszelka tęsknota za poprzednim życiem. Zapomniały wszystko, a czar miłości prysł. Wtedy miały na względzie, życie na wyspie z resztą sióstr z dala od niebezpieczeństw. Łowiły ryby, zbierały owoce, kąpały się. Znalazły składniki pasty do zębów, które wymieszały. Polowały na ptaki i zwierzęta.
Pasta do zębów
mięta, pokrzywa, olej kokosowy
barwniki
ostryż- kurkuma
sok z czerwonej kapusty
sok z buraka
lukier
wiórki kokosowe
Czasami uprawiały seks. Zbierały deszcz do naczyń. Nigel odezwał się do Polly jej imieniem, gdy już założyła liściaste bikini. Ona odrzekła, kim jesteś, nie znam cię.
- To ja, Nigel.
Polly zareagowała, nie znam cię, ty też nie znasz naszych zwyczajów, więc stąd odpłyń!
Wolly doszedł.
Ty, ona tak na poważnie?
- Raczej nie udaje.
Polly podeszła do Izy.
- Kto to jest?
- Jakiś przybysz powiedziałam, by odszedł.
- On tam stoi.
- Nie przeszkadza mi, jednak nie wejdzie na naszą ziemię.
Abby nie zwróciła uwagi na męską część paczki, niosąc naczynia do wody. Kapitan zapytał, co z nią jest. Traktuje nas, jak posągi.
Nigel powiedział, one się tu osiedliły.
Tomuś podszedł do Kooky, a ta przerzuciła go przez ramię.
- Czego chcesz, przybyszu?
Przerażony powiedział, jestem Ten Tomuś.
- Tu mieszkają 4 kobiety, nikt inny z ludzi.
Tomuś podszedł do Nigela.
- One są dzikie i nas ignorują.
- Chcesz być doceniany to zrób coś ze sobą!
Pozostali śmiali się.
- Może chodźmy do ich fortu?
- Wolly chcesz, żeby cię zabiły?
Wolly dopytał, czy one przez nas weszły w nową rutynę.
- Tak, zbudujmy własną twierdzę z drugiej strony, wyspy! Może nas przypomną, albo nawiążemy barter.
Tomuś odparł, to do roboty.
Siedemnastolatek wszedł na drzewo.
- One mają całą infrastrukturę. Nie wiem, jak one to zbudowały.
Statek z pasażerami odpłynął. Zostali tylko: Nigel, Ten Tomuś, Wolly i Hoogy, poza dziewczynami.
Zbudowali dom na drzewie. Wyszli na brzeg i zobaczyli tam dziewczyny. Ustalili, że nie będą zmuszać ich do ponownej relacji. Najważniejsze jest to, że żyją, a miłość i przyjaźń powrócą, jeśli były prawdziwe. Na domiar tego wyzwania Polly podeszła do Tomka.
- Ależ jesteście uparci. Nie mogę wam zakazać, osiedlania się tu, ale tu są częste i obfite deszcze.
Tomuś powiedział, my mamy schronienie.
- Możemy podzielić dżunglę. Nie przeszkadzajcie nam! Mam propozycję wymiany na początek. Moje siostry i ja jesteśmy spragnione, seksu. Same zaspokajamy się, znajdując ujście emocjom. Wyglądacie na silniejszych. Czy zgodzicie się na zbliżenie z nami za owoce.
- Nie wiem, jak reszta, ale ja sądzę, że to uczciwy układ. Gdzie i kiedy chcesz to zrobić?
- Dziś wieczorem na brzegu, mam na imię Pouline.
Pozostałe też się tak umówiły. Wszyscy wieczorem spotkali się na plaży. Tomuś włączył na komórce, Led zeppelin- „Whole lotta love”. Nigdy przedtem nikt z przyjaciół nie doświadczył takiej furii. Na tej wyspie opadły kajdany. Przyjaciele stracili opory. Dziewczyny oddały partnerom cały stres i coś pękło w ich głowach. Ocknęły się po wyładowaniu energii i zrządzeniem losu wróciła im pamięć. Dotyk pobudził ich podświadomość. Rozpadał się deszcz, a Polly zaproponowała chłopakom, by przenocowali w ich osadzie. Jeszcze wtedy dziewczyny nie dały po sobie poznać, że przypomniały sobie wszystko, czując ten sam i wyższy pułap zaangażowania i zjednoczenia, jak z nikim innym. Rano zbudowały dodatkową łódkę. Abby usiadła na pieńku.
- Kiedy im powiemy, że nie wpuszczamy obcych ze współczucia?
Polly spojrzała na nią.
- Zachowujmy się normalnie! Oni też igrają z nami. Nie trzeba nic zmieniać na siłę. Reszta przyjaciół wyszła na plażę. Tomuś odezwał się pierwszy.
- Po co wam druga łódź?
Kooky zapytała, chcesz ją odkupić. To pomóż nam ją wnieść do wody!
- Gdzie płyniecie?
Polly otarła się o Tomka.
- Było świetnie. Płyniemy do Bostonu.
Słońce rozjaśniło wybrzeże wyspy. Odbijało się od jasnej skóry, czterech nagich przyjaciółek, zmierzających do łodzi. Kooky spojrzała na Pouline.
- W którą stronę płyniemy?
- Na północny- zachód.
Kooky dopytała, czy nie lepiej złapać stopa, płynąc na zachód.
- Przypominam, że jesteśmy nagie.
Kooky zareagowała, a no tak.
Po kilku metrach Polly powiedziała, wiosła w górę.
Izka spytała, co jest.
- Widzę 3 żarłacze białe- zaszeptała.
- Gdzie?
P wskazała palcem.
- One płynął do chłopaków.
Polly uciszyła Izę i dodała, płynie dalsza rodzinka.
- To, co robimy?
- Fale nas popchną, cicho!
Pięć płetw minęło łódkę. Żadna z przyjaciółek nie ruszyła się, ani odezwała przez dwie godziny, aż Pouline lekko zaczęła wiosłować. Reszta dołączyła po niej. Oblała je fala. Męska część dopłynęła do nich. Nigel chwycił bok łódki, dziewczyn.
- Wyglądacie nieziemsko, ale to wam się przyda.
Oddali dziewczynom, koszulki.
- Minęliście rekiny?
- Jasne dobrze, że wam też nic się nie stało.
Po kilku dniach dopłynęli do portu w Bostonie. Nigel wyciągnął Polly i Izkę. Ratownicy podeszli z pytaniem, czy w czymś pomóc. Wolly poprosił o koce.
Ratownik pociągnął, skąd płyniecie.
- Z Afryki, musieliśmy wysiąść ze statku dokoła świata na bezludną wyspę po ataku piratów. Nasze dziewczyny tam uciekły. Tak je to wciągnęło, że zdziczały i straciły pamięć. Pomieszkaliśmy obok nich, aż sobie nas przypomniały.
Wszyscy wrócili do piwnicy. Polly wyszła z propozycją, seksu grupowego.
Abby, pełna rozkoszy uśmiechnęła się do Hoogy’ego.
Abby, między nogami, Hoogy’ego leżała oparta na rękach. Między jej nogami, gdy leżała oparta na rękach przy rozstawionych nogach partner zaszedł ją od tyłu. Polly łączyła się z Tomusiem, stojąc. Potem ugięła nogę, aż odwiodła.
Nigel ukucnął, zachodząc Izkę od tyłu. Uniesiona Kooky rozstawiała nogi po bokach, Wolly’ego. Polly podpierała się przy poręczy, gdy Tomuś dodawał jej sił. Izka ukucnęła bokiem, między nogami, Nigela. Kooky, opadała wzniósłszy się nad Wolly’m w siedzie klęcznym, tyłem do niego. Leżała na piersiach przeciwnie do niego siedzącego. Pouline leżała na nogach Tomusia, plecami. Gdy klęknął jednonóż, opierała wyprostowaną nogę na jego udzie. Wznosiła się i opadała, kucnąwszy tyłem. Izka prostowała miednicę, gdy partner trzymał jej brzuch. Ona siadała bokiem. Nigel zbliżał się do pośladków jej skulonej. Ona opadała na niego przy jego wzniesionych nogach. Abby siadała klęcznie, przodem na Hoogy’m. On zbliżał się do jej pośladków, gdy była na boku. Polly przesuwała się na kolanach, Tomusia. On wchodził w nią, gdy ta podkurczała kolana na plecach. Nigel pochylał się nad Izką, gdy rozchyliła ugięte nogi. On kucał na jej pośladkach. Wolly przyciągał Kooky leżącą bokiem, stojąc nad nią. On zachodził ją od tyłu. Potem łączyli się ukosem w leżeniu. Izka kucała na Nigelu, robiącym mostek. On zbliżał się do niej przykrytej swymi nogami. Przyciągał ją chwyconą za uda. Tomek przyciągał partnerkę ukosem w klęku prostym jednonóż. Ona na plecach opadała na nogi jego siedzącego. Ona tyłem do niego podkurczała nogi. Kooky splotła krok ukosem z Wolly’m. On w klęku prostym przyciągał ją leżącą na plecach. P i Tomuś ułożyli się na waleta. Partnerka podciągała nogi na górze, on ją kołysał. Abby podciągnięta uginała nogi. Oparta na rękach rozstawiała nogi na leżącym Wolly’m. Iza, górą robiła mostek nad Nigelem. Iza na plecach rozstawiała zgięte nogi. Tomuś wsuwał się w P, siedząc. Ona kucała na nim, bokiem. Tomuś unosił ją, ona chwytała go nogami. Abby opierała się, partner zachodził ją od tyłu. Odwodziła nogę, stojąc tyłem. Ona leżała przeciwnie przed klęczącym z jedną nogą u góry, a drugą u dołu. Nigel przodem podpierał się nad Izką, leżąc. Ona wchodziła, między jego ugięte nogi. Leżała, między kolanami jego, klęczącego. Nigel położył się na boku za partnerką. Ona uginała jedno kolano, leżąc na boku, tyłem. Kooky ukosem rozstawiała nogi wobec Wolly’ego u brzegu łóżka. Oboje przeszli do klęku prostego na przeciw siebie. Hoogy, klęcząc zachodził od tyłu Abby, leżącą bokiem.
Następnego ranka Tomuś zamówił duży, luksusowy jacht, 8 skuterów wodnych i 8 kajaków. Złożył też zamówienie na: żagle, liny, drabinki i kanistry z paliwem. Dokupił: motorówkę, łódź podwodną z możliwością wynurzania się i komputeryzację, wpuszczającą go ze względu na: wagę, hasło, tembr głosu i budowę ciała. Obudowa tej łódki była stalowa ze stalowymi gwoździami. Nosiła nazwę, Speed. Komputer łodzi porozumiewał się z Tomusiem. Łódka miała radar i osiągała zawrotną prędkość. Tomuś miał pilot w zegarku, którym mógł przywołać Speed’a.
Po trzech tygodniach Tomuś organizował wycieczki i przyjęcia na jachcie. Przyjaciele zwiedzali dno oceanu. Tomuś pływał z Wollym, żeby rozbrajać bomby na dnie oceanu. Przyjaciele ratowali ludzi. Wynajmowali skutery. Pouline odbyła kurs na hipoterapeutę. Abby zdobyła uprawnienia, kierowania samolotem i zbudowała lotnisko. Zorganizowała aeroklub. Kooky została ratowniczką wodną, a potem trenerką pływania.
Polly wykupiła działkę i wyremontowała ją z przyjaciółmi i załogą budowlaną. Zadbała o tablice informacyjne i promocję, obozu integracyjnego. Miejsce to znajdowało się przy lesie obok rzeki. Zbudowano tam domki, wiaty, tor jeździecki, sceny, baseny. Niedaleko stanęły: umywalki, szatnie, toalety, przebieralnie i prysznice. Kupiono tarcze łucznicze. Powieszono linę wspinaczkową przy drabinkach. Był tam też parkiet do tańca. Polly zatrudniła: hipoterapeutów, arteterapeutów, choreoterapeutów, rehabilitantów i instruktorów od wspinaczki. Nie zabrakło opiekunów kolonijnych. Wszystko było na świeżym powietrzu. W 2014 roku obozowicze i pracownicy przybyli tam autokarami.
Miesiąc później dziewczyny na ławce na molo rozmawiały o kolejnym ośrodku nad oceanem z inicjatywy Kooky Sunban.
- Świetnie zorganizowałaś ten obóz. To nie była tylko zabawa i wsparcie, ale też wzbudzanie odpowiedzialności.
Polly odparła, to nic wielkiego- prędzej, czy później przypadkowa zbieranina kształtuje społeczność, a pochodną pierwszej triady jest organizacja.
Kooky dodała, ale ty stworzyłaś ku temu warunki. Czy pomożesz mi założyć obóz pływacki nad Massechiussets?
- Nie, ty sama to zrobisz, choć mogę dać ci plecy.
Kooky zastanowiła się.
- Czy mogę zatrudniać ludzi z K. N. D?
- Nie wiem, o co pytasz- ta organizacja już nie istnieje, a ja nie jestem twoim zwierzchnikiem. Jesteśmy kumpelami. Nie jesteś pod czyjąkolwiek banderą. Obudź się!
Przyjaciółki znalazły miejsce.
2019
Po pięciu latach na obóz pływacki przyjechało wielu sportowców- sprawnych i niepełnosprawnych ruchowo. Dwóch chłopców- chodzących wyzwało gościa na wózku inwalidzkim do wyścigu, 50 m.
Ten odpowiedział, e, to nieuczciwe.
- Nie będę oszukiwał.
Ten na wózku zapytał, jak masz na imię. Jestem Jim.
- Mike, odparł.
- To jest nieuczciwe wobec ciebie. Od ilu lat pływasz?
Mike powiedział, od trzech.
- Ja pływam od 13 lat.
Mike dopytał, od ilu lat jesteś niepełnosprawny?
Jim zareagował, od zawsze nie mam czucia w nogach na lądzie.
- To płyniemy?
- Co ty jesteś tak narwany? Trzeba nam więcej przeciwników.
Po kilku namowach Jim się zgodził. Mike pomógł mu zejść po drabinkach, gdy Kooky skończyła expose.
Michael nie miał szans. On był w połowie basenu, gdy Jim już skończył. Przyglądała się temu trenerka, która daje licencje do zarabiania na pływaniu sportowym. Pomogła Jim’owi wyjść.
- Strasznie wam się śpieszy.
Jim odpowiedział, to on mnie wyzwał.
Trenerka powiedziała, jestem Jil. Jak masz na imię?
- Jimmy.
- Może chcesz, żebym przygotowała cię do pływania w sporcie zawodowym?
Jim spokorniał, jak mam się mierzyć z wyczynowcami.
- Tym, co pokazałeś. Słuchaj, może zjemy razem lunch?
W kawiarni Jil powiedziała stary, 50 m przepłynąłeś w 1 minutę, 20 sekund.
- Ktoś to liczył?
- No ja, co jest z twoimi nogami?
- Mam bardzo słabe czucie na powierzchni.
Jil dopytała, dlaczego wkładasz tyle siły w pływanie? Przecież woda cię utrzyma.
- Kiedyś miałem zaniki kilku mięśni i teraz z nich korzystam.
- Co ty gadasz? Używanie mięśni to jest automatyzm, a nie napinanie ich do granic możliwości.
- Co proponujesz?
- Wyluzuj się i zaufaj sobie! Tu masz rozpiskę, codziennie. Spotykamy się na basenie. Jak mnie nie ma to sam pływasz. Chodzisz tylko ze mną do nabrania pewności w nogach. Znajdę ci ciężarki i ekspandery. Wchodzisz na dużą piłkę ze mną. Korzystasz z pionizatora ze mną i jeździsz konno. Dogadam się z hipoterapeutami. To idziemy?
- Gdzie?
Pływać, odparła Jil.
Po pierwszym treningu z Jil, Jim stanął po wyjściu z wody bez asekuracji.
Jil zareagowała, o stary wiem, że wpływam na facetów, ale nie wiedziałam, że w takim stopniu. Chodź do mnie!
Zrobił trzy kroki i padł w ramiona, Jil.
- Dziękuję.
- He, to jest twoja zasługa.
- Odprowadzisz mnie? Po sięgnięciu po wózek Jil, Jim powiedział, ale na nogach.
Trenerka wróciła do siebie. Następnego ranka Jim uniósł nogi i o świcie zaczął pływać 5 km. Potem przyszła Jil.
- Od kiedy pływasz? Ile przepłynąłeś i gdzie jest twój wózek?
- Od 6.00- 200 basenów, sam przyszedłem.
Jil asekurowała siedemnastolatka, a on skoncentrowany na każdym mięśniu, utrzymywał się na nogach. Po porannym pływaniu kontynuował treningi. Wieczorem, gdy wracał do swego domku obozowego zobaczył, kątem oka Jil biorącą prysznic, jednak odwrócił głowę. Zrobił 20 pompek i 10 nożyc pionowych, nogami. Zrobił 30 przysiadów i jeden współlokator zapytał go, dlaczego ty cały dzień spędzasz z jedną trenerką.
- Jest inaczej- to ona spędza ze mną czas, jak może. Dała mi rozpiskę, treningów.
Inny odezwał się, dlaczego ty już nie jeździsz na wózku.
- Już nie potrzebuję.
- Co na to wpłynęło?
- Dobry zestaw ćwiczeń, odparł Jim.
- Dlaczego wcześniej tak nie pracowałeś?
- Miałem opory i obawy w chodzeniu, bo miałem słabe czucie.
- Czemu nagle wziąłeś się do roboty?
Jim zareagował, Jil zaproponowała mi, że przygotuje mnie do pływania zawodowo.
- Łał, to dla tego się tak żyłujesz.
- Nie, ona wzbudziła we mnie pewność siebie.
Następnego wieczoru po treningach Jimmy’ego, Jil podeszła go od tyłu i przytuliła, krzyżując ręce z przodu.
- Cześć, chciałbyś pójść ze mną i ekipą do baru, 3 km dalej?
Podszedł do niego Nigel i przedstawił się.
- Dziś widziałem, że nie możesz spać.
Polly dodała, niech chłopak się hartuje.
- Ja też jestem za tym tylko 3 dni temu przyjechał tu na wózku.
Abby zapytała, naprawdę.
Wolly powiedział, to niemożliwe. Dlaczego zacząłeś chodzić?
Jim zastanowił się.
- Jil dała mi rozpiskę treningów, a ja chciałem temu podołać.
Tomuś dodał, już znamy winowajczynię. Co ona ci powiedziała?
- Nie wierzyłem w siebie, względem startów zawodowo, a Jil dodała mi sił słowami, że pokazałem klasę.
Jil włączyła się w rozmowę, obserwowałam wyścig chłopaków po expose, Kooky i włączyłam stoper. Jim bez czucia nóg przepłynął 50 m w 1.20 min.
Jim dodał, lepiej nie liczmy, żeby się nie ograniczać.
Hoogy zauważył, tu rośnie romansik.
Jim zaprzeczył, bardziej podobają mi się grubsze o szerokich biodrach, umięśnionych udach i ramionach z dużym biustem i w rozsądnej różnicy wieku. My jesteśmy kumplami.
Polly zgadywała, czy pasuje ci Kooky.
- Świetnie wyglądasz.
- O, dziękuję. Wolly, czemu ty nie prawisz mi takich komplementów? Jimmy, mogę wziąć cię pod rękę?
Abby powiedziała, ja też chcę.
Tomuś położył ręce na barkach, Wolly’ego i Hoogy’ego.
- Panowie, macie przechlapane.
Wszyscy się śmiali. Gdy doszli do baru, Jil poprosiła Jim’a do tańca.
Reszta opiekunów wraz z Kooky też tańczyli. Po chwili włączyli się inni goście, baru. Po pierwszej piosence Jil pocałowała Jim’a ze słowami, było świetnie. Potem Kooky odbiła w tańcu, Jim’a- on się zgodził. Tomuś zaproponował Jim’owi, zagramy w bilarda. Wolly z Hoogy’m grali w kręgle, a Polly z Jil rzucały lotkami do tarczy. Po północy wyszli z baru. Około dwóch godzin później wszyscy obozowicze dotarli na plażę. Jil odprowadziła Jim’a do domku, aż usiadła i przez podniesione tętno z nadmiarem radości, zasnęła. Odchyliła się na lewy bok i zamknęła oczy. Jim podniósł jej głowę i podłożył jej poduszkę. Jej nogi włożył na łóżko. Była gorąca noc, więc rozpiął bluzkę, Jil i przykrył ją. Sam spał na ziemi. Gdy Jil się obudziła, Jim już pływał. Po jego wyjściu z wody o 8.00, Jil go przytuliła.
- Dzięki- jesteś gentelmanem.
Jim odparł, proszę. Może popływamy razem?
Jil odpowiedziała, właśnie tego mi było trzeba. Już idę się przebrać.
Po 40 basenach Jil i Jim opalali się na leżakach. Trenerka zwróciła głowę w kierunku towarzysza.
- Dlaczego bardziej podobają ci się grube kobiety?
- To nie dotyczy obwisłej skóry i tłuszczu na wierzchu, ale wolę mieć, co chwycić, niż stukać kośćmi w partnerkę.
Jil zgadywała, czy ty byłeś już z dziewczyną.
- Wiesz co, wolę utrzymać to w tajemnicy.
- Nie było tematu. Co ty tak napinasz łopatki? Mój bohaterze to pewnie przez spanie na podłodze. Siadaj przede mną!
Jil pomasowała Jim’a. Potem oparła jego plecy na biuście, żeby je rozluźnić.
- Dziękuję, wracam do treningu.
- Może pobiegajmy!
- No dobrze, odparł Jim.
Po joggingu Jil stanęła i mimochodem powiedziała, ależ mi bolą piersi.
Jim zapytał, co jest.
- Są bardzo napięte, chyba przez nadmiar wysiłku. Czy możesz mi je pomasować?
- Czemu do mnie kierujesz tą prośbę?
- Ufam ci i bardzo mnie rozbudzasz, a przy tym możesz mi pomóc. Chodźmy do lasu!
Wzięli koc i olejek. Po godzinie Jim odprężył Jil do granic możliwości. Przykładał dłonie do twardego biustu. Rozluźniał ręce. Pocierał przez jakiś czas, aż lekko uciskał. Potem powoli rotował. Ugniatał lekko i coraz głębiej powoli i coraz szybciej, aż w tempie maniaka. Do jej piersi przyparł członkiem. Jil zamknęła oczy i odchyliła głowę. Raz wciskał dół dłoni, raz palce.
Przez resztę dnia Jil chodziła, jak w niebo wzięta. Zapalono ognisko, a Jim jeszcze pływał.
Trenerka zakłóciła jego flow, chodź do reszty.
Następnego dnia Jil dużo trenowała na masę i nie żałowała sobie jedzenia. Powtarzała to każdego dnia, aż rzeczywiście znacznie przytyła. W zieloną noc przy ognisku poprosiła Jim’a, by spędził z nią wieczór w jej domku.
Po powrocie do Bostonu wszyscy, czyli: Jim, Jil, Polly, Tomuś, Nigel, Izka, Wolly, Kooky, Abby i Hoogy się odnaleźli. Jim zdobywał mnóstwo medali w zawodach i zarabiał. Całe dnie spędzał na pływalni. Prawie się tam przeprowadził. W wenkendy spotykał się z przyjaciółmi. Gdy Jimmy skończył 18 lat wszedł na kolejny poziom. Otrzymywał propozycje, podpisania kontraktu. Jil raz weszła do niego w szatni.
- Czemu odrzuciłeś taką forsę?
- Ja nie jestem niewolnikiem, a z tobą fajnie się trenuje. Ja pływam, bo lubię, nie z przymusu. Nie robię tego dla forsy.
Jil zapieczętowała to zdaniem, dziękuję.
Przytuliła Jim’a, życząc mu powodzenia.
//////////////////////////////////////////
W 2020 roku P i reszta odeszli do cywila, względem K. N. D. Tamto życie przerodziło się w przeciętność. Każda para kupiła domy. Doszło do wspólnego ślubu, dziesięciorga przyjaciół. Nigel, Wolly, Hoogy, Tomuś i Jim nie mieli, co zrobić z energią i potrzebą kondycji fizycznej. Zaczęli codziennie grać w koszykówkę, aż: Pouline, Izka, Jil, Abby i Kooky zaszły w ciążę.
_________________________________
Pocałunek
1. Podniesienie dopaminy
2. Wzrost poziomu oksytocyny
3. Działanie adrenaliny i noradrenaliny
4. Wypełnienie mózgu, powietrzem
5. Rozszerzenie naczyń krwionośnych
6. Działanie narządów limbicznych, dzięki węchowi
7. Wzmocnienie zmysłów
8. Odkrycie silnych stron
9. Poszerzenie zakresu pragnień
10. Otwartość
11. Umiejętność budowania relacji
12. Odpowiedź, czy warto utrzymać kontakt z partnerem
13. Uzmysłowienie, czy warto nawiązać i przedłużyć relację z partnerem.
14. Dowartościowanie
15. Świetny pocałunek dostarcza estrogen- hormon seksu.
16. Zły pocałunek z niewłaściwą osobą odpycha od niej, dostarczając kortyzol- hormon stresu.
Seks
1. Łono kobiety jest bardziej wilgotne.
2. Wargi sromowe nabrzmiewają.
3. Ciała jamiste łechtaczki wypełniają się krwią,
4. Łechtaczka powiększa się, podnosi i jest bardzo wrażliwa.
5. Brodawki kobiety są twarde.
6. Ciała jamiste członka wypełniają się krwią. Członek jest twardy, większy i unosi się. (mężczyźni).
7. Orgazm stanowi rozładowanie energii seksualnej w ciele.
8. Mięśnie dna miednicy ulegają skurczeniu.
9. Rozszerzanie źrenic
10. Nadmierne bicie serca
11. Kurczenie się tętnic
12. Wzrost temperatury
13. Podwyższenie ciśnienia
14. Spłycanie i przyśpieszanie oddechu
15. Gwałtowne działanie neuronów
16. Wyrzucanie hormonów przez gruczoły
17. Mimowolne napinanie się mięśni
Wczytywanie misja, Klanu na drzewie, operacja-
W. I.Ę. Z. I. E. N. I. E.
Wyjście, ignorując egzekwowane normy i ewakuacja
Koniec transmisji
...
Od dłuższej chwili na błękitnym niebie intensywnie świeciło słońce. Uliczni grajkowie, parkowi lodziarze, czy pobliskie kwiaciarki zaczynali pracę. Pierwszego dnia czerwca, 10 lat po opłynięciu świata przez rodziców, Chucky zaprosił kilku kumpli. Wszyscy przyszli. Na podwórku odbyło się przyjęcie. Nigel z przyjaciółmi zbudowali tipi w ogródku. Spotykali się tam: Chuck, Lara, Susie, Mike i Terry. Przez całe dnie uczyli się, rysowali i powtarzali zajęcia z przedszkola. Paczka pięciorga przyjaciół układała wysokie wieże z klocków. Dzieci bawiły się w indian i odkrywców. Uczyły się gotować. Wszystkiemu towarzyszyli rodzice. Nigel, Wally, Hoogy, Jim, Tommy, Iza, Kooky, Abby, Jill i Pouline chcieli zakopać za sobą przeszłość, jednak wspomnienia z Klanu na drzewie jawiły się w ich wychowaniu. Wszystkie wpływy podnosiły tętno, rozwijały potencjał. Wszystkie zabawy podnosiły dzieci na duchu i dodawały im sił. Cała piątka była szkolona do radzenia sobie z zagrożeniem.
Chucky przywitał wszystkich zgromadzonych wokół ogniska.
- Słuchajcie, chciałbym częściej spotykać się z wami w takim gronie.
Następnego dnia 250 dzieci przyszło pod płot domu, Chucka. On niedawno zaczął jeździć rowerem. Gdy chłopak podjechał pod swój ogród zapytał cześć, chcecie czegoś ode mnie.
- Chciałeś tu się spotkać, odparła Emily.
- Tak, jasne, jasne, pograjmy w piłkę! Zaraz przyniosę.
Rozegrali mecz, piłki ręcznej po podziale na drużyny. Potem wszyscy sąsiedzi przebrali się do pływania w basenie przy domu, Chucka. Potem odbyły się biegi osiedlowe.
Po tygodniu wszyscy na rowerach z doczepianymi kółkami przywieźli: deskorolki, rolki i kaski. Tego dnia zaczęli strzelać z łuku. Walczyli drewnianymi mieczami. Później zagrali w koszykówkę. Wieczorem zrobili imprezę. Wszyscy tańczyli w parach. Dla Chucka przypadła Emily. Po kilku piosenkach dziewczynka przytuliła partnera ze zmęczenia.
- Może usiądźmy, zaproponował Chucky. Emy oparła dłoń na plecach przyjaciela,
jasne. Ona pełna emocji pocałowała go. Zjedli coś i poszli do jednego z tipi. Emy rozebrała się. Chucky zapytał, czy chcesz, bym ci towarzyszył.
- Tak, czuję z tobą bezpieczeństwo, spełnienie i ciepło. Zorganizowałeś świetne zabawy. Kładź się!
Położyli się nago na boku naprzeciwko siebie i Emy lekko przyparła do Chucka. On chwycił jej pośladek. Wówczas całowali się. Emy ujęła dłonią, plecy Chucka i przesunęła ją do jego włosów. Przez godzinę łagodnie muskali łona. Później spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Podczas jednej z randek Chuck wyzwał trzech brodatych, rosłych mężczyzn na grę w rzutki za pieniądze. Oni zgodzili się z przymrużeniem oka. Chuck trafiał tylko w środek i tak wygrał.
- Ile ty masz lat?
- 5, to jest mój dowód. Kiedyś latałem za granicę z rodzicami.
- Skąd ty umiesz tak rzucać?
- Dużo strzelam z łuku.
Po tych słowach Emy pocałowała Chucka. On ją odprowadził i wrócił do domu.
Następnego dnia sąsiedzi spotkali się na boisku. Wszyscy stanęli w kole. Zaniepokojony Chuck chodził w tą i z powrotem, jak Nigel.
- Czegoś mi tu brakuje.
Emy wyszła przed szereg.
- Może nazwy naszych spotkań.
- No właśnie, co wy o tym myślicie?
Po naradzie odezwał się Mike może, Klan pod ziemią.
Emy zapytała, czy jesteśmy jednomyślni.
Wielu po kolei to potwierdziło.
Chucky zapytał, kto dobrze rysuje.
Wypchnięta została Renee.
- Ty zajmiesz się ilustrowaniem logo. Kto będzie głównym przywódcą?
Terry powiedziała, chyba ty.
Chucky odmówił. Ja jestem: szkoleniowcem, trenerem i organizatorem.
Lily powiedziała, ty wybierz.
- Wybieram Emily.
- Co, czemu?
- Bo dasz sobie radę, teraz wszystko zależy od ciebie.
Emy po zastanowieniu powiedziała, nadajmy sobie przezwiska.
Potem wszyscy wspólnie spisali swoje dane. Dobrano sobie kolory. Wszyscy wzięli odpowiedzialność za partnera przeciwnej płci. Dźwigi wstawiły 10 szamb do 10 dołów z 10 stron, Bostonu. Wywiercono kominy. Zrobiono instalacje elektryczne, kanalizacyjne i gazowe. Zasypano je i odkopano jedną ścianę, żeby wywiercić drzwi. Bunkry posprzątano. Wstawiono: meble, żywność i książki. Zrobiono oddzielne sypialnie, wspólne stołówki i pokoje dzienne. Wszystkie bunkry, jak organizacja stały się tajne. Każdy dostał funkcję. Emy nadała hierarchię. Opisano szkolenia, które przechodzili nowicjusze pod okiem Chucka.
Emily zaprosiła Chucka do swego domu po porannym joggingu. Po przemyciu się i przebraniu powiedziała słuchaj stary, coś tu jest nie tak. Moi rodzice często nagle wyjeżdżają. Co jakiś czas przychodzą do nas ci sami wujkowie. Inni nas obserwują. Poza tym żyjemy w luksusach, a sklep wędkarski moich rodziców nie przynosi takich dochodów.
- Co związku z tym?
- Myślę, że pracują dla rządu.
- Słuchaj, nie nadaliśmy ci funkcji, generalnego dowódcy, byś wszędzie wietrzyła spisek.
- Na domiar złego mój tata nikogo nie wpuszcza do swojego biura.
- Przesadzasz. Może spytajmy ich!
Emy i Chuck zeszli do salonu, gdzie rodzice, dziewczynki oglądali telewizor.
Emy wprost zaczęła rozmowę, mamo, tato, zastanawiam się, skąd te wasze częste wyjazdy.
- Mamy obowiązki służbowe.
- Przecież towary są wam dostarczane.
- Kochanie widzę, że coś budzi twoje wątpliwości.
- Czy wy pracujecie dla rządu?
- Skąd ten pomysł, dopytał tata, Emy.
Dziewczynka powiedziała o swoich badaniach tej sprawy.
Mama uznała, że nie warto już ukrywać prawdy.
- Tak, masz rację.
Emy dociekała, skąd pomysł, by zapisać mnie na boks i karate prawie od urodzenia.
- Ty jesteś przygotowywana, by zająć nasze miejsce, jakby coś poszło nie tak.
- Czy moje zdanie się nie liczy? Kim są ci goście obserwujący mnie dzień w dzień?
- Oni cię pilnują.
- Ja doskonale dam sobie radę sama.
Następnego dnia czarne limuzyny otoczyły przedszkole. Podejrzliwie z balkonów obserwowały je staruszki dziejące na drutach.
Do jednego samochodu na rządowych rejestracjach podszedł Chucky.
- Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc?
- Nie, czekam na córkę.
- Jak ma na imię? Może znam to zawołam.
- Emily Gun
- O, nie znam.
Chuck krzyczał, ojej, co pan robi. Nie znam pana. Proszę mnie zostawić.
Chuck wyprowadził Emy, tylnym wyjściem. Starsze panie zawiadomiły policję. Limuzyny odjechały.
Chucky odprowadził dziewczynę do drzwi, jej domu. Okazało się, że nikogo nie ma. Komórki rodziców też nie odpowiadały. Po wejściu do domu Emy doprowadzona do ostateczności weszła do pracowni, taty. Znalazła tam stronę internetową agencji wywiadowczej. Chuck znalazł telefon, człowieka w jednym miejscu w przeciwieństwie do innych numerów. Chuck zadzwonił pod ten numer.
- Słucham.
- Jestem chłopakiem, Emily Gun. Przeczuwamy, że jej rodzice mają kłopoty. Trzeba im pomóc.
Emily zwróciła uwagę, że każdy agent miał gps’a pod skórą prawego ramienia, więc ona też. Znalazła projekt, więzienia, gdzie się udali po wyjęciu czipu z ramienia w szpitalu po prześwietleniu. Weszli do budynku, więzienia, studzienką kanalizacyjną. Wspólnymi siłami wywiercili otwór w rurze i ścianie, co zasłonili. Ich mocną stroną był niski wzrost. Przeszli przez wiele sal o różnych kolorach. Mijało ich wielu pracowników, jednak Chuck i Emy przebierali się w zależności od koloru ścian. Po pewnym czasie dotarli pod drzwi, cel otwieranych kodem. Jeden pracownik wcisnął ten szyfr, czemu przyjrzała się Emy. Gdy pracownik wyszedł, Emy z Chucky’em przeszli przez te drzwi. Znów zmienili ubrania, aż dotarli do cel rodziców. Emy liczyła kolejność cel, by otworzyć, kodem przejście dla rodziców.
- Co ty tu robisz Emy, Chuck?
- Nie pora na to, włóżcie to!
Dotarli tą samą drogą do wodociągów i uciekli.
Chuck i Emy ukryli rodziców, M w bunkrze po usunięciu z nich chipów.
Mama, Emy zapytała, gdzie my jesteśmy.
Chuck odpowiedział, jak najmniej pytań.
- Dlaczego?
- Nas też ścigają.
- Niby czemu?
- Mamy listy: agentów, telefonów, stron i projektów.
- Po co się narażaliście?
- ... Bo państwa kochamy.
- Skąd wiedzieliście, gdzie szukać?
M chodziła w kółko.
- Nic nie wiedzieliśmy. Przetrząsnęliśmy biuro, taty.
- Jaki był tego powód?
M powiedziała, wasza nieobecność i przedszkole obstawione limuzynami z rządową rejestracją.
Chuck zabrał głos, nasi ludzie zajmą się państwa, wyglądem.
- Czemu wasi ludzie?
- Jak najmniej pytań, przypomniał Chuck.
Nastąpiła metamorfoza. Chuck zaprosił Emy do domu, jak gdyby nigdy nic.
Nigel zapytał, gdzie wy byliście.
Emy powiedziała, u mnie.
Iza powiedziała, przecież byłeś w innym ubraniu.
Emily wybrnęła, bawiliśmy się w przebieranki.
///////////////////////////////////////////////Następnego dnia z samego rana wielu ludzi w Bostonie biegało. Około południa miał wygłosić przemówienie, ważny polityk. Do tej prezentacji doszło przy pełnym słońcu. Stawili się tam agenci, Klanu pod ziemią. Owy polityk był wrogiem islamu. Frank, Lucy, Chuck i Emy obstawili teren. Mieli ze sobą lustra. Pół godziny po rozpoczęciu, Reachel zauważyła przez lornetkę na 10.00 obcego człowieka z karabinem. Agentów z lustrami skierowała na 11.00, by nie skrzywdzić przestępcy, nawet podczas jego strzału. To go chwilowo oślepiło, więc chybił. Każdy to usłyszał. Ochroniarze ujęli Turka, gdy Reachel w gruncie rzeczy udaremniła atak. Wszyscy agenci się zmyli po akcji. Po tym zdarzeniu ochroniarze informacyjni zauważyli na monitoringach błysk, jednak zawiedli oni i ochrona na miejscu. Ten polityk wybudował jakiś czas temu w Bostonie, schronisko młodzieżowe. Tak się złożyło, że różni przyjaciele, Emily znali uczestników tamtejszych zajęć. Podejrzane było to, że niektórzy znikali. Niby dostawali stypendia, czy pracę za granicą. Informatycy wykryli przelewy dużych sum pieniędzy. Podejrzewano, że znikający nastolatkowie są sprzedawani: pedofilom, do niewoli, lub burdelów. Sprawdziła to Terry. Zaprzyjaźniła się z siedmioletnim synem, polityka. Dostała okulary- zerówki z małym aparatem, żeby zebrać dowody. Miała przy sobie stale włączony dyktafon. Była świadkiem nocnego wywozu grupy uczestników, więc zawiadomiła FBI, zhakowanym numerem telefonu. Jej misja się zakończyła, więc wróciła do bunkru. Nawiązała kontakt z M mówiąc, że misja wykonana. Do FBI przesłano wszystkie nagrania i zdjęcia. Wykryto też pranie pieniędzy.///////////////////////////////////////////////////////////////////
Podczas wyjazdu na wczasy, Chucka z Larą, Susan, Terry, Mickey’em i ich rodzicami przed mostem, autobus z pasażerami wpadł w poślizg. Trwała nawałnica. Susie zauważyła drugą kałużę. Pomyślała, że kierowca autobusu nie da rady przejechać przez nią. Powiedziała do Nigela, proszę zatrzymać camper- muszę się załatwić.
Poinformowała Chucka szeptem, jest robota.
Wolly to usłyszał z pytaniem do Chucka, gdzie ty idziesz.
- Też chcę skorzystać z postoju.
Wówczas autobus przekoziołkował, wpadając do rzeki.
Susy rozebrała się do kostiumu kąpielowego. Wolaby powiedział do Nigela, zostań tu.
- Co jest?
- Autobus wpadł do wody.
- Jasne, szybko...
- Chodźcie dziewczyny!
Chucky z Susan wrócili.
Po 5 minutach przyszedł też zdziwiony nr. 4.
- Tam został tylko autobus.
Nigel zapytał, gdzie wy się tak zmoczyliście.
- Tato, zjedź do stacji paliw!
Wszyscy poszli coś wypić.
- Ja z 250 kumplami tworzymy organizację, ratunkową.
- Dlaczego? Czy nie jesteście za młodzi?
- Robimy to na wzór, Klanu na drzewie. Może słyszałeś?
Hoogie wpadł w niepohamowany śmiech.
Chuck zapytał, co jest wujkowi.
Abby wyjaśniła, my jesteśmy sektorem V.
- Co, Chuck nie dowierzał własnym uszom.
- Ja jestem Szefo- nr. 1, Hoogy to nr. 2, Kooky to nr 3, Wolly- 4, a Abby 5.
Kooky dodała, my zaczęliśmy w wieku, 10 lat. Co wy robicie?
- To jest tajne, dodała Emily.
Izka dopytała syna, czy ty jesteś dowódcą.
- Nie mogę powiedzieć, to jest tajne.
Przy kolejnym zjeździe na wzniesieniu, Nigel chciał zatankować. Reszta poszła coś zjeść.
Emy zobaczyła pijaną kobietę z synem na wózku inwalidzkim. Po chwili ta kobieta odeszła, a wózek nie zahamowany odjechał. Emy się zerwała, gdy to zobaczyła. Dogoniła wózek, chwyciła oparcie i usiadła, łapiąc głowę chłopaka. Natychmiast zbiegli jej towarzysze. Okazało się, że złamała miednicę.
Nigel powiedział, przynieście nosze.
M spędziła miesiąc w szpitalu, nieruchomo. Zrobiła to, bo kręgosłup musiał się zrosnąć.
Jej obowiązki przejął Chuck, jednak ją odwiedzał.
Lekarze dziwili się, zdyscyplinowaniu, Emily.
- Wiesz, mój syn jest tak ruchliwy, że nie wytrzymałby miesiąca w jednej pozycji. Jak ty to robisz?
- Znam przyczynę i skutek.
- Jak doszło do twojego wypadku?
- To nie był wypadek.
- To co?
- Zatrzymałam chłopaka na wózku, jadącego z pagórka w stronę drzew za kamieniami.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Ja lubię żyć. Pan nie lubi?
- Mogłaś stracić życie.
- Ten chłopak straciłby, gdyby nie ja.
- Nie rozumiem, czemu pięciolatka tak ryzykuje.
- Robię to, bo umiem.
- Skąd?
- Od chłopaka...
- Tego, co tu przychodzi?
- Jasne...
- On też nie jest wiele starszy od ciebie.
- Jest młodszy o 3 dni.
Chuck przyszedł.
Lekarz zapytał, czy jesteś gotowa na zdjęcie gipsu.
- Tak...
Po wyjściu ze szpitala Chuck zapytał, czy chcesz wrócić do obowiązków.
- Nie czuję się na siłach. Chodźmy na basen!
Zapewnili rodziców o tym, że wrócą wieczorem. M pływała 3 godziny. Miała masowaną miednicę. Chuck prowadził za lonżę konia ją wiozącego. Wielokrotnie Emily chodziła po jedno-kilometrowym trawniku przed domem, Chucka. Potem strzelała z łuku. Zakończyli dzień na grze w koszykówkę pod latarnią. Emilia poprosiła w bunkrze, by Chuck: spokojnie, lekko i powoli napierał jej pośladki, wziąwszy ją od tyłu. Po kolacji M poszła za rękę z partnerem do ich przedziału. Włączyła płytę, Led zeppelin. Zaczęli się całować. Wówczas Chuck miętosił jej umięśnione pośladki. Rozpięła jego rozporek. Chuck zsunął jej spódniczkę. M rozpięła guziki bluzki. Chuck zdjął koszulkę. Wzajemnie zdjęli sobie majtki. Emily stanęła przed oparciem krzesła. Rozstawiła nogi. Chuck oparł na niej głęboki ciężar, który cofnął. Był powolny. M uniosła do boku prawą nogę. Chuck chwycił jej udo. Zbliżał się i oddalał, aż się położyli. Przez pół roku ćwiczenia odbywały się kilka razy dziennie. Emily doszła do formy. Bardzo przytyła. Chodziła na basen z Jim’em tatą, Terry. M nabrała mięśni w: ramionach, brzuchu, plecach. Miała wypukłe, choć miękkie pośladki i szerokie nogi. Rytuał ćwiczeń wszedł jej w nawyk. To dodawało jej masy. Bardzo dobrze pływała, dzięki pomocy, Jill i przykładowi, Jim’a. Chuck również jej towarzyszył. M musiała też więcej jeść, ale bez przesady. W 2026 roku M przekazała Larze, kierownictwo, Klanu pod ziemią. Odeszła z organizacji i Chuck zrobił to samo. Podczas zakupów rodzice, Emily zostali śmiertelnie ugodzeni nożem. Gdy Emy się o tym dowiedziała, jej rodzice byli już pochowani. Nigel, Iza i Chuck zdecydowali o adopcji, M do 18 roku życia. Po kilku latach organizacja, Lary się rozleciała przez brak trenera z zapałem. Wszystkie bunkry były własnością, Emy i ona je sprzedała po wyższej cenie. Chuck i Emilia poszli do czwartej klasy, podstawówki.
///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Wczytywanie: misja, Klanu na drzewie operacja, Ś. M. I. E. R.Ć,
Ślicznotka musi ignorować egzekwowane reguły
...
Koniec transmisji
Em była okrągła i wysoka. Miała długie, brunatne włosy upięte w kok z wbitą różą. Jej biust nabierał kształtów. Była ubrana w szary, srebrzysty top, czarną spódniczkę mini z brązowo-przezroczystymi pończochami w szarych pantoflach. Chuck chwycił jej pośladek w drodze do szkoły. Wszyscy oglądali się za nimi. Gdy dla Emily swędział tyłek, podrapała pośladek, a miała szare stringi. Wszyscy się na nią gapili. Już zakładała stanik, by nie czuć bólu opadających piersi.
Do Emy w ławce dosiadł się Chuck. Po zapisaniu planu lekcji, wychowawczyni napisała zasady. Wszyscy się przedstawiali, aż padło na Emily.
- Jestem Emilia Gun. Mam 10 lat. Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując chłopaka na wózku zjeżdżającym z górki. Po zrośnięciu się kości, mój chłopak pomógł mi dojść do formy. Zaczęłam: pływać, chodzić, jeździć konno, strzelać z łuku, uprawiać szermierkę i grać w kosza, systematycznie. Dzięki temu mam taką masę. Byłam przywódcą organizacji ratunkowej. Po moim złamaniu, musiałam odejść. Rozpadła się pod wodzą mojej przyjaciółki.
- Co wy robiliście?
- To jest tajne.
- Kto tam należał?
- To jest tajne.
- Jak ta grupa się nazywała?
- To jest tajne.
Wychowawczyni dopytała, to jak mamy ci uwierzyć.
- Dlaczego ma mnie to interesować? My nie istnieliśmy dla nikogo przez rok. Potem się posypało.
- Jak zginęli twoi rodzice?
- To jest tajne.
- Co nie jest?
- Nic nie mogę powiedzieć.
- Dlaczego?
- Zalazłam za skórę kilku nieprzyjemnym ludziom, a teraz jestem wolna.
- Komu?
- To jest tajne.
Po szkole Emily pływała, podnosiła sztangi i wzięła prysznic. Zeszła na kolację w szlafroku przy włosach obwiązanych ręcznikiem. Następnego dnia, pierwszą lekcją w szkole był wf. Emily przyszła w wojskowych bojówkach i zielonej koszulce. Miała brązowe szelki, przecinające piersi. Nauczyciel chciał zobaczyć możliwości uczniów. Padło na Emily.
- Jakie sporty wykonujesz? Jakie lubisz? Które chcesz uprawiać?
Chuck wpadł w śmiech.
- Co się stało?
- Widzę, że ma pan dużo czasu.
- Od dawna strzelam z łuku. Gram w kosza. Pływam. Trochę jeżdżę konno.
- Skąd masz takie zainteresowania?
- Z konieczności...
- Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując gościa na wózku jadącego z górki na drzewa.
- Ja tam byłem 5 lat temu.
- No...
- Jak w ogóle go namierzyłaś? Czemu ryzykowałaś?
- Koleś zabiłby się, a ja mu pomogłam tego uniknąć.
- Skąd to umiałaś?
- Byłam przywódczynią, organizacji ratunkowej.
- Jakiej?
- Nie mogę powiedzieć.
- To zagrajmy w kosza!
Emily ograła nauczyciela.
- Czy masa nie utrudnia ci ruchów?
- Ja codziennie trenuję od 5 lat.
- Czemu?
- Nie chcę stracić formy.
- Twoja gra przypomina mi umiejętności, koszykarzy NBA.
- To jest zasługa Chucka.
- Może dołączysz do mojej damskiej drużyny.
- Nie, mam chłopaka, basen i ćwiczenia.
Po szkole, Emily zobaczyła samochód: starszej, niedowidzącej kobiety, rozmawiającej przez komórkę. Kobieta była lekko podpita. Jej samochód jechał na dwóch siedmiolatków, którzy po obejrzeniu się byli pewni bezpieczeństwa. Emy ucięła w pół słowa rozmowę z Chuck’im i wystrzeliła, jak z procy. Przebiegła 100 metrów w 2 sekundy, chwyciła chłopaków i przeskoczyła dwa pasy, jezdni. Pani przejechała przez przejście dla pieszych, pół sekundy później.
W pierwszej reakcji jeden pierwszoklasista zapytał, co ty robisz.
Drugi powiedział, jakaś wariatka mogła nas rozjechać.
Kobieta zatrzymała się.
Enily uspokoiła chłopców. Zjawił się Chuck.
- Chucky, pilnuj, żeby siedzieli!
Em podeszła do spanikowanej kobiety.
- O Jezu... Ja mogłam... Jak ty zdążyłaś?
Emily wyjęła kluczyki ze stacyjki i zadzwoniła po policję. Zabrano kobiecie prawo jazdy.
- Jak masz na imię, bohaterko?
- Emilia Gun- 10 lat i podała adres.
- Skąd ty umiesz tak reagować?
- Chcą mnie panowie pociągnąć do odpowiedzialności za przewodzenie nielegalnej organizacji ratunkowej?
- No nie...
- To, jak najmniej pytań!
- Było coś takiego?
- Uratowałam miliony ludzi. Ściga mnie wywiad za wyciek danych itd.
- Co?
- Odwieziecie nas, bo serce mi wariuje?
- Jasne... Czy chcesz stworzyć w policji taką grupę?
- Nie, ja jestem dzikim przywódcą bez oporów. Jak świadczę pomoc to rozwiązuję problem. Robiłam z przyjaciółmi rzeczy trudne i niebezpieczne.
- Przecież o to chodzi, skoro to umiesz.
- Nie mogę się z nich zwierzać.
- Dlaczego?
- Chcę jeszcze długo pożyć.
- Co ci grozi?
- Śmierć...
- To ci pomożemy, jak do nas dołączysz. Nawet my musimy odpowiadać przed zwierzchnikami.
- Bracie, czy ty myślisz, że to są żarty? Ja nie mogę was narażać. Byłam wyższa stopniem wystrzelonym w kosmos na zupełnie innych zasadach. Skąd to nawet? Mam liczbę najgroźniejszych w państwie wrogów, która nie mieści się w głowie.
Funkcjonariusze odwieźli Emily i Chucka pod dom. Emily całowała się z Chucky’em po wyjściu spod prysznica. On: głaskał, rotował i miętosił jej piersi. Ona popchnęła go na poduszkę. Usiadła klęcznie na jego przyrodzeniu. Wznosiła się i opadała z różnym poziomem, intensywności. Zwiększała i zmniejszała tempo. Oddała całą złość. Wyrzuciła wszystkie emocje przy wysokim temperamencie. Chwyciła dłonie, Chucka, by złapał jej pośladki. Przesuwała się do przodu i do tyłu. Pochylała się i odchylała tułów, aż skończyli. Pełna entuzjazmu Em padła na łóżko obok Chucka i zasnęła z lewą ręką nad głową. Chucky nigdy wcześniej nie był, aż tak odprężony. Przykrył Emy.
Po kilku tygodniach Emily dostała listowne zaproszenie z osobą towarzyszącą na bal na statku jako miliarderka. Wybrała się tam z Chuck’em.
Wieczorem Emy jaśniała w fioletowej sukni zdobionej wyszywanym bukietem: różowych, czerwonych, białych i pomarańczowych kwiatów na biuście. Jej włosy były upięte w kok. Założyła beżowe pantofle. Po balu ocean nawiedził gigantyczny sztorm. Wielkie fale wciągnęły kilku marynarzy. Emy zobaczyła ich przez bulaj. Po dobrym seksie wybiegła na pokład nago i skoczyła przez burtę na główkę. Reszta marynarzy rzucała koła ratunkowe i świeciła latarniami. Nagość zwiększyła tempo jej pływania. Wyłowiła dwóch z wody i krzyknęła, wciągać.
Emy wyciągnęła pozostałych. Dmuchała do ust żeglarzy pod wodą, by zaczęli oddychać sami. Po wyciągnięciu ich na pokład majaczyli, syrena, syrena, aż wciągnięto Emily i zakryto ją mundurem.
Rano statek dobił do brzegu. Emy szła z Chuck’em przez port, aż jeden szpieg próbował zatrzymać dziewczynę. Ona to wyczuła. Chwyciła jego dłoń i pociągnęła rękę do tyłu. On próbował swoją wagą pociągnąć ją do przodu. Uderzył twarzą w ziemię, a Emily zrobiła przewrót w przód. Wstała i przycisnęła go kolanem. Chuck go związał i podniósł.
- Kto cię nasłał?
- Pocałuj mnie w dupę!
Emily zrobiła 3 kroki.
- Yhm, co by z nim zrobić?
- Przecież masz znajomości w policji.
- To nic się nie dowiemy.
- Chcesz wiedzieć, kto chce cię zabić?
- Czy masz ten śpiwór, który ci kupiłam?
- No mam, a co ty...? He, nie, nie, nie, ty chyba zwariowałaś. Poza tym on będzie się bronił.
- Ile to?
Emy wstrzyknęła agentowi, środek usypiający. Zawlekli go do lasu, włożyli do śpiwora. Podnieśli go liną, a Chuck rozpalił pod nim ognisko. Agent się obudził.
- Co wy robicie? Zgaście to! Pomocy!
Emy zakryła ognisko, patelnią.
- Nazwiska!
- Oni mnie zabiją.
Chuck dopytał, a my nie.
- Odpowiedz, a przeżyjesz!
- Można go przekazać policji.
- Co ty, tyle po sądach się włóczyć? Strata czasu...
Szpieg wszystko zdradził i przejęła go policja.
Następnego ranka, Emy po grze w kosza wobec Chucka, cała spocona usiadła na ławce, by się napić.
- Słuchaj stary, ja czuję jakieś blokady.
- Ty żartujesz? Jesteś bardziej elastyczna ode mnie.
- Mówię o psychice. Funkcjonujemy w ciągłej rutynie. Brakuje mi różnorodności, a ja potrzebuję bodźców.
- Chyba wolna jest szopa.
- Tu też, jesteś świetnym partnerem, ale dajemy sobie czadu w tych samych miejscach.
- Co chcesz zmienić?
- Przecież mamy kasę. Możemy jechać na obóz.
- Czy jakiś cię interesuje?
- Znalazłam w internecie obóz indiański.
- No dobrze...
Nigel z Izką podwieźli dzieciaki. Podszedł do nich organizator.
- Dzień dobry, jestem Jack.
- Ja jestem Chuck, to jest Emily. Tu są moi rodzice.
Iza wysunęła rękę, jestem Izka.
- Pan mi kogoś przypomina.
- Ty jesteś dziewczyną nr. 1, tak?
- Ojej, „Szalony Jack”, cześć...
- Już jestem żoną, Nigela.
Chuck i Emy dostali oddzielne tipi z lokatorami. Po odjeździe Nigela i Izy, nowoprzybyli rywalizowali w strzelaniu z łuku do tarcz. Dwoje strzelało w środek z każdej odległości, jeśli byli przed tarczą. Wielu uczestników, łącznie z Jack’em patrzyło z niedowierzaniem.
- Skąd umiecie strzelać?
- Ja od taty...
- Ja od Chucka...
Potem jeździli konno. Naostrzyli nowe strzały. Wykonali strachy na wróble. Chuck wyciął drzewo, z którego ustawił ognisko. Wieczorem do osady wszedł niedźwiedź.
Emy powiedziała o tym, Jack’owi. Dodała, by wziął łuk.
- Słuchaj, to już nie jest zabawa!
- No tak, lepiej zostań w wigwamie!
Chuck trzymał drapieżnika na muszce. Gdy doszła Em, oddali strzały. Potem pojawił się Jack. Jego strzała utknęła w brzuchu, misia. Chuck sprawdził mu puls i serce. Było po zawodach.
Jack powiedział, świetna robota.
Wszyscy zjedli niedźwiedzia z rożna.
Rano po wyjściu z tipi, Emily zobaczyła dym. Spontanicznie wybiegła. Zobaczyła pożar, domu. Wezwała: Chucka, Jacka i straż pożarną. Cały parter zajął się ogniem. Przy domu była drabina, więc Emy weszła po niej na pierwsze piętro z kamieniem. Wybiła szybę i przeszukała dom. Trafiła na niemowlę w kołysce. Wyniosła dziecko, jedną ręką. Drugą trzymała drabinki. Wróciła. Obudziła rodziców.
- Wstawać! Jest pożar na parterze. Wyniosłam dziecko. Trzy drzwi, dalej po lewej jest drabina.
- Ojej, moja mama śpi na dole.
- Zajmę się. Wyjdź, nie przeszkadzaj! Ty wyważ drzwi!
- Jasne... Ile masz lat?
- 11 rób, co mówię!
- Proszę pani, Em oblała kobietę wodą.
- Kim ty jesteś?
- M, jest pożar. Proszę wstać.
Mężczyzna wyważył drzwi. Po wyjściu Emily ze starszą panią po minięciu płonących mebli, dziewczyna dodała jej powietrza. Emy zemdlała przez zaczadzenie. Zabrała ją karetka. Do szpitala dojechał Chuck z Jack’em. Zawiadomili Nigela. Oczyszczono płuca, Em z toksyn.
Wszedł do niej Nigel.
- Co ty robisz, dziewczyno?
- Uratowałam rodzinę. Nie wzbudzisz we mnie poczucia winy.
- Wiesz, że takie akcje należą do strażaków.
- Nie zdążyli.
- Skąd ty wiesz, co by było?
- Co ty, wczoraj się urodziłeś?
Izka zapytała, dlaczego to zrobiłaś.
Emily odparła, bo umiem.
Nigel dodał, serce mi podskoczyło do gardła.
- Twoim zadaniem jest przeżyć podczas misji, nie uratować każdego.
- Dlatego się tym zajmuję.
Weszła uratowana rodzina.
- Dziękujemy.
- Nie ma sprawy.
Po wyjściu ze szpitala, Emy z Chuck’em i trzystoma przyjaciółmi poszła na plażę. Zajęli cały teren. Em wypłynęła bardzo daleko, jednak ratownik dostrzegł ją przez lornetkę. Zbiegł z wieży. Podszedł do niego, Mike.
- Gdzie ty biegniesz?
- Tam jest dziewczyna.
- To jest Emily, ona sobie poradzi, a ty, wpław możesz dostać zadyszki.
- Ile ona ma lat?
- 11...
- Ja mam 19.
- Rób, co musisz, uważaj na siebie!
Ratownika zmyliła gałąź, którą dogonił, 3 km od brzegu. Emily przepłynęła wówczas 10 km. Nie chciała jeszcze wracać, jednak Mike zadzwonił do jej zegarka z informacją, że jeden ratownik jej szuka.
- Gdzie on jest?
Michael wskazał jej kierunek. Emy dopłynęła tam. Okazało się, że ratownik wpadł w wir i zaplątał się w wodorosty. Emilia utrzymywała się na wodzie. On był pod wodą. Obok był wir. Najpierw Emy pod wodą zrobiła ratownikowi sztuczne oddychanie. Miała tyle siły i szybkości, by nie wpaść w wir. On odzyskał przytomność. Emy zanurkowała i odcięła wodorosty. Chwyciła chłopaka pod powierzchnią oceanu i machała nogami bez opamiętania, aż wypłynęli. Ratownik próbował płynąć, ale był wykończony.
- Słuchaj, nie machaj nogami! Ja dopłynę do brzegu.
- Skąd ty masz tyle siły?
- Nie pływam od wczoraj.
- Aaa...
- Weź się zamknij!
Gdy Emy wyniosła nieprzytomnego ratownika, otoczyli ich pozostali.
- He, a to on płynął po ciebie.
- Czy wam, kurwa nie mówiono, że dam sobie radę?
- Jesteś młoda.
- Gdybyś ty pływała tyle, co ja, to byś zeszła na serce.
- Gdzie ty pływasz?
- Na akcjach...
- O czym ty mówisz?
Brian powiedział, każda z osób na tej plaży tworzyła organizację ratunkową pod wodzą, M.
- Czemu już nie działa.
Robert wyjaśnił, że mają przechlapane ze strony, Wywiadu.
- Co?
Chuck zakończył, za dużo pytań.
Po ocknięciu ratownik podziękował.
- No stary, nie wypływaj za boje!
Reszta ratowników nie pohamowała śmiechu.
- Ale ci przygadała.
Po powrocie do domu, Chuck zrobił masaż dla dziewczyny. Ona była w niebo wzięta.
Emily zasnęła. Chucky ją przykrył. Tej nocy dostała miesiączki, jednak poradziła z tym sobie bez robienia rabanu. Zatamowała krwawienie i zabandażowała. Wzięła kąpiel przed świtem i poszła do sklepu, kupić podpaski. Gdy wróciła, Chuck już był na nogach.
- Co to za krew na pościeli?
- Uczyniłeś mnie kobietą.
- Przecież to nie trwa od wczoraj, ale rozumiem.
Zaraz potem oboje poszli do szkoły. Dzień zaczęli dwiema lekcjami, informatyki. Nauczycielka przybliżała program, Paint. Emily z nudów napisała zarabiającą stronę internetową, gdzie umieściła komiks o wszystkich przygodach opisanych powyżej. Zdjęcia agentów pobrała z maila. Podeszła do niej nauczycielka z pytaniem, co piszesz.
- Notuję kod strony, którą zrobiłam z użyciem Painta.
- Ojej, skąd to umiesz? Tu nawet kupiłaś hostingi na cały świat.
- Się zwróci. Prowadziłam organizację ratunkową.
- Kto ją zorganizował?
- Chucky Uno...
- Dostajesz 6. Może chcesz dołączyć do mojego koła informatycznego.
- Nie, jeszcze nie doszłam do siebie po pożarze i wyciągnięciu na brzeg, ratownika wodnego. Poza tym trenuję i mam chłopaka.
- Czemu trenujesz?
- Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując wózek z gościem jadącym bezwładnie z górki.
- Co ty mówisz? Przecież jesteś najsprawniejszą uczennicą.
- Z czegoś to wynika.
- Co to spowodowało?
- Chuck mi nie odpuścił. Ja to kontynuuję.
- Czy robisz ćwiczenia odchudzające?
- Co? Moje wielkie mięśnie, pełny biust, wzrost i duże pośladki wynikają z ciągłego wysiłku. Ja lubię być widoczna. Mniej więcej taki miałam dress code, skoro jeszcze nie miałam kształtów.
- Czy ten komiks przedstawia wasze zadania?
- Odmawiam odpowiedzi.
- Dlaczego?
- To jest puszka, Pandory.
- Już widzę. To są prawdziwe dane?
- Za dużo pytań...
- Dlaczego narysowałaś karykatury prawdziwych osób?
- Jestem za mało kreatywna, żeby kłamać. Poza tym, to mnie dusi od środka.
- Co będzie, jak panowie w czarnych garniturach zapukają do ciebie?
- Ja zhakowałam moje dane.
- Dlaczego nosisz: kok, sukienkę z wycięciem, pończochy, pantofle, albo wojskowe spodnie, brązową bluzkę zazwyczaj uwydatniającą sutki?
- Nie zawsze mam czas, by włożyć biustonosz.
- Wiesz, że mieszasz w głowie, chłopakom.
- Ja obstaję przy jednym. Jak ktoś nie chce skończyć w szpitalu, nie posuwa się za daleko.
- Przekażę namiary na twój komiks znajomym, którzy je czytają.
- Dziękuję, tylko nasza rozmowa jest tajna.
- Oczywiście...
Tydzień później na koncie bankowym, Emily pojawiło się milion $. Po ujawnieniu tego przez informatyczkę, Emily beznamiętnie odpowiedziała, że dobrze.
- Przecież ty jesteś bogata.
- Byłam bez tego.
- Ile miałaś pieniędzy?
- Ile pani ma pieniędzy?
- Jak się tego dorobiłaś?
- Jestem dobrym człowiekiem.
- Czy za to ci płacono?
- Pomoc, mojej organizacji była non profit. Bez myślenia o kasie, reakcje na podłość były dokładne. Jak wszystko się zawaliło, zwinęłam cyrk.
- Nie wierzę, że udaremniliście atak terrorystyczny, czy wdarliście się do tajnego więzienia rządowego. Niemożliwe jest ujęcie, handlarza ludźmi przez pięciolatków.
- Dlaczego ma mnie to interesować? Mojej organizacji, trzystu agentów nie było i nie ma w opinii publicznej.
- Co ty wymyślasz? Skąd znasz te dane?
- Czy to przypadek?
- Kto nauczył cię programowania stron?
- Wie pani, nie lubię się powtarzać.
Chuck, Emy i przyjaciele ukończyli podstawówkę w 2035 roku. Przebyli ten czas w miarę bezpiecznie, aż przed wakacjami do rządu dotarła wiadomość o miliard-dolarowych przychodach z komiksu, Emily sprzed lat. Autorka we współpracy z Renee drukowały ten komiks dodatkowo. Do ich komiksiarni wszedł mężczyzna, oficjalnie ubrany z logo Wywiadu na teczce. Broń wisiała na nim, jak biżuteria. Emily rozpoznała go na pierwszy rzut oka. Pochyliła głowę nad uchem, Renee.
- Idź do domu! Ja zajmę się panem.
Entuzjastyczna, jak zwykle, Emy na pełnym luzie podeszła do szpiega.
- W czym mogę służyć?
- Ja bardzo lubię komiksy. Zastanawia mnie, kto jest ich autorem.
- Ja je wykonałam.
Agent rozejrzał się na kamery wokół. Renee zaniepokoiła się wczesnym odciążeniem jej od pracy i poprosiła Hoogy’ego, by to sprawdził.
- Czy wybrał już pan?
- Tak, ile płacę?
- Kupuje pan, czy wypożycza?
- Kupuję.
- Proszę 15 $. Życzę fantastycznego dnia.
Po wejściu, Hoogy na boku szeptał do Emy, co jest.
- O czym ty mówisz?
- Renee mnie wezwała.
- Jak widzisz wujek, nie ma natłoku.
- Czemu dałaś jej wolne?
- Ja ją kocham. Przenoszę komiksiarnię do sieci.
- Zupełnie cię nie rozumiem.
- Nie musisz.
Emy poinformowała Renee o tej decyzji i rozkręciły sklep internetowy. Emily powiesiła na drzwiach kartkę z tą informacją. Pisały wiele faktur. Firma była zarejestrowana na filipinach. Numer IP, komputerów był przekierowany do Bouchaoui w Algierii pod adresem z Tokio. Dziewczyny wysyłały wiele maili podczas każdej transakcji. Nie było problemu z dostawami z drugiej strony świata. Mimo przybytku piętnastolatki żyły zwyczajnie.
Następnego dnia po treningach Emy, podeszła do niej Izka.
- Cześć, od kiedy ty nosisz podpaski?
Zziajana dziewczyna dopytała, nie masz ciekawszych tematów.
- Myślałam, że pogadamy w damskim gronie.
- Kochana, noszę podpaski od 4 lat.
- Co to spowodowało.
- Mam kompetencje, się dzielę i się odprężam.
- Od kiedy?
- Pamiętasz dzień dziecka w 25?
- Tak...
- Wtedy bawiliśmy się w indian jako partnerzy w organizacji po imprezie.
- Kto wykazał inicjatywę?
- Chucky był uroczo zaskoczony.
- Co na to wpłynęło?
- Chuck podniósł mi tętno, a rodzice szkolili mnie od urodzenia. Byłam bezbronna wobec przymusu na dole.
- Czy jeszcze...
- O nie, o tym nie pogadamy.
- Dobrze, chcesz coś zjeść?
- Jeszcze się podciągnę na trzepaku 20 razy.
Po 10 minutach Emy wróciła do domu. Wzięła prysznic i zjadła śniadanie. Przysiadł się do niej Nigel.
- Czy wybrałaś już szkołę, do której złożysz papiery?
- Nie chcę dalej chodzić do szkoły.
- Czemu?
- Narażam zbyt wielu ludzi.
- Co, czym?
- To niestety jest tajne.
- Wiesz, że tu nic ci nie grozi.
- Nie wiem tego od 10 lat.
- Co ty, podejrzewasz nas?
- Nie o to chodzi.
- To o co?
- Ja nie panikuję, jednak nie czuję się bezpieczna.
- Dlaczego?
- O tym nie pogadamy. Na tej stronie znajdziesz komiks.
Po 3 godzinach Nigel znów spotkał Emy.
- Dziwi mnie twój spokój i pełen entuzjazm.
- To wyróżnia przywódców. Coś o tym wiesz.
- Ja byłem niższy stopniem.
- Wiesz, chcę kupić ziemię pod dom. Czy podpiszesz mi zgodę?
- Gdzie?
- Obok parku...
- Dobrze...
Emy z Chucky’m rozpoczęli budowę. Trwała ona 2 lata. Na podwórku wylano boisko streetballowe. Postawiono trzepak. Wywieszono tarczę łuczniczą. Wstawiono ring bokserski. Ustawiono instrumenty. Był trawnik i ogród obok sadu. Emy zrobiła kurnik i Postawiła 10 uli. Hodowała 5 krów i 2 byki. Miała konia. Po uprawie wzięła dynię. Zrobiła w niej otwór. Wybrała wnętrze i zalała wodą z cukrem. Po miesiącu Chuck zapytał Emy, co tak śmierdzi.
- Robię bimber.
- Po co?
- Na rany, znalazłam pamiętnik mojej pra, pra, pra babci. Dynia poprawi mi wygląd, a nasiona dyni uczynią cię zawsze gotowym.
- Na co?
- Na mnie...
Był pochmurny dzień. Zbierało się na deszcz. Od kilku tygodni pewien chłopak podrywał Larę. Ona nie reagowała, choć on się zaangażował. Ten chłopak wszedł na lekcję z pistoletem. Wyjął go i wycelował w klasę, aż skierował na nauczycielkę.
- Siadać i mordy w kubeł!
- Lara zaalarmowała pager, Chucka. On znalazł lokalizację. Lara włączyła monitoring w ołówku. Chucky napisał jej wiadomość, by nie wzywała policji i go zagadywała. Lara była bliska paniki, ale wstała.
- Kriss, wiesz, że to zabija, a po strzale z twojej ręki, nawet najlepsza kochanka cię nie zadowoli. Weź to opuść!
- Chcesz być ze mną?
- Nie...
Chuck odezwał się w radiowęźle cześć, tu Chucky, o co ci chodzi.
- Najpiękniejsza dziewczyna świata właśnie dała mi kosza.
Chuck podszedł pod drzwi, klasy z mikrofonem.
- Czy my mówimy o Larze?
- Tak, a co?
- Każdy ma swój gust, ale ja mam inne wspomnienia.
- Jakie?
- Trzymajmy się twojej wersji, bo jeszcze mnie zabije!
Podczas tej rozmowy Lara zaszła Krissa od tyłu i podniosła jego ręce. On strzelił, ale w róg sufitu. Chciał opuścić broń, ale Lara była silniejsza. Przestawiła mu barki i wyjęła mu pistolet z rąk. Jego ramiona zaskrzypiały. Potem dziewczyna je nastawiła. Wszedł Chuck.
- Czemu odradziłeś mi wzywanie policji?
- Antyterroryści nie zadają pytań. My sobie słodko pogadaliśmy. Chodź kolego!
- Ty jesteś ogrem, czy kulturystą?
- To wioska mnie tak zmieniła. Muszę być w formie dla dziewczyny.
Poszli na komisariat policji. Chucky wniósł oskarżenie i poszedł. Kriss trafił do ośrodka dla nieletnich po przesłuchaniu.
- Ty go sam obezwładniłeś?
- Nie, dziewczyna, którą bezskutecznie podrywał.
- Czyli ta Lara?
- Tak...
- Ty naprawdę masz 15 lat?
- Tak...
- Skąd masz taką muskulaturę?
- Należałem do organizacji ratunkowej.
- Jakiej?
- Nie powiem.
- Czy Lara też należała?
- Nie powiem.
- Kiedy to funkcjonowało?
- Nie powiem.
- Dlaczego?
- Chcę pożyć.
Tuż po świcie wiał lekki wiaterek. Przed parkiem ustawiały się wozy z lodami. Poranni biegacze zaczęli przemierzać trasy. Handlarze ustawiali stragany. Emily doiła krowy. Chucky wyprowadził konie ze stajni. Potem rozrzucał ziarna, kurom. Podlewał skalniaki i sady. Wrzucał siano do zagród, koni. Nosił beczki z wodą. Dał cielakom, butelki z mlekiem. Nakarmił świnie. Zrobił 30 pompek na jednej i drugiej ręce. Przyniósł do domu wiadra, wody ze studni. Przelał je do beczek. Em wykąpała się w jednej z nich. Podczas wybiegu kur, Emy zebrała jajka do jajecznicy. Chuck umył się i przyniósł 5 dyń do domu. Po śniadaniu jeździł traktorem, by pokryć truskawki, gnojem. Emily segregowała owoce i warzywa na handel i do domu. Chuck przelał mleko od krów do butelek. Następnie poszedł z Emily na ryby. Po trzech godzinach wrócili do domu, gdzie dziewczyna skosiła trawę. Zagrali w koszykówkę i Chuck odebrał telefon od prezydenta.
- Cześć Chuck, tu Robby, czy możesz pomóc wyszkolić moich żołnierzy?
- Przecież jest demilitaryzacja świata.
- Wolę trzymać rękę na pulsie.
- Czemu akurat ja? Ja niczego na nikim nie wymuszam i nie dam się zniewolić nie swoimi konsekwencjami. Ja mam spokojne życie na wsi i siedzę na bujanym krześle. Ty myślisz, że zagraża ci garstka niskowymiarowych ludzi? Oni sami się wytłuką, nie dochodząc do porozumienia. Emily przyniosła: zioła, marchew, paprykę, cebulę i pomidory. To jest moje życie. Nie pomogę ci.
Po obiedzie Em założyła dla Chuck’a ręce od tyłu, opierając biust na jego karku.
- Czekam na ciebie w sypialni, przystojniaku.
Odeszła uśmiechnięta. Chuck dokończył jedzenie. Em zapaliła świece. Włączyła muzykę, mariachi. Zmieniła pościel. Gdy Chuck wszedł dziewczyna zaczęła rozpinać guziki bluzki, która po chwili opadła. Rozpięła stanik. Zdjęła powoli buty i spódnicę. Wspięła się na rurę i odchyliła się, by podnieść tułów. Gdy stanęła na podłodze, Chuck głaskał jej plecy i całował łopatki. Ona chwytała jego głowę i pośladki. Chuck zdjął ubranie i całował jej szyję i skórę pod włosami. Wszedł powoli i cofał. Emy chwyciła rurę jedną ręką, a drugą opuściła. Chucky nadał szaleńcze tempo, aż dziewczyna się odwróciła. Zaszeptała, czy jesteś gotowy.
- Do dzieła!
Oboje byli szaleńczo zachwyceni każdą chwilą. Wówczas zniknęli. Ich energie się połączyły.
Koniec transmisji
Zaraz po seksie Chuck rąbał drzewo, a potem zebrał miód z uli. Em pływała w basenie i zrobiła test ciążowy. Okazał się pozytywny. Emily umówiła się z ginekologiem na badania.
- Kiedy pani zaszła w ciążę?
- Wczoraj...
- Jak pani ma na imię?
- Emilia Gun...
- Ile pani ma lat?
- 15...
- Czy nie przyszła z tobą mama?
- Moja mama nie żyje.
O przepraszam. To kto z tobą przyszedł?
- Mój facet...
- To zaproś go tu!
- Chucky, chodź!
On też podał swoje dane.
- Dlaczego jesteście tak umięśnieni?
- Przez życie na wiosce...
- W jakiej szkole się uczycie?
- Nie chodzimy do szkoły.
- Dlaczego?
- Ściga nas wywiad rządowy, ujawnił Chuck.
- Naprawdę?
Em dodała, od 10 lat.
- Jak do tego doszło?
Chuck powiedział, znamy zbyt wielu: ludzi, miejsca i hierarchie.
- Dlaczego od tak młodego wieku?
Em powiedziała, że ludzie potrzebowali pomocy.
- Jakiej?
- Takiej, o której panu nie powiemy.
- Wasze dziecko jest ogromne, jak na zarodek. Serduszko bije, jak u sportowca.
- Czy chce pan poznać nasze przygody z zespołu ratunkowego, zapytała Emy.
- Jasne...
- Proszę ten komiks.
- Ile płacę?
- Ojej, 15$...
- Kiedy będzie kolejna wizyta?
- Może za tydzień o tej samej porze.
- Czy radzicie sobie finansowo?
- Tak...
- Kto z was zarabia?
- Odłożyliśmy kilkaset miliardów.
- Skąd?
- Za czynienie dobra...
- Jak to wyglądało?
- Wszystko jest w komiksie.
- Jasne, przeczytam.
Na kolejnej wizycie lekarz zaakcentował, wasze przygody były niewiarygodne. Czy to jest prawda? Sprawdziłem dane polityków i daty wydarzeń i wszystko się zgadza. Skąd w was tyle energii?
Emy wyjaśniła, z miłości.
- No, tego nie da się przebić.
Emy przychodziła na wizyty z tygodnia na tydzień. Chuck z jej pomocą urządził pokój, córeczki i warunki, całego gospodarstwa. Zrobił uprawnienia hipoterapeutyczne i zapraszał ludzi na zajęcia. Otworzył też szkołę, zen. Pomagał uczniom odnaleźć siebie, dzięki medytacjom, nie-umysłu. Pomagał uwolnić: miłość, bezwarunkowość i twórczość. Razem wyeliminowali: ego, prestiż, chciwość pieniędzy, władczość i politykę. Znaczenie straciła sława. Chuck uzmysłowił uczniom odrębne odpowiedzi i prawdę. Przyzwyczaił zespoły do zagrożeń. Pomagał ludziom uwolnić się odpowiedzialnością, zamiast zniewoleniem od praw i obowiązków. Uruchomił w uczniach bezpośredni wgląd bez pytań. Zaczęto przykładać uwagę do otoczenia, zapominając o sobie. Wyrażano uciążliwe uczucia, by nie zatruwać nimi, świadomości. Trenowano poruszanie się bez myślenia. Przykładano wagę do teraźniejszości w reakcji na daną chwilę. Uzmysłowiono sobie, działanie na 100%. Wszyscy rozluźniali: ciało, umysł i serce, by dotrzeć do rdzenia, świadomości. Poznawano rozrywkowy tryb życia, by go porzucić i zaprowadzić w życiu porządek. Każdy sobie pomagał, ale nikt nikomu nie służył. Gdy ktoś potrzebował wsparcia, otrzymywał je bez niczego w zamian. Ludzie stali się jednością. Nie używano słów wojna, czy walka. Nikt nie utożsamiał się. Nie porównywano się. Straciły znaczenie iluzje, do których nie przykładano ręki. Te treningi wyssały z uczniów tęsknotę za pragnieniami. Totalnie wchodzono w intencje.
Gdy urodziła się córeczka, wszyscy ją powitali na gospodarstwie. Jeden chłopak wyrzeźbił chodzik, inny wanienkę. Lily pomalowała pokój dziewczynki. Brenda uszyła ubranka dla niej. Chuck i Emily nazwali córkę, Rebeca. Simon wyrzeźbił jej instrumenty, lalki i klocki. Ann napisała bajki, Rebece. Rich opowiadał spontanicznie improwizacje. Simon wyrzeźbił kołyskę. Wszyscy wybudowali domki, dwu- trzy- osobowe na podwórku, Chuck’a i Em. Czasami tam nocowano, gdy nawiązywano nieodpartą relację, albo po prostu. Dużo biegano, czytano, uprawiano szermierkę i zapasy. Dorothy przez większość wakacji pływała na basenie. Jedni śpiewali, inni grali na instrumentach. Odbywały się imprezy, choć nie tylko wtedy tańczono. Ludzie masowali się na wzajem. Pielęgnowali ogród. Ranczo ożyło. Dni kończyły się wokół ogniska. Pod trawnikiem, rancza przyjaciele zbudowali 3 piętra, bunkru o powierzchni 1 hektara. Wspólnymi siłami wyremontowano to miejsce z dojściem do kanalizacji, prądem i systemem, ogrzewania. Było tam 100 pomieszczeń: kuchnia, jadalnia, spiżarnia, kotłownia, sala komputerowa, pływalnia, siłownia, sauna, biblioteka, sala do przyjęć, garderoba, pokój do zabaw, sala z ringiem. Na niższym piętrze były sypialnie. Niżej był magazyn, towarów do sprzedaży przez internet. Na 10 drzewach zbudowano domki. Po uporządkowaniu wszystkiego Chuck wynajmował mieszkania. 2.5 hektara nieruchomości zajmowało nowe osiedle. Tamtejsi ludzie byli samowystarczalni. Chucky opłacał podatki i wszystkie należności z najmu i handlu internetowego. Wyżywienie wszystkich zaspokajały: jajka, owoce, zioła, przyprawy i warzywa. Wykopano wiele studni. Zbudowano place zabaw. Sadzono i zbierano też grzyby. Ssaki i produkty z nich kupowały sklepy. Wpuszczano tam turystów. Chuck zorganizował szkoły, zen.
Nastąpiły takie: wybuchy wulkanów, tsunami, tornada, wzrost poziomu oceanu i nawałnice, że mieszkańcy osiedla ewakuowali się statkiem.
Obie Ameryki, Australia, Azja i Afryka zatonęły. Statek dopłynął do północno-wschodniej Polski. Tam było najmniej podtopień. Większość tamtejszych domów była pusta, a zwłoki, ludzi leżały na ulicach. W 2040 roku Chuck natknął się na jedną żywą osobę w okolicy. Wówczas palił zwłoki.
- Cześć, jestem Chuck Uno. Jak ty masz na imię?
- Jestem „Żółwik”.
- Widzę, że nie masz zbyt wiele towarzystwa, może więc dołączysz do mojej organizacji?
- Jasne, jak Rebeca zniosła podróż?
- Skąd znasz moją córkę?
- Na świecie zostało kilkoro ludzi Zen.
- A, rozumiem. Gdzie dotychczas mieszkałeś?
- Niedaleko...
- Chcesz coś zabrać?
- Tak...
- To prowadź! Nikogo tu nie ma, poza tobą?
- Nie ma.
Po dotarciu do bazy, każdy otaczał, „Żółwika” z uśmiechem. Każdy chciał go poznać, a panny piszczały z tęsknoty za kimś żywym. Chuck przeciął drogę, „Żółwikowi”.
- On zostanie z nami. Chcesz dziewczynę?
- Jak można posiadać osobę? Przecież relacja nie zależy ode mnie. Ja szczególnie zachwycam się grubszymi kobietami z: szerokimi nogami, biodrami i barkami przy umięśnionych ramionach i tyłku o gładkiej skórze z pełnym biustem.
Każda kobieta czuła szczególną energię, która stawiała je na piedestale. Mężczyźni też doświadczyli wielkiej mocy.
- Póki co, nie wiem, gdzie mam mieszkać.
Sara odparła, u mnie jest trochę miejsca.
- Mogę zamieszkać z tobą?
- Jasne, potrzebuję męskiej ręki.
Zaczęli łączyć 6 płyt i spajać je, cementem. Wywiercili dziury: drzwi, okien, rur kanalizacyjnych i umieścili w ścianie magnezy, by wytwarzać prąd. Zbudowali ogromny lejek nad murem ochronnym studni, by rozłożyć nad nim: wełnę, węgiel drzewny, piasek, kamienie i żwir. Mieli czystą wodę. „Żółwik” przyniósł parę: ubrań, książek, instrumentów i ciężarków. Potem wykopali kanał ze zbiornika wody. Połączyli go rurą ze studnią. Przywiązali do rolki wiadro, przybijając do niej linę. Zaczęły tam przypływać ryby, kanałem. Znaleźli liście, pokrzywy, mięty i rozłupali kokosy. Pod koniec dnia Sara ze zmęczenia przytuliła „Żółwika”. On ją odprowadził. Następnego dnia zbudowali: beczki, łuki, strzały, łóżko, stół i krzesła. Znaleźli krzemień, by go roztopić i zamrozić w blaszanej foremce, płyt do okien, które obramowali drewnem. „Żółwik” znalazł ul, grzyby, zioła i maliny. Zrobili barwniki i pomalowali płot wokół ich domu. Sara usiadła przy współlokatorze.
- Czy masz ochotę na seks?
- Czy czujesz: zachwyt, niezależność i aprobatę, chcesz mnie zdominować, czy zaspokoić głód. Póki co nie dodajesz mi czadu. Seks jest medytacyjny, więc zjednoczmy się najpierw duchowo!
- Jak to zrobimy?
- Trzeba rozluźnić: ciało, umysł i serce, by wejść do rdzenia świadomości. Tam się naładujemy i otrzymamy odpowiedź, co dalej. Ładunek, energii da nam kompetencje i wystarczy pozwolić intencji dojść do skutku. Musimy zrezygnować z ego, by zniknąć.
Wczytywanie
misja klanu na drzewie operacja,
F. R. A. N. K. Y.
- Forteca rocka angażuje nową kicię
Koniec transmisji...
2005Rok po odebraniu uprawnień, wyłapywania dezerterów i złomowania agentów klanu, Fanny Fulbright nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Przez całe dzieciństwo była otaczana przez agentów, którzy liczyli na nią. Po odejściu czuła się: wypompowana, odarta z autorytetu i opuszczona. Miała przemożną potrzebę wysiłku. Bez zadań czuła się bezwartościowa. W 2004 roku trafiła do bidula w Chicago. Czuła się tam nieswojo. Była właścicielem setek nieruchomości i firm na całym świecie. Nie miała do nich prawa do 2008 roku. Poza tym nic nie mogła ujawnić. Całe dnie ćwiczyła, pływała, czy grała w koszykówkę. Nic nie mogło wypełnić jej pustki. Niedostatek wrażeń sprawił, że Francis zaszła w ciążę z przypadkowym chłopakiem po imprezie. On był niepewny i stale naciskał na Fanny. Gdy nadzy skrzyżowali nogi pod kołdrą w pokoju hotelowym, Tim był wniebowzięty. Zaczął pocierać biust Franky. Ta zdjęła jego dłoń z piersi.
- Nie musisz mnie rozgrzewać, jestem gotowa. Może tobie trzeba bodźców?
- No co ty?
- To daj mi czadu!
Timoty wszedł bardzo wygodnie dla obojga. Nigdzie się nie śpieszyli. Ogarnęła ich głębia, przyjemności. Piętnastolatka poczuła wewnętrzne ciepło. Totalnie oddali się chwili. Franky zaszeptała, było świetnie. Poczuła się, postawiona na piedestale. Tim powiedział, super. Numer 86 zrobiła test ciążowy. Okazał się pozytywny. Fanny sprzedała nieruchomości, poza jedną, gdzie ukryła córeczkę po jej przyjściu na świat. Nikt o niej nie wiedział, poza opłaconą dziewczyną za milczenie, która odebrała poród. Fanny nosiła słuchawkę, odbierającą głośnik przy kołysce, Lilian. Dziewczynka zaczęła chodzić po roku. Francis wstawała przed świtem, by wyprowadzać Lily na spacer. Po każdym płaczu, Franky niezauważenie wychodziła z domu dziecka, by zająć się córką. Francis pilnowała godzin karmienia. Opowiadała Lily, bajki i śpiewała piosenki. W wieku 3 lat Lily chodziła stabilnie. Zaraz potem Francis musiała odejść z domu dziecka z powodu pełnoletności. Zamieszkała w apartamencie z Lily. Na jej konto bankowe wpłynęły 3 miliardy $. Osiemnastolatka kupiła działkę na wsi, gdzie przeprowadziła się z córką. Zrobiła kartę motorową. Kupiła: kury, konie i ule. Dobudowała domki pod wynajem. Robiła imprezy. Założyła zespół muzyczny i rozkręciła sklep internetowy. Uprawiała warzywa i owoce. Franky niezmiennie ćwiczyła. Zrobiła boiska, korty i baseny. Powstały hotele i restauracje.
Lily pojechała z mamą do przedszkola pierwszego dnia. Przed zajęciami usiadła obok chłopca.
- Cześć, jak masz na imię? Jestem Lill.
- Mam na imię Joe.
- Należysz do grupy trzylatków w tej Sali?
- Tak...
- Czy znasz kogoś, poza mną stąd?
- Znam Danniego i Pita. Widziałem na placu zabaw Lorę i Sussy.
- Super, to możesz mnie wkręcić.
- Co to znaczy?
- Zapoznać...
- Jasne...
Joe chwycił rękę, Lily i przedstawił ją znajomym.
Lilian powiedziała stary, ale narzucasz tempo.
- Co jest za szybko?
- Żartuję, to mi się podoba.
- Co?
- Twoja energia.
Joe uśmiechnął się. Wszystkie dzieci zaproszono na salę.
Po godzinie ta szóstka spotkała się przy stoliku. Lily zaczęła.
- Czy chcecie ze mną stworzyć drużynę?
Lorelai zapytała, co byśmy tam robili.
- Co lubicie?
Sussy powiedziała ja, roślinki.
Danny dodał ja zwierzątka.
Lill zakończyła, to będziemy chronić przyrodę.
Joe zaakcentował, świetny pomysł.
- Jak chcecie się nazywać?
Lora powiedziała, Niebo.
Lily zamknęła oczy.
- Chronimy to, co jest pod niebem. Kto dobrze rysuje?
- Ty mówiłaś, że dobrze rysujesz.
- Chcecie mi zaufać?
Joe dopytał, w czym.
- Narysuję nasz znak rozpoznawczy.
- Dobrze...
- Potrzebujemy miejsca spotkań.
Petter powiedział, jest miejsce w lesie.
- Jeszcze jedno, jesteśmy tajemnicą.
- Jasne...
- Niebo, spotykamy się w lesie po zajęciach.
Lily wzięła do lasu: młotek, sznur, gwoździe, linijkę i kątomierz. Przywiozła to taczką.
Pit przyniósł pędzle i puszki z farbą.
Odnaleźli się, gdy Lill przybiła szczeble, drabiny.
Potem wszyscy wyżłobili deski z gałęzi. Ułożono z nich kwadrat. Przybito stojące gałęzie. Łączono je poziomo, krótszymi. Krótkie gałęzie mocowały okna i drzwi. Najtrudniejsze było postawienie ścian, ale wspólnymi siłami się udało. Lorelai przyniosła: wodę, bandaże i wodę utlenioną. Sussy przyniosła mnóstwo liści. Znaleziono wiele malin. Lily przybiła gwoździami, każdą ze ścian. Dzieci wniosły deski na sufit. Lill przybiła ukosem, inne deski. Dziewczynka namalowała logo. Potem zrobiła świder i łuk, by na desce wśród wióru rozniecić ogień z żaru. Wszyscy zjedli umyte owoce i zasnęli na liściach. Przez całą noc wszyscy rodzice szukali dzieci, ale nikt ich nie znalazł. Rano Lill wróciła do domu i położyła się obok śpiącej mamy. Jej rękę założyła na swój bok. Franky obudziła się.
- Cześć, gdzie ty byłaś?
- To jest tajemnica.
- No dobrze...
Po 3 godzinach Lily zbudowała w lesie karmniki i domki dla jeży. Zjawił się Joe.
- Cześć, co robisz?
- Karmniki...
Potem upletli gniazda. Wykopali glinę, by ulepić naczynia i zbiorniki wody. Potem usiedli na pieńkach, by odpocząć. Ręka, Joe bezwładnie padła na udo, Lily. Dziewczynka chwyciła jego kolano.
- Joey, możesz mnie pomasować w domku?
- Dobrze...
Lily rozebrała się, Joe też. Rozluźnił jej: plecy, pośladki, nogi i barki.
- Dlaczego my się rozebraliśmy?
- Czy nie podoba ci się?
- Czuję się dziko.
- Musimy zespolić się z naturą, by jej chronić.
Joe dopytał, czy chcesz codziennie się rozbierać.
Lily odparła, tylko w twoim towarzystwie.
Potem zbudowali beczkę, którą napełnili wodą. Wnieśli ją do domu. Joe powiedział patrz, miś.
- Cicho bez ruchu, natrzyj się błotem!
- Czemu?
- Ukryjesz swój zapach.
Niedźwiedź ich minął. Później razem wykąpali się w beczce. Potem zasnęli wtuleni.
Rano Lill zauważyła w gnieździe, jajo jastrzębie, bo wcześniej bywała tam jastrzębica. Dziewczynka wzięła rękawice i ogrzewała to jajko, aż po 3 tygodniach, podczas czuwania, Sussy jajo zaczęło pękać. Zawołała Lily. Potem ptak uczył się latać. Lora odebrała poród, wilczycy. Powiedziała o tym dla Lily.
- He, czy ty zwariowałaś?
- Myślałam, że pomagamy zwierzątkom.
- Pomagamy, mając pewność, że nas nie zjedzą.
- Czemu wilki miały by mnie zjeść?
- Są stadne, mało ufne z ciągłą obstawą.
- To mogła być ostatnia moja pomoc.
- Nie pomagaj drapieżnikom, jak dadzą sobie radę! Kurczę, moja klacz dziś rodzi, a moja mama wczoraj zbudowała altankę.
Lora odparła, już wzywam zespół.
- Trzeba ją położyć. Tutaj rozcinam drogi rodne.
Sussy powiedziała Joe, włóż tu ręce i trzymaj główkę.
- Ależ tu śmierdzi.
Lill i Lora wyjęły zad, Danny i Pit, nogi.
Lily wypadła z równowagi i mało nie wpadła do macicy, ale Joe wybiegł i rzucił się z nią na siano. Obrócił się, by nie uderzyła się.
Danny powiedział, rozejdźmy się, żeby źrebak wstał i poszedł.
Lill podziękowała dla Joe.
Do stajni weszła Franky, a źrebak poszedł.
- Kurczę, wy odebraliście poród? Skąd wy to umiecie?
- ... Od Lill
- Czy to jest ta tajemnica?
Pit dopytał, co.
Lily zakończyła, lepiej nie drążmy.
- Jesteście bardzo zgrani. Co wy robicie?
- O tym nie pogadamy, zareagowała Lill.
- Mogę wejść w skład waszej drużyny?
Joe powiedział, chronimy przyrodę.
- Rozumiem, nie wnikam.
Franky zrozumiała, że dzieci tylko praktycznie nabiorą: pewności siebie, samodzielności i siły.
- Nie mów nikomu!
- O czym?
Franky poszła do leśniczego.
- Czy w lesie są jakieś szałasy?
- Chyba w jeden dzień powstał całkiem stabilny domek z drewna. Tylko nie wiem, jak.
Poszli tam.
- To jest siedziba drużyny, mojej córki. Tylko to jest tajne.
- Tutaj chodzą dzieci, ale kto to zbudował?
- Przychodzą: pokaleczone, wycieńczone z coraz większymi mięśniami. To, kto mógł to zrobić?
- Ile mają lat?
- Cztery, nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Jasne...
Lill odciągnęła jelenie wychodzące na ulicę i poszła do bazy. Zobaczyła mamę z leśniczym.
- Co wy tu robicie?
- Nie wiesz, kto zbudował ten domek?
- Ja z kumplami...
Leśniczy dopytał, kto rozpalił ognisko.
- No ja...
- Ty wyżłobiłaś: świder, łuk i deskę?
- No... Trzeba zrobić płot. Przesuń się!
- Po co?
- Jelenie wyłażą na ulicę. Panienki mają ruję.
- No tak...
- Mnie zależy na populacji.
Fanny zapytała, czy możemy ci pomóc.
- Proszę zrobić kilometr barierki z metrowymi odstępami tzn. Częściami, żeby to przenieść na brzeg lasu i przybić zasypane ziemią.
- Długo nad tym myślałaś, zapytał leśniczy.
- Do roboty!
Zjawił się Joe.
Co państwo tu robią?
- Pomagają, się nie martw! Trzymaj jelenie z dala od ulicy!
Skończyli tego dnia. Nigdy później Francis nie wspomniała o tym miejscu. Omijała bazę, dzieci.
Rano Lill wypalała kamienne płyty w szczypcach z głazu. Formowała ściany.
Przyszedł Danny z pytaniem, co robisz.
Lill powiedziała, bunkier.
- Po co?
- Do leczenia zwierząt...
- To może wykopię dół.
- Jasne...
Dołączył: Joe, Pit, Lora i Susan. Lily wytopiła płyty, które chłodziła w wodzie przez tydzień. Potem je włożono do dołu, wszystko powoli w rękawicach. Po umocowaniu płyt z forem, dzieci wykuły wejście w słuchawkach wygłuszających. Robiły to na zmianę. Joe przyniósł wiertarkę, by wszyscy razem wywiercili otwory. Joe odniósł urządzenie. Potem mrozili się w wodzie, ale skończyli po roku.
Gdy każdy doszedł do siebie z powodu bólu mięśni, dzieci zrobiły imprezę, pierwszego czerwca 2010 roku. Lill wylądowała z Joe w bunkrze, nago.
- Chcesz, żebym ci towarzyszył?
Lill zaszeptała, daj mi czadu.
Muskali swoje łona o siebie na boku. Patrzyli na siebie, całowali się i głaskali. Joe lekko zwiększył nacisk. Lill przyśpieszyła. Łagodnie piszczała. Po 30 minutach: umyli się, wytarli, ubrali i wrócili do ogniska.
Lill na leżaku na przeciw krzesła, Joe wyprostowała nogę, by położyć stopę na jego przyrodzeniu.
- Byłeś świetny.
- Ty też...
- Stary, brakuje mi tu kominka.
- Potrzebujemy: ognia, wody, rękawic, forem, szczypiec, młota i słuchawek wygłuszających.
- Prześpijmy się i jutro zaczniemy!
Rozebrali się i zasnęli. Lill przytuliła chłopaka.
Rano znalazła wiele granitu i krzemu. Rozpaliła naczynie z krzemem, by uformować szybę. Razem z Joe wypalili i zbili ściany, kominka z granitu. Robili to tygodniami, aż ukończyli. Sussy wyplatała naszyjniki makramowe. Okazało się, że idzie niedźwiedź. Lill została z Susan.
- Lily, patrz!
- Jak jesteśmy obie, a ona jest sama, to możemy jej pomóc.
- W czym...
- W porodzie, ona bardzo się męczy.
- Jak ją zaciągniemy do bunkru?
- Otwórz drzwi!
Lill pokierowała niedźwiedzicę. Dziewczyny umyły ręce i nożyk, którym Sussy rozcięła drogi rodne po uśpieniu niedźwiedzicy. Po wyjęciu płodu, dziewczyny wyszły z bunkru, by pacjentka doszła do siebie. Potem wyszła.
- On jest przepiękny, powiedziała Suss.
- Piąteczka...
Susan przybiła piątkę z wielką euforią ze łzami w oczach. Dziewczyny przytuliły się. Obie miały na rękach niedźwiadka.
Lill w domu powiedziała, cześć mamo.
- Co tak śmierdzi?
Córka bez emocji powiedziała, krew.
- He chcesz, żebym zwariowała? Czyja?
- Niedźwiedzicy...
- Walczyłaś z nią?
- Nie, to jest moja przyjaciółka. Muszę udokumentować zabieg, rysunkiem.
Francis weszła do pokoju, córki. Zobaczyła stos, schematów.
- Ej, ej, to jest tajne.
- Jasne, sory...
Lill przyniosła te projekty do bunkru, gdy wszyscy tam się zgromadzili. Wieczór się ochłodził i zaczęła się ulewa. Dzieci zapaliły w kominku i rozmawiały o wykonywanych zadaniach. Danny zaczął.
- Musiałem katapultować wodę na brudne psy, gdy szczerzyły kły na dzieci wewnątrz kółka, żeby się rozbiegły.
Lily dopytała, skąd te psy?
Pit zabrał głos, mój wujek rozmawiał przez telefon o walkach psów.
Lora prosiła, by mężczyzna spuścił psa z łańcucha.
Susan założyła lonżę na grzbiet konia, by sprowadzić go z ulicy.
Joe z pitem zagrodzili drogę samochodom, gdy żaby przemierzały ulicę.
Lorelai powiedziała myśliwym, żeby przestali polować w jej lesie, aż zawyła w niebogłosy, by zaalarmować inne wilki. Polowano na królową. Wszyscy zwiali, jak Lora oszczędziła myśliwym większych kłopotów. Wilczyca podeszła i dała się pogłaskać. Potem zawyły razem.
Lill zdziwiła się, to naprawdę ty.
- To masz chody u watahy, wilków.
Susan zerwała jałowce i pokrzywy, które ugniotła i zalała wodą, którą wylała, konewką w lesie obok twierdzy.
Z zagrody sąsiadów wyskoczył koń i wbiegł do lasu. Zastała go burza, która go przeraziła.
Lora zapytała, słyszeliście. Sussy, weź lonżę!
- Lill, powoli! Zaniepokoił się Joe.
Dziewczynka dosiadła konia z drabiny. Musiała chwycić jego grzywę.
- Spokojnie koniku, ćsi! Nic się nie dzieje.
Deszcz lał dalej. Lily masowała szyję, konia. Z lonży zrobiła wodze i dojechała do gospodarstwa, sąsiadów. Koń zarżał i zbudził rodzinę. Przyszedł gospodarz.
- Co ty tu robisz, Lily?
- Chcieliśmy inaczej przyprowadzić konika, lonżą. Spadłam z drabiny.
- Nie bój się! Kto był z tobą?
- Nie boję się. To jest tajne.
- Co wy, chronicie przyrodę?
- Tak...
- Przede wszystkim, dziękuję za uratowanie konia. Teraz chodźmy do twojego domu!
- Nasza pomoc jest tajna.
- Jasne nic, nikomu nie powiem. Zastanawiałem się, czyj jest ten domek. Myślałem, że człowieka z lasu. Widziałem mnóstwo karmników, nowych gniazd i barierki.
- Cześć Don...
- Cześć, oddaję córkę. Uratowała mojego konia.
- He, nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku...
- Czy ona długo jeździ? Ten koń jest narowisty.
- Myślę, że dziś pierwszy raz jeździła.
- Ona jeździ, jak stara jockey’ka, poza tym podczas jazdy zrobiła wodze z lonży.
- Lill ma rękę do zwierząt.
- Gdzieś się uczy, poza przedszkolem?
- Z doświadczenia...
- Aha, no nie wnikam.
- Ja też, ona co dzień wraca zakrwawiona i pokaleczona, a to nie jest jej krew.
- Aż tak?
- Dobrze, bo zaraz powiem za dużo.
- Jasne, poufność...
Następnego ranka Lily zapytała mamy, gdzie jest mój tata.
- W Chicago...
- Czemu go nie ma z nami?
- On nie wie o tobie.
- Dlaczego?
- Ukryłam cię przed nim.
- Dlaczego?
- Nie jest odpowiedni.
- Czemu doprowadził do mojego urodzenia?
- Chciałam się odprężyć. On był pod ręką i podobałam mu się.
- Od czego się odprężyłaś?
Francis wstała i przeszła się.
- To było 6 lat temu. Byłam dowódcą, brygady operacyjnej, aż odebrano mi uprawnienia. Byłam strasznie osamotniona. Targały mną silne emocje. Odebrano mi różnorodność.
- Jak on się nazywa?
- Tim, mogę cię teraz do niego zawieść.
- To jedziemy.
Objechały osiedle, aż zobaczyły Tim’a.
Franky z radością podeszła.
- Kopę lat wszystkim, to jest moja córka. Ma 5 lat.
- Mam na imię Lily.
- Chodź Tim, pogadamy!
- Przecież ty byłaś 5 lat temu w Chicago. Czy to jest moja córka?
- Tak...
- Czemu to ukryłaś?
- 5 lat temu byłeś szczeniakiem. Zostaniemy tu przez wenkend.
- Czy chcesz czegoś ode mnie?
- To ja chciałam cię poznać?
- Może chcesz coś zjeść, czy wypić?
- Jasne...
- Franky, nie idziesz z nami?
- Macie swoje sprawy. Lill sobie poradzi. Ona pilnuje lasu.
Usiedli w barze.
- Co pijesz?
- Sok ananasowy...
- Co zjesz?
- Frytki...
- Proszę dwa razy.
- Co znaczy, że pilnujesz lasu?
- Moi kumple najwięcej robią.
- Znasz leśniczego, Roberta?
- Tak...
- To jest mój kolega. Co wy tam robicie?
- Chronimy przyrodę i pomagamy zwierzętom.
- Jak?
- Sory, to jest tajemnica. Mam zdjęcia w komórce.
- Łał, ty jesteś...
- Nikomu, ani mru mru...
- Jasne, czy Franky coś wie?
- Malutko... Jak wróciłam śmierdząca krwią to uogólniłam, jak tobie.
- Co wtedy się stało?
Lill wskazała na zdjęcie, projektu.
- He, ty...
- Cichutko...
- Kurczę, tu są zdjęcia. Kto jest obok ciebie?
- Susan Stone...
- Wy macie fotografa?
- Nie, nasze aparaty same pstrykają. Gdzie pracujesz?
- Prowadzę zajęcia ekologiczne. Od kiedy wy pracujecie?
- Od trzeciego roku, życia...
- Kto zbudował waszą bazę?
- Wszystko robimy sami.
- Mogę was odwiedzić?
- To zależy od mamy.
Tim odwiedził dziewczyny w apartamencie.
- Czy mogę przyjechać na wasze ranczo?
- Potrzebowałam, żebyś mnie znalazł i potrzebuję nadal. Tamtej nocy postawiłeś mnie na piedestale. To była magia.
- No, było odlotowo.
- Jak pogodzisz pracę?
- Za tydzień zaczynam urlop.
- Super, to czekamy.
Następnego dnia Lill poszła z Tim’em na boisko streetballowe. Tim przedstawił córkę. Lily oglądała kilka meczy i wstała.
- Czy mogę zagrać?
- Trzymaj piłkę.
Dziewczynka swobodnie kozłowała, pochylając tułów przy ugiętych kolanach. Przeszła w bok i minęła gracza, by obrócić się i zmylić drugiego. Oddała rzut. Nie trafiła, ale Tim zrobił dobitkę.
- Dziewczyno, ty grasz gdzieś?
- Nie, pierwszy raz miałam piłkę w rękach.
- He, okiwała was.
Lilly zabrała głos, Jimmy, Rogg, do roboty.
- Słuchajcie, dziś jest mecz za dwie godziny, Chicago Bulls z Lakers. Może pójdziemy?
- Chcesz?
- Tak...
W przerwie, między połowami reflektor wylosował szczęśliwca, który mógł się zmierzyć z Kirk’em Hinrich’em. Padło na Lill. Miała 120 cm wzrostu i ważyła 30 kg. Była bardzo umięśniona. Zrobiła sobie kucyk. Kozłowała lewą ręką, zmieniając odstęp piłki. Odbiła do prawej i obróciła się. Rzuciła i trafiła do kosza. Kirk próbował odebrać piłkę, ale przemknęła mu przed nosem. Gdy rozgrywający chciał kozłować i minąć Lill, ta w mgnieniu oka odebrała mu piłkę i wrzuciła. Lill kozłowała nisko, przed sobą i wyżej. Odbijała za sobą, by wysunąć ręce i rzucić. Kirk zablokował, ale Lill rzuciła jeszcze raz po złapaniu przed sobą piłki. Lily podała rękę.
- Dzięki...
- Ty naprawdę masz talent. Od kiedy grasz?
- Dwie godziny temu zagrałam pierwszy raz. Ja robię inne rzeczy.
- Jakie?
- Dbam o las.
Dlatego jesteś tak silna. Ile masz lat?
- 5...
- Chcesz mój autograph?
- Nie, a ty chcesz mój?
- He, jasne...
Napisała, Lill.
- Powieszę nad ołtarzykiem.
Tim zszedł po córkę. Po meczu wrócili do Francis.
- Ograła Kirk’a Hinrich’a.
- Co?
- Widziałam, jak koledzy, Tim’a grają.
- Przecież ty nie grasz.
Po tygodniu Tim przywiózł dla Lily, rower z doczepianymi kółkami.
- Cześć, to dla ciebie...
- Cześć, dziękuję...
- Kirk wypytuje mnie o ciebie. Chce cię odwiedzić.
Francis się włączyła, niech wpada.
- Teraz ma mecze.
Potem Lill jeździła z pomocą, Tim’a.
Zebrała się drużyna, niebo i zbudowali z Tim’em na trawniku, 7 tipi. Wieczorem rozpalili ognisko. Tim wziął zapałki. Lill się zdziwiła.
- Co ty, idziesz na łatwiznę?
- Co?
- Trzeba wydrążyć deskę i świder z łukiem, a na wiórach rozdmuchać ogień z żaru po obracaniu łuku.
Joe pokazał.
- Pan nie poradziłby sobie w lesie bez cywilizacji.
- Co to za nóż?
- Lily zaostrzyła młotkiem, rozgrzany kamień.
- Z kim ja siedzę? Najpierw ludzie lasu, weterynarze, ekolodzy, a teraz kowale, to jest szaleństwo.
Lill zakończyła, lepimy z gliny, szyjemy ubrania, biżuterię i zbudowaliśmy drewniany domek.
- Jak?
- To jest tajne.
- Spoko...
Następnego dnia Lily znów uczyła się z Tim’em jazdy, rowerem. Wieczorem podczas spotkania drużyny, uczestnicy zdecydowali o sadzeniu nowych drzew. Lill uzasadniła to słabszym powietrzem. Widziała mniej energii u zwierząt i ptaków, jak też mrówek. Rzadziej się rozmnażały. Niebo odwiedzili leśniczego i otrzymali zgodę pod wnioskiem podpisanym przez Lill. Dzieci kupiły korzenie. W południe zaczęły mierzyć rzędy i odstępy gatunków, drzew. Potem sadziły korzenie. Joe wykopał tunele dla wody. Dzieci podlewały drzewa, co tydzień. Ustawiły znaki ostrzegawcze.
Wczytywanie misja,
Klanu na drzewie operacja,
ś. W. I. E. T. L. I. K.
- śmiech w intencji entuzjazmu to lubię i kocham,
koniec transmisji...
Członkowie zespołu, Niebo codziennie czyścili rzekę. Wpuszczali do niej ślimaki. Zarybili ją. Zbierali śmieci. Lill sadziła rośliny wodne na dnie, bo dobrze pływała. Lorelai z Danny’m wypływali tratwą, by wyławiać puszki. Dzieci hodowały robaczki świętojańskie. Ogłosiły na wsi imprezę. Tim zadzwonił po Kirk’a Hinrich’a z drużyną. Przyjęcie odbyło się w Oak hill z okazji wzlotu świetlików po wydarzeniu na Milburn creek. Były szalone tańce, aż Lill zabrała Joe do bunkru.
- Czemu tu przyszliśmy?
- Chcę pobyć z tobą. Czuję nadmiar energii. Coś wewnątrz mojego ciała wywołuje we mnie tęsknotę za rytmem, wysiłkiem i kontaktem. Przeszywa mnie siła, która zapiera mi dech w piersiach.
- Gdzie chcesz znaleźć jej upust?
- W dzikości z tobą? Czy chcesz uciszyć wilki we mnie?
Joe zaczął całować się z Lill. Ona rozpięła guziki, swojej bluzki. Joe zrobił to samo. Rozpiął jej długą spódnicę. Zsunął jej majtki. Lill zdjęła mu spodnie z bokserkami. Lily pocierała ramiona, partnera. Joe przyparł do niej. Powoli przysuwał i odsuwał. Poczuli ogromną wygodę. Lill poczuła wezwanie organizmu, by zwiększyć tempo i nacisk. Lill sapała. Skończyli po godzinie. Joe rotował, głaskał, uciskał i oklepywał ciało, Lill. Gładził ją, tulipanem. Umyli się w beczce i zasnęli.
Następnego dnia Lill z Joseph’em poszli do domu, dziewczynki.
Czy chcesz dziś pójść ze mną na kolację w mieście.
- Przecież jesteśmy ludźmi, lasu.
- Raz na jakiś czas moglibyśmy wyjść na randkę.
- Z wielką chęcią...
- Wpadnę o 18.00.
- Byłoby super.
- Narazka...
- Cześć...
Po wejściu do domu Lily zrobiła sobie kanapki. Franky w szlafroku sprawdziła odgłosy, córki.
- Cześć, gdzie byłaś?
- W bazie...
- Z kim?
- Z Joseph’em...
- Pierwszy raz użyłaś jego pełnego imienia. Co się stało?
- To jest tajemnica.
- He...
- Dzisiaj o 6.00 idę z nim na randkę.
- Podoba ci się?
- Nieszczególnie, ale koi mnie.
Franky prawie wybuchła ze śmiechu. Po śniadaniu Lily spotkała Kirk’a Hinrich’a.
- Cześć, podobała ci się wczorajsza impreza?
- Jasne, mam dla ciebie koszulkę, Chicago bulls z numerem, 0.
- Łał, dzięki...
- Może zrobimy dziś ognisko?
- Słuchaj, ja dziś mam randkę o 18.00. Może pogadaj z Tim’em!
- Nie pomyślałem, że masz chłopaka.
- Coś ze mną nie tak? Może pomożesz mi w nauce jazdy na rowerze?
- Jasne, jesteś systematyczna. Lubisz jeździć?
- Tak...
- O, już masz jedno, doczepiane kółko.
Kirk prowadził jej rower, aż puścił. Poczuł pewność, Lill. Ona się zachwiała, ale jechała dalej, gdy uświadomiła sobie odstęp, Kirka. Zwolniła, zahamowała i stanęła na prawą nogę.
- Mamy to. Dlaczego chcesz sama jeździć?
- Nie chcę być zdana na innych.
- W czym?
- Chodzi mi o kupowanie produktów do lasu.
- Powinnaś jeździć, ile wlezie, aż wejdzie ci to w krew.
- Dzięki, stary...
- He, Proszę.
Joe przyszedł po Lill z kwiatami. Usiedli w restauracji.
Podeszła kelnerka z pytaniem dzień dobry, co podać.
- Sok ananasowy i pizza...
- No to, dwa razy...
- Gdzie są wasi rodzice?
- Mamy randkę.
- Macie pieniądze?
- Tak...
Zjedli, zapłacili i zatańczyli.
- Mama zapytała mnie, czy ty mi się podobasz.
- Co odpowiedziałaś?
- Nieszczególnie, ale mnie koi. Nie lubię takich pytań.
- Dlaczego?
- Nie wyjaśnię, wycia wilków we mnie, bo to jest dzikie. Ty jesteś moim bratem, krwi. Znamy swoje: skóry, mięśnie, oddechy, zapachy i dusze. Przelaliśmy swoją krew.
Pierwszego dnia, roku szkolnego w 2011 roku po powrocie z przedszkola do bazy, Lorelai usłyszała drwali. Podbiegła do nich.
- Co panowie tu robią?
- Będziemy wycinać las.
- Czy mają panowie zgodę?
- Tak...
Lora ją przeczytała.
- Jednak ja się nie zgadzam jako strażnik, lasu. Właśnie uregulowaliśmy liczebność populacji, które nadal się rozmnażają. To jest ich dom. Poza tym te lasy zapoczątkowały powstanie, Ameryki.
- Zejdź, dziewczynko!
Lorelai przerażająco zawyła, alarmując: wilki, niedźwiedzie, zające, mrówki, dziki. Zaraz się zjawiły. Dołączyły pumy. Doszły skunksy, szopy i wiewiórki. Pojawiły się kojoty i rysie. Przybyły węże: Northern Copperhead, Eastern Cottonmouth i Timber Gattlesnake. Nadleciały sokoły. Na końcu zjawił się: leśniczy, Niebo, Tim I drużyna, Chicago bulls. Drwale znieruchomieli.
Lill powiedziała, zostaw te węże, jak chcesz jeszcze pożyć.
Kirk podszedł.
- Co panowie tu robią?
- Mamy do wycięcia drzewa.
- Czy mają panowie zgodę, Lilian Fullbright?
- Nie, gdzie ona jest?
- Dzień dobry, jestem Lill.
- To żart? Chłopcy, do roboty!
- Lora, przekaż wilkom, żeby nie zostawiły żywego drwala!
Lorelai zawarczała. Drwale uciekli do wozów i odjechali. Czujne wilki powoli zbliżały się, szczerząc kły.
Do leśniczego przyjechała policja.
- Oskarżono pana o grożenie, śmiercią.
- To nie o mnie chodzi, ale znam sprawę.
- To o kogo?
- Szóstka dzieciaków strzeże fauny i flory, Forest lane.
- Dzieci zagroziły drwalom?
- Nie, jedna dziewczynka...
- Jak sprawiła, że drwalom, śmierć stanęła przed oczami?
- Wezwała wilki i zbiegł się cały las.
- Jak wezwała?
- Wisnęła, aż spadłem z krzesła. Czy pan zgadza się na wynoszenie rzeczy z domu?
- No nie, jak ona się nazywa?
- Lorelai Dare...
- Chyba pan żartuje, ile ma lat?
- 6...
- Robi się coraz ciekawiej. Od kiedy dzieci pilnują lasu?
- Od trzech lat, teraz Lora ma jakieś zasady, choć kiedyś wiszczała bez opamiętania.
- Gdzie one są?
- Mają bazę przy rzece, Milburn Creek.
- Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z Lorelai Dare?
- Lora, przyszli twoi fani.
- Chwila, sławy jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W czym mogę służyć?
- Dlaczego wezwałaś wilki, żeby pogryzły drwali?
- To jest niedociągnięcie, wezwałam cały las. Drwale chcieli poniszczyć dom, zwierzątkom.
- Mało nie dostali zawału, serca. Nie rób więcej tego!
- Bo co, mam wysadzić pana dom?
- Co ty mówisz?
- No właśnie, ja jestem strażniczką, lasu.
- Co wy robicie w lesie?
- Lill, pokaż panu nasze projekty!
- To jest tajne.
- Chyba nie mamy wyjścia.
- Czemu tu są same rysunki?
- Jak mieliśmy 3 lata to nie pisaliśmy.
- Kurczę, ale czad, chcę objąć ochroną waszą działalność.
- Z czym to się wiąże?
- Proszę, żebyście dawali leśniczemu, wszystkie projekty. On nam prześle ich kopie. My będziemy was finansować. Leśniczy będzie wam dostarczał pieniądze.
- Dobrze...
Następnego dnia w przedszkolu, opiekunka zapytała Lorelai, czy ty umiesz rozmawiać ze zwierzętami.
- Co pani wymyśla?
- Mój brat jest drwalem, a przez to, że napuściłaś na niego wilki, panicznie boi się lasu.
- Nie napuściłam na nikogo, wilków.
- Możesz przestać kłamać.
- Ostrzegłam wszystkie zwierzęta i ptaki przed próbą zniszczenia ich domu. Przybyła połowa, lasu. Ja nie mam skrupułów w obronie, przyrody.
- Mój brat był bliski ataku, serca.
- Czy pani popiera duszenie, dzieci.
- Co ty mówisz?
- Drwale chcieli to zrobić dzieciom, zwierząt. One potrzebują ogromu tlenu z drzew. Dorosłe osobniki potrzebują warunków do życia, nie pozorów, by się rozmnażać. Jak ich nie ma, nie wyruszają na podryw i nie ma bzykanka.
- Jak ty mówisz?
- Czego pani nie rozumie?
Opiekunka zaniemówiła.
- Samce muszą korzystać z procesów natury, żeby mieć coś do zaoferowania partnerkom. To pompuje zwierzątka i podnieca dziewczyny.
Opiekunka wezwała rodziców, Lorelai.
- Dziwi mnie język państwa córki. Mówi, że samce, wilków nie wyruszą na podryw, samic bez tlenu z drzew i nie będzie bzykanka. Odstraszyła drwali, alarmując drapieżniki odgłosami, zwierząt.
- Co pani wymyśla? Lora tylko lubi biologię.
- Nie, ona strzeże lasu, że mój brat był bliski ataku, serca. Ona wezwała cały las, by odstraszyć drwali.
- Gdyby to była prawda to słusznie.
Rodzice wyszli z biura.
- Lora, czy ty bronisz lasu?
- Tak...
- Co robisz?
- Pomagam zwierzątkom i roślinkom od trzech lat z przyjaciółmi.
- Daj jakiś przykład!
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Jesteśmy agencją policyjną od niedawna.
- Czy dlatego wracasz pokaleczona o zapachu, krwi?
Tak, teraz pilnują naszej sprawy.
Leśniczy wypłacił każdemu, pieniądze w bazie, Niebo.
Lorelai wróciła do domu. Jej mama podeszła.
- Co to za pieniądze?
- Wynagrodzenie za ochronę, Forest Lane... Tu jest moja umowa o pracę.
- To jest prawdziwy dokument. Czemu nie zapytano nas o zdanie?
- Będziemy to robić z waszą zgodą i bez niej.
- Co, jak ci zabronimy?
- Wezwę zwierzątka, żeby mnie odbiły.
- Spoko nie musisz, skoro to umiesz. Co tam robisz?
Sadzę drzewa. Odbieram porody. Odprowadzam wilczki. Pilnuję młodych podczas polowań. Udaremniam polowania, ludzi dla zabawy. Ratuję las przed wycinką. Czyszczę Milburn Creek. Lepię z gliny. Szyję ubrania. Rzeźbię w kamieniu. Buduję gniazda i karmniki. Zbieram owoce i grzyby. Zbudowałam z drużyną, domek. Ta rozmowa nie może opuścić tego pokoju.
- Dobrze, czy ty rozmawiasz ze zwierzętami?
- Tak...
- Kto jest w tej drużynie?
- Tego nie powiem.
- Dlaczego?
- Chronimy się. Na mnie napadła przedszkolanka.
Wczytywanie,
misja klanu na drzewie
operacja, L. A. S.
- Ludzie, a sąsiedztwo
koniec transmisji...
Wczasowicze zdecydowali się rozbić obóz w zachodniej Virginii. Lorelai zauważyła ich podczas obchodu.
- Cześć, jestem Lorelai- strażniczka lasu. Co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy na wczasy po maturze.
- Jasne, mam kilka warunków. Zajmijcie jedno miejsce i się go trzymajcie! Zbierajcie: śmieci, butelki i prezerwatywy! Gaście ogień na noc! Nie straszcie zwierząt, chodzących w pobliżu! Nie grajcie głośnej muzyki! Korzystajcie z toalet!
- Ile ty masz lat?
- 6...
- Dlaczego jesteś strażnikiem, lasu?
- Pilnuję z kumplami, Forest Lane.
Wszystkie warunki zostały złamane, a nastolatkowie ledwo uszli z życiem. Lora dała im spokój i zaufała im. Opiekuni, lasu zostali oskarżeni. Wytoczono im sprawę sądową. Poproszono na salę, Lorelai Dare jako świadka.
- Dzień dobry, jak masz na imię?
- Jestem Lorelai Dare.
Ile masz lat?
6...
Czy uczęszczasz do przedszkola?
- Tak, ale jestem tu jako strażnik lasu, Forest lane z ramienia policji, Oak Hill, gdzie mieszkam z moją drużyną, chroniącą las.
- Co za kartki tam masz?
- Nikomu z mieszkańców, zachodniej Virginii nie jest nowością, że rozmawiam ze zwierzętami. Tu są odgłosy i mimika twarzy, które padły w odpowiedzi na złamanie, moich przestróg. Ja, głupia zaufałam tym wariatom. Oni przegięli pałkę.
- Od kiedy pilnujesz lasu?
- Od 2008 1 września, złamano wszystkie moje zalecenia.
- Skąd wiesz, że tamtego wieczoru, zwierzęta to wyraziły?
- Zwierzęta nie kłamią. Znają mnie. Ja znam je. Szanują mnie za uratowanie królowej, wilków. Odprowadzam młode i ich pilnuję podczas polowań. Te ślady wskazują na takie ruchy.
Biegły powiedział, jestem pod wrażeniem, ale to prawda. Dowodzą tego nagrania po zdarzeniu.
Behawiorysta, zwierząt przyznał, że Lora jest, jak Mowgli z „Księgi dżungli”.
Sędzia zapytał biegłego, czy zna pan inne takie przypadki.
- No ja od dwunastego roku życia, ale nie od trzeciego, u Lorelai Dare, każdy ze zwierzęcych języków jest jej drugim naturalnym. Jej reakcje są płynne, dzikie i prymitywne, jak u wilków.
- Mnie też zastanawia jej autentyczność.
- Ja mam charyzmę i tyle.
- Masz bardzo dobrą charyzmę.
Głos zabrał pokrzywdzony. Przedstawił się i powiedział, że leśniczy nie zapewnił nam bezpiecznego pobytu w lesie.
Lora odparła wysoki sądzie, mogę pogadać ze świadkiem.
- Dobrze...
- Jak to nie zadbałam o wasze bezpieczeństwo? Czy nie prosiłam was o zajęcie jednego miejsca?
- Ja w ogóle cię nie znam.
- No co ty, czy nie prosiłam o sprzątanie i gaszenie ognia bez głośnej muzyki i straszenia zwierząt z jednym miejscem na toaletę?
- Nic takiego nie było.
- Czego innego dowodzą nagrania z komórki. Dziękuję.
Zapadł wyrok.
- Troje maturzystów ma zapłacić na rzecz lasu Forest Lane, 10000 $ przez lekkomyślność, niszczenie lasu i krzywdzenie jego mieszkańców. Zakazuję państwu, wkraczania do Forest Lane.
/////////////////////////////////
Od trzech lat Lorelai wiedziała, że wilki głównie posługują się węchem i słuchem. Nie zbliżała się do nich bez nasmarowania się wilczym łojem. Przez cały rok próbowała dobierać pary wilków, by podczas zbliżeń nie powstawały hybrydy, wilków z psami. Samice doświadczały rui, czternastego lutego, a porody następowały w maju, lub pod koniec, kwietnia. Lorelai kolekcjonowała zapachy. W 2012 roku czternastego lutego mogła spać spokojnie w bazie, aż zwabiła do siebie trzyletniego wilka, gdy przylgnął do niej zapach wilczycy z rują. Lora wyczuła go. W środku nocy zadzwoniła do Danny’ego.
- Cześć, tu Lora, jestem w bazie po dniu, łączenia wilków. Pachnę gotową na nocne życie wilczycą, a pod drzwiami leży napalony wilk.
- Wykąp się! Ja skoczę po Roberta.
Danny zapukał do leśniczówki.
- Cześć, trzydziestokilowy wilk ma ochotę na seks z Lorą, bo pomagała w doborze par i pachnie wilczycą z rują.
- Co ja mam z wami zrobić?
- Wezwij brygadę antyterrorystyczną!
- Nie mam porządnych środków usypiających. Nie mam stabilnych rąk, żeby oddać 2 strzały. Nie mam siły, by przenieść wilka, nie budząc go.
Po wezwaniu brygady, uśpiono zwierzę i wywieziono je do watahy, wilków. Po wyjściu z bazy Lora przytuliła Daniela.
- Dzięki, bohaterze. Kocham cię.
- Ty bierzesz na siebie zbyt dużo.
- Nikt inny tego nie zrobi, a wilczyce potrzebują chłopa tej nocy. Chcę dać szansę watahom. Psy umywają ręce od wychowania młodych. Idą w swoją stronę. Lorelai pocałowała Danny’ego.
- Co ty robisz?
- Czy możesz zostać ze mną w bazie tej nocy?
- Dlaczego?
- Chcę się odprężyć.
Lora rozebrała się.
- Czy możesz mnie pomasować?
- Dobrze, ale jesteś ponapinana.
- Rozbierz się!
- Na pewno jesteś w formie? Mało cię nie zgwałcono.
- Trwa magiczna noc, wilczyc.
Brygada ekologów rano podeszła do Lorelai.
- Cześć, dlaczego ty podchodzisz do wilków?
- Przez cały rok dobieram je w pary.
- Dlaczego?
- Daję szansę populacji.
- Jak to robisz?
- Rozpylam zapachy.
- Dlaczego wilki cię nie unikają?
- Smaruję się ich łojem.
- Po co?
- Ja kocham wilki.
- Czemu zbliżyłaś się do wilków?
- Uratowałam myśliwych, udaremniając ich polowanie na królową.
- Wszystko jasne, ona cię wprowadziła w towarzystwo.
- Jak powstrzymałaś myśliwych?
- Zaalarmowałam wilki, a myśliwi zwiali. Potem łączyłam wilki i odbierałam porody.
- Właśnie, skąd masz, tak wielkie mięśnie?
- Przez pracę...
- Od kiedy pilnujesz lasu?
- Od pierwszego września 2008 roku...
- Ile masz lat?
- 7...
- Kto z tobą pracuje?
- Sześcioro moich przyjaciół...
- Czy jest wśród nich Robert?
- On tylko nam przeszkadza.
Wszyscy wpadli w śmiech.
Drużyna przyszła do bazy. Podeszła Sussy.
- Czemu państwo wchodzą na nasz teren?
- Lorelai Dare zwabiła wilka.
Lily zapytała, wszystko dobrze.
- Tak, Danny mnie uratował.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo.
- Możemy was spisać?
Wszyscy pokazali legitymacje policyjne.
- Przepraszam, nie wiedzieliśmy.
- Nie ma problemu.
Rachel Macfarlane- numer 362
Wczytywanie,
misja, Klanu na drzewie
operacja,
R. A. C. H. E. L.
- Raz agent, choć energiczny lider,
koniec transmisji...
Był rok 2015. Podczas wakacji do domu za płotem gospodarstwa, Franky wprowadziła się kobieta z synem. Była krótkowłosą blondynką o niskim wzroście. Franciss zastanowił napis na samochodzie dostawczym, K. N. D. Przerwała pracę z Lill w ogrodzie.
- Lily, chodź przywitać nowych sąsiadów. Gdy Franky zbliżyła się do bramki obok, zobaczyła sąsiadkę. Pociekła jej łza ze wzruszenia przy lekkim uśmiechu z czerwonymi rumieńcami na policzkach. Jej twarz lekko zadrżała ze szczęścia i spełnienia. Nowa sąsiadka obróciła się.
- Czy my się znamy? Zaraz zjesz mnie wzrokiem.
- Cześć Rachel...
- Przepraszam, kim jesteś?
Przypływ emocji pozwolił Franky wypowiedzieć tylko, 86.
- Co?
- Jestem Francis Fullbright.
Nowa sąsiadka podeszła do niej i ją przytuliła.
- Co się z tobą działo?
- Urodziłam córkę w domu dziecka i się wybudowałam, poza Chicago.
- Dzień dobry, jestem Lill.
- Cześć, jestem Rachel, to jest Sammy.
- Cześć...
- Co tu można robić?
- Mógłbyś zebrać drużynę.
- On ma dopiero 4 lata.
- Ja miałam 3, jak zbudowałam zespół z przyjaciółmi.
- Serio, co wy robicie?
- Chronimy las.
- Jak to wygląda?
- Rachel, to jest tajne.
- Mimo lat, nic się nie zmienia.
- Może weźmiecie Sam’a do paczki.
- To nie jest takie proste. My pracujemy dla policji.
- Ja też chcę.
- To znajdź drużynę!
- Czy oni mają siedzibę?
- Od siedmiu lat tą samą, którą wybudowali.
- Ile ty masz lat?
- 10...
- Może chodźmy tam!
- Łał, kto to zbudował?
- My, mamy jeszcze bunkier.
- Ile to trzeba zaparcia dla trzylatków. Macie jakiś numer?
Joe dał Rachel, wizytówkę.
- Tak, proszę dzwonić.
- Co to za mapa?
Pit wyjaśnił, lasu.
- Uwzględniliście wszystkie: stada, koczowników i samotne matki z grzybami i roślinami, zaznaczając wszelkie zależności i upodobania. Tu jest komunikacja, zwierząt.
- Właśnie wraca z lasu, autorka.
- Cześć, jestem Rachel.
- Jestem Lora. Kto to jest?
- Przyjaciółka mojej mamy...
- Cześć, jestem Sam. Czy mogę do was dołączyć?
- Nie, to jest niebezpieczne.
- Przecież wy zaczęliście od trzeciego roku życia.
Lorelai zapytała, co to wnosi.
- Dla każdego to jest niebezpieczne, tylko my to umiemy i chcemy. Ty nie jesteś gotowy.
- Jak mogę się przygotować?
Lill dodała, znajdź przyjaciół.
Lorelai to poparła, właśnie.
Danny wyszedł z bazy.
- Lora, wilki biją się o księżniczkę.
- Ja zwariuję.
- Co to za spreje?
- Nie mam czasu. Zostań Sammy! Danny, piszcz przez głośnik!
Lora przywiodła samice, najczęściej spędzające czas z walczącymi wilkami zapachem, ich hormonów, włączając charakterystyczne im odgłosy. Wilczyce przybiegły. Lora zawyła z zazdrością, co kontynuowały partnerki, wilków. Lora roztoczyła zapach wilczyc, oczekujących młodych, choć wtedy to była nieprawda. Wilki poczuły się w obowiązku dbać o te samice. Lora nawiązała, między nimi głębszą relację. Wilki wiedziały, że nie muszą walczyć o córkę przywódcy, skoro są umówieni na 14 lutego z towarzyszkami.
Lora wróciła. Lill ją przytuliła. Lorelai zemdlała. Danny podbiegł i razem z Joe przeniósł ją na łóżko. Dziewczyna leżała w śpiączce przez dwa dni. Lill sprawdziła, że Lora nie odniosła żadnych zewnętrznych obrażeń. Cała drużyna opuściła pierwszy dzień, szkoły. Lorelai doszła do siebie. Po ocknięciu się piszczała, jak wilk z głodu, aż po chwili zaczęła mówić. Lill spojrzała na Joe.
- Daj jej coś do jedzenia!
Lora usiadła.
- Co się stało?
Sussy podeszła.
- To my chcemy wiedzieć.
- Zeswatałam dwie pary, wilków i umówiłam je.
Danny uśmiechnął się.
- Ty jesteś szalona.
- Ktoś musi. Zwabiłam kumpele, rywali i wydałam głos i zapach zazdrości, by był spokój.
Wszyscy zdążyli do szkoły. Wychowawczyni spytała, czemu nie było was w szkole. Joe powiedział, moja przyjaciółka zemdlała.
- Nie musiałeś cały dzień siedzieć w szpitalu.
- Nie byłem w szpitalu.
- To czemu cię nie było?
- Czuwałem z resztą nad Lorelai Dare.
- Nie widział jej żaden lekarz?
- My byliśmy lekarzami przez dwa dni, a nie jeden.
- Co się stało?
- To jest tajne.
- Dlaczego?
- Za dużo pytań, jesteśmy z policji.
- Ooo, mogę zobaczyć legitymacje?
- Proszę.
- Nie do wiary...
- Przecież słyszała pani wisk, Lory.
- To naprawdę ty? Słyszałam o dziewczynce wyjącej, jak wilk.
Lorelai tylko uśmiechnęła się.
- To było w gazecie 5 lat temu.
- Ja porozumiewam się ze zwierzętami od sześciu i pół. 4 lata temu policja zaczęła pilnować naszej sprawy.
- Czy mogę wiedzieć, co to spowodowało?
Lill na wpół leżała na krześle.
- Lora wystraszyła drwali, aż dostali paranoi.
- Czym?
- Wezwała las do obrony domu.
- Przecież drwale wykonywali pracę.
Lora się dołączyła.
- Wtedy przestali.
- Dlaczego?
- Ich praca kolidowała z naszą pracą.
- Dlaczego przestali rąbać drewno?
- Nie śledzę ich losów, ale dostali paniki.
- Myślisz, że dobrze zrobiłaś?
- Obroniłam zwierzątka, Forest Lane.
- Zaszkodziłaś drwalom.
- Chcieli wysadzić kilka osiedli.
To wstrząsnęło wychowawczynią.
- Naprawdę było tak źle?
- Jakby tknęli królową wilków to by nie przeżyli. Wtedy urodziła się księżniczka. Jakby zabrakło jej tlenu, to zdechłaby.
- Jak ty rozróżniasz wilki?
- Dzięki oczom...
- Skąd znasz hierarchię?
- Odbierałam poród, królowej.
- Jak zdobyłaś zaufanie, wilków?
- Byłam wiarygodna.
- Co robiłaś?
- To jest tajne. Chronię ludzi przed naśladowaniem, mnie.
- Serio?
- Czemu zemdlałam?
- Nie wiem.
- Tak ma zostać, bo pani by tego nie przeżyła.
- Ja jestem biologiem.
Joe zaakcentował, tym bardziej.
Daniel dodał, Lora ma niespotykaną pokorę.
Joe westchnął.
- Pani nie przeżyłaby w lesie bez cywilizacji.
- Ja studiowałam...
- Ile lat mieszkała pani w lesie z lasu?
- Przecież wy macie domy.
Pit dodał, nie bywamy tam za często.
Na zebraniu wychowawczyni zapytała rodziców uczestników, Nieba, czy państwa dzieci nocują w lesie.
- Mieszkają tam, a rzadko nocują w domu.
- Gdzie mieszkają?
Tata, Sussy powiedział, w leśnym domu, albo bunkrze.
- Kto zbudował te domy?
Francis odpowiedziała oni, 7 lat temu.
- Jacy oni?
- Dzieci...
- Jestem zmuszona powiadomić opiekę socjalną.
- Zapraszamy. Dzieci mają dużo roboty w lesie.
- Jakiej?
- Skąd my mamy wiedzieć? Pewnie sprzątają po wczasowiczach.
- Joe kupuje ryby do Milburn Creek. Jeździ do Pouhatana.
- Danny jeździ do Norfolk, autobusem.
- Czemu?
- Bada wodę.
- Skąd on to umie?
- Nie wiem.
- Po co to robi?
- Widzę, że czuje się pani bezpiecznie, jednak wymieranie ryb zmieni postać rzeczy.
- Czemu on to robi?
- Oni są na miejscu.
- Co konkretnie dzieci robią?
- Skąd my mamy wiedzieć?
- Czy nie interesuje to państwa?
- Nasze dzieci mają teren wydzielony przez rząd z: domkiem, bunkrem i kawałkiem ziemi. Wykopały fosę otoczoną dołami zakrytymi trawą. Jest to ogrodzone płotem, u dołu którego są włócznie nad wypolerowanymi kamieniami. To jest zasłonięte drzewami. Most, fosy opuszcza się po wpisaniu kodu. Po wejściu do bazy inaczej, niż mostem ulatnia się gaz usypiający. W ogrodzie są doły wypełnione granitem. Mają dwie tamy obok tunelu dla cywili. Wykopali labirynt pod ziemią.
- Skąd mają, tak wysoki wzrost, wielkie mięśnie, a dziewczyny, pełne biusty z dojrzałymi rysami, twarzy?
- Troszkę się przykładają.
- Skąd pan wie o ich bazie?
- Widziałem mapę.
Lora po wyjściu z autobusu szkolnego poczuła mnóstwo narkotyków w torbie jednego chłopaka. Podeszła do policjanta po drugiej stronie, ulicy.
- Przepraszam.
- Tak?
- Tamten gość jest dilerem narkotykowym.
- Skąd wiesz?
- Czuję zapachy: marihuany, amfetaminy, kokainy, heroiny i lsd- cały wachlarz.
- Skąd znasz te zapachy?
- Jestem strażnikiem, lasu.
Pokazała legitymację.
Ujęto go.
- To ja idę na lekcję.
- Dziękujemy.
Prąd w rzece, Milburn Creek przyśpieszył. Woda była zimna, a nastolatkowie szukali wyzwań. Jeden chłopak niefortunnie stanął na kamień. Złapał go skurcz i wciągnęła go woda. Po minucie Lorelai zobaczyła bąbelki w wodzie. Natychmiast skoczyła. Wyciągnęła go.
- Pomóżcie mi!
Zrobiła mu 30 ucisków, serca i 2 wdechy po uniesieniu jego głowy, udrażniając węzły chłonne. Po 4 razach zakrztusił się i wypluł wodę. Nie mógł się ruszyć z zimna. Lora bez mrugnięcia okiem rozpięła stanik i przytuliła chłopaka, by go ogrzać.
- Co ty robisz?
- Wezwij karetkę!
Topielec ledwo odzyskał przytomność. Gdy przyszli ratownicy medyczni, zmierzyli mu temperaturę. Była na granicy, śmierci. Lora podniosła się.
- Ty uratowałaś mu życie.
- Wiem.
Założyła stanik od stroju kąpielowego.
- Ile ty masz lat?
10...
- Nie masz problemu z rozbieraniem się?
- Jak trzeba to trzeba, nie takie rzeczy robię przy ochronie, lasu. Tu ma być bezpiecznie, by ludzie wracali.
- To jedziemy.
Lorelai, pełna złości wróciła do bazy. Bez słowa minęła Danny’ego. On wyczuł, że coś jest nie tak.
- Co się stało?
Oboje weszli do bunkru.
- Co chcesz wiedzieć?
- O co ci chodzi?
- Jesteśmy zespołem, choć każdy wykonuje inne kategorie zadań. Przed chwilą byłam sama. Przywróciłam oddech topielcowi, który był na skraju, śmierci z zimna. Ja ogrzałam go. Podczas wynoszenia go z wody poczułam się bezsilna, skoro chłopak był za ciężki. Pomogli mi jego koledzy. Czuję pulsowanie układu rozrodczego. Przez opieranie biustu na: zwierzętach, kamieniach, czy drzewach, czuję uciski. Czuję ocieranie się o mnie, wilków. Lekarz dziwi się, czemu rozbieram się, by ogrzać zamarzniętego chłopaka.
- Czemu wyżywasz się na mnie?
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Lorelai przytuliła Daniela. Przeniosła jego dłonie na swoje pośladki. Chwyciła jego przyrodzenie, które przesuwała. Rozpięła stanik. Danny rotował biust, Lorelai. Ssał jej brodawki. Zdjęli sobie, majtki. Skrzyżowali nogi, siedzóc naprzeciwko siebie. Przytulali się i łączyli po zbliżeniu. Lora piszczała i przyjmowała miny, jakby brakowało jej powietrza. Odchylała głowę. Danny rozcierał piersi Lorelai, jak glinę. Powoli i lekko, ale długo zaspokajali się.
- Dzięki, stary...
- Dzięki...
Lora spuściła głowę na wielki bark, Daniela. Ten całował jej szyję i kark. Potem masował jej plecy. Następnie je całował, aż zszedł do pośladków. Na koniec całowali się.
/////////////////////////////////////Pierwszego maja 2022 roku Lorelai pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji. Wieczorem odebrała poród, wilczycy. Watahę zaatakowało stado, rozjuszonych niedźwiedzi. Chciały odebrać upolowane jedzenie, wilków. Poród był śmiertelnie męczący dla wilczycy, a jej partner poległ w obronie, jedzenia. Lora, przyparta do muru zdecydowała się zabrać wilczka. Siedemnastolatka przyniosła szczenię do bazy na rękach. Przez noc zbudowała mu, budę. Wytrzasnęła mu mleko. Codziennie przytulała wilczka, opowiadając mu, bajki. Wychodziła z nim na spacery. Kupiła mu piłki. Reszta, drużyny dowiedziała się o nim po tygodniu. Lorelai nazwała go, Dragon. Zaczęła masować swój biust jagodami, palmy sabalowej. Obcinała paznokcie, Dragonowi. Chodziła z nim do lasu. Co jakiś czas Lorelai kąpała go. Dawała mu drewniany gryzak. Po trzech latach wypuściła go do lasu.//////////////////////////////////Wczytywanie,
misja klanu na drzewie
operacja,
W. N. U. K.
- Wilk nie uniknie kośćca
Koniec transmisji...
///
Po obronie studiów, psychologii behawioralnej zwierząt w 2028 roku, Lorelai dostała pracę jako przewodnik wycieczek po Forest Lane. Wycieczka zaszła w okolice, terenów łowieckich wilków. Lora rozkojarzyła się, albo chciała tam dotrzeć. Pewien wilk podszedł do grupy. Wszyscy się wystraszyli.
- Spokojnie, to jest mój syn, Dragon. Ostrzega nas, że tu odbywa się polowanie.
- Jak to?
- Odbierałam poród jego mamy podczas ataku, niedźwiedzi na stado, którego już nie ma. Jego tata zginął w walce, a mama nie przeżyła porodu. Na ogół wilki nie podchodzą do ludzi, jednak mnie wszystkie znają. Niedźwiedzie chciały ukraść jedzenie, wilkom. Chodźmy!
- Tu jest więcej wilków.
- Tu nic nam nie grozi. Ojej, jestem babcią.
Lorelai podniosła wilczka. Nie znała jej partnerka, Dragona. Szczerzyła zęby, aż Lora wzbudziła jej zaufanie zapachem, Dragona. Lora trochę warczała poddańczo, aż dołączyła do wycieczki.
- Z panią nigdy nie jest nudno.
- Nie znam partnerki, Dragona i wystąpiło nieporozumienie, ale wszystko sobie wyjaśniłyśmy.
- Jak?
- Wilczyca poczuła ode mnie zapach, Dragon’a.
- Mówiła pani, że to pani, syn.
- Myśli pan, że wydarłam dzikość z jego serca? Po trzech latach go wypuściłam, by założył rodzinę.
Wczytywanie,
misja Klanu na drzewie
operacja,
A. B. S. O. L. W. E. N. T.
- Adaptacji brakuje słabeuszom obok lasu wewnątrz emanuje się normalnie totalem///...
Koniec transmisji...
Następnego dnia była całodniowa impreza z powodu obrony studiów licencjackich, wszystkich przyjaciół z drużyny, Niebo. Po trzech latach rozłąki, wreszcie się spotkali. Lorelai siedziała na ławce przed ogrodzeniem bazy, aż przyjechało 5 samochodów. Okazało się, że Susan i Lily są w ciąży. Przyjechały z partnerami. Lill podeszła do Lory i podała rękę.
- Cześć, co słychać?
- Wczoraj oprowadzałam turystów po Forest Lane i Dragon odciągnął nas od terenów łowieckich. Okazało się, że jestem babcią.
- Ty nadal chronisz przyrodę?
- No pewnie...
- Możemy wejść?
- Nie możemy.
- Cześć, jestem Lucas.
- Ja jestem Zack.
- Dlaczego?
- Strzegliśmy informacji, których nie ukryłam.
- Jakich informacji? Ty jeszcze nie skończyłaś zabawy?
- Dzięki tej zabawie ludzie nas nie naśladowali.
- Dlaczego nie przekażemy naszych umiejętności?
- Nas nikt ich nie nauczył. Dostosowaliśmy się do warunków. Ty to zaproponowałaś.
- Jasne to, gdzie idziemy?
- Może do baru.
- O czym ty mówisz, Lora?
- Nikt nie może zginąć z mojej głupoty.
Zack dopytał, co to znaczy.
- Robiliśmy w dzieciństwie i młodości rzeczy, zagrażające życiu bez przygotowań, by chronić przyrodę.
- Jakie?
- Luck, nie pytaj o to, o czym nie mogę mówić!
- Nie ufasz mi?
- Nie ufam.
- Dlaczego?
- Nie chcę ci zaszkodzić mówiąc, co trzeba zrobić i jak to zrobić, bo nie dasz rady.
- Skąd wiesz?
- Czy ty jeździsz na rodeo?
- No nie...
- To samo mamy na myśli.
Danny podszedł.
- Nie martw się!
- Jak zaczęliście?
- Przy stole w grupie trzylatków umówiliśmy się w lesie.
Następnego ranka wszyscy rozjechali się w swoje strony, poza Lorelai. Jakiś nastolatek jechał na rowerze. Dwóch chłopców walczyło drewnianymi mieczami. Inna dziewczyna huśtała się na linie przywiązanej do gałęzi. Pewien czterolatek biegał w lesie, aż wpadł na Lorelai, odpoczywającą po joggingu. On odbił się czołem od pasa, Lory i upadł.
- Stary, nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku...
- Może odprowadzę cię do domu.
- Nie trzeba.
- Czemu biegasz sam?
- Czemu ty biegasz sama?
- Sprawdzam, co dzieje się w lesie.
- Jestem Mike.
- Ja jestem Lorelai.
- Jeszcze cię nie widziałem. Gdzie ty mieszkasz?
- W lesie, jestem strażnikiem lasu. Masz jakichś przyjaciół?
- Nie mam.
- Gdzie ty mieszkasz?
- W tamtym domu...
- Chcesz być moim przyjacielem?
- Czym ty się zajmujesz?
- Dbam o las.
- Jak to robisz?
- Kiedyś miałam zespół. Teraz wszyscy skończyli studia o różnych kierunkach. Się rozleniwili i zapomnieli o naszych paktach.
- Nie masz znajomych?
- Kilku mam, ale to nie to samo. Słuchaj, zbierz kilku ludzi w twoim wieku i przyprowadź ich do mnie!
- Po co?
- Stworzymy zespół, chroniący las.
- Nikt mnie nie posłucha.
- Rzuć taki pomysł w towarzystwie i zobaczymy!
Mike to zrobił w przedszkolu. Było zainteresowanych 5 dziewczynek. Po zajęciach: Kristine, Eleonore, Alex, Jesmine, Terrisa i Michael znaleźli w lesie Lorelai.
- Chcecie przeżyć życiową przygodę, chroniąc: las, zwierzątka i roślinki?
- Tak...
- Musicie zbudować bazę. Chcecie mojej pomocy?
- Prosimy.
- Daję wam to: miejsce, wiadro, 6 łopat, słomę i betoniarkę. Kopcie!
- Usiądźmy w kole! Trzeba przemyśleć budowę.
Jass przypuszczała, że pod ziemią jest glina.
Eleonore zauważyła, że może połączyć deski po zanurzeniu w wodzie.
Alex zaznaczyła, że trzeba połączyć deski, by ściany były trwałe.
Terry dodała, że trzeba je przybić gwoździami.
Kriss zaoferowała pomoc w wyżłobieniu dziury w kiju, krzemieniem, by mocować deski.
Ułożyli kostki z gliny zmieszanej ze słomą w betoniarce. Między kostkami położyli kamienie połączone gliną. Przyczepiali do kostek 4 szkielety, ścian. Zrobili kamienną podłogę, wysypując kamienie. Niektóre przenosili, inne toczyli. Zrobili wjazd z gałęzi jako wejście.
Mike usłyszał upadek, dużego zwierzęcia. Był to postrzelony wilk. Było jeszcze widno.
- Słuchajcie, ma któraś z was spinkę?
Zareagowała Alex.
- Ja mam. Proszę.
- Trzymajcie jego łapy!
Mike zobaczył zaczerwienione udo, wilka. Znalazł koniuszek, pocisku. Wyją go, zaciskając spinką.
Ela dodała, trzeba to obmyć. Mike wylał na ranę, wilka trochę wody. Najprawdopodobniej zemdlał z bólu.
Kristine powiedziała, chodźmy do bazy, dajmy mu spać.
Rano: Kriss, Eleonore, Aleksandra, Jass i Terry weszły na drzewa i przymocowały belki do sufitu. Kristine się rozpłakała, bo nie mogły zejść. Usłyszała to Lora i przyszła. Zdjęła dziewczynki z gałęzi.
- Zrobiliście kawał dobrej roboty. Gratuluję wam. Gdzie jest Mike?
Eleonore ukucnęła.
- Śpi.
Terry usprawiedliwiła go.
- Napracował się najwięcej z nas.
- Przecież zrobiłyście dach, 3 krotnie nad wami.
Alex uzasadniła.
- To było nic w porównaniu z nim.
- Co zrobił?
- Wyjął mu nabój z nogi, moją spinką.
- Co, to mój syn, Dragon...
Mike wyszedł.
- Może wrócimy do domów.
Lora przytuliła Michael’a.
- Co się stało?
- Uratowałeś mojego syna, Dragona. Wilki teraz traktują cię, jak członka, stada.
- Dlaczego?
- Dragon jest ich przywódcą. Proś mnie, o co chcesz!
- Wytłumacz moją nieobecność, rodzicom!
- Spoko, chodźmy!
Zadzwonili domofonem, aż przyszli rodzice, Mike’a.
- Dzień dobry, jestem Lorelai Dare- strażnik lasu. Wczoraj Mike z koleżankami zbudowali domek w lesie. Tak się zmęczyli, że zasnęli. Teraz odprowadzam Michael’a.
- Czy to ty odstraszyłaś drwali, 18 lat temu?
- Tak...
Godzinę później dzieci znów spotkały się w bazie.
Michael wszedł na drzewo i narysował las z lotu, ptaka. Lornetką zlokalizował stada: zwierząt, ptaków, gadów i płazów, które narysował. Zobaczył leśne owoce i grzyby. Zwrócił uwagę na ogród, Lory. Opalała się nago. Po chwili zszedł z drzewa i na chwilę pobiegł do domu. Znalazł tam książki o: grzybach, owocach i zwierzętach. Znalazł ilustracje takie, jak jego rysunki. Poprosił mamę, by przeczytała mu charakterystyki. Nagrał to i zobrazował. Lora przybiła te brystole do ścian bazy, dzieci. Michael przyniósł pieńki. Razem z dziewczynami połączył drzewa przecięte na pół. Terry związała łodygi, wielu liści z długimi trawkami na: poduszki, poszewki, pościel, jej wnętrze i prześcieradło. Wieczorem Lorelai znów odwiedziła dzieci.
- Co tam? Widzę, że się umeblowaliście, poza hieroglifami na ścianach.
Mike podniósł głowę.
- Musimy umocnić dach.
- Chcecie, żebym wam pomogła?
- Jak możesz.
- Jak to zrobimy?
- Masz gwoździe?
- Trochę mam.
- Masz drabinę?
- Tak...
- Chcę połączyć drzewa, ukosem i przybić skrzyżowane deski na górze.
- Jasne...
Lora uwinęła się w godzinę.
- Czym wypełnisz okna?
- Nie wiem. Masz jakiś pomysł?
- Wiem, gdzie są kamienie, które można: roztopić, uformować i ochłodzić jako szkło. Jutro cię tam zaprowadzę. O, uwzględniłeś moją twierdzę na mapie, dobra noc.
- Cześć...
Mimo, że Lora była: wysoką, długonogą, umięśnioną, biuściastą, długowłosą brunetką, rano doszło do próby jej gwałtu, gdy otoczyło ją kilku silniejszych mężczyzn. Po zaalarmowaniu wojowników watahy, zza krzaków wyskoczył Dragon. Wówczas oprawcy zamarli. Już zerwano bluzkę i stanik dla Lorelai. Do niczego nie doszło, choć ona zemdlała. Dragon wrzucił ją pyskiem na grzbiet i zaniósł ją pod bazę, dzieci. Wyszedł Mike.
- Cześć Dragon, co się stało?
Wilk obrócił się trochę.
- Wnieś ją do domku!
Mike przykrył Lorelai. Przewrócił ją na bok, by sprawdzić, czy nie ma obrażeń. Umył ją. Dziewczynki też zobaczyły Lorelai. Mike ogłosił naradę wojenną.
- Lora jest najtwardszą kobietą, jaką znam. Co pozbawiło jej przytomności? Co rozerwało jej ubrania?
Alex przytoczyła zdanie, że to mogło być zwierzę.
- Ona radzi sobie ze zwierzętami. Dragon przyniósł ją na grzbiecie. Lora miała na ciele, ludzkie odciski palców.
Jass dopytała, czy Lorelai miała otarcia na brzuszku.
- Nie miała. Co to wnosi?
Jasmine poprosiła Michael’a, by się położył. Pochyliła się nad nim.
- Mogłabym wejść na ciebie po dobroci, albo na siłę. Dziewczynki mają czuły punkt, tutaj. Jak się go za bardzo naciska, to boli. Można też zadać inny ból. Wtedy jest gorzej.
- Kiedy to nie boli?
- Kiedy to uśmierza miłość. Trzeba być delikatnym na początku.
Kristine dodała, że krzywdy dowodzi zaczerwieniony brzuszek.
Eleonore ujęła, że Lora doznała przykrości bez dużej krzywdy.
Alex zaakcentowała, że ona jest silna, ale tylko wilczek ją ocalił.
Eleonore dodała, że Lora zemdlała przez niespotykany strach.
Jass stwierdziła, że ktoś szukał dostępu do ciała Lorelai, by obciążyć jej czuły punkt.
Jasmine uznała dobrze, że nie zdążył.
Wtedy z bazy wyszła Lora.
- O czym wy gadacie?
Terry położyła palec na ustach. Mike wszystko nagrał na dyktafon.
- Tu możesz posłuchać.
- Kto mnie umył?
- Ja...
- Kocham cię, wiesz?
- Miałaś mocny zapach.
Lorelai była dumna z dzieci po przesłuchaniu nagrania z ich rozmów.
- Kochani, jesteście prawdziwym zespołem.
Lora znalazła z Mike’em krzem i zrobili szyby. Potem zrobili beczki, które napełnili wodą. Ulepili miski i kubki. Zbudowali łódki. Podczas wspólnej kąpieli dzieci, Jass lekko przyparła przodem do członka Mike’a, przypadkiem. Jass namydliła chłopca, a on, ją. Zanurzyli się do szyi. Potem Jass z Mike’em spojrzeli na siebie, leżąc bokiem na jednym łóżku. Mike zaszeptał.
- Czy czujesz się delikatnie?
Jass go pocałowała i lekko do niego przylgnęła. Mike nieznacznie odsuwał się i przysuwał. Jass poczuła się, unoszona na ciepłym wietrze w łagodnym, jednostajnym rytmie, wygłuszanej muzyki.
Mike biegał cały poranek. Chodził na czworaka na stopach i dłoniach. Chodził z plecami do dołu. Chodził, kucnąwszy. Robił przysiady i pajacyki. Robił skłony i wykopy. Zadawał ciosy, ręką. Przewracał się na ziemi. Podskakiwał i robił przewroty. Łączył stopy i dłonie, leżąc. Machał rękami, jak skrzydłami. Wznosił ręce i opuszczał ręce. Odwodził je naprzemiennie i razem w górę i w dół. Uderzał w niskie gałęzie, aż robił wykopy z wyskoku. Przywiązał poduszki do drzew i trenował: siłę, tempo i wytrzymałość. Urosły mu mięśnie.
Gdy zobaczył na placu zabaw, że ktoś popycha Jass, zainterweniował.
- Co się dzieje?
Dziewięciolatek powiedział, teraz my się huśtamy.
- Coś ci się pomyliło. Moje kobiety się huśtają.
- Co zrobisz?
Mike go popchnął. Dziewięciolatek podszedł, a Mike uderzył go, pięścią z wyskoku w twarz. Wszyscy jego towarzysze zaatakowali go, a Michael tylko robił uniki, że sami sobie zaszkodzili. Zmęczeni odeszli.
- Jesteś nienormalny. Boisz się walczyć?
- Ja nie chcę walczyć, by was nie skrzywdzić.
Dziewczynki przyprowadziły Lorę. Chłopcy uciekli.
- Co się stało?
- Zmęczyli się.
- Czym?
- Próbowali zadać mi cios.
- He, nie dali rady?
- Nie...
- Dlaczego chcieli cię pobić?
- Zareagowałem na wywrócenie Jass.
- Jak?
- Raz uderzyłem gościa do krwi, że się popłakał.
Jasmine pocałowała Mike’a.
- Dzięki, bohaterze!
- He, ktoś musi was pilnować. Czemu byli tacy brudni?
- Jednego popchnąłem na 5 metrów, a reszta wypadała z równowagi. Są zbyt powolni i za słabi.
- Skąd ty umiesz walczyć?
- Teraz uniknąłem walki. Dużo ćwiczę.
- Po co?
- Dla zdrowia...
- Oni są dwa razy wyżsi od ciebie.
- To co?
Następnego ranka Jass biegała z Mike’em. Znaleźli blaszaną beczkę. Wydrążyli w niej dziurę na górze i u dołu. Na górze włożyli rurkę. Mike zrobił łuk z liny i gałęzi. Zrobił deskę z innej. Wydrążył z gałęzi, strzałkę. Przewlekł linę, łuku dwa razy przez strzałę, którą obracał wewnątrz wyciętego wióru. Powstał żar, który zapłonął. Oboje szczelnie przykryli beczkę. Wypełnili ją drzewem, które palili 5 godzin. Po ochłodzeniu węgla drzewnego napełniali nim butelki z wodą, by przelać to przez ścierkę nad lejkiem. Uzdatnianą wodę skraplali do szklanych butelek.
Lora odebrała telefon z Wywiadu.
- Słucham.
- Cześć, tu Rogger Stair, doszły mnie słuchy, że Niebo rozleciało się.
- Pozostali założyli rodziny po studiach i mają swoje życie.
- Wiesz, że organizacji rządowych nie rozwiązuje się z dnia na dzień bez powodu. Sekcja, Niebo jest potrzebna światu.
- Tutaj działa nieoficjalna grupa operacyjna dzieci, chroniąca las.
- Czy możesz ich wyszkolić?
- Oni są pozasystemowi. Mają 4 lata, a umieją więcej, niż ja w ich wieku.
- Może są inne wymogi, chwil.
- Muszą mieć swobodę.
Jasmine przyniosła do bazy, mąkę i wodę, które mieszała w naczyniu, by powstał klej. Ulepiła miskę z ugniecionej gliny. Zaostrzyła gałąź, by obwiązanym łukiem zrobić żar na desce za pomocą wyciętego wióru. Ogień wznieciła podmuchem. Roztopiła wosk ze świec, w którym zanurzyła sznurek przywiązany do kijka. Do naczynia przykleiła drucik, dwa centymetry nad powierzchnią wlanej oliwy. Przywiązała do niego knot. Wieczorem wokół ogniska zapaliła wiele takich glinianych naczyń. Po chwili przyszła Lorelai.
- Skąd wy macie tyle światła? Tu jest magicznie. To jest własnej roboty? Kto to zrobił?
Alex powiedziała, Jass.
Mike przyniósł dla Lory, uzdatnioną wodę.
- Michael, to jest świetne. Dzwonił do mnie pewien gość z rządu. Chce utworzyć z was drużynę strażników, lasu. Co o tym myślicie?
Mike poczuł się w obowiązku powiedzieć, że nie chce mieć przełożonych.
Jass chwyciła za rękę, przyjaciela.
- Mnie też się to nie podoba. My mamy swój zespół.
- Jak nie wy to przyślą kogoś innego.
- Zapraszamy, nikt nas stąd nie przegoni.
Terry zapytała, czemu odmawiacie dla rządowego wsparcia?
Mike przeszedł się.
- Bez nich możemy więcej. Każde z nas jest dzikim zwierzem bez ograniczeń.
Jass spojrzała na Terry.
- Tu uczymy się, czego chcemy i pomagamy przyrodzie. Tam będzie określony zakres wiedzy i działania zgodnie z nim.
Eleonore wzięła łyka, wody.
- Tutaj jestem prymitywną indianką. Tam będę zwierzątkiem w klatce, obserwowanym cały czas.
Alex oparła łokcie na stole.
- Wybieram wolność.
Kriss dodała, rząd zakłóci nasz total. Jesteś z nami, Terry?
- Według was, to nie są dobrzy wujkowie.
Mike wzdychał.
- Oni stawiają oczekiwania dla efektów bez pomyłek. Są ustalenia bez czasu na badania. Robilibyśmy to, czego chcą.
Kristine wyprostowała plecy.
- Po co nam zobowiązania? Jesteśmy nieformalnymi przyjaciółmi, nie agentami. Nie wymienię was, jak pionki, bo kocham was. Jesteśmy rodziną, a nie misją.
Terry dodała, nie chcę być niewolnicą.
- Jestem z wami.
Kristine odsunęła krzesło.
- Mimo wszystko możemy rozbudować naszą drużynę na wzór, agencji rządowej.
Lorelai przeszła się, opierając pięść na brodzie z opuszczoną głową.
- Jaką macie nazwę?
Mike wyszedł z propozycją.
- Może wilczki.
Dziewczyny były zachwycone.
- Jakiego macie współnego wroga?
Terry powiedziała, zwalczamy niszczoną harmonię.
- Co jest waszym celem?
Mike powiedział, ułatwiamy wszystkim, życie.
- Czym zajmujecie się w jednym zdaniu, lub słowie?
- Symbioza...
Jakich wartości pilnujecie?
- Dajemy spokój. Dbamy o płodność, lasu. Oczyszczamy las. Udostępniamy jedzenie.
Eleonore zakończyła.
- Oczyszczamy powietrze i wodę.
Lora zebrała notatki.
- Jutro udokumentuję wasz projekt i prześlę do Wywiadu jako waszą drużynę.
Mike dodał, trzeba ogrodzić naszą osadę.
Lora podniosła głowę.
- Jasne potem, najpierw sformalizujemy was i to miejsce. Jak to zrobię to będziecie tajni bez wstępu dla cywili do bazy. [/b]
Szymon „Żółwik” Kaczanowski
0 / 10 Szymon Żółwik Kaczanowski Pończochy bardzo długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Zrobiła się piękna wiosna ale nie było jeszcze zbyt ciepło. Szykowałam się jak zwykle wieczorem do szkoły. Słyszę jak siostra Ola rozmawia z mama:
- Mamo pamiętasz o tym ze mam mieć jutro wizytę u ginekologa.
- Tak pamietam - na 8.30
- A Anetka z nami pójdzie?
- No w sumie nie myslalam o tym, niewiem czy jest gotowa bo przecież jeszcze nie była
- Mysle ze mogłaby pójść z nami, najwyżej poczeka w poczekalni
- No w sumie masz racje. Anetko kochanie chodz do nas pogadamy.
Ide do nich i wiem ze będzie trudna rozmowa
- No co?
- Jutro Ola ma wizytę kontrolna u ginekologa, moze byś poszła z nami?
- Ja mamo ale wiesz ze do konca nie moge isc
- Tak wiem ale przecież chciałaś isc kiedys się dopominałaś
- No tak ale się strasznie wstydze
- No dobra pójdziemy, wszystko będzie dobrze, pani doktor jest bardzo wyrozumiała porozmawiam z nią zaraz, znamy się bardzo dobrze
- No mamo ale jak to będzie. Strasznie się wstydze, a jak ja mam się ubrac
- No ubierzesz się jak dziewczyna do ginekologa, np ta spódniczkę w kratkę biała bluzke i cienkie rajstopki
- O mamo muszę isc w spodnicy,
-tak będzie ci wygodniej, w gabinecie jeżeli pani doktor ci każe się rozebrac to obsuniesz tylko rajstopy i majtki i będziesz gotowa do badania
- O kurczę ja chyba nie chce isc
- Dobra nie marudź postanowione idziemy
- Ale ja nie mam nowych rajstop, kupiłaś mi ostatnio biała pare ale się nie nadają na jutro. Prosiłam cie żebyś mi kupiła cienkie bezowe takie cieliste, i nie kupiłaś
- Mam nowa pare rajstop w szafie to sobie weź, tylko ostrożnie bo są bardzo delikatne, a teraz do wanny idz się porządnie wykap i wydepiluj
- No dobra widze ze i tak muszę isc
- Ide do łazienki i słyszę jak mama dzwoni i rozmawia z panią doktor i umawia mnie na wizytę
Obudziłam się rono o 7, No dobra muszę wstac ide pod prysznic jeszcze raz maszynka podgolilam nogi i miejsca intymne. Bez pukania do łazienki weszła Ola
- Cześć załatwiłam ci wizytę u ginekologa- hi hi
- Dzieki ale ja się wstydze isc
- Ja tez się wstydziłam za pierwszym razem. Ale przecież mówiłaś ze bardzo byś chciał
- No tak ale nie do konca jestem dziewczyna
- Pani doktor jest super zobaczysz
- No dobra idziemy, mam wszystko jak dziewczyna się ubrac? Bielizne tez?
- Jasne ze tak !
- Pokaz czy dobrze się wydepilowalas.
Podniosła mi koszule nocna do gory i zaczęła zaglądać
- No ładnie moze byc idz się ubrac
Poszłam do siebie do pokoju, wyjęłam z szuflady nowy komplet białej bielizny koronkowej. Najpierw założyłam majeczki potem stanik. Do pokoju weszła mama
- Widze ze się ubierasz, masz te swoje ulubione cieliste rajstopki- podała mi opakowanie- mysle ze możesz nadal nosic białe rajstopy tym bardziej do szkoły, wyglądają jak byś miała białe skarpetki.
. -Oj mamo białe są dla młodszych dziewczyn, tym bardzie jak mam isc do ginekologa to muszę mieć takie bardziej kobiece
- No dobrze ale do szkoły będziesz nosiła raczej białe bo bezowe moze ktoś poznac ze to rajstopy, i niepotrzebnie
- Ok mamo- rozpakowałem rajstopki które mi mama przyniosła, były cudownie cienkie matowe, bez części majteczkowej. Poczułam podniecenie. Zaczęłam je powoli ubierac najpierw jedna noga potem druga, ojej naprawdę byłam podniecona moje majteczki były mocno napięte, jak ja wytrzymam podciągnęłam wyżej rajstopy, ale delikatne. Mój mały był bardzo pobudzony, muszę się nim pobawić bo zwariuje. Wyjęłam go i mimo tego ze jest niewielkich rozmiarów bo niecałe 6 cm podnieceniu, wydawał mi się wielki. Zaczęłam się nim bawić, ojej cudownie. Nagle drzwi się otworzyły i weszła Ola.
- O kurczę co ty robisz? Pokaz go, czemu taki mały jest?
- No widzisz ... Zerwałem się spłoszona i zaczęłam nerwowo poprawiać majtki i rajstopy
- Ola nie mów mamie, widzisz on jest taki mały i dlatego mama każe mi nosic damskie ubrania.
- Nie bój się nic nie powiem. Ale wieczorem pokażesz mi go? Chce go dokładnie obejrzeć
Chwile potem założyłam bluzke i spodnice i byłam gotowa do wyjścia. Mama przyszła i powiedziała
- No dziewczyny jedziemy
Podjechaliśmy pod przychodnie, wchodzimy na poczekalnie, są już dwie kobietyjedna z nich ze swoją corka,.
- Dziewczynki siądźcie na krzesłach ja ide do rejestracji- powiedziała mama
Siadłam na krześle obok tej młodej co przyszła ze swoją mama. Wtedy zobaczyłam ze wszystkie kobiety są w spódnicach, ale fajny widok, nawet ta młoda co siedziała obok mnie miała spódniczkę i cienkie rajstopy. Przyszła mama poprawiła mi spodnice i siadła. Kurczę znowu to podniecenie niewytrzymam. Ola mowi:
- Przed badaniem trzeba isc siku zrobic i jak masz podpaske to tez ja zmień
- Nie mam podpaski przecież wiesz- chodz idziemy razem.
Ubikacja była mała najpierw Ola obsunęła sobie majtki i rajstopy i siadła na muszle. Słyszę jak sika, u pośpiesz się ja tez chce. Nagle poczułam jak jej reka wsunęła się pod moja spodnice i wciska się pod gumkę majtek i rajstop
- Ola zwariowalas, nie teraz uuuu...
Poczułam jak jej zimna reka chwyta mojego małego, o mamo ale super, druga reka obsuwa bielizne w dol przypomniałam sobie ta scenę ja syn znajomej kazał mi ssać w ogrodzie, nagle poczułam ze Ola przybliża usta i zaczyna go lizać, o mamo zwariuje, przerwała...
- Czemu przerywasz ??
- Nie możemy teraz kończyć, wieczorem ...
Zrobiłam siku, i opłukałam go w zimnej wodzie i podniecenie troche opadlło
Lekarka już zaczęła przyjmować, czekamy. Nagle drzwi się otwierają i pielęgniarka wola:
- Pani Nowakowska z córkami prosze- wchodzimy
Gabinet był nawet duzy, biurko dwa krzesła, leżanka jakis taki dziwny foteli jakies szafki. Mi kazali usiąść na leżance. Pani doktor najpierw rozmawiała z mama i Ola pytała się czy zapalenie warg sromowych minęło czy brała globulki z zaleceniem i czy jest poprawa. Ola powiedziała ze tak. Doktorka powiedziała do Oli no dobra to teraz cie zbadam, Ola przyszła do mnie na leżankę i mówi ze tu musi się rozebrac
- Jak rozebrac całkiem?
- Nie tylko dol potem ty będziesz musiała to zrobic, tylko mnie nie podglądaj i nie patrz- stanęła obok mnie zdjęła buty i obsunęła rajstopy i majtki i je rzuciła na leżance obok mnie
Znowu poczułam podniecenie o jej...
Przyszła lekarka i kazała Oli siąść na ten dziwny fotel, tego się nie spodziewałam nagle zobaczyłam jak Ola rozsuwa nogi i kładzie je wysoko na podpórki. O rany widze wszystko dokładnie jak nigdy wcześniej. Widze rece lekarki jak ja dotyka po brzuchu i nagle zachodzą niżej i rozchylają jej szparkę. Jest piękna różowa . Nagle widze jak lekarka bierze troche żelu na dwa palce i przybliża do miejsca gdzie jest wejście. Patrzę na Olę ona na mnie i prosi wzrokiem żebym nie patrzył, ale ja nie moge przestać, palce się zbliżają do tego różowego otworu i pomału się w niego wciskają. Ola aż się wygięła. Kilka razy tak wysuwała palce a Ola się wiercila.
- No moja panno jestes zdrowa możesz się ubrac, teraz obejrzymy twoja siostrę
Z wrażenia przełknęłam ślinę, gdy Ola zeszła z fotela i zaczęła ubierac swoją bielizne, ja musiałam usiąść przy biurku.
- Co ci dolega Anetko? Spytała
- Mi to ja wiem ... Zaczęłam bełkotać
- Anetka w zasadzie jest chłopcem-powiedziała mama- ale jest wiecej za tym ze jest dziewczyna
- Muszę cie zbadać, wiec idz na leżankę i się rozbijesz do badania
- Czy muszę wszystko zdjac?
- Dzisiaj zbadam tylko dol wiec Anetko zdejm tylko buty rajstopy i majtki
- Dobrze- poszłam do miejsca gdzie wcześniej rozbierała się Ola i tak jak ona wcześniej zdjelam buty potem rajstopy razem z majtkami.
- Anetko zapraszam na fotel, podwiń spódniczkę troche do gory, dobrze, teraz jedna noga do gory na podpórkę i druga i gotowe.
O rany ale wstyd i zażenowanie podeszła bliżej podciągnęła wyżej moja spodnice i byłam całkiem odkryta i zaczęła coś mówić do mojej mamy poczym zaczęła mnie badać .
Wzięła małego do ręki i niewiele myśląc zaczęła go ruszać i ruszać . Byłam u kresu wytrzymałości. Mama podeszła bliżej i lekarka coś je mowilła ja nie słyszałem bo nagle wystrzeliłem na obie. Lekarce na włosy i twarz a mamie na bluzke i na koniec sobie na moja sliczna jedwabna bluzeczkę. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, pozwolono mi zejść z fotela i mogłam ubrac bielizne a lekarka z mama czyściły ubranie i się śmiały. Czułem odprężenie. Na koniec pani doktor powiedziała ze zna klinikę gdzie mozna taki zabieg korekcyjny zrobic. Wróciliśmy do domu
10 / 10 Aneta Rajstopy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Epilog, „Klanu na drzewie”- Pouline
Szymon „Żółwik” Kaczanowski
2021
Nigel Uno
Izka
Abigale Linkoln
Hoogy Giligen
Kuky Sunban
Wollaby Beatles
Thomas Giligen
Pouline Ziziner
2008
Wczytywanie,
misja Klanu na drzewie,
operacja- P. O. U. L. I. N. E
Piękność o ustach lawendowych i niewieściej ekspresji
/// Koniec transmisji...
Nigel Uno, zezłomowany przywódca, sektora V z Klanu na drzewie pewnego lipcowego dnia odebrał telefon od babci. Ta zaprosiła go do siebie na wieś. Potem zaproponowała, by zabrał ze sobą kilku kolegów. Nigy się zgodził. Zaraz potem zadzwoniła do niego Cree Lincoln.
– Cześć tu Cree, czy myślałeś o tym, żeby przystąpić do mojej organizacji, dzieci wykluczonych z K. N. D?
Numer 1 odpowiedział, no jasne.
- Jaka jest twoja decyzja?
- W życiu nie przystąpię do twojej szajki.
Siedemnastolatka zapytała, dlaczego.
- Dziewczyno, przez pół życia walczyliśmy ze sobą, poza tym nie będę udaremniał misji, moim następcom. To była duża część mojego życia. Nie mogę jej tak przekreślić. Z resztą mam zobowiązania. Mimo że usunęliśmy największe zagrożenia z miasta, agenci porządkują inne kwestie. Do klanu należy „Tomuś”, brat Hoogy’ego. Są tam moi kumple, którzy doszli po mnie, więc są młodsi, a moja wiedza i kompetencje mogą pozbawić życia.
Potem Nigel zadzwonił do Wolly’ego, by ten zebrał: Abby, Hoogy’ego, Izę i Kooky na boisku.
Numer 1 zapytał ich, czy nie chcieliby jechać z nim do babci na wieś. Kooky powiedziała, z wielką ochotą. Abbigale Lincoln dopytała, kiedy jest ta wyprawa.
Następnego ranka po przyjeździe dwóch camperów na wieś, na podwórko wyszła rozradowana babcia.
- Dzień dobry wnuczku, ile dni zostaniecie?
Nigel odpowiedział, 3. To jest Abby. Tu jest Kooky. To jest moja dziewczyna, Iza. To jest Wollaby, a tu Hoogie.
- Bardzo mi miło, jestem Stephanie.
Nigel ustawił drzewo do ogniska. Reszta grała w piłkę nożną. Po południu wszyscy poszli do lasu, by wyciąć drzewo do tipi, które zbudowali. Abby pomagała pani, Steph pielęgnować ogród. Gdy paczka rozpaliła ognisko, Kooky i Wolly odeszli do tipi, by tam zaspokoić żądze. Iza zapytała, gdzie jest numer 3 i 4.
- Dajmy im chwilę, żeby się zaklimatyzowali, powiedział Nigel.
Iza zareagowała nagłym śmiechem, a rozumiem.
- No właśnie, oni są, jak zwierzęta, dodała Abby.
Gdy wieczór dobiegł końca, wszyscy umyli się nad rzeką i rozeszli się do łóżek.
Iza dopytała, Nigela: myślisz, że nic im się nie stanie.
- Nie, dziś jest ciepła noc.
Następnego ranka o świcie Iza poszła nad rzekę, umyć się i wykąpać. Zaraz potem doszedł Nigel.
Nagle zasłonił oczy na widok nagiej Izy mówiąc, cześć.
- Czemu się wstydzisz, przecież chodzimy ze sobą?
Nigy zapytał, czy masz ochotę na seks ze mną.
- Wiesz, chcę, żeby to było wyjątkowe. Dlaczego chcesz teraz mieć ze mną pierwszy raz?
- Pewnie zauważyłaś, że jestem pewny siebie. Chcę dodać ci siły, energii i otwartości.
Iza dodała, przecież ja tu jestem, jutro też będę. Nie musimy się śpieszyć.
- Chcę sprawdzić granice satysfakcji.
Izę przeszył dreszcz po całym ciele.
- Dobrze, zróbmy to dziś wieczorem w jednym z tipi. Jak to zrobimy?
- Wejdziemy do gry na stojąco.
Iza powiedziała, marzę o opadaniu i wznoszeniu się w siedzie klęcznym.
- Potem zajdę cię od tyłu, gdy będziesz w pozycji świecy.
Iza powiedziała, nie wiem, czy wytrzymam.
- Spoko, ja cię przytrzymam.
Dziewczyna zażądała, to zaszalejmy.
Potem kupili prezerwatywy i satynową pościel. Nigel przeniósł do tipi materac i świece.
Przez resztę dnia biegali. Wieczorem doszło do przygody. Iza powiedziała, było świetnie. To przekroczyło moje oczekiwania. Jesteś bardzo silny.
Nigel powiedział, cicho. Usłyszał szelest traw, więc wyszedł. Okazało się, że to lis. Nigy odstraszył go grabiami. Potem wszyscy się zlecieli. Babcia zapytała, czemu tak krzyczysz.
- Odstraszyłem lisa.
- Ojej, skąd w tobie tyle odwagi? Nikt przed tobą się nie ośmielił.
Nigel powiedział, to może wynikać z mojej płci.
- No tak, jesteś prawdziwym mężczyzną.
Następnego dnia Wolly zaproponował, by odpalić traktor, by rozsiać warzywa.
Babcia, Nigela powiedziała, ten traktor nie był używany od dwóch lat.
Wolly powiedział, że może go naprawić.
Pani, Stephanie powiedziała, żeby spróbował.
Wolly zrobił to i rozsiał nasiona. Potem poprosił dzieci sąsiadów, by podlewały warzywa pod nieobecność paczki. Wieczorem Abby zapytała Nigela, na jaki profil złożyłeś papiery.
- Na informatykę, odpowiedział.
Gdy wrócili do domu, Nigel poszedł pobiegać. Zatrzymał się przy nim czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Nim Nigel zdążył się odezwać, wciągnięto go i uśpiono. Ockną się w ciemnej Sali, do której weszła kobieta oficjalnie ubrana.
- Chcę cię prosić o wstąpienie w nasze szeregi jako tajniak.
- Co miałbym robić?
- Nasza agencja dba o interesy rządu, a twoje umiejętności nam się przydadzą.
Nigel powiedział czekaj, rozstawiacie szpiegów i zmieniacie przebieg zdarzeń według swojego widzi mi się. Nie będę ograniczał ludzi. To jest zniewalanie. Skąd ty w ogóle mnie znasz? Wypuść mnie!
- Dobrze, ale jesteś na pustyni, a bez mapy stąd nie wyjdziesz.
Wszędzie stali strażnicy uzbrojeni po zęby. Nigel zdjął ubranie i założył je na lewą stronę, by wtopić się w piasek. Gdy go porwano, odliczał metry i nasłuchiwał, co się dzieje wokół, by kojarzyć miejsca. Był wyspecjalizowany w omijaniu laserów. Miał okulary teleskopowe, by ustalić kierunek i uciekł po ostrzeżeniu przyjaciół z prośbą, by udali się do kryjówki w piwnicy pod lasem z czasów K. N. D. Agenci owej organizacji rządowej zabili rodziców, Nigela i jego przyjaciół. Numer 1 poszedł do mieszkania Polly- głównej dowodzącej, K. N. D. I powiedział cześć, gdzie jest Tomuś.
- Już sprawdzam. Co się stało?
- Odmówiłem współpracy z agencją rządową, przez co chcą mi dać nauczkę. Nasi rodzice już wiesz.
P zachowała zimną krew i wskazała kierunek dla Nigela.
Nigel zaprowadził Tomusia do piwnicy. Kooky zmieniła fryzury dla każdego. Wszyscy dostali nowe ubrania.
Tomuś zapytał Nigela, jak ty mnie znalazłeś.
- Dowiedziałem się od P.
Tomuś dopytał, jak się z nią skontaktowałeś.
- Widziałem się z nią.
- Gdzie ona mieszka?
Nigel chodził przez chwilę.
- Nie mogę ci tego powiedzieć.
- Dlaczego?
- Najgorszą karą nie jest wydalenie z K. N. D, ale rozczarowany wzrok, Pouline Ziziner. Jej adres może zna 5 osób z kwatery głównej. To nie twoja liga, nawet nie możesz się dowiedzieć, czy to jej prawdziwe imię i jaką naprawdę ma płeć. Po co ci jej adres? Rozumiem, czujesz bluesa. Podejdź do niej i pogadaj! Nie wiem, czy coś wskórasz.
Następnego dnia po apelu, Tomuś podszedł do Polly i zapytał jej, czy możemy pogadać na osobności.
- Jasne, o co chodzi?
- Gdzie ty mieszkasz?
- Po co ci to?
- Widzę, że jesteś zapracowana, zmęczona i nie masz znajomych, poza organizacją. Ja chcę spotykać się z tobą.
- Dlaczego?
Chcę pomóc ci odpocząć i złapać dystans. Chcę podnieść cię na duchu.
- Dobrze, to jest mi bardzo potrzebne, nawet nie wiesz jak, ale nikt nie może znać mojej lokalizacji.
Ja mam mnóstwo kluczy, które nie mogą się dostać w niepowołane ręce. Poza klanem wyglądam zupełnie inaczej. Chcę, żebyś też się transformował. Zobacz w komputerze stroje!
Tomuś wybrał. Po służbie poszli do domu, Polly. Weszli do pokoju, dziewczyny. Pouline zapytała, możesz mnie pocałować.
- Jasne, odpowiedział Tomek.
- Może pójdziemy dziś na kolację?
- Ojej, zaskakujesz mnie, jasne. Jedenastolatka przedstawiła Tomka rodzicom, prosząc ich o zgodę na wyjście. Oni się zgodzili.
- To przyjdź po mnie o 18.00! Ja się przygotuję.
Gdy nadszedł czas, Poly założyła szarą, srebrzystą sukienkę do kolan i szare pantofle. Sukienka miała wycięcia pasiastych trójkątów na biuście. Talia była oznaczona białymi lampasami. Polly upięła włosy w kok, związany szarą bandamką.
Tomuś włożył niebieskie jeansy, czarną koszulkę i sweter.
Usiedli w restauracji na tarasie. Zjedli coś i Tomek poprosił Pouline do tańca. Wytrwali 20 piosenek i w ostatniej chwili Tomuś złapał na w pół przytomną partnerkę. Zaniósł ją do domu. Jedenastolatka ocknęła się przed drzwiami. Przystawiła plecy Tomusia do ściany, przystawiła jedno udo do jego biodra i namiętnie go pocałowała.
- W życiu się tak nie odprężyłam, dziękuję. Jesteś świetny i nie składasz obietnic bez pokrycia.
Tomek wrócił do domu. Zastał Nigela i Hoogy’ego. Wstał Nigel.
- Gdzie ty się włóczysz po nocy?
Mówiłem wam, że mam randkę.
- Z kim?
- Tego nie mogę powiedzieć.
- Czy ty nam nie ufasz?
- Nie tyle, że nie ufam, tylko nie mogę ufać.
- Ta informacja jest zastrzeżona, łamane przez nie wiem.
- My też byliśmy agentami.
- Czy teraz jesteście? Czy macie dostęp do najskrytszych informacji? Myślę, że nie.
Ten Tomuś poszedł spać. Następnego ranka Nigel poszedł do Pouline. Zastał ją w mieszkaniu. Ona zapytała, co się stało. Jeszcze nie zjadłam śniadania. Nie ćwiczyłam, ani nie pływałam.
- Czy to prawda, że Tomek ma dziewczynę?
Polly odparła, z takim pytaniem przyszedłeś do mnie 3 km dalej z samego rana w sobotę, chociaż Tomek mieszka z tobą. Ja nie mogę wchodzić w prywatne życie, moich agentów, a tym bardziej go ujawniać. Chyba już się przekonałeś, czym to grozi. O przepraszam, to było poniżej pasa.
- On nic nie chce nam powiedzieć.
- Może ma powód.
Polly pociągnęła dalej, znasz przepisy, on też zna. Po co mi zawracasz głowę?
- Czy to jesteś ty?
- Nawet gdybym wiedziała to, co dotyczy moich agentów, nie wycieknie to spoza K. N. D.
Po kilku godzinach Tomuś spotkał się z Pouline.
- Był u mnie Nigel, a ja mam tego dość.
- Coś złego ci powiedział?
Polly odpowiedziała, jestem znudzona powinnością zwodzenia ludzi przez głupie zasady.
- Wiarygodność warunkuje przynależność.
Jedenastolatka dodała, no właśnie. Nie mogę wymagać ulepszania świata w zamian za wolność należną każdemu.
- Co ty chcesz zrobić?
Polly powiedziała, rozwiążę klan i zrzeknę się dowództwa.
- Czy wiesz, co to znaczy?
Polly chwyciła go za ręce, mówiąc: świat sobie poradzi, a ja szaleję za tobą, Tommy.
- Słuchaj, popieram cię, ale wszyscy są zaprogramowani.
Polly zareagowała, wyłączę promieniowanie i zwolnię ludzi z tajności. Wyłączę kamery, a szpiegom zostaną umiejętności.
Pouline zakończyła to, muszę być spójna ze sobą, a mam chłopaka.
Jedenastolatka po wejściu na scenę do przemów powiedziała, z dniem dzisiejszym rozwiązuję Klan na drzewie, więc przestaje istnieć, a ja przestaję pełnić funkcję generalnego dowódcy.
Dziennikarz zapytał, czy ty zwariowałaś, dlaczego.
Pouline uśmiechnęła się.
- Zakochałam się.
Dziennikarz dopytał, kto to jest.
- To jest Ten Tomuś.
- Co my mamy teraz zrobić?
Polly na komórce wyłączyła promieniowanie nakładające, niejako przymus służby, podnosząc tętno ze stymulacją: mózgu, mięśni i gotowości. Pozbawienie promieniowania usunęło przekonania ideologii i wizji, K. N. D.
-- Nie wiem, zakochajcie się!
Przygoda służby w Klanie na drzewie stała się wspomnieniem. Polly i Tomek przyszli do kryjówki Nigela i jego przyjaciół za rękę.
- To jest moja dziewczyna, Polly.
Wolly powiedział, ty wyglądasz jakoś inaczej.
- Wszystko, co widzimy w ścianach, Klanu na drzewie, tam zostaje. Organizacja już nie istnieje.
Hoogie dopytał, dlaczego.
- Zdradziłam wam tajną informację. Pomóżcie mi sprzedać sprzęty!
Nigel powiedział, jasne.
Urządzenia z całego świata przysłano do lasu, zanim przyjaciele przynieśli tamtejsze maszyny, Klanu na drzewie. Sprzedaż ich trwała rok. Nigel dysponował ogromnymi pieniędzmi.
Rano zadzwonił do Polly i podał jej sumę z pytaniem, co z tym zrobić. Ona powiedziała, może pół na pół.
- Ty żartujesz. Dla mnie i dla ciebie mam przelać $500 000 000 000?
Pouline odpowiedziała słuchaj, pieniądze są na twoim koncie. Dzielisz się nimi ze mną, dzięki dobroduszności.
- Tak zrobię.
Następnego ranka Nigel zadzwonił do Polly z pytaniem, czy możesz mi przesłać wszystkie nieruchomości, Klanu na drzewie.
- Tak, jasne, odpowiedziała Pouline.
Przez dwa lata Nigel sprzedał: budynki, domy na drzewie, parkingi, laboratoria, plaże, boiska, parki, sklepy i ośrodki. Wszystko to kupiono po cenie rynkowej zgodnie z inflacją w różnych walutach świata. Otrzymał za to $70.000.085.750.
Czternastoletnia Pouline uznała to za świetną robotę. Dodała, że pozostały jeszcze pojazdy, oprogramowania, zwierzęta, samoloty, helikoptery, statki i patenty do sprzedaży. W ciągu dwóch kolejnych lat numer 1 to wszystko sprzedał. Dostał za to $35 000 000 000 000. Podzielił się pieniędzmi z P.
2013
Pewnego dnia szesnastoletnia dziewczyna przyszła do piwnicy, przyjaciół. Rozłożyła na stole mapę z oznaczonym kierunkiem przeprawy statkiem dokoła świata.
- Kochani, chcecie jeszcze raz poczuć krew w żyłach, czy wolicie tu się gnieździć?
Nigel zapytał, co chcesz tym osiągnąć.
Pouline odpowiedziała, co z tobą- to jest wielka przygoda. Chcesz tylko liczyć pieniądze? Przecież żyjecie, jak żółwie ninja w kanałach.
Pouline usiadła na krześle z oparciem z przodu mówiąc, zacznij marzyć.
Następnego dnia do portu weszła siódemka emerytowanych agentów i Iza. Szereg poprowadziła szesnastoletnia wysoka, krótkowłosa brunetka o dużym biuście w jasnym, szarym topie i niebieskich, jeansowych ogrodniczkach z szerokimi nogawkami przy jednej odpiętej szelce. Miała okulary przeciwsłoneczne, zawieszone na kieszeni przed sercem. Głowę zakryła chustką z napisem, K. N. D. Po wejściu na pokład z paczką, pomachali im rodzice, Pouline. Gdy port się oddalił szesnastolatka pocałowała: lekko, spokojnie, ale intensywnie, Tommy’ego. Potem krzyknęła z radości, podnosząc rękę przy głośnym śmiechu. Przebrali się w stroje kąpielowe, by położyć się na leżakach i opalać się. Polly odsłoniła biust z prośbą do Tomka, by ten posmarował ją kremem do opalania. Po godzinie zeszli do kajuty na namiętny seks.
Wieczorem na statku był uroczysty bal. Każdy gość miał parę do tańca. Potem kelnerzy przynieśli posiłki. Wolly znalazł cichy kąt, gdzie przyparł Kooky do ściany. Ona ugięła jedno kolano i on przysuwał się do niej. Nie zdążyli skończyć, gdy usłyszeli ze sceny nieznany głos.
- Dobry wieczór państwu, właśnie tym pilotem uruchamiam bombę, która eksploduje za dwie godziny. Mogę ją rozbroić, jeśli oddacie mi swój majątek.
Wolly powiedział, czekaj Kooky- jest robota.
Kooky pocałowawszy go dodała, uważaj na siebie.
Wolly wszedł na scenę.
- Zawsze te same problemy z wami podkładaczami bomb, chcecie wszystkich pozabijać. Jak uciekniecie? Macie świetny helikopter. Czy na pewno odpali? Przy mówieniu tego Wolly trzymał ręce w kieszeni, pisząc sms’a do Nigela.
Znajdź bombę!
Zamachowiec spytał, co ty robisz.
Wolly odparł, umilam gościom czas, kabaretem.
- To nie jest żart.
Wolly podczas rozmowy przyjrzał się, pilotowi do detonacji bomby i go rozpoznał. Zapytał, czy mogę iść do kajuty wziąć moje tabletki od padaczki, bo będzie zaraz nieciekawie.
- Dobrze, odpowiedział zamachowiec.
Wolly podał rękę na pożegnanie, przypinając mu gps’a. Poszedł, między rozsuniętymi gośćmi. Nagle wróciła mu powaga i szeptał, proszę zachować spokój. Zszedł do kajuty Nigel’a z pytaniem, masz.
- Chyba jej nie ma.
- Sprawdź pod wodą!
- Jest.
Wolly zareagował, daj mi kombinezon i kask. To może potrwać. Wolly rozbroił tą bombę. Wrócił do Sali balowej, mówiąc do kapitana, że wszystko w porządku.
- Jak z tobą?
- Ta padaczka to zmyła, odpowiedział Wolly. Podczas drogi na scenę zadzwonił do straży przybrzeżnej.
- Cześć, jaka była ostatnia scena?
Zamachowiec powiedział, ty naprawdę jesteś głupi.
- No cóż...
Zaraz potem weszła tam policja, a Wolly unieruchomił zamachowca. Aresztowano go i jego wspólników.
Nigel przybił piątkę dla numeru 4.
Kapitan spytał, jak ty rozbroiłeś bombę.
- Z drobną pomocą.
Kapitan dopytał, kim wy jesteście.
- To nieważne, płyńmy dokoła świata!
Polly dodała, no co ty. Się pochwal!
- Po co?
Wszyscy się rozeszli. Izka zaproponowała z wdzięczności zbliżenie, Nigel’owi.
Ten odparł, nie mam siły.
Następnego ranka podczas gry w siatkówkę, Tomka zaniepokoiły deszczowe chmury. Usłyszał bulgotania oceanu. Zobaczył nagłe przemieszczenia wód. Dotarły do niego informacje o niedalekim trzęsieniu ziemi i lawinie.
- Przepraszam, możecie zejść do kajut?
- Co jest, zapytał jeden.
- Nadciąga Tsunami. Trzymajcie resztę pod pokładem! Tomuś zszedł do sterników i kapitana.
- Czemu się dobijasz?
Tomek wszedł na środek sterowni.
- Panowie, nadciąga Tsunami.
- Ja też poczułem niespokojny wiatr.
Tomuś podszedł do tego marynarza.
- Nieważne, co czujesz, jak nie komunikujesz. Do roboty! Tu ocean bulgotał. Tu płyniemy.
Kapitan dopytał, czemu nie tu.
- Tam spada lawina.
Kapitan zareagował, a tu.
- Tam trwa trzęsienie ziemi.
- Co z tym kierunkiem?
Tomek odpowiedział, tam idzie burza, a nie chcę zmoknąć. Kto was uczył nawigacji?
- Niestety nie twoi nauczyciele, skąd ty to wiesz?
Tomuś odparł, z praktyki.
Kapitan pociągnął temat, czym się zajmowałeś.
- To jest informacja zastrzeżona.
Wszyscy w kokpicie bardzo głośno się śmiali.
- On ma konspiracyjne powiązania.
- Jestem kumplem tych, którzy rozbroili wczoraj bombę.
Kapitan usiadł.
- To nie przypadek, a jak się nazywasz?
- Tomuś.
Kapitan dopytał, co proponujesz.
- Wyłączmy silniki! Fala przejdzie obok.
Kapitan przypomniał, że obiecał klientom, dotrzeć na czas.
Tomek powiedział nie, zapewniał pan, że przeżyjemy.
- Wyłączyć silniki!
Tomuś dodał, stery lekko w prawo.
Wówczas na horyzoncie pojawiła się fala. Sternik zaakcentował, ależ kolos.
Ledwo uniknęli zderzenia po 10 minutach.
Kapitan spytał Tomka, czy masz licencję kierowania statkiem.
- Nie...
- To już masz. Złóż podpis pod moim!
Tomuś podziękował.
Marynarze wynieśli go na rękach i wnieśli na pokład. Kapitan zdziwił się, że nikogo nie ma.
- Co się stało?
Tomuś odparł, że goście od siatkówki wypełnili zadanie.
Kapitan zszedł na korytarz kajut i przepuścił gości. Wszyscy zobaczyli Tomusia nad głowami marynarzy. Kapitan wręczył, Tomkowi odznaczenie i licencję, żeglarza
między-oceanicznego. Zaproponował mu pracę na tym statku. Tommy odmówił.
- Mam życie, poza żeglugą, a po tym statku spodziewam się przygód. Stać mnie na własny statek.
Kapitan zakrył brodę.
- Najbiedniejsi ludzie tu nie płyną.
Wkrótce nadszedł sztorm, a jeden chłopak wypadł za burtę po uderzeniu orki. Natychmiast skoczyła Izka i oboje wciągnięto. 10- latek był bardzo wdzięczny. Jego rodzice chcieli zapłacić za pomoc. Izka powiedziała, to nic wielkiego.
Kapitan zapytał, czy ty jesteś ratowniczką.
- Nie, jestem dziewczyną, Nigela.
Kapitan dopytał, to kim wy jesteście. Ilu was jest?
- Jesteśmy ludźmi, którzy umieją i interweniują.
Sternik zapytał, czemu inni tego nie robią.
- Trzeba troszkę doświadczenia.
Kapitan zapytał, gdzie wy je nabyliście.
- Moi kumple i facet od 10 roku życia rozwiązywali problemy na całym świecie.
- Jakie problemy?
- Nic o nich nie wiem.
Kooky powiedziała sory, że wam przerywam, ale przed nami jest lodowiec.
- Gdzie ty go widzisz?
- Tam, dodała.
- Daj lornetkę! Rzeczywiście, cała w lewo!
Lodowiec odpłynął.
Następnego dnia cała paczka usiadła w kręgu i podszedł kapitan.
- Wreszcie znalazłem was wszystkich.
Kooky zapytała, co nas pan tak ściga.
- Jesteście bohaterami.
P zapytała, co z tego.
- Chcę was poznać.
Abby dopytała, czy my też musimy chcieć się przedstawić? Niech będzie! Ja jestem Abby. To jest Wolly. Przy nim siedzi Kooky. Tu jest Hoogy. Tutaj siedzi Tomuś z Pouline. To jest Nigel i Izka.
- Ja jestem Henry Watson, chcę dowiedzieć się, co was łączy.
P powiedziała, ale jest pan gotowy. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Skąd bierzecie siły na to wszystko.
Hoogy powiedział, o panie, to są lata treningów, dzień w dzień od świtu do zmroku.
- Co trenowaliście?
Hoogy zakończył rozmowę, patrzenie, słuchanie, węch, smak i dotyk- to nie przelewki.
Przyjaciele przyszli do kajuty Nigel’a. Abby przytuliła się do Hoogy’ego i pocałowała go.
- Piątka, co ty robisz?
- Chcę ciebie.
Wyszli do kajuty, Abby. Ona zdjęła stringi. Rozpięła guziki koszuli. Numer 2 ją rozchylił. Hoogy rozpiął jej spódniczkę. Potem rozpięła swój stanik. Zsunęła mu spodnie i slipki, a on zdjął koszulkę. Abby przyparła do niego. On podniósł ją, gdy ugięła nogi. Abby trzymała się karku, Hoogy’ego. Odsuwała i przysuwała pośladki. Potem wznosiła się i opadała w siedzie skrzyżnym na nim leżącym, aż padła na piersi ze zmęczenia. Położyli się naprzeciwko siebie bokiem i przenikali się. Abby ugięła jedno kolano. Potem Hoogy rotował jej biust, aż zaczął go miętosić. Łapczywie ssał jej brodawki.
Następnego ranka Abby, nago przeglądała internet, aż obudził się Hoogy.
- Cześć, chcesz wziąć ze mną prysznic?
Hoogy zareagował, kręci mi się w głowie. Dlaczego to zrobiliśmy?
- Przeszkadza ci to?
- Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób.
Abby dopytała z uśmiechem, co z tym zrobimy.
- Czy ty nadal mnie chcesz?
- No pewnie, czego ty chcesz?
Hoogy odpowiedział, ty bez tego dodajesz mi sił. Ja nie tęsknię za tobą, bo ci ufam. Zawsze wywierałaś na mnie silne emocje. Dbamy o siebie tak, jak w wieku 10 lat, choć trochę się zmieniło. Zawsze czułem się przy tobie bezpiecznie. Nie czuję przymusu, kontaktu z tobą, bo zawsze jesteś. Twoja deklaracja, wsparcia nic nie zmieni, bo zawsze dawałaś maksimum. Bardzo mi się podobasz jako kobieta, ale nie wyróżniam cię za mocno. Całowanie się z tobą przysparza mi energii, ale nic w tym dziwnego. Przeinterpretowanie funkcjonowania z tobą nic nie zmieni. Moja wdzięczność tobie za współpracę nie przybrała na sile.
- Co to znaczy?
Hoogy zamruczał.
- Od wczoraj świat się nie zmienił.
Abby oderwała się od laptopa.
- Mnie drżą: cycki, pęcherz, uda i tyłek. Stopy mi się co raz napinają. Moje plecy i kark są całkowicie rozluźnione. Usta mi drętwieją. Moje dłonie są dziwnie gładkie, a łopatki, odprężone. Mam przypływy powietrza. Czuję ciepło na policzkach, jak w Meksyku przy pełnym słońcu. Może zjedzmy dziś wspólną kolację i zobaczymy, co wyjdzie!
Po śniadaniu poszli na basen na statku. Potem Abby była u fryzjera i kosmetyczki. Kupiła brązową suknię z wycięciem, aż się spotkali. Abby pocałowała Hoogy’ego i wzięła go za rękę. Weszli na salę balową, a Hoogy odsunął krzesło partnerce. Zjedli coś, aż Hoogy poprosił Abby do tańca. Minęły trzy piosenki i Abby zapytała, jak się czujesz.
- Świetnie, odparł.
- Chodźmy na pokład!
Abby oparła się o burtę z pytaniem, czy moja osoba dodaje ci czadu.
Wtedy w dno pokładu coś uderzyło.
Gdyby Hoogy nie złapał partnerki ta, by wypadła.
Abby zapytała, co to było.
- To orka, odparł. Nie to jest najgorsze.
- To co?
Hoogy powiedział, orki pływają grupami.
Oboje zeszli do sterowni.
- Panowie, orki nas atakują. Radzę przyśpieszyć.
Potem nastąpiły dwa kolejne uderzenia i zbudzono kapitana. W ostatniej chwili zwiększono prędkość statku. Hoogy z Abby weszli na pokład, a statek przechylił się tak, że Hoogy wypadł za burtę. Tylko Abby go złapała. Jego waga wyrwała jej bark, jednak utrzymała go. Hoogy nastawił go jednym ruchem. Abby krzyknęła z bólu kończąc, dzięki.
Następnego ranka po śniadaniu Pouline grała z Tomkiem w ping ponga przez trzy godziny. Potem poszli na siłownię. O 17.00 wzięli wspólny prysznic. P umyła Tomusia, a on ją. Potem Tomek pomasował Polly i oboje weszli do jack- uzzi. Tam doszło do szaleńczego zbliżenia na jeźdźca przodem. Potem partnerzy łączyli się ukosem przy podporze na rękach. Dzień zakończyli wspólną kolacją i obcięli sobie wzajemnie paznokcie. Umyli zęby. Tańczyli w kajucie do Deep purple prosto z gramofonu. Potem całowali się pół godziny. Tommy oznaczył na mapie trasę, którą przebyli. Polly napisała dziennik wyprawy. Wieczorem wyszli na pokład. Położyli się na leżakach. P usiadła.
- Wiesz, że jutro dopłyniemy na koncert, Brian’a Johnson’a.
- Dziś już miałem lepszy koncert.
- O czym ty mówisz? Cały dzień byłeś ze mną.
Tomuś zareagował, dodajesz mi energii do szpiku kości.
Polly chwyciła go za rękę i uśmiechnęła się. Na pokładzie jeszcze bawiły się dzieci, a statek tak się przechylił, że troje wypadło. Został ten 10-latek, którego wyciągnęła Iza. Po usłyszeniu plusku oboje się zerwali na równe nogi. Polly zdjęła spodenki i klapki.
- Cześć, gdzie polecieli?
- Tam, odparł chłopiec, sparaliżowany ze strachu.
P natychmiast skoczyła. Problem w tym, że woda była czarna. Skoczył też Tomuś. Polly znalazła dwie dziewczynki, ale nie widzieli chłopca. Tommy zaświecił zegarkiem i zobaczył bąbelki. Jeszcze raz nabrał powietrza i spłyną tam. Długo nie wracał, aż Pouline wezwała przyjaciół. Tommy wypłynął. Wolly poinformował marynarzy, a ci wyciągnęli wszystkich. Polly zrobiła reanimację jednej dziewczynce Abigale, innej z kolei Kooky, chłopcu.
- Co się dzieje?
Nigel powiedział, wpadliście do wody.
Dziewczynka zdumiona powiedziała, gdyby nie wy...
Hoogy pokiwał głową.
- Dziękuję.
Chłopak z wdzięczności przytulił Polly.
Druga dziewczynka zapytała Kooky, czy pani jest Chinką.
- Moi rodzice byli.
- Dziękuję.
Przyszli rodzice, dzieci.
- Jim powiedział, że państwo wyciągnęliście nasze dzieci z wody.
Nad ranem statek przybił do portu w Sacramento. Kilka godzin później odbył się koncert, ACDC w tym mieście. Pouline założyła gwiazdki przykrywające sutki, a do tego niebieską bluzę jeansową z odciętymi rękawami. Włożyła czarne, przezroczyste stringi i brązowe, obcisłe, skórzane spodnie- ochładzane wewnątrz. Przypięła do uszu kolczyki z długimi piórami orła, którego dawniej upolowała. Pofalowała rozpuszczone włosy. Paczka przyjaciół spotkała się przy jednym stole podczas śniadania. Nigel zareagował na wygląd Polly, ale cię wzięło.
- Ja kocham ACDC.
Nadszedł wieczór, a przed koncertem na stadionie Pouline zaczęła skandować, A-C-D-C. Wszyscy inni dołączyli do niej. Podczas koncertu Nigel podniósł Polly, a inni przenosili ją nad publicznością. Stanęła przy Tomku. On wziął ją na barana. Gdy już zeszła na trawę, napierała na niego, łonem. Ugięła kolano. Potem zahaczyła o niego łydką. Zaczęła przysuwać się powoli, aż przyśpieszyła. Znów zwolniła i przez chwilę jechała na pełnych obrotach. Przestała, gdy poczuła zgrubienie. Zatańczyli. Tomuś pocierał rozłożysty biust, Polly. Jego duże dłonie spoczęły na jej pośladkach i uniósł jej udo. Krążyli wokół. Polly odwróciła się, przysunęła pośladki i pochyliła się. Tomuś lekko się wypiął kilka razy. Potem Pouline poszła po autograf.
- Cześć mała, widziałem cię ze sceny. Jesteś szalona. Czy chcesz którąś z moich płyt?
- Nie dzięki, mam wszystkie.
Brian zdziwił się, nawet tą nową.
- Chyba byłam pierwsza w kolejce przed sklepem. Ja słucham gramofonowych.
- Co to za pióra w twoich uszach?
- Orle, odparła.
- Gdzie je kupiłaś?
- Upolowałam.
Brian Johnson poczuł dumę.
- Łał, rozmawiam z indiańską wojowniczką.
- Kiedyś pomagałam córce, wodza z Peru i tak się złożyło, że nas ugościł. Spróbowałam sił i udało się.
- Jak tu dotarłaś?
Pouline wyjaśniła, płynę z Bostonu, statkiem dokoła świata.
- Miło było cię poznać. Mogę cię pocałować?
- O stary, ja mam faceta. Mogłeś poprosić 6 lat temu.
Brian zakończył, jasne.
Następnego ranka statek odpłynął. Wolly zobaczył mnóstwo ryb. Natychmiast zbiegł do kajut i zapukał do Hoogy’ego.
- Co jest?
- Ryby, zbieraj się!
Wolly wziął 10 misek. Napełnił je wodą. Wziął: wędki, przynętę, widły i siaty. Złowione ryby wrzucał do misek, lub wiader. Wieczorem, Hoogy i Wolly wciągnęli siaty z setkami ryb. Wcześniej stali z wędkami i złowili ponad 60. Wieczorem zjedli z każdym, kto chciał. Brali 1 dolara za sztukę. W jeden dzień zarobili 1000$. Kolejnego dnia dalej łowili. Robili tak przez pół roku. Zarobili 200000 $. Tego wieczoru Pouline zobaczyła chłopaka rysującego krajobraz. Przysiadła się do niego z pytaniem, czy możesz mnie narysować.
- Jasne, odpowiedział.
Znaleźli ją przyjaciele.
Abby ukucnęła.
- Łał, ona jest rysowana.
Po skończeniu portretu Polly zapytała, ile jestem ci winna.
- Naprawdę? To proszę 2 $.
Wszyscy kumple, Polly też umówili się z rysownikiem na następny dzień.
Zaraz po odebraniu portretów, statek wpłynął na wody, które uzurpowali sobie piraci, którzy zobaczyli statek.
Tomuś uświadomił to sobie i poprosił pasażerów o zejście do kajut. Powiedział, że zbliża się burza, co było prawdą.
Gdy piraci weszli na pokład, przyjaciele podeszli do nich.
Tomuś powiedział, dzień dobry, czego potrzebujecie.
Herszt piratów krążył, szukając czegoś wartościowego.
- Co przewozicie?
Tomuś powiedział nic, zrobiliśmy sobie wycieczkę.
- To nasze wody, macie czym zapłacić?
Nigel powiedział, nie.
- To weźmiemy wasze kobiety. Brać je!
Hoogy zaszeptał, dziewczynom, Skaczcie do wody i płyńcie na środek oceanu- znajdziemy was.
Wolly zagadywał piratów, gdy: Abby, Iza, Kooky i Pouline się wymknęły. Hoogy je spuścił, liną do oceanu.
Dziewczyny zrozumiały, że 40 piratów gwałciłoby je na zmianę, więc rozebrały się, by płynąć szybciej. Przepłynęły 4 km wpław, by zobaczyć wyspę na horyzoncie. Płynęły od południa do 22.00 i wypadły na w pół przytomne na brzeg bezludnej wyspy. Po obudzeniu się rano, Polly związała z liści i lian, spódniczki i staniki, czego wymagały chwile na misjach w K. N. D. Zebrała mnóstwo owoców i zrobiła łuki. Reszta dziewczyn zastanawiała się, gdzie jest P, aż przyszła.
- Cześć laski, któraś jest głodna?
Słońce odbijało się od skóry dziewcząt, choć wiał lekki wiaterek.
- Ojej, dzięki.
Jesteśmy siostrami, nie?
Przez pewien czas zbudowały domek. Związały drzewa do ścian i wszystkie po kolei uniosły. Potem zrobiły drabiny, by na górze przymocować sufit. Ułożyły ognisko, skautów. Uszyły pościel, wypełniając związane liście, trawą. Wykopały doły wokół osady i zalały je wodą. Zbudowały wiele pułapek. Polly wyrzeźbiła totem- słup z postacią nagiej kobiety. Zbudowały tipi na wypadek chorób, którejś z nich. Wykopały dół jako toaletę. Owoce składowały w szopie. Wykopały dojścia wód z oceanu do działki. Ulepiły z gliny, wiadra. Polly ugniotła kamieniem kwiaty, by zrobić barwniki.
Następnego dnia nazwały wszystkie miejsca w osadzie. Potem znalazły wiele ziół. Wiadra służyły im do łowienia ryb, choć Iza zrobiła też wędki. Po pewnym czasie ryby przypłynęły pod samą osadę. Dziewczyny je łowiły i jadły. Codziennie razem się kąpały. Polowały na ptaki i zwierzęta. Zbudowały łódkę. Pewnej nocy, gdy dziewczyny poszły spać, przy ognisku została P. Dosiadła się do niej Iza, która lekko uśmiechnęła się.
- Skąd znasz zwyczaje indian.
Zupełnie obojętnie Pouline powiedziała, z Peru. Ty drżysz i pocisz się. Jesteś bardzo zarumieniona, a twój biust drży i się rozluźnia. Czy chcesz dziś spać ze mną?
- Tak.
Doszło, między nimi do ostrego zbliżenia. Przyjaciółki siedziały na przeciw siebie, krzyżując nogi ukosem. Odpychały się rękami za pośladkami. Najpierw przesuwały się powoli, stopniowo zwiększając tempo i napór. Gdy nawiązały zaufanie wspierały się na rękach, łącząc się po rozłączaniu z zabójczą szybkością. Zmieniały poziom naporu z lekkiego na mocny, aż przytuliły się ze zmęczenia. Naciskały na siebie drżącymi piersiami. Obie miały znaczny rozmiar, biustu. Iza oplotła nogami, Polly. Ona chwyciła talię, Izy. Na boku wchodziły w siebie, jak salamandry, aż połączone, ciałami zasnęły.
2014
Rano po dwóch miesiącach do brzegu dopłynął statek z chłopakami. Dziewczyny pływały przy brzegu. Spojrzały całkiem obojętnie, jak na obcych turystów. Nie przeszkadzała im, ich nagość. Wygasła w nich wszelka tęsknota za poprzednim życiem. Zapomniały wszystko, a czar miłości prysł. Wtedy miały na względzie, życie na wyspie z resztą sióstr z dala od niebezpieczeństw. Łowiły ryby, zbierały owoce, kąpały się. Znalazły składniki pasty do zębów, które wymieszały. Polowały na ptaki i zwierzęta.
Pasta do zębów
mięta, pokrzywa, olej kokosowy
barwniki
ostryż- kurkuma
sok z czerwonej kapusty
sok z buraka
lukier
wiórki kokosowe
Czasami uprawiały seks. Zbierały deszcz do naczyń. Nigel odezwał się do Polly jej imieniem, gdy już założyła liściaste bikini. Ona odrzekła, kim jesteś, nie znam cię.
- To ja, Nigel.
Polly zareagowała, nie znam cię, ty też nie znasz naszych zwyczajów, więc stąd odpłyń!
Wolly doszedł.
Ty, ona tak na poważnie?
- Raczej nie udaje.
Polly podeszła do Izy.
- Kto to jest?
- Jakiś przybysz powiedziałam, by odszedł.
- On tam stoi.
- Nie przeszkadza mi, jednak nie wejdzie na naszą ziemię.
Abby nie zwróciła uwagi na męską część paczki, niosąc naczynia do wody. Kapitan zapytał, co z nią jest. Traktuje nas, jak posągi.
Nigel powiedział, one się tu osiedliły.
Tomuś podszedł do Kooky, a ta przerzuciła go przez ramię.
- Czego chcesz, przybyszu?
Przerażony powiedział, jestem Ten Tomuś.
- Tu mieszkają 4 kobiety, nikt inny z ludzi.
Tomuś podszedł do Nigela.
- One są dzikie i nas ignorują.
- Chcesz być doceniany to zrób coś ze sobą!
Pozostali śmiali się.
- Może chodźmy do ich fortu?
- Wolly chcesz, żeby cię zabiły?
Wolly dopytał, czy one przez nas weszły w nową rutynę.
- Tak, zbudujmy własną twierdzę z drugiej strony, wyspy! Może nas przypomną, albo nawiążemy barter.
Tomuś odparł, to do roboty.
Siedemnastolatek wszedł na drzewo.
- One mają całą infrastrukturę. Nie wiem, jak one to zbudowały.
Statek z pasażerami odpłynął. Zostali tylko: Nigel, Ten Tomuś, Wolly i Hoogy, poza dziewczynami.
Zbudowali dom na drzewie. Wyszli na brzeg i zobaczyli tam dziewczyny. Ustalili, że nie będą zmuszać ich do ponownej relacji. Najważniejsze jest to, że żyją, a miłość i przyjaźń powrócą, jeśli były prawdziwe. Na domiar tego wyzwania Polly podeszła do Tomka.
- Ależ jesteście uparci. Nie mogę wam zakazać, osiedlania się tu, ale tu są częste i obfite deszcze.
Tomuś powiedział, my mamy schronienie.
- Możemy podzielić dżunglę. Nie przeszkadzajcie nam! Mam propozycję wymiany na początek. Moje siostry i ja jesteśmy spragnione, seksu. Same zaspokajamy się, znajdując ujście emocjom. Wyglądacie na silniejszych. Czy zgodzicie się na zbliżenie z nami za owoce.
- Nie wiem, jak reszta, ale ja sądzę, że to uczciwy układ. Gdzie i kiedy chcesz to zrobić?
- Dziś wieczorem na brzegu, mam na imię Pouline.
Pozostałe też się tak umówiły. Wszyscy wieczorem spotkali się na plaży. Tomuś włączył na komórce, Led zeppelin- „Whole lotta love”. Nigdy przedtem nikt z przyjaciół nie doświadczył takiej furii. Na tej wyspie opadły kajdany. Przyjaciele stracili opory. Dziewczyny oddały partnerom cały stres i coś pękło w ich głowach. Ocknęły się po wyładowaniu energii i zrządzeniem losu wróciła im pamięć. Dotyk pobudził ich podświadomość. Rozpadał się deszcz, a Polly zaproponowała chłopakom, by przenocowali w ich osadzie. Jeszcze wtedy dziewczyny nie dały po sobie poznać, że przypomniały sobie wszystko, czując ten sam i wyższy pułap zaangażowania i zjednoczenia, jak z nikim innym. Rano zbudowały dodatkową łódkę. Abby usiadła na pieńku.
- Kiedy im powiemy, że nie wpuszczamy obcych ze współczucia?
Polly spojrzała na nią.
- Zachowujmy się normalnie! Oni też igrają z nami. Nie trzeba nic zmieniać na siłę. Reszta przyjaciół wyszła na plażę. Tomuś odezwał się pierwszy.
- Po co wam druga łódź?
Kooky zapytała, chcesz ją odkupić. To pomóż nam ją wnieść do wody!
- Gdzie płyniecie?
Polly otarła się o Tomka.
- Było świetnie. Płyniemy do Bostonu.
Słońce rozjaśniło wybrzeże wyspy. Odbijało się od jasnej skóry, czterech nagich przyjaciółek, zmierzających do łodzi. Kooky spojrzała na Pouline.
- W którą stronę płyniemy?
- Na północny- zachód.
Kooky dopytała, czy nie lepiej złapać stopa, płynąc na zachód.
- Przypominam, że jesteśmy nagie.
Kooky zareagowała, a no tak.
Po kilku metrach Polly powiedziała, wiosła w górę.
Izka spytała, co jest.
- Widzę 3 żarłacze białe- zaszeptała.
- Gdzie?
P wskazała palcem.
- One płynął do chłopaków.
Polly uciszyła Izę i dodała, płynie dalsza rodzinka.
- To, co robimy?
- Fale nas popchną, cicho!
Pięć płetw minęło łódkę. Żadna z przyjaciółek nie ruszyła się, ani odezwała przez dwie godziny, aż Pouline lekko zaczęła wiosłować. Reszta dołączyła po niej. Oblała je fala. Męska część dopłynęła do nich. Nigel chwycił bok łódki, dziewczyn.
- Wyglądacie nieziemsko, ale to wam się przyda.
Oddali dziewczynom, koszulki.
- Minęliście rekiny?
- Jasne dobrze, że wam też nic się nie stało.
Po kilku dniach dopłynęli do portu w Bostonie. Nigel wyciągnął Polly i Izkę. Ratownicy podeszli z pytaniem, czy w czymś pomóc. Wolly poprosił o koce.
Ratownik pociągnął, skąd płyniecie.
- Z Afryki, musieliśmy wysiąść ze statku dokoła świata na bezludną wyspę po ataku piratów. Nasze dziewczyny tam uciekły. Tak je to wciągnęło, że zdziczały i straciły pamięć. Pomieszkaliśmy obok nich, aż sobie nas przypomniały.
Wszyscy wrócili do piwnicy. Polly wyszła z propozycją, seksu grupowego.
Abby, pełna rozkoszy uśmiechnęła się do Hoogy’ego.
Abby, między nogami, Hoogy’ego leżała oparta na rękach. Między jej nogami, gdy leżała oparta na rękach przy rozstawionych nogach partner zaszedł ją od tyłu. Polly łączyła się z Tomusiem, stojąc. Potem ugięła nogę, aż odwiodła.
Nigel ukucnął, zachodząc Izkę od tyłu. Uniesiona Kooky rozstawiała nogi po bokach, Wolly’ego. Polly podpierała się przy poręczy, gdy Tomuś dodawał jej sił. Izka ukucnęła bokiem, między nogami, Nigela. Kooky, opadała wzniósłszy się nad Wolly’m w siedzie klęcznym, tyłem do niego. Leżała na piersiach przeciwnie do niego siedzącego. Pouline leżała na nogach Tomusia, plecami. Gdy klęknął jednonóż, opierała wyprostowaną nogę na jego udzie. Wznosiła się i opadała, kucnąwszy tyłem. Izka prostowała miednicę, gdy partner trzymał jej brzuch. Ona siadała bokiem. Nigel zbliżał się do pośladków jej skulonej. Ona opadała na niego przy jego wzniesionych nogach. Abby siadała klęcznie, przodem na Hoogy’m. On zbliżał się do jej pośladków, gdy była na boku. Polly przesuwała się na kolanach, Tomusia. On wchodził w nią, gdy ta podkurczała kolana na plecach. Nigel pochylał się nad Izką, gdy rozchyliła ugięte nogi. On kucał na jej pośladkach. Wolly przyciągał Kooky leżącą bokiem, stojąc nad nią. On zachodził ją od tyłu. Potem łączyli się ukosem w leżeniu. Izka kucała na Nigelu, robiącym mostek. On zbliżał się do niej przykrytej swymi nogami. Przyciągał ją chwyconą za uda. Tomek przyciągał partnerkę ukosem w klęku prostym jednonóż. Ona na plecach opadała na nogi jego siedzącego. Ona tyłem do niego podkurczała nogi. Kooky splotła krok ukosem z Wolly’m. On w klęku prostym przyciągał ją leżącą na plecach. P i Tomuś ułożyli się na waleta. Partnerka podciągała nogi na górze, on ją kołysał. Abby podciągnięta uginała nogi. Oparta na rękach rozstawiała nogi na leżącym Wolly’m. Iza, górą robiła mostek nad Nigelem. Iza na plecach rozstawiała zgięte nogi. Tomuś wsuwał się w P, siedząc. Ona kucała na nim, bokiem. Tomuś unosił ją, ona chwytała go nogami. Abby opierała się, partner zachodził ją od tyłu. Odwodziła nogę, stojąc tyłem. Ona leżała przeciwnie przed klęczącym z jedną nogą u góry, a drugą u dołu. Nigel przodem podpierał się nad Izką, leżąc. Ona wchodziła, między jego ugięte nogi. Leżała, między kolanami jego, klęczącego. Nigel położył się na boku za partnerką. Ona uginała jedno kolano, leżąc na boku, tyłem. Kooky ukosem rozstawiała nogi wobec Wolly’ego u brzegu łóżka. Oboje przeszli do klęku prostego na przeciw siebie. Hoogy, klęcząc zachodził od tyłu Abby, leżącą bokiem.
Następnego ranka Tomuś zamówił duży, luksusowy jacht, 8 skuterów wodnych i 8 kajaków. Złożył też zamówienie na: żagle, liny, drabinki i kanistry z paliwem. Dokupił: motorówkę, łódź podwodną z możliwością wynurzania się i komputeryzację, wpuszczającą go ze względu na: wagę, hasło, tembr głosu i budowę ciała. Obudowa tej łódki była stalowa ze stalowymi gwoździami. Nosiła nazwę, Speed. Komputer łodzi porozumiewał się z Tomusiem. Łódka miała radar i osiągała zawrotną prędkość. Tomuś miał pilot w zegarku, którym mógł przywołać Speed’a.
Po trzech tygodniach Tomuś organizował wycieczki i przyjęcia na jachcie. Przyjaciele zwiedzali dno oceanu. Tomuś pływał z Wollym, żeby rozbrajać bomby na dnie oceanu. Przyjaciele ratowali ludzi. Wynajmowali skutery. Pouline odbyła kurs na hipoterapeutę. Abby zdobyła uprawnienia, kierowania samolotem i zbudowała lotnisko. Zorganizowała aeroklub. Kooky została ratowniczką wodną, a potem trenerką pływania.
Polly wykupiła działkę i wyremontowała ją z przyjaciółmi i załogą budowlaną. Zadbała o tablice informacyjne i promocję, obozu integracyjnego. Miejsce to znajdowało się przy lesie obok rzeki. Zbudowano tam domki, wiaty, tor jeździecki, sceny, baseny. Niedaleko stanęły: umywalki, szatnie, toalety, przebieralnie i prysznice. Kupiono tarcze łucznicze. Powieszono linę wspinaczkową przy drabinkach. Był tam też parkiet do tańca. Polly zatrudniła: hipoterapeutów, arteterapeutów, choreoterapeutów, rehabilitantów i instruktorów od wspinaczki. Nie zabrakło opiekunów kolonijnych. Wszystko było na świeżym powietrzu. W 2014 roku obozowicze i pracownicy przybyli tam autokarami.
Miesiąc później dziewczyny na ławce na molo rozmawiały o kolejnym ośrodku nad oceanem z inicjatywy Kooky Sunban.
- Świetnie zorganizowałaś ten obóz. To nie była tylko zabawa i wsparcie, ale też wzbudzanie odpowiedzialności.
Polly odparła, to nic wielkiego- prędzej, czy później przypadkowa zbieranina kształtuje społeczność, a pochodną pierwszej triady jest organizacja.
Kooky dodała, ale ty stworzyłaś ku temu warunki. Czy pomożesz mi założyć obóz pływacki nad Massechiussets?
- Nie, ty sama to zrobisz, choć mogę dać ci plecy.
Kooky zastanowiła się.
- Czy mogę zatrudniać ludzi z K. N. D?
- Nie wiem, o co pytasz- ta organizacja już nie istnieje, a ja nie jestem twoim zwierzchnikiem. Jesteśmy kumpelami. Nie jesteś pod czyjąkolwiek banderą. Obudź się!
Przyjaciółki znalazły miejsce.
2019
Po pięciu latach na obóz pływacki przyjechało wielu sportowców- sprawnych i niepełnosprawnych ruchowo. Dwóch chłopców- chodzących wyzwało gościa na wózku inwalidzkim do wyścigu, 50 m.
Ten odpowiedział, e, to nieuczciwe.
- Nie będę oszukiwał.
Ten na wózku zapytał, jak masz na imię. Jestem Jim.
- Mike, odparł.
- To jest nieuczciwe wobec ciebie. Od ilu lat pływasz?
Mike powiedział, od trzech.
- Ja pływam od 13 lat.
Mike dopytał, od ilu lat jesteś niepełnosprawny?
Jim zareagował, od zawsze nie mam czucia w nogach na lądzie.
- To płyniemy?
- Co ty jesteś tak narwany? Trzeba nam więcej przeciwników.
Po kilku namowach Jim się zgodził. Mike pomógł mu zejść po drabinkach, gdy Kooky skończyła expose.
Michael nie miał szans. On był w połowie basenu, gdy Jim już skończył. Przyglądała się temu trenerka, która daje licencje do zarabiania na pływaniu sportowym. Pomogła Jim’owi wyjść.
- Strasznie wam się śpieszy.
Jim odpowiedział, to on mnie wyzwał.
Trenerka powiedziała, jestem Jil. Jak masz na imię?
- Jimmy.
- Może chcesz, żebym przygotowała cię do pływania w sporcie zawodowym?
Jim spokorniał, jak mam się mierzyć z wyczynowcami.
- Tym, co pokazałeś. Słuchaj, może zjemy razem lunch?
W kawiarni Jil powiedziała stary, 50 m przepłynąłeś w 1 minutę, 20 sekund.
- Ktoś to liczył?
- No ja, co jest z twoimi nogami?
- Mam bardzo słabe czucie na powierzchni.
Jil dopytała, dlaczego wkładasz tyle siły w pływanie? Przecież woda cię utrzyma.
- Kiedyś miałem zaniki kilku mięśni i teraz z nich korzystam.
- Co ty gadasz? Używanie mięśni to jest automatyzm, a nie napinanie ich do granic możliwości.
- Co proponujesz?
- Wyluzuj się i zaufaj sobie! Tu masz rozpiskę, codziennie. Spotykamy się na basenie. Jak mnie nie ma to sam pływasz. Chodzisz tylko ze mną do nabrania pewności w nogach. Znajdę ci ciężarki i ekspandery. Wchodzisz na dużą piłkę ze mną. Korzystasz z pionizatora ze mną i jeździsz konno. Dogadam się z hipoterapeutami. To idziemy?
- Gdzie?
Pływać, odparła Jil.
Po pierwszym treningu z Jil, Jim stanął po wyjściu z wody bez asekuracji.
Jil zareagowała, o stary wiem, że wpływam na facetów, ale nie wiedziałam, że w takim stopniu. Chodź do mnie!
Zrobił trzy kroki i padł w ramiona, Jil.
- Dziękuję.
- He, to jest twoja zasługa.
- Odprowadzisz mnie? Po sięgnięciu po wózek Jil, Jim powiedział, ale na nogach.
Trenerka wróciła do siebie. Następnego ranka Jim uniósł nogi i o świcie zaczął pływać 5 km. Potem przyszła Jil.
- Od kiedy pływasz? Ile przepłynąłeś i gdzie jest twój wózek?
- Od 6.00- 200 basenów, sam przyszedłem.
Jil asekurowała siedemnastolatka, a on skoncentrowany na każdym mięśniu, utrzymywał się na nogach. Po porannym pływaniu kontynuował treningi. Wieczorem, gdy wracał do swego domku obozowego zobaczył, kątem oka Jil biorącą prysznic, jednak odwrócił głowę. Zrobił 20 pompek i 10 nożyc pionowych, nogami. Zrobił 30 przysiadów i jeden współlokator zapytał go, dlaczego ty cały dzień spędzasz z jedną trenerką.
- Jest inaczej- to ona spędza ze mną czas, jak może. Dała mi rozpiskę, treningów.
Inny odezwał się, dlaczego ty już nie jeździsz na wózku.
- Już nie potrzebuję.
- Co na to wpłynęło?
- Dobry zestaw ćwiczeń, odparł Jim.
- Dlaczego wcześniej tak nie pracowałeś?
- Miałem opory i obawy w chodzeniu, bo miałem słabe czucie.
- Czemu nagle wziąłeś się do roboty?
Jim zareagował, Jil zaproponowała mi, że przygotuje mnie do pływania zawodowo.
- Łał, to dla tego się tak żyłujesz.
- Nie, ona wzbudziła we mnie pewność siebie.
Następnego wieczoru po treningach Jimmy’ego, Jil podeszła go od tyłu i przytuliła, krzyżując ręce z przodu.
- Cześć, chciałbyś pójść ze mną i ekipą do baru, 3 km dalej?
Podszedł do niego Nigel i przedstawił się.
- Dziś widziałem, że nie możesz spać.
Polly dodała, niech chłopak się hartuje.
- Ja też jestem za tym tylko 3 dni temu przyjechał tu na wózku.
Abby zapytała, naprawdę.
Wolly powiedział, to niemożliwe. Dlaczego zacząłeś chodzić?
Jim zastanowił się.
- Jil dała mi rozpiskę treningów, a ja chciałem temu podołać.
Tomuś dodał, już znamy winowajczynię. Co ona ci powiedziała?
- Nie wierzyłem w siebie, względem startów zawodowo, a Jil dodała mi sił słowami, że pokazałem klasę.
Jil włączyła się w rozmowę, obserwowałam wyścig chłopaków po expose, Kooky i włączyłam stoper. Jim bez czucia nóg przepłynął 50 m w 1.20 min.
Jim dodał, lepiej nie liczmy, żeby się nie ograniczać.
Hoogy zauważył, tu rośnie romansik.
Jim zaprzeczył, bardziej podobają mi się grubsze o szerokich biodrach, umięśnionych udach i ramionach z dużym biustem i w rozsądnej różnicy wieku. My jesteśmy kumplami.
Polly zgadywała, czy pasuje ci Kooky.
- Świetnie wyglądasz.
- O, dziękuję. Wolly, czemu ty nie prawisz mi takich komplementów? Jimmy, mogę wziąć cię pod rękę?
Abby powiedziała, ja też chcę.
Tomuś położył ręce na barkach, Wolly’ego i Hoogy’ego.
- Panowie, macie przechlapane.
Wszyscy się śmiali. Gdy doszli do baru, Jil poprosiła Jim’a do tańca.
Reszta opiekunów wraz z Kooky też tańczyli. Po chwili włączyli się inni goście, baru. Po pierwszej piosence Jil pocałowała Jim’a ze słowami, było świetnie. Potem Kooky odbiła w tańcu, Jim’a- on się zgodził. Tomuś zaproponował Jim’owi, zagramy w bilarda. Wolly z Hoogy’m grali w kręgle, a Polly z Jil rzucały lotkami do tarczy. Po północy wyszli z baru. Około dwóch godzin później wszyscy obozowicze dotarli na plażę. Jil odprowadziła Jim’a do domku, aż usiadła i przez podniesione tętno z nadmiarem radości, zasnęła. Odchyliła się na lewy bok i zamknęła oczy. Jim podniósł jej głowę i podłożył jej poduszkę. Jej nogi włożył na łóżko. Była gorąca noc, więc rozpiął bluzkę, Jil i przykrył ją. Sam spał na ziemi. Gdy Jil się obudziła, Jim już pływał. Po jego wyjściu z wody o 8.00, Jil go przytuliła.
- Dzięki- jesteś gentelmanem.
Jim odparł, proszę. Może popływamy razem?
Jil odpowiedziała, właśnie tego mi było trzeba. Już idę się przebrać.
Po 40 basenach Jil i Jim opalali się na leżakach. Trenerka zwróciła głowę w kierunku towarzysza.
- Dlaczego bardziej podobają ci się grube kobiety?
- To nie dotyczy obwisłej skóry i tłuszczu na wierzchu, ale wolę mieć, co chwycić, niż stukać kośćmi w partnerkę.
Jil zgadywała, czy ty byłeś już z dziewczyną.
- Wiesz co, wolę utrzymać to w tajemnicy.
- Nie było tematu. Co ty tak napinasz łopatki? Mój bohaterze to pewnie przez spanie na podłodze. Siadaj przede mną!
Jil pomasowała Jim’a. Potem oparła jego plecy na biuście, żeby je rozluźnić.
- Dziękuję, wracam do treningu.
- Może pobiegajmy!
- No dobrze, odparł Jim.
Po joggingu Jil stanęła i mimochodem powiedziała, ależ mi bolą piersi.
Jim zapytał, co jest.
- Są bardzo napięte, chyba przez nadmiar wysiłku. Czy możesz mi je pomasować?
- Czemu do mnie kierujesz tą prośbę?
- Ufam ci i bardzo mnie rozbudzasz, a przy tym możesz mi pomóc. Chodźmy do lasu!
Wzięli koc i olejek. Po godzinie Jim odprężył Jil do granic możliwości. Przykładał dłonie do twardego biustu. Rozluźniał ręce. Pocierał przez jakiś czas, aż lekko uciskał. Potem powoli rotował. Ugniatał lekko i coraz głębiej powoli i coraz szybciej, aż w tempie maniaka. Do jej piersi przyparł członkiem. Jil zamknęła oczy i odchyliła głowę. Raz wciskał dół dłoni, raz palce.
Przez resztę dnia Jil chodziła, jak w niebo wzięta. Zapalono ognisko, a Jim jeszcze pływał.
Trenerka zakłóciła jego flow, chodź do reszty.
Następnego dnia Jil dużo trenowała na masę i nie żałowała sobie jedzenia. Powtarzała to każdego dnia, aż rzeczywiście znacznie przytyła. W zieloną noc przy ognisku poprosiła Jim’a, by spędził z nią wieczór w jej domku.
Po powrocie do Bostonu wszyscy, czyli: Jim, Jil, Polly, Tomuś, Nigel, Izka, Wolly, Kooky, Abby i Hoogy się odnaleźli. Jim zdobywał mnóstwo medali w zawodach i zarabiał. Całe dnie spędzał na pływalni. Prawie się tam przeprowadził. W wenkendy spotykał się z przyjaciółmi. Gdy Jimmy skończył 18 lat wszedł na kolejny poziom. Otrzymywał propozycje, podpisania kontraktu. Jil raz weszła do niego w szatni.
- Czemu odrzuciłeś taką forsę?
- Ja nie jestem niewolnikiem, a z tobą fajnie się trenuje. Ja pływam, bo lubię, nie z przymusu. Nie robię tego dla forsy.
Jil zapieczętowała to zdaniem, dziękuję.
Przytuliła Jim’a, życząc mu powodzenia.
//////////////////////////////////////////
W 2020 roku P i reszta odeszli do cywila, względem K. N. D. Tamto życie przerodziło się w przeciętność. Każda para kupiła domy. Doszło do wspólnego ślubu, dziesięciorga przyjaciół. Nigel, Wolly, Hoogy, Tomuś i Jim nie mieli, co zrobić z energią i potrzebą kondycji fizycznej. Zaczęli codziennie grać w koszykówkę, aż: Pouline, Izka, Jil, Abby i Kooky zaszły w ciążę.
_________________________________
Pocałunek
1. Podniesienie dopaminy
2. Wzrost poziomu oksytocyny
3. Działanie adrenaliny i noradrenaliny
4. Wypełnienie mózgu, powietrzem
5. Rozszerzenie naczyń krwionośnych
6. Działanie narządów limbicznych, dzięki węchowi
7. Wzmocnienie zmysłów
8. Odkrycie silnych stron
9. Poszerzenie zakresu pragnień
10. Otwartość
11. Umiejętność budowania relacji
12. Odpowiedź, czy warto utrzymać kontakt z partnerem
13. Uzmysłowienie, czy warto nawiązać i przedłużyć relację z partnerem.
14. Dowartościowanie
15. Świetny pocałunek dostarcza estrogen- hormon seksu.
16. Zły pocałunek z niewłaściwą osobą odpycha od niej, dostarczając kortyzol- hormon stresu.
Seks
1. Łono kobiety jest bardziej wilgotne.
2. Wargi sromowe nabrzmiewają.
3. Ciała jamiste łechtaczki wypełniają się krwią,
4. Łechtaczka powiększa się, podnosi i jest bardzo wrażliwa.
5. Brodawki kobiety są twarde.
6. Ciała jamiste członka wypełniają się krwią. Członek jest twardy, większy i unosi się. (mężczyźni).
7. Orgazm stanowi rozładowanie energii seksualnej w ciele.
8. Mięśnie dna miednicy ulegają skurczeniu.
9. Rozszerzanie źrenic
10. Nadmierne bicie serca
11. Kurczenie się tętnic
12. Wzrost temperatury
13. Podwyższenie ciśnienia
14. Spłycanie i przyśpieszanie oddechu
15. Gwałtowne działanie neuronów
16. Wyrzucanie hormonów przez gruczoły
17. Mimowolne napinanie się mięśni
Wczytywanie misja, Klanu na drzewie, operacja-
W. I.Ę. Z. I. E. N. I. E.
Wyjście, ignorując egzekwowane normy i ewakuacja
Koniec transmisji
...
Od dłuższej chwili na błękitnym niebie intensywnie świeciło słońce. Uliczni grajkowie, parkowi lodziarze, czy pobliskie kwiaciarki zaczynali pracę. Pierwszego dnia czerwca, 10 lat po opłynięciu świata przez rodziców, Chucky zaprosił kilku kumpli. Wszyscy przyszli. Na podwórku odbyło się przyjęcie. Nigel z przyjaciółmi zbudowali tipi w ogródku. Spotykali się tam: Chuck, Lara, Susie, Mike i Terry. Przez całe dnie uczyli się, rysowali i powtarzali zajęcia z przedszkola. Paczka pięciorga przyjaciół układała wysokie wieże z klocków. Dzieci bawiły się w indian i odkrywców. Uczyły się gotować. Wszystkiemu towarzyszyli rodzice. Nigel, Wally, Hoogy, Jim, Tommy, Iza, Kooky, Abby, Jill i Pouline chcieli zakopać za sobą przeszłość, jednak wspomnienia z Klanu na drzewie jawiły się w ich wychowaniu. Wszystkie wpływy podnosiły tętno, rozwijały potencjał. Wszystkie zabawy podnosiły dzieci na duchu i dodawały im sił. Cała piątka była szkolona do radzenia sobie z zagrożeniem.
Chucky przywitał wszystkich zgromadzonych wokół ogniska.
- Słuchajcie, chciałbym częściej spotykać się z wami w takim gronie.
Następnego dnia 250 dzieci przyszło pod płot domu, Chucka. On niedawno zaczął jeździć rowerem. Gdy chłopak podjechał pod swój ogród zapytał cześć, chcecie czegoś ode mnie.
- Chciałeś tu się spotkać, odparła Emily.
- Tak, jasne, jasne, pograjmy w piłkę! Zaraz przyniosę.
Rozegrali mecz, piłki ręcznej po podziale na drużyny. Potem wszyscy sąsiedzi przebrali się do pływania w basenie przy domu, Chucka. Potem odbyły się biegi osiedlowe.
Po tygodniu wszyscy na rowerach z doczepianymi kółkami przywieźli: deskorolki, rolki i kaski. Tego dnia zaczęli strzelać z łuku. Walczyli drewnianymi mieczami. Później zagrali w koszykówkę. Wieczorem zrobili imprezę. Wszyscy tańczyli w parach. Dla Chucka przypadła Emily. Po kilku piosenkach dziewczynka przytuliła partnera ze zmęczenia.
- Może usiądźmy, zaproponował Chucky. Emy oparła dłoń na plecach przyjaciela,
jasne. Ona pełna emocji pocałowała go. Zjedli coś i poszli do jednego z tipi. Emy rozebrała się. Chucky zapytał, czy chcesz, bym ci towarzyszył.
- Tak, czuję z tobą bezpieczeństwo, spełnienie i ciepło. Zorganizowałeś świetne zabawy. Kładź się!
Położyli się nago na boku naprzeciwko siebie i Emy lekko przyparła do Chucka. On chwycił jej pośladek. Wówczas całowali się. Emy ujęła dłonią, plecy Chucka i przesunęła ją do jego włosów. Przez godzinę łagodnie muskali łona. Później spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Podczas jednej z randek Chuck wyzwał trzech brodatych, rosłych mężczyzn na grę w rzutki za pieniądze. Oni zgodzili się z przymrużeniem oka. Chuck trafiał tylko w środek i tak wygrał.
- Ile ty masz lat?
- 5, to jest mój dowód. Kiedyś latałem za granicę z rodzicami.
- Skąd ty umiesz tak rzucać?
- Dużo strzelam z łuku.
Po tych słowach Emy pocałowała Chucka. On ją odprowadził i wrócił do domu.
Następnego dnia sąsiedzi spotkali się na boisku. Wszyscy stanęli w kole. Zaniepokojony Chuck chodził w tą i z powrotem, jak Nigel.
- Czegoś mi tu brakuje.
Emy wyszła przed szereg.
- Może nazwy naszych spotkań.
- No właśnie, co wy o tym myślicie?
Po naradzie odezwał się Mike może, Klan pod ziemią.
Emy zapytała, czy jesteśmy jednomyślni.
Wielu po kolei to potwierdziło.
Chucky zapytał, kto dobrze rysuje.
Wypchnięta została Renee.
- Ty zajmiesz się ilustrowaniem logo. Kto będzie głównym przywódcą?
Terry powiedziała, chyba ty.
Chucky odmówił. Ja jestem: szkoleniowcem, trenerem i organizatorem.
Lily powiedziała, ty wybierz.
- Wybieram Emily.
- Co, czemu?
- Bo dasz sobie radę, teraz wszystko zależy od ciebie.
Emy po zastanowieniu powiedziała, nadajmy sobie przezwiska.
Potem wszyscy wspólnie spisali swoje dane. Dobrano sobie kolory. Wszyscy wzięli odpowiedzialność za partnera przeciwnej płci. Dźwigi wstawiły 10 szamb do 10 dołów z 10 stron, Bostonu. Wywiercono kominy. Zrobiono instalacje elektryczne, kanalizacyjne i gazowe. Zasypano je i odkopano jedną ścianę, żeby wywiercić drzwi. Bunkry posprzątano. Wstawiono: meble, żywność i książki. Zrobiono oddzielne sypialnie, wspólne stołówki i pokoje dzienne. Wszystkie bunkry, jak organizacja stały się tajne. Każdy dostał funkcję. Emy nadała hierarchię. Opisano szkolenia, które przechodzili nowicjusze pod okiem Chucka.
Emily zaprosiła Chucka do swego domu po porannym joggingu. Po przemyciu się i przebraniu powiedziała słuchaj stary, coś tu jest nie tak. Moi rodzice często nagle wyjeżdżają. Co jakiś czas przychodzą do nas ci sami wujkowie. Inni nas obserwują. Poza tym żyjemy w luksusach, a sklep wędkarski moich rodziców nie przynosi takich dochodów.
- Co związku z tym?
- Myślę, że pracują dla rządu.
- Słuchaj, nie nadaliśmy ci funkcji, generalnego dowódcy, byś wszędzie wietrzyła spisek.
- Na domiar złego mój tata nikogo nie wpuszcza do swojego biura.
- Przesadzasz. Może spytajmy ich!
Emy i Chuck zeszli do salonu, gdzie rodzice, dziewczynki oglądali telewizor.
Emy wprost zaczęła rozmowę, mamo, tato, zastanawiam się, skąd te wasze częste wyjazdy.
- Mamy obowiązki służbowe.
- Przecież towary są wam dostarczane.
- Kochanie widzę, że coś budzi twoje wątpliwości.
- Czy wy pracujecie dla rządu?
- Skąd ten pomysł, dopytał tata, Emy.
Dziewczynka powiedziała o swoich badaniach tej sprawy.
Mama uznała, że nie warto już ukrywać prawdy.
- Tak, masz rację.
Emy dociekała, skąd pomysł, by zapisać mnie na boks i karate prawie od urodzenia.
- Ty jesteś przygotowywana, by zająć nasze miejsce, jakby coś poszło nie tak.
- Czy moje zdanie się nie liczy? Kim są ci goście obserwujący mnie dzień w dzień.
- Oni cię pilnują.
- Ja doskonale dam sobie radę sama.
Następnego dnia czarne limuzyny otoczyły przedszkole. Podejrzliwie z balkonów obserwowały je staruszki dziejące na drutach.
Do jednego samochodu na rządowych rejestracjach podszedł Chucky.
- Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc?
- Nie, czekam na córkę.
- Jak ma na imię? Może znam to zawołam.
- Emily Gun
- O, nie znam.
Chuck krzyczał, ojej, co pan robi. Nie znam pana. Proszę mnie zostawić.
Chuck wyprowadził Emy, tylnym wyjściem. Starsze panie zawiadomiły policję. Limuzyny odjechały.
Chucky odprowadził dziewczynę do drzwi, jej domu. Okazało się, że nikogo nie ma. Komórki rodziców też nie odpowiadały. Po wejściu do domu Emy doprowadzona do ostateczności weszła do pracowni, taty. Znalazła tam stronę internetową agencji wywiadowczej. Chuck znalazł telefon, człowieka w jednym miejscu w przeciwieństwie do innych numerów. Chuck zadzwonił pod ten numer.
- Słucham.
- Jestem chłopakiem, Emily Gun. Przeczuwamy, że jej rodzice mają kłopoty. Trzeba im pomóc.
Emily zwróciła uwagę, że każdy agent miał gps’a pod skórą prawego ramienia, więc ona też. Znalazła projekt, więzienia, gdzie się udali po wyjęciu czipu z ramienia w szpitalu po prześwietleniu. Weszli do budynku, więzienia, studzienką kanalizacyjną. Wspólnymi siłami wywiercili otwór w rurze i ścianie, co zasłonili. Ich mocną stroną był niski wzrost. Przeszli przez wiele sal o różnych kolorach. Mijało ich wielu pracowników, jednak Chuck i Emy przebierali się w zależności od koloru ścian. Po pewnym czasie dotarli pod drzwi, cel otwieranych kodem. Jeden pracownik wcisnął ten szyfr, czemu przyjrzała się Emy. Gdy pracownik wyszedł, Emy z Chucky’em przeszli przez te drzwi. Znów zmienili ubrania, aż dotarli do cel rodziców. Emy liczyła kolejność cel, by otworzyć, kodem przejście dla rodziców.
- Co ty tu robisz Emy, Chuck?
- Nie pora na to, włóżcie to!
Dotarli tą samą drogą do wodociągów i uciekli.
Chuck i Emy ukryli rodziców, M w bunkrze po usunięciu z nich chipów.
Mama, Emy zapytała, gdzie my jesteśmy.
Chuck odpowiedział, jak najmniej pytań.
- Dlaczego?
- Nas też ścigają.
- Niby czemu?
- Mamy listy: agentów, telefonów, stron i projektów.
- Po co się narażaliście?
- ... Bo państwa kochamy.
- Skąd wiedzieliście, gdzie szukać?
M chodziła w kółko.
- Nic nie wiedzieliśmy. Przetrząsnęliśmy biuro, taty.
- Jaki był tego powód?
M powiedziała, wasza nieobecność i przedszkole obstawione limuzynami z rządową rejestracją.
Chuck zabrał głos, nasi ludzie zajmą się państwa, wyglądem.
- Czemu wasi ludzie?
- Jak najmniej pytań, przypomniał Chuck.
Nastąpiła metamorfoza. Chuck zaprosił Emy do domu, jak gdyby nigdy nic.
Nigel zapytał, gdzie wy byliście.
Emy powiedziała, u mnie.
Iza powiedziała, przecież byłeś w innym ubraniu.
Emily wybrnęła, bawiliśmy się w przebieranki.
///////////////////////////////////////////////Następnego dnia z samego rana wielu ludzi w Bostonie biegało. Około południa miał wygłosić przemówienie, ważny polityk. Do tej prezentacji doszło przy pełnym słońcu. Stawili się tam agenci, Klanu pod ziemią. Owy polityk był wrogiem islamu. Frank, Lucy, Chuck i Emy obstawili teren. Mieli ze sobą lustra. Pół godziny po rozpoczęciu, Reachel zauważyła przez lornetkę na 10.00 obcego człowieka z karabinem. Agentów z lustrami skierowała na 11.00, by nie skrzywdzić przestępcy, nawet podczas jego strzału. To go chwilowo oślepiło, więc chybił. Każdy to usłyszał. Ochroniarze ujęli Turka, gdy Reachel w gruncie rzeczy udaremniła atak. Wszyscy agenci się zmyli po akcji. Po tym zdarzeniu ochroniarze informacyjni zauważyli na monitoringach błysk, jednak zawiedli oni i ochrona na miejscu. Ten polityk wybudował jakiś czas temu w Bostonie, schronisko młodzieżowe. Tak się złożyło, że różni przyjaciele, Emily znali uczestników tamtejszych zajęć. Podejrzane było to, że niektórzy znikali. Niby dostawali stypendia, czy pracę za granicą. Informatycy wykryli przelewy dużych sum pieniędzy. Podejrzewano, że znikający nastolatkowie są sprzedawani: pedofilom, do niewoli, lub burdelów. Sprawdziła to Terry. Zaprzyjaźniła się z siedmioletnim synem, polityka. Dostała okulary- zerówki z małym aparatem, żeby zebrać dowody. Miała przy sobie stale włączony dyktafon. Była świadkiem nocnego wywozu grupy uczestników, więc zawiadomiła FBI, zhakowanym numerem telefonu. Jej misja się zakończyła, więc wróciła do bunkru. Nawiązała kontakt z M mówiąc, że misja wykonana. Do FBI przesłano wszystkie nagrania i zdjęcia. Wykryto też pranie pieniędzy.///////////////////////////////////////////////////////////////////
Podczas wyjazdu na wczasy, Chucka z Larą, Susan, Terry, Mickey’em i ich rodzicami przed mostem, autobus z pasażerami wpadł w poślizg. Trwała nawałnica. Susie zauważyła drugą kałużę. Pomyślała, że kierowca autobusu nie da rady przejechać przez nią. Powiedziała do Nigela, proszę zatrzymać camper- muszę się załatwić.
Poinformowała Chucka szeptem, jest robota.
Wolly to usłyszał z pytaniem do Chucka, gdzie ty idziesz.
- Też chcę skorzystać z postoju.
Wówczas autobus przekoziołkował, wpadając do rzeki.
Susy rozebrała się do kostiumu kąpielowego. Wolaby powiedział do Nigela, zostań tu.
- Co jest?
- Autobus wpadł do wody.
- Jasne, szybko...
- Chodźcie dziewczyny!
Chucky z Susan wrócili.
Po 5 minutach przyszedł też zdziwiony nr. 4.
- Tam został tylko autobus.
Nigel zapytał, gdzie wy się tak zmoczyliście.
- Tato, zjedź do stacji paliw!
Wszyscy poszli coś wypić.
- Ja z 250 kumplami tworzymy organizację, ratunkową.
- Dlaczego? Czy nie jesteście za młodzi?
- Robimy to na wzór, Klanu na drzewie. Może słyszałeś?
Hoogie wpadł w niepohamowany śmiech.
Chuck zapytał, co jest wujkowi.
Abby wyjaśniła, my jesteśmy sektorem V.
- Co, Chuck nie dowierzał własnym uszom.
- Ja jestem Szefo- nr. 1, Hoogy to nr. 2, Kooky to nr 3, Wolly- 4, a Abby 5.
Kooky dodała, my zaczęliśmy w wieku, 10 lat. Co wy robicie?
- To jest tajne, dodała Emily.
Izka dopytała syna, czy ty jesteś dowódcą.
- Nie mogę powiedzieć, to jest tajne.
Przy kolejnym zjeździe na wzniesieniu, Nigel chciał zatankować. Reszta poszła coś zjeść.
Emy zobaczyła pijaną kobietę z synem na wózku inwalidzkim. Po chwili ta kobieta odeszła, a wózek nie zahamowany odjechał. Emy się zerwała, gdy to zobaczyła. Dogoniła wózek, chwyciła oparcie i usiadła, łapiąc głowę chłopaka. Natychmiast zbiegli jej towarzysze. Okazało się, że złamała miednicę.
Nigel powiedział, przynieście nosze.
M spędziła miesiąc w szpitalu, nieruchomo. Zrobiła to, bo kręgosłup musiał się zrosnąć.
Jej obowiązki przejął Chuck, jednak ją odwiedzał.
Lekarze dziwili się, zdyscyplinowaniu, Emily.
- Wiesz, mój syn jest tak ruchliwy, że nie wytrzymałby miesiąca w jednej pozycji. Jak ty to robisz?
- Znam przyczynę i skutek.
- Jak doszło do twojego wypadku?
- To nie był wypadek.
- To co?
- Zatrzymałam chłopaka na wózku, jadącego z pagórka w stronę drzew za kamieniami.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Ja lubię żyć. Pan nie lubi?
- Mogłaś stracić życie.
- Ten chłopak straciłby, gdyby nie ja.
- Nie rozumiem, czemu pięciolatka tak ryzykuje.
- Robię to, bo umiem.
- Skąd?
- Od chłopaka...
- Tego, co tu przychodzi?
- Jasne...
- On też nie jest wiele starszy od ciebie.
- Jest młodszy o 3 dni.
Chuck przyszedł.
Lekarz zapytał, czy jesteś gotowa na zdjęcie gipsu.
- Tak...
Po wyjściu ze szpitala Chuck zapytał, czy chcesz wrócić do obowiązków.
- Nie czuję się na siłach. Chodźmy na basen!
Zapewnili rodziców o tym, że wrócą wieczorem. M pływała 3 godziny. Miała masowaną miednicę. Chuck prowadził za lonżę konia ją wiozącego. Wielokrotnie Emily chodziła po jedno-kilometrowym trawniku przed domem, Chucka. Potem strzelała z łuku. Zakończyli dzień na grze w koszykówkę pod latarnią. Emilia poprosiła w bunkrze, by Chuck: spokojnie, lekko i powoli napierał jej pośladki, wziąwszy ją od tyłu. Po kolacji M poszła za rękę z partnerem do ich przedziału. Włączyła płytę, Led zeppelin. Zaczęli się całować. Wówczas Chuck miętosił jej umięśnione pośladki. Rozpięła jego rozporek. Chuck zsunął jej spódniczkę. M rozpięła guziki bluzki. Chuck zdjął koszulkę. Wzajemnie zdjęli sobie majtki. Emily stanęła przed oparciem krzesła. Rozstawiła nogi. Chuck oparł na niej głęboki ciężar, który cofnął. Był powolny. M uniosła do boku prawą nogę. Chuck chwycił jej udo. Zbliżał się i oddalał, aż się położyli. Przez pół roku ćwiczenia odbywały się kilka razy dziennie. Emily doszła do formy. Bardzo przytyła. Chodziła na basen z Jim’em tatą, Terry. M nabrała mięśni w: ramionach, brzuchu, plecach. Miała wypukłe, choć miękkie pośladki i szerokie nogi. Rytuał ćwiczeń wszedł jej w nawyk. To dodawało jej masy. Bardzo dobrze pływała, dzięki pomocy, Jill i przykładowi, Jim’a. Chuck również jej towarzyszył. M musiała też więcej jeść, ale bez przesady. W 2026 roku M przekazała Larze, kierownictwo, Klanu pod ziemią. Odeszła z organizacji i Chuck zrobił to samo. Podczas zakupów rodzice, Emily zostali śmiertelnie ugodzeni nożem. Gdy Emy się o tym dowiedziała, jej rodzice byli już pochowani. Nigel, Iza i Chuck zdecydowali o adopcji, M do 18 roku życia. Po kilku latach organizacja, Lary się rozleciała przez brak trenera z zapałem. Wszystkie bunkry były własnością, Emy i ona je sprzedała po wyższej cenie. Chuck i Emilia poszli do czwartej klasy, podstawówki.
///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Wczytywanie: misja, Klanu na drzewie operacja, Ś. M. I. E. R.Ć,
Ślicznotka musi ignorować egzekwowane reguły
...
Koniec transmisji
Em była okrągła i wysoka. Miała długie, brunatne włosy upięte w kok z wbitą różą. Jej biust nabierał kształtów. Była ubrana w szary, srebrzysty top, czarną spódniczkę mini z brązowo-przezroczystymi pończochami w szarych pantoflach. Chuck chwycił jej pośladek w drodze do szkoły. Wszyscy oglądali się za nimi. Gdy dla Emily swędział tyłek, podrapała pośladek, a miała szare stringi. Wszyscy się na nią gapili. Już zakładała stanik, by nie czuć bólu opadających piersi.
Do Emy w ławce dosiadł się Chuck. Po zapisaniu planu lekcji, wychowawczyni napisała zasady. Wszyscy się przedstawiali, aż padło na Emily.
- Jestem Emilia Gun. Mam 10 lat. Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując chłopaka na wózku zjeżdżającym z górki. Po zrośnięciu się kości, mój chłopak pomógł mi dojść do formy. Zaczęłam: pływać, chodzić, jeździć konno, strzelać z łuku, uprawiać szermierkę i grać w kosza, systematycznie. Dzięki temu mam taką masę. Byłam przywódcą organizacji ratunkowej. Po moim złamaniu, musiałam odejść. Rozpadła się pod wodzą mojej przyjaciółki.
- Co wy robiliście?
- To jest tajne.
- Kto tam należał?
- To jest tajne.
- Jak ta grupa się nazywała?
- To jest tajne.
Wychowawczyni dopytała, to jak mamy ci uwierzyć.
- Dlaczego ma mnie to interesować? My nie istnieliśmy dla nikogo przez rok. Potem się posypało.
- Jak zginęli twoi rodzice?
- To jest tajne.
- Co nie jest?
- Nic nie mogę powiedzieć.
- Dlaczego?
- Zalazłam za skórę kilku nieprzyjemnym ludziom, a teraz jestem wolna.
- Komu?
- To jest tajne.
Po szkole Emily pływała, podnosiła sztangi i wzięła prysznic. Zeszła na kolację w szlafroku przy włosach obwiązanych ręcznikiem. Następnego dnia, pierwszą lekcją w szkole był wf. Emily przyszła w wojskowych bojówkach i zielonej koszulce. Miała brązowe szelki, przecinające piersi. Nauczyciel chciał zobaczyć możliwości uczniów. Padło na Emily.
- Jakie sporty wykonujesz? Jakie lubisz? Które chcesz uprawiać?
Chuck wpadł w śmiech.
- Co się stało?
- Widzę, że ma pan dużo czasu.
- Od dawna strzelam z łuku. Gram w kosza. Pływam. Trochę jeżdżę konno.
- Skąd masz takie zainteresowania?
- Z konieczności...
- Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując gościa na wózku jadącego z górki na drzewa.
- Ja tam byłem 5 lat temu.
- No...
- Jak w ogóle go namierzyłaś? Czemu ryzykowałaś?
- Koleś zabiłby się, a ja mu pomogłam tego uniknąć.
- Skąd to umiałaś?
- Byłam przywódczynią, organizacji ratunkowej.
- Jakiej?
- Nie mogę powiedzieć.
- To zagrajmy w kosza!
Emily ograła nauczyciela.
- Czy masa nie utrudnia ci ruchów?
- Ja codziennie trenuję od 5 lat.
- Czemu?
- Nie chcę stracić formy.
- Twoja gra przypomina mi umiejętności, koszykarzy NBA.
- To jest zasługa Chucka.
- Może dołączysz do mojej damskiej drużyny.
- Nie, mam chłopaka, basen i ćwiczenia.
Po szkole, Emily zobaczyła samochód: starszej, niedowidzącej kobiety, rozmawiającej przez komórkę. Kobieta była lekko podpita. Jej samochód jechał na dwóch siedmiolatków, którzy po obejrzeniu się byli pewni bezpieczeństwa. Emy ucięła w pół słowa rozmowę z Chuck’im i wystrzeliła, jak z procy. Przebiegła 100 metrów w 2 sekundy, chwyciła chłopaków i przeskoczyła dwa pasy, jezdni. Pani przejechała przez przejście dla pieszych, pół sekundy później.
W pierwszej reakcji jeden pierwszoklasista zapytał, co ty robisz.
Drugi powiedział, jakaś wariatka mogła nas rozjechać.
Kobieta zatrzymała się.
Enily uspokoiła chłopców. Zjawił się Chuck.
- Chucky, pilnuj, żeby siedzieli!
Em podeszła do spanikowanej kobiety.
- O Jezu... Ja mogłam... Jak ty zdążyłaś?
Emily wyjęła kluczyki ze stacyjki i zadzwoniła po policję. Zabrano kobiecie prawo jazdy.
- Jak masz na imię, bohaterko?
- Emilia Gun- 10 lat i podała adres.
- Skąd ty umiesz tak reagować?
- Chcą mnie panowie pociągnąć do odpowiedzialności za przewodzenie nielegalnej organizacji ratunkowej?
- No nie...
- To, jak najmniej pytań!
- Było coś takiego?
- Uratowałam miliony ludzi. Ściga mnie wywiad za wyciek danych itd.
- Co?
- Odwieziecie nas, bo serce mi wariuje?
- Jasne... Czy chcesz stworzyć w policji taką grupę?
- Nie, ja jestem dzikim przywódcą bez oporów. Jak świadczę pomoc to rozwiązuję problem. Robiłam z przyjaciółmi rzeczy trudne i niebezpieczne.
- Przecież o to chodzi, skoro to umiesz.
- Nie mogę się z nich zwierzać.
- Dlaczego?
- Chcę jeszcze długo pożyć.
- Co ci grozi?
- Śmierć...
- To ci pomożemy, jak do nas dołączysz. Nawet my musimy odpowiadać przed zwierzchnikami.
- Bracie, czy ty myślisz, że to są żarty? Ja nie mogę was narażać. Byłam wyższa stopniem wystrzelonym w kosmos na zupełnie innych zasadach. Skąd to nawet? Mam liczbę najgroźniejszych w państwie wrogów, która nie mieści się w głowie.
Funkcjonariusze odwieźli Emily i Chucka pod dom. Emily całowała się z Chucky’em po wyjściu spod prysznica. On: głaskał, rotował i miętosił jej piersi. Ona popchnęła go na poduszkę. Usiadła klęcznie na jego przyrodzeniu. Wznosiła się i opadała z różnym poziomem, intensywności. Zwiększała i zmniejszała tempo. Oddała całą złość. Wyrzuciła wszystkie emocje przy wysokim temperamencie. Chwyciła dłonie, Chucka, by złapał jej pośladki. Przesuwała się do przodu i do tyłu. Pochylała się i odchylała tułów, aż skończyli. Pełna entuzjazmu Em padła na łóżko obok Chucka i zasnęła z lewą ręką nad głową. Chucky nigdy wcześniej nie był, aż tak odprężony. Przykrył Emy.
Po kilku tygodniach Emily dostała listowne zaproszenie z osobą towarzyszącą na bal na statku jako miliarderka. Wybrała się tam z Chuck’em.
Wieczorem Emy jaśniała w fioletowej sukni zdobionej wyszywanym bukietem: różowych, czerwonych, białych i pomarańczowych kwiatów na biuście. Jej włosy były upięte w kok. Założyła beżowe pantofle. Po balu ocean nawiedził gigantyczny sztorm. Wielkie fale wciągnęły kilku marynarzy. Emy zobaczyła ich przez bulaj. Po dobrym seksie wybiegła na pokład nago i skoczyła przez burtę na główkę. Reszta marynarzy rzucała koła ratunkowe i świeciła latarniami. Nagość zwiększyła tempo jej pływania. Wyłowiła dwóch z wody i krzyknęła, wciągać.
Emy wyciągnęła pozostałych. Dmuchała do ust żeglarzy pod wodą, by zaczęli oddychać sami. Po wyciągnięciu ich na pokład majaczyli, syrena, syrena, aż wciągnięto Emily i zakryto ją mundurem.
Rano statek dobił do brzegu. Emy szła z Chuck’em przez port, aż jeden szpieg próbował zatrzymać dziewczynę. Ona to wyczuła. Chwyciła jego dłoń i pociągnęła rękę do tyłu. On próbował swoją wagą pociągnąć ją do przodu. Uderzył twarzą w ziemię, a Emily zrobiła przewrót w przód. Wstała i przycisnęła go kolanem. Chuck go związał i podniósł.
- Kto cię nasłał?
- Pocałuj mnie w dupę!
Emily zrobiła 3 kroki.
- Yhm, co by z nim zrobić?
- Przecież masz znajomości w policji.
- To nic się nie dowiemy.
- Chcesz wiedzieć, kto chce cię zabić?
- Czy masz ten śpiwór, który ci kupiłam?
- No mam, a co ty...? He, nie, nie, nie, ty chyba zwariowałaś. Poza tym on będzie się bronił.
- Ile to?
Emy wstrzyknęła agentowi, środek usypiający. Zawlekli go do lasu, włożyli do śpiwora. Podnieśli go liną, a Chuck rozpalił pod nim ognisko. Agent się obudził.
- Co wy robicie? Zgaście to! Pomocy!
Emy zakryła ognisko, patelnią.
- Nazwiska!
- Oni mnie zabiją.
Chuck dopytał, a my nie.
- Odpowiedz, a przeżyjesz!
- Można go przekazać policji.
- Co ty, tyle po sądach się włóczyć? Strata czasu...
Szpieg wszystko zdradził i przejęła go policja.
Następnego ranka, Emy po grze w kosza wobec Chucka, cała spocona usiadła na ławce, by się napić.
- Słuchaj stary, ja czuję jakieś blokady.
- Ty żartujesz? Jesteś bardziej elastyczna ode mnie.
- Mówię o psychice. Funkcjonujemy w ciągłej rutynie. Brakuje mi różnorodności, a ja potrzebuję bodźców.
- Chyba wolna jest szopa.
- Tu też, jesteś świetnym partnerem, ale dajemy sobie czadu w tych samych miejscach.
- Co chcesz zmienić?
- Przecież mamy kasę. Możemy jechać na obóz.
- Czy jakiś cię interesuje?
- Znalazłam w internecie obóz indiański.
- No dobrze...
Nigel z Izką podwieźli dzieciaki. Podszedł do nich organizator.
- Dzień dobry, jestem Jack.
- Ja jestem Chuck, to jest Emily. Tu są moi rodzice.
Iza wysunęła rękę, jestem Izka.
- Pan mi kogoś przypomina.
- Ty jesteś dziewczyną nr. 1, tak?
- Ojej, „Szalony Jack”, cześć...
- Już jestem żoną, Nigela.
Chuck i Emy dostali oddzielne tipi z lokatorami. Po odjeździe Nigela i Izy, nowoprzybyli rywalizowali w strzelaniu z łuku do tarcz. Dwoje strzelało w środek z każdej odległości, jeśli byli przed tarczą. Wielu uczestników, łącznie z Jack’em patrzyło z niedowierzaniem.
- Skąd umiecie strzelać?
- Ja od taty...
- Ja od Chucka...
Potem jeździli konno. Naostrzyli nowe strzały. Wykonali strachy na wróble. Chuck wyciął drzewo, z którego ustawił ognisko. Wieczorem do osady wszedł niedźwiedź.
Emy powiedziała o tym, Jack’owi. Dodała, by wziął łuk.
- Słuchaj, to już nie jest zabawa!
- No tak, lepiej zostań w wigwamie!
Chuck trzymał drapieżnika na muszce. Gdy doszła Em, oddali strzały. Potem pojawił się Jack. Jego strzała utknęła w brzuchu, misia. Chuck sprawdził mu puls i serce. Było po zawodach.
Jack powiedział, świetna robota.
Wszyscy zjedli niedźwiedzia z rożna.
Rano po wyjściu z tipi, Emily zobaczyła dym. Spontanicznie wybiegła. Zobaczyła pożar, domu. Wezwała: Chucka, Jacka i straż pożarną. Cały parter zajął się ogniem. Przy domu była drabina, więc Emy weszła po niej na pierwsze piętro z kamieniem. Wybiła szybę i przeszukała dom. Trafiła na niemowlę w kołysce. Wyniosła dziecko, jedną ręką. Drugą trzymała drabinki. Wróciła. Obudziła rodziców.
- Wstawać! Jest pożar na parterze. Wyniosłam dziecko. Trzy drzwi, dalej po lewej jest drabina.
- Ojej, moja mama śpi na dole.
- Zajmę się. Wyjdź, nie przeszkadzaj! Ty wyważ drzwi!
- Jasne... Ile masz lat?
- 11 rób, co mówię!
- Proszę pani, Em oblała kobietę wodą.
- Kim ty jesteś?
- M, jest pożar. Proszę wstać.
Mężczyzna wyważył drzwi. Po wyjściu Emily ze starszą panią po minięciu płonących mebli, dziewczyna dodała jej powietrza. Emy zemdlała przez zaczadzenie. Zabrała ją karetka. Do szpitala dojechał Chuck z Jack’em. Zawiadomili Nigela. Oczyszczono płuca, Em z toksyn.
Wszedł do niej Nigel.
- Co ty robisz, dziewczyno?
- Uratowałam rodzinę. Nie wzbudzisz we mnie poczucia winy.
- Wiesz, że takie akcje należą do strażaków.
- Nie zdążyli.
- Skąd ty wiesz, co by było?
- Co ty, wczoraj się urodziłeś?
Izka zapytała, dlaczego to zrobiłaś.
Emily odparła, bo umiem.
Nigel dodał, serce mi podskoczyło do gardła.
- Twoim zadaniem jest przeżyć podczas misji, nie uratować każdego.
- Dlatego się tym zajmuję.
Weszła uratowana rodzina.
- Dziękujemy.
- Nie ma sprawy.
Po wyjściu ze szpitala, Emy z Chuck’em i trzystoma przyjaciółmi poszła na plażę. Zajęli cały teren. Em wypłynęła bardzo daleko, jednak ratownik dostrzegł ją przez lornetkę. Zbiegł z wieży. Podszedł do niego, Mike.
- Gdzie ty biegniesz?
- Tam jest dziewczyna.
- To jest Emily, ona sobie poradzi, a ty, wpław możesz dostać zadyszki.
- Ile ona ma lat?
- 11...
- Ja mam 19.
- Rób, co musisz, uważaj na siebie!
Ratownika zmyliła gałąź, którą dogonił, 3 km od brzegu. Emily przepłynęła wówczas 10 km. Nie chciała jeszcze wracać, jednak Mike zadzwonił do jej zegarka z informacją, że jeden ratownik jej szuka.
- Gdzie on jest?
Michael wskazał jej kierunek. Emy dopłynęła tam. Okazało się, że ratownik wpadł w wir i zaplątał się w wodorosty. Emilia utrzymywała się na wodzie. On był pod wodą. Obok był wir. Najpierw Emy pod wodą zrobiła ratownikowi sztuczne oddychanie. Miała tyle siły i szybkości, by nie wpaść w wir. On odzyskał przytomność. Emy zanurkowała i odcięła wodorosty. Chwyciła chłopaka pod powierzchnią oceanu i machała nogami bez opamiętania, aż wypłynęli. Ratownik próbował płynąć, ale był wykończony.
- Słuchaj, nie machaj nogami! Ja dopłynę do brzegu.
- Skąd ty masz tyle siły?
- Nie pływam od wczoraj.
- Aaa...
- Weź się zamknij!
Gdy Emy wyniosła nieprzytomnego ratownika, otoczyli ich pozostali.
- He, a to on płynął po ciebie.
- Czy wam, kurwa nie mówiono, że dam sobie radę?
- Jesteś młoda.
- Gdybyś ty pływała tyle, co ja, to byś zeszła na serce.
- Gdzie ty pływasz?
- Na akcjach...
- O czym ty mówisz?
Brian powiedział, każda z osób na tej plaży tworzyła organizację ratunkową pod wodzą, M.
- Czemu już nie działa.
Robert wyjaśnił, że mają przechlapane ze strony, Wywiadu.
- Co?
Chuck zakończył, za dużo pytań.
Po ocknięciu ratownik podziękował.
- No stary, nie wypływaj za boje!
Reszta ratowników nie pohamowała śmiechu.
- Ale ci przygadała.
Po powrocie do domu, Chuck zrobił masaż dla dziewczyny. Ona była w niebo wzięta.
Emily zasnęła. Chucky ją przykrył. Tej nocy dostała miesiączki, jednak poradziła z tym sobie bez robienia rabanu. Zatamowała krwawienie i zabandażowała. Wzięła kąpiel przed świtem i poszła do sklepu, kupić podpaski. Gdy wróciła, Chuck już był na nogach.
- Co to za krew na pościeli?
- Uczyniłeś mnie kobietą.
- Przecież to nie trwa od wczoraj, ale rozumiem.
Zaraz potem oboje poszli do szkoły. Dzień zaczęli dwiema lekcjami, informatyki. Nauczycielka przybliżała program, Paint. Emily z nudów napisała zarabiającą stronę internetową, gdzie umieściła komiks o wszystkich przygodach opisanych powyżej. Zdjęcia agentów pobrała z maila. Podeszła do niej nauczycielka z pytaniem, co piszesz.
- Notuję kod strony, którą zrobiłam z użyciem Painta.
- Ojej, skąd to umiesz? Tu nawet kupiłaś hostingi na cały świat.
- Się zwróci. Prowadziłam organizację ratunkową.
- Kto ją zorganizował?
- Chucky Uno...
- Dostajesz 6. Może chcesz dołączyć do mojego koła informatycznego.
- Nie, jeszcze nie doszłam do siebie po pożarze i wyciągnięciu na brzeg, ratownika wodnego. Poza tym trenuję i mam chłopaka.
- Czemu trenujesz?
- Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując wózek z gościem jadącym bezwładnie z górki.
- Co ty mówisz? Przecież jesteś najsprawniejszą uczennicą.
- Z czegoś to wynika.
- Co to spowodowało?
- Chuck mi nie odpuścił. Ja to kontynuuję.
- Czy robisz ćwiczenia odchudzające?
- Co? Moje wielkie mięśnie, pełny biust, wzrost i duże pośladki wynikają z ciągłego wysiłku. Ja lubię być widoczna. Mniej więcej taki miałam dress code, skoro jeszcze nie miałam kształtów.
- Czy ten komiks przedstawia wasze zadania?
- Odmawiam odpowiedzi.
- Dlaczego?
- To jest puszka, Pandory.
- Już widzę. To są prawdziwe dane?
- Za dużo pytań...
- Dlaczego narysowałaś karykatury prawdziwych osób?
- Jestem za mało kreatywna, żeby kłamać. Poza tym, to mnie dusi od środka.
- Co będzie, jak panowie w czarnych garniturach zapukają do ciebie?
- Ja zhakowałam moje dane.
- Dlaczego nosisz: kok, sukienkę z wycięciem, pończochy, pantofle, albo wojskowe spodnie, brązową bluzkę zazwyczaj uwydatniającą sutki?
- Nie zawsze mam czas, by włożyć biustonosz.
- Wiesz, że mieszasz w głowie, chłopakom.
- Ja obstaję przy jednym. Jak ktoś nie chce skończyć w szpitalu, nie posuwa się za daleko.
- Przekażę namiary na twój komiks znajomym, którzy je czytają.
- Dziękuję, tylko nasza rozmowa jest tajna.
- Oczywiście...
Tydzień później na koncie bankowym, Emily pojawiło się milion $. Po ujawnieniu tego przez informatyczkę, Emily beznamiętnie odpowiedziała, że dobrze.
- Przecież ty jesteś bogata.
- Byłam bez tego.
- Ile miałaś pieniędzy?
- Ile pani ma pieniędzy?
- Jak się tego dorobiłaś?
- Jestem dobrym człowiekiem.
- Czy za to ci płacono?
- Pomoc, mojej organizacji była non profit. Bez myślenia o kasie, reakcje na podłość były dokładne. Jak wszystko się zawaliło, zwinęłam cyrk.
- Nie wierzę, że udaremniliście atak terrorystyczny, czy wdarliście się do tajnego więzienia rządowego. Niemożliwe jest ujęcie, handlarza ludźmi przez pięciolatków.
- Dlaczego ma mnie to interesować? Mojej organizacji, trzystu agentów nie było i nie ma w opinii publicznej.
- Co ty wymyślasz? Skąd znasz te dane?
- Czy to przypadek?
- Kto nauczył cię programowania stron?
- Wie pani, nie lubię się powtarzać.
Chuck, Emy i przyjaciele ukończyli podstawówkę w 2035 roku. Przebyli ten czas w miarę bezpiecznie, aż przed wakacjami do rządu dotarła wiadomość o miliard-dolarowych przychodach z komiksu, Emily sprzed lat. Autorka we współpracy z Renee drukowały ten komiks dodatkowo. Do ich komiksiarni wszedł mężczyzna, oficjalnie ubrany z logo Wywiadu na teczce. Broń wisiała na nim, jak biżuteria. Emily rozpoznała go na pierwszy rzut oka. Pochyliła głowę nad uchem, Renee.
- Idź do domu! Ja zajmę się panem.
Entuzjastyczna, jak zwykle, Emy na pełnym luzie podeszła do szpiega.
- W czym mogę służyć?
- Ja bardzo lubię komiksy. Zastanawia mnie, kto jest ich autorem.
- Ja je wykonałam.
Agent rozejrzał się na kamery wokół. Renee zaniepokoiła się wczesnym odciążeniem jej od pracy i poprosiła Hoogy’ego, by to sprawdził.
- Czy wybrał już pan?
- Tak, ile płacę?
- Kupuje pan, czy wypożycza?
- Kupuję.
- Proszę 15 $. Życzę fantastycznego dnia.
Po wejściu, Hoogy na boku szeptał do Emy, co jest.
- O czym ty mówisz?
- Renee mnie wezwała.
- Jak widzisz wujek, nie ma natłoku.
- Czemu dałaś jej wolne?
- Ja ją kocham. Przenoszę komiksiarnię do sieci.
- Zupełnie cię nie rozumiem.
- Nie musisz.
Emy poinformowała Renee o tej decyzji i rozkręciły sklep internetowy. Emily powiesiła na drzwiach kartkę z tą informacją. Pisały wiele faktur. Firma była zarejestrowana na filipinach. Numer IP, komputerów był przekierowany do Bouchaoui w Algierii pod adresem z Tokio. Dziewczyny wysyłały wiele maili podczas każdej transakcji. Nie było problemu z dostawami z drugiej strony świata. Mimo przybytku piętnastolatki żyły zwyczajnie.
Następnego dnia po treningach Emy, podeszła do niej Izka.
- Cześć, od kiedy ty nosisz podpaski?
Zziajana dziewczyna dopytała, nie masz ciekawszych tematów.
- Myślałam, że pogadamy w damskim gronie.
- Kochana, noszę podpaski od 4 lat.
- Co to spowodowało.
- Mam kompetencje, się dzielę i się odprężam.
- Od kiedy?
- Pamiętasz dzień dziecka w 25?
- Tak...
- Wtedy bawiliśmy się w indian jako partnerzy w organizacji po imprezie.
- Kto wykazał inicjatywę?
- Chucky był uroczo zaskoczony.
- Co na to wpłynęło?
- Chuck podniósł mi tętno, a rodzice szkolili mnie od urodzenia. Byłam bezbronna wobec przymusu na dole.
- Czy jeszcze...
- O nie, o tym nie pogadamy.
- Dobrze, chcesz coś zjeść?
- Jeszcze się podciągnę na trzepaku 20 razy.
Po 10 minutach Emy wróciła do domu. Wzięła prysznic i zjadła śniadanie. Przysiadł się do niej Nigel.
- Czy wybrałaś już szkołę, do której złożysz papiery?
- Nie chcę dalej chodzić do szkoły.
- Czemu?
- Narażam zbyt wielu ludzi.
- Co, czym?
- To niestety jest tajne.
- Wiesz, że tu nic ci nie grozi.
- Nie wiem tego od 10 lat.
- Co ty, podejrzewasz nas?
- Nie o to chodzi.
- To o co?
- Ja nie panikuję, jednak nie czuję się bezpieczna.
- Dlaczego?
- O tym nie pogadamy. Na tej stronie znajdziesz komiks.
Po 3 godzinach Nigel znów spotkał Emy.
- Dziwi mnie twój spokój i pełen entuzjazm.
- To wyróżnia przywódców. Coś o tym wiesz.
- Ja byłem niższy stopniem.
- Wiesz, chcę kupić ziemię pod dom. Czy podpiszesz mi zgodę?
- Gdzie?
- Obok parku...
- Dobrze...
Emy z Chucky’m rozpoczęli budowę. Trwała ona 2 lata. Na podwórku wylano boisko streetballowe. Postawiono trzepak. Wywieszono tarczę łuczniczą. Wstawiono ring bokserski. Ustawiono instrumenty. Był trawnik i ogród obok sadu. Emy zrobiła kurnik i Postawiła 10 uli. Hodowała 5 krów i 2 byki. Miała konia. Po uprawie wzięła dynię. Zrobiła w niej otwór. Wybrała wnętrze i zalała wodą z cukrem. Po miesiącu Chuck zapytał Emy, co tak śmierdzi.
- Robię bimber.
- Po co?
- Na rany, znalazłam pamiętnik mojej pra, pra, pra babci. Dynia poprawi mi wygląd, a nasiona dyni uczynią cię zawsze gotowym.
- Na co?
- Na mnie...
Był pochmurny dzień. Zbierało się na deszcz. Od kilku tygodni pewien chłopak podrywał Larę. Ona nie reagowała, choć on się zaangażował. Ten chłopak wszedł na lekcję z pistoletem. Wyjął go i wycelował w klasę, aż skierował na nauczycielkę.
- Siadać i mordy w kubeł!
- Lara zaalarmowała pager, Chucka. On znalazł lokalizację. Lara włączyła monitoring w ołówku. Chucky napisał jej wiadomość, by nie wzywała policji i go zagadywała. Lara była bliska paniki, ale wstała.
- Kriss, wiesz, że to zabija, a po strzale z twojej ręki, nawet najlepsza kochanka cię nie zadowoli. Weź to opuść!
- Chcesz być ze mną?
- Nie...
Chuck odezwał się w radiowęźle cześć, tu Chucky, o co ci chodzi.
- Najpiękniejsza dziewczyna świata właśnie dała mi kosza.
Chuck podszedł pod drzwi, klasy z mikrofonem.
- Czy my mówimy o Larze?
- Tak, a co?
- Każdy ma swój gust, ale ja mam inne wspomnienia.
- Jakie?
- Trzymajmy się twojej wersji, bo jeszcze mnie zabije!
Podczas tej rozmowy Lara zaszła Krissa od tyłu i podniosła jego ręce. On strzelił, ale w róg sufitu. Chciał opuścić broń, ale Lara była silniejsza. Przestawiła mu barki i wyjęła mu pistolet z rąk. Jego ramiona zaskrzypiały. Potem dziewczyna je nastawiła. Wszedł Chuck.
- Czemu odradziłeś mi wzywanie policji?
- Antyterroryści nie zadają pytań. My sobie słodko pogadaliśmy. Chodź kolego!
- Ty jesteś ogrem, czy kulturystą?
- To wioska mnie tak zmieniła. Muszę być w formie dla dziewczyny.
Poszli na komisariat policji. Chucky wniósł oskarżenie i poszedł. Kriss trafił do ośrodka dla nieletnich po przesłuchaniu.
- Ty go sam obezwładniłeś?
- Nie, dziewczyna, którą bezskutecznie podrywał.
- Czyli ta Lara?
- Tak...
- Ty naprawdę masz 15 lat?
- Tak...
- Skąd masz taką muskulaturę?
- Należałem do organizacji ratunkowej.
- Jakiej?
- Nie powiem.
- Czy Lara też należała?
- Nie powiem.
- Kiedy to funkcjonowało?
- Nie powiem.
- Dlaczego?
- Chcę pożyć.
Tuż po świcie wiał lekki wiaterek. Przed parkiem ustawiały się wozy z lodami. Poranni biegacze zaczęli przemierzać trasy. Handlarze ustawiali stragany. Emily doiła krowy. Chucky wyprowadził konie ze stajni. Potem rozrzucał ziarna, kurom. Podlewał skalniaki i sady. Wrzucał siano do zagród, koni. Nosił beczki z wodą. Dał cielakom, butelki z mlekiem. Nakarmił świnie. Zrobił 30 pompek na jednej i drugiej ręce. Przyniósł do domu wiadra, wody ze studni. Przelał je do beczek. Em wykąpała się w jednej z nich. Podczas wybiegu kur, Emy zebrała jajka do jajecznicy. Chuck umył się i przyniósł 5 dyń do domu. Po śniadaniu jeździł traktorem, by pokryć truskawki, gnojem. Emily segregowała owoce i warzywa na handel i do domu. Chuck przelał mleko od krów do butelek. Następnie poszedł z Emily na ryby. Po trzech godzinach wrócili do domu, gdzie dziewczyna skosiła trawę. Zagrali w koszykówkę i Chuck odebrał telefon od prezydenta.
- Cześć Chuck, tu Robby, czy możesz pomóc wyszkolić moich żołnierzy?
- Przecież jest demilitaryzacja świata.
- Wolę trzymać rękę na pulsie.
- Czemu akurat ja? Ja niczego na nikim nie wymuszam i nie dam się zniewolić nie swoimi konsekwencjami. Ja mam spokojne życie na wsi i siedzę na bujanym krześle. Ty myślisz, że zagraża ci garstka niskowymiarowych ludzi? Oni sami się wytłuką, nie dochodząc do porozumienia. Emily przyniosła: zioła, marchew, paprykę, cebulę i pomidory. To jest moje życie. Nie pomogę ci.
Po obiedzie Em założyła dla Chuck’a ręce od tyłu, opierając biust na jego karku.
- Czekam na ciebie w sypialni, przystojniaku.
Odeszła uśmiechnięta. Chuck dokończył jedzenie. Em zapaliła świece. Włączyła muzykę, mariachi. Zmieniła pościel. Gdy Chuck wszedł dziewczyna zaczęła rozpinać guziki bluzki, która po chwili opadła. Rozpięła stanik. Zdjęła powoli buty i spódnicę. Wspięła się na rurę i odchyliła się, by podnieść tułów. Gdy stanęła na podłodze, Chuck głaskał jej plecy i całował łopatki. Ona chwytała jego głowę i pośladki. Chuck zdjął ubranie i całował jej szyję i skórę pod włosami. Wszedł powoli i cofał. Emy chwyciła rurę jedną ręką, a drugą opuściła. Chucky nadał szaleńcze tempo, aż dziewczyna się odwróciła. Zaszeptała, czy jesteś gotowy.
- Do dzieła!
Oboje byli szaleńczo zachwyceni każdą chwilą. Wówczas zniknęli. Ich energie się połączyły.
Koniec transmisji
Zaraz po seksie Chuck rąbał drzewo, a potem zebrał miód z uli. Em pływała w basenie i zrobiła test ciążowy. Okazał się pozytywny. Emily umówiła się z ginekologiem na badania.
- Kiedy pani zaszła w ciążę?
- Wczoraj...
- Jak pani ma na imię?
- Emilia Gun...
- Ile pani ma lat?
- 15...
- Czy nie przyszła z tobą mama?
- Moja mama nie żyje.
O przepraszam. To kto z tobą przyszedł?
- Mój facet...
- To zaproś go tu!
- Chucky, chodź!
On też podał swoje dane.
- Dlaczego jesteście tak umięśnieni?
- Przez życie na wiosce...
- W jakiej szkole się uczycie?
- Nie chodzimy do szkoły.
- Dlaczego?
- Ściga nas wywiad rządowy, ujawnił Chuck.
- Naprawdę?
Em dodała, od 10 lat.
- Jak do tego doszło?
Chuck powiedział, znamy zbyt wielu: ludzi, miejsca i hierarchie.
- Dlaczego od tak młodego wieku?
Em powiedziała, że ludzie potrzebowali pomocy.
- Jakiej?
- Takiej, o której panu nie powiemy.
- Wasze dziecko jest ogromne, jak na zarodek. Serduszko bije, jak u sportowca.
- Czy chce pan poznać nasze przygody z zespołu ratunkowego, zapytała Emy.
- Jasne...
- Proszę ten komiks.
- Ile płacę?
- Ojej, 15$...
- Kiedy będzie kolejna wizyta?
- Może za tydzień o tej samej porze.
- Czy radzicie sobie finansowo?
- Tak...
- Kto z was zarabia?
- Odłożyliśmy kilkaset miliardów.
- Skąd?
- Za czynienie dobra...
- Jak to wyglądało?
- Wszystko jest w komiksie.
- Jasne, przeczytam.
Na kolejnej wizycie lekarz zaakcentował, wasze przygody były niewiarygodne. Czy to jest prawda? Sprawdziłem dane polityków i daty wydarzeń i wszystko się zgadza. Skąd w was tyle energii?
Emy wyjaśniła, z miłości.
- No, tego nie da się przebić.
Emy przychodziła na wizyty z tygodnia na tydzień. Chuck z jej pomocą urządził pokój, córeczki i warunki, całego gospodarstwa. Zrobił uprawnienia hipoterapeutyczne i zapraszał ludzi na zajęcia. Otworzył też szkołę, zen. Pomagał uczniom odnaleźć siebie, dzięki medytacjom, nie-umysłu. Pomagał uwolnić: miłość, bezwarunkowość i twórczość. Razem wyeliminowali: ego, prestiż, chciwość pieniędzy, władczość i politykę. Znaczenie straciła sława. Chuck uzmysłowił uczniom odrębne odpowiedzi i prawdę. Przyzwyczaił zespoły do zagrożeń. Pomagał ludziom uwolnić się odpowiedzialnością, zamiast zniewoleniem od praw i obowiązków. Uruchomił w uczniach bezpośredni wgląd bez pytań. Zaczęto przykładać uwagę do otoczenia, zapominając o sobie. Wyrażano uciążliwe uczucia, by nie zatruwać nimi, świadomości. Trenowano poruszanie się bez myślenia. Przykładano wagę do teraźniejszości w reakcji na daną chwilę. Uzmysłowiono sobie, działanie na 100%. Wszyscy rozluźniali: ciało, umysł i serce, by dotrzeć do rdzenia, świadomości. Poznawano rozrywkowy tryb życia, by go porzucić i zaprowadzić w życiu porządek. Każdy sobie pomagał, ale nikt nikomu nie służył. Gdy ktoś potrzebował wsparcia, otrzymywał je bez niczego w zamian. Ludzie stali się jednością. Nie używano słów wojna, czy walka. Nikt nie utożsamiał się. Nie porównywano się. Straciły znaczenie iluzje, do których nie przykładano ręki. Te treningi wyssały z uczniów tęsknotę za pragnieniami. Totalnie wchodzono w intencje.
Gdy urodziła się córeczka, wszyscy ją powitali na gospodarstwie. Jeden chłopak wyrzeźbił chodzik, inny wanienkę. Lily pomalowała pokój dziewczynki. Brenda uszyła ubranka dla niej. Chuck i Emily nazwali córkę, Rebeca. Simon wyrzeźbił jej instrumenty, lalki i klocki. Ann napisała bajki, Rebece. Rich opowiadał spontanicznie improwizacje. Simon wyrzeźbił kołyskę. Wszyscy wybudowali domki, dwu- trzy- osobowe na podwórku, Chuck’a i Em. Czasami tam nocowano, gdy nawiązywano nieodpartą relację, albo po prostu. Dużo biegano, czytano, uprawiano szermierkę i zapasy. Dorothy przez większość wakacji pływała na basenie. Jedni śpiewali, inni grali na instrumentach. Odbywały się imprezy, choć nie tylko wtedy tańczono. Ludzie masowali się na wzajem. Pielęgnowali ogród. Ranczo ożyło. Dni kończyły się wokół ogniska. Pod trawnikiem, rancza przyjaciele zbudowali 3 piętra, bunkru o powierzchni 1 hektara. Wspólnymi siłami wyremontowano to miejsce z dojściem do kanalizacji, prądem i systemem, ogrzewania. Było tam 100 pomieszczeń: kuchnia, jadalnia, spiżarnia, kotłownia, sala komputerowa, pływalnia, siłownia, sauna, biblioteka, sala do przyjęć, garderoba, pokój do zabaw, sala z ringiem. Na niższym piętrze były sypialnie. Niżej był magazyn, towarów do sprzedaży przez internet. Na 10 drzewach zbudowano domki. Po uporządkowaniu wszystkiego Chuck wynajmował mieszkania. 2.5 hektara nieruchomości zajmowało nowe osiedle. Tamtejsi ludzie byli samowystarczalni. Chucky opłacał podatki i wszystkie należności z najmu i handlu internetowego. Wyżywienie wszystkich zaspokajały: jajka, owoce, zioła, przyprawy i warzywa. Wykopano wiele studni. Zbudowano place zabaw. Sadzono i zbierano też grzyby. Ssaki i produkty z nich kupowały sklepy. Wpuszczano tam turystów. Chuck zorganizował szkoły, zen.
Nastąpiły takie: wybuchy wulkanów, tsunami, tornada, wzrost poziomu oceanu i nawałnice, że mieszkańcy osiedla ewakuowali się statkiem.
Obie Ameryki, Australia, Azja i Afryka zatonęły. Statek dopłynął do północno-wschodniej Polski. Tam było najmniej podtopień. Większość tamtejszych domów była pusta, a zwłoki, ludzi leżały na ulicach. W 2040 roku Chuck natknął się na jedną żywą osobę w okolicy. Wówczas palił zwłoki.
- Cześć, jestem Chuck Uno. Jak ty masz na imię?
- Jestem „Żółwik”.
- Widzę, że nie masz zbyt wiele towarzystwa, może więc dołączysz do mojej organizacji?
- Jasne, jak Rebeca zniosła podróż?
- Skąd znasz moją córkę?
- Na świecie zostało kilkoro ludzi Zen.
- A, rozumiem. Gdzie dotychczas mieszkałeś?
- Niedaleko...
- Chcesz coś zabrać?
- Tak...
- To prowadź! Nikogo tu nie ma, poza tobą?
- Nie ma.
Po dotarciu do bazy, każdy otaczał, „Żółwika” z uśmiechem. Każdy chciał go poznać, a panny piszczały z tęsknoty za kimś żywym. Chuck przeciął drogę, „Żółwikowi”.
- On zostanie z nami. Chcesz dziewczynę?
- Jak można posiadać osobę? Przecież relacja nie zależy ode mnie. Ja szczególnie zachwycam się grubszymi kobietami z: szerokimi nogami, biodrami i barkami przy umięśnionych ramionach i tyłku o gładkiej skórze z pełnym biustem.
Każda kobieta czuła szczególną energię, która stawiała je na piedestale. Mężczyźni też doświadczyli wielkiej mocy.
- Póki co, nie wiem, gdzie mam mieszkać.
Sara odparła, u mnie jest trochę miejsca.
- Mogę zamieszkać z tobą?
- Jasne, potrzebuję męskiej ręki.
Zaczęli łączyć 6 płyt i spajać je, cementem. Wywiercili dziury: drzwi, okien, rur kanalizacyjnych i umieścili w ścianie magnezy, by wytwarzać prąd. Zbudowali ogromny lejek nad murem ochronnym studni, by rozłożyć nad nim: wełnę, węgiel drzewny, piasek, kamienie i żwir. Mieli czystą wodę. „Żółwik” przyniósł parę: ubrań, książek, instrumentów i ciężarków. Potem wykopali kanał ze zbiornika wody. Połączyli go rurą ze studnią. Przywiązali do rolki wiadro, przybijając do niej linę. Zaczęły tam przypływać ryby, kanałem. Znaleźli liście, pokrzywy, mięty i rozłupali kokosy. Pod koniec dnia Sara ze zmęczenia przytuliła „Żółwika”. On ją odprowadził. Następnego dnia zbudowali: beczki, łuki, strzały, łóżko, stół i krzesła. Znaleźli krzemień, by go roztopić i zamrozić w blaszanej foremce, płyt do okien, które obramowali drewnem. „Żółwik” znalazł ul, grzyby, zioła i maliny. Zrobili barwniki i pomalowali płot wokół ich domu. Sara usiadła przy współlokatorze.
- Czy masz ochotę na seks?
- Czy czujesz: zachwyt, niezależność i aprobatę, chcesz mnie zdominować, czy zaspokoić głód. Póki co nie dodajesz mi czadu. Seks jest medytacyjny, więc zjednoczmy się najpierw duchowo!
- Jak to zrobimy?
- Trzeba rozluźnić: ciało, umysł i serce, by wejść do rdzenia świadomości. Tam się naładujemy i otrzymamy odpowiedź, co dalej. Ładunek, energii da nam kompetencje i wystarczy pozwolić intencji dojść do skutku. Musimy zrezygnować z ego, by zniknąć.
Wczytywanie
misja klanu na drzewie operacja,
F. R. A. N. K. Y.
- Forteca rocka angażuje nową kicię
Koniec transmisji...
2005Rok po odebraniu uprawnień, wyłapywania dezerterów i złomowania agentów klanu, Fanny Fulbright nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Przez całe dzieciństwo była otaczana przez agentów, którzy liczyli na nią. Po odejściu czuła się: wypompowana, odarta z autorytetu i opuszczona. Miała przemożną potrzebę wysiłku. Bez zadań czuła się bezwartościowa. W 2004 roku trafiła do bidula w Chicago. Czuła się tam nieswojo. Była właścicielem setek nieruchomości i firm na całym świecie. Nie miała do nich prawa do 2008 roku. Poza tym nic nie mogła ujawnić. Całe dnie ćwiczyła, pływała, czy grała w koszykówkę. Nic nie mogło wypełnić jej pustki. Niedostatek wrażeń sprawił, że Francis zaszła w ciążę z przypadkowym chłopakiem po imprezie. On był niepewny i stale naciskał na Fanny. Gdy nadzy skrzyżowali nogi pod kołdrą w pokoju hotelowym, Tim był wniebowzięty. Zaczął pocierać biust Franky. Ta zdjęła jego dłoń z piersi.
- Nie musisz mnie rozgrzewać, jestem gotowa. Może tobie trzeba bodźców?
- No co ty?
- To daj mi czadu!
Timoty wszedł bardzo wygodnie dla obojga. Nigdzie się nie śpieszyli. Ogarnęła ich głębia, przyjemności. Piętnastolatka poczuła wewnętrzne ciepło. Totalnie oddali się chwili. Franky zaszeptała, było świetnie. Poczuła się, postawiona na piedestale. Tim powiedział, super. Numer 86 zrobiła test ciążowy. Okazał się pozytywny. Fanny sprzedała nieruchomości, poza jedną, gdzie ukryła córeczkę po jej przyjściu na świat. Nikt o niej nie wiedział, poza opłaconą dziewczyną za milczenie, która odebrała poród. Fanny nosiła słuchawkę, odbierającą głośnik przy kołysce, Lilian. Dziewczynka zaczęła chodzić po roku. Francis wstawała przed świtem, by wyprowadzać Lily na spacer. Po każdym płaczu, Franky niezauważenie wychodziła z domu dziecka, by zająć się córką. Francis pilnowała godzin karmienia. Opowiadała Lily, bajki i śpiewała piosenki. W wieku 3 lat Lily chodziła stabilnie. Zaraz potem Francis musiała odejść z domu dziecka z powodu pełnoletności. Zamieszkała w apartamencie z Lily. Na jej konto bankowe wpłynęły 3 miliardy $. Osiemnastolatka kupiła działkę na wsi, gdzie przeprowadziła się z córką. Zrobiła kartę motorową. Kupiła: kury, konie i ule. Dobudowała domki pod wynajem. Robiła imprezy. Założyła zespół muzyczny i rozkręciła sklep internetowy. Uprawiała warzywa i owoce. Franky niezmiennie ćwiczyła. Zrobiła boiska, korty i baseny. Powstały hotele i restauracje.
Lily pojechała z mamą do przedszkola pierwszego dnia. Przed zajęciami usiadła obok chłopca.
- Cześć, jak masz na imię? Jestem Lill.
- Mam na imię Joe.
- Należysz do grupy trzylatków w tej Sali?
- Tak...
- Czy znasz kogoś, poza mną stąd?
- Znam Danniego i Pita. Widziałem na placu zabaw Lorę i Sussy.
- Super, to możesz mnie wkręcić.
- Co to znaczy?
- Zapoznać...
- Jasne...
Joe chwycił rękę, Lily i przedstawił ją znajomym.
Lilian powiedziała stary, ale narzucasz tempo.
- Co jest za szybko?
- Żartuję, to mi się podoba.
- Co?
- Twoja energia.
Joe uśmiechnął się. Wszystkie dzieci zaproszono na salę.
Po godzinie ta szóstka spotkała się przy stoliku. Lily zaczęła.
- Czy chcecie ze mną stworzyć drużynę?
Lorelai zapytała, co byśmy tam robili.
- Co lubicie?
Sussy powiedziała ja, roślinki.
Danny dodał ja zwierzątka.
Lill zakończyła, to będziemy chronić przyrodę.
Joe zaakcentował, świetny pomysł.
- Jak chcecie się nazywać?
Lora powiedziała, Niebo.
Lily zamknęła oczy.
- Chronimy to, co jest pod niebem. Kto dobrze rysuje?
- Ty mówiłaś, że dobrze rysujesz.
- Chcecie mi zaufać?
Joe dopytał, w czym.
- Narysuję nasz znak rozpoznawczy.
- Dobrze...
- Potrzebujemy miejsca spotkań.
Petter powiedział, jest miejsce w lesie.
- Jeszcze jedno, jesteśmy tajemnicą.
- Jasne...
- Niebo, spotykamy się w lesie po zajęciach.
Lily wzięła do lasu: młotek, sznur, gwoździe, linijkę i kątomierz. Przywiozła to taczką.
Pit przyniósł pędzle i puszki z farbą.
Odnaleźli się, gdy Lill przybiła szczeble, drabiny.
Potem wszyscy wyżłobili deski z gałęzi. Ułożono z nich kwadrat. Przybito stojące gałęzie. Łączono je poziomo, krótszymi. Krótkie gałęzie mocowały okna i drzwi. Najtrudniejsze było postawienie ścian, ale wspólnymi siłami się udało. Lorelai przyniosła: wodę, bandaże i wodę utlenioną. Sussy przyniosła mnóstwo liści. Znaleziono wiele malin. Lily przybiła gwoździami, każdą ze ścian. Dzieci wniosły deski na sufit. Lill przybiła ukosem, inne deski. Dziewczynka namalowała logo. Potem zrobiła świder i łuk, by na desce wśród wióru rozniecić ogień z żaru. Wszyscy zjedli umyte owoce i zasnęli na liściach. Przez całą noc wszyscy rodzice szukali dzieci, ale nikt ich nie znalazł. Rano Lill wróciła do domu i położyła się obok śpiącej mamy. Jej rękę założyła na swój bok. Franky obudziła się.
- Cześć, gdzie ty byłaś?
- To jest tajemnica.
- No dobrze...
Po 3 godzinach Lily zbudowała w lesie karmniki i domki dla jeży. Zjawił się Joe.
- Cześć, co robisz?
- Karmniki...
Potem upletli gniazda. Wykopali glinę, by ulepić naczynia i zbiorniki wody. Potem usiedli na pieńkach, by odpocząć. Ręka, Joe bezwładnie padła na udo, Lily. Dziewczynka chwyciła jego kolano.
- Joey, możesz mnie pomasować w domku?
- Dobrze...
Lily rozebrała się, Joe też. Rozluźnił jej: plecy, pośladki, nogi i barki.
- Dlaczego my się rozebraliśmy?
- Czy nie podoba ci się?
- Czuję się dziko.
- Musimy zespolić się z naturą, by jej chronić.
Joe dopytał, czy chcesz codziennie się rozbierać.
Lily odparła, tylko w twoim towarzystwie.
Potem zbudowali beczkę, którą napełnili wodą. Wnieśli ją do domu. Joe powiedział patrz, miś.
- Cicho bez ruchu, natrzyj się błotem!
- Czemu?
- Ukryjesz swój zapach.
Niedźwiedź ich minął. Później razem wykąpali się w beczce. Potem zasnęli wtuleni.
Rano Lill zauważyła w gnieździe, jajo jastrzębie, bo wcześniej bywała tam jastrzębica. Dziewczynka wzięła rękawice i ogrzewała to jajko, aż po 3 tygodniach, podczas czuwania, Sussy jajo zaczęło pękać. Zawołała Lily. Potem ptak uczył się latać. Lora odebrała poród, wilczycy. Powiedziała o tym dla Lily.
- He, czy ty zwariowałaś?
- Myślałam, że pomagamy zwierzątkom.
- Pomagamy, mając pewność, że nas nie zjedzą.
- Czemu wilki miały by mnie zjeść?
- Są stadne, mało ufne z ciągłą obstawą.
- To mogła być ostatnia moja pomoc.
- Nie pomagaj drapieżnikom, jak dadzą sobie radę! Kurczę, moja klacz dziś rodzi, a moja mama wczoraj zbudowała altankę.
Lora odparła, już wzywam zespół.
- Trzeba ją położyć. Tutaj rozcinam drogi rodne.
Sussy powiedziała Joe, włóż tu ręce i trzymaj główkę.
- Ależ tu śmierdzi.
Lill i Lora wyjęły zad, Danny i Pit, nogi.
Lily wypadła z równowagi i mało nie wpadła do macicy, ale Joe wybiegł i rzucił się z nią na siano. Obrócił się, by nie uderzyła się.
Danny powiedział, rozejdźmy się, żeby źrebak wstał i poszedł.
Lill podziękowała dla Joe.
Do stajni weszła Franky, a źrebak poszedł.
- Kurczę, wy odebraliście poród? Skąd wy to umiecie?
- ... Od Lill
- Czy to jest ta tajemnica?
Pit dopytał, co.
Lily zakończyła, lepiej nie drążmy.
- Jesteście bardzo zgrani. Co wy robicie?
- O tym nie pogadamy, zareagowała Lill.
- Mogę wejść w skład waszej drużyny?
Joe powiedział, chronimy przyrodę.
- Rozumiem, nie wnikam.
Franky zrozumiała, że dzieci tylko praktycznie nabiorą: pewności siebie, samodzielności i siły.
- Nie mów nikomu!
- O czym?
Franky poszła do leśniczego.
- Czy w lesie są jakieś szałasy?
- Chyba w jeden dzień powstał całkiem stabilny domek z drewna. Tylko nie wiem, jak.
Poszli tam.
- To jest siedziba drużyny, mojej córki. Tylko to jest tajne.
- Tutaj chodzą dzieci, ale kto to zbudował?
- Przychodzą: pokaleczone, wycieńczone z coraz większymi mięśniami. To, kto mógł to zrobić?
- Ile mają lat?
- Cztery, nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Jasne...
Lill odciągnęła jelenie wychodzące na ulicę i poszła do bazy. Zobaczyła mamę z leśniczym.
- Co wy tu robicie?
- Nie wiesz, kto zbudował ten domek?
- Ja z kumplami...
Leśniczy dopytał, kto rozpalił ognisko.
- No ja...
- Ty wyżłobiłaś: świder, łuk i deskę?
- No... Trzeba zrobić płot. Przesuń się!
- Po co?
- Jelenie wyłażą na ulicę. Panienki mają ruję.
- No tak...
- Mnie zależy na populacji.
Fanny zapytała, czy możemy ci pomóc.
- Proszę zrobić kilometr barierki z metrowymi odstępami tzn. Częściami, żeby to przenieść na brzeg lasu i przybić zasypane ziemią.
- Długo nad tym myślałaś, zapytał leśniczy.
- Do roboty!
Zjawił się Joe.
Co państwo tu robią?
- Pomagają, się nie martw! Trzymaj jelenie z dala od ulicy!
Skończyli tego dnia. Nigdy później Francis nie wspomniała o tym miejscu. Omijała bazę, dzieci.
Rano Lill wypalała kamienne płyty w szczypcach z głazu. Formowała ściany.
Przyszedł Danny z pytaniem, co robisz.
Lill powiedziała, bunkier.
- Po co?
- Do leczenia zwierząt...
- To może wykopię dół.
- Jasne...
Dołączył: Joe, Pit, Lora i Susan. Lily wytopiła płyty, które chłodziła w wodzie przez tydzień. Potem je włożono do dołu, wszystko powoli w rękawicach. Po umocowaniu płyt z forem, dzieci wykuły wejście w słuchawkach wygłuszających. Robiły to na zmianę. Joe przyniósł wiertarkę, by wszyscy razem wywiercili otwory. Joe odniósł urządzenie. Potem mrozili się w wodzie, ale skończyli po roku.
Gdy każdy doszedł do siebie z powodu bólu mięśni, dzieci zrobiły imprezę, pierwszego czerwca 2010 roku. Lill wylądowała z Joe w bunkrze, nago.
- Chcesz, żebym ci towarzyszył?
Lill zaszeptała, daj mi czadu.
Muskali swoje łona o siebie na boku. Patrzyli na siebie, całowali się i głaskali. Joe lekko zwiększył nacisk. Lill przyśpieszyła. Łagodnie piszczała. Po 30 minutach: umyli się, wytarli, ubrali i wrócili do ogniska.
Lill na leżaku na przeciw krzesła, Joe wyprostowała nogę, by położyć stopę na jego przyrodzeniu.
- Byłeś świetny.
- Ty też...
- Stary, brakuje mi tu kominka.
- Potrzebujemy: ognia, wody, rękawic, forem, szczypiec, młota i słuchawek wygłuszających.
- Prześpijmy się i jutro zaczniemy!
Rozebrali się i zasnęli. Lill przytuliła chłopaka.
Rano znalazła wiele granitu i krzemu. Rozpaliła naczynie z krzemem, by uformować szybę. Razem z Joe wypalili i zbili ściany, kominka z granitu. Robili to tygodniami, aż ukończyli. Sussy wyplatała naszyjniki makramowe. Okazało się, że idzie niedźwiedź. Lill została z Susan.
- Lily, patrz!
- Jak jesteśmy obie, a ona jest sama, to możemy jej pomóc.
- W czym...
- W porodzie, ona bardzo się męczy.
- Jak ją zaciągniemy do bunkru?
- Otwórz drzwi!
Lill pokierowała niedźwiedzicę. Dziewczyny umyły ręce i nożyk, którym Sussy rozcięła drogi rodne po uśpieniu niedźwiedzicy. Po wyjęciu płodu, dziewczyny wyszły z bunkru, by pacjentka doszła do siebie. Potem wyszła.
- On jest przepiękny, powiedziała Suss.
- Piąteczka...
Susan przybiła piątkę z wielką euforią ze łzami w oczach. Dziewczyny przytuliły się. Obie miały na rękach niedźwiadka.
Lill w domu powiedziała, cześć mamo.
- Co tak śmierdzi?
Córka bez emocji powiedziała, krew.
- He chcesz, żebym zwariowała? Czyja?
- Niedźwiedzicy...
- Walczyłaś z nią?
- Nie, to jest moja przyjaciółka. Muszę udokumentować zabieg, rysunkiem.
Francis weszła do pokoju, córki. Zobaczyła stos, schematów.
- Ej, ej, to jest tajne.
- Jasne, sory...
Lill przyniosła te projekty do bunkru, gdy wszyscy tam się zgromadzili. Wieczór się ochłodził i zaczęła się ulewa. Dzieci zapaliły w kominku i rozmawiały o wykonywanych zadaniach. Danny zaczął.
- Musiałem katapultować wodę na brudne psy, gdy szczerzyły kły na dzieci wewnątrz kółka, żeby się rozbiegły.
Lily dopytała, skąd te psy?
Pit zabrał głos, mój wujek rozmawiał przez telefon o walkach psów.
Lora prosiła, by mężczyzna spuścił psa z łańcucha.
Susan założyła lonżę na grzbiet konia, by sprowadzić go z ulicy.
Joe z pitem zagrodzili drogę samochodom, gdy żaby przemierzały ulicę.
Lorelai powiedziała myśliwym, żeby przestali polować w jej lesie, aż zawyła w niebogłosy, by zaalarmować inne wilki. Polowano na królową. Wszyscy zwiali, jak Lora oszczędziła myśliwym większych kłopotów. Wilczyca podeszła i dała się pogłaskać. Potem zawyły razem.
Lill zdziwiła się, to naprawdę ty.
- To masz chody u watahy, wilków.
Susan zerwała jałowce i pokrzywy, które ugniotła i zalała wodą, którą wylała, konewką w lesie obok twierdzy.
Z zagrody sąsiadów wyskoczył koń i wbiegł do lasu. Zastała go burza, która go przeraziła.
Lora zapytała, słyszeliście. Sussy, weź lonżę!
- Lill, powoli! Zaniepokoił się Joe.
Dziewczynka dosiadła konia z drabiny. Musiała chwycić jego grzywę.
- Spokojnie koniku, ćsi! Nic się nie dzieje.
Deszcz lał dalej. Lily masowała szyję, konia. Z lonży zrobiła wodze i dojechała do gospodarstwa, sąsiadów. Koń zarżał i zbudził rodzinę. Przyszedł gospodarz.
- Co ty tu robisz, Lily?
- Chcieliśmy inaczej przyprowadzić konika, lonżą. Spadłam z drabiny.
- Nie bój się! Kto był z tobą?
- Nie boję się. To jest tajne.
- Co wy, chronicie przyrodę?
- Tak...
- Przede wszystkim, dziękuję za uratowanie konia. Teraz chodźmy do twojego domu!
- Nasza pomoc jest tajna.
- Jasne nic, nikomu nie powiem. Zastanawiałem się, czyj jest ten domek. Myślałem, że człowieka z lasu. Widziałem mnóstwo karmników, nowych gniazd i barierki.
- Cześć Don...
- Cześć, oddaję córkę. Uratowała mojego konia.
- He, nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku...
- Czy ona długo jeździ? Ten koń jest narowisty.
- Myślę, że dziś pierwszy raz jeździła.
- Ona jeździ, jak stara jockey’ka, poza tym podczas jazdy zrobiła wodze z lonży.
- Lill ma rękę do zwierząt.
- Gdzieś się uczy, poza przedszkolem?
- Z doświadczenia...
- Aha, no nie wnikam.
- Ja też, ona co dzień wraca zakrwawiona i pokaleczona, a to nie jest jej krew.
- Aż tak?
- Dobrze, bo zaraz powiem za dużo.
- Jasne, poufność...
Następnego ranka Lily zapytała mamy, gdzie jest mój tata.
- W Chicago...
- Czemu go nie ma z nami?
- On nie wie o tobie.
- Dlaczego?
- Ukryłam cię przed nim.
- Dlaczego?
- Nie jest odpowiedni.
- Czemu doprowadził do mojego urodzenia?
- Chciałam się odprężyć. On był pod ręką i podobałam mu się.
- Od czego się odprężyłaś?
Francis wstała i przeszła się.
- To było 6 lat temu. Byłam dowódcą, brygady operacyjnej, aż odebrano mi uprawnienia. Byłam strasznie osamotniona. Targały mną silne emocje. Odebrano mi różnorodność.
- Jak on się nazywa?
- Tim, mogę cię teraz do niego zawieść.
- To jedziemy.
Objechały osiedle, aż zobaczyły Tim’a.
Franky z radością podeszła.
- Kopę lat wszystkim, to jest moja córka. Ma 5 lat.
- Mam na imię Lily.
- Chodź Tim, pogadamy!
- Przecież ty byłaś 5 lat temu w Chicago. Czy to jest moja córka?
- Tak...
- Czemu to ukryłaś?
- 5 lat temu byłeś szczeniakiem. Zostaniemy tu przez wenkend.
- Czy chcesz czegoś ode mnie?
- To ja chciałam cię poznać?
- Może chcesz coś zjeść, czy wypić?
- Jasne...
- Franky, nie idziesz z nami?
- Macie swoje sprawy. Lill sobie poradzi. Ona pilnuje lasu.
Usiedli w barze.
- Co pijesz?
- Sok ananasowy...
- Co zjesz?
- Frytki...
- Proszę dwa razy.
- Co znaczy, że pilnujesz lasu?
- Moi kumple najwięcej robią.
- Znasz leśniczego, Roberta?
- Tak...
- To jest mój kolega. Co wy tam robicie?
- Chronimy przyrodę i pomagamy zwierzętom.
- Jak?
- Sory, to jest tajemnica. Mam zdjęcia w komórce.
- Łał, ty jesteś...
- Nikomu, ani mru mru...
- Jasne, czy Franky coś wie?
- Malutko... Jak wróciłam śmierdząca krwią to uogólniłam, jak tobie.
- Co wtedy się stało?
Lill wskazała na zdjęcie, projektu.
- He, ty...
- Cichutko...
- Kurczę, tu są zdjęcia. Kto jest obok ciebie?
- Susan Stone...
- Wy macie fotografa?
- Nie, nasze aparaty same pstrykają. Gdzie pracujesz?
- Prowadzę zajęcia ekologiczne. Od kiedy wy pracujecie?
- Od trzeciego roku, życia...
- Kto zbudował waszą bazę?
- Wszystko robimy sami.
- Mogę was odwiedzić?
- To zależy od mamy.
Tim odwiedził dziewczyny w apartamencie.
- Czy mogę przyjechać na wasze ranczo?
- Potrzebowałam, żebyś mnie znalazł i potrzebuję nadal. Tamtej nocy postawiłeś mnie na piedestale. To była magia.
- No, było odlotowo.
- Jak pogodzisz pracę?
- Za tydzień zaczynam urlop.
- Super, to czekamy.
Następnego dnia Lill poszła z Tim’em na boisko streetballowe. Tim przedstawił córkę. Lily oglądała kilka meczy i wstała.
- Czy mogę zagrać?
- Trzymaj piłkę.
Dziewczynka swobodnie kozłowała, pochylając tułów przy ugiętych kolanach. Przeszła w bok i minęła gracza, by obrócić się i zmylić drugiego. Oddała rzut. Nie trafiła, ale Tim zrobił dobitkę.
- Dziewczyno, ty grasz gdzieś?
- Nie, pierwszy raz miałam piłkę w rękach.
- He, okiwała was.
Lilly zabrała głos, Jimmy, Rogg, do roboty.
- Słuchajcie, dziś jest mecz za dwie godziny, Chicago Bulls z Lakers. Może pójdziemy?
- Chcesz?
- Tak...
W przerwie, między połowami reflektor wylosował szczęśliwca, który mógł się zmierzyć z Kirk’em Hinrich’em. Padło na Lill. Miała 120 cm wzrostu i ważyła 30 kg. Była bardzo umięśniona. Zrobiła sobie kucyk. Kozłowała lewą ręką, zmieniając odstęp piłki. Odbiła do prawej i obróciła się. Rzuciła i trafiła do kosza. Kirk próbował odebrać piłkę, ale przemknęła mu przed nosem. Gdy rozgrywający chciał kozłować i minąć Lill, ta w mgnieniu oka odebrała mu piłkę i wrzuciła. Lill kozłowała nisko, przed sobą i wyżej. Odbijała za sobą, by wysunąć ręce i rzucić. Kirk zablokował, ale Lill rzuciła jeszcze raz po złapaniu przed sobą piłki. Lily podała rękę.
- Dzięki...
- Ty naprawdę masz talent. Od kiedy grasz?
- Dwie godziny temu zagrałam pierwszy raz. Ja robię inne rzeczy.
- Jakie?
- Dbam o las.
Dlatego jesteś tak silna. Ile masz lat?
- 5...
- Chcesz mój autograph?
- Nie, a ty chcesz mój?
- He, jasne...
Napisała, Lill.
- Powieszę nad ołtarzykiem.
Tim zszedł po córkę. Po meczu wrócili do Francis.
- Ograła Kirk’a Hinrich’a.
- Co?
- Widziałam, jak koledzy, Tim’a grają.
- Przecież ty nie grasz.
Po tygodniu Tim przywiózł dla Lily, rower z doczepianymi kółkami.
- Cześć, to dla ciebie...
- Cześć, dziękuję...
- Kirk wypytuje mnie o ciebie. Chce cię odwiedzić.
Francis się włączyła, niech wpada.
- Teraz ma mecze.
Potem Lill jeździła z pomocą, Tim’a.
Zebrała się drużyna, niebo i zbudowali z Tim’em na trawniku, 7 tipi. Wieczorem rozpalili ognisko. Tim wziął zapałki. Lill się zdziwiła.
- Co ty, idziesz na łatwiznę?
- Co?
- Trzeba wydrążyć deskę i świder z łukiem, a na wiórach rozdmuchać ogień z żaru po obracaniu łuku.
Joe pokazał.
- Pan nie poradziłby sobie w lesie bez cywilizacji.
- Co to za nóż?
- Lily zaostrzyła młotkiem, rozgrzany kamień.
- Z kim ja siedzę? Najpierw ludzie lasu, weterynarze, ekolodzy, a teraz kowale, to jest szaleństwo.
Lill zakończyła, lepimy z gliny, szyjemy ubrania, biżuterię i zbudowaliśmy drewniany domek.
- Jak?
- To jest tajne.
- Spoko...
Następnego dnia Lily znów uczyła się z Tim’em jazdy, rowerem. Wieczorem podczas spotkania drużyny, uczestnicy zdecydowali o sadzeniu nowych drzew. Lill uzasadniła to słabszym powietrzem. Widziała mniej energii u zwierząt i ptaków, jak też mrówek. Rzadziej się rozmnażały. Niebo odwiedzili leśniczego i otrzymali zgodę pod wnioskiem podpisanym przez Lill. Dzieci kupiły korzenie. W południe zaczęły mierzyć rzędy i odstępy gatunków, drzew. Potem sadziły korzenie. Joe wykopał tunele dla wody. Dzieci podlewały drzewa, co tydzień. Ustawiły znaki ostrzegawcze.
Wczytywanie misja,
Klanu na drzewie operacja,
ś. W. I. E. T. L. I. K.
- śmiech w intencji entuzjazmu to lubię i kocham,
koniec transmisji...
Członkowie zespołu, Niebo codziennie czyścili rzekę. Wpuszczali do niej ślimaki. Zarybili ją. Zbierali śmieci. Lill sadziła rośliny wodne na dnie, bo dobrze pływała. Lorelai z Danny’m wypływali tratwą, by wyławiać puszki. Dzieci hodowały robaczki świętojańskie. Ogłosiły na wsi imprezę. Tim zadzwonił po Kirk’a Hinrich’a z drużyną. Przyjęcie odbyło się w Oak hill z okazji wzlotu świetlików po wydarzeniu na Milburn creek. Były szalone tańce, aż Lill zabrała Joe do bunkru.
- Czemu tu przyszliśmy?
- Chcę pobyć z tobą. Czuję nadmiar energii. Coś wewnątrz mojego ciała wywołuje we mnie tęsknotę za rytmem, wysiłkiem i kontaktem. Przeszywa mnie siła, która zapiera mi dech w piersiach.
- Gdzie chcesz znaleźć jej upust?
- W dzikości z tobą? Czy chcesz uciszyć wilki we mnie?
Joe zaczął całować się z Lill. Ona rozpięła guziki, swojej bluzki. Joe zrobił to samo. Rozpiął jej długą spódnicę. Zsunął jej majtki. Lill zdjęła mu spodnie z bokserkami. Lily pocierała ramiona, partnera. Joe przyparł do niej. Powoli przysuwał i odsuwał. Poczuli ogromną wygodę. Lill poczuła wezwanie organizmu, by zwiększyć tempo i nacisk. Lill sapała. Skończyli po godzinie. Joe rotował, głaskał, uciskał i oklepywał ciało, Lill. Gładził ją, tulipanem. Umyli się w beczce i zasnęli.
Następnego dnia Lill z Joseph’em poszli do domu, dziewczynki.
Czy chcesz dziś pójść ze mną na kolację w mieście.
- Przecież jesteśmy ludźmi, lasu.
- Raz na jakiś czas moglibyśmy wyjść na randkę.
- Z wielką chęcią...
- Wpadnę o 18.00.
- Byłoby super.
- Narazka...
- Cześć...
Po wejściu do domu Lily zrobiła sobie kanapki. Franky w szlafroku sprawdziła odgłosy, córki.
- Cześć, gdzie byłaś?
- W bazie...
- Z kim?
- Z Joseph’em...
- Pierwszy raz użyłaś jego pełnego imienia. Co się stało?
- To jest tajemnica.
- He...
- Dzisiaj o 6.00 idę z nim na randkę.
- Podoba ci się?
- Nieszczególnie, ale koi mnie.
Franky prawie wybuchła ze śmiechu. Po śniadaniu Lily spotkała Kirk’a Hinrich’a.
- Cześć, podobała ci się wczorajsza impreza?
- Jasne, mam dla ciebie koszulkę, Chicago bulls z numerem, 0.
- Łał, dzięki...
- Może zrobimy dziś ognisko?
- Słuchaj, ja dziś mam randkę o 18.00. Może pogadaj z Tim’em!
- Nie pomyślałem, że masz chłopaka.
- Coś ze mną nie tak? Może pomożesz mi w nauce jazdy na rowerze?
- Jasne, jesteś systematyczna. Lubisz jeździć?
- Tak...
- O, już masz jedno, doczepiane kółko.
Kirk prowadził jej rower, aż puścił. Poczuł pewność, Lill. Ona się zachwiała, ale jechała dalej, gdy uświadomiła sobie odstęp, Kirka. Zwolniła, zahamowała i stanęła na prawą nogę.
- Mamy to. Dlaczego chcesz sama jeździć?
- Nie chcę być zdana na innych.
- W czym?
- Chodzi mi o kupowanie produktów do lasu.
- Powinnaś jeździć, ile wlezie, aż wejdzie ci to w krew.
- Dzięki, stary...
- He, Proszę.
Joe przyszedł po Lill z kwiatami. Usiedli w restauracji.
Podeszła kelnerka z pytaniem dzień dobry, co podać.
- Sok ananasowy i pizza...
- No to, dwa razy...
- Gdzie są wasi rodzice?
- Mamy randkę.
- Macie pieniądze?
- Tak...
Zjedli, zapłacili i zatańczyli.
- Mama zapytała mnie, czy ty mi się podobasz.
- Co odpowiedziałaś?
- Nieszczególnie, ale mnie koi. Nie lubię takich pytań.
- Dlaczego?
- Nie wyjaśnię, wycia wilków we mnie, bo to jest dzikie. Ty jesteś moim bratem, krwi. Znamy swoje: skóry, mięśnie, oddechy, zapachy i dusze. Przelaliśmy swoją krew.
Pierwszego dnia, roku szkolnego w 2011 roku po powrocie z przedszkola do bazy, Lorelai usłyszała drwali. Podbiegła do nich.
- Co panowie tu robią?
- Będziemy wycinać las.
- Czy mają panowie zgodę?
- Tak...
Lora ją przeczytała.
- Jednak ja się nie zgadzam jako strażnik, lasu. Właśnie uregulowaliśmy liczebność populacji, które nadal się rozmnażają. To jest ich dom. Poza tym te lasy zapoczątkowały powstanie, Ameryki.
- Zejdź, dziewczynko!
Lorelai przerażająco zawyła, alarmując: wilki, niedźwiedzie, zające, mrówki, dziki. Zaraz się zjawiły. Dołączyły pumy. Doszły skunksy, szopy i wiewiórki. Pojawiły się kojoty i rysie. Przybyły węże: Northern Copperhead, Eastern Cottonmouth i Timber Gattlesnake. Nadleciały sokoły. Na końcu zjawił się: leśniczy, Niebo, Tim I drużyna, Chicago bulls. Drwale znieruchomieli.
Lill powiedziała, zostaw te węże, jak chcesz jeszcze pożyć.
Kirk podszedł.
- Co panowie tu robią?
- Mamy do wycięcia drzewa.
- Czy mają panowie zgodę, Lilian Fullbright?
- Nie, gdzie ona jest?
- Dzień dobry, jestem Lill.
- To żart? Chłopcy, do roboty!
- Lora, przekaż wilkom, żeby nie zostawiły żywego drwala!
Lorelai zawarczała. Drwale uciekli do wozów i odjechali. Czujne wilki powoli zbliżały się, szczerząc kły.
Do leśniczego przyjechała policja.
- Oskarżono pana o grożenie, śmiercią.
- To nie o mnie chodzi, ale znam sprawę.
- To o kogo?
- Szóstka dzieciaków strzeże fauny i flory, Forest lane.
- Dzieci zagroziły drwalom?
- Nie, jedna dziewczynka...
- Jak sprawiła, że drwalom, śmierć stanęła przed oczami?
- Wezwała wilki i zbiegł się cały las.
- Jak wezwała?
- Wisnęła, aż spadłem z krzesła. Czy pan zgadza się na wynoszenie rzeczy z domu?
- No nie, jak ona się nazywa?
- Lorelai Dare...
- Chyba pan żartuje, ile ma lat?
- 6...
- Robi się coraz ciekawiej. Od kiedy dzieci pilnują lasu?
- Od trzech lat, teraz Lora ma jakieś zasady, choć kiedyś wiszczała bez opamiętania.
- Gdzie one są?
- Mają bazę przy rzece, Milburn Creek.
- Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z Lorelai Dare?
- Lora, przyszli twoi fani.
- Chwila, sławy jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W czym mogę służyć?
- Dlaczego wezwałaś wilki, żeby pogryzły drwali?
- To jest niedociągnięcie, wezwałam cały las. Drwale chcieli poniszczyć dom, zwierzątkom.
- Mało nie dostali zawału, serca. Nie rób więcej tego!
- Bo co, mam wysadzić pana dom?
- Co ty mówisz?
- No właśnie, ja jestem strażniczką, lasu.
- Co wy robicie w lesie?
- Lill, pokaż panu nasze projekty!
- To jest tajne.
- Chyba nie mamy wyjścia.
- Czemu tu są same rysunki?
- Jak mieliśmy 3 lata to nie pisaliśmy.
- Kurczę, ale czad, chcę objąć ochroną waszą działalność.
- Z czym to się wiąże?
- Proszę, żebyście dawali leśniczemu, wszystkie projekty. On nam prześle ich kopie. My będziemy was finansować. Leśniczy będzie wam dostarczał pieniądze.
- Dobrze...
Następnego dnia w przedszkolu, opiekunka zapytała Lorelai, czy ty umiesz rozmawiać ze zwierzętami.
- Co pani wymyśla?
- Mój brat jest drwalem, a przez to, że napuściłaś na niego wilki, panicznie boi się lasu.
- Nie napuściłam na nikogo, wilków.
- Możesz przestać kłamać.
- Ostrzegłam wszystkie zwierzęta i ptaki przed próbą zniszczenia ich domu. Przybyła połowa, lasu. Ja nie mam skrupułów w obronie, przyrody.
- Mój brat był bliski ataku, serca.
- Czy pani popiera duszenie, dzieci.
- Co ty mówisz?
- Drwale chcieli to zrobić dzieciom, zwierząt. One potrzebują ogromu tlenu z drzew. Dorosłe osobniki potrzebują warunków do życia, nie pozorów, by się rozmnażać. Jak ich nie ma, nie wyruszają na podryw i nie ma bzykanka.
- Jak ty mówisz?
- Czego pani nie rozumie?
Opiekunka zaniemówiła.
- Samce muszą korzystać z procesów natury, żeby mieć coś do zaoferowania partnerkom. To pompuje zwierzątka i podnieca dziewczyny.
Opiekunka wezwała rodziców, Lorelai.
- Dziwi mnie język państwa córki. Mówi, że samce, wilków nie wyruszą na podryw, samic bez tlenu z drzew i nie będzie bzykanka. Odstraszyła drwali, alarmując drapieżniki odgłosami, zwierząt.
- Co pani wymyśla? Lora tylko lubi biologię.
- Nie, ona strzeże lasu, że mój brat był bliski ataku, serca. Ona wezwała cały las, by odstraszyć drwali.
- Gdyby to była prawda to słusznie.
Rodzice wyszli z biura.
- Lora, czy ty bronisz lasu?
- Tak...
- Co robisz?
- Pomagam zwierzątkom i roślinkom od trzech lat z przyjaciółmi.
- Daj jakiś przykład!
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Jesteśmy agencją policyjną od niedawna.
- Czy dlatego wracasz pokaleczona o zapachu, krwi?
Tak, teraz pilnują naszej sprawy.
Leśniczy wypłacił każdemu, pieniądze w bazie, Niebo.
Lorelai wróciła do domu. Jej mama podeszła.
- Co to za pieniądze?
- Wynagrodzenie za ochronę, Forest Lane... Tu jest moja umowa o pracę.
- To jest prawdziwy dokument. Czemu nie zapytano nas o zdanie?
- Będziemy to robić z waszą zgodą i bez niej.
- Co, jak ci zabronimy?
- Wezwę zwierzątka, żeby mnie odbiły.
- Spoko nie musisz, skoro to umiesz. Co tam robisz?
Sadzę drzewa. Odbieram porody. Odprowadzam wilczki. Pilnuję młodych podczas polowań. Udaremniam polowania, ludzi dla zabawy. Ratuję las przed wycinką. Czyszczę Milburn Creek. Lepię z gliny. Szyję ubrania. Rzeźbię w kamieniu. Buduję gniazda i karmniki. Zbieram owoce i grzyby. Zbudowałam z drużyną, domek. Ta rozmowa nie może opuścić tego pokoju.
- Dobrze, czy ty rozmawiasz ze zwierzętami?
- Tak...
- Kto jest w tej drużynie?
- Tego nie powiem.
- Dlaczego?
- Chronimy się. Na mnie napadła przedszkolanka.
Wczytywanie,
misja klanu na drzewie
operacja, L. A. S.
- Ludzie, a sąsiedztwo
koniec transmisji...
Wczasowicze zdecydowali się rozbić obóz w zachodniej Virginii. Lorelai zauważyła ich podczas obchodu.
- Cześć, jestem Lorelai- strażniczka lasu. Co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy na wczasy po maturze.
- Jasne, mam kilka warunków. Zajmijcie jedno miejsce i się go trzymajcie! Zbierajcie: śmieci, butelki i prezerwatywy! Gaście ogień na noc! Nie straszcie zwierząt, chodzących w pobliżu! Nie grajcie głośnej muzyki! Korzystajcie z toalet!
- Ile ty masz lat?
- 6...
- Dlaczego jesteś strażnikiem, lasu?
- Pilnuję z kumplami, Forest Lane.
Wszystkie warunki zostały złamane, a nastolatkowie ledwo uszli z życiem. Lora dała im spokój i zaufała im. Opiekuni, lasu zostali oskarżeni. Wytoczono im sprawę sądową. Poproszono na salę, Lorelai Dare jako świadka.
- Dzień dobry, jak masz na imię?
- Jestem Lorelai Dare.
Ile masz lat?
6...
Czy uczęszczasz do przedszkola?
- Tak, ale jestem tu jako strażnik lasu, Forest lane z ramienia policji, Oak Hill, gdzie mieszkam z moją drużyną, chroniącą las.
- Co za kartki tam masz?
- Nikomu z mieszkańców, zachodniej Virginii nie jest nowością, że rozmawiam ze zwierzętami. Tu są odgłosy i mimika twarzy, które padły w odpowiedzi na złamanie, moich przestróg. Ja, głupia zaufałam tym wariatom. Oni przegięli pałkę.
- Od kiedy pilnujesz lasu?
- Od 2008 1 września, złamano wszystkie moje zalecenia.
- Skąd wiesz, że tamtego wieczoru, zwierzęta to wyraziły?
- Zwierzęta nie kłamią. Znają mnie. Ja znam je. Szanują mnie za uratowanie królowej, wilków. Odprowadzam młode i ich pilnuję podczas polowań. Te ślady wskazują na takie ruchy.
Biegły powiedział, jestem pod wrażeniem, ale to prawda. Dowodzą tego nagrania po zdarzeniu.
Behawiorysta, zwierząt przyznał, że Lora jest, jak Mowgli z „Księgi dżungli”.
Sędzia zapytał biegłego, czy zna pan inne takie przypadki.
- No ja od dwunastego roku życia, ale nie od trzeciego, u Lorelai Dare, każdy ze zwierzęcych języków jest jej drugim naturalnym. Jej reakcje są płynne, dzikie i prymitywne, jak u wilków.
- Mnie też zastanawia jej autentyczność.
- Ja mam charyzmę i tyle.
- Masz bardzo dobrą charyzmę.
Głos zabrał pokrzywdzony. Przedstawił się i powiedział, że leśniczy nie zapewnił nam bezpiecznego pobytu w lesie.
Lora odparła wysoki sądzie, mogę pogadać ze świadkiem.
- Dobrze...
- Jak to nie zadbałam o wasze bezpieczeństwo? Czy nie prosiłam was o zajęcie jednego miejsca?
- Ja w ogóle cię nie znam.
- No co ty, czy nie prosiłam o sprzątanie i gaszenie ognia bez głośnej muzyki i straszenia zwierząt z jednym miejscem na toaletę?
- Nic takiego nie było.
- Czego innego dowodzą nagrania z komórki. Dziękuję.
Zapadł wyrok.
- Troje maturzystów ma zapłacić na rzecz lasu Forest Lane, 10000 $ przez lekkomyślność, niszczenie lasu i krzywdzenie jego mieszkańców. Zakazuję państwu, wkraczania do Forest Lane.
/////////////////////////////////
Od trzech lat Lorelai wiedziała, że wilki głównie posługują się węchem i słuchem. Nie zbliżała się do nich bez nasmarowania się wilczym łojem. Przez cały rok próbowała dobierać pary wilków, by podczas zbliżeń nie powstawały hybrydy, wilków z psami. Samice doświadczały rui, czternastego lutego, a porody następowały w maju, lub pod koniec, kwietnia. Lorelai kolekcjonowała zapachy. W 2012 roku czternastego lutego mogła spać spokojnie w bazie, aż zwabiła do siebie trzyletniego wilka, gdy przylgnął do niej zapach wilczycy z rują. Lora wyczuła go. W środku nocy zadzwoniła do Danny’ego.
- Cześć, tu Lora, jestem w bazie po dniu, łączenia wilków. Pachnę gotową na nocne życie wilczycą, a pod drzwiami leży napalony wilk.
- Wykąp się! Ja skoczę po Roberta.
Danny zapukał do leśniczówki.
- Cześć, trzydziestokilowy wilk ma ochotę na seks z Lorą, bo pomagała w doborze par i pachnie wilczycą z rują.
- Co ja mam z wami zrobić?
- Wezwij brygadę antyterrorystyczną!
- Nie mam porządnych środków usypiających. Nie mam stabilnych rąk, żeby oddać 2 strzały. Nie mam siły, by przenieść wilka, nie budząc go.
Po wezwaniu brygady, uśpiono zwierzę i wywieziono je do watahy, wilków. Po wyjściu z bazy Lora przytuliła Daniela.
- Dzięki, bohaterze. Kocham cię.
- Ty bierzesz na siebie zbyt dużo.
- Nikt inny tego nie zrobi, a wilczyce potrzebują chłopa tej nocy. Chcę dać szansę watachom. Psy umywają ręce od wychowania młodych. Idą w swoją stronę. Lorelai pocałowała Danny’ego.
- Co ty robisz?
- Czy możesz zostać ze mną w bazie tej nocy?
- Dlaczego?
- Chcę się odprężyć.
Lora rozebrała się.
- Czy możesz mnie pomasować?
- Dobrze, ale jesteś ponapinana.
- Rozbierz się!
- Na pewno jesteś w formie? Mało cię nie zgwałcono.
- Trwa magiczna noc, wilczyc.
Brygada ekologów rano podeszła do Lorelai.
- Cześć, dlaczego ty podchodzisz do wilków?
- Przez cały rok dobieram je w pary.
- Dlaczego?
- Daję szansę populacji.
- Jak to robisz?
- Rozpylam zapachy.
- Dlaczego wilki cię nie unikają?
- Smaruję się ich łojem.
- Po co?
- Ja kocham wilki.
- Czemu zbliżyłaś się do wilków?
- Uratowałam myśliwych, udaremniając ich polowanie na królową.
- Wszystko jasne, ona cię wprowadziła w towarzystwo.
- Jak powstrzymałaś myśliwych?
- Zaalarmowałam wilki, a myśliwi zwiali. Potem łączyłam wilki i odbierałam porody.
- Właśnie, skąd masz, tak wielkie mięśnie?
- Przez pracę...
- Od kiedy pilnujesz lasu?
- Od pierwszego września 2008 roku...
- Ile masz lat?
- 7...
- Kto z tobą pracuje?
- Sześcioro moich przyjaciół...
- Czy jest wśród nich Robert?
- On tylko nam przeszkadza.
Wszyscy wpadli w śmiech.
Drużyna przyszła do bazy. Podeszła Sussy.
- Czemu państwo wchodzą na nasz teren?
- Lorelai Dare zwabiła wilka.
Lily zapytała, wszystko dobrze.
- Tak, Danny mnie uratował.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo.
- Możemy was spisać?
Wszyscy pokazali legitymacje policyjne.
- Przepraszam, nie wiedzieliśmy.
- Nie ma problemu.
Szymon żółwik Kaczanowski
0 / 10 Szymon Żółwik Kaczanowski Pończochy bardzo długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Romantycznie
Epilog, „Klanu na drzewie”- Pouline
Szymon „Żółwik” Kaczanowski
2021
Nigel Uno
Izka
Abigale Linkoln
Hoogy Giligen
Kuky Sunban
Wollaby Beatles
Thomas Giligen
Pouline Ziziner
2008
Wczytywanie,
misja Klanu na drzewie,
operacja- P. O. U. L. I. N. E
Piękność o ustach lawendowych i niewieściej ekspresji
/// Koniec transmisji...
Nigel Uno, zezłomowany przywódca, sektora V z Klanu na drzewie pewnego lipcowego dnia odebrał telefon od babci. Ta zaprosiła go do siebie na wieś. Potem zaproponowała, by zabrał ze sobą kilku kolegów. Nigy się zgodził. Zaraz potem zadzwoniła do niego Cree Lincoln.
– Cześć tu Cree, czy myślałeś o tym, żeby przystąpić do mojej organizacji, dzieci wykluczonych z K. N. D?
Numer 1 odpowiedział, no jasne.
- Jaka jest twoja decyzja?
- W życiu nie przystąpię do twojej szajki.
Siedemnastolatka zapytała, dlaczego.
- Dziewczyno, przez pół życia walczyliśmy ze sobą, poza tym nie będę udaremniał misji, moim następcom. To była duża część mojego życia. Nie mogę jej tak przekreślić. Z resztą mam zobowiązania. Mimo że usunęliśmy największe zagrożenia z miasta, agenci porządkują inne kwestie. Do klanu należy „Tomuś”, brat Hoogy’ego. Są tam moi kumple, którzy doszli po mnie, więc są młodsi, a moja wiedza i kompetencje mogą pozbawić życia.
Potem Nigel zadzwonił do Wolly’ego, by ten zebrał: Abby, Hoogy’ego, Izę i Kooky na boisku.
Numer 1 zapytał ich, czy nie chcieliby jechać z nim do babci na wieś. Kooky powiedziała, z wielką ochotą. Abbigale Lincoln dopytała, kiedy jest ta wyprawa.
Następnego ranka po przyjeździe dwóch camperów na wieś, na podwórko wyszła rozradowana babcia.
- Dzień dobry wnuczku, ile dni zostaniecie?
Nigel odpowiedział, 3. To jest Abby. Tu jest Kooky. To jest moja dziewczyna, Iza. To jest Wollaby, a tu Hoogie.
- Bardzo mi miło, jestem Stephanie.
Nigel ustawił drzewo do ogniska. Reszta grała w piłkę nożną. Po południu wszyscy poszli do lasu, by wyciąć drzewo do tipi, które zbudowali. Abby pomagała pani, Steph pielęgnować ogród. Gdy paczka rozpaliła ognisko, Kooky i Wolly odeszli do tipi, by tam zaspokoić żądze. Iza zapytała, gdzie jest numer 3 i 4.
- Dajmy im chwilę, żeby się zaklimatyzowali, powiedział Nigel.
Iza zareagowała nagłym śmiechem, a rozumiem.
- No właśnie, oni są, jak zwierzęta, dodała Abby.
Gdy wieczór dobiegł końca, wszyscy umyli się nad rzeką i rozeszli się do łóżek.
Iza dopytała, Nigela: myślisz, że nic im się nie stanie.
- Nie, dziś jest ciepła noc.
Następnego ranka o świcie Iza poszła nad rzekę, umyć się i wykąpać. Zaraz potem doszedł Nigel.
Nagle zasłonił oczy na widok nagiej Izy mówiąc, cześć.
- Czemu się wstydzisz, przecież chodzimy ze sobą?
Nigy zapytał, czy masz ochotę na seks ze mną.
- Wiesz, chcę, żeby to było wyjątkowe. Dlaczego chcesz teraz mieć ze mną pierwszy raz?
- Pewnie zauważyłaś, że jestem pewny siebie. Chcę dodać ci siły, energii i otwartości.
Iza dodała, przecież ja tu jestem, jutro też będę. Nie musimy się śpieszyć.
- Chcę sprawdzić granice satysfakcji.
Izę przeszył dreszcz po całym ciele.
- Dobrze, zróbmy to dziś wieczorem w jednym z tipi. Jak to zrobimy?
- Wejdziemy do gry na stojąco.
Iza powiedziała, marzę o opadaniu i wznoszeniu się w siedzie klęcznym.
- Potem zajdę cię od tyłu, gdy będziesz w pozycji świecy.
Iza powiedziała, nie wiem, czy wytrzymam.
- Spoko, ja cię przytrzymam.
Dziewczyna zażądała, to zaszalejmy.
Potem kupili prezerwatywy i satynową pościel. Nigel przeniósł do tipi materac i świece.
Przez resztę dnia biegali. Wieczorem doszło do przygody. Iza powiedziała, było świetnie. To przekroczyło moje oczekiwania. Jesteś bardzo silny.
Nigel powiedział, cicho. Usłyszał szelest traw, więc wyszedł. Okazało się, że to lis. Nigy odstraszył go grabiami. Potem wszyscy się zlecieli. Babcia zapytała, czemu tak krzyczysz.
- Odstraszyłem lisa.
- Ojej, skąd w tobie tyle odwagi? Nikt przed tobą się nie ośmielił.
Nigel powiedział, to może wynikać z mojej płci.
- No tak, jesteś prawdziwym mężczyzną.
Następnego dnia Wolly zaproponował, by odpalić traktor, by rozsiać warzywa.
Babcia, Nigela powiedziała, ten traktor nie był używany od dwóch lat.
Wolly powiedział, że może go naprawić.
Pani, Stephanie powiedziała, żeby spróbował.
Wolly zrobił to i rozsiał nasiona. Potem poprosił dzieci sąsiadów, by podlewały warzywa pod nieobecność paczki. Wieczorem Abby zapytała Nigela, na jaki profil złożyłeś papiery.
- Na informatykę, odpowiedział.
Gdy wrócili do domu, Nigel poszedł pobiegać. Zatrzymał się przy nim czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Nim Nigel zdążył się odezwać, wciągnięto go i uśpiono. Ockną się w ciemnej Sali, do której weszła kobieta oficjalnie ubrana.
- Chcę cię prosić o wstąpienie w nasze szeregi jako tajniak.
- Co miałbym robić?
- Nasza agencja dba o interesy rządu, a twoje umiejętności nam się przydadzą.
Nigel powiedział, czekaj, rozstawiacie szpiegów i zmieniacie przebieg zdarzeń według swojego widzi mi się. Nie będę ograniczał ludzi. To jest zniewalanie. Skąd ty w ogóle mnie znasz? Wypuść mnie!
- Dobrze, ale jesteś na pustyni, a bez mapy stąd nie wyjdziesz.
Wszędzie stali strażnicy uzbrojeni po zęby. Nigel zdjął ubranie i założył je na lewą stronę, by wtopić się w piasek. Gdy go porwano, odliczał metry i nasłuchiwał, co się dzieje wokół, by kojarzyć miejsca. Był wyspecjalizowany w omijaniu laserów. Miał okulary teleskopowe, by ustalić kierunek i uciekł po ostrzeżeniu przyjaciół z prośbą, by udali się do kryjówki w piwnicy pod lasem z czasów K. N. D. Agenci owej organizacji rządowej zabili rodziców, Nigela i jego przyjaciół. Numer 1 poszedł do mieszkania Polly- głównej dowodzącej, K. N. D i powiedział cześć, gdzie jest Tomuś.
- Już sprawdzam. Co się stało?
- Odmówiłem współpracy z agencją rządową, przez co chcą mi dać nauczkę. Nasi rodzice już wiesz.
P zachowała zimną krew i wskazała kierunek dla Nigela.
Nigel zaprowadził Tomusia do piwnicy. Kooky zmieniła fryzury dla każdego. Wszyscy dostali nowe ubrania.
Tomuś zapytał Nigela, jak ty mnie znalazłeś.
- Dowiedziałem się od P.
Tomuś dopytał, jak się z nią skontaktowałeś.
- Widziałem się z nią.
- Gdzie ona mieszka?
Nigel chodził przez chwilę.
- Nie mogę ci tego powiedzieć.
- Dlaczego?
- Najgorszą karą nie jest wydalenie z K. N. D, ale rozczarowany wzrok, Pouline Ziziner. Jej adres może zna 5 osób z kwatery głównej. To nie twoja liga, nawet nie możesz się dowiedzieć, czy to jej prawdziwe imię i jaką naprawdę ma płeć. Po co ci jej adres? Rozumiem, czujesz bluesa. Podejdź do niej i pogadaj! Nie wiem, czy coś wskórasz.
Następnego dnia po apelu, Tomuś podszedł do Polly i zapytał jej, czy możemy pogadać na osobności.
- Jasne, o co chodzi?
- Gdzie ty mieszkasz?
- Po co ci to?
- Widzę, że jesteś zapracowana, zmęczona i nie masz znajomych, poza organizacją. Ja chcę spotykać się z tobą.
- Dlaczego?
Chcę pomóc ci odpocząć i złapać dystans. Chcę podnieść cię na duchu.
- Dobrze, to jest mi bardzo potrzebne, nawet nie wiesz jak, ale nikt nie może znać mojej lokalizacji.
Ja mam mnóstwo kluczy, które nie mogą się dostać w niepowołane ręce. Poza klanem wyglądam zupełnie inaczej. Chcę, żebyś też się transformował. Zobacz w komputerze stroje!
Tomuś wybrał. Po służbie poszli do domu, Polly. Weszli do pokoju, dziewczyny. Pouline zapytała, możesz mnie pocałować.
- Jasne, odpowiedział Tomek.
- Może pójdziemy dziś na kolację?
- Ojej, zaskakujesz mnie, jasne. Jedenastolatka przedstawiła Tomka rodzicom, prosząc ich o zgodę na wyjście. Oni się zgodzili.
- To przyjdź po mnie o 18.00! Ja się przygotuję.
Gdy nadszedł czas, Poly założyła szarą, srebrzystą sukienkę do kolan i szare pantofle. Sukienka miała wycięcia pasiastych trójkątów na biuście. Talia była oznaczona białymi lampasami. Polly upięła włosy w kok, związany szarą bandamką.
Tomuś włożył niebieskie jeansy, czarną koszulkę i sweter.
Usiedli w restauracji na tarasie. Zjedli coś i Tomek poprosił Pouline do tańca. Wytrwali 20 piosenek i w ostatniej chwili Tomuś złapał na w pół przytomną partnerkę. Zaniósł ją do domu. Jedenastolatka ocknęła się przed drzwiami. Przystawiła plecy Tomusia do ściany, przystawiła jedno udo do jego biodra i namiętnie go pocałowała.
- W życiu się tak nie odprężyłam, dziękuję. Jesteś świetny i nie składasz obietnic bez pokrycia.
Tomek wrócił do domu. Zastał Nigela i Hoogy’ego. Wstał Nigel.
- Gdzie ty się włóczysz po nocy?
Mówiłem wam, że mam randkę.
- Z kim?
- Tego nie mogę powiedzieć.
- Czy ty nam nie ufasz?
- Nie tyle, że nie ufam, tylko nie mogę ufać.
- Ta informacja jest zastrzeżona, łamane przez nie wiem.
- My też byliśmy agentami.
- Czy teraz jesteście? Czy macie dostęp do najskrytszych informacji? Myślę, że nie.
Ten Tomuś poszedł spać. Następnego ranka Nigel poszedł do Pouline. Zastał ją w mieszkaniu. Ona zapytała, co się stało. Jeszcze nie zjadłam śniadania. Nie ćwiczyłam, ani nie pływałam.
- Czy to prawda, że Tomek ma dziewczynę?
Polly odparła, z takim pytaniem przyszedłeś do mnie 3 km dalej z samego rana w sobotę, chociaż Tomek mieszka z tobą. Ja nie mogę wchodzić w prywatne życie, moich agentów, a tym bardziej go ujawniać. Chyba już się przekonałeś, czym to grozi. O przepraszam, to było poniżej pasa.
- On nic nie chce nam powiedzieć.
- Może ma powód.
Polly pociągnęła dalej, znasz przepisy, on też zna. Po co mi zawracasz głowę?
- Czy to jesteś ty?
- Nawet gdybym wiedziała to, co dotyczy moich agentów, nie wycieknie to spoza K. N. D.
Po kilku godzinach Tomuś spotkał się z Pouline.
- Był u mnie Nigel, a ja mam tego dość.
- Coś złego ci powiedział?
Polly odpowiedziała, jestem znudzona powinnością zwodzenia ludzi przez głupie zasady.
- Wiarygodność warunkuje przynależność.
Jedenastolatka dodała, no właśnie. Nie mogę wymagać ulepszania świata w zamian za wolność należną każdemu.
- Co ty chcesz zrobić?
Polly powiedziała, rozwiążę klan i zrzeknę się dowództwa.
- Czy wiesz, co to znaczy?
Polly chwyciła go za ręce, mówiąc: świat sobie poradzi, a ja szaleję za tobą, Tommy.
- Słuchaj, popieram cię, ale wszyscy są zaprogramowani.
Polly zareagowała, wyłączę promieniowanie i zwolnię ludzi z tajności. Wyłączę kamery, a szpiegom zostaną umiejętności.
Pouline zakończyła to, muszę być spójna ze sobą, a mam chłopaka.
Jedenastolatka po wejściu na scenę do przemów powiedziała, z dniem dzisiejszym rozwiązuję Klan na drzewie, więc przestaje istnieć, a ja przestaję pełnić funkcję generalnego dowódcy.
Dziennikarz zapytał, czy ty zwariowałaś, dlaczego.
Pouline uśmiechnęła się.
- Zakochałam się.
Dziennikarz dopytał, kto to jest.
- To jest Ten Tomuś.
- Co my mamy teraz zrobić?
Polly na komórce wyłączyła promieniowanie nakładające, niejako przymus służby, podnosząc tętno ze stymulacją: mózgu, mięśni i gotowości. Pozbawienie promieniowania usunęło przekonania ideologii i wizji, K. N. D.
-- Nie wiem, zakochajcie się!
Przygoda służby w Klanie na drzewie stała się wspomnieniem. Polly i Tomek przyszli do kryjówki Nigela i jego przyjaciół za rękę.
- To jest moja dziewczyna, Polly.
Wolly powiedział, ty wyglądasz jakoś inaczej.
- Wszystko, co widzimy w ścianach, Klanu na drzewie, tam zostaje. Organizacja już nie istnieje.
Hoogie dopytał, dlaczego.
- Zdradziłam wam tajną informację. Pomóżcie mi sprzedać sprzęty!
Nigel powiedział, jasne.
Urządzenia z całego świata przysłano do lasu, zanim przyjaciele przynieśli tamtejsze maszyny, Klanu na drzewie. Sprzedaż ich trwała rok. Nigel dysponował ogromnymi pieniędzmi.
Rano zadzwonił do Polly i podał jej sumę z pytaniem, co z tym zrobić. Ona powiedziała, może pół na pół.
- Ty żartujesz. Dla mnie i dla ciebie mam przelać $500 000 000 000?
Pouline odpowiedziała słuchaj, pieniądze są na twoim koncie. Dzielisz się nimi ze mną, dzięki dobroduszności.
- Tak zrobię.
Następnego ranka Nigel zadzwonił do Polly z pytaniem, czy możesz mi przesłać wszystkie nieruchomości, Klanu na drzewie.
- Tak, jasne, odpowiedziała Pouline.
Przez dwa lata Nigel sprzedał: budynki, domy na drzewie, parkingi, laboratoria, plaże, boiska, parki, sklepy i ośrodki. Wszystko to kupiono po cenie rynkowej zgodnie z inflacją w różnych walutach świata. Otrzymał za to $70.000.085.750.
Czternastoletnia Pouline uznała to za świetną robotę. Dodała, że pozostały jeszcze pojazdy, oprogramowania, zwierzęta, samoloty, helikoptery, statki i patenty do sprzedaży. W ciągu dwóch kolejnych lat numer 1 to wszystko sprzedał. Dostał za to $35 000 000 000 000. Podzielił się pieniędzmi z P.
2013
Pewnego dnia szesnastoletnia dziewczyna przyszła do piwnicy, przyjaciół. Rozłożyła na stole mapę z oznaczonym kierunkiem przeprawy statkiem dokoła świata.
- Kochani, chcecie jeszcze raz poczuć krew w żyłach, czy wolicie tu się gnieździć?
Nigel zapytał, co chcesz tym osiągnąć.
Pouline odpowiedziała, co z tobą- to jest wielka przygoda. Chcesz tylko liczyć pieniądze? Przecież żyjecie, jak żółwie ninja w kanałach.
Pouline usiadła na krześle z oparciem z przodu mówiąc, zacznij marzyć.
Następnego dnia do portu weszła siódemka emerytowanych agentów i Iza. Szereg poprowadziła szesnastoletnia wysoka, krótkowłosa brunetka o dużym biuście w jasnym, szarym topie i niebieskich, jeansowych ogrodniczkach z szerokimi nogawkami przy jednej odpiętej szelce. Miała okulary przeciwsłoneczne, zawieszone na kieszeni przed sercem. Głowę zakryła chustką z napisem, K. N. D. Po wejściu na pokład z paczką, pomachali im rodzice, Pouline. Gdy port się oddalił szesnastolatka pocałowała: lekko, spokojnie, ale intensywnie, Tommy’ego. Potem krzyknęła z radości, podnosząc rękę przy głośnym śmiechu. Przebrali się w stroje kąpielowe, by położyć się na leżakach i opalać się. Polly odsłoniła biust z prośbą do Tomka, by ten posmarował ją kremem do opalania. Po godzinie zeszli do kajuty na namiętny seks.
Wieczorem na statku był uroczysty bal. Każdy gość miał parę do tańca. Potem kelnerzy przynieśli posiłki. Wolly znalazł cichy kąt, gdzie przyparł Kooky do ściany. Ona ugięła jedno kolano i on przysuwał się do niej. Nie zdążyli skończyć, gdy usłyszeli ze sceny nieznany głos.
- Dobry wieczór państwu, właśnie tym pilotem uruchamiam bombę, która eksploduje za dwie godziny. Mogę ją rozbroić, jeśli oddacie mi swój majątek.
Wolly powiedział, czekaj Kooky- jest robota.
Kooky pocałowawszy go dodała, uważaj na siebie.
Wolly wszedł na scenę.
- Zawsze te same problemy z wami podkładaczami bomb, chcecie wszystkich pozabijać. Jak uciekniecie? Macie świetny helikopter. Czy na pewno odpali? Przy mówieniu tego Wolly trzymał ręce w kieszeni, pisząc sms’a do Nigela.
Znajdź bombę!
Zamachowiec spytał, co ty robisz.
Wolly odparł, umilam gościom czas, kabaretem.
- To nie jest żart.
Wolly podczas rozmowy przyjrzał się, pilotowi do detonacji bomby i go rozpoznał. Zapytał, czy mogę iść do kajuty wziąć moje tabletki od padaczki, bo będzie zaraz nieciekawie.
- Dobrze, odpowiedział zamachowiec.
Wolly podał rękę na pożegnanie, przypinając mu gps’a. Poszedł, między rozsuniętymi gośćmi. Nagle wróciła mu powaga i szeptał, proszę zachować spokój. Zszedł do kajuty Nigel’a z pytaniem, masz.
- Chyba jej nie ma.
- Sprawdź pod wodą!
- Jest.
Wolly zareagował, daj mi kombinezon i kask. To może potrwać. Wolly rozbroił tą bombę. Wrócił do Sali balowej, mówiąc do kapitana, że wszystko w porządku.
- Jak z tobą?
- Ta padaczka to zmyła, odpowiedział Wolly. Podczas drogi na scenę zadzwonił do straży przybrzeżnej.
- Cześć, jaka była ostatnia scena?
Zamachowiec powiedział, ty naprawdę jesteś głupi.
- No cóż...
Zaraz potem weszła tam policja, a Wolly unieruchomił zamachowca. Aresztowano go i jego wspólników.
Nigel przybił piątkę dla numeru 4.
Kapitan spytał, jak ty rozbroiłeś bombę.
- Z drobną pomocą.
Kapitan dopytał, kim wy jesteście.
- To nieważne, płyńmy dokoła świata!
Polly dodała, no co ty. Się pochwal!
- Po co?
Wszyscy się rozeszli. Izka zaproponowała z wdzięczności zbliżenie, Nigel’owi.
Ten odparł, nie mam siły.
Następnego ranka podczas gry w siatkówkę, Tomka zaniepokoiły deszczowe chmury. Usłyszał bulgotania oceanu. Zobaczył nagłe przemieszczenia wód. Dotarły do niego informacje o niedalekim trzęsieniu ziemi i lawinie.
- Przepraszam, możecie zejść do kajut?
- Co jest, zapytał jeden.
- Nadciąga Tsunami. Trzymajcie resztę pod pokładem! Tomuś zszedł do sterników i kapitana.
- Czemu się dobijasz?
Tomek wszedł na środek sterowni.
- Panowie, nadciąga Tsunami.
- Ja też poczułem niespokojny wiatr.
Tomuś podszedł do tego marynarza.
- Nieważne, co czujesz, jak nie komunikujesz. Do roboty! Tu ocean bulgotał. Tu płyniemy.
Kapitan dopytał, czemu nie tu.
- Tam spada lawina.
Kapitan zareagował, a tu.
- Tam trwa trzęsienie ziemi.
- Co z tym kierunkiem?
Tomek odpowiedział, tam idzie burza, a nie chcę zmoknąć. Kto was uczył nawigacji?
- Niestety nie twoi nauczyciele, skąd ty to wiesz?
Tomuś odparł, z praktyki.
Kapitan pociągnął temat, czym się zajmowałeś.
- To jest informacja zastrzeżona.
Wszyscy w kokpicie bardzo głośno się śmiali.
- On ma konspiracyjne powiązania.
- Jestem kumplem tych, którzy rozbroili wczoraj bombę.
Kapitan usiadł.
- To nie przypadek, a jak się nazywasz?
- Tomuś.
Kapitan dopytał, co proponujesz.
- Wyłączmy silniki! Fala przejdzie obok.
Kapitan przypomniał, że obiecał klientom, dotrzeć na czas.
Tomek powiedział nie, zapewniał pan, że przeżyjemy.
- Wyłączyć silniki!
Tomuś dodał, stery lekko w prawo.
Wówczas na horyzoncie pojawiła się fala. Sternik zaakcentował, ależ kolos.
Ledwo uniknęli zderzenia po 10 minutach.
Kapitan spytał Tomka, czy masz licencję kierowania statkiem.
- Nie...
- To już masz. Złóż podpis pod moim!
Tomuś podziękował.
Marynarze wynieśli go na rękach i wnieśli na pokład. Kapitan zdziwił się, że nikogo nie ma.
- Co się stało?
Tomuś odparł, że goście od siatkówki wypełnili zadanie.
Kapitan zszedł na korytarz kajut i przepuścił gości. Wszyscy zobaczyli Tomusia nad głowami marynarzy. Kapitan wręczył, Tomkowi odznaczenie i licencję, żeglarza
między-oceanicznego. Zaproponował mu pracę na tym statku. Tommy odmówił.
- Mam życie, poza żeglugą, a po tym statku spodziewam się przygód. Stać mnie na własny statek.
Kapitan zakrył brodę.
- Najbiedniejsi ludzie tu nie płyną.
Wkrótce nadszedł sztorm, a jeden chłopak wypadł za burtę po uderzeniu orki. Natychmiast skoczyła Izka i oboje wciągnięto. 10- latek był bardzo wdzięczny. Jego rodzice chcieli zapłacić za pomoc. Izka powiedziała, to nic wielkiego.
Kapitan zapytał, czy ty jesteś ratowniczką.
- Nie, jestem dziewczyną, Nigela.
Kapitan dopytał, to kim wy jesteście. Ilu was jest?
- Jesteśmy ludźmi, którzy umieją i interweniują.
Sternik zapytał, czemu inni tego nie robią.
- Trzeba troszkę doświadczenia.
Kapitan zapytał, gdzie wy je nabyliście.
- Moi kumple i facet od 10 roku życia rozwiązywali problemy na całym świecie.
- Jakie problemy?
- Nic o nich nie wiem.
Kooky powiedziała sory, że wam przerywam, ale przed nami jest lodowiec.
- Gdzie ty go widzisz?
- Tam, dodała.
- Daj lornetkę! Rzeczywiście, cała w lewo!
Lodowiec odpłynął.
Następnego dnia cała paczka usiadła w kręgu i podszedł kapitan.
- Wreszcie znalazłem was wszystkich.
Kooky zapytała, co nas pan tak ściga.
- Jesteście bohaterami.
P zapytała, co z tego.
- Chcę was poznać.
Abby dopytała, czy my też musimy chcieć się przedstawić? Niech będzie! Ja jestem Abby. To jest Wolly. Przy nim siedzi Kooky. Tu jest Hoogy. Tutaj siedzi Tomuś z Pouline. To jest Nigel i Izka.
- Ja jestem Henry Watson, chcę dowiedzieć się, co was łączy.
P powiedziała, ale jest pan gotowy. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Skąd bierzecie siły na to wszystko.
Hoogy powiedział, o panie, to są lata treningów, dzień w dzień od świtu do zmroku.
- Co trenowaliście?
Hoogy zakończył rozmowę, patrzenie, słuchanie, węch, smak i dotyk- to nie przelewki.
Przyjaciele przyszli do kajuty Nigel’a. Abby przytuliła się do Hoogy’ego i pocałowała go.
- Piątka, co ty robisz?
- Chcę ciebie.
Wyszli do kajuty, Abby. Ona zdjęła stringi. Rozpięła guziki koszuli. Numer 2 ją rozchylił. Hoogy rozpiął jej spódniczkę. Potem rozpięła swój stanik. Zsunęła mu spodnie i slipki, a on zdjął koszulkę. Abby przyparła do niego. On podniósł ją, gdy ugięła nogi. Abby trzymała się karku, Hoogy’ego. Odsuwała i przysuwała pośladki. Potem wznosiła się i opadała w siedzie skrzyżnym na nim leżącym, aż padła na piersi ze zmęczenia. Położyli się naprzeciwko siebie bokiem i przenikali się. Abby ugięła jedno kolano. Potem Hoogy rotował jej biust, aż zaczął go miętosić. Łapczywie ssał jej brodawki.
Następnego ranka Abby, nago przeglądała internet, aż obudził się Hoogy.
- Cześć, chcesz wziąć ze mną prysznic?
Hoogy zareagował, kręci mi się w głowie. Dlaczego to zrobiliśmy?
- Przeszkadza ci to?
- Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób.
Abby dopytała z uśmiechem, co z tym zrobimy.
- Czy ty nadal mnie chcesz?
- No pewnie, czego ty chcesz?
Hoogy odpowiedział, ty bez tego dodajesz mi sił. Ja nie tęsknię za tobą, bo ci ufam. Zawsze wywierałaś na mnie silne emocje. Dbamy o siebie tak, jak w wieku 10 lat, choć trochę się zmieniło. Zawsze czułem się przy tobie bezpiecznie. Nie czuję przymusu, kontaktu z tobą, bo zawsze jesteś. Twoja deklaracja, wsparcia nic nie zmieni, bo zawsze dawałaś maksimum. Bardzo mi się podobasz jako kobieta, ale nie wyróżniam cię za mocno. Całowanie się z tobą przysparza mi energii, ale nic w tym dziwnego. Przeinterpretowanie funkcjonowania z tobą nic nie zmieni. Moja wdzięczność tobie za współpracę nie przybrała na sile.
- Co to znaczy?
Hoogy zamruczał.
- Od wczoraj świat się nie zmienił.
Abby oderwała się od laptopa.
- Mnie drżą: cycki, pęcherz, uda i tyłek. Stopy mi się co raz napinają. Moje plecy i kark są całkowicie rozluźnione. Usta mi drętwieją. Moje dłonie są dziwnie gładkie, a łopatki, odprężone. Mam przypływy powietrza. Czuję ciepło na policzkach, jak w Meksyku przy pełnym słońcu. Może zjedzmy dziś wspólną kolację i zobaczymy, co wyjdzie!
Po śniadaniu poszli na basen na statku. Potem Abby była u fryzjera i kosmetyczki. Kupiła brązową suknię z wycięciem, aż się spotkali. Abby pocałowała Hoogy’ego i wzięła go za rękę. Weszli na salę balową, a Hoogy odsunął krzesło partnerce. Zjedli coś, aż Hoogy poprosił Abby do tańca. Minęły trzy piosenki i Abby zapytała, jak się czujesz.
- Świetnie, odparł.
- Chodźmy na pokład!
Abby oparła się o burtę z pytaniem, czy moja osoba dodaje ci czadu.
Wtedy w dno pokładu coś uderzyło.
Gdyby Hoogy nie złapał partnerki, ta by wypadła.
Abby zapytała, co to było.
- To orka, odparł. Nie to jest najgorsze.
- To co?
Hoogy powiedział, orki pływają grupami.
Oboje zeszli do sterowni.
- Panowie, orki nas atakują. Radzę przyśpieszyć.
Potem nastąpiły dwa kolejne uderzenia i zbudzono kapitana. W ostatniej chwili zwiększono prędkość statku. Hoogy z Abby weszli na pokład, a statek przechylił się tak, że Hoogy wypadł za burtę. Tylko Abby go złapała. Jego waga wyrwała jej bark, jednak utrzymała go. Hoogy nastawił go jednym ruchem. Abby krzyknęła z bólu kończąc, dzięki.
Następnego ranka po śniadaniu Pouline grała z Tomkiem w ping ponga przez trzy godziny. Potem poszli na siłownię. O 17.00 wzięli wspólny prysznic. P umyła Tomusia, a on ją. Potem Tomek pomasował Polly i oboje weszli do jack- uzzi. Tam doszło do szaleńczego zbliżenia na jeźdźca przodem. Potem partnerzy łączyli się ukosem przy podporze na rękach. Dzień zakończyli wspólną kolacją i obcięli sobie wzajemnie paznokcie. Umyli zęby. Tańczyli w kajucie do Deep purple prosto z gramofonu. Potem całowali się pół godziny. Tommy oznaczył na mapie trasę, którą przebyli. Polly napisała dziennik wyprawy. Wieczorem wyszli na pokład. Położyli się na leżakach. P usiadła.
- Wiesz, że jutro dopłyniemy na koncert, Brian’a Johnson’a.
- Dziś już miałem lepszy koncert.
- O czym ty mówisz? Cały dzień byłeś ze mną.
Tomuś zareagował, dodajesz mi energii do szpiku kości.
Polly chwyciła go za rękę i uśmiechnęła się. Na pokładzie jeszcze bawiły się dzieci, a statek tak się przechylił, że troje wypadło. Został ten 10-latek, którego wyciągnęła Iza. Po usłyszeniu plusku oboje się zerwali na równe nogi. Polly zdjęła spodenki i klapki.
- Cześć, gdzie polecieli?
- Tam, odparł chłopiec, sparaliżowany ze strachu.
P natychmiast skoczyła. Problem w tym, że woda była czarna. Skoczył też Tomuś. Polly znalazła dwie dziewczynki, ale nie widzieli chłopca. Tommy zaświecił zegarkiem i zobaczył bąbelki. Jeszcze raz nabrał powietrza i spłyną tam. Długo nie wracał, aż Pouline wezwała przyjaciół. Tommy wypłynął. Wolly poinformował marynarzy, a ci wyciągnęli wszystkich. Polly zrobiła reanimację jednej dziewczynce Abigale, innej z kolei Kooky, chłopcu.
- Co się dzieje?
Nigel powiedział, wpadliście do wody.
Dziewczynka zdumiona powiedziała, gdyby nie wy...
Hoogy pokiwał głową.
- Dziękuję.
Chłopak z wdzięczności przytulił Polly.
Druga dziewczynka zapytała Kooky, czy pani jest Chinką.
- Moi rodzice byli.
- Dziękuję.
Przyszli rodzice, dzieci.
- Jim powiedział, że państwo wyciągnęliście nasze dzieci z wody.
Nad ranem statek przybił do portu w Sacramento. Kilka godzin później odbył się koncert, ACDC w tym mieście. Pouline założyła gwiazdki przykrywające sutki, a do tego niebieską bluzę jeansową z odciętymi rękawami. Włożyła czarne, przezroczyste stringi i brązowe, obcisłe, skórzane spodnie- ochładzane wewnątrz. Przypięła do uszu kolczyki z długimi piórami orła, którego dawniej upolowała. Pofalowała rozpuszczone włosy. Paczka przyjaciół spotkała się przy jednym stole podczas śniadania. Nigel zareagował na wygląd Polly, ale cię wzięło.
- Ja kocham ACDC.
Nadszedł wieczór, a przed koncertem na stadionie Pouline zaczęła skandować, A-C-D-C. Wszyscy inni dołączyli do niej. Podczas koncertu Nigel podniósł Polly, a inni przenosili ją nad publicznością. Stanęła przy Tomku. On wziął ją na barana. Gdy już zeszła na trawę, napierała na niego, łonem. Ugięła kolano. Potem zahaczyła o niego łydką. Zaczęła przysuwać się powoli, aż przyśpieszyła. Znów zwolniła i przez chwilę jechała na pełnych obrotach. Przestała, gdy poczuła zgrubienie. Zatańczyli. Tomuś pocierał rozłożysty biust, Polly. Jego duże dłonie spoczęły na jej pośladkach i uniósł jej udo. Krążyli wokół. Polly odwróciła się, przysunęła pośladki i pochyliła się. Tomuś lekko się wypiął kilka razy. Potem Pouline poszła po autograf.
- Cześć mała, widziałem cię ze sceny. Jesteś szalona. Czy chcesz którąś z moich płyt?
- Nie dzięki, mam wszystkie.
Brian zdziwił się, nawet tą nową.
- Chyba byłam pierwsza w kolejce przed sklepem. Ja słucham gramofonowych.
- Co to za pióra w twoich uszach?
- Orle, odparła.
- Gdzie je kupiłaś?
- Upolowałam.
Brian Johnson poczuł dumę.
- Łał, rozmawiam z indiańską wojowniczką.
- Kiedyś pomagałam córce, wodza z Peru i tak się złożyło, że nas ugościł. Spróbowałam sił i udało się.
- Jak tu dotarłaś?
Pouline wyjaśniła, płynę z Bostonu, statkiem dokoła świata.
- Miło było cię poznać. Mogę cię pocałować?
- O stary, ja mam faceta. Mogłeś poprosić 6 lat temu.
Brian zakończył, jasne.
Następnego ranka statek odpłynął. Wolly zobaczył mnóstwo ryb. Natychmiast zbiegł do kajut i zapukał do Hoogy’ego.
- Co jest?
- Ryby, zbieraj się!
Wolly wziął 10 misek. Napełnił je wodą. Wziął: wędki, przynętę, widły i siaty. Złowione ryby wrzucał do misek, lub wiader. Wieczorem, Hoogy i Wolly wciągnęli siaty z setkami ryb. Wcześniej stali z wędkami i złowili ponad 60. Wieczorem zjedli z każdym, kto chciał. Brali 1 dolara za sztukę. W jeden dzień zarobili 1000$. Kolejnego dnia dalej łowili. Robili tak przez pół roku. Zarobili 200000 $. Tego wieczoru Pouline zobaczyła chłopaka rysującego krajobraz. Przysiadła się do niego z pytaniem, czy możesz mnie narysować.
- Jasne, odpowiedział.
Znaleźli ją przyjaciele.
Abby ukucnęła.
- Łał, ona jest rysowana.
Po skończeniu portretu Polly zapytała, ile jestem ci winna.
- Naprawdę? To proszę 2 $.
Wszyscy kumple, Polly też umówili się z rysownikiem na następny dzień.
Zaraz po odebraniu portretów, statek wpłynął na wody, które uzurpowali sobie piraci, którzy zobaczyli statek.
Tomuś uświadomił to sobie i poprosił pasażerów o zejście do kajut. Powiedział, że zbliża się burza, co było prawdą.
Gdy piraci weszli na pokład, przyjaciele podeszli do nich.
Tomuś powiedział, dzień dobry, czego potrzebujecie.
Herszt piratów krążył, szukając czegoś wartościowego.
- Co przewozicie?
Tomuś powiedział nic, zrobiliśmy sobie wycieczkę.
- To nasze wody, macie czym zapłacić?
Nigel powiedział, nie.
- To weźmiemy wasze kobiety. Brać je!
Hoogy zaszeptał, dziewczynom, Skaczcie do wody i płyńcie na środek oceanu- znajdziemy was.
Wolly zagadywał piratów, gdy: Abby, Iza, Kooky i Pouline się wymknęły. Hoogy je spuścił, liną do oceanu.
Dziewczyny zrozumiały, że 40 piratów gwałciłoby je na zmianę, więc rozebrały się, by płynąć szybciej. Przepłynęły 4 km wpław, by zobaczyć wyspę na horyzoncie. Płynęły od południa do 22.00 i wypadły na w pół przytomne na brzeg bezludnej wyspy. Po obudzeniu się rano, Polly związała z liści i lian, spódniczki i staniki, czego wymagały chwile na misjach w K. N. D. Zebrała mnóstwo owoców i zrobiła łuki. Reszta dziewczyn zastanawiała się, gdzie jest P, aż przyszła.
- Cześć laski, któraś jest głodna?
Słońce odbijało się od skóry dziewcząt, choć wiał lekki wiaterek.
- Ojej, dzięki.
Jesteśmy siostrami, nie?
Przez pewien czas zbudowały domek. Związały drzewa do ścian i wszystkie po kolei uniosły. Potem zrobiły drabiny, by na górze przymocować sufit. Ułożyły ognisko, skautów. Uszyły pościel, wypełniając związane liście, trawą. Wykopały doły wokół osady i zalały je wodą. Zbudowały wiele pułapek. Polly wyrzeźbiła totem- słup z postacią nagiej kobiety. Zbudowały tipi na wypadek chorób, którejś z nich. Wykopały dół jako toaletę. Owoce składowały w szopie. Wykopały dojścia wód z oceanu do działki. Ulepiły z gliny, wiadra. Polly ugniotła kamieniem kwiaty, by zrobić barwniki.
Następnego dnia nazwały wszystkie miejsca w osadzie. Potem znalazły wiele ziół. Wiadra służyły im do łowienia ryb, choć Iza zrobiła też wędki. Po pewnym czasie ryby przypłynęły pod samą osadę. Dziewczyny je łowiły i jadły. Codziennie razem się kąpały. Polowały na ptaki i zwierzęta. Zbudowały łódkę. Pewnej nocy, gdy dziewczyny poszły spać, przy ognisku została P. Dosiadła się do niej Iza, która lekko uśmiechnęła się.
- Skąd znasz zwyczaje indian.
Zupełnie obojętnie Pouline powiedziała, z Peru. Ty drżysz i pocisz się. Jesteś bardzo zarumieniona, a twój biust drży i się rozluźnia. Czy chcesz dziś spać ze mną?
- Tak.
Doszło, między nimi do ostrego zbliżenia. Przyjaciółki siedziały na przeciw siebie, krzyżując nogi ukosem. Odpychały się rękami za pośladkami. Najpierw przesuwały się powoli, stopniowo zwiększając tempo i napór. Gdy nawiązały zaufanie wspierały się na rękach, łącząc się po rozłączaniu z zabójczą szybkością. Zmieniały poziom naporu z lekkiego na mocny, aż przytuliły się ze zmęczenia. Naciskały na siebie drżącymi piersiami. Obie miały znaczny rozmiar, biustu. Iza oplotła nogami, Polly. Ona chwyciła talię, Izy. Na boku wchodziły w siebie, jak salamandry, aż połączone, ciałami zasnęły.
2014
Rano po dwóch miesiącach do brzegu dopłynął statek z chłopakami. Dziewczyny pływały przy brzegu. Spojrzały całkiem obojętnie, jak na obcych turystów. Nie przeszkadzała im, ich nagość. Wygasła w nich wszelka tęsknota za poprzednim życiem. Zapomniały wszystko, a czar miłości prysł. Wtedy miały na względzie, życie na wyspie z resztą sióstr z dala od niebezpieczeństw. Łowiły ryby, zbierały owoce, kąpały się. Znalazły składniki pasty do zębów, które wymieszały. Polowały na ptaki i zwierzęta.
Pasta do zębów
mięta, pokrzywa, olej kokosowy
barwniki
ostryż- kurkuma
sok z czerwonej kapusty
sok z buraka
lukier
wiórki kokosowe
Czasami uprawiały seks. Zbierały deszcz do naczyń. Nigel odezwał się do Polly jej imieniem, gdy już założyła liściaste bikini. Ona odrzekła, kim jesteś, nie znam cię.
- To ja, Nigel.
Polly zareagowała, nie znam cię, ty też nie znasz naszych zwyczajów, więc stąd odpłyń!
Wolly doszedł.
Ty, ona tak na poważnie?
- Raczej nie udaje.
Polly podeszła do Izy.
- Kto to jest?
- Jakiś przybysz powiedziałam, by odszedł.
- On tam stoi.
- Nie przeszkadza mi, jednak nie wejdzie na naszą ziemię.
Abby nie zwróciła uwagi na męską część paczki, niosąc naczynia do wody. Kapitan zapytał, co z nią jest. Traktuje nas, jak posągi.
Nigel powiedział, one się tu osiedliły.
Tomuś podszedł do Kooky, a ta przerzuciła go przez ramię.
- Czego chcesz, przybyszu?
Przerażony powiedział, jestem Ten Tomuś.
- Tu mieszkają 4 kobiety, nikt inny z ludzi.
Tomuś podszedł do Nigela.
- One są dzikie i nas ignorują.
- Chcesz być doceniany to zrób coś ze sobą!
Pozostali śmiali się.
- Może chodźmy do ich fortu?
- Wolly chcesz, żeby cię zabiły?
Wolly dopytał, czy one przez nas weszły w nową rutynę.
- Tak, zbudujmy własną twierdzę z drugiej strony, wyspy! Może nas przypomną, albo nawiążemy barter.
Tomuś odparł, to do roboty.
Siedemnastolatek wszedł na drzewo.
- One mają całą infrastrukturę. Nie wiem, jak one to zbudowały.
Statek z pasażerami odpłynął. Zostali tylko: Nigel, Ten Tomuś, Wolly i Hoogy, poza dziewczynami.
Zbudowali dom na drzewie. Wyszli na brzeg i zobaczyli tam dziewczyny. Ustalili, że nie będą zmuszać ich do ponownej relacji. Najważniejsze jest to, że żyją, a miłość i przyjaźń powrócą, jeśli były prawdziwe. Na domiar tego wyzwania Polly podeszła do Tomka.
- Ależ jesteście uparci. Nie mogę wam zakazać, osiedlania się tu, ale tu są częste i obfite deszcze.
Tomuś powiedział, my mamy schronienie.
- Możemy podzielić dżunglę. Nie przeszkadzajcie nam! Mam propozycję wymiany na początek. Moje siostry i ja jesteśmy spragnione, seksu. Same zaspokajamy się, znajdując ujście emocjom. Wyglądacie na silniejszych. Czy zgodzicie się na zbliżenie z nami za owoce.
- Nie wiem, jak reszta, ale ja sądzę, że to uczciwy układ. Gdzie i kiedy chcesz to zrobić?
- Dziś wieczorem na brzegu, mam na imię Pouline.
Pozostałe też się tak umówiły. Wszyscy wieczorem spotkali się na plaży. Tomuś włączył na komórce, Led zeppelin- „Whole lotta love”. Nigdy przedtem nikt z przyjaciół nie doświadczył takiej furii. Na tej wyspie opadły kajdany. Przyjaciele stracili opory. Dziewczyny oddały partnerom cały stres i coś pękło w ich głowach. Ocknęły się po wyładowaniu energii i zrządzeniem losu wróciła im pamięć. Dotyk pobudził ich podświadomość. Rozpadał się deszcz, a Polly zaproponowała chłopakom, by przenocowali w ich osadzie. Jeszcze wtedy dziewczyny nie dały po sobie poznać, że przypomniały sobie wszystko, czując ten sam i wyższy pułap zaangażowania i zjednoczenia, jak z nikim innym. Rano zbudowały dodatkową łódkę. Abby usiadła na pieńku.
- Kiedy im powiemy, że nie wpuszczamy obcych ze współczucia?
Polly spojrzała na nią.
- Zachowujmy się normalnie! Oni też igrają z nami. Nie trzeba nic zmieniać na siłę. Reszta przyjaciół wyszła na plażę. Tomuś odezwał się pierwszy.
- Po co wam druga łódź?
Kooky zapytała, chcesz ją odkupić. To pomóż nam ją wnieść do wody!
- Gdzie płyniecie?
Polly otarła się o Tomka.
- Było świetnie. Płyniemy do Bostonu.
Słońce rozjaśniło wybrzeże wyspy. Odbijało się od jasnej skóry, czterech nagich przyjaciółek, zmierzających do łodzi. Kooky spojrzała na Pouline.
- W którą stronę płyniemy?
- Na północny- zachód.
Kooky dopytała, czy nie lepiej złapać stopa, płynąc na zachód.
- Przypominam, że jesteśmy nagie.
Kooky zareagowała, a no tak.
Po kilku metrach Polly powiedziała, wiosła w górę.
Izka spytała, co jest.
- Widzę 3 żarłacze białe- zaszeptała.
- Gdzie?
P wskazała palcem.
- One płynął do chłopaków.
Polly uciszyła Izę i dodała, płynie dalsza rodzinka.
- To, co robimy?
- Fale nas popchną, cicho!
Pięć płetw minęło łódkę. Żadna z przyjaciółek nie ruszyła się, ani odezwała przez dwie godziny, aż Pouline lekko zaczęła wiosłować. Reszta dołączyła po niej. Oblała je fala. Męska część dopłynęła do nich. Nigel chwycił bok łódki, dziewczyn.
- Wyglądacie nieziemsko, ale to wam się przyda.
Oddali dziewczynom, koszulki.
- Minęliście rekiny?
- Jasne dobrze, że wam też nic się nie stało.
Po kilku dniach dopłynęli do portu w Bostonie. Nigel wyciągnął Polly i Izkę. Ratownicy podeszli z pytaniem, czy w czymś pomóc. Wolly poprosił o koce.
Ratownik pociągnął, skąd płyniecie.
- Z Afryki, musieliśmy wysiąść ze statku dokoła świata na bezludną wyspę po ataku piratów. Nasze dziewczyny tam uciekły. Tak je to wciągnęło, że zdziczały i straciły pamięć. Pomieszkaliśmy obok nich, aż sobie nas przypomniały.
Wszyscy wrócili do piwnicy. Polly wyszła z propozycją, seksu grupowego.
Abby, pełna rozkoszy uśmiechnęła się do Hoogy’ego.
Abby, między nogami, Hoogy’ego leżała oparta na rękach. Między jej nogami, gdy leżała oparta na rękach przy rozstawionych nogach partner zaszedł ją od tyłu. Polly łączyła się z Tomusiem, stojąc. Potem ugięła nogę, aż odwiodła.
Nigel ukucnął, zachodząc Izkę od tyłu. Uniesiona Kooky rozstawiała nogi po bokach, Wolly’ego. Polly podpierała się przy poręczy, gdy Tomuś dodawał jej sił. Izka ukucnęła bokiem, między nogami, Nigela. Kooky, opadała wzniósłszy się nad Wolly’m w siedzie klęcznym, tyłem do niego. Leżała na piersiach przeciwnie do niego siedzącego. Pouline leżała na nogach Tomusia, plecami. Gdy klęknął jednonóż, opierała wyprostowaną nogę na jego udzie. Wznosiła się i opadała, kucnąwszy tyłem. Izka prostowała miednicę, gdy partner trzymał jej brzuch. Ona siadała bokiem. Nigel zbliżał się do pośladków jej skulonej. Ona opadała na niego przy jego wzniesionych nogach. Abby siadała klęcznie, przodem na Hoogy’m. On zbliżał się do jej pośladków, gdy była na boku. Polly przesuwała się na kolanach, Tomusia. On wchodził w nią, gdy ta podkurczała kolana na plecach. Nigel pochylał się nad Izką, gdy rozchyliła ugięte nogi. On kucał na jej pośladkach. Wolly przyciągał Kooky leżącą bokiem, stojąc nad nią. On zachodził ją od tyłu. Potem łączyli się ukosem w leżeniu. Izka kucała na Nigelu, robiącym mostek. On zbliżał się do niej przykrytej swymi nogami. Przyciągał ją chwyconą za uda. Tomek przyciągał partnerkę ukosem w klęku prostym jednonóż. Ona na plecach opadała na nogi jego siedzącego. Ona tyłem do niego podkurczała nogi. Kooky splotła krok ukosem z Wolly’m. On w klęku prostym przyciągał ją leżącą na plecach. P i Tomuś ułożyli się na waleta. Partnerka podciągała nogi na górze, on ją kołysał. Abby podciągnięta uginała nogi. Oparta na rękach rozstawiała nogi na leżącym Wolly’m. Iza, górą robiła mostek nad Nigelem. Iza na plecach rozstawiała zgięte nogi. Tomuś wsuwał się w P, siedząc. Ona kucała na nim, bokiem. Tomuś unosił ją, ona chwytała go nogami. Abby opierała się, partner zachodził ją od tyłu. Odwodziła nogę, stojąc tyłem. Ona leżała przeciwnie przed klęczącym z jedną nogą u góry, a drugą u dołu. Nigel przodem podpierał się nad Izką, leżąc. Ona wchodziła, między jego ugięte nogi. Leżała, między kolanami jego, klęczącego. Nigel położył się na boku za partnerką. Ona uginała jedno kolano, leżąc na boku, tyłem. Kooky ukosem rozstawiała nogi wobec Wolly’ego u brzegu łóżka. Oboje przeszli do klęku prostego na przeciw siebie. Hoogy, klęcząc zachodził od tyłu Abby, leżącą bokiem.
Następnego ranka Tomuś zamówił duży, luksusowy jacht, 8 skuterów wodnych i 8 kajaków. Złożył też zamówienie na: żagle, liny, drabinki i kanistry z paliwem. Dokupił: motorówkę, łódź podwodną z możliwością wynurzania się i komputeryzację, wpuszczającą go ze względu na: wagę, hasło, tembr głosu i budowę ciała. Obudowa tej łódki była stalowa ze stalowymi gwoździami. Nosiła nazwę, Speed. Komputer łodzi porozumiewał się z Tomusiem. Łódka miała radar i osiągała zawrotną prędkość. Tomuś miał pilot w zegarku, którym mógł przywołać Speed’a.
Po trzech tygodniach Tomuś organizował wycieczki i przyjęcia na jachcie. Przyjaciele zwiedzali dno oceanu. Tomuś pływał z Wollym, żeby rozbrajać bomby na dnie oceanu. Przyjaciele ratowali ludzi. Wynajmowali skutery. Pouline odbyła kurs na hipoterapeutę. Abby zdobyła uprawnienia, kierowania samolotem i zbudowała lotnisko. Zorganizowała aeroklub. Kooky została ratowniczką wodną, a potem trenerką pływania.
Polly wykupiła działkę i wyremontowała ją z przyjaciółmi i załogą budowlaną. Zadbała o tablice informacyjne i promocję, obozu integracyjnego. Miejsce to znajdowało się przy lesie obok rzeki. Zbudowano tam domki, wiaty, tor jeździecki, sceny, baseny. Niedaleko stanęły: umywalki, szatnie, toalety, przebieralnie i prysznice. Kupiono tarcze łucznicze. Powieszono linę wspinaczkową przy drabinkach. Był tam też parkiet do tańca. Polly zatrudniła: hipoterapeutów, arteterapeutów, choreoterapeutów, rehabilitantów i instruktorów od wspinaczki. Nie zabrakło opiekunów kolonijnych. Wszystko było na świeżym powietrzu. W 2014 roku obozowicze i pracownicy przybyli tam autokarami.
Miesiąc później dziewczyny na ławce na molo rozmawiały o kolejnym ośrodku nad oceanem z inicjatywy Kooky Sunban.
- Świetnie zorganizowałaś ten obóz. To nie była tylko zabawa i wsparcie, ale też wzbudzanie odpowiedzialności.
Polly odparła, to nic wielkiego- prędzej, czy później przypadkowa zbieranina kształtuje społeczność, a pochodną pierwszej triady jest organizacja.
Kooky dodała, ale ty stworzyłaś ku temu warunki. Czy pomożesz mi założyć obóz pływacki nad Massechiussets?
- Nie, ty sama to zrobisz, choć mogę dać ci plecy.
Kooky zastanowiła się.
- Czy mogę zatrudniać ludzi z K. N. D?
- Nie wiem, o co pytasz- ta organizacja już nie istnieje, a ja nie jestem twoim zwierzchnikiem. Jesteśmy kumpelami. Nie jesteś pod czyjąkolwiek banderą. Obudź się!
Przyjaciółki znalazły miejsce.
2019
Po pięciu latach na obóz pływacki przyjechało wielu sportowców- sprawnych i niepełnosprawnych ruchowo. Dwóch chłopców- chodzących wyzwało gościa na wózku inwalidzkim do wyścigu, 50 m.
Ten odpowiedział, e, to nieuczciwe.
- Nie będę oszukiwał.
Ten na wózku zapytał, jak masz na imię. Jestem Jim.
- Mike, odparł.
- To jest nieuczciwe wobec ciebie. Od ilu lat pływasz?
Mike powiedział, od trzech.
- Ja pływam od 13 lat.
Mike dopytał, od ilu lat jesteś niepełnosprawny?
Jim zareagował, od zawsze nie mam czucia w nogach na lądzie.
- To płyniemy?
- Co ty jesteś tak narwany? Trzeba nam więcej przeciwników.
Po kilku namowach Jim się zgodził. Mike pomógł mu zejść po drabinkach, gdy Kooky skończyła expose.
Michael nie miał szans. On był w połowie basenu, gdy Jim już skończył. Przyglądała się temu trenerka, która daje licencje do zarabiania na pływaniu sportowym. Pomogła Jim’owi wyjść.
- Strasznie wam się śpieszy.
Jim odpowiedział, to on mnie wyzwał.
Trenerka powiedziała, jestem Jil. Jak masz na imię?
- Jimmy.
- Może chcesz, żebym przygotowała cię do pływania w sporcie zawodowym?
Jim spokorniał, jak mam się mierzyć z wyczynowcami.
- Tym, co pokazałeś. Słuchaj, może zjemy razem lunch?
W kawiarni Jil powiedziała stary, 50 m przepłynąłeś w 1 minutę, 20 sekund.
Ktoś to liczył?
- No ja, co jest z twoimi nogami?
- Mam bardzo słabe czucie na powierzchni.
Jil dopytała, dlaczego wkładasz tyle siły w pływanie? Przecież woda cię utrzyma.
- Kiedyś miałem zaniki kilku mięśni i teraz z nich korzystam.
- Co ty gadasz? Używanie mięśni to jest automatyzm, a nie napinanie ich do granic możliwości.
- Co proponujesz?
- Wyluzuj się i zaufaj sobie! Tu masz rozpiskę, codziennie. Spotykamy się na basenie. Jak mnie nie ma to sam pływasz. Chodzisz tylko ze mną do nabrania pewności w nogach. Znajdę ci ciężarki i ekspandery. Wchodzisz na dużą piłkę ze mną. Korzystasz z pionizatora ze mną i jeździsz konno. Dogadam się z hipoterapeutami. To idziemy?
- Gdzie?
Pływać, odparła Jil.
Po pierwszym treningu z Jil, Jim stanął po wyjściu z wody bez asekuracji.
Jil zareagowała, o stary wiem, że wpływam na facetów, ale nie wiedziałam, że w takim stopniu. Chodź do mnie!
Zrobił trzy kroki i padł w ramiona, Jil.
- Dziękuję.
- He, to jest twoja zasługa.
- Odprowadzisz mnie? Po sięgnięciu po wózek Jil, Jim powiedział, ale na nogach.
Trenerka wróciła do siebie. Następnego ranka Jim uniósł nogi i o świcie zaczął pływać 5 km. Potem przyszła Jil.
- Od kiedy pływasz? Ile przepłynąłeś i gdzie jest twój wózek?
- Od 6.00- 200 basenów, sam przyszedłem.
Jil asekurowała siedemnastolatka, a on skoncentrowany na każdym mięśniu, utrzymywał się na nogach. Po porannym pływaniu kontynuował treningi. Wieczorem, gdy wracał do swego domku obozowego zobaczył, kątem oka Jil biorącą prysznic, jednak odwrócił głowę. Zrobił 20 pompek i 10 nożyc pionowych, nogami. Zrobił 30 przysiadów i jeden współlokator zapytał go, dlaczego ty cały dzień spędzasz z jedną trenerką.
- Jest inaczej- to ona spędza ze mną czas, jak może. Dała mi rozpiskę, treningów.
Inny odezwał się, dlaczego ty już nie jeździsz na wózku.
- Już nie potrzebuję.
- Co na to wpłynęło?
- Dobry zestaw ćwiczeń, odparł Jim.
- Dlaczego wcześniej tak nie pracowałeś?
- Miałem opory i obawy w chodzeniu, bo miałem słabe czucie.
- Czemu nagle wziąłeś się do roboty?
Jim zareagował, Jil zaproponowała mi, że przygotuje mnie do pływania zawodowo.
- Łał, to dla tego się tak żyłujesz.
- Nie, ona wzbudziła we mnie pewność siebie.
Następnego wieczoru po treningach Jimmy’ego, Jil podeszła go od tyłu i przytuliła, krzyżując ręce z przodu.
- Cześć, chciałbyś pójść ze mną i ekipą do baru, 3 km dalej?
Podszedł do niego Nigel i przedstawił się.
- Dziś widziałem, że nie możesz spać.
Polly dodała, niech chłopak się hartuje.
- Ja też jestem za tym tylko 3 dni temu przyjechał tu na wózku.
Abby zapytała, naprawdę.
Wolly powiedział, to niemożliwe. Dlaczego zacząłeś chodzić?
Jim zastanowił się.
- Jil dała mi rozpiskę treningów, a ja chciałem temu podołać.
Tomuś dodał, już znamy winowajczynię. Co ona ci powiedziała?
- Nie wierzyłem w siebie, względem startów zawodowo, a Jil dodała mi sił słowami, że pokazałem klasę.
Jil włączyła się w rozmowę, obserwowałam wyścig chłopaków po expose, Kooky i włączyłam stoper. Jim bez czucia nóg przepłynął 50 m w 1.20 min.
Jim dodał, lepiej nie liczmy, żeby się nie ograniczać.
Hoogy zauważył, tu rośnie romansik.
Jim zaprzeczył, bardziej podobają mi się grubsze o szerokich biodrach, umięśnionych udach i ramionach z dużym biustem i w rozsądnej różnicy wieku. My jesteśmy kumplami.
Polly zgadywała, czy pasuje ci Kooky.
- Świetnie wyglądasz.
- O, dziękuję. Wolly, czemu ty nie prawisz mi takich komplementów? Jimmy, mogę wziąć cię pod rękę?
Abby powiedziała, ja też chcę.
Tomuś położył ręce na barkach, Wolly’ego i Hoogy’ego.
- Panowie, macie przechlapane.
Wszyscy się śmiali. Gdy doszli do baru, Jil poprosiła Jim’a do tańca.
Reszta opiekunów wraz z Kooky też tańczyli. Po chwili włączyli się inni goście, baru. Po pierwszej piosence Jil pocałowała Jim’a ze słowami, było świetnie. Potem Kooky odbiła w tańcu, Jim’a- on się zgodził. Tomuś zaproponował Jim’owi, zagramy w bilarda. Wolly z Hoogy’m grali w kręgle, a Polly z Jil rzucały lotkami do tarczy. Po północy wyszli z baru. Około dwóch godzin później wszyscy obozowicze dotarli na plażę. Jil odprowadziła Jim’a do domku, aż usiadła i przez podniesione tętno z nadmiarem radości, zasnęła. Odchyliła się na lewy bok i zamknęła oczy. Jim podniósł jej głowę i podłożył jej poduszkę. Jej nogi włożył na łóżko. Była gorąca noc, więc rozpiął bluzkę, Jil i przykrył ją. Sam spał na ziemi. Gdy Jil się obudziła, Jim już pływał. Po jego wyjściu z wody o 8.00, Jil go przytuliła.
- Dzięki- jesteś gentelmanem.
Jim odparł, proszę. Może popływamy razem?
Jil odpowiedziała, właśnie tego mi było trzeba. Już idę się przebrać.
Po 40 basenach Jil i Jim opalali się na leżakach. Trenerka zwróciła głowę w kierunku towarzysza.
- Dlaczego bardziej podobają ci się grube kobiety?
- To nie dotyczy obwisłej skóry i tłuszczu na wierzchu, ale wolę mieć, co chwycić, niż stukać kośćmi w partnerkę.
Jil zgadywała, czy ty byłeś już z dziewczyną.
- Wiesz co, wolę utrzymać to w tajemnicy.
- Nie było tematu. Co ty tak napinasz łopatki? Mój bohaterze to pewnie przez spanie na podłodze. Siadaj przede mną!
Jil pomasowała Jim’a. Potem oparła jego plecy na biuście, żeby je rozluźnić.
- Dziękuję, wracam do treningu.
- Może pobiegajmy!
- No dobrze, odparł Jim.
Po joggingu Jil stanęła i mimochodem powiedziała, ależ mi bolą piersi.
Jim zapytał, co jest.
- Są bardzo napięte, chyba przez nadmiar wysiłku. Czy możesz mi je pomasować?
- Czemu do mnie kierujesz tą prośbę?
- Ufam ci i bardzo mnie rozbudzasz, a przy tym możesz mi pomóc. Chodźmy do lasu!
Wzięli koc i olejek. Po godzinie Jim odprężył Jil do granic możliwości. Przykładał dłonie do twardego biustu. Rozluźniał ręce. Pocierał przez jakiś czas, aż lekko uciskał. Potem powoli rotował. Ugniatał lekko i coraz głębiej powoli i coraz szybciej, aż w tempie maniaka. Do jej piersi przyparł członkiem. Jil zamknęła oczy i odchyliła głowę. Raz wciskał dół dłoni, raz palce.
Przez resztę dnia Jil chodziła, jak w niebo wzięta. Zapalono ognisko, a Jim jeszcze pływał.
Trenerka zakłóciła jego flow, chodź do reszty.
Następnego dnia Jil dużo trenowała na masę i nie żałowała sobie jedzenia. Powtarzała to każdego dnia, aż rzeczywiście znacznie przytyła. W zieloną noc przy ognisku poprosiła Jim’a, by spędził z nią wieczór w jej domku.
Po powrocie do Bostonu wszyscy, czyli: Jim, Jil, Polly, Tomuś, Nigel, Izka, Wolly, Kooky, Abby i Hoogy się odnaleźli. Jim zdobywał mnóstwo medali w zawodach i zarabiał. Całe dnie spędzał na pływalni. Prawie się tam przeprowadził. W wenkendy spotykał się z przyjaciółmi. Gdy Jimmy skończył 18 lat wszedł na kolejny poziom. Otrzymywał propozycje, podpisania kontraktu. Jil raz weszła do niego w szatni.
- Czemu odrzuciłeś taką forsę?
- Ja nie jestem niewolnikiem, a z tobą fajnie się trenuje. Ja pływam, bo lubię, nie z przymusu. Nie robię tego dla forsy.
Jil zapieczętowała to zdaniem, dziękuję.
Przytuliła Jim’a, życząc mu powodzenia.
//////////////////////////////////////////
W 2020 roku P i reszta odeszli do cywila, względem K. N. D. Tamto życie przerodziło się w przeciętność. Każda para kupiła domy. Doszło do wspólnego ślubu, dziesięciorga przyjaciół. Nigel, Wolly, Hoogy, Tomuś i Jim nie mieli, co zrobić z energią i potrzebą kondycji fizycznej. Zaczęli codziennie grać w koszykówkę, aż: Pouline, Izka, Jil, Abby i Kooky zaszły w ciążę.
_________________________________
Pocałunek
1. Podniesienie dopaminy
2. Wzrost poziomu oksytocyny
3. Działanie adrenaliny i noradrenaliny
4. Wypełnienie mózgu, powietrzem
5. Rozszerzenie naczyń krwionośnych
6. Działanie narządów limbicznych, dzięki węchowi
7. Wzmocnienie zmysłów
8. Odkrycie silnych stron
9. Poszerzenie zakresu pragnień
10. Otwartość
11. Umiejętność budowania relacji
12. Odpowiedź, czy warto utrzymać kontakt z partnerem
13. Uzmysłowienie, czy warto nawiązać i przedłużyć relację z partnerem.
14. Dowartościowanie
15. Świetny pocałunek dostarcza estrogen- hormon seksu.
16. Zły pocałunek z niewłaściwą osobą odpycha od niej, dostarczając kortyzol- hormon stresu.
Seks
1. Łono kobiety jest bardziej wilgotne.
2. Wargi sromowe nabrzmiewają.
3. Ciała jamiste łechtaczki wypełniają się krwią,
4. Łechtaczka powiększa się, podnosi i jest bardzo wrażliwa.
5. Brodawki kobiety są twarde.
6. Ciała jamiste członka wypełniają się krwią. Członek jest twardy, większy i unosi się. (mężczyźni).
7. Orgazm stanowi rozładowanie energii seksualnej w ciele.
8. Mięśnie dna miednicy ulegają skurczeniu.
9. Rozszerzanie źrenic
10. Nadmierne bicie serca
11. Kurczenie się tętnic
12. Wzrost temperatury
13. Podwyższenie ciśnienia
14. Spłycanie i przyśpieszanie oddechu
15. Gwałtowne działanie neuronów
16. Wyrzucanie hormonów przez gruczoły
17. Mimowolne napinanie się mięśni
Wczytywanie misja, Klanu na drzewie, operacja-
W. I.Ę. Z. I. E. N. I. E.
Wyjście, ignorując egzekwowane normy i ewakuacja
Koniec transmisji
...
Od dłuższej chwili na błękitnym niebie intensywnie świeciło słońce. Uliczni grajkowie, parkowi lodziarze, czy pobliskie kwiaciarki zaczynali pracę. Pierwszego dnia czerwca, 10 lat po opłynięciu świata przez rodziców, Chucky zaprosił kilku kumpli. Wszyscy przyszli. Na podwórku odbyło się przyjęcie. Nigel z przyjaciółmi zbudowali tipi w ogródku. Spotykali się tam: Chuck, Lara, Susie, Mike i Terry. Przez całe dnie uczyli się, rysowali i powtarzali zajęcia z przedszkola. Paczka pięciorga przyjaciół układała wysokie wieże z klocków. Dzieci bawiły się w indian i odkrywców. Uczyły się gotować. Wszystkiemu towarzyszyli rodzice. Nigel, Wally, Hoogy, Jim, Tommy, Iza, Kooky, Abby, Jill i Pouline chcieli zakopać za sobą przeszłość, jednak wspomnienia z Klanu na drzewie jawiły się w ich wychowaniu. Wszystkie wpływy podnosiły tętno, rozwijały potencjał. Wszystkie zabawy podnosiły dzieci na duchu i dodawały im sił. Cała piątka była szkolona do radzenia sobie z zagrożeniem.
Chucky przywitał wszystkich zgromadzonych wokół ogniska.
- Słuchajcie, chciałbym częściej spotykać się z wami w takim gronie.
Następnego dnia 250 dzieci przyszło pod płot domu, Chucka. On niedawno zaczął jeździć rowerem. Gdy chłopak podjechał pod swój ogród zapytał cześć, chcecie czegoś ode mnie.
- Chciałeś tu się spotkać, odparła Emily.
- Tak, jasne, jasne, pograjmy w piłkę! Zaraz przyniosę.
Rozegrali mecz, piłki ręcznej po podziale na drużyny. Potem wszyscy sąsiedzi przebrali się do pływania w basenie przy domu, Chucka. Potem odbyły się biegi osiedlowe.
Po tygodniu wszyscy na rowerach z doczepianymi kółkami przywieźli: deskorolki, rolki i kaski. Tego dnia zaczęli strzelać z łuku. Walczyli drewnianymi mieczami. Później zagrali w koszykówkę. Wieczorem zrobili imprezę. Wszyscy tańczyli w parach. Dla Chucka przypadła Emily. Po kilku piosenkach dziewczynka przytuliła partnera ze zmęczenia.
- Może usiądźmy, zaproponował Chucky. Emy oparła dłoń na plecach przyjaciela,
jasne. Ona pełna emocji pocałowała go. Zjedli coś i poszli do jednego z tipi. Emy rozebrała się. Chucky zapytał, czy chcesz, bym ci towarzyszył.
- Tak, czuję z tobą bezpieczeństwo, spełnienie i ciepło. Zorganizowałeś świetne zabawy. Kładź się!
Położyli się nago na boku naprzeciwko siebie i Emy lekko przyparła do Chucka. On chwycił jej pośladek. Wówczas całowali się. Emy ujęła dłonią, plecy Chucka i przesunęła ją do jego włosów. Przez godzinę łagodnie muskali łona. Później spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Podczas jednej z randek Chuck wyzwał trzech brodatych, rosłych mężczyzn na grę w rzutki za pieniądze. Oni zgodzili się z przymrużeniem oka. Chuck trafiał tylko w środek i tak wygrał.
- Ile ty masz lat?
- 5, to jest mój dowód. Kiedyś latałem za granicę z rodzicami.
- Skąd ty umiesz tak rzucać?
- Dużo strzelam z łuku.
Po tych słowach Emy pocałowała Chucka. On ją odprowadził i wrócił do domu.
Następnego dnia sąsiedzi spotkali się na boisku. Wszyscy stanęli w kole. Zaniepokojony Chuck chodził w tą i z powrotem, jak Nigel.
- Czegoś mi tu brakuje.
Emy wyszła przed szereg.
- Może nazwy naszych spotkań.
- No właśnie, co wy o tym myślicie?
Po naradzie odezwał się Mike może, Klan pod ziemią.
Emy zapytała, czy jesteśmy jednomyślni.
Wielu po kolei to potwierdziło.
Chucky zapytał, kto dobrze rysuje.
Wypchnięta została Renee.
- Ty zajmiesz się ilustrowaniem logo. Kto będzie głównym przywódcą?
Terry powiedziała, chyba ty.
Chucky odmówił. Ja jestem: szkoleniowcem, trenerem i organizatorem.
Lily powiedziała, ty wybierz.
- Wybieram Emily.
- Co, czemu?
- Bo dasz sobie radę, teraz wszystko zależy od ciebie.
Emy po zastanowieniu powiedziała, nadajmy sobie przezwiska.
Potem wszyscy wspólnie spisali swoje dane. Dobrano sobie kolory. Wszyscy wzięli odpowiedzialność za partnera przeciwnej płci. Dźwigi wstawiły 10 szamb do 10 dołów z 10 stron, Bostonu. Wywiercono kominy. Zrobiono instalacje elektryczne, kanalizacyjne i gazowe. Zasypano je i odkopano jedną ścianę, żeby wywiercić drzwi. Bunkry posprzątano. Wstawiono: meble, żywność i książki. Zrobiono oddzielne sypialnie, wspólne stołówki i pokoje dzienne. Wszystkie bunkry, jak organizacja stały się tajne. Każdy dostał funkcję. Emy nadała hierarchię. Opisano szkolenia, które przechodzili nowicjusze pod okiem Chucka.
Emily zaprosiła Chucka do swego domu po porannym joggingu. Po przemyciu się i przebraniu powiedziała słuchaj stary, coś tu jest nie tak. Moi rodzice często nagle wyjeżdżają. Co jakiś czas przychodzą do nas ci sami wujkowie. Inni nas obserwują. Poza tym żyjemy w luksusach, a sklep wędkarski moich rodziców nie przynosi takich dochodów.
- Co związku z tym?
- Myślę, że pracują dla rządu.
- Słuchaj, nie nadaliśmy ci funkcji, generalnego dowódcy, byś wszędzie wietrzyła spisek.
- Na domiar złego mój tata nikogo nie wpuszcza do swojego biura.
- Przesadzasz. Może spytajmy ich!
Emy i Chuck zeszli do salonu, gdzie rodzice, dziewczynki oglądali telewizor.
Emy wprost zaczęła rozmowę, mamo, tato, zastanawiam się, skąd te wasze częste wyjazdy.
- Mamy obowiązki służbowe.
- Przecież towary są wam dostarczane.
- Kochanie widzę, że coś budzi twoje wątpliwości.
- Czy wy pracujecie dla rządu?
- Skąd ten pomysł, dopytał tata, Emy.
Dziewczynka powiedziała o swoich badaniach tej sprawy.
Mama uznała, że nie warto już ukrywać prawdy.
- Tak, masz rację.
Emy dociekała, skąd pomysł, by zapisać mnie na boks i karate prawie od urodzenia.
- Ty jesteś przygotowywana, by zająć nasze miejsce, jakby coś poszło nie tak.
- Czy moje zdanie się nie liczy? Kim są ci goście obserwujący mnie dzień w dzień.
- Oni cię pilnują.
- Ja doskonale dam sobie radę sama.
Następnego dnia czarne limuzyny otoczyły przedszkole. Podejrzliwie z balkonów obserwowały je staruszki dziejące na drutach.
Do jednego samochodu na rządowych rejestracjach podszedł Chucky.
- Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc?
- Nie, czekam na córkę.
- Jak ma na imię? Może znam to zawołam.
- Emily Gun
- O, nie znam.
Chuck krzyczał, ojej, co pan robi. Nie znam pana. Proszę mnie zostawić.
Chuck wyprowadził Emy, tylnym wyjściem. Starsze panie zawiadomiły policję. Limuzyny odjechały.
Chucky odprowadził dziewczynę do drzwi, jej domu. Okazało się, że nikogo nie ma. Komórki rodziców też nie odpowiadały. Po wejściu do domu Emy doprowadzona do ostateczności weszła do pracowni, taty. Znalazła tam stronę internetową agencji wywiadowczej. Chuck znalazł telefon, człowieka w jednym miejscu w przeciwieństwie do innych numerów. Chuck zadzwonił pod ten numer.
- Słucham.
- Jestem chłopakiem, Emily Gun. Przeczuwamy, że jej rodzice mają kłopoty. Trzeba im pomóc.
Emily zwróciła uwagę, że każdy agent miał gps’a pod skórą prawego ramienia, więc ona też. Znalazła projekt, więzienia, gdzie się udali po wyjęciu czipu z ramienia w szpitalu po prześwietleniu. Weszli do budynku, więzienia, studzienką kanalizacyjną. Wspólnymi siłami wywiercili otwór w rurze i ścianie, co zasłonili. Ich mocną stroną był niski wzrost. Przeszli przez wiele sal o różnych kolorach. Mijało ich wielu pracowników, jednak Chuck i Emy przebierali się w zależności od koloru ścian. Po pewnym czasie dotarli pod drzwi, cel otwieranych kodem. Jeden pracownik wcisnął ten szyfr, czemu przyjrzała się Emy. Gdy pracownik wyszedł, Emy z Chucky’em przeszli przez te drzwi. Znów zmienili ubrania, aż dotarli do cel rodziców. Emy liczyła kolejność cel, by otworzyć, kodem przejście dla rodziców.
- Co ty tu robisz Emy, Chuck?
- Nie pora na to, włóżcie to!
Dotarli tą samą drogą do wodociągów i uciekli.
Chuck i Emy ukryli rodziców, M w bunkrze po usunięciu z nich chipów.
Mama, Emy zapytała, gdzie my jesteśmy.
Chuck odpowiedział, jak najmniej pytań.
- Dlaczego?
- Nas też ścigają.
- Niby czemu?
- Mamy listy: agentów, telefonów, stron i projektów.
- Po co się narażaliście?
- ... Bo państwa kochamy.
- Skąd wiedzieliście, gdzie szukać?
M chodziła w kółko.
- Nic nie wiedzieliśmy. Przetrząsnęliśmy biuro, taty.
- Jaki był tego powód?
M powiedziała, wasza nieobecność i przedszkole obstawione limuzynami z rządową rejestracją.
Chuck zabrał głos, nasi ludzie zajmą się państwa, wyglądem.
- Czemu wasi ludzie?
- Jak najmniej pytań, przypomniał Chuck.
Nastąpiła metamorfoza. Chuck zaprosił Emy do domu, jak gdyby nigdy nic.
Nigel zapytał, gdzie wy byliście.
Emy powiedziała, u mnie.
Iza powiedziała, przecież byłeś w innym ubraniu.
Emily wybrnęła, bawiliśmy się w przebieranki.
///////////////////////////////////////////////Następnego dnia z samego rana wielu ludzi w Bostonie biegało. Około południa miał wygłosić przemówienie, ważny polityk. Do tej prezentacji doszło przy pełnym słońcu. Stawili się tam agenci, Klanu pod ziemią. Owy polityk był wrogiem islamu. Frank, Lucy, Chuck i Emy obstawili teren. Mieli ze sobą lustra. Pół godziny po rozpoczęciu, Reachel zauważyła przez lornetkę na 10.00 obcego człowieka z karabinem. Agentów z lustrami skierowała na 11.00, by nie skrzywdzić przestępcy, nawet podczas jego strzału. To go chwilowo oślepiło, więc chybił. Każdy to usłyszał. Ochroniarze ujęli Turka, gdy Reachel w gruncie rzeczy udaremniła atak. Wszyscy agenci się zmyli po akcji. Po tym zdarzeniu ochroniarze informacyjni zauważyli na monitoringach błysk, jednak zawiedli oni i ochrona na miejscu. Ten polityk wybudował jakiś czas temu w Bostonie, schronisko młodzieżowe. Tak się złożyło, że różni przyjaciele, Emily znali uczestników tamtejszych zajęć. Podejrzane było to, że niektórzy znikali. Niby dostawali stypendia, czy pracę za granicą. Informatycy wykryli przelewy dużych sum pieniędzy. Podejrzewano, że znikający nastolatkowie są sprzedawani: pedofilom, do niewoli, lub burdelów. Sprawdziła to Terry. Zaprzyjaźniła się z siedmioletnim synem, polityka. Dostała okulary- zerówki z małym aparatem, żeby zebrać dowody. Miała przy sobie stale włączony dyktafon. Była świadkiem nocnego wywozu grupy uczestników, więc zawiadomiła FBI, zhakowanym numerem telefonu. Jej misja się zakończyła, więc wróciła do bunkru. Nawiązała kontakt z M mówiąc, że misja wykonana. Do FBI przesłano wszystkie nagrania i zdjęcia. Wykryto też pranie pieniędzy.///////////////////////////////////////////////////////////////////
Podczas wyjazdu na wczasy, Chucka z Larą, Susan, Terry, Mickey’em i ich rodzicami przed mostem, autobus z pasażerami wpadł w poślizg. Trwała nawałnica. Susie zauważyła drugą kałużę. Pomyślała, że kierowca autobusu nie da rady przejechać przez nią. Powiedziała do Nigela, proszę zatrzymać camper- muszę się załatwić.
Poinformowała Chucka szeptem, jest robota.
Wolly to usłyszał z pytaniem do Chucka, gdzie ty idziesz.
- Też chcę skorzystać z postoju.
Wówczas autobus przekoziołkował, wpadając do rzeki.
Susy rozebrała się do kostiumu kąpielowego. Wolaby powiedział do Nigela, zostań tu.
- Co jest?
- Autobus wpadł do wody.
- Jasne, szybko...
- Chodźcie dziewczyny!
Chucky z Susan wrócili.
Po 5 minutach przyszedł też zdziwiony nr. 4.
- Tam został tylko autobus.
Nigel zapytał, gdzie wy się tak zmoczyliście.
- Tato, zjedź do stacji paliw!
Wszyscy poszli coś wypić.
- Ja z 250 kumplami tworzymy organizację, ratunkową.
- Dlaczego? Czy nie jesteście za młodzi?
- Robimy to na wzór, Klanu na drzewie. Może słyszałeś?
Hoogie wpadł w niepohamowany śmiech.
Chuck zapytał, co jest wujkowi.
Abby wyjaśniła, my jesteśmy sektorem V.
- Co, Chuck nie dowierzał własnym uszom.
- Ja jestem Szefo- nr. 1, Hoogy to nr. 2, Kooky to nr 3, Wolly- 4, a Abby 5.
Kooky dodała, my zaczęliśmy w wieku, 10 lat. Co wy robicie?
- To jest tajne, dodała Emily.
Izka dopytała syna, czy ty jesteś dowódcą.
- Nie mogę powiedzieć, to jest tajne.
Przy kolejnym zjeździe na wzniesieniu, Nigel chciał zatankować. Reszta poszła coś zjeść.
Emy zobaczyła pijaną kobietę z synem na wózku inwalidzkim. Po chwili ta kobieta odeszła, a wózek nie zahamowany odjechał. Emy się zerwała, gdy to zobaczyła. Dogoniła wózek, chwyciła oparcie i usiadła, łapiąc głowę chłopaka. Natychmiast zbiegli jej towarzysze. Okazało się, że złamała miednicę.
Nigel powiedział, przynieście nosze.
M spędziła miesiąc w szpitalu, nieruchomo. Zrobiła to, bo kręgosłup musiał się zrosnąć.
Jej obowiązki przejął Chuck, jednak ją odwiedzał.
Lekarze dziwili się, zdyscyplinowaniu, Emily.
- Wiesz, mój syn jest tak ruchliwy, że nie wytrzymałby miesiąca w jednej pozycji. Jak ty to robisz?
- Znam przyczynę i skutek.
- Jak doszło do twojego wypadku?
- To nie był wypadek.
- To co?
- Zatrzymałam chłopaka na wózku, jadącego z pagórka w stronę drzew za kamieniami.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Ja lubię żyć. Pan nie lubi?
- Mogłaś stracić życie.
- Ten chłopak straciłby, gdyby nie ja.
- Nie rozumiem, czemu pięciolatka tak ryzykuje.
- Robię to, bo umiem.
- Skąd?
- Od chłopaka...
- Tego, co tu przychodzi?
- Jasne...
- On też nie jest wiele starszy od ciebie.
- Jest młodszy o 3 dni.
Chuck przyszedł.
Lekarz zapytał, czy jesteś gotowa na zdjęcie gipsu.
- Tak...
Po wyjściu ze szpitala Chuck zapytał, czy chcesz wrócić do obowiązków.
- Nie czuję się na siłach. Chodźmy na basen!
Zapewnili rodziców o tym, że wrócą wieczorem. M pływała 3 godziny. Miała masowaną miednicę. Chuck prowadził za lonżę konia ją wiozącego. Wielokrotnie Emily chodziła po jedno-kilometrowym trawniku przed domem, Chucka. Potem strzelała z łuku. Zakończyli dzień na grze w koszykówkę pod latarnią. Emilia poprosiła w bunkrze, by Chuck: spokojnie, lekko i powoli napierał jej pośladki, wziąwszy ją od tyłu. Po kolacji M poszła za rękę z partnerem do ich przedziału. Włączyła płytę, Led zeppelin. Zaczęli się całować. Wówczas Chuck miętosił jej umięśnione pośladki. Rozpięła jego rozporek. Chuck zsunął jej spódniczkę. M rozpięła guziki bluzki. Chuck zdjął koszulkę. Wzajemnie zdjęli sobie majtki. Emily stanęła przed oparciem krzesła. Rozstawiła nogi. Chuck oparł na niej głęboki ciężar, który cofnął. Był powolny. M uniosła do boku prawą nogę. Chuck chwycił jej udo. Zbliżał się i oddalał, aż się położyli. Przez pół roku ćwiczenia odbywały się kilka razy dziennie. Emily doszła do formy. Bardzo przytyła. Chodziła na basen z Jim’em tatą, Terry. M nabrała mięśni w: ramionach, brzuchu, plecach. Miała wypukłe, choć miękkie pośladki i szerokie nogi. Rytuał ćwiczeń wszedł jej w nawyk. To dodawało jej masy. Bardzo dobrze pływała, dzięki pomocy, Jill i przykładowi, Jim’a. Chuck również jej towarzyszył. M musiała też więcej jeść, ale bez przesady. W 2026 roku M przekazała Larze, kierownictwo, Klanu pod ziemią. Odeszła z organizacji i Chuck zrobił to samo. Podczas zakupów rodzice, Emily zostali śmiertelnie ugodzeni nożem. Gdy Emy się o tym dowiedziała, jej rodzice byli już pochowani. Nigel, Iza i Chuck zdecydowali o adopcji, M do 18 roku życia. Po kilku latach organizacja, Lary się rozleciała przez brak trenera z zapałem. Wszystkie bunkry były własnością, Emy i ona je sprzedała po wyższej cenie. Chuck i Emilia poszli do czwartej klasy, podstawówki.
///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Wczytywanie: misja, Klanu na drzewie operacja, Ś. M. I. E. R.Ć,
Ślicznotka musi ignorować egzekwowane reguły
...
Koniec transmisji
Em była okrągła i wysoka. Miała długie, brunatne włosy upięte w kok z wbitą różą. Jej biust nabierał kształtów. Była ubrana w szary, srebrzysty top, czarną spódniczkę mini z brązowo-przezroczystymi pończochami w szarych pantoflach. Chuck chwycił jej pośladek w drodze do szkoły. Wszyscy oglądali się za nimi. Gdy dla Emily swędział tyłek, podrapała pośladek, a miała szare stringi. Wszyscy się na nią gapili. Już zakładała stanik, by nie czuć bólu opadających piersi.
Do Emy w ławce dosiadł się Chuck. Po zapisaniu planu lekcji, wychowawczyni napisała zasady. Wszyscy się przedstawiali, aż padło na Emily.
- Jestem Emilia Gun. Mam 10 lat. Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując chłopaka na wózku zjeżdżającym z górki. Po zrośnięciu się kości, mój chłopak pomógł mi dojść do formy. Zaczęłam: pływać, chodzić, jeździć konno, strzelać z łuku, uprawiać szermierkę i grać w kosza, systematycznie. Dzięki temu mam taką masę. Byłam przywódcą organizacji ratunkowej. Po moim złamaniu, musiałam odejść. Rozpadła się pod wodzą mojej przyjaciółki.
- Co wy robiliście?
- To jest tajne.
- Kto tam należał?
- To jest tajne.
- Jak ta grupa się nazywała?
- To jest tajne.
Wychowawczyni dopytała, to jak mamy ci uwierzyć.
- Dlaczego ma mnie to interesować? My nie istnieliśmy dla nikogo przez rok. Potem się posypało.
- Jak zginęli twoi rodzice?
- To jest tajne.
- Co nie jest?
- Nic nie mogę powiedzieć.
- Dlaczego?
- Zalazłam za skórę kilku nieprzyjemnym ludziom, a teraz jestem wolna.
- Komu?
- To jest tajne.
Po szkole Emily pływała, podnosiła sztangi i wzięła prysznic. Zeszła na kolację w szlafroku przy włosach obwiązanych ręcznikiem. Następnego dnia, pierwszą lekcją w szkole był wf. Emily przyszła w wojskowych bojówkach i zielonej koszulce. Miała brązowe szelki, przecinające piersi. Nauczyciel chciał zobaczyć możliwości uczniów. Padło na Emily.
- Jakie sporty wykonujesz? Jakie lubisz? Które chcesz uprawiać?
Chuck wpadł w śmiech.
- Co się stało?
- Widzę, że ma pan dużo czasu.
- Od dawna strzelam z łuku. Gram w kosza. Pływam. Trochę jeżdżę konno.
- Skąd masz takie zainteresowania?
- Z konieczności...
- Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując gościa na wózku jadącego z górki na drzewa.
- Ja tam byłem 5 lat temu.
- No...
- Jak w ogóle go namierzyłaś? Czemu ryzykowałaś?
- Koleś zabiłby się, a ja mu pomogłam tego uniknąć.
- Skąd to umiałaś?
- Byłam przywódczynią, organizacji ratunkowej.
- Jakiej?
- Nie mogę powiedzieć.
- To zagrajmy w kosza!
Emily ograła nauczyciela.
- Czy masa nie utrudnia ci ruchów?
- Ja codziennie trenuję od 5 lat.
- Czemu?
- Nie chcę stracić formy.
- Twoja gra przypomina mi umiejętności, koszykarzy NBA.
- To jest zasługa Chucka.
- Może dołączysz do mojej damskiej drużyny.
- Nie, mam chłopaka, basen i ćwiczenia.
Po szkole, Emily zobaczyła samochód: starszej, niedowidzącej kobiety, rozmawiającej przez komórkę. Kobieta była lekko podpita. Jej samochód jechał na dwóch siedmiolatków, którzy po obejrzeniu się byli pewni bezpieczeństwa. Emy ucięła w pół słowa rozmowę z Chuck’im i wystrzeliła, jak z procy. Przebiegła 100 metrów w 2 sekundy, chwyciła chłopaków i przeskoczyła dwa pasy, jezdni. Pani przejechała przez przejście dla pieszych, pół sekundy później.
W pierwszej reakcji jeden pierwszoklasista zapytał, co ty robisz.
Drugi powiedział, jakaś wariatka mogła nas rozjechać.
Kobieta zatrzymała się.
Enily uspokoiła chłopców. Zjawił się Chuck.
- Chucky, pilnuj, żeby siedzieli!
Em podeszła do spanikowanej kobiety.
- O Jezu... Ja mogłam... Jak ty zdążyłaś?
Emily wyjęła kluczyki ze stacyjki i zadzwoniła po policję. Zabrano kobiecie prawo jazdy.
- Jak masz na imię, bohaterko?
- Emilia Gun- 10 lat i podała adres.
- Skąd ty umiesz tak reagować?
- Chcą mnie panowie pociągnąć do odpowiedzialności za przewodzenie nielegalnej organizacji ratunkowej?
- No nie...
- To, jak najmniej pytań!
- Było coś takiego?
- Uratowałam miliony ludzi. Ściga mnie wywiad za wyciek danych itd.
- Co?
- Odwieziecie nas, bo serce mi wariuje?
- Jasne... Czy chcesz stworzyć w policji taką grupę?
- Nie, ja jestem dzikim przywódcą bez oporów. Jak świadczę pomoc to rozwiązuję problem. Robiłam z przyjaciółmi rzeczy trudne i niebezpieczne.
- Przecież o to chodzi, skoro to umiesz.
- Nie mogę się z nich zwierzać.
- Dlaczego?
- Chcę jeszcze długo pożyć.
- Co ci grozi?
- Śmierć...
- To ci pomożemy, jak do nas dołączysz. Nawet my musimy odpowiadać przed zwierzchnikami.
- Bracie, czy ty myślisz, że to są żarty? Ja nie mogę was narażać. Byłam wyższa stopniem wystrzelonym w kosmos na zupełnie innych zasadach. Skąd to nawet? Mam liczbę najgroźniejszych w państwie wrogów, która nie mieści się w głowie.
Funkcjonariusze odwieźli Emily i Chucka pod dom. Emily całowała się z Chucky’em po wyjściu spod prysznica. On: głaskał, rotował i miętosił jej piersi. Ona popchnęła go na poduszkę. Usiadła klęcznie na jego przyrodzeniu. Wznosiła się i opadała z różnym poziomem, intensywności. Zwiększała i zmniejszała tempo. Oddała całą złość. Wyrzuciła wszystkie emocje przy wysokim temperamencie. Chwyciła dłonie, Chucka, by złapał jej pośladki. Przesuwała się do przodu i do tyłu. Pochylała się i odchylała tułów, aż skończyli. Pełna entuzjazmu Em padła na łóżko obok Chucka i zasnęła z lewą ręką nad głową. Chucky nigdy wcześniej nie był, aż tak odprężony. Przykrył Emy.
Po kilku tygodniach Emily dostała listowne zaproszenie z osobą towarzyszącą na bal na statku jako miliarderka. Wybrała się tam z Chuck’em.
Wieczorem Emy jaśniała w fioletowej sukni zdobionej wyszywanym bukietem: różowych, czerwonych, białych i pomarańczowych kwiatów na biuście. Jej włosy były upięte w kok. Założyła beżowe pantofle. Po balu ocean nawiedził gigantyczny sztorm. Wielkie fale wciągnęły kilku marynarzy. Emy zobaczyła ich przez bulaj. Po dobrym seksie wybiegła na pokład nago i skoczyła przez burtę na główkę. Reszta marynarzy rzucała koła ratunkowe i świeciła latarniami. Nagość zwiększyła tempo jej pływania. Wyłowiła dwóch z wody i krzyknęła, wciągać.
Emy wyciągnęła pozostałych. Dmuchała do ust żeglarzy pod wodą, by zaczęli oddychać sami. Po wyciągnięciu ich na pokład majaczyli, syrena, syrena, aż wciągnięto Emily i zakryto ją mundurem.
Rano statek dobił do brzegu. Emy szła z Chuck’em przez port, aż jeden szpieg próbował zatrzymać dziewczynę. Ona to wyczuła. Chwyciła jego dłoń i pociągnęła rękę do tyłu. On próbował swoją wagą pociągnąć ją do przodu. Uderzył twarzą w ziemię, a Emily zrobiła przewrót w przód. Wstała i przycisnęła go kolanem. Chuck go związał i podniósł.
- Kto cię nasłał?
- Pocałuj mnie w dupę!
Emily zrobiła 3 kroki.
- Yhm, co by z nim zrobić?
- Przecież masz znajomości w policji.
- To nic się nie dowiemy.
- Chcesz wiedzieć, kto chce cię zabić?
- Czy masz ten śpiwór, który ci kupiłam?
- No mam, a co ty...? He, nie, nie, nie, ty chyba zwariowałaś. Poza tym on będzie się bronił.
- Ile to?
Emy wstrzyknęła agentowi, środek usypiający. Zawlekli go do lasu, włożyli do śpiwora. Podnieśli go liną, a Chuck rozpalił pod nim ognisko. Agent się obudził.
- Co wy robicie? Zgaście to! Pomocy!
Emy zakryła ognisko, patelnią.
- Nazwiska!
- Oni mnie zabiją.
Chuck dopytał, a my nie.
- Odpowiedz, a przeżyjesz!
- Można go przekazać policji.
- Co ty, tyle po sądach się włóczyć? Strata czasu...
Szpieg wszystko zdradził i przejęła go policja.
Następnego ranka, Emy po grze w kosza wobec Chucka, cała spocona usiadła na ławce, by się napić.
- Słuchaj stary, ja czuję jakieś blokady.
- Ty żartujesz? Jesteś bardziej elastyczna ode mnie.
- Mówię o psychice. Funkcjonujemy w ciągłej rutynie. Brakuje mi różnorodności, a ja potrzebuję bodźców.
- Chyba wolna jest szopa.
- Tu też, jesteś świetnym partnerem, ale dajemy sobie czadu w tych samych miejscach.
- Co chcesz zmienić?
- Przecież mamy kasę. Możemy jechać na obóz.
- Czy jakiś cię interesuje?
- Znalazłam w internecie obóz indiański.
- No dobrze...
Nigel z Izką podwieźli dzieciaki. Podszedł do nich organizator.
- Dzień dobry, jestem Jack.
- Ja jestem Chuck, to jest Emily. Tu są moi rodzice.
Iza wysunęła rękę, jestem Izka.
- Pan mi kogoś przypomina.
- Ty jesteś dziewczyną nr. 1, tak?
- Ojej, „Szalony Jack”, cześć...
- Już jestem żoną, Nigela.
Chuck i Emy dostali oddzielne tipi z lokatorami. Po odjeździe Nigela i Izy, nowoprzybyli rywalizowali w strzelaniu z łuku do tarcz. Dwoje strzelało w środek z każdej odległości, jeśli byli przed tarczą. Wielu uczestników, łącznie z Jack’em patrzyło z niedowierzaniem.
- Skąd umiecie strzelać?
- Ja od taty...
- Ja od Chucka...
Potem jeździli konno. Naostrzyli nowe strzały. Wykonali strachy na wróble. Chuck wyciął drzewo, z którego ustawił ognisko. Wieczorem do osady wszedł niedźwiedź.
Emy powiedziała o tym, Jack’owi. Dodała, by wziął łuk.
- Słuchaj, to już nie jest zabawa!
- No tak, lepiej zostań w wigwamie!
Chuck trzymał drapieżnika na muszce. Gdy doszła Em, oddali strzały. Potem pojawił się Jack. Jego strzała utknęła w brzuchu, misia. Chuck sprawdził mu puls i serce. Było po zawodach.
Jack powiedział, świetna robota.
Wszyscy zjedli niedźwiedzia z rożna.
Rano po wyjściu z tipi, Emily zobaczyła dym. Spontanicznie wybiegła. Zobaczyła pożar, domu. Wezwała: Chucka, Jacka i straż pożarną. Cały parter zajął się ogniem. Przy domu była drabina, więc Emy weszła po niej na pierwsze piętro z kamieniem. Wybiła szybę i przeszukała dom. Trafiła na niemowlę w kołysce. Wyniosła dziecko, jedną ręką. Drugą trzymała drabinki. Wróciła. Obudziła rodziców.
- Wstawać! Jest pożar na parterze. Wyniosłam dziecko. Trzy drzwi, dalej po lewej jest drabina.
- Ojej, moja mama śpi na dole.
- Zajmę się. Wyjdź, nie przeszkadzaj! Ty wyważ drzwi!
- Jasne... Ile masz lat?
- 11 rób, co mówię!
- Proszę pani, Em oblała kobietę wodą.
- Kim ty jesteś?
- M, jest pożar. Proszę wstać.
Mężczyzna wyważył drzwi. Po wyjściu Emily ze starszą panią po minięciu płonących mebli, dziewczyna dodała jej powietrza. Emy zemdlała przez zaczadzenie. Zabrała ją karetka. Do szpitala dojechał Chuck z Jack’em. Zawiadomili Nigela. Oczyszczono płuca, Em z toksyn.
Wszedł do niej Nigel.
- Co ty robisz, dziewczyno?
- Uratowałam rodzinę. Nie wzbudzisz we mnie poczucia winy.
- Wiesz, że takie akcje należą do strażaków.
- Nie zdążyli.
- Skąd ty wiesz, co by było?
- Co ty, wczoraj się urodziłeś?
Izka zapytała, dlaczego to zrobiłaś.
Emily odparła, bo umiem.
Nigel dodał, serce mi podskoczyło do gardła.
- Twoim zadaniem jest przeżyć podczas misji, nie uratować każdego.
- Dlatego się tym zajmuję.
Weszła uratowana rodzina.
- Dziękujemy.
- Nie ma sprawy.
Po wyjściu ze szpitala, Emy z Chuck’em i trzystoma przyjaciółmi poszła na plażę. Zajęli cały teren. Em wypłynęła bardzo daleko, jednak ratownik dostrzegł ją przez lornetkę. Zbiegł z wieży. Podszedł do niego, Mike.
- Gdzie ty biegniesz?
- Tam jest dziewczyna.
- To jest Emily, ona sobie poradzi, a ty, wpław możesz dostać zadyszki.
- Ile ona ma lat?
- 11...
- Ja mam 19.
- Rób, co musisz, uważaj na siebie!
Ratownika zmyliła gałąź, którą dogonił, 3 km od brzegu. Emily przepłynęła wówczas 10 km. Nie chciała jeszcze wracać, jednak Mike zadzwonił do jej zegarka z informacją, że jeden ratownik jej szuka.
- Gdzie on jest?
Michael wskazał jej kierunek. Emy dopłynęła tam. Okazało się, że ratownik wpadł w wir i zaplątał się w wodorosty. Emilia utrzymywała się na wodzie. On był pod wodą. Obok był wir. Najpierw Emy pod wodą zrobiła ratownikowi sztuczne oddychanie. Miała tyle siły i szybkości, by nie wpaść w wir. On odzyskał przytomność. Emy zanurkowała i odcięła wodorosty. Chwyciła chłopaka pod powierzchnią oceanu i machała nogami bez opamiętania, aż wypłynęli. Ratownik próbował płynąć, ale był wykończony.
- Słuchaj, nie machaj nogami! Ja dopłynę do brzegu.
- Skąd ty masz tyle siły?
- Nie pływam od wczoraj.
- Aaa...
- Weź się zamknij!
Gdy Emy wyniosła nieprzytomnego ratownika, otoczyli ich pozostali.
- He, a to on płynął po ciebie.
- Czy wam, kurwa nie mówiono, że dam sobie radę?
- Jesteś młoda.
- Gdybyś ty pływała tyle, co ja, to byś zeszła na serce.
- Gdzie ty pływasz?
- Na akcjach...
- O czym ty mówisz?
Brian powiedział, każda z osób na tej plaży tworzyła organizację ratunkową pod wodzą, M.
- Czemu już nie działa.
Robert wyjaśnił, że mają przechlapane ze strony, Wywiadu.
- Co?
Chuck zakończył, za dużo pytań.
Po ocknięciu ratownik podziękował.
- No stary, nie wypływaj za boje!
Reszta ratowników nie pohamowała śmiechu.
- Ale ci przygadała.
Po powrocie do domu, Chuck zrobił masaż dla dziewczyny. Ona była w niebo wzięta.
Emily zasnęła. Chucky ją przykrył. Tej nocy dostała miesiączki, jednak poradziła z tym sobie bez robienia rabanu. Zatamowała krwawienie i zabandażowała. Wzięła kąpiel przed świtem i poszła do sklepu, kupić podpaski. Gdy wróciła, Chuck już był na nogach.
- Co to za krew na pościeli?
- Uczyniłeś mnie kobietą.
- Przecież to nie trwa od wczoraj, ale rozumiem.
Zaraz potem oboje poszli do szkoły. Dzień zaczęli dwiema lekcjami, informatyki. Nauczycielka przybliżała program, Paint. Emily z nudów napisała zarabiającą stronę internetową, gdzie umieściła komiks o wszystkich przygodach opisanych powyżej. Zdjęcia agentów pobrała z maila. Podeszła do niej nauczycielka z pytaniem, co piszesz.
- Notuję kod strony, którą zrobiłam z użyciem Painta.
- Ojej, skąd to umiesz? Tu nawet kupiłaś hostingi na cały świat.
- Się zwróci. Prowadziłam organizację ratunkową.
- Kto ją zorganizował?
- Chucky Uno...
- Dostajesz 6. Może chcesz dołączyć do mojego koła informatycznego.
- Nie, jeszcze nie doszłam do siebie po pożarze i wyciągnięciu na brzeg, ratownika wodnego. Poza tym trenuję i mam chłopaka.
- Czemu trenujesz?
- Kiedyś złamałam miednicę, zatrzymując wózek z gościem jadącym bezwładnie z górki.
- Co ty mówisz? Przecież jesteś najsprawniejszą uczennicą.
- Z czegoś to wynika.
- Co to spowodowało?
- Chuck mi nie odpuścił. Ja to kontynuuję.
- Czy robisz ćwiczenia odchudzające?
- Co? Moje wielkie mięśnie, pełny biust, wzrost i duże pośladki wynikają z ciągłego wysiłku. Ja lubię być widoczna. Mniej więcej taki miałam dress code, skoro jeszcze nie miałam kształtów.
- Czy ten komiks przedstawia wasze zadania?
- Odmawiam odpowiedzi.
- Dlaczego?
- To jest puszka, Pandory.
- Już widzę. To są prawdziwe dane?
- Za dużo pytań...
- Dlaczego narysowałaś karykatury prawdziwych osób?
- Jestem za mało kreatywna, żeby kłamać. Poza tym, to mnie dusi od środka.
- Co będzie, jak panowie w czarnych garniturach zapukają do ciebie?
- Ja zhakowałam moje dane.
- Dlaczego nosisz: kok, sukienkę z wycięciem, pończochy, pantofle, albo wojskowe spodnie, brązową bluzkę zazwyczaj uwydatniającą sutki?
- Nie zawsze mam czas, by włożyć biustonosz.
- Wiesz, że mieszasz w głowie, chłopakom.
- Ja obstaję przy jednym. Jak ktoś nie chce skończyć w szpitalu, nie posuwa się za daleko.
- Przekażę namiary na twój komiks znajomym, którzy je czytają.
- Dziękuję, tylko nasza rozmowa jest tajna.
- Oczywiście...
Tydzień później na koncie bankowym, Emily pojawiło się milion $. Po ujawnieniu tego przez informatyczkę, Emily beznamiętnie odpowiedziała, że dobrze.
- Przecież ty jesteś bogata.
- Byłam bez tego.
- Ile miałaś pieniędzy?
- Ile pani ma pieniędzy?
- Jak się tego dorobiłaś?
- Jestem dobrym człowiekiem.
- Czy za to ci płacono?
- Pomoc, mojej organizacji była non profit. Bez myślenia o kasie, reakcje na podłość były dokładne. Jak wszystko się zawaliło, zwinęłam cyrk.
- Nie wierzę, że udaremniliście atak terrorystyczny, czy wdarliście się do tajnego więzienia rządowego. Niemożliwe jest ujęcie, handlarza ludźmi przez pięciolatków.
- Dlaczego ma mnie to interesować? Mojej organizacji, trzystu agentów nie było i nie ma w opinii publicznej.
- Co ty wymyślasz? Skąd znasz te dane?
- Czy to przypadek?
- Kto nauczył cię programowania stron?
- Wie pani, nie lubię się powtarzać.
Chuck, Emy i przyjaciele ukończyli podstawówkę w 2035 roku. Przebyli ten czas w miarę bezpiecznie, aż przed wakacjami do rządu dotarła wiadomość o miliard-dolarowych przychodach z komiksu, Emily sprzed lat. Autorka we współpracy z Renee drukowały ten komiks dodatkowo. Do ich komiksiarni wszedł mężczyzna, oficjalnie ubrany z logo Wywiadu na teczce. Broń wisiała na nim, jak biżuteria. Emily rozpoznała go na pierwszy rzut oka. Pochyliła głowę nad uchem, Renee.
- Idź do domu! Ja zajmę się panem.
Entuzjastyczna, jak zwykle, Emy na pełnym luzie podeszła do szpiega.
- W czym mogę służyć?
- Ja bardzo lubię komiksy. Zastanawia mnie, kto jest ich autorem.
- Ja je wykonałam.
Agent rozejrzał się na kamery wokół. Renee zaniepokoiła się wczesnym odciążeniem jej od pracy i poprosiła Hoogy’ego, by to sprawdził.
- Czy wybrał już pan?
- Tak, ile płacę?
- Kupuje pan, czy wypożycza?
- Kupuję.
- Proszę 15 $. Życzę fantastycznego dnia.
Po wejściu, Hoogy na boku szeptał do Emy, co jest.
- O czym ty mówisz?
- Renee mnie wezwała.
- Jak widzisz wujek, nie ma natłoku.
- Czemu dałaś jej wolne?
- Ja ją kocham. Przenoszę komiksiarnię do sieci.
- Zupełnie cię nie rozumiem.
- Nie musisz.
Emy poinformowała Renee o tej decyzji i rozkręciły sklep internetowy. Emily powiesiła na drzwiach kartkę z tą informacją. Pisały wiele faktur. Firma była zarejestrowana na filipinach. Numer IP, komputerów był przekierowany do Bouchaoui w Algierii pod adresem z Tokio. Dziewczyny wysyłały wiele maili podczas każdej transakcji. Nie było problemu z dostawami z drugiej strony świata. Mimo przybytku piętnastolatki żyły zwyczajnie.
Następnego dnia po treningach Emy, podeszła do niej Izka.
- Cześć, od kiedy ty nosisz podpaski?
Zziajana dziewczyna dopytała, nie masz ciekawszych tematów.
- Myślałam, że pogadamy w damskim gronie.
- Kochana, noszę podpaski od 4 lat.
- Co to spowodowało.
- Mam kompetencje, się dzielę i się odprężam.
- Od kiedy?
- Pamiętasz dzień dziecka w 25?
- Tak...
- Wtedy bawiliśmy się w indian jako partnerzy w organizacji po imprezie.
- Kto wykazał inicjatywę?
- Chucky był uroczo zaskoczony.
- Co na to wpłynęło?
- Chuck podniósł mi tętno, a rodzice szkolili mnie od urodzenia. Byłam bezbronna wobec przymusu na dole.
- Czy jeszcze...
- O nie, o tym nie pogadamy.
- Dobrze, chcesz coś zjeść?
- Jeszcze się podciągnę na trzepaku 20 razy.
Po 10 minutach Emy wróciła do domu. Wzięła prysznic i zjadła śniadanie. Przysiadł się do niej Nigel.
- Czy wybrałaś już szkołę, do której złożysz papiery?
- Nie chcę dalej chodzić do szkoły.
- Czemu?
- Narażam zbyt wielu ludzi.
- Co, czym?
- To niestety jest tajne.
- Wiesz, że tu nic ci nie grozi.
- Nie wiem tego od 10 lat.
- Co ty, podejrzewasz nas?
- Nie o to chodzi.
- To o co?
- Ja nie panikuję, jednak nie czuję się bezpieczna.
- Dlaczego?
- O tym nie pogadamy. Na tej stronie znajdziesz komiks.
Po 3 godzinach Nigel znów spotkał Emy.
- Dziwi mnie twój spokój i pełen entuzjazm.
- To wyróżnia przywódców. Coś o tym wiesz.
- Ja byłem niższy stopniem.
- Wiesz, chcę kupić ziemię pod dom. Czy podpiszesz mi zgodę?
- Gdzie?
- Obok parku...
- Dobrze...
Emy z Chucky’m rozpoczęli budowę. Trwała ona 2 lata. Na podwórku wylano boisko streetballowe. Postawiono trzepak. Wywieszono tarczę łuczniczą. Wstawiono ring bokserski. Ustawiono instrumenty. Był trawnik i ogród obok sadu. Emy zrobiła kurnik i Postawiła 10 uli. Hodowała 5 krów i 2 byki. Miała konia. Po uprawie wzięła dynię. Zrobiła w niej otwór. Wybrała wnętrze i zalała wodą z cukrem. Po miesiącu Chuck zapytał Emy, co tak śmierdzi.
- Robię bimber.
- Po co?
- Na rany, znalazłam pamiętnik mojej pra, pra, pra babci. Dynia poprawi mi wygląd, a nasiona dyni uczynią cię zawsze gotowym.
- Na co?
- Na mnie...
Był pochmurny dzień. Zbierało się na deszcz. Od kilku tygodni pewien chłopak podrywał Larę. Ona nie reagowała, choć on się zaangażował. Ten chłopak wszedł na lekcję z pistoletem. Wyjął go i wycelował w klasę, aż skierował na nauczycielkę.
- Siadać i mordy w kubeł!
- Lara zaalarmowała pager, Chucka. On znalazł lokalizację. Lara włączyła monitoring w ołówku. Chucky napisał jej wiadomość, by nie wzywała policji i go zagadywała. Lara była bliska paniki, ale wstała.
- Kriss, wiesz, że to zabija, a po strzale z twojej ręki, nawet najlepsza kochanka cię nie zadowoli. Weź to opuść!
- Chcesz być ze mną?
- Nie...
Chuck odezwał się w radiowęźle cześć, tu Chucky, o co ci chodzi.
- Najpiękniejsza dziewczyna świata właśnie dała mi kosza.
Chuck podszedł pod drzwi, klasy z mikrofonem.
- Czy my mówimy o Larze?
- Tak, a co?
- Każdy ma swój gust, ale ja mam inne wspomnienia.
- Jakie?
- Trzymajmy się twojej wersji, bo jeszcze mnie zabije!
Podczas tej rozmowy Lara zaszła Krissa od tyłu i podniosła jego ręce. On strzelił, ale w róg sufitu. Chciał opuścić broń, ale Lara była silniejsza. Przestawiła mu barki i wyjęła mu pistolet z rąk. Jego ramiona zaskrzypiały. Potem dziewczyna je nastawiła. Wszedł Chuck.
- Czemu odradziłeś mi wzywanie policji?
- Antyterroryści nie zadają pytań. My sobie słodko pogadaliśmy. Chodź kolego!
- Ty jesteś ogrem, czy kulturystą?
- To wioska mnie tak zmieniła. Muszę być w formie dla dziewczyny.
Poszli na komisariat policji. Chucky wniósł oskarżenie i poszedł. Kriss trafił do ośrodka dla nieletnich po przesłuchaniu.
- Ty go sam obezwładniłeś?
- Nie, dziewczyna, którą bezskutecznie podrywał.
- Czyli ta Lara?
- Tak...
- Ty naprawdę masz 15 lat?
- Tak...
- Skąd masz taką muskulaturę?
- Należałem do organizacji ratunkowej.
- Jakiej?
- Nie powiem.
- Czy Lara też należała?
- Nie powiem.
- Kiedy to funkcjonowało?
- Nie powiem.
- Dlaczego?
- Chcę pożyć.
Tuż po świcie wiał lekki wiaterek. Przed parkiem ustawiały się wozy z lodami. Poranni biegacze zaczęli przemierzać trasy. Handlarze ustawiali stragany. Emily doiła krowy. Chucky wyprowadził konie ze stajni. Potem rozrzucał ziarna, kurom. Podlewał skalniaki i sady. Wrzucał siano do zagród, koni. Nosił beczki z wodą. Dał cielakom, butelki z mlekiem. Nakarmił świnie. Zrobił 30 pompek na jednej i drugiej ręce. Przyniósł do domu wiadra, wody ze studni. Przelał je do beczek. Em wykąpała się w jednej z nich. Podczas wybiegu kur, Emy zebrała jajka do jajecznicy. Chuck umył się i przyniósł 5 dyń do domu. Po śniadaniu jeździł traktorem, by pokryć truskawki, gnojem. Emily segregowała owoce i warzywa na handel i do domu. Chuck przelał mleko od krów do butelek. Następnie poszedł z Emily na ryby. Po trzech godzinach wrócili do domu, gdzie dziewczyna skosiła trawę. Zagrali w koszykówkę i Chuck odebrał telefon od prezydenta.
- Cześć Chuck, tu Robby, czy możesz pomóc wyszkolić moich żołnierzy?
- Przecież jest demilitaryzacja świata.
- Wolę trzymać rękę na pulsie.
- Czemu akurat ja? Ja niczego na nikim nie wymuszam i nie dam się zniewolić nie swoimi konsekwencjami. Ja mam spokojne życie na wsi i siedzę na bujanym krześle. Ty myślisz, że zagraża ci garstka niskowymiarowych ludzi? Oni sami się wytłuką, nie dochodząc do porozumienia. Emily przyniosła: zioła, marchew, paprykę, cebulę i pomidory. To jest moje życie. Nie pomogę ci.
Po obiedzie Em założyła dla Chuck’a ręce od tyłu, opierając biust na jego karku.
- Czekam na ciebie w sypialni, przystojniaku.
Odeszła uśmiechnięta. Chuck dokończył jedzenie. Em zapaliła świece. Włączyła muzykę, mariachi. Zmieniła pościel. Gdy Chuck wszedł dziewczyna zaczęła rozpinać guziki bluzki, która po chwili opadła. Rozpięła stanik. Zdjęła powoli buty i spódnicę. Wspięła się na rurę i odchyliła się, by podnieść tułów. Gdy stanęła na podłodze, Chuck głaskał jej plecy i całował łopatki. Ona chwytała jego głowę i pośladki. Chuck zdjął ubranie i całował jej szyję i skórę pod włosami. Wszedł powoli i cofał. Emy chwyciła rurę jedną ręką, a drugą opuściła. Chucky nadał szaleńcze tempo, aż dziewczyna się odwróciła. Zaszeptała, czy jesteś gotowy.
- Do dzieła!
Oboje byli szaleńczo zachwyceni każdą chwilą. Wówczas zniknęli. Ich energie się połączyły.
Koniec transmisji
Zaraz po seksie Chuck rąbał drzewo, a potem zebrał miód z uli. Em pływała w basenie i zrobiła test ciążowy. Okazał się pozytywny. Emily umówiła się z ginekologiem na badania.
- Kiedy pani zaszła w ciążę?
- Wczoraj...
- Jak pani ma na imię?
- Emilia Gun...
- Ile pani ma lat?
- 15...
- Czy nie przyszła z tobą mama?
- Moja mama nie żyje.
O przepraszam. To kto z tobą przyszedł?
- Mój facet...
- To zaproś go tu!
- Chucky, chodź!
On też podał swoje dane.
- Dlaczego jesteście tak umięśnieni?
- Przez życie na wiosce...
- W jakiej szkole się uczycie?
- Nie chodzimy do szkoły.
- Dlaczego?
- Ściga nas wywiad rządowy, ujawnił Chuck.
- Naprawdę?
Em dodała, od 10 lat.
- Jak do tego doszło?
Chuck powiedział, znamy zbyt wielu: ludzi, miejsca i hierarchie.
- Dlaczego od tak młodego wieku?
Em powiedziała, że ludzie potrzebowali pomocy.
- Jakiej?
- Takiej, o której panu nie powiemy.
- Wasze dziecko jest ogromne, jak na zarodek. Serduszko bije, jak u sportowca.
- Czy chce pan poznać nasze przygody z zespołu ratunkowego, zapytała Emy.
- Jasne...
- Proszę ten komiks.
- Ile płacę?
- Ojej, 15$...
- Kiedy będzie kolejna wizyta?
- Może za tydzień o tej samej porze.
- Czy radzicie sobie finansowo?
- Tak...
- Kto z was zarabia?
- Odłożyliśmy kilkaset miliardów.
- Skąd?
- Za czynienie dobra...
- Jak to wyglądało?
- Wszystko jest w komiksie.
- Jasne, przeczytam.
Na kolejnej wizycie lekarz zaakcentował, wasze przygody były niewiarygodne. Czy to jest prawda? Sprawdziłem dane polityków i daty wydarzeń i wszystko się zgadza. Skąd w was tyle energii?
Emy wyjaśniła, z miłości.
- No, tego nie da się przebić.
Emy przychodziła na wizyty z tygodnia na tydzień. Chuck z jej pomocą urządził pokój, córeczki i warunki, całego gospodarstwa. Zrobił uprawnienia hipoterapeutyczne i zapraszał ludzi na zajęcia. Otworzył też szkołę, zen. Pomagał uczniom odnaleźć siebie, dzięki medytacjom, nie-umysłu. Pomagał uwolnić: miłość, bezwarunkowość i twórczość. Razem wyeliminowali: ego, prestiż, chciwość pieniędzy, władczość i politykę. Znaczenie straciła sława. Chuck uzmysłowił uczniom odrębne odpowiedzi i prawdę. Przyzwyczaił zespoły do zagrożeń. Pomagał ludziom uwolnić się odpowiedzialnością, zamiast zniewoleniem od praw i obowiązków. Uruchomił w uczniach bezpośredni wgląd bez pytań. Zaczęto przykładać uwagę do otoczenia, zapominając o sobie. Wyrażano uciążliwe uczucia, by nie zatruwać nimi, świadomości. Trenowano poruszanie się bez myślenia. Przykładano wagę do teraźniejszości w reakcji na daną chwilę. Uzmysłowiono sobie, działanie na 100%. Wszyscy rozluźniali: ciało, umysł i serce, by dotrzeć do rdzenia, świadomości. Poznawano rozrywkowy tryb życia, by go porzucić i zaprowadzić w życiu porządek. Każdy sobie pomagał, ale nikt nikomu nie służył. Gdy ktoś potrzebował wsparcia, otrzymywał je bez niczego w zamian. Ludzie stali się jednością. Nie używano słów wojna, czy walka. Nikt nie utożsamiał się. Nie porównywano się. Straciły znaczenie iluzje, do których nie przykładano ręki. Te treningi wyssały z uczniów tęsknotę za pragnieniami. Totalnie wchodzono w intencje.
Gdy urodziła się córeczka, wszyscy ją powitali na gospodarstwie. Jeden chłopak wyrzeźbił chodzik, inny wanienkę. Lily pomalowała pokój dziewczynki. Brenda uszyła ubranka dla niej. Chuck i Emily nazwali córkę, Rebeca. Simon wyrzeźbił jej instrumenty, lalki i klocki. Ann napisała bajki, Rebece. Rich opowiadał spontanicznie improwizacje. Simon wyrzeźbił kołyskę. Wszyscy wybudowali domki, dwu- trzy- osobowe na podwórku, Chuck’a i Em. Czasami tam nocowano, gdy nawiązywano nieodpartą relację, albo po prostu. Dużo biegano, czytano, uprawiano szermierkę i zapasy. Dorothy przez większość wakacji pływała na basenie. Jedni śpiewali, inni grali na instrumentach. Odbywały się imprezy, choć nie tylko wtedy tańczono. Ludzie masowali się na wzajem. Pielęgnowali ogród. Ranczo ożyło. Dni kończyły się wokół ogniska. Pod trawnikiem, rancza przyjaciele zbudowali 3 piętra, bunkru o powierzchni 1 hektara. Wspólnymi siłami wyremontowano to miejsce z dojściem do kanalizacji, prądem i systemem, ogrzewania. Było tam 100 pomieszczeń: kuchnia, jadalnia, spiżarnia, kotłownia, sala komputerowa, pływalnia, siłownia, sauna, biblioteka, sala do przyjęć, garderoba, pokój do zabaw, sala z ringiem. Na niższym piętrze były sypialnie. Niżej był magazyn, towarów do sprzedaży przez internet. Na 10 drzewach zbudowano domki. Po uporządkowaniu wszystkiego Chuck wynajmował mieszkania. 2.5 hektara nieruchomości zajmowało nowe osiedle. Tamtejsi ludzie byli samowystarczalni. Chucky opłacał podatki i wszystkie należności z najmu i handlu internetowego. Wyżywienie wszystkich zaspokajały: jajka, owoce, zioła, przyprawy i warzywa. Wykopano wiele studni. Zbudowano place zabaw. Sadzono i zbierano też grzyby. Ssaki i produkty z nich kupowały sklepy. Wpuszczano tam turystów. Chuck zorganizował szkoły, zen.
Nastąpiły takie: wybuchy wulkanów, tsunami, tornada, wzrost poziomu oceanu i nawałnice, że mieszkańcy osiedla ewakuowali się statkiem.
Obie Ameryki, Australia, Azja i Afryka zatonęły. Statek dopłynął do północno-wschodniej Polski. Tam było najmniej podtopień. Większość tamtejszych domów była pusta, a zwłoki, ludzi leżały na ulicach. W 2040 roku Chuck natknął się na jedną żywą osobę w okolicy. Wówczas palił zwłoki.
- Cześć, jestem Chuck Uno. Jak ty masz na imię?
- Jestem „Żółwik”.
- Widzę, że nie masz zbyt wiele towarzystwa, może więc dołączysz do mojej organizacji?
- Jasne, jak Rebeca zniosła podróż?
- Skąd znasz moją córkę?
- Na świecie zostało kilkoro ludzi Zen.
- A, rozumiem. Gdzie dotychczas mieszkałeś?
- Niedaleko...
- Chcesz coś zabrać?
- Tak...
- To prowadź! Nikogo tu nie ma, poza tobą?
- Nie ma.
Po dotarciu do bazy, każdy otaczał, „Żółwika” z uśmiechem. Każdy chciał go poznać, a panny piszczały z tęsknoty za kimś żywym. Chuck przeciął drogę, „Żółwikowi”.
- On zostanie z nami. Chcesz dziewczynę?
- Jak można posiadać osobę? Przecież relacja nie zależy ode mnie. Ja szczególnie zachwycam się grubszymi kobietami z: szerokimi nogami, biodrami i barkami przy umięśnionych ramionach i tyłku o gładkiej skórze z pełnym biustem.
Każda kobieta czuła szczególną energię, która stawiała je na piedestale. Mężczyźni też doświadczyli wielkiej mocy.
- Póki co, nie wiem, gdzie mam mieszkać.
Sara odparła, u mnie jest trochę miejsca.
- Mogę zamieszkać z tobą?
- Jasne, potrzebuję męskiej ręki.
Zaczęli łączyć 6 płyt i spajać je, cementem. Wywiercili dziury: drzwi, okien, rur kanalizacyjnych i umieścili w ścianie magnezy, by wytwarzać prąd. Zbudowali ogromny lejek nad murem ochronnym studni, by rozłożyć nad nim: wełnę, węgiel drzewny, piasek, kamienie i żwir. Mieli czystą wodę. „Żółwik” przyniósł parę: ubrań, książek, instrumentów i ciężarków. Potem wykopali kanał ze zbiornika wody. Połączyli go rurą ze studnią. Przywiązali do rolki wiadro, przybijając do niej linę. Zaczęły tam przypływać ryby, kanałem. Znaleźli liście, pokrzywy, mięty i rozłupali kokosy. Pod koniec dnia Sara ze zmęczenia przytuliła „Żółwika”. On ją odprowadził. Następnego dnia zbudowali: beczki, łuki, strzały, łóżko, stół i krzesła. Znaleźli krzemień, by go roztopić i zamrozić w blaszanej foremce, płyt do okien, które obramowali drewnem. „Żółwik” znalazł ul, grzyby, zioła i maliny. Zrobili barwniki i pomalowali płot wokół ich domu. Sara usiadła przy współlokatorze.
- Czy masz ochotę na seks?
- Czy czujesz: zachwyt, niezależność i aprobatę, chcesz mnie zdominować, czy zaspokoić głód. Póki co nie dodajesz mi czadu. Seks jest medytacyjny, więc zjednoczmy się najpierw duchowo!
- Jak to zrobimy?
- Trzeba rozluźnić: ciało, umysł i serce, by wejść do rdzenia świadomości. Tam się naładujemy i otrzymamy odpowiedź, co dalej. Ładunek, energii da nam kompetencje i wystarczy pozwolić intencji dojść do skutku. Musimy zrezygnować z ego, by zniknąć.
Wczytywanie
misja klanu na drzewie operacja,
F. R. A. N. K. Y.
- Forteca rocka angażuje nową kicię
Koniec transmisji...
2005Rok po odebraniu uprawnień, wyłapywania dezerterów i złomowania agentów klanu, Fanny Fulbright nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Przez całe dzieciństwo była otaczana przez agentów, którzy liczyli na nią. Po odejściu czuła się: wypompowana, odarta z autorytetu i opuszczona. Miała przemożną potrzebę wysiłku. Bez zadań czuła się bezwartościowa. W 2004 roku trafiła do bidula w Chicago. Czuła się tam nieswojo. Była właścicielem setek nieruchomości i firm na całym świecie. Nie miała do nich prawa do 2008 roku. Poza tym nic nie mogła ujawnić. Całe dnie ćwiczyła, pływała, czy grała w koszykówkę. Nic nie mogło wypełnić jej pustki. Niedostatek wrażeń sprawił, że Francis zaszła w ciążę z przypadkowym chłopakiem po imprezie. On był niepewny i stale naciskał na Fanny. Gdy nadzy skrzyżowali nogi pod kołdrą w pokoju hotelowym, Tim był wniebowzięty. Zaczął pocierać biust Franky. Ta zdjęła jego dłoń z piersi.
- Nie musisz mnie rozgrzewać, jestem gotowa. Może tobie trzeba bodźców?
- No co ty?
- To daj mi czadu!
Timoty wszedł bardzo wygodnie dla obojga. Nigdzie się nie śpieszyli. Ogarnęła ich głębia, przyjemności. Piętnastolatka poczuła wewnętrzne ciepło. Totalnie oddali się chwili. Franky zaszeptała, było świetnie. Poczuła się, postawiona na piedestale. Tim powiedział, super. Numer 86 zrobiła test ciążowy. Okazał się pozytywny. Fanny sprzedała nieruchomości, poza jedną, gdzie ukryła córeczkę po jej przyjściu na świat. Nikt o niej nie wiedział, poza opłaconą dziewczyną za milczenie, która odebrała poród. Fanny nosiła słuchawkę, odbierającą głośnik przy kołysce, Lilian. Dziewczynka zaczęła chodzić po roku. Francis wstawała przed świtem, by wyprowadzać Lily na spacer. Po każdym płaczu, Franky niezauważenie wychodziła z domu dziecka, by zająć się córką. Francis pilnowała godzin karmienia. Opowiadała Lily, bajki i śpiewała piosenki. W wieku 3 lat Lily chodziła stabilnie. Zaraz potem Francis musiała odejść z domu dziecka z powodu pełnoletności. Zamieszkała w apartamencie z Lily. Na jej konto bankowe wpłynęły 3 miliardy $. Osiemnastolatka kupiła działkę na wsi, gdzie przeprowadziła się z córką. Zrobiła kartę motorową. Kupiła: kury, konie i ule. Dobudowała domki pod wynajem. Robiła imprezy. Założyła zespół muzyczny i rozkręciła sklep internetowy. Uprawiała warzywa i owoce. Franky niezmiennie ćwiczyła. Zrobiła boiska, korty i baseny. Powstały hotele i restauracje.
Lily pojechała z mamą do przedszkola pierwszego dnia. Przed zajęciami usiadła obok chłopca.
- Cześć, jak masz na imię? Jestem Lill.
- Mam na imię Joe.
- Należysz do grupy trzylatków w tej Sali?
- Tak...
- Czy znasz kogoś, poza mną stąd?
- Znam Danniego i Pita. Widziałem na placu zabaw Lorę i Sussy.
- Super, to możesz mnie wkręcić.
- Co to znaczy?
- Zapoznać...
- Jasne...
Joe chwycił rękę, Lily i przedstawił ją znajomym.
Lilian powiedziała stary, ale narzucasz tempo.
- Co jest za szybko?
- Żartuję, to mi się podoba.
- Co?
- Twoja energia.
Joe uśmiechnął się. Wszystkie dzieci zaproszono na salę.
Po godzinie ta szóstka spotkała się przy stoliku. Lily zaczęła.
- Czy chcecie ze mną stworzyć drużynę?
Lorelai zapytała, co byśmy tam robili.
- Co lubicie?
Sussy powiedziała ja, roślinki.
Danny dodał ja zwierzątka.
Lill zakończyła, to będziemy chronić przyrodę.
Joe zaakcentował, świetny pomysł.
- Jak chcecie się nazywać?
Lora powiedziała, Niebo.
Lily zamknęła oczy.
- Chronimy to, co jest pod niebem. Kto dobrze rysuje?
- Ty mówiłaś, że dobrze rysujesz.
- Chcecie mi zaufać?
Joe dopytał, w czym.
- Narysuję nasz znak rozpoznawczy.
- Dobrze...
- Potrzebujemy miejsca spotkań.
Petter powiedział, jest miejsce w lesie.
- Jeszcze jedno, jesteśmy tajemnicą.
- Jasne...
- Niebo, spotykamy się w lesie po zajęciach.
Lily wzięła do lasu: młotek, sznur, gwoździe, linijkę i kątomierz. Przywiozła to taczką.
Pit przyniósł pędzle i puszki z farbą.
Odnaleźli się, gdy Lill przybiła szczeble, drabiny.
Potem wszyscy wyżłobili deski z gałęzi. Ułożono z nich kwadrat. Przybito stojące gałęzie. Łączono je poziomo, krótszymi. Krótkie gałęzie mocowały okna i drzwi. Najtrudniejsze było postawienie ścian, ale wspólnymi siłami się udało. Lorelai przyniosła: wodę, bandaże i wodę utlenioną. Sussy przyniosła mnóstwo liści. Znaleziono wiele malin. Lily przybiła gwoździami, każdą ze ścian. Dzieci wniosły deski na sufit. Lill przybiła ukosem, inne deski. Dziewczynka namalowała logo. Potem zrobiła świder i łuk, by na desce wśród wióru rozniecić ogień z żaru. Wszyscy zjedli umyte owoce i zasnęli na liściach. Przez całą noc wszyscy rodzice szukali dzieci, ale nikt ich nie znalazł. Rano Lill wróciła do domu i położyła się obok śpiącej mamy. Jej rękę założyła na swój bok. Franky obudziła się.
- Cześć, gdzie ty byłaś?
- To jest tajemnica.
- No dobrze...
Po 3 godzinach Lily zbudowała w lesie karmniki i domki dla jeży. Zjawił się Joe.
- Cześć, co robisz?
- Karmniki...
Potem upletli gniazda. Wykopali glinę, by ulepić naczynia i zbiorniki wody. Potem usiedli na pieńkach, by odpocząć. Ręka, Joe bezwładnie padła na udo, Lily. Dziewczynka chwyciła jego kolano.
- Joey, możesz mnie pomasować w domku?
- Dobrze...
Lily rozebrała się, Joe też. Rozluźnił jej: plecy, pośladki, nogi i barki.
- Dlaczego my się rozebraliśmy?
- Czy nie podoba ci się?
- Czuję się dziko.
- Musimy zespolić się z naturą, by jej chronić.
Joe dopytał, czy chcesz codziennie się rozbierać.
Lily odparła, tylko w twoim towarzystwie.
Potem zbudowali beczkę, którą napełnili wodą. Wnieśli ją do domu. Joe powiedział patrz, miś.
- Cicho bez ruchu, natrzyj się błotem!
- Czemu?
- Ukryjesz swój zapach.
Niedźwiedź ich minął. Później razem wykąpali się w beczce. Potem zasnęli wtuleni.
Rano Lill zauważyła w gnieździe, jajo jastrzębie, bo wcześniej bywała tam jastrzębica. Dziewczynka wzięła rękawice i ogrzewała to jajko, aż po 3 tygodniach, podczas czuwania, Sussy jajo zaczęło pękać. Zawołała Lily. Potem ptak uczył się latać. Lora odebrała poród, wilczycy. Powiedziała o tym dla Lily.
- He, czy ty zwariowałaś?
- Myślałam, że pomagamy zwierzątkom.
- Pomagamy, mając pewność, że nas nie zjedzą.
- Czemu wilki miały by mnie zjeść?
- Są stadne, mało ufne z ciągłą obstawą.
- To mogła być ostatnia moja pomoc.
- Nie pomagaj drapieżnikom, jak dadzą sobie radę! Kurczę, moja klacz dziś rodzi, a moja mama wczoraj zbudowała altankę.
Lora odparła, już wzywam zespół.
- Trzeba ją położyć. Tutaj rozcinam drogi rodne.
Sussy powiedziała Joe, włóż tu ręce i trzymaj główkę.
- Ależ tu śmierdzi.
Lill i Lora wyjęły zad, Danny i Pit, nogi.
Lily wypadła z równowagi i mało nie wpadła do macicy, ale Joe wybiegł i rzucił się z nią na siano. Obrócił się, by nie uderzyła się.
Danny powiedział, rozejdźmy się, żeby źrebak wstał i poszedł.
Lill podziękowała dla Joe.
Do stajni weszła Franky, a źrebak poszedł.
- Kurczę, wy odebraliście poród? Skąd wy to umiecie?
- ... Od Lill
- Czy to jest ta tajemnica?
Pit dopytał, co.
Lily zakończyła, lepiej nie drążmy.
- Jesteście bardzo zgrani. Co wy robicie?
- O tym nie pogadamy, zareagowała Lill.
- Mogę wejść w skład waszej drużyny?
Joe powiedział, chronimy przyrodę.
- Rozumiem, nie wnikam.
Franky zrozumiała, że dzieci tylko praktycznie nabiorą: pewności siebie, samodzielności i siły.
- Nie mów nikomu!
- O czym?
Franky poszła do leśniczego.
- Czy w lesie są jakieś szałasy?
- Chyba w jeden dzień powstał całkiem stabilny domek z drewna. Tylko nie wiem, jak.
Poszli tam.
- To jest siedziba drużyny, mojej córki. Tylko to jest tajne.
- Tutaj chodzą dzieci, ale kto to zbudował?
- Przychodzą: pokaleczone, wycieńczone z coraz większymi mięśniami. To, kto mógł to zrobić?
- Ile mają lat?
- Cztery, nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Jasne...
Lill odciągnęła jelenie wychodzące na ulicę i poszła do bazy. Zobaczyła mamę z leśniczym.
- Co wy tu robicie?
- Nie wiesz, kto zbudował ten domek?
- Ja z kumplami...
Leśniczy dopytał, kto rozpalił ognisko.
- No ja...
- Ty wyżłobiłaś: świder, łuk i deskę?
- No... Trzeba zrobić płot. Przesuń się!
- Po co?
- Jelenie wyłażą na ulicę. Panienki mają ruję.
- No tak...
- Mnie zależy na populacji.
Fanny zapytała, czy możemy ci pomóc.
- Proszę zrobić kilometr barierki z metrowymi odstępami tzn. Częściami, żeby to przenieść na brzeg lasu i przybić zasypane ziemią.
- Długo nad tym myślałaś, zapytał leśniczy.
- Do roboty!
Zjawił się Joe.
Co państwo tu robią?
- Pomagają, się nie martw! Trzymaj jelenie z dala od ulicy!
Skończyli tego dnia. Nigdy później Francis nie wspomniała o tym miejscu. Omijała bazę, dzieci.
Rano Lill wypalała kamienne płyty w szczypcach z głazu. Formowała ściany.
Przyszedł Danny z pytaniem, co robisz.
Lill powiedziała, bunkier.
- Po co?
- Do leczenia zwierząt...
- To może wykopię dół.
- Jasne...
Dołączył: Joe, Pit, Lora i Susan. Lily wytopiła płyty, które chłodziła w wodzie przez tydzień. Potem je włożono do dołu, wszystko powoli w rękawicach. Po umocowaniu płyt z forem, dzieci wykuły wejście w słuchawkach wygłuszających. Robiły to na zmianę. Joe przyniósł wiertarkę, by wszyscy razem wywiercili otwory. Joe odniósł urządzenie. Potem mrozili się w wodzie, ale skończyli po roku.
Gdy każdy doszedł do siebie z powodu bólu mięśni, dzieci zrobiły imprezę, pierwszego czerwca 2010 roku. Lill wylądowała z Joe w bunkrze, nago.
- Chcesz, żebym ci towarzyszył?
Lill zaszeptała, daj mi czadu.
Muskali swoje łona o siebie na boku. Patrzyli na siebie, całowali się i głaskali. Joe lekko zwiększył nacisk. Lill przyśpieszyła. Łagodnie piszczała. Po 30 minutach: umyli się, wytarli, ubrali i wrócili do ogniska.
Lill na leżaku na przeciw krzesła, Joe wyprostowała nogę, by położyć stopę na jego przyrodzeniu.
- Byłeś świetny.
- Ty też...
- Stary, brakuje mi tu kominka.
- Potrzebujemy: ognia, wody, rękawic, forem, szczypiec, młota i słuchawek wygłuszających.
- Prześpijmy się i jutro zaczniemy!
Rozebrali się i zasnęli. Lill przytuliła chłopaka.
Rano znalazła wiele granitu i krzemu. Rozpaliła naczynie z krzemem, by uformować szybę. Razem z Joe wypalili i zbili ściany, kominka z granitu. Robili to tygodniami, aż ukończyli. Sussy wyplatała naszyjniki makramowe. Okazało się, że idzie niedźwiedź. Lill została z Susan.
- Lily, patrz!
- Jak jesteśmy obie, a ona jest sama, to możemy jej pomóc.
- W czym...
- W porodzie, ona bardzo się męczy.
- Jak ją zaciągniemy do bunkru?
- Otwórz drzwi!
Lill pokierowała niedźwiedzicę. Dziewczyny umyły ręce i nożyk, którym Sussy rozcięła drogi rodne po uśpieniu niedźwiedzicy. Po wyjęciu płodu, dziewczyny wyszły z bunkru, by pacjentka doszła do siebie. Potem wyszła.
- On jest przepiękny, powiedziała Suss.
- Piąteczka...
Susan przybiła piątkę z wielką euforią ze łzami w oczach. Dziewczyny przytuliły się. Obie miały na rękach niedźwiadka.
Lill w domu powiedziała, cześć mamo.
- Co tak śmierdzi?
Córka bez emocji powiedziała, krew.
- He chcesz, żebym zwariowała? Czyja?
- Niedźwiedzicy...
- Walczyłaś z nią?
- Nie, to jest moja przyjaciółka. Muszę udokumentować zabieg, rysunkiem.
Francis weszła do pokoju, córki. Zobaczyła stos, schematów.
- Ej, ej, to jest tajne.
- Jasne, sory...
Lill przyniosła te projekty do bunkru, gdy wszyscy tam się zgromadzili. Wieczór się ochłodził i zaczęła się ulewa. Dzieci zapaliły w kominku i rozmawiały o wykonywanych zadaniach. Danny zaczął.
- Musiałem katapultować wodę na brudne psy, gdy szczerzyły kły na dzieci wewnątrz kółka, żeby się rozbiegły.
Lily dopytała, skąd te psy?
Pit zabrał głos, mój wujek rozmawiał przez telefon o walkach psów.
Lora prosiła, by mężczyzna spuścił psa z łańcucha.
Susan założyła lonżę na grzbiet konia, by sprowadzić go z ulicy.
Joe z pitem zagrodzili drogę samochodom, gdy żaby przemierzały ulicę.
Lorelai powiedziała myśliwym, żeby przestali polować w jej lesie, aż zawyła w niebogłosy, by zaalarmować inne wilki. Polowano na królową. Wszyscy zwiali, jak Lora oszczędziła myśliwym większych kłopotów. Wilczyca podeszła i dała się pogłaskać. Potem zawyły razem.
Lill zdziwiła się, to naprawdę ty.
- To masz chody u watachy, wilków.
Susan zerwała jałowce i pokrzywy, które ugniotła i zalała wodą, którą wylała, konewką w lesie obok twierdzy.
Z zagrody sąsiadów wyskoczył koń i wbiegł do lasu. Zastała go burza, która go przeraziła.
Lora zapytała, słyszeliście. Sussy, weź lonżę!
- Lill, powoli! Zaniepokoił się Joe.
Dziewczynka dosiadła konia z drabiny. Musiała chwycić jego grzywę.
- Spokojnie koniku, ćsi! Nic się nie dzieje.
Deszcz lał dalej. Lily masowała szyję, konia. Z lonży zrobiła wodze i dojechała do gospodarstwa, sąsiadów. Koń zarżał i zbudził rodzinę. Przyszedł gospodarz.
- Co ty tu robisz, Lily?
- Chcieliśmy inaczej przyprowadzić konika, lonżą. Spadłam z drabiny.
- Nie bój się! Kto był z tobą?
- Nie boję się. To jest tajne.
- Co wy, chronicie przyrodę?
- Tak...
- Przede wszystkim, dziękuję za uratowanie konia. Teraz chodźmy do twojego domu!
- Nasza pomoc jest tajna.
- Jasne nic, nikomu nie powiem. Zastanawiałem się, czyj jest ten domek. Myślałem, że człowieka z lasu. Widziałem mnóstwo karmników, nowych gniazd i barierki.
- Cześć Don...
- Cześć, oddaję córkę. Uratowała mojego konia.
- He, nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku...
- Czy ona długo jeździ? Ten koń jest narowisty.
- Myślę, że dziś pierwszy raz jeździła.
- Ona jeździ, jak stara jockey’ka, poza tym podczas jazdy zrobiła wodze z lonży.
- Lill ma rękę do zwierząt.
- Gdzieś się uczy, poza przedszkolem?
- Z doświadczenia...
- Aha, no nie wnikam.
- Ja też, ona co dzień wraca zakrwawiona i pokaleczona, a to nie jest jej krew.
- Aż tak?
- Dobrze, bo zaraz powiem za dużo.
- Jasne, poufność...
Następnego ranka Lily zapytała mamy, gdzie jest mój tata.
- W Chicago...
- Czemu go nie ma z nami?
- On nie wie o tobie.
- Dlaczego?
- Ukryłam cię przed nim.
- Dlaczego?
- Nie jest odpowiedni.
- Czemu doprowadził do mojego urodzenia?
- Chciałam się odprężyć. On był pod ręką i podobałam mu się.
- Od czego się odprężyłaś?
Francis wstała i przeszła się.
- To było 6 lat temu. Byłam dowódcą, brygady operacyjnej, aż odebrano mi uprawnienia. Byłam strasznie osamotniona. Targały mną silne emocje. Odebrano mi różnorodność.
- Jak on się nazywa?
- Tim, mogę cię teraz do niego zawieść.
- To jedziemy.
Objechały osiedle, aż zobaczyły Tim’a.
Franky z radością podeszła.
- Kopę lat wszystkim, to jest moja córka. Ma 5 lat.
- Mam na imię Lily.
- Chodź Tim, pogadamy!
- Przecież ty byłaś 5 lat temu w Chicago. Czy to jest moja córka?
- Tak...
- Czemu to ukryłaś?
- 5 lat temu byłeś szczeniakiem. Zostaniemy tu przez wenkend.
- Czy chcesz czegoś ode mnie?
- To ja chciałam cię poznać?
- Może chcesz coś zjeść, czy wypić?
- Jasne...
- Franky, nie idziesz z nami?
- Macie swoje sprawy. Lill sobie poradzi. Ona pilnuje lasu.
Usiedli w barze.
- Co pijesz?
- Sok ananasowy...
- Co zjesz?
- Frytki...
- Proszę dwa razy.
- Co znaczy, że pilnujesz lasu?
- Moi kumple najwięcej robią.
- Znasz leśniczego, Roberta?
- Tak...
- To jest mój kolega. Co wy tam robicie?
- Chronimy przyrodę i pomagamy zwierzętom.
- Jak?
- Sory, to jest tajemnica. Mam zdjęcia w komórce.
- Łał, ty jesteś...
- Nikomu, ani mru mru...
- Jasne, czy Franky coś wie?
- Malutko... Jak wróciłam śmierdząca krwią to uogólniłam, jak tobie.
- Co wtedy się stało?
Lill wskazała na zdjęcie, projektu.
- He, ty...
- Cichutko...
- Kurczę, tu są zdjęcia. Kto jest obok ciebie?
- Susan Stone...
- Wy macie fotografa?
- Nie, nasze aparaty same pstrykają. Gdzie pracujesz?
- Prowadzę zajęcia ekologiczne. Od kiedy wy pracujecie?
- Od trzeciego roku, życia...
- Kto zbudował waszą bazę?
- Wszystko robimy sami.
- Mogę was odwiedzić?
- To zależy od mamy.
Tim odwiedził dziewczyny w apartamencie.
- Czy mogę przyjechać na wasze ranczo?
- Potrzebowałam, żebyś mnie znalazł i potrzebuję nadal. Tamtej nocy postawiłeś mnie na piedestale. To była magia.
- No, było odlotowo.
- Jak pogodzisz pracę?
- Za tydzień zaczynam urlop.
- Super, to czekamy.
Następnego dnia Lill poszła z Tim’em na boisko streetballowe. Tim przedstawił córkę. Lily oglądała kilka meczy i wstała.
- Czy mogę zagrać?
- Trzymaj piłkę.
Dziewczynka swobodnie kozłowała, pochylając tułów przy ugiętych kolanach. Przeszła w bok i minęła gracza, by obrócić się i zmylić drugiego. Oddała rzut. Nie trafiła, ale Tim zrobił dobitkę.
- Dziewczyno, ty grasz gdzieś?
- Nie, pierwszy raz miałam piłkę w rękach.
- He, okiwała was.
Lilly zabrała głos, Jimmy, Rogg, do roboty.
- Słuchajcie, dziś jest mecz za dwie godziny, Chicago Bulls z Lakers. Może pójdziemy?
- Chcesz?
- Tak...
W przerwie, między połowami reflektor wylosował szczęśliwca, który mógł się zmierzyć z Kirk’em Hinrich’em. Padło na Lill. Miała 120 cm wzrostu i ważyła 30 kg. Była bardzo umięśniona. Zrobiła sobie kucyk. Kozłowała lewą ręką, zmieniając odstęp piłki. Odbiła do prawej i obróciła się. Rzuciła i trafiła do kosza. Kirk próbował odebrać piłkę, ale przemknęła mu przed nosem. Gdy rozgrywający chciał kozłować i minąć Lill, ta w mgnieniu oka odebrała mu piłkę i wrzuciła. Lill kozłowała nisko, przed sobą i wyżej. Odbijała za sobą, by wysunąć ręce i rzucić. Kirk zablokował, ale Lill rzuciła jeszcze raz po złapaniu przed sobą piłki. Lily podała rękę.
- Dzięki...
- Ty naprawdę masz talent. Od kiedy grasz?
- Dwie godziny temu zagrałam pierwszy raz. Ja robię inne rzeczy.
- Jakie?
- Dbam o las.
Dlatego jesteś tak silna. Ile masz lat?
- 5...
- Chcesz mój autograph?
- Nie, a ty chcesz mój?
- He, jasne...
Napisała, Lill.
- Powieszę nad ołtarzykiem.
Tim zszedł po córkę. Po meczu wrócili do Francis.
- Ograła Kirk’a Hinrich’a.
- Co?
- Widziałam, jak koledzy, Tim’a grają.
- Przecież ty nie grasz.
Po tygodniu Tim przywiózł dla Lily, rower z doczepianymi kółkami.
- Cześć, to dla ciebie...
- Cześć, dziękuję...
- Kirk wypytuje mnie o ciebie. Chce cię odwiedzić.
Francis się włączyła, niech wpada.
- Teraz ma mecze.
Potem Lill jeździła z pomocą, Tim’a.
Zebrała się drużyna, niebo i zbudowali z Tim’em na trawniku, 7 tipi. Wieczorem rozpalili ognisko. Tim wziął zapałki. Lill się zdziwiła.
- Co ty, idziesz na łatwiznę?
- Co?
- Trzeba wydrążyć deskę i świder z łukiem, a na wiórach rozdmuchać ogień z żaru po obracaniu łuku.
Joe pokazał.
- Pan nie poradziłby sobie w lesie bez cywilizacji.
- Co to za nóż?
- Lily zaostrzyła młotkiem, rozgrzany kamień.
- Z kim ja siedzę? Najpierw ludzie lasu, weterynarze, ekolodzy, a teraz kowale, to jest szaleństwo.
Lill zakończyła, lepimy z gliny, szyjemy ubrania, biżuterię i zbudowaliśmy drewniany domek.
- Jak?
- To jest tajne.
- Spoko...
Następnego dnia Lily znów uczyła się z Tim’em jazdy, rowerem. Wieczorem podczas spotkania drużyny, uczestnicy zdecydowali o sadzeniu nowych drzew. Lill uzasadniła to słabszym powietrzem. Widziała mniej energii u zwierząt i ptaków, jak też mrówek. Rzadziej się rozmnażały. Niebo odwiedzili leśniczego i otrzymali zgodę pod wnioskiem podpisanym przez Lill. Dzieci kupiły korzenie. W południe zaczęły mierzyć rzędy i odstępy gatunków, drzew. Potem sadziły korzenie. Joe wykopał tunele dla wody. Dzieci podlewały drzewa, co tydzień. Ustawiły znaki ostrzegawcze.
Wczytywanie misja,
Klanu na drzewie operacja,
ś. W. I. E. T. L. I. K.
- śmiech w intencji entuzjazmu to lubię i kocham,
koniec transmisji...
Członkowie zespołu, Niebo codziennie czyścili rzekę. Wpuszczali do niej ślimaki. Zarybili ją. Zbierali śmieci. Lill sadziła rośliny wodne na dnie, bo dobrze pływała. Lorelai z Danny’m wypływali tratwą, by wyławiać puszki. Dzieci hodowały robaczki świętojańskie. Ogłosiły na wsi imprezę. Tim zadzwonił po Kirk’a Hinrich’a z drużyną. Przyjęcie odbyło się w Oak hill z okazji wzlotu świetlików po wydarzeniu na Milburn creek. Były szalone tańce, aż Lill zabrała Joe do bunkru.
- Czemu tu przyszliśmy?
- Chcę pobyć z tobą. Czuję nadmiar energii. Coś wewnątrz mojego ciała wywołuje we mnie tęsknotę za rytmem, wysiłkiem i kontaktem. Przeszywa mnie siła, która zapiera mi dech w piersiach.
- Gdzie chcesz znaleźć jej upust?
- W dzikości z tobą? Czy chcesz uciszyć wilki we mnie?
Joe zaczął całować się z Lill. Ona rozpięła guziki, swojej bluzki. Joe zrobił to samo. Rozpiął jej długą spódnicę. Zsunął jej majtki. Lill zdjęła mu spodnie z bokserkami. Lily pocierała ramiona, partnera. Joe przyparł do niej. Powoli przysuwał i odsuwał. Poczuli ogromną wygodę. Lill poczuła wezwanie organizmu, by zwiększyć tempo i nacisk. Lill sapała. Skończyli po godzinie. Joe rotował, głaskał, uciskał i oklepywał ciało, Lill. Gładził ją, tulipanem. Umyli się w beczce i zasnęli.
Następnego dnia Lill z Joseph’em poszli do domu, dziewczynki.
Czy chcesz dziś pójść ze mną na kolację w mieście.
- Przecież jesteśmy ludźmi, lasu.
- Raz na jakiś czas moglibyśmy wyjść na randkę.
- Z wielką chęcią...
- Wpadnę o 18.00.
- Byłoby super.
- Narazka...
- Cześć...
Po wejściu do domu Lily zrobiła sobie kanapki. Franky w szlafroku sprawdziła odgłosy, córki.
- Cześć, gdzie byłaś?
- W bazie...
- Z kim?
- Z Joseph’em...
- Pierwszy raz użyłaś jego pełnego imienia. Co się stało?
- To jest tajemnica.
- He...
- Dzisiaj o 6.00 idę z nim na randkę.
- Podoba ci się?
- Nieszczególnie, ale koi mnie.
Franky prawie wybuchła ze śmiechu. Po śniadaniu Lily spotkała Kirk’a Hinrich’a.
- Cześć, podobała ci się wczorajsza impreza?
- Jasne, mam dla ciebie koszulkę, Chicago bulls z numerem, 0.
- Łał, dzięki...
- Może zrobimy dziś ognisko?
- Słuchaj, ja dziś mam randkę o 18.00. Może pogadaj z Tim’em!
- Nie pomyślałem, że masz chłopaka.
- Coś ze mną nie tak? Może pomożesz mi w nauce jazdy na rowerze?
- Jasne, jesteś systematyczna. Lubisz jeździć?
- Tak...
- O, już masz jedno, doczepiane kółko.
Kirk prowadził jej rower, aż puścił. Poczuł pewność, Lill. Ona się zachwiała, ale jechała dalej, gdy uświadomiła sobie odstęp, Kirka. Zwolniła, zahamowała i stanęła na prawą nogę.
- Mamy to. Dlaczego chcesz sama jeździć?
- Nie chcę być zdana na innych.
- W czym?
- Chodzi mi o kupowanie produktów do lasu.
- Powinnaś jeździć, ile wlezie, aż wejdzie ci to w krew.
- Dzięki, stary...
- He, Proszę.
Joe przyszedł po Lill z kwiatami. Usiedli w restauracji.
Podeszła kelnerka z pytaniem dzień dobry, co podać.
- Sok ananasowy i pizza...
- No to, dwa razy...
- Gdzie są wasi rodzice?
- Mamy randkę.
- Macie pieniądze?
- Tak...
Zjedli, zapłacili i zatańczyli.
- Mama zapytała mnie, czy ty mi się podobasz.
- Co odpowiedziałaś?
- Nieszczególnie, ale mnie koi. Nie lubię takich pytań.
- Dlaczego?
- Nie wyjaśnię, wycia wilków we mnie, bo to jest dzikie. Ty jesteś moim bratem, krwi. Znamy swoje: skóry, mięśnie, oddechy, zapachy i dusze. Przelaliśmy swoją krew.
Pierwszego dnia, roku szkolnego w 2011 roku po powrocie z przedszkola do bazy, Lorelai usłyszała drwali. Podbiegła do nich.
- Co panowie tu robią?
- Będziemy wycinać las.
- Czy mają panowie zgodę?
- Tak...
Lora ją przeczytała.
- Jednak ja się nie zgadzam jako strażnik, lasu. Właśnie uregulowaliśmy liczebność populacji, które nadal się rozmnażają. To jest ich dom. Poza tym te lasy zapoczątkowały powstanie, Ameryki.
- Zejdź, dziewczynko!
Lorelai przerażająco zawyła, alarmując: wilki, niedźwiedzie, zające, mrówki, dziki. Zaraz się zjawiły. Dołączyły pumy. Doszły skunksy, szopy i wiewiórki. Pojawiły się kojoty i rysie. Przybyły węże: Northern Copperhead, Eastern Cottonmouth i Timber Gattlesnake. Nadleciały sokoły. Na końcu zjawił się: leśniczy, Niebo, Tim I drużyna, Chicago bulls. Drwale znieruchomieli.
Lill powiedziała, zostaw te węże, jak chcesz jeszcze pożyć.
Kirk podszedł.
- Co panowie tu robią?
- Mamy do wycięcia drzewa.
- Czy mają panowie zgodę, Lilian Fullbright?
- Nie, gdzie ona jest?
- Dzień dobry, jestem Lill.
- To żart? Chłopcy, do roboty!
- Lora, przekaż wilkom, żeby nie zostawiły żywego drwala!
Lorelai zawarczała. Drwale uciekli do wozów i odjechali. Czujne wilki powoli zbliżały się, szczerząc kły.
Do leśniczego przyjechała policja.
- Oskarżono pana o grożenie, śmiercią.
- To nie o mnie chodzi, ale znam sprawę.
- To o kogo?
- Szóstka dzieciaków strzeże fauny i flory, Forest lane.
- Dzieci zagroziły drwalom?
- Nie, jedna dziewczynka...
- Jak sprawiła, że drwalom, śmierć stanęła przed oczami?
- Wezwała wilki i zbiegł się cały las.
- Jak wezwała?
- Wisnęła, aż spadłem z krzesła. Czy pan zgadza się na wynoszenie rzeczy z domu?
- No nie, jak ona się nazywa?
- Lorelai Dare...
- Chyba pan żartuje, ile ma lat?
- 6...
- Robi się coraz ciekawiej. Od kiedy dzieci pilnują lasu?
- Od trzech lat, teraz Lora ma jakieś zasady, choć kiedyś wiszczała bez opamiętania.
- Gdzie one są?
- Mają bazę przy rzece, Milburn Creek.
- Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z Lorelai Dare?
- Lora, przyszli twoi fani.
- Chwila, sławy jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W czym mogę służyć?
- Dlaczego wezwałaś wilki, żeby pogryzły drwali?
- To jest niedociągnięcie, wezwałam cały las. Drwale chcieli poniszczyć dom, zwierzątkom.
- Mało nie dostali zawału, serca. Nie rób więcej tego!
- Bo co, mam wysadzić pana dom?
- Co ty mówisz?
- No właśnie, ja jestem strażniczką, lasu.
- Co wy robicie w lesie?
- Lill, pokaż panu nasze projekty!
- To jest tajne.
- Chyba nie mamy wyjścia.
- Czemu tu są same rysunki?
- Jak mieliśmy 3 lata to nie pisaliśmy.
- Kurczę, ale czad, chcę objąć ochroną waszą działalność.
- Z czym to się wiąże?
- Proszę, żebyście dawali leśniczemu, wszystkie projekty. On nam prześle ich kopie. My będziemy was finansować. Leśniczy będzie wam dostarczał pieniądze.
- Dobrze...
Następnego dnia w przedszkolu, opiekunka zapytała Lorelai, czy ty umiesz rozmawiać ze zwierzętami.
- Co pani wymyśla?
- Mój brat jest drwalem, a przez to, że napuściłaś na niego wilki, panicznie boi się lasu.
- Nie napuściłam na nikogo, wilków.
- Możesz przestać kłamać.
- Ostrzegłam wszystkie zwierzęta i ptaki przed próbą zniszczenia ich domu. Przybyła połowa, lasu. Ja nie mam skrupułów w obronie, przyrody.
- Mój brat był bliski ataku, serca.
- Czy pani popiera duszenie, dzieci.
- Co ty mówisz?
- Drwale chcieli to zrobić dzieciom, zwierząt. One potrzebują ogromu tlenu z drzew. Dorosłe osobniki potrzebują warunków do życia, nie pozorów, by się rozmnażać. Jak ich nie ma, nie wyruszają na podryw i nie ma bzykanka.
- Jak ty mówisz?
- Czego pani nie rozumie?
Opiekunka zaniemówiła.
- Samce muszą korzystać z procesów natury, żeby mieć coś do zaoferowania partnerkom. To pompuje zwierzątka i podnieca dziewczyny.
Opiekunka wezwała rodziców, Lorelai.
- Dziwi mnie język państwa córki. Mówi, że samce, wilków nie wyruszą na podryw, samic bez tlenu z drzew i nie będzie bzykanka. Odstraszyła drwali, alarmując drapieżniki odgłosami, zwierząt.
- Co pani wymyśla? Lora tylko lubi biologię.
- Nie, ona strzeże lasu, że mój brat był bliski ataku, serca. Ona wezwała cały las, by odstraszyć drwali.
- Gdyby to była prawda to słusznie.
Rodzice wyszli z biura.
- Lora, czy ty bronisz lasu?
- Tak...
- Co robisz?
- Pomagam zwierzątkom i roślinkom od trzech lat z przyjaciółmi.
- Daj jakiś przykład!
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Jesteśmy agencją policyjną od niedawna.
- Czy dlatego wracasz pokaleczona o zapachu, krwi?
Tak, teraz pilnują naszej sprawy.
Leśniczy wypłacił każdemu, pieniądze w bazie, Niebo.
Lorelai wróciła do domu. Jej mama podeszła.
- Co to za pieniądze?
- Wynagrodzenie za ochronę, Forest Lane... Tu jest moja umowa o pracę.
- To jest prawdziwy dokument. Czemu nie zapytano nas o zdanie?
- Będziemy to robić z waszą zgodą i bez niej.
- Co, jak ci zabronimy?
- Wezwę zwierzątka, żeby mnie odbiły.
- Spoko nie musisz, skoro to umiesz. Co tam robisz?
Sadzę drzewa. Odbieram porody. Odprowadzam wilczki. Pilnuję młodych podczas polowań. Udaremniam polowania, ludzi dla zabawy. Ratuję las przed wycinką. Czyszczę Milburn Creek. Lepię z gliny. Szyję ubrania. Rzeźbię w kamieniu. Buduję gniazda i karmniki. Zbieram owoce i grzyby. Zbudowałam z drużyną, domek. Ta rozmowa nie może opuścić tego pokoju.
- Dobrze, czy ty rozmawiasz ze zwierzętami?
- Tak...
- Kto jest w tej drużynie?
- Tego nie powiem.
- Dlaczego?
- Chronimy się. Na mnie napadła przedszkolanka.
Wczytywanie,
misja klanu na drzewie
operacja, L. A. S.
- Ludzie, a sąsiedztwo
koniec transmisji...
Wczasowicze zdecydowali się rozbić obóz w zachodniej Virginii. Lorelai zauważyła ich podczas obchodu.
- Cześć, jestem Lorelai- strażniczka lasu. Co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy na wczasy po maturze.
- Jasne, mam kilka warunków. Zajmijcie jedno miejsce i się go trzymajcie! Zbierajcie: śmieci, butelki i prezerwatywy! Gaście ogień na noc! Nie straszcie zwierząt, chodzących w pobliżu! Nie grajcie głośnej muzyki! Korzystajcie z toalet!
- Ile ty masz lat?
- 6...
- Dlaczego jesteś strażnikiem, lasu?
- Pilnuję z kumplami, Forest Lane.
Wszystkie warunki zostały złamane, a nastolatkowie ledwo uszli z życiem. Lora dała im spokój i zaufała im. Opiekuni, lasu zostali oskarżeni. Wytoczono im sprawę sądową. Poproszono na salę, Lorelai Dare jako świadka.
- Dzień dobry, jak masz na imię?
- Jestem Lorelai Dare.
Ile masz lat?
6...
Czy uczęszczasz do przedszkola?
- Tak, ale jestem tu jako strażnik lasu, Forest lane z ramienia policji, Oak Hill, gdzie mieszkam z moją drużyną, chroniącą las.
- Co za kartki tam masz?
- Nikomu z mieszkańców, zachodniej Virginii nie jest nowością, że rozmawiam ze zwierzętami. Tu są odgłosy i mimika twarzy, które padły w odpowiedzi na złamanie, moich przestróg. Ja, głupia zaufałam tym wariatom. Oni przegięli pałkę.
- Od kiedy pilnujesz lasu?
- Od 2008 1 września, złamano wszystkie moje zalecenia.
- Skąd wiesz, że tamtego wieczoru, zwierzęta to wyraziły.
- Zwierzęta nie kłamią. Znają mnie. Ja znam je. Szanują mnie za uratowanie królowej, wilków. Odprowadzam młode i ich pilnuję podczas polowań. Te ślady wskazują na takie ruchy.
Biegły powiedział, jestem pod wrażeniem, ale to prawda. Dowodzą tego nagrania po zdarzeniu.
Behawiorysta, zwierząt przyznał, że Lora jest, jak Mowgli z „Księgi dżungli”.
Sędzia zapytał biegłego, czy zna pan inne takie przypadki.
- No ja od dwunastego roku życia, ale nie od trzeciego, u Lorelai Dare, każdy ze zwierzęcych języków jest jej drugim naturalnym. Jej reakcje są płynne, dzikie i prymitywne, jak u wilków.
- Mnie też zastanawia jej autentyczność.
- Ja mam charyzmę i tyle.
- Masz bardzo dobrą charyzmę.
Głos zabrał pokrzywdzony. Przedstawił się i powiedział, że leśniczy nie zapewnił nam bezpiecznego pobytu w lesie.
Lora odparła wysoki sądzie, mogę pogadać ze świadkiem.
- Dobrze...
- Jak to nie zadbałam o wasze bezpieczeństwo? Czy nie prosiłam was o zajęcie jednego miejsca?
- Ja w ogóle cię nie znam.
- No co ty, czy nie prosiłam o sprzątanie i gaszenie ognia bez głośnej muzyki i straszenia zwierząt z jednym miejscem na toaletę?
- Nic takiego nie było.
- Czego innego dowodzą nagrania z komórki. Dziękuję.
Zapadł wyrok.
- Troje maturzystów ma zapłacić na rzecz lasu Forest Lane, 10000 $ przez lekkomyślność, niszczenie lasu i krzywdzenie jego mieszkańców. Zakazuję państwu, wkraczania do Forest Lane.
/////////////////////////////////
Od trzech lat Lorelai wiedziała, że wilki głównie posługują się węchem i słuchem. Nie zbliżała się do nich bez nasmarowania się wilczym łojem. Przez cały rok próbowała dobierać pary wilków, by podczas zbliżeń nie powstawały hybrydy, wilków z psami. Samice doświadczały rui, czternastego lutego, a porody następowały w maju, lub pod koniec, kwietnia. Lorelai kolekcjonowała zapachy. W 2012 roku czternastego lutego mogła spać spokojnie w bazie, aż zwabiła do siebie trzyletniego wilka, gdy przylgnął do niej zapach wilczycy z rują. Lora wyczuła go. W środku nocy zadzwoniła do Danny’ego.
- Cześć, tu Lora, jestem w bazie po dniu, łączenia wilków. Pachnę gotową na nocne życie wilczycą, a pod drzwiami leży napalony wilk.
- Wykąp się! Ja skoczę po Roberta.
Danny zapukał do leśniczówki.
- Cześć, trzydziestokilowy wilk ma ochotę na seks z Lorą, bo pomagała w doborze par i pachnie wilczycą z rują.
- Co ja mam z wami zrobić?
- Wezwij brygadę antyterrorystyczną!
- Nie mam porządnych środków usypiających. Nie mam stabilnych rąk, żeby oddać 2 strzały. Nie mam siły, by przenieść wilka, nie budząc go.
Po wezwaniu brygady, uśpiono zwierzę i wywieziono je do watachy, wilków. Po wyjściu z bazy Lora przytuliła Daniela.
- Dzięki, bohaterze. Kocham cię.
- Ty bierzesz na siebie zbyt dużo.
- Nikt inny tego nie zrobi, a wilczyce potrzebują chłopa tej nocy. Chcę dać szansę watachom. Psy umywają ręce od wychowania młodych. Idą w swoją stronę. Lorelai pocałowała Danny’ego.
- Co ty robisz?
- Czy możesz zostać ze mną w bazie tej nocy?
- Dlaczego?
- Chcę się odprężyć.
Lora rozebrała się.
- Czy możesz mnie pomasować?
- Dobrze, ale jesteś ponapinana.
- Rozbierz się!
- Na pewno jesteś w formie? Mało cię nie zgwałcono.
- Trwa magiczna noc, wilczyc.
Brygada ekologów rano podeszła do Lorelai.
- Cześć, dlaczego ty podchodzisz do wilków?
- Przez cały rok dobieram je w pary.
- Dlaczego?
- Daję szansę populacji.
- Jak to robisz?
- Rozpylam zapachy.
- Dlaczego wilki cię nie unikają?
- Smaruję się ich łojem.
- Po co?
- Ja kocham wilki.
- Czemu zbliżyłaś się do wilków?
- Uratowałam myśliwych, udaremniając ich polowanie na królową.
- Wszystko jasne, ona cię wprowadziła w towarzystwo.
- Jak powstrzymałaś myśliwych?
- Zaalarmowałam wilki, a myśliwi zwiali. Potem łączyłam wilki i odbierałam porody.
- Właśnie, skąd masz, tak wielkie mięśnie?
- Przez pracę...
- Od kiedy pilnujesz lasu?
- Od pierwszego września 2008 roku...
- Ile masz lat?
- 7...
- Kto z tobą pracuje?
- Sześcioro moich przyjaciół...
- Czy jest wśród nich Robert?
- On tylko nam przeszkadza.
Wszyscy wpadli w śmiech.
Drużyna przyszła do bazy. Podeszła Sussy.
- Czemu państwo wchodzą na nasz teren?
- Lorelai Dare zwabiła wilka.
Lily zapytała, wszystko dobrze.
- Tak, Danny mnie uratował.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo.
- Możemy was spisać?
Wszyscy pokazali legitymacje policyjne.
- Przepraszam, nie wiedzieliśmy.
- Nie ma problemu.
Szymon żółwik Kaczanowski
0 / 10 Szymon Żółwik Kaczanowski Rajstopy bardzo długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Cześć mam lat 17, jestem średniego wzrostu szczupłym chłopakiem choć niektórzy określają mnie jako "Femboy" mam bujną fryzurę taką jak by mokra wloszka u góry a boki podgolone która świetnie wygląda i u dziewcząt jak i u chłopców o delikatnych rysach twarzy a takie mam, muszę przyznać że od jakiegoś już czasu nie interesuje się zbytnio dziewczętami raczej coś mnie ciągnie w przeciwnym kierunku, chociaż jestem chłopakiem to nie jeden raz byłem pomylony z dziewczyną bo nawet mój styl ubierania jest trochę mylący,oj nie!, nie noszę sukienek ale robię sobie delikatny makijaż,oko,mam zawsze umalowane paznokcie, noszę obcisłe dżinsy w damskim kroju, które kończą się zdecydowanie przed kostkę,do tego delikatne rajstopki i białe czy różowe tenisówki, sylwetkę też mam bardzo dziewczęca i szczerze mówiąc tak mi się podoba, Wyzwiska już dawno przestały mnie obchodzić i nawet coraz mniej ich pada w moją stronę, zresztą to nieważne
Wydaję mi się że jestem dość atrakcyjny na swój sposób i gdy jestem np w galerii czy innym miejscu często widzę że panowie nawet z dziewczyną pod rękę bardzo często się za mną oglądają i pewnie się zastanawiają czy to dziewczyna czy chłopak,
To co się wydarzyło było wczesnym latem, jeździłem do kolegi na działki rekreacyjne niedaleko zalewu Szałe, jeździłem tam dosyć często i zawsze autobusem,
Pewnego dnia wsiadłem do autobusu i musiałem kupić bilet u kierowcy bo biletomat nie działał, gdy podszedłem do niego on spojrzał na mnie takim dziwnym,jakby lubieżnym wzrokiem? Nie wiem jak to opisać ale na pewno coś tam miał na myśli, ale gdy poprosiłem o bilet to chyba naprawdę się zdziwił bo usłyszał taki chłopięcy głos, nie mam ani trochę męskiego głosu ale taki bardzo chłopięcy, patrzył tak zdębiały i zagadał " To ty chłopak jesteś?" Ja z uśmiechem odparłem "No chyba tak" wziąłem bilet i usiadłem dwa rzędy za nim po przekątnej, założyłem słuchawki i tak sobie siedziałem, gdy tak siedziałem miał dziwne uczucie tak jak by mnie ktoś obserwował i kiedy uniosłem wzrok zauważyłem że ten kierowca cały czas spogląda w lustrze na mnie a raczej moje nogi, miałem wtedy ciasne dżinsy jasne poszarpane takie z dziurami kończące się tuż poniżej kolan, cieliste rajstopy z niesamowitą ilością lycry że w słońcu połyskiwały jak szalone i białe tenisówki, stopy mam małe to noszę damskie tenisówki,gdy tak patrzył i patrzył to pomyślałem sobie że się troszkę zabawie z panem kierowcą, podkurczyłem nogę i oparłem ją na swoim miejscu w taki sposób że było widać moją pupę, siedząc tak gladziłem się po nodze, kierowca był wyraźnie pobudzony , po chwili dojechaliśmy na pętlę a ja musiałem wysiadać, gdy przechodziłem obok podziękowałem ładnie i rzekłem "Do Widzenia" na co kierowca uśmiechał się i odpowiedział "Mam nadzieję" i odprowadził mnie wzrokiem co zauważyłem gdyż spojrzałem się w jego stronę
Muszę powiedzieć że trochę mnie zaintrygował ten Pan kierowca i trochę rozmyślałem o całym zajściu ,był dużo starszy odemnie i od moich znajomych, gdzieś w okolicach 40stki , barczysty wydawał się bardzo silny ,aha i miał brodę,zastanawiałem się jak by wyglądał na nago , trochę się podnieciłem ale szybko usnąłem bo to był długi męczący dzień Parę dni później znów jechałem na działki i znów był ten sam Pan kierowca uśmiechał się od razu gdy tylko mnie zobaczył
"Myślałem że cię więcej nie zobaczę" rzucił do mnie gdy poprosiłem o bilet trochę mnie to zdziwiło i odrzekłem z uśmiechem "Naprawdę się Pan stęsknił?"
A on że fajny ze mnie chłopak ma nadzieję że częściej będzie miał okazję ze mną pogadać, chociaż wcale ze mną nie rozmawiał ,ale i tak to było miłe, zadowolony usiadłem tam gdzie ostatnio, tym razem miałem na sobie obcisłą białą bluzkę, niebieskie dżinsy do łydki różowe tenisówki i białe rajstopy kabaretki z dużym oczkiem, wiedziałem że będzie znowu na mnie patrzył i zrobiłem jak ostatnio ten sam ruch nogą, kierowca uśmiechał się w lusterku pokazując mi w jakiś nie do opisania sposób że mu się to podoba, dojechałem do końca wyskoczyłem z autobusu machając ręką do kierowcy a on też odmachał,
" Ale fajnie" powiedziałem sam do siebie idąc w kierunku działki.
Następnym razem gdy jechałem na działki to nie było mojego kierowcy może dlatego że jechałem troszkę wcześniej, no cóż pomyślałem w duchu że tym razem jazdę będzie musiała umilić mi tylko muzyka w słuchawkach .
Wracając późnym wieczorem z działki spieszyłem się na autobus bo to już miał być ostatni przed północą a potem do rana zero, gdy doleciałem na przystanek autobus już stał, a w nim mój Pan kierowca jak mnie zobaczył to się uśmiechał od ucha do ucha ja zresztą też nie ukrywam że byłem zadowolony, gdy wskoczyłem do autobusu powiedziałem grzecznie "Dobry wieczór" Pan kierowca odpowiedział i tak się na mnie gapił co ja wyczyniam, a ja nerwowo przeszukiwalem każdą kieszeń i wtedy zorientowałem się że zapomniałem portfela z działki, głośno jękłem " Ooo niee!" Pan kierowca spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy" Co się stało?" Odparłem że zostawiłem portfel na działce i nie mam teraz jak zapłacić, Pan kierowca spojrzał na mnie i rzucił" Na pewno coś wymyślimy, siadaj na razie i tak jeszcze nie jedziemy" usiadłem obok na pierwszym miejscu wolnym obok kierowcy, a on mi się uważnie przyglądał po chwili zaczęliśmy rozmawiać o tym jak jestem ubrany, mówił że podobają mu się moje dżinsy że lubi takie z dziurami po chwili zapytał" a co masz na nogach? Pończochy?" Odparłem " Nie proszę Pana że to są rajstopy", a on rzucił tylko "łoł" uśmiechnięty odpalił autobus i ruszył , ujechalismy tak kawałek ale nie w tą stronę co zawsze, trochę się zdziwiłem i zapytałem" Pan nie jedzie do miasta?" A on że tak tylko ostatni kurs jadą na koniec tej wsi że jakaś procedura itp, po chwili powiedział że tu niedaleko stanie na chwilę bo ma za dużo czasu i będziemy za wcześnie na przystankach do miasta
Po chwili zatrzymał się na poboczu w kompletnie bezludnym miejscu żadnych domów nic w okolicy kompletna ciemnica, wtedy zgasił silnik i wszystkie światła poza tymi co oświetlają podłogę w autobusie, otworzył drzwi od szoferki i usiadł przodem do mnie i powiedział "no to jak? pomyślałeś jak by tu zapłacić za bilet?"
,"Jutro Panu oddam okej?" odparłem "Podejdź do mnie" powiedział a ja jak bym ogłuchł nie zareagowałem" No chodź nie bój się!" powtórzył,ale ja wcale się nie bałem tylko nie wiedziałem o co mu chodzi, wstałem i podszedłem bliżej tuż obok niego a on mnie zmierzył od góry do dołu i tak patrząc uniósł dłoń i dotknął mi brzucha, "Twoja moja bluzka troszkę krótka nie zimno ci?" , faktycznie kończyła się tuż przed spodniami i miałem taką małą przerwę może jakieś 3cm przez którą było widać brzuch i troszeczkę koronkową gumkę od rajstop ,
Uniósł delikatnie bluzkę i wsunął tam dłoń, była ciepła, delikatnie pogłaskał mnie chwilę i powiedział " Jesteś bardzo ładny podobasz mi się" ja tylko odpowiedziałem uśmiechem i pomyślałem że to nie może się dziać naprawdę, wtedy Pan kierowca złapał mnie drugą dłonią za tyłek i ścisnął dość mocno że aż jękłem, " ahh" stałem tak przed nim a on ściskał mocno moje pośladki i zaczął całować mnie po brzuchu,jego zarost drapał a zarazem smyrał , było to bardzo przyjemne, ja nic nie mówiłem stałem tak w ciszy wzdychając patrząc jak Pan kierowca mnie całuje i podgryza, po chwili złapał moje dżinsy gdzie jest guzik, szarpnął i spodnie miałem rozpięte razem z rozporkiem, zsunął mi spodnie prawie do kolan i tak stałem przed nim w samych rajstopkach które dociskając mojego penisa do podbrzusza połyskiwały w świetle podświetlenia podłogi, miałem na sobie cieliste rajstopy z lycrą bez tzw klina jedynie co je łączyło po środku był cieniutki szewek a na górze były wykończone gumką w kształcie przypominającym delikatną koronkę,
"Ale Zajebiście!" Powiedział Pan kierowca kiedy tak mnie trzymał za biodra i patrzył się tak na mojego ptaka otulonego rajstopkami, miałem małego penisa troszkę chyba za małego jak dla mnie, podczas wzwodu nie przekraczał 13cm ,nie był też gruby ale prosty jak linijka, całkowicie gładki, nie dlatego ze się goliłem lecz depilowałem, skóra na nim i wokół,na nogach była gładka i bardzo delikatna w dotyku,
Pan kierowca zaczął ściągać koszulę, miał duże ramiona które pokrywały tatuaże aż po nadgarstki, następnie ściągnął spodnie razem z bokserkami, wtedy dopiero ukazał mi się jego penis, był olbrzymi co najmniej 20 centymetrów , bardzo gruby w obwodzie, nie byłem pewien czy mu jeszcze nie stwardniał czy to pod wpływem jego wagi tak zwisał w dół, po chwili niczym jakiś brutal wziął mnie na ręce przerzucił przez ramię jak jakiś jaskiniowiec i zabrał na sam koniec autobusu, rzucił mnie na tylne siedzenie gdy tak leżałem ściągnął mi całkowicie spodnie i rzucił gdzieś za siebie, zrobił się bardziej zdecydowany wręcz wszystko robił z siłą chyba go to bardzo kręciło, złapał mnie za biodra uniósł obrócił jak jakaś lalkę i wylądowałem klęcząc na siedzisku z tyłkiem wypiętym w stronę szoferki, on był za mną , całował mnie w usta lizał i ssał moją szyję, wtedy nawet pomyślałem że zaraz zrobi mi malinkę,jego dłonie nerwowo ale zdecydowanie wędrowały po całym moim ciele,w pewnej chwili przyklęknął na wprost mojej pupy i rozdarł mi rajstopy na tyłku wypowiadając przy tym niecenzuralne słowa, a ja tylko delikatnie pojękiwałem , złapał dłońmi za moje pośladki i rozchylił je mocno, myślałem że mi rozerwie tyłek jak moje rajstopy, po chwili poczułem jak wpił się w moją dziurkę zaczął ją namiętnie lizać, gryzł i całował mnie po całej pupie, widziałem jak w międzyczasie trzyma się za swojego ogromnego fiuta i jezdzi po nim dłonią, lizał mnie tak jeszcze przez chwilkę a następnie ponownie złapał i przeniósł mnie gwałtownie na siedzenie w przedostatnim rzędzie ułożył mnie na plecach w taki sposób że moje nogi były w kierunku przejscia a głowa w kierunku szyby," Ale masz zajebiste nóżki" powiedział uniósł jedną w górę i zaczął pieścić ustami moją stópkę a drugą dłoń wsunął mi między pośladki i jeździł tak kciukiem po mojej dziurce napierając coraz mocniej, aż w końcu go wepchnął" Uhhh" jękłem a on zaczął rytmiczne poruszać kciukiem, moje biodra wpadły w rytm i sam zacząłem się nabijać na jego palec, było mi tak przyjemnie ,po chwili Pan kierowca nagłe wstał i znów obrócił mnie gwałtownie tym razem o 180 stopni, moje stopy tym razem opierały się o szybę a głowa była na skraju siedziska, Pan kierowca stał tak nad moją głową a jego gruby penis zwisał obok mojego policzka, zaczął nim bujać i uderzać w o mój policzek, wtedy poczułem jak ciężki kawałek mięsa nosi między nogami, normalnie czułem uderzenia, w pewnym momencie złapał go uniósł i upuścił mi na twarz jego żołądź wylądowała chyba w okolicach mojej szyji, tak długiego fiuta na żywo jeszcze nie widziałem , złapałem go dłonią za czubek i delikatnie zacząłem lizać od spodu, a Pan kierowca zaczął się rytmiczne poruszać tak że jego żołądź ślizgała się po moich ustach, wtedy już jego kutas byl w pełnej erekcji ale bardzo giętki, strasznie mi się to podobało mogłem go zagiąć i włożyć sobie w usta kiedy tak stał nad moją twarzą, gdy tak zrobiłem Pan kierowca wysapał " Ooo taaak! ssij go!" I wepchnął mi głęboko w gardło aż zacząłem się krztusić i dławić ale Pan kierowca wcale nie zamierzał go wyciągnąć, trzymał tak przez chwilkę aż się przyzwyczaiłem, jednocześnie wpychał go coraz głębiej aż poczułem jak rozpychał mi gardło,po chwili wyciągnął i zaczął mnie rytmiczne ruchać w usta, mówiąc" Lubisz tak dziwko co! Podoba ci się wiem to!" Był strasznie dominujący i trochę wulgarny, jak by to była całkowicie inna osoba, muszę przyznać że mi się to jednak podobało , nikt mnie tak wcześniej nie traktował zawsze delikatnie się ze mną obchodzili a tu taki hardcore, całkiem fajnie dla odmiany, po jakieś chwili ruchania moich ust wyciągnął go a ja byłem dosłownie cały obśliniony na twarzy złapał mnie za stopę i jednym sprawnym ruchem obrócił mnie jeszcze raz o 180 stopni, uklęknął przede mną i splunoł mi w dziurkę że trzy razy, wstał położył moje nogi na barkach napluł sobie na kutasa i zaczął na mnie napierać, "Ałaaa!" Jęknołem "Proszę Pana to boli!" wyjęczałem, Pan kierowca spojrzał mi w oczy i wysapał "Zaraz przestanie musi trochę boleć " i tak napierał dalej, chyba żeby odwrócić moją uwagę złapał mnie dłonią za mojego penisa, było pierwszy raz , ścisnął go mocno przez rajstopki trzymając masował kciukiem okolice żołądźi," Lepiej ci prawda!" , Ohhh tak!" Odparłem a jego penis w końcu pokonał opór mojej szparki i rytmiczne poruszał się w przód i tył, wkładał tylko troszkę nie za dużo , było mega przyjemnie, z mojego fiuta zacząły wypływać kropelki śluzu i rajstopy robiły się mokre w tej okolicy, Pan kierowca spojrzał wtedy na mnie i złapał mnie za dłoń i pokierował na mojego penisa, "Zabawiaj się! Chce to widzieć!" W tym czasie trzymał mnie za stopę i włożył sobie moje paluszki do ust , ssał je i łapał zębami za rajstopy naciągając je co jakiś czas, byłem tak podniecony że nawet nie zauważyłem że moja szparka rozluźniła się na tyle że Pan kierowca był w stanie juz wkładać całego kutasa az jego jądra dotykały mojej pupy gdy pchał go do końca, wchodził tak głęboko że czułem go jakby był w brzuchu, gdy masowałem swojego penisa Pan kierowca złapał mnie za dłoń i powiedział "Szybciej!" był taki stanowczy że nie był bym w stanie zaoponować w dosłownie niczym, zacząłem szybciej masować mojego penisa po chwili jękałem i stękałem z rozkoszy, orgazm był niesamowity oblałem sobię cały brzuch o mało nie doleciało mi na twarz, Pan kierowca też dłużej nie wytrzymał gdy już dochodził wyciągnął mi go z pupy włożył między rajstopy a moje udo, kilka posunięć i przy głośnych jękach Pana kierowcy jego ciepła sperma tryskając przez rajstopki rozlała mi się po całym udzie, stał tak jeszcze przez chwilkę trzymał mnie za stopę ustami jego kutas drgał mi na udzie po chwili odsunął się spojrzał na mnie i powiedział " Zajebiście było!" ściągnął ze mnie resztki moich rajstop i wsadził do swojej torby " To na pamiątkę" powiedział z uśmiechem,a ja leżąc tak wyruchany jak nigdy pomyślałem że do końca tygodnia będę jeździł rowerem ...
8.3 / 10 Błyszczące Pończochy Rajstopy średnia długość
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Hejka opowiem wam fajną historyjkę,
W naszej szkole to miał być bal niby taki karnawałowy taki że każdy musiał być za kogoś przebrany , kompletnie nie miałem pojęcia w co się przebrać, wszystkie pomysły które mogłyby zrealizować to albo inni na to wpadli albo nie byłem w stanie tego zrealizować , "ale i lipa" pomyślałem, idąc do domu ze szkoły razem z Mariuszem ( mój kolega z tego samego rocznika ale innej klasy) trochę o tym rozmawialiśmy ponieważ bal był już pojutrze to czas mnie naglił, Mariusz mieszkał obok mnie był moim kumplem i sąsiadem zarazem, taki"Nerd" styl, szczupły nie za wysoki 165cm w okularach , zresztą ja też wcale nie wyglądałem inaczej poza tym że nie musiałem nosić okularów i byłem jeszcze szczuplejszy, Mariusz rzucił pomysł żebym wpadł po obiedzie to będziemy myśleć nad przebraniem, wpadłem do domu zjadłam i udałem się do Mariusza, zadzwoniłem do drzwi otworzyła jego mama, Jego mama była bardzo elegancka kobietą ale bardzo miłą, Mariusz mieszkał tylko z mamą, mieli dwupokojowe mieszkanie , jego mama często siedziała razem z nami patrząc na telewizję kiedy my się uczyliśmy czy robiliśmy inne rzeczy , zaczęliśmy wymyślać jakieś przebrania dla mnie ale Mariusz to już takie nierealne bzdury wymyślał że aż mi ręce opadały, wcale nie pomagał, nagle wstała jego mama i powiedziała że ma pomysł, udała się do swojego pokoju i po 5 minutach mnie zawołała, a Mariuszowi kazała czekać, gdy wszedłem do środka troszkę mnie zamurowało bo na krześle wisiała kiecka a w ręce pani Anna trzymała perukę, rzuciła do mnie "Chodz usiądź zobaczysz że będzie fajnie ,o tu siadaj na krześle" wskazała, no to mówie sobie a co tam i tak nie miałem innego pomysłu, zaczęla macać moją twarz i rzekła "Fajnie jesteś gładziutki to będzie wszystko ładnie wyglądało, nogi jak tam?" Podciągnęła mi nogawkę i rzekła "Tu też fajnie,ani jednego włoska, młode chłopaki jesteście będzie łatwo", rzeczywiście byłem kompletnie nie owłosiony nawet "łonowe" mi jeszcze nie wyrosły, założyła mi tą kieckę na moje ubranie i zaczęła mnie malować, robić mi makijaż, miała bardzo skupioną minę, nawet śmieszne to wyglądało, po kilku chwilach założyła mi perukę, układała ugniatała,potem kazała siedzieć i zawołała Mariusza, wszedł do środka i z rozdziawioną gębą tak stał po chwili wykrztusił "Woow" , pani Anna kazała mi iść na korytarz żebym się mógł przejrzeć w lustrze, oczom nie wierzyłem, wyglądałem jak piękna dziewczyna z wyzywającym makijażem, aż sam się sobie podobałem , wróciłem do pokoju gdzie była telewizja i tak siedząc pani Anna pokazywała mi co jeszcze jutro będę do tego zakładać a Mariusz tak siedząc gapił się we mnie jak w obrazek, co jakiś czas wysyłałem mu buziaczki było śmiesznie a Mariusz się denerwował , Pani Anna naszykowała klipsy, pasek do sukienki, jakąś torebkę, rękawiczki takie koronkowe , no a potem zaczęła szukać rajstopy ale nie miała żadnych nowych i powiedziała że jutro będę miał żebym się nie stresował, potem zaczęła szukać butów miała bardzo dużo szpilek ale od razu ten pomysł spalił na panewce bo nie umiałem w tym chodzic, pani Anna w końcu znalazła takie jakby na wyższej podeszwie z tyłu, nie szpilki ale bardzo ładne jak sandałki z paseczkiem wokół kostki delikatne i kobiece, tak że miałem cały super kostium na jutrzejszy bal, następnie zmyliśmy makijaż i udałem się do domu, wstałem rano i udałem się do Mariusza jego mama była na zakupach, byliśmy sami , Mariusz zagadał " Ale wczoraj wyglądałeś super, jak jakaś super laska"
Na to ja odparłem że też mi się podobało i tak żeśmy gadali aż wróciła jego mama, zawołała w korytarzu że ma wszystko i że jak zjemy to się bierzemy za kostium,
Po obiedzie pani Anna kazała mi się wykąpać, naszykowała wanne i poleciałem się wypluchtać, jak wróciłem to kazała mi się rozebrać do slipek, tak zrobiłem a ona pokiwała głową z dezaprobatą patrząc na moje bufoniaste bokserki, " no nie tego to ty nie możesz mieć pod spodem bo się będzie odznaczało, patrząc na mnie po chwili wyciągnęła jakieś majtki z szuflady, spojrzałem na nie a ona powiedziała żebym się nie martwił bo są nowe, w sumie nawet do mnie nie dotarło co właściwie powiedziała bo patrzyłem z przerażeniem na koronkowe majteczki co trzymała w dłoni, " dobra szybko leć je przebrać" powiedziała ,no to poleciałem jak je założyłem to dopiero mi było głupio wyjść z łazienki bo nie dość że mi prześwitywały i miałem tak stanąć na wprost Pani Anny to jeszcze Mariusz siedział na wprost łazienki i czekał chyba specjalnie na mnie z wypiekami na twarzy, obejrzałem się w lusterku w łazience i moja pupa w tych majtkach wyglądała jak dziewczęca, szybko wyskoczyłem z łazienki i uciekłem przed Mariuszem do pokoju Pani Anny, " o teraz to od razu inaczej" zagadała mnie tak , chwilę pożartowaliśmy o czymś innym żebym się rozluźnił , bo chyba zauważyła że mi było trochę głupio siedząc na wprost mamy mojego kolegi w jej prawie przeźroczystych majtkach, jestem pewien że widziała mojego ptaka w tych majtkach, założyła mi stanik a w niego włożyła woreczki z ryżem mówiąc że to będzie ładnie wyglądało, założyła mi sukienkę żebym nie marzł a o rajstopach powiedziała że ubierzemy na koniec bo są bardzo delikatne i żebym nie podarł przed wyjściem, zajęło co najmniej dwie godziny żeby mnie wystroić i chyba się to pani Annie bardzo podobało bo poświęcała tym zabiegom mnóstwo uwagi, umalowała mi paznokcie u stóp i dłoni na taki fajny fioletowy metaliczny kolor, makijaż miałem przepiękny, już byłem praktycznie gotów wtedy zawołała jeszcze raz Mariusza, jak wszedł do pokoju to oniemiał, a ja zalotnie niczym prawdziwa dziewczyna podałem mu dłoń i spytałem się "czy weźmiesz mnie na bal" Mariusz był zachwycony tak jakbym naprawdę był jego dziewczyną , wtedy pani Anna przypomniała mi że mam założyć rajstopy, leżały w opakowaniu na stole takie cieliste z czarnymi kropeczkami patrząc na nie nie wiedziałem jak się za nie zabrać, Pani Anna rozpakowała i pokazała mi jak je mam zakładać żeby nie podrzeć dodała przy tym " Będą wyglądały słodko", muszę przyznać że pierwszy raz zakładałem taką część garderoby i było to bardzo miłe przeżycie, były niesamowicie delikatnie ale też bardzo gładkie wręcz śliskie i błyszczące w świetle żarówki , moje nogi wyglądały całkowicie inaczej jak by były opalone i mega gladziutkie, jak u zgrabnej kobiety, gdy już uporałem się z rajstopkami to mieliśmy jeszcze jakieś 45 minut do wyjścia z domu, szkoła była niedaleko tak że dojście zajmowało nam góra 5-10 minut, jak tak siedzieliśmy to Mariusz usiadł blisko mnie jak nigdy wcześniej jak by na jakieś randce był czy jak, strasznie się patrzył na moje nogi, zwłaszcza stopy ,raz nawet jestem pewien że udał że coś szuka pod kanapą i jego twarz była dosłownie przy moich stopach nawet ją musnął o moja stopę, było to troszkę dziwne bo się tak nigdy nie zachowywał ,ale mi się to nawet podobało i zacząłem go troszkę kokietować , założyłem nogę na nogę i tak bujałem stópką przed jego twarzą i pytałem się czy podobają mu się moje paluszki a on się tylko czerwienił i nic nie mówił to było naprawdę śmieszne ,tak naprawdę uważam że moje nogi wyglądały bardzo ładnie, stopy mam małe drobne i kształtne , a te umalowane paznokcie naprawdę robiły furorę, po chwili zjawiła się Pani Anna i kazała nam się powoli zbierać, Mariusz był przebrany za prezydenta Stanów Zjednoczonych miał smoking i taki kapelusz jak kominiarze nosili kiedyś, ja byłem jego panią i tak szliśmy pod rękę, co najlepsze nikt się nie połapał że ja to ja, wyglądałem jak jakaś ładna dziewczyna z klasy tylko ubrana bardzo elegancko z wyzywającym makijażem, na balu było całkiem fajnie wszyscy mieli świetne stroje i zabawa była przednia, Mariusz nawet tańczył ze mną dwa razy, po balu poszliśmy z ekipą z klasy do parku na piwo, powoli wszyscy zaczęli się zbierać do domu i na koniec tylko ja zostałem z Mariuszem, mieliśmy jeszcze po piwie i tak sobie siedzieliśmy na wprost siebie na trawie, Mariusz tak usiadł że moje nogi były niedaleko jego krocza, popijając piwo często na nie zerkał, po chwili wykrztusił czy mnie stopy nie bolą od tych butów, odparłem że tak trochę bolą wtedy Mariusz złapał mnie za łydkę i zaczął odpinać pasek okalający moją kostkę mówiąc troszeczkę ci odpoczną zanim dopijemy to piwo, nie oponowałem było przyjemniej bez botów a i mnie też to troszkę jarało jak widziałem że Mariusz się strasznie napalił i się dziwnie zachowywał, znów podstawiłem mu stopę blisko twarzy tak niby że nie specjalnie i tak trzymałem, było maks 10 cm od jego twarzy, widziałem jak się cały czas spogląda na nią, rzuciłem tak dla żartu żeby mi pomasował a on natychmiast złapał mnie za stopę i zaczął delikatnie masować, moja stópka była tuż przy jego twarzy , gdy tak masował było naprawdę przyjemnie , Mariusz powiedział: "masz piękne nogi w życiu nie miałem pojęcia że bede siedział z tobą w parku po zmroku i masował ci stopy w rajstopkach" był cały czerwony na twarzy , powiedziałem dla żartu że jak chce to może pocałować i podsunołem mu stópkę do ust, a on bez wachania włożył sobie moją stopę do ust a raczej palce do ust i zaczął je delikatnie ssać, byłem zaskoczony ale było naprawdę zajebiście aż jęknołem z rozkoszy dźwiękiem jak dziewczyna , chyba za bardzo wczułem się w rolę, Mariusz tak ssał jedną dłonią trzymał mnie za stopę a drugą powoli delikatnie wysuwał mi pod sukienkę i gładził mi uda, "ale super uczucie" powiedział,a ja już dawno miałem twardo w majtkach i byłem podniecony, w pewnym momencie Mariusz wstał i usiadł obok, zsunął spodnie i skinoł żebym podszedł, wstałem i stanołem w rozkroku, miałem jego nogi między moimi, wtedy Mariusz złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, usiadłem prawie na jego członku,a czułem że był już w gotowości, przez te cienkie majteczki i rajstopki bodźce były całkiem inne, zaczęliśmy się całować a moje biodra delikatnie poruszały się w przód i w tył, czułem jak jego twardy fiut ślizga się po moimi rowku, ściskał mnie za pośladki co jakiś czas dając mi małego klapsa, było tak wspaniale że aż nie mogłem w to uwierzyć że siedzę z moim dobrym kolegą i to wszystko wyczyniamy , zauważyłem że ktoś idzie w naszym kierunku to szybciutko zeskoczylem z niego i usiadłem obok, założyłem szybko buciki, podszedł jakiś facet spytać się czy mamy moze ogień, poszedł sobie a my śmiejąc się powoli udaliśmy się w kierunku domu, wtedy Mariusz odezwał się że szkoda by było takiej okazji a ja na to że jakiej? A on na to że nie wie czy będzie jeszcze kiedyś miał okazję iść na bal karnawałowy ze mną w takim wydaniu a wyglam przepięknie i chętnie by się ze mną jeszcze popieścił, idąc z nim trzymał mnie za talie jak byśmy byli parą, co jakiś czas zjeżdżając dłonią na mój tyłek, zaczęliśmy się całować na środku alejki w parku, było tam jasno od latarni trochę się zmieszalismy że ktoś nas zauważy i będzie bigos , wpadłem na pomysł żeby iść do nas na samą górę na strych tam nas nikt nie zauważy, Mariusz przytaknął ochoczo i szybko udaliśmy się do wspomnianego miejsca, wspięliśmy się po cichu żeby nas nikt nie słyszał na klatce schodowej i już byliśmy na strychu, było tam fajnie jeden z sąsiadów urządził sobie tam małą siłownie, była ławeczka, duży dywan generalnie fajnie i czysto , wykręciliśmy prawie wszystkie żarówki żeby było jak najciemniej ale jedną kazał mi zostawić bo chciał cieszyć oko moim wyglądem ja zresztą też , Mariusz przytulił mnie znowu i zaczęliśmy się całować a jego dłonie powędrowały na mój tyłek, "Ale gładkie te rajstopki" wyszeptał po czym położył mnie plecami na ławce i ściągnął mi buty, "Uwielbiam twoje stopy" wyszeptał i patrząc się na mnie ściągnął z siebie smoking i spodnie, powiesił ubranie starannie na jakimś urządzeniu do ćwiczeń następnie podszedł i spuścił swoje bokserki, moim oczom ukazał się jego penis, był gruby ale nie zbyt długi, usiadł na ławce i złapał mnie za stopy i zacisnął je na swoim penisie i zaczął się nimi masturbować, ja leżałem w milczeniu patrząc na niego czułem mega podniecenie a Mariusz powiedział" mrucz jak dziewczyna" zacząłem delikatnie stękać bardzo mu się podobało miał taki grymas na twarzy jak by się zaraz miał spuścić, nie chciałem tego i szeptem powiedziałem żeby przestał na chwilę, spojrzał na mnie wyciągnął swojego fiuta z moich stóp , podszedł do mnie i powiedział "teraz to ty pocałuj" i podstawił mi pod usta swojego mokrego kutasa, jego żołądź aż błyszczała od jego śluzu, złapałem go delikatnie za czubek ustami i zlizałem z niego wszystko, Mariusz stał rozpalony a ja trzymałem go za kutasa liżąc go patrząc mu wyuzdanym wzrokiem w oczy,a w koronkowej rękawiczce dodawało to jeszcze większego uroku, zaczął drgać i czułem że się zaraz spuści mi w usta, udsunołem go od ust i nie dotykając miałem jego penisa nad twarzą a on tak drgał jak by był na baterie, złapałem Mariusza za jądra a on nagle drgnął , troszkę popuścił i grubsze krople skapneły mi na usta, Mariusz wydyszał "Nie dotykaj teraz bo zaraz wszystko wyleci" , chwyciłem go za dłoń i położyłem ją na swoim kroczu , Mariusz jęknął i zaczął mnie masować przez rajstopy, bardzo powoli , co jakiś czas łapiąc ustami mojego penisa razem z majtkami, po chwili kazał mi się odwrócić i wypiąć tyłek wysoko w górę a głowę trzymać na ławeczce, tak też zrobiłem, Mariusz zsunął mi delikatnie rajstopy z majteczkami żeby tylko widzieć moją dziurkę nie dalej, włożył rękę między nogi złapał mnie za penisa i wygioł go mocno do tyłu przedzierając się przez rajstopy , teraz miał wypięta pupę i wystającego fiuta który nie uciekał mu z powrotem bo opierał się o rajstopki w tym samym czasie, delikatnie mnie masował i szeptał że mam najpiękniejszą pupę na świecie i zaczął mnie całować, trzymał mnie za penisa i jeździł językiem liżąc a to moją szparkę a to czubek mojego penisa, nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem i było wspaniale,po chwili Mariusz ułożył mnie bardzo płasko i stanoł okrakiem nad ławką a raczej nad moją pupą, " Muszę ci go włożyć" wyszeptał a ja nie oponowałem a wręcz przeciwnie marzyłem o tym, Mariusz naparł na moją dziurkę delikatnie ale zdecydowanie tak napierał aż jego żołądź pokonała opòr stawiamy przez moją szparkę,stęknołem a Mariusz zastygł w bezruchu " Boli cię?" zapytał ale ja nic nie odpowiedziałem tylko złapałem go dłonią za udo i delikatnie zacząłem poruszać, jego gruby kutas rozpychał moją dziurkę mieszając wrażenie bólu z rozkoszą, długo to nie trwało może minutkę albo mniej, usłyszałam jęk i nagle moją dziurkę wypełnił strumień spermy, Mariusz jęczał jeszcze przez chwilkę a następnie wyciągnął go z mojej szparki i usiadł na wprost mając moją pupę na widoku , chwilę tak patrząc uniósł mi tyłek ponownie i zaczął mnie całować po penisie, ułożył się na plecach tak że jego głowa była pomiędzy moimi kolanami a mój penis celował prosto w jego twarz, liżąc mnie po czubku zaczął energicznie mnie masować, 20 sekund później słychać było moje rytmiczne jęki rozkoszy, "dłużej nie wytrzymam!" wystękałem a on na to "strzelaj!" wtedy z mojego penisa wystrzeliła struga spermy było jej mnóstwo, nigdy się tak nie spuściłem, cała twarz Mariusza była oblana,na włosach na okularach wszędzie, na domiar tego poczułem jak Mariusza sperma ciekła mi z mojej szparki po moim penisie i kapała mu na twarz, leżeliśmy tak jeszcze conajmniej 10min , gdy się już ogarneliśmy, Mariusz wziął mnie usadowił u niego na kolanach w taki sposób że moje nogi oplatały go wokół, patrząc sobie w oczy uśmiechał się i całował mnie namiętnie, po chwili powiedział " To nie może się nie zdarzyć ponownie" ja też wcale nie chciałem żeby to był ostatni raz " Na pewno nie " dałem mu całusa i spojrzałem na zegarek
"O rany boskie! Zobacz która jest godzina musimy lecieć!" Szybko się zebraliśmy i po cichutku zeszliśmy na dół, ja mieszkam piętro niżej tak że jak dotarliśmy do Mariusza drzwi zatkałem palcem wizjerek w jego drzwiach tak na wszelki wypadek a Mariusz zaczął mnie całować, tak namiętnie że jak moja dłoń dotknęła jego krocza było całe nabrzmiałe, " Muszę iść ty świntuchu " powiedziałem żartobliwie i w bardzo kobiecym stylu zacząłem schodzić na dół wysyłając mu buziaczki niczym Merlin Monroe,
Następnego dnia poskładałem wszystkie rzeczy Pani Anny i udałem się żeby jej zwrócić,
Drzwi otworzyła Pani Anna " Dzień dobry przyszedłem oddać Pani kostium"
Wszedłem do środka Mariusz siedział przy stole troszkę czerwony czy może zmieszany, usiadłem obok niego i zagadałem jak gdyby nigdy nic wtedy Mariusz się rozluźnił i był jak dawniej,
Pani Anna zaczęła rozpakowywać torbę z kostiumem i odkładała odpowiednie rzeczy w odpowiednie miejsca, gdy złapała rajstopki i majtki powiedziała" To sobie możesz zabrać,to dla ciebie na pamiątkę"
Bardzo się ucieszyłem i schowałem do kieszeni, gdy Pani Anna wyszła do kuchni wyciągałem je z kieszeni i pomachałem Mariuszowi przed nosem mówiąc " Widzisz jeszcze będzie fajnie" ...
10 / 10 Błyszczące Pończochy Rajstopy średnia długość
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
W weeknd wszyscy udaliśmy się do pobliskiego centrum handlowego na zakupy i przy okazji coś przekąsić w której z restauracji znajdujących się w obiekcie. Moja żona i synowa poszły szperać po sklepach z ciuchami,ja natomiast z synem poszliśmy popatrzeć za sprzętem RTV. Nasze żony oczywiście jak zwykle dobrze ubrane przyciągały wzrok innych mężczyzn co oczywiście powodowało u mnie wzmożone podniecenie. Gosia miała na sobie spódniczkę jeansowa z dużym dekoltem sięgająca do połowy jej ud. Podkreślała jej odstający tyłek i odsłaniała piękne nóżki w cielistych,połyskujących rajstopach. Wygladała jak na swój wiek naprawdę seksownie co dało się zauważyć po reakcjach innych facetów. 😁 Synowa natomiast miała na sobie czarne,lekko połyskujące leginsy i biały sweter oraz białe sportowe buty. Włosy spięte w kucych i okulary przeciw słoneczne na włosach co dodawały charyzmy i podkręcały styl. Adrian będąc już lekko głodnym zadzwonił do Natalii zapytać w którym sklepie są? Chwytając namiar udaliśmy się do wskazanego sklepu szukając naszych kobiet. Adriana na samym wejściu zaciekawiła jakaś kolekcja ubrań,ja natomiast udałem się dalej. Po chwili dostrzegłem Gosię przy przymierzalni. Podszedłem i powiedziałem że czekamy na nie. Gosia odpowiedziała potrzebują jeszcze pół godzinki bo znalazły fajne ciuszki i musza koniecznie przymierzyć. Odpowiedziałem Ok. Gosia weszła do jednej z kabin,a ja sobie usiadłem na ławeczce przed w przymierzalni z której widziałem wszystkie kabiny. Po chwili dostrzegłem że po prawej stronie za zasłona która się lekko rozchyliła znajduje się Natalia. Oczywiście nie mogłem zapanować nad wzrokiem i się lampiłem przez lekka lukę za kotara. Natalia od sunęła zasłonę myśląc że jest za nią moja żona. Jednak byłem to ja… Natalia mając na sobie tylko krótka mini spódniczkę i stanik,poprosiła mnie abym poszedł jej po czarne i brązowe rajstopy 20-30 den bo chce zobaczyć jak będzie wyglądać w tej spódniczce na imprezie. I które rajstopy beda lepiej pasować. Odpowiedziałem Ok już Idę i tak też zrobiłem. Po chwili wróciłem dając jej dwie pary rajstop czarnych i cielistych. Natalia wzięła je do ręki i zasłoniła kotarę. Mój fiut był już naprężony. Po chwili odsłoniła kotarę i zapytała: i jak tato się prezentuje? Jej nóżki pozyskiwały w brązie rajstop,minispódniczka sięgała do połowy jej ud,na górze miała granatowa koszule z dużym dekoltem. Wygladała nieziemsko seksi co odrazu miało odzwierciedlenie w postaci mojego wzwodu którego oczywiście nie dało się ukryć☺️ Natalia chwyciła mnie za rękę i wciągnęła do przymierzalni. Noga,a dokładnie kolanem zaczęła mi jeździć po kroczu które było twarde. Jej połyskujące kolano najeżdżało na mojego fiuta coraz to z większym naciskiem. Po chwili rozpięła mi spodnie spuszczając je w dół i swoją ręka chwyciła za mojego sterczącego fiuta i zaczęła walić mi konia… patrząc przy tym mi prosto w oczy… Mój fiut dawno nie miał takiego naprężenia. Patrzyłem na jej nóżki,twarz i cycki… zerkając przy tym na jej rękę która mi trzepie konia… spuściłem się na jej nogi i spódniczkę na wysokości ud i kolan. Spermy było bardzo dużo…spływała po jej nogach w śliskich rajstopach na podłogę. Cdn.
9.2 / 10 Teściu Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Wyobraźcie sobie, jak ja muszę się czuć, w chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mam innego wyjścia. Innego niż to – po prostu muszę mu się oddać...?
Boże, jak ja to przeżywam. Jak to?! Mam pozwolić, żeby ta kreatura, ten ramolowaty urzędas, tak po prostu mnie posiadł? Nie! Nie może tak być! Ten łachudra miałby mnie ot tak po prostu się ze mną przespać?! Ze mną, szanowaną panią profesor, o nieposzlakowanej reputacji? Miałby do woli sobie mnie używać? Jak jakąś ladacznicę?! Niedoczekanie!
Mimo oburzenia oczyma wyobraźni widzę to niemal dokładnie: stoję w jego obskurnym biurze, żywcem wyjętym z PRL-u, przed zabałaganionym papierzyskami biurkiem, a ten typ świdruje mnie małymi, przymrużonymi oczkami, uśmiechając się jakoś jednocześnie ironicznie i... Nieprzyzwoicie.
A ja? Elegancko ubrana, zadbana damulka, stoję zawstydzona, skonsternowana. Nie wiedząc, co robić. Czy każe mi się tak po prostu oprzeć o to biurko, a on tymi swoimi grubymi łapskami bezceremonialnie podwinie mi spódnicę? A może będę musiała rozłożyć się na tym blacie na plecach i sama podciągnąć kieckę? A może jego perwersyjny umysł podpowie jeszcze inne rozwiązanie? Gdy on będzie siedział za biurkiem, ja otrzymam polecenie, że mam przy nim kucnąć...
Okropne! Miałabym pewnie sama rozpinać rozporek jego spodni. Od tego wytartego, starego garnituru. Szarego, jak on sam i w dodatku śmierdzącego naftaliną.
Jakże będą mi drżeć palce, gdy będę rozpinać jego rozporek... To byłoby obrzydliwe, gdybym wyłuskiwała jego sflaczałą, pomarszczoną męskość... Ależ to byłoby upokarzające! Zwłaszcza gdybym zaraz musiała ją wziąć do ust...
Wyobrażacie to sobie? Ja, jak mówią o mnie - wytworna damula, zawsze w porządnej, dopasowanej garsonce, eleganckich szpileczkach, z szykownie ułożoną fryzurą, klęczącą przed tym niechlujnym urzędasem w wyciągniętej i wytartej marynarce, trzymająca w buzi jego fiuta?! I odciskająca na nim ślad mojej krwistoczerwonej szminki...
Wyobrażam sobie, jak w tym poniżeniu, klęcząc, ssąc jego wątpliwą męskość, jestem chwytana za głowę, niczym lalka do zabawy, przyciągana...
Ale czy mniej poniżające byłoby, gdybym musiała udać się nie do jego gabinetu, ale do jego domu i gdybym musiała tam pójść z nim do łóżka? Ciekawe jak mieszka taki urzędas... Za pieniądze z łapówek ani chybi jest urządzony. I ja tam, być może, musiałabym spędzić z nim całą noc? Całą noc znosić jego tłuste łapska na swoim ciele. Czuć jak maca mi pośladki, jak miętosi piersi, jak bawi się moją cipką... Jak bezpardonowo się w nią pakuje... Kiedy tylko chce... I w jaki sposób chce.
Swoją drogą... Ciekawe, gdzie mieszka?
Czy lepiej tam? Czy już lepiej, żeby wydupczył mnie na tym swoim starym biurku?
A wszystkie te dywagacje z jednego, głupiego powodu. Pan kierownik raczył nałożyć na moją mamę niebywale wysoki mandat karny, oraz obowiązek spłaty domniemanego należnego VAT-u wraz odsetkami. Jak to możliwe? Żeby to spłacić, nie wystarczyłoby sprzedać dom. Trzeba by mieć kilka domów do sprzedania. Jak do tego doszło?
Czy mogłam narazić moją biedną mamę na taki dramat?
Niestety nie mam czasu na zwłokę, już jutro muszę dać odpowiedź.
Bardzo długo nie mogę zasnąć, wciąż myślę tylko o nim. Rozważam wariant, co by się stało, gdybym nie przyjęła jego "propozycji nie do odrzucenia"... No nie! Mama by tego nie przeżyła! I tak jest poważnie chora na serce. To by ją zabiło.
Jest niestety chyba tylko jedno, jedyne wyjście. Po prostu... Zgodzić się. Zgodzić, czyli mu się oddać...
Natychmiast przed oczyma staje mi obraz, tego jak właśnie do niego idę. Jeszcze dumna i elegancka, a już złamana... Idąc, czuję na sobie wzrok przechodniów. Mam nieodparte wrażenie, że wszyscy, którzy mnie mijają, doskonale wiedzą, że idę mu dać.
Jak powinnam się ubrać na takie spotkanie? Na pewno szeroka spódnica... No tak, luźna, bo nie wiadomo wszak, w jakich okolicznościach zechce mnie wyobracać... Pończochy? Bezapelacyjnie. Po to, żebym nie musiała ich ściągać... Może kabaretki? Nie... Niech nie myśli, że jestem jakąś dziwką...
Powoli orientuję się, że te myśli zaczynają w jakiś przedziwny sposób mnie ekscytować.
Wspominam chwilę, kiedy pierwszy raz pojawiłam się w jego gabinecie... Jak wbijał we mnie wzrok, niczym drapieżnik szpony w ciało ofiary.
Komplementował mnie.
- Jest pani najatrakcyjniejszą i najelegantszą kobietą, jaka tu do mnie trafiła. Prawdziwa dama.
Schlebiało mi to. Aż do momentu, gdy zasugerował, że mama może uniknąć mandatu i spłaty nienależnego zwrotu VAT-u. Ale nie za darmo...
Sugestia była zawoalowana, lecz czytelna. Jeśli byłyby jakiekolwiek wątpliwości, rozwiewało jego spojrzenie - pożądliwe, zaborcze. Jasno komunikujące - Laluniu, muszę cię mieć! Nie wypuszczę cię ze swych łapsk, dopóki nie wezmę cię na warsztat. Dopóki cię nie zaliczę!
Zaliczę? O nie. Z pewnością w myślach nie użył tego słowa. - Dopóki nie prześpię się z tobą? - To też zbyt delikatny wariant... - Próbowałam przeniknąć jego umysł i odnaleźć wulgarne słowa, które się w nim kołatały - Dopóki... Cię nie wyobracam! - Nie... Też nie, raczej - Dopóki cię porządnie nie przedymam...
O tak... Złowieszczość wzroku jasno to komunikowała.
Lubił bezceremonialnie gapić mi się w dekolt. Potem, znów sprośnie uśmiechając się rzucać - pani Marta ma czym oddychać.
Zgrywał nieco dżentelmena, nawet odprowadził mnie do drzwi, ale chyba głównie po to, żeby napatrzeć się na moją pupę. Fakt, miałam wtenczas dopasowaną, obcisłą spódnicę, więc mógł doskonale obejrzeć sobie kształt mojego tyłka.
To racja, że na wizytę do niego ubrałam się jeszcze bardziej kusząco niż zazwyczaj, choć i na co dzień staram się ubierać bardzo kobieco. Ale to nic dziwnego, zależało mi na tym, by załatwić pozytywnie sprawę mamy. Liczyłam, że dobrze umalowana, elegancko i powabnie ubrana, swoim wdziękami wpłynę na decyzję urzędnika. Tymczasem sprawy przybrały biegunowo wprost odległy przebieg. Moje wdzięki istotnie podziałały na pana kierownika, lecz, tylko umocniły jego nieprzejednane stanowisko. Oczywiście po to, by móc mi złożyć ową niemoralną propozycję...
Ależ się wtedy oburzyłam.
- Co też pan sobie wyobraża?! Że kim ja jestem? Nie ma mowy.
Teraz jednak, nie mogąc zasnąć, zdecydowanie mięknę... Moje stanowcze "nie" się ulatnia się jak kamfora.
Ja też się rozpływam...
Ale co to?! Pan Ignacy włazi do mojego pokoju. Patrzy na mnie z obleśną miną, tak drapieżnie...
- Ależ co pan tu robi?
- Przyszedłem cię wreszcie nawiedzić, moja ty damulko...
- Ależ ja jeszcze nie wyraziłam zgody...
- Ale nie kłopocz się, po co twoja zgoda... Sikoreczko? - Jego twarz wyraża jeszcze bardziej sprośnie jego podniecenie.
- Nie... Proszę... Jeszcze nie zdecydowałam się, czy się panu oddam...
- Oddasz, oddddasz. Dasz mi, paniusiu... Wiesz dobrze, że mi dasz...
Brutalnie popchnięta na łóżko, padam na plecy. Sprężyny skrzypią niemiłościwie.
Zadziera mi spódnicę, mimo, że trzymam ją rozpaczliwie dłońmi.
- Nie... Nie... Proszę...
- Co my tu mamy? Seksowne pończoszki-kabaretki! Ładnieś się wystroiła i przysposobiła do dawania dupy!
Z lubością zrywa moje stringi, a ich strzęp chowa do kieszeni.
- A to będzie mój łup!
W mgnieniu oka mnie dosiada... Czuję na sobie ciężar, który sprawia, że nie mogę się nawet ruszyć. Za to moje nogi rozsuwają się na boki... Natychmiast między nimi czuję coś obcego. Obiekt wielki i twardy. Czuję jak szoruje po mojej szparce... Jak próbuje się w nią wedrzeć, napiera... Wreszcie moja świątynia kobiecości kapituluje i wpuszcza agresora. Ten wtłacza się bezpardonowo. Wkrótce wypełnia mnie potężny pal. Wielki! Długi i gruby. Mam wrażenie, że przebija mnie na wylot! Czuję jak rozpycha moją piczkę, rozciąga jej ścianki wręcz do granic fizycznej wytrzymałości!
- Nie... Nie... Proszę...
Lecz wkrótce moje - "nie" - zastępują żałośliwe jęki - "aaaa aaaaa!"
Nikczemnik okazuje się być wyjątkowo wulgarny.
- Ty zdzirowata damulko. Rozepcham ci tę "sakwę", że nie będzie już taka ciasna! Będziesz miała dziurwę, jak rozjechana rozjebunda!
Chce mnie drań poniżyć! Z roli damulki sprowadzić do roli jakiejś lafiryndy!
Ależ brutalnie mnie ładuje! Stary dziadyga, a pracuje jak młot pneumatyczny! Tak mocno i... Szybko! Cóż za łomot sprawia mojej piczce! A co będzie, jak mi zmajstruje dzieciaka! Pełna przerażenia zaczynam go błagać, aby przestał.
- Panie Ignacy! Niech pan uważa... Chyba nie chce pan ze mnie zrobić mamusi...
Nikczemnik tym bardziej przyspiesza!
- A dlaczego by nie?! Dlaczego nie przyozdobić eleganckiej paniusi gustownym brzuszkiem! Aż się prosi, żeby takiej panience zmajstrować akuratny prezencik - bobasa!
I cóż ja mogę na to począć??? Nic. Zupełnie nic.
Mogę tylko sobie pokrzyczeć...
W wyniku moich stękań i krzyków, do pokoju wparowuje... Moja mama!
- O mój Boże! - Załamuje ręce. - Córuchno, co ty robisz pod tym panem?!
Czuję potworny wstyd. Przyłapana przez rodzicielkę... W takiej pozie! Z podciągniętą spódnicą, z rozłożonymi nogami, dźganą przez otyłego urzędasa.
Który ani myśli zaprzestać pracy swych lędźwi! Usilnie szturcha mnie bez wytchnienia!
Wtem mama dostrzega, że to pan referent z urzędu skarbowego, do którego tyleż razy pielgrzymowała!
- Pan Ignacy! Co pan robi mojej córce?!
- Jak to co... - sapał, nadal nie przestając mnie piłować, ani nawet nie zwalniając, wywołując potworne moje skrępowania - córuchna rozchyliła mi kalafiora, to jej robię przegazówkę!
- Mamusiu! Ratuj! - wzywam pełna nadziei.
Jakże okazuje się krucha! Napastliwy urzędas wciąga interweniującą rodzicielkę, a wszak to szczuplutka kobietka, razem ze mną pod siebie! Jej spódnica solidaryzuje się z moją... Rychło zostaje podciągnięta.
Jurny referent ładuje na przemian raz jedną z nas, raz drugą.
- Każdą z was wygrzmocę po równo! Każdej z was zostawię pamiątkę. Będziecie spacerowało po swojej wiesce z równo sterczącymi bębenkami!
Słychać naprzemiennie moje popiskiwanie i głośne stękanie mojej rodzicielki.
Nagle jęki cichną z wolna i jakby rozmywają się... Wszystko się rozmywa...
O Boże! Jak to wspaniale, że to był tylko sen...
Z drugiej strony - miałabym to już za sobą.
Zwlekam się z łóżka, myśląc wyłącznie o czekającej mnie decyzji. Staję na wprost lustra. W odbiciu widzę całkiem zgrabną kobietę, o długich nogach, w różowej, seksownej, prześwitującej koszulce nocnej. Dość dobrze widać przez nią piersi. Kształtne półkule, zarysowujące się brodawki i sterczące sutki. No może są nieco za duże są te moje cycki... Odwracam się tyłem... Pupa zgrabna jednak również spora, lecz czyż mężczyźni nie tego właśnie szukają? Czyż nie kręcą ich takie krągłości?
Zatem, jeśli się zdecyduję na ten krok, chyba nieodzowny, będę dla tego łachudry niewątpliwie niezłym łupem... O którym będzie rozpamiętywał do końca życia... I... To niestety bardzo możliwe - chwalił się kolegom. Kuźwa! Przy jakimś piwsku miałby opowiadać o tym, jak mnie podszedł? Jak mnie sobie używał?! Potworne!
Ale czy jest inna droga? No nie... Nie ma. Nic mi nie przychodzi do głowy.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zdecydować się na ten okropny i uwłaczający krok. O dziwo - sama się zaskakuję - ta myśl już nie budzi we mnie takiego przerażenia jak jeszcze dzień wcześniej. Mało tego, mam wrażenie, że zaczyna mnie... O nie, tego nie mogę dopuścić do siebie!
Gdy kąpię się pod prysznicem, szczególnie starannie myję piersi i... Cipkę. Porządnie namydlam i szoruję moje cycki, jakbym chciała, aby prezentowały się jak najkorzystniej...
To samo z moją szparką. Najpierw przycodzi mi myśl, że wymywam z niej pozostałości po niechlujnym urzędasie... Z czasem, moja dłoń pracująca w linii - góra - dół - rozpędza się. Niespodziewanie, ten zabieg niezwykle mnie podnieca, zaczynam silniej trzeć piczkę, niemal do bólu. Nie mogę powstrzymać jęków.
Ubiór dobieram tak, jakbym już zdecydowała, że mu się oddam, stojąc przed lustrem - zakładam skąpe, koronkowe stringi, grafitowe pończochy i koronkowy stanik zapinany z przodu.
Którą spódnicę wybrać? Tak, jak już wczoraj o tym przemyśliwałam - jakąś porządnie rozkloszowaną. Taka będzie najwygodniejsza... Natychmiast sama łapię się za słowo. - Najwygodniejsza do czego?!
Decyduję się na tę granatową. Przypominam sobie moment, gdy kupowałam ją w galerii i zakładałam w przymierzalni. Wtedy też pomyślałam sobie, że taka kiecka może być szczególnie użyteczna w sytuacjach pewnego typu...
Teraz zakładam ją powoli, obserwując swoją czynność w lustrze. Wreszcie układam materiał na sobie. - Ależ ta spódniczka ładnie na mnie leży! Do tego prezentuje się całkiem seksownie!
Patrząc na swe odbicie, chwytam za brzegi materiału i unoszę kieckę na wysokość do połowy ud. To musi być mega kuszący widok dla mężczyzn! Teraz zadzieram spódnicę wysoko. O tak! To byłby dopiero arcypodniecający widok dla tego urzędasa - długie nogi w pończochach, zwieńczonych koronkowymi manszetami, pupa widoczna doskonale, bo wszak ileż mogą zakryć stringi?
No i cycki... łatwo mi rozpiąć ten stanik... Przed lustrem rozpinam go, jakby na próbę. Miseczki łatwo uwalniają dwie ciężkie półkule.
Zawstydzam się, jakby rzeczywiście moje nagie, dyndające piersi zobaczył teraz nagle obcy mężczyzna.
Bluzka rozpinana. Tak, niech będzie na zatrzaski, kto wie, czy ten rozpustnik nie będzie chciał jej szarpać?
Jeszcze tylko szpilki. Czarne, klasyczne, ale na całkiem wysokim obcasie, pewnie ze trzynaście centymetrów. Wydam się mu wyższa, niż jestem...
Wygładzam spódnicę i górę. - Ależ ja się prezentuję! Niby skromnie... A jednak dzięki klasycznemu stylowi - bardzo elegancko... Niby zwyczajnie, a jednak dzięki kuszącemu krojowi kiecki i opiętej na biuście bluzce - bardzo seksownie.
Ostatnie chwile na decyzję.
No i co tu zrobić? Ale... Czy ubierając się w taki sposób - przypadkiem właśnie nie zdecydowałam? Czy nie zdecydowałam się, że mu się oddam? W myślach międlę inne określenie - bardziej kolokwialnie - że mu najzwyczajniej dam?
Ignacy Surowy - ależ drżą mi ręce, gdy wybieram numer telefonu.
- Więc... Cóż... Chyba nie mam innego wyjścia... Muszę się zgodzić na pańską propozycję...
W słuchawce słyszę przełykanie śliny.
- Przyjadę po panią jeszcze dzisiaj, po pracy.
Tego dnia, kompletnie nie mogę się skupić na prowadzeniu lekcji. Jakbym sama nie słyszała swojego głosu, myślę tylko o tym co czeka mnie po zajęciach. Gdzie mnie zabierze? Jak się będzie wobec mnie zachowywał? Czy będzie nadal nieco zgrywał dżentelmena, czy może natychmiast zacznie się do mnie brutalnie dobierać?
Odruchowo układam bluzkę na biuście. I od razu w głowie świta mi obraz - jak tłuste paluchy rozrywają jej guziki... Jak rozpięta bluzka odsłania biust w koronkowym staniku...
Odruchowo też gładzę spódnicę, przy czym natychmiast wyobrażam sobie, że ta kiecka ma posłużyć jednemu - ma zostać zadarta.
Myślę sobie - a ja? ja do czego mam posłużyć? Jaka będzie moja rola? Mnie, tu na lekcji - taką ważną, dowodzącą wszystkimi w klasie, ma spotkać rola nie ważniejsza niż dmuchanej lalki - zaspokojenia samczych chuci!
Prawie nie słyszę odpowiedzi uczniów, zdaje mi się że oni snują się, jakby za mgłą. Coś prawią o rozbiorach, o upokorzeniu Polski.
Niedługo to ja będę rozebrana... I nie mniej upokorzona...
W pewnym momencie dostaję sms-a. Ku mojemu zdziwieniu - od Surowego.
"Nawet nie wie pani jak się cieszę, że się Pani zgodziła. Ale, żebym miał pewność, może Pani wysłać potwierdzenie sms-em?"
A to drań! Co on sobie wyobraża?! Pewnie chce się nasycić moim upadkiem. Chce się delektować poczuciem, że jeszcze dziś będzie mnie miał.
Początkowo postanawiam zignorować informację. A co to, mam obowiązek odczytywać na lekcji sms-y? Po chwili jednak czuję potrzebę odpowiedzeniu mu, ale tylko zdawkowo - "tak" - wpisuję. Lecz nie wysyłam tego. Wkrótce jednak wymazuję wiadomość, a wklikuję - "Zgadzam się. Jeszcze dziś będzie pan mnie miał."
Sama się zaskakuję, że to wpisałam. A jednak, z jakiegoś powodu mnie to ekscytuje, choć nie chcę się przyznać sama przed sobą.
Szybko dostaję odpowiedź: "Doskonale! A czy mogę wiedzieć, jak się pani ubrała na nasze spotkanie? Co ma pani na sobie?"
Zadrżałam. Ten zbok autentycznie jara się na mnie. Na to, że do niego przyjdę. A to wywołuje we mnie dziwny rodzaj emocji.
"Spódnicę i bluzkę" - wpisuję tekst. Ale po chwili dodaję "oraz pończochy".
Pewnie drań jest ciekaw moich majtek i stanika...
Odpisuje natychmiast - "Czy mogę prosić o zdjęcie?"
Początkowo decyduję się zignorować prośbę. Jednak powoli uświadamiam sobie, że wszak to ja jestem od niego zależna... To ja winnam zabiegać o jego dobrą wolę... Tym bardziej czuję się zniewolona... Osaczona... Tylko dlaczego to mnie w jakiś dziwny sposób działa...
Na przerwie, w łazience, wyczekuję aż nikogo tam nie będzie, po czym robię sobie fotkę. Najpierw jedną z góry, potem drugą - odbicie w lustrze.
Kurcze... W tym ujęciu, w szkolnej łazience, odnoszę wrażenie, że biust wydaje się większy, że kiecka bardziej seksowna, że wyglądam jeszcze apetyczniej, niż rano, kiedy w domu przeglądałam się w lustrze.
Wysyłam zdjęcie.
Ta kanalia, pewnie teraz, śliniąc się, pożera mnie wzrokiem tak samo jak wtedy gdy byłam u niego w biurze... A może nawet, jak to mówi młodzież "marszczy freda" patrząc na moje zdjęcie? Z drugiej strony - po co? Skoro już za kilka godzin, będzie miał mnie na żywo... Słowo - miał - to trafne określenie...
Podrywa mnie dźwięk sms-a. Wysłał odpowiedź.
"- Dziękuję! Fenomenalnie Pani wygląda! Jaka szkoda, że nie w minispódniczce, choćby takiej, w jakiej kiedyś u mnie Pani była. Ale i tak prezentuje się Pani nad wyraz powabnie! Nie mogę się już doczekać spotkania. Niech mi Pani wierzy, odliczam każdą minutę. A propos. Czy to są rajstopy, czy pończochy?"
Zbok! - myślę sobie - ciągle myśli o mnie... I o tym co skrywam pod spódnicą...
Ponownie pierwotnie decyduję się zignorować pytanie, ale znów, jakaś siła pociąga mną, jak za sznurki...
- To pończochy.
Czuję jakiś rodzaj podniecenia, zdradzając mu swój sekret skrywany pod spódnicą.
Pończochy! Teraz już wiesz, że będziesz miał łatwy dostęp... Wystarczy, że zadrzesz mi kieckę - myślę w duchu.
Znów dźwięk smsa. Błyskawicznie odpowiada.
- Dziękuję Pani! To fantastyczna wiadomość! Ubóstwiam kobietki w pończoszkach! Czy może Pani teraz wyjść do łazienki i zrobić zdjęcie, tak, bym widział Pani nóżki w tych nylonkach?
- Nie! - wpisuję w wiadomości. Jednak nie mam odwagi mu jej wysłać.
Kurcze... Przecież prawdopodobnie za kilka godzin on mnie... Zrobi ze mną, co zechce... Zatem takie żądanie, choć właściwie to niby prośba, stanowi najniewinniejszą broń z jego rozpustnego arsenału.
Przepraszam uczniów i wychodzę. Serce bije mi jak oszalałe, gdy zmierzam do toalety. Zamykam główne drzwi. Towarzyszy mi dziwne uczucie, gdy podciągam spódnicę.
Pstryk.
Na ekranie rysuje się scenka iście erotyczna - ponętnie zadarta kiecka odsłania długie nogi w szpilkach i pończochach. Wysokie obcasy powodują, że nogi zdają się jeszcze dłuższe. Na udach wyraźnie rysują się koronki nylonów, oddzielające je od jaśniejszego obszaru ciała.
Ty stary pryku! - myślę sobie, patrząc w telefon - teraz dopiero nabierzesz na mnie chrapki... Nie ma szans, żebyś mi przepuścił... Nie ma.
Tym razem dłużej czekałam na sms-a.
- Paniusiu! Nawet nie wiesz, jak wielką radość mi sprawiłaś! Doskonałe, rozkoszne ujęcie! Nie muszę chyba mówić, co się dzieje w moich spodniach. Ależ nabrałem na Ciebie ochoty...
Ale w takim razie poproszę jeszcze jedno zdjęcie, Pani. Twej słodkiej brzoskwinki.
A to cham! - zagrzmiałam na niego w myślach.
Taka propozycja wydała mi się totalnym naruszeniem mojej intymności. Planowałam mu odpisać bardzo dosadnie.
Jednak po chwili oswajałam się już z jego poleceniem. Oburzające żądanie upokarzało mnie, lecz z dziwnego powodu nabierałam chęci na jego spełnienie. Wręcz dużej chęci.
Głos wewnętrzny polemizował ze mną samą:
- Za kilka godzin będziesz musiała nie tylko pokazać to, co masz między nogami! Ale pozwolić, by właśnie tam poużywał sobie, jak tylko żywnie zapragnie!
Przegrywam dyskusję sama z sobą.
- Racja... Zaniebawem będę należała do niego ja... I moja piczka... Zdjęcie? Czym przy tym jest zdjęcie?
Znów idę do toalety na przerwie. Drżącą ręką wkładam telefon pod spódnicę. Wcześniej zsuwam koronkowe majtki. Tylko trochę rozchylam nogi.
Pstryk.
Patrzę w ekranik.
Boże! Nigdy wcześniej nie widziałam się z takiej perspektywy! Nie spodziewałam się, że zdjęcie mojej waginy będzie aż tak wyraźne... Dłonie drżą mi bardziej niż liście osiki, kiedy posyłam fotkę Surowemu.
Tuż na początku kolejnej lekcji przyszedł sms zwrotny.
- Wyśmienita! Przeurocza i smakowita brzoskwinka! Pomyśleć, że już na mnie czeka, już sposobi, żeby się ze mną zaznajomić!
Już teraz droczy się ze mną... - pomyślałam - dobrze, że nie ma kolejnych poleceń...
Dokładnie w tym momencie przychodzi kolejny sms. Podskoczyłam.
Co jeszcze mi napisał?
- Bardzo podoba mi się ten wąski paseczek nad nią. Uwielbiam takie! No i co za oprawa - te koronkowe majtusie zsunięte na bok - mistrzostwo świata.
A czy może mi Pani wyznać, czy ta jamka jest ciasna?
A to gagatek! Pastwi się nade mną. Chce, żebym sama zdradzała mu intymne sekrety.
Aż sapię ze złości. Uczniowie wpatrują się we mnie zaciekawieni.
Jak dobrze, że nie widzą treści smsów!
Wracam do pytania Antoniego i tym razem czuję, że odpowiedź sprawi mi przyjemność.
A niech wie! Niech wie, że trafi mu się wąska cipa!
Odpisuję:
- Ciasna.
Nie muszę czekać długo na odpowiedź.
- Doskonała! Marzenie!
Zastanawiam się, jakie teraz perwersyjne żądanie otrzymam?
Może - udowodnienie tej ciasności... - włożenie dwu paluszków i zrobienie wtedy zdjęcia...
Aż ciarki przechodzą mnie na samą myśl, że wykonuję taką fotkę w kiblu...
A może jego rozpustna natura podpowie mu jeszcze bardziej perwersyjne rozwiązanie...? Co może rozkazać?
Na przykład, może zechcieć, żebym zrobiła sobie palcówkę... Symulowała ruchy frykcyjne??? I do tego - nakręciła filmik! Boże! Nie... Wyobrażam sobie, że nagrywam wówczas w toalecie również dźwięk - jak jęczę...
Teraz dopiero przeszły mnie dreszcze! Fantazja podpowiada mi, że podczas kręcenia tej "produkcji" z kabiny obok - ktoś mnie podsłuchuje!
Na szczęście już żadnego sms-a nie dostaję. Poza tym, w którym polecił mi czekać na przystanku autobusowym przy ryneczku i w którym pisze, jak bardzo nie może się doczekać... / Nie oszczędzając mi pikantnych słów:
- Proszę przygotować swoją słodką, wypielęgnowaną i ciaśniutką myszkę na istną katorżniczą przeprawę...
No i znów przebiegają mnie ciarki pod wpływem tych słów. Przymykam oczy i wyobrażam sobie tę scenę, w której tak hucznie dostaję do wiwatu... /
Do końca lekcji nie myślę już o niczym innym, jedynie o tym, że czeka mnie "ostre rżnięcie". Ale, czy rzeczywiście on będzie ostry? Podobno krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje. Poza tym, przecież on ma już swoje lata. Może nie sprawdzi się jako mężczyzna? Może nie "stanie" na wysokości zadania?
Zastanawiam się też, jak się w ostatnich godzinach przygotować psychicznie do tego, żeby pójść do łóżka z zupełnie obcym mężczyzną. No właśnie? Czy być neutralną? Czy po prostu rozłożyć przed nim nogi i pozwolić mu, żeby się na mnie wyżywał, żeby się we mnie zaspokoił? Nie wyrażając żadnych uczuć, leżeć pod nim?
Czy też wprost przeciwnie? Być pod nim głośną? Wzdychać i jęczeć, nawet udawać jak bardzo przeżywam to, że on mnie bzyka?
Wiadomo, że on wolałby to drugie, najchętniej pewnie połączone z moimi okrzykami zachwytu, typu: - Panie Antoni, ależ pan mnie ostro pieprzy!
Niedoczekanie! Nie dam mu tej satysfakcji...
Nieustannie zerkam na zegarek w telefonie. Ostatnia lekcja pędzi jak szalona, niby dopiero się zaczęła, a już jest po połowie! Wciąż te same myśli kołaczą się w mojej głowie. Gdzie będę musiała mu się oddać? A może wywiezie mnie do lasu? I zaciągnie gdzieś w krzaki, jak tirówkę? Wyobrażam sobie, jak najpierw przed nim kucam, a potem, jak jedną ręką oparta o drzewo, drugą podciągam spódnicę wypinając się przed mym "amantem". Czy może wcale nie będzie dżentelmenem, ale okaże się brutalnym? Takim, co to lubi porwać na dziewczynie ubranie? A może nawet przylać w tyłek?, Czy może być wulgarny? Jakimi epitetami mógłby obdarzyć mnie taki zboczuch? Suka? Dziwka? A może nawet - kurwa? Jak ja wtedy powinnam reagować?
No i wreszcie - czy wystarczy mu, że raz mnie wyobraca? Czy będzie mnie trzymał na przykład całą noc i kilka razy będę musiała znosić jego umizgi i dawać mu tyłka?
A jaki okaże się podczas zbliżenia? Czy będzie wchodził we mnie delikatnie? Czy wprost przeciwnie - wbije się bezpardonowo, drapieżnie... Na ile ostro mnie zerżnie?
Na koniec lekcji czekam jak na ścięcie. Ten dzwonek zadzwonił za szybko! Wychodząc ze szkoły, nie zauważam ani uczniów, którzy mówią mi: "do widzenia", ani kolegi - matematyka. Marek komentuje to: "głowa w chmurach - chyba jesteś zakochana!"
Jasne, kuźwa - myślę w duchu i zaraz sobie sama dodaję - zakochana... A czy nie idę właśnie się kochać?
Gdy stoję na tym cholernym przystanku, minuty dłużą się, odnoszę wrażenie, że wszyscy dokoła patrzą na mnie i doskonale domyślają się, po co tu czekam. Wydaje mi się, że czytam w ich myślach. Czy ten mężczyzna po pięćdziesiątce, w skórzanym kapeluszu, nie dedukuje: - "Ta damulka, ani chybi czeka na jakiegoś absztyfikanta, żeby mu dać dupy! No bo po co tak się ubrała?! Szeroka spódnica... Pewnie da się wyryćkać gdzieś na tylnim siedzeniu!"
Natomiast ten szczyl, typowy nerd, w okularach wielkich jak latarnie, ani chybi, sprośnie fantazjuje: - "Zaraz będzie klęczała, z żylastym fiutem w tych ładniutkich, dużych ustach pomalowanych czerwoną szminką... Trzymana pewnie mocno za te jej śliczne włosy!"
Płonę ze wstydu.
Wreszcie podjeżdża duży, wysłużony czarny opel. Kierowca zaprasza mnie do środka. Kulturalnie się wita, nawet całuje w rękę! Może wydaje mu się, że im bardziej jestem damą, tym większa chwała dla tego kto ją posiędzie...
Mimo kulturalnych manier, w jego wzroku wyczuwam coś niepokojącego, jakby drapieżnego. Jakby w duchu mówił sam do siebie - "Upalę ja sobie tę sikorkę! Pociupciam sobie! I to porządnie!"
- Dokąd jedziemy? - pytam, próbując ukryć drżenie głosu.
- Trochę za miastem jest przytulny motelik. Za bardzo znają panią w tym miasteczku, a mnie też w pewnych kręgach...
Siedzę jak na szpilkach, mimo, że zagaja coś o pogodzie.
- Przepraszam za moje sms-y, chyba nadto obcesowe... Ale pani daruje, nie mogłem się powstrzymać. - Uśmiechając się, kładzie dłoń na moim kolanie i je delikatnie ściska.
W normalnej sytuacji natychmiast odepchnęłabym taką rękę...
Ale to przecież nie jest normalna sytuacja, więc oczywiście dozwalam na to by sobie trzymał moje kolano.
- Pani zdjęcia na prawdę mnie rozpaliły... - szepcze, jednocześnie masując moje kolano.
Zupełnie nie mam pomysłu, co na to odpowiedzieć, więc milczę, obserwując, jak jego dłoń przesuwa się teraz na drugie kolano, wykorzystując fakt, że mam złączone nogi.
- Nawet nie wie pani, jak się cieszę, że się pani zgodziła... Jest pani najatrakcyjniejszą kobietą w tym naszym miasteczku... I najelegantszą cizią... - komplementuje mnie z lubością, gładząc teraz drugie kolano.
Zastanawiam się, co odpowiedzieć, wypada przecież podziękować za komplement, choć słowo "cizia" - wydaje mi się jakieś dwuznaczne. Jednak wyduszam z siebie, bardzo cicho:
- Dziękuję...
Spuszczając wzrok obserwuję, jak jego ręka masuje teraz oba moje kolana jednocześnie.
- Pani Marto, przepraszam, że znowu pytam obcesowo, ale czy ma pani narzeczonego? - W tym samym czasie jego dłoń ścisnęła moje kolano znacznie mocniej.
Ciekawe, dlaczego chce to wiedzieć? Czy po prostu interesuje go, czy z kimś regularnie sypiam? A może chce mieć uciechę z przyprawienia komuś rogów?
- Nie... Nie mam żadnego narzeczonego... Dlaczego pan pyta?
Odnoszę wrażenie, że ta odpowiedź cieszy go. Uśmiecha się od ucha do ucha, a jego ręka przesuwa się z kolana nieco wyżej, wsuwając palce pod brzeg mojej spódnicy.
Czuję się, jakby kolejna granica mojej intymności została przekroczona.
- A nie... Nic, nic... Tak pytam. Gadają, że pani wybredna i żadnemu mężczyźnie nie pozwala zapukać do swojego serduszka...
"Zapukać" - myślę w duchu - ech... Zgrabnie ujęte, chyba domyślam się jaki rodzaj "pukania" masz zboczuszku na myśli.
- Ach... - mówię - a czego to ludzie nie gadają... Zwłaszcza o samotnej kobiecie.
Ręka kierownika wsunęła się wyżej pod moją spódnicę. Trochę pożałowałam ostatniego zdania, bo mogło zabrzmieć wieloznacznie.
- A to ma pani rację. Jedni ludzie gadają o pani tak, a inni inaczej...
Zadrżałam. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, dłoń Antoniego zacisnęła się na moim udzie. Po drugie, zaintrygowało mnie, cóz to za opinie, w dodatku rozbieżne, o mnie chodzą. Czyżby ktoś podważał moją reputację i rozsiewał jakieś plotki?
- A słyszałem, że pono nawet dyrektor liceum odgrażał się, że panią zaliczy... A zaliczył... Czarną polewkę.
O matko! - myślę w duchu - to i takie rzeczy ludzie wiedzą?! Czyli ten dupek przechwalał się, że mnie "zaliczy"? Jak dobrze, że się przeliczył! A przecież tak niewiele wtedy brakowało żebym się z nim przespała...
- Przepraszam, ale zadam kolejne obcesowe pytanie... Pewnie potraktuje je pani jako nietaktowne... Ale... W tej sytuacji jest zasadne... Rozumiem, że nie jest pani dziewicą?
Co za bencwał! Jak można zadawać takie pytania! Aż przeszły mnie ciarki. Z drugiej strony, czuję dziwny rodzaj ekscytacji. A więc interesuje go to, czy zostałam rozcnotliwiona... Może nawet podnieca? Ciekawe co bardziej by go jarało? Czy to, gdybym miała jeszcze "cnotkę"? A on mógłby mnie jej pozbawić? A może to okazjaby się z nim pobawić w kotka i myszkę.
- Zadaje pan krępujące pytania... - udaję bardziej skonsternowaną, niż jestem.
Moje zawstydzenie najwyraźniej go podnieca.
- Wiem, że zadaję intymne pytanie... Ale, przecież już niedługo znajdziemy się właśnie w intymnej sytuacji...
Na jego twarzy gości nieukrywany, nieprzyzwoity, wręcz sprośny wyraz twarzy.
- No tak... Ma pan rację, do tego ma pan mnie w garści... - dodaję zbolałym tonem - a co, gdybym była dziewicą?
Wpatruję się w jego twarz, która nabiera teraz dziwnego wyrazu, jakby chciał mi obwieścić: "Maleńka, z dziką rozkoszą zerwę ci gwinta!"
Zaś mówi: - Paniusiu... Byłbym najszczęśliwszym z ludzi...
Palce jego dłonni, niczym szpony, zacisnęły się na moim udzie.
Błysk w jego oku wydaje mi się szczególnie niepokojący... Żeby ostudzić jego zapały, dementuję:
- Muszę pana rozczarować... Nie jestem dziewicą... Niestety nie zafunduję panu przyjemności pozbawienia mnie cnoty...
Nie da się opisać zawodu, jaki maluje się na jego twarzy.
- Tak myślałem, a jednak wielka szkoda, że nie dane mi będzie... Jak mówi młodzież... "zdjąć simloka"... Zdeflorować taką damulkę... Ależ to byłoby marzenie!
W tym momencie, jakby, żeby zrekompensować swój żal, pakuje dłoń jeszcze wyżej pod moją spódnicę i dosięga koronki manszet.
- Uwielbiam damule, które noszą pończochy...
Krępuje mnie to buszowanie jego łapy pod moją kiecką. Zastanawiam się, jak reagować. Głupia jestem. Przecież nie pozostaje mi nic innego niż pozwalać się obmacywać...
Ściska moje udo i wpycha rękę coraz głębiej pod spódnicę. Mam wrażenie, że kierowcy jadący z naprzeciwka, doskonale to widzą. Choć przecież nie było to możliwe.
Jednak i tak peszę się i czerwię.
A on, jakby czytał w moich myślach.
- Wie pani co? Jak patrzę na mijających nas tirowców, zdaje mi się, że muszą mi cholernie zazdrościć takiej dżagi...
Patrzę na Antoniego, rzeczywiście rozpiera go duma.
- I wie pani co? Oni chyba widzą, że prowadzę auto jedną reką.
Uśmiechał się podstępnie, masując jednocześnie moje udo - wsuwa się już poza koronkę pończochy i maca nagie ciało...
Oczywiście nie odpowiadam na to prowokacyjne pytanie. Co zresztą miałabym rzec? - "Tak, oni domyślają się, że trzymasz łapę pod moją kiecką?!"
Surowy zdaje sobie sprawę, jak bardzo czuję się upokorzona, bo klepie mnie po udzie, jakby "zaklepując" swoją własność. Tym silniej odczuwam relacę podporządkowania temu mężczyźnie.
- Wie pani co? Na swój sposób podnieciła mnie pani wyznaniem o stracie cnoty... Jakoś strasznie mnie intryguje, któż dostąpił tego niewątpliwego honoru?
Nie pozostawia mi wątpliwości, że to go intryguje - napastliwa ręka, harcująca pod moją spódnicą, już niemal ociera się o majtki.
Krępuje mnie to pytanie, krępuje jak cholera, ale też cholernie podnieca... Onieśmielam się, a z drugiej strony chcę, pragnę prowokować go moimi wyznaniami.
- No wie pan... Tak intymne pytania... Jak można pytać kobietę o takie sekrety... Chyba chce mnie pan zawstydzić...
Czuję, że chcę, aby mnie naciskał, żeby demonstrował mi swoją władzę nade mną.
- Wie pani, że... Mogę!
Jego dloń była już blisko mego łona.
- No... Tak... Zdaję sobie sprawę, że jestem w pańskiej władzy...
Takiej odpowiedzi oczekiwał. Dociskał mnie stanowczo.
- Zatem?
Chwilę milczę. Jakbym zbierała odwagę.
- Cóż... Zatem niech będzie... - Rumienię się, a on trze dłonią oba moje uda. - Wianka pozbawił mnie... Taki chłopak... Tomasz... Jak niewierny Tomasz..., w akademiku... Okazało się... Taki swego rodzaju kolekcjoner cnót studentek...
- Jak ja mu zazdroszczę! Ech! Miał farta zafajdaniec!
Łapa Antoniego już dotyka materiału moich majtek.
- Gdzie to się stało? W jakim to miejscu była przebijana tak przecudna błonka?!
Co za słowa! - myślę sobie - ależ delektuje się tym stary urzędas!
Przymykam powieki, przed oczami staje mi tamta scena. Tylnie siedzenie starego żęcha, poplamiona i wytarta tapicerka, w samochodzie śmierdziało olejem silnikowym, choć nieskutecznie tłumi to zapach zielonego jabłuszka. Leżałam na plecach, a ta kreatura na mnie. Zadarł mi spódnicę (doskonale pamiętam tę chabrową kieckę w której chodziłam na wykłady). Mówiłam, że jeszcze nie czas... że musi jeszcze poczekać... Ale nie czekał. Sięgnął do moich majtek. A ja, krępująca się jak diabli, obiecywałam mu, że będzie mnie miał, ale jeszcze nie teraz. Silnym szarpnięciem ściągnął koronkowe stringi. Wszedł we mnie i poczułam ból. Pamiętam jak dziś głośną pracę wysłużonych resorów. A Tomasz poruszał się we mnie tak mocno, dziko, jakby chciał mnie rozwiercać...
- Ejże! Paniusiu, coś się tak zamyśliła? - Ignacy przywraca mnie do rzeczywistości.
Wyznaję mu zawstydzona, w jakże prozaicznym miejscu straciłam cnotę. I natychmiast uświadamiam sobie, że przecież teraz też jesteśmy w aucie.
Urzędnik rozochoca się moim wyznaniem, już po jego twarzy widać, jaki jest napalony. Jeszcze wyraźniejszy wyraz daje temu przez koronkę majtek moje łono.
- Ach... - wzdycham. I próbuję odepchnąć jego rękę.
Tymczasem on, sapiąc, cedzi:
- Pani Marto! Nie chcę czekać do tego cholernego motelu! Chcę cię mieć, jak tamten pieprzony gnojek, na tylnim siedzeniu!
W sukurs przychodzi mu ukształtowanie terenu. Właśnie mijamy wzgórki porośniete lasem, dość gęstym, liściastym. Jak na złość trafia się też leśny parking, na który urzędnik skręca bez chwili zastanowienia.
Roztrzęsiony otwiera mi drzwi i wysadza z samochodu.
Tłumaczę mu, że to dla mnie duże zaskoczenie, że nie jestem przygotowana... Nastawiona psychicznie, że to ma się odbyć teraz...
Ale on nie słucha.
- Bardzo pana proszę... Poczekajmy do tego motelu... Ja... Jestem nieprzygotowana... Słowa dotrzymam... Pójdę z panem do łóżka... Ale potrzebuję się nastawić... No i tu takie warunki...
Nie przekonałam go jednak.
- A tamtemu chłoptasiowi, to co? Dałaś bez szemrania! Może nawet na masce cię ładował?!
- Nie... Nie... Proszę...
- Studentka z cnotką popuściła szpary w samochodzie, a doświadczona kobita boi się rozłożyć nóg!
Czuję, że za bardzo jest rozogniony, a ja za słaba by go powstrzymać. Popychana ląduję na tylniej kanapie na plecach.
Truchleję, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Nie dane było mi przygotować się psychicznie do tego, by już teraz mu ulec. Prosiłam go:
- Panie Antoni, proszę, jeszcze nie teraz... Nie nastawiłam się na to...
Żadne argumenty by go nie przekonały. Działa jak w amoku. Niemal siłą wyciąga mnie z auta i natychmiast wpycha na tylnie siedzenie. Upadam na plecy.
- Nie... Nie... - krzyczę, ale i tak rozochocony kierownik gramoli się na mnie. Sapie, przeszkadza mu w tym niemały brzuch.
Ja nieustannie protestuję.
- Panie kierowniku... Proszę... Nie tutaj... Nie... Nie rozkręciłam się jeszcze... Nie przygotowałam...
Jeszcze głośniej sapie, sadowiąc się na mnie. Czuję na sobie jego ciężar. Czuję, jak uchwyt do pasa bezpieczeństwa wpija mi się w plecy.- Proszę... Nie... - biadolę, próbując go odpychać - przecież i tak będzie pan mnie miał...Tymczasem jego łapa już zadziera moją spódnicę.
- Paniusiu... Ale ja nie potrzebuję twojego nastawienia. Potrzebuję tylko tego, co masz pod kiecką!
Obserwuję, jak w jednej chwili pryskają jego udawane maniery niby-dżentelmena.
- Nie… nie… - nie przestaję protestować.
Ku swemu zaskoczeniu, odkrywam, że zarówno jego natarczywość, jak i moje opieranie się, niezwykle mnie podniecają…
Tymczasem jego nachalna dłoń już chwyta delikatny materiał majtek i zsuwa je na bok.
„A więc zaraz… teraz się to stanie. Ten cham wyciągnie na wierzch kutasa i wejdzie we mnie bez zbędnych manier… Posiądzie mnie na leśnym parkingu… czyli miejscu, gdzie tacy jak on zwykle chędożą tirówki… rumuńskie dziwki… A więc do takiej roli zostałam sprowadzona…”
Już sięga do rozporka. Tym samym traci równowagę i całym cielskiem opiera się na mnie.
„Boże! Jaki on ciężki! Zaraz wyzionę ducha!”
Naprawdę, z trudem mogę oddychać.
Tymczasem Antoni, jakby dla dodania sobie animuszu, leżąc na mnie, jeszcze chwyta mnie za cycek! Maca go przez materiał bluzki i stanika.
- Cudo! – sapie – Cyc jak marzenie!
Ściska tę pierś, potem drugą. Ściska? Raczej – gniecie! Jakby dłonią urabiał glinę.
- Panie Antoni… jest pan zbyt brutalny… - szepczę, lecz ku swemu zaskoczeniu orientuję się, że i ta brutalność mnie niezwykle rozpala.
Dlatego obawiam się, że mój ton głosu zbt słabo wyraża dezaprobatę, a może nawet uznanie…
Chyba istotnie tak to odbiera! Nie dość, że zaciska dłoń bardziej, to dodaje:
- No jak już trafiła mi się takie bimbały, to muszę się nimi nacieszyć!
Natychmiast sięga znów do rozporka, a ja z jednej strony jestem przerażona, drugiej, z ciekawością zerkam - co za oręż skrywają jego spodnie.
Oczywiście nadal z upodobaniem cicho protestuję:
- Nie… nie… panie Antoni… nie… niech pan tego nie robi...
Nie zważając na te lamenty, urzędnik wysupłuje z rozporka męskość i dzierży ją w dłoni, niczym berło, zdając się grozić: „Patrz ciziu, co to za monstrum! Szykuj się na prawdziwą katorgę!”
Istotnie. Jest wielka. Wręcz monstrualna. Równocześnie ogarniają mnie dwa uczucia. Jedno, to przerażenie rozmiarami pytona… Z drugiej strony… ten kaliber intryguje i… podnieca.
Kierownik, dumny ze swych gabarytów, dzierży go w dłoni, właśnie jak miecz, zdaje się, że jest żądny pochwał:
- Widzisz paniusiu, mojego zwierza?
Znajduję coś ekscytującego w możliwości połechtania jego próżności.
- O mój Boże! Jaki wielki! Proszę... Nie...
Wiem, że taka moja reakcja jedynie dodaje mu wigoru. Antoni uśmiecha się słysząc te słowa, chyba czuje się jakby miał znowu dwadzieścia lat, patrzy z pożądaniem, aż ślina kapie mu z ust, Widzę, że łaknie teraz jedynie jednego, wpakować tę bestię w ciasną dziurkę. Wbić się w nią aż do końca. A ja, nie mam najmniejszych nawet szans mu w tym przeszkodzić. Ba! Błysk w jego oku dowodzi, że z furią pokona każdą przeszkodę. Cóż… rozumiem, że mogę opierać się jedynie „pro forma”…
- Ach… panie Antoni… nie… proszę…
Chyba już oboje sobie zdajemy sprawę, że moje nieśmiałe protesty podniecają nas oboje.
Urzędnik walczy z moim oporem, atakuje, jednak ja nie poddaję się, zaciskam uda. Czysto symbolicznym gestem próbuję osłaniać się spódnicą.
Widać już pot na skroni kierownika, ogarnia go zniecierpliwienie. Nerwowo szarpie moją kieckę do góry.
- No paniusiu! Nie taka była umowa! Przecież obiecałaś! Obiecałaś, że mi dasz!
Próbuje siłą rozewrzeć moje uda, a ja zaciskam je, jak dziewica.
- Nie drocz się ze mną. Rozkładaj nogi!
- Panie kierowniku… nie… nie teraz.
Wydaje mi się, że Antoni, mimo że zniecierpliwiony, w gruncie rzeczy rad jest temu, że się opieram… że może poczuć się, jak zdobywca. A zwłaszcza, czuć swą przewagę.
- Martusiu… przestań się opierać… widzisz, że nic to ci nie da…
Pod naporem jego siły, okazuje się, że jestem zbyt słabą kobietką, by go powstrzymać. Udaje mu się poluzować moje uda, natychmiast miedzy nimi ląduje jego kolano – nie odpuści zdobytego terenu!
Myślę – "zaraz dopnie swego… opór rzeczywiście nie ma sensu".
Jeszcze tylko ostatnie protesty.
- Panie Antoni… może jednak nie tutaj…
Ale pod wpływem jego natarczywości i beznadziei sytuacji, ulegam i rozchylam uda.
Urzędas natychmiast ląduje między nimi. Jest wniebowzięty, szczerzy zęby jakby wygrał milion w totolotka.
- Nareszcie mam cię! Szykuj się na przyjęcie mojego zwierza!
Początkowo patrzę mu prosto w oczy, ale gdy przyłożył łeb swego węża do mojej szparki, odchylam głowę, żeby nie widzieć jego miny.
Czuje, jak główka napiera. Lecz nie może wejść.
Stary trochę zdenerwowany, postanawia pomóc sobie palcem.
- Jak się popieści, to się pomieści! – sapie, wpychając we mnie środkowy palec.
- Achhh! – jęknęłam, gdyż zrobił to dość niedelikatnie.
Palec toruje Antoniemu drogę, w ślad za nim, napiera swą męskością by wreszcie wedrzeć się do środka.
Gdy już wydaje się, że to ten moment, kiedy urzędas wejdzie we mnie i mnie posiądzie w swoim starym aucie, na tym zaśmieconym leśnym parkingu, nagle wdziera się jakiś hałas. To na dużej prędkości wjeżdża auto z muzyką ustawioną na full, zatrzymuje się blisko nas…
Antoni, jak niepyszny, klnąc pod nosem, złazi ze mnie. Ja sama, rozdygotana zarówno tym, co się wcześniej wydarzyło, jak i niepożądanymi gośćmi, w panice myślę – „Boże! Jacyś ludzie zobaczyli mnie, z podciągniętą spódnicą i rozłożonymi nogami, pod starym grubasem! Co za wstyd! Co sobie mogą o mnie pomyśleć!? Żeby tylko nie okazali się to jacyś znajomi… przecież niezbyt daleko za miasto odjechaliśmy…”
Najchętniej nie pokazywałabym twarzy nieoczekiwanym przybyszom, jednak kierownik wstaje i w pośpiechu zapina rozporek. Postanowiam szybko czmychnąć z tylniego na przednie siedzenie. Jednak tuż po wyjściu, gdy poprawiam spódnicę, dostrzegam twarze pasażerów sąsiedniego auta.
Zmroziło mnie! To moi uczniowie z maturalnej klasy!
„Boże! Przecież widzieli mnie! Widzieli dokładnie! Co sobie pomyśleli?! No ale co mieliby sobie innego pomyśleć, widząc na tylnim siedzeniu auta kobietę z zadartą kiecką, w pończochach, w takim miejscu, z takim typkiem! Jezu! Co za wstyd! Taka wieść gruchnie po szkole jak lawina! Koniec z moją nieskazitelną reputacją… A podobno mam… miałam... Opinię cnotki-niewydymki".
Antoni za kierownicą wygląda na roztrzęsionego. Przez kilka minut nie odzywamy się do siebie.
Wreszcie zagaja.
- Te chłystki z samochodu na parkingu wyglądali mi na jakieś technikum. Mogą kojarzyć panią ze szkoły?
No i co mam mu powiedzieć? Rzucam zdawkowo.
- Mogą.
- Uuuu! Czyli pewnie panią znają! Pani uczniowie?! Niemożliwe!
Czuję jakąś dziwną potrzebę ujawnienia swego powodu zawstydzenia, jakbym chciała, żeby mógł to wykorzystać.
- Zgadł pan. To są moi uczniowie… Widzi pan, na co zostałam narażona?
Urzędas uśmiecha się na poły chytrze, na poły lubieżnie. Zaczęło go to podniecać?
- Uuuu! To teraz powstaną legendy na temat pani historyczki i jej prowadzenia się – zarechotał – chłopaczki zrobią pani reklamę! Ha ha ha!
- No wie pan… - rzucam oschle, jednocześnie odpychając rękę, która ląduje na moim kolanie.
Antoni zaś niezrażony moją postawą, ciągnie wątek.
- A to chłoptasie będą mieli zagwozdkę! Się będą biedzić – jak to się stało, że ich najporządniejsza pani profesor wylądowała na miejscu dla tirówek… i to pod takim starym i niewyględnym ramolem? Może pomyślą, że ich nauczycielka puszcza się dla kasy?
Słowa urzędnika kłują mnie jak szpile. „Tirówki… puszcza się… dla kasy…” – ładnie mnie to określa. Z drugiej strony – myślę sobie – a czy to nie jest prawda? „Może się nie puszczam? Nie robię tego wszystkiego dla kasy? Do tego ten parking tirówek – czyż nie znalazłam się tam rozłożona na tylnim siedzeniu? Pierwszorzędna postawa nieposzlakowanej pani pedagog. Godny podziwu wzór do naśladowania, kurwa jego mać!”
Kierownik nakręca się, znów łapie moje kolano, wyobrażenia uczniów rozprawiających o reputacji ich nauczycielki najwyraźniej go pobudza.
- Martusiu, nie broń mi się! Przecie na coś umawialiśmy się!
Po czym jego dłoń wjeżdża pod spódnicę i poczyna macać uda. Tym razem bardziej nachalnie.
Nie bronię się. Choć teraz nasila mi się wrażenie, że wszyscy kierowcy, jadący z naprzeciwka, doskonale widzą to, co robi mi Antoni.
- Ależ ty masz zgrabniusie te nózie! Martusiu! Muszę się tobą nacieszyć!
Gładzi moje uda, masuje.
- No i te pończoszki! Marzenie! Ależ mają śliczne koronki!
- Panie kierowniku… proszę się skupić na drodze. Nie czuję się zbyt bezpiecznie…
Urzędnik śmieje się na głos.
- Lubię jak kobietka nie czuje się zbyt bezpiecznie!
Po czym przenosi prawą dłoń na mój biust.
- Sprawdzam, czy pas bezpieczeństwa dobrze leży. Ha ha ha!
Teraz moje poczucie, że kierowcy z naprzeciwka widzą, co stary mi wyprawia, przeradza się w pewność. Czuję co najmniej konsternację, gdy spora łapa suwa się po moich piersiach.
- Oj masz ty Martusiu czym oddychać! Biust wprost idealny na hiszpana!
Zawstydzają mnie te słowa. Nie wiem, jak reagować. Odpychać tę rękę?
- Ależ panie kierowniku… – staram się nadać bardziej oficjalny ton, jednocześnie odwodząc jego dłoń z moich cycków – proszę przestać… ludzie patrzą…
- Ha ha ha! A to mi pewno zazdroszczą! – I znów ścisnął cycek.
Tak mnie to wszystko peszy, ale jednocześnie dostrzegam, że wywołuje też we mnie specyficzny rodzaj podniecenia… Nie odpycham teraz jego ręki.
- Martusiu! Ależ mnie tym rozrajcowałaś! Nie wytrzymam! Musisz mi ulżyć! Zjadę tu na pobocze. Za tymi drzewami nie będzie nas widać.
- Nie! Panie Antoni! Co pan znowu zamierza!?
Widzę, że pożądania aż go skręca.
Żąda, żeby „zrobiła mu dobrze” ręką… Wzdrygam się, ale wiem, że opór nie ma sensu. Posłusznie sięgam do jego rozporka, delikatnie rozpinam go.
Zaparkowaliśmy co prawda za jakimiś brzozami, ale mam nieodparte wrażenie, że wszyscy widzą, jak wysupłuję ze spodni naprężonego olbrzyma…
- O tak! Ściśnij go! Chcę poczuć twoją delikatną rączkę na mojej kutandze!
- Panie kierowniku… ale ja nie mam w tym doświadczenia…
- Oooo… dobrze… Nnnie maszzzz?
Okłamałam go celowo, żeby zrobić wrażenie bardzo porządnej belferki. Jednocześnie przypominam sobie, jak to samo robiłam Michałowi… gdy zaczęłam z nim chodzić, a jeszcze nie zgodziłam się pójść z nim do łóżka. Raz zrobiłam mu dobrze w restauracji, w toalecie… Pamiętam doskonale. Zatrzasnęły się wtedy drzwi. Jak je otworzono, cała restauracja biła nam brawo.
Masuję kuśkę urzędnika powoli, ruchami – góra – dół. Stary przymyka oczy, wygląda na szczęśliwca.
Oglądam jego instrument z bliska. Iście, potwór! "Czy on aby na pewno się we mnie zmieści? Moja pochwa jest ciasna... A jeśli już wtranżoli się? Jak to odczuję? Da mi niezły wycisk! A raczej... Wcisk..."
Oczywiście nie ma szans, żebym objęła go w obwodzie palcami. Ale ściskam, jakbym próbowała to zrobić.
- Taaakkk... Achhhh... - sapie rozanielony kierownik - ściskaj go... Trzymaj dziarsko!
Więc dzierżę mocno. Suwam dłonią od nasady, do grzybka. Czuję pod palcami, jak staje się jeszcze twardszy.
- Trzep go! Trzep kapucyna, jak na to zasługuje! - pan Antoś ponagla mnie do większego zaangażowania.
Więc przyspieszam ruchy. Góra, dół! Góra, dół!
"A może, jak mu tak strzepię, to spowoduję wytrysk? A wtedy przejdzie mu ochota na amory?"
Wkładam całą siebie, zasuwam na najwyższych obrotach. Góra, dół! Góra, dół!
- Aaaa... Aaaaaaa! - stęka.
"A więc dopięłam swego? Koniec amorów?!"
Spodziewam się, że zaraz na moją rękę chlupnie porcja białej substancji.
Jednak płonne okazują się me nadzieje. Urzędnik nie tylko nie kończy, lecz domaga się jeszcze więcej!
Chce, bym wzięła mu do ust! Żąda tego, wyraźnie cedząc każde słowo:
- Weź go do buzi.
Co za lubieżnik! Ale czy pozostało mi coś innego, niż uleganie jego woli. Oczywiście, że nie. Przecież moją mamę może spotkać kara, która mogłaby ją zabić!
A więc zaraz w moich tak ślicznie pomalowanych ustach znajdzie się to… fajfus starego, obmierzłego urzędasa!
Pochylam nad nim głowę, chwytając się jedną ręką kierownicy. Robię to o tyle nieumiejętnie, że klakson zaczyna trąbić. Przeraźliwie głośno trąbić! Jakby miał zwrócić wszystkim uwagę na nas, jakby miał obwieścić światu:
- Patrzcie! Patrzcie wszyscy! Jak pani nauczycielka, wzór cnót, właśnie będzie połykać wielką pytę starego pryka! Będzie go po prostu obciągać!
Ogarnia mnie potężne poczucie wstydu. Lecz nie wycofuję się. Moja głowa zmierza w wytyczonym uprzednio kierunku. Poczucie zażenowania miesza się z... Podnieceniem.
Wcześniej obawiałam się, że poczuję obrzydzenie, a tu, o dziwo, czuję raczej podniecenie… wręcz pożądanie, by mieć w buzi jego twardy człon.
Antoni, jakby nie mógł się tego doczekać. Władczo chwyta mnie za głowę i mocno przyciąga do swego krocza, tak, że mokrą główką dotyka mi policzka.
- Zrób mi loda – wypowiada to tak pewnym siebie tonem, że wydaje się, iż jakikolwiek sprzeciw jest z góry bezzasadny - porządnego loda.
- Ale ja nigdy tego nie robiłam… - okłamuję go. Oczywiście, że nie raz obciągałam. Raz nawet robiłam dobrze ustami właśnie znacznie starszemu facetowi i właśnie w aucie… wielkiej, obszernej limuzynie. Ależ był wniebowzięty. Krzyknął. Zachlapał mi wtedy twarz i włosy, bardzo, bardzo obficie. Pamiętam doskonale, jak zawstydzona, z rozmazanym makijażem, wracałam późnym wieczorem do domu.
Najbardziej jednak zapamiętałam, gdy ssałam pałkę pewnemu studentowi… Maksowi. Znacznie młodszemu ode mnie. Nie chciałam mu pozwolić na więcej, więc musiał się zadowolić laską. Prawdopodobnie była to jego pierwsza laska w życiu, bo... Odleciał. Ależ odleciał! Pamiętam, że działo się to w parku w Lublinie, na ławeczce ukrytej za krzakami i pamiętam, jak poplamił mi nowiuśką, czarną spódnicę...
Pan kierownik najwyraźniej nie zamierza ze mną dyskutować. Moją głowę przesuwa tak, że główka jego penisa ląduje na moich wargach.
- Bierz go, laluniu! - znów cedzi słowa.
Już jestem nastawiona na to, by go zaspokoić... By mu zrobić dobrze, tak, by właściwie rozegrał sprawę mamy...
Dlatego odruchowo całuję jego czubek, jakby tym gestem chcąc wyrazić spolegliwość, gotowość do spełnienia oczekiwań.
Westchnięcie Antoniego sygnalizuje mi, że nawet ten drobny gest działa na niego pobudzająco.
Po tym specjalnym pocałunku dotykam czub językiem. Właściwie go muskam, a nie dotykam. Niezwykle delikatnie, samym koniuszkiem języka. Wreszcie, bardzo subtelnie liżę tę głowicę berła, nasłuchując coraz głośniejszych westchnień urzędnika. Unoszę wzrok, by patrzeć mu prosto w oczy, gdy jednocześnie, kolistymi ruchami, omiatam łeb jego węża. Widzę szeroki uśmiech na twarzy mężczyzny.
„A więc już mu jest dobrze! Niech widzi, że staram się dla niego, choć zapewne już domyśla się, że go oszukałam, iż to nie pierwsza pyta, którą liżę…”
Wreszcie już nie czubkiem, a całym językiem wodzę po żołędzi Antoniego. Ślizgam się po nim coraz namiętniej, aż pan kierownik zaciska zęby.
- Ej ty moja damulko! Fachowo sobie poczynasz! W życiu nie uwierzę, że po raz pierwszy liżesz fajfusa!
Cóż mi pozostaje innego, niż udać zawstydzenie. Jednak sama nie wiem dlaczego, z równą przyjemnością, jaką wprzódy zgrywałam przed nim cnotkę, teraz zajmuję się jego kutasem jak rasowa dziwka.
Nie odpowiadając na pytanie, przeciągam językiem po całej długości masztu – od dołu – do góry.
Urzędas najwyraźniej delektuje się nie tylko tą przyjemnością, ale także taką, że ma mnie w garści, że może pytać mnie, o cokolwiek chce, a ja przecież muszę być pokorną…
- Paniusiu, przyznaj się, ilu facetom robiłaś dobrze ustami?!
Gdy chwilę milczę, ponawia pytanie.
- No?! Ciekawym! Ilu ciągnęłaś druta?!
- Ależ… - zmitygowana ponownie kłamię – tylko jednemu…
- Kto to był?! Na Boga! Ależ mu zazdroszczę! Tylko tego jednego, że jako pierwszy wsadził freda do tych piękniutkich usteczek!
Czuję, jak podnieca mnie to jego dopytywanie, to jego podniecanie się moimi ustami…
Znów nie odpowiadam. Za to ujmuję jego żołądź delikatnie wargami.
- Ochhh… - wzdycha - mów… mów, kto wjechał pierwszy w twój dzióbek?
Badam ustami jego berło, połykam je już głębiej, lecz słysząc pytanie – wypuszczam.
Chwilę jeszcze celowo milczę, aby silniej zaintrygować, wreszcie wyjawiam.
- Ach… taki tam facet… Dłużej z nim chodziłam… Tadeusz…
- Ech! Tadzio chyba nie wie, co stracił! A teraz… bierz go mocniej!
Posłusznie biorę go do buzi, połykając znacznie głębiej. Bardzo uważam, by nie potraktować męskości zębami. Gdy zanurzam penisa do połowy, zaczynam znów drażnić jego czubek koniuszkiem języka.
Antoni szaleje z radości.
- O tak! O taaaak!
Jednocześnie zaciskam dłoń na jego trzonie i poruszam nią. Zaczynam ssać jego żołądź. Urzędnik jest w siódmym niebie.
- Ja zwariuję! – krzyczy – jesteś w tym cholernie dobra! Jak zawodowa, rasowa dziwka!
Nie wiem, jak potraktować taki komplement. Bycie porównanie do dziwki, to wszak nie zaszczyt, z drugiej strony, cholernie podnieca. Bez słów robię swoje.
Biorę go głębiej do ust, zaciskam wargi i poruszam miarowo. Moja głowa pracuje: góra – dół.
Kierownik sapie głośno.
- Ja pierdolę! Aaach! Tak cię chciałem! Od kiedy do mnie weszłaś! Ale tego to się po tobie nie spodziewałem! Umiesz dogodzić chłopu!
Ta pochwała wywołuje miłe odczucia. Ponadto chcę, by się poczuł dobrze, przecież jedynie to jest gwarancją, że odczepi się od mojej mamy… Zaniecha bezlitosnych procedur.
Dlatego moja dłoń zaczyna pieścić jądra starego…
Jest wniebowzięty.
- O żesz kurwa! Kurwaaaa!
Wtedy próbuję lizać językiem i ssać jednocześnie… Nie jest to łatwe, oj nie jest, ale… nauczyłam się tego, gdy spotykałam się z pewnym wymagającym panem prezesem... Każda randka... Każde spotkanie w jego biurze zaczynało się od namiętnego loda. Pamiętam, jak czasami musiałam klęczeć pod biurkiem... A ten drań wymagał mojego olbrzymiego zaangażowania.
Dlatego teraz, chyba całkiem nie zgorzej, mi się udaje.
Najwyraźniej tak, bo Antoni wariuje.
- Aaaa! Aaaa… Nigdy nie miałem tak… opierdalanego kutasa! Nawet żadna jebana kurew mi tak nie robiła! Aaa!
Moja głowa pracuje: góra - dół. Góra - dół! Coraz szybciej.
Przeczuwam się, że zaraz się spuści. Ale co tam. Chcę, by był maksymalnie zadowolony.
Bardziej już się nie da podnosić tempa. Mimo pracy głową staram się utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Niech widzi moje oczy. Pewnie dostrzega w nich oddanie?
Pan kierownik sapie… nie, dyszy! Wreszcie wyczuwam jego punkt kulminacyjny. Spełnienie. Antoni krzyczy:
- Aaaaaa!
Potężna lawa wlewa mi się do ust. Domyślam się, czego może ode mnie oczekiwać. Połykam jego nasienie. Ssąc, połykam wszystko.
Na koniec, nawet wtedy nie tracąc kontaktu wzrokowego, językiem zlizuję resztki spermy z jego męskości, szczególnie dokładnie omiatając żołądź.
Antoni długo nie może ochłonąć. Najpierw sapie, potem jeszcze jakiś czas ciężko oddycha.
- Jak dobrze, że cię dorwałem w swoje łapska! Jak dobrze, że się zgodziłaś mi dawać... Jak dobrze, że potrafisz obciągać tak mistrzowsko, jak zawodowa kurwa!
A ja biedna milczę. Bo co mogłabym powiedzieć? Ale nadal patrzę się mu prosto w oczy.
Czy zdradzają one mu to, co czuję i myślę? O nie! Tak nie może być! Miałby wiedzieć, że ta przedziwna i upokarzająca sytuacja podnieca mnie?!
Że podnieca, jak cholera...
Wreszcie zajeżdżamy do tego cholernego motelu. Typowy przybytek dla kierowców tirów, nieopodal stoją wielkie ciężarówki. Gdy tam wchodzimy, odczuwam nieodparte wrażenie, że czuję na sobie wzrok wszystkich mężczyzn. Zwłaszcza, że Antoni daje im powód do tego – lokuje rękę na moim tyłku. Zawstydzona, odtrącam ją, ale gdy podchodzimy do recepcji – stary, siwiutki portier łypie na mnie okiem i porozumiewawczo mruga do urzędnika, jakby zdając się mówić – “Niezłą cizię sobie pan przywiózł! Czyżby zapowiadała się gorąca noc?!”
Uśmiechając się – staruszek przelizuje wargi… tym razem jakby pokazując mi, gdzie najchętniej pooperowałby tym jęzorem. Jestem skonsternowana, zawstydzona. W dodatku kierownik znowu kładzie dłoń na moich pośladkach. Nie mam wątpliwości, że widzą to kierowcy tirów biesiadujący z piwem przy stolikach.
Żeby nie robić kolejnej sceny z odpychaniem ręki, sama odsuwam się nieco.
Antoni, z triumfującą miną, głową pokazuje na mnie staremu, jakby się chwalił – widzisz, jaką sztukę upolowałem?! I rzeczywiście nachyla się do jego ucha i szepcze: – Zdrowa dupa! Co nie?
Obserwuję, jak portier, szczerząc zęby, wznosi kciuk do góry i podaje klucz do pokoju. Myślę sobie, że to klucz, który symbolicznie pieczętuje mój los…
- Sam bym ją chętnie przedupcył! – odpowiada szeptem, a głośno – Ten sam numer co zawsze! – Na wpół kpiąco, a na pewno sprośnie uśmiecha się staruszek.
O Boże! – Myślę. – A więc niejedną nieszczęsną kobietkę ten drań już tu zwabił, niejedna musiała właśnie w tym motelu dać mu tyłka. Tak samo, jak teraz ja… Do tego, przecież dokładnie na tym samym łóżku, na którym już niejedną wyobracał.
O tym samym pomyślał najwidoczniej portier, bo rzucił:
- Miłego wieczora! I… długiej nocy! Życzę panu. I… pani!
No tak – myślę – na pewno będzie miła… Dobrze, że choć ty staruszku, mnie, jak to raczysz nazywać, nie “przedupcysz”.
Wyobrażałam już sobie, jak będę szła na górę po schodach, prowadzona przez urzędnika, klepiącego mnie w zadek, na oczach tych kierowców, jak prostytutka wybrana przez klienta w domu uciechy. Kto wie, czy nie odprowadzą mnie jakieś gwizdy podchmielonych kierowców?
A jednak nie idziemy na górę. Antoni decyduje się zaprosić mnie na obiad. Proponuje kaczkę, gdyż jak twierdzi – serwują tu całkiem niezłą, w buraczkach. Domawia butelkę wódki… Wyborowej. A więc już staje się jasne, że nie przywiózł mnie tylko na godzinę – czy dwie, byle tylko mnie “wydupczyć”, ale, że chce korzystać ze swego łupu całą noc…
Ledwie na stole ląduje wódka, przysiada się wielki i gruby tirowiec.
- Benek jestem. – Przedstawia się.
Widać, że zapewne od dawna pozostaje w zażyłych stosunkach z Antonim, bo klepie go po plecach.
- Marta. – Podaję rękę, którą ten cmoka, a gdy chcę ją zabrać, przytrzymuje i cmoka jeszcze dwa razy.
- A pani, kim jest dla Antoniego? – Świdruje mnie oczkami.
No i co ja mam odpowiedzieć? No przecież nie, że narzeczoną! A jak powiem, że prawie się nie znamy – to na kogo wyjdę, skoro przyjeżdżam z tym kimś do motelu?! Nie muszę sobie odpowiadać, że wyszłabym na cichodajkę…
Wiję się przy odpowiedzi. Jakich tu słów użyć – “sympatia”? Głupie! “Dziewczyna”? Bez sensu. W takiej sytuacji – myślę wkurzona na samą siebie – adekwatne jest chyba tylko słowo – “fuck girlfriend”!
Wtedy następuje chwila przebłysku. Przecież takie to proste.
- Znajoma. – Uśmiecham się.
- Zarezerwowaliście państwo już nocleg, widziałem… – zagaja.
A to drań, zacznie drążyć temat. Możliwe, że zaobserwował również, że wzięliśmy jeden klucz, a nie dwa.
- No tu mają wygodne pokoiki – ciągnie tirowiec – tylko wyrka cholernie skrzypią! Ha ha! – Gapi się prosto na mnie. Gnojek! Jakby już słyszał przez ścianę, jak pode mną skrzypi łóżko!
- No i ścianki działowe są cieniutkie! – jakby czytał w moich myślach – jak jakaś pani jest głośniejsza, to też ją dobrze słychać. Oj, dobrze! Ha ha!
Pewnie łachmyto właśnie zastanawiasz się, czy ja jestem głośna? Pewnie już wyobrażasz sobie, jak słyszysz wydawane przeze mnie jęki!
Boże! Przecież to jest moja przypadłość. Przecież zazwyczaj jestem zbyt głośna. Dobrze pamiętam ten mały hotelik w Krakowie… Gdy na śniadaniu okazało się, że jestem jedyną kobietą – wszyscy tak dziwnie się na mnie patrzyli. Wtedy ani omlet, ani parówka nie mogła mi przejść przez gardło… W myślach wyłącznie odtwarzałam – co wtedy wykrzykiwałam w nocy?! Zaś ten dupek, który ze mną siedział, wprost puchł z dumy, jakby się pysznił: “No i co, słyszeliście, jak jej ostro dawałem do pieca?!”
Natomiast teraz to tirowiec nie dawał mi spokojnie zjeść kaczki. Zachęcał:
- A wieczorem, leci tu śliczna muzunia. Wpadniesz, pani Marto? Taką lalę, jak ty, chętnie zaprosiłbym w tany! Oczywiście za zgodą naszego kierownika.
A to jaki – “za zgodą kierownika”… A mnie to o zgodę nikt nie pyta, czy chcę zostać “wzięta w tany”… Zwłaszcza, że taki wstawiony drab, w tańcu pewnie nie trzymałby grzecznie łap przy sobie…
- A pewnie, że się zgodzę! – Wyrwał się Antoni. – Ja tam się lubię dzielić słodyczami… Ha ha ha! A co to, ubędzie mi? To mydło? Się nie wymydli!
No tak. Znam to powiedzenie – cipka nie mydło, się nie wymydli… Dranisko. Czy on naprawdę chce się mną podzielić?
Benio ucieszył się i wreszcie nas zostawił, wypił tylko kielicha z kierownikiem.
Skończyliśmy obiad, Antoni w szybkim tempie wypił całą butelkę.
- No paniusiu. Czas na nas!
Zadrżałam. A więc to teraz przyszedł na to czas. Urzędnik nieco wstawił się, będzie pewnie bardziej nachalny. Cóż tam, niech się zatem stanie, co ma się stać. Niech mnie przeleci… będę miała to wreszcie z głowy.
Gdy wstaję od stolika, świat wiruje jak zwariowany. Antoni puszcza mnie przodem i ruszam w kierunku schodów.
Gdy mijamy stolik z kierowcami tirów, podchmielony Benio krzyczy do współbiesiadników:
- A to właśnie jest ta pani Marta!
- Uuuuu! – Trzej koledzy tirowca urządzają mi głośną owację.
- Panna Marta, grzechu warta! – zakrzyknął chudy dryblas.
- Chętnie się z paniusią zapoznamy! – piszczy rudy mikrus w okularach.
- Nawet bliżej zapoznamy! – rechocze gruby jak baryłeczka gość z beretem z antenką.
Nie wiem, jak się zachować. A więc już im o mnie nagadał. Ciekawe co takiego? Ani chybi coś nałgał…
Silę się na sztuczny uśmiech. W tym samym momencie lekkim klapsem, na oczach tych mężczyzn, ponagla mnie Antoni.
- Paniusia teraz nie ma czasu! – Sprośnie mruży oko do kolegów Benio. – Ma inne zajęcie! Ale obiecała, że przyjdzie wieczorem z nami potańcować!
A to cham – myślę – przecież nic nie obiecywałam!
- A to już my z nią potańcujem! Oj, potańcujem! Aż ją nóżki rozbolą! – Rozochoca się rudy konus.
- Spokojnie Maniu, teraz to ją co innego zaboli! – ryczy Grubasek.
Cóż za prostaki! – pomyślałam, wchodząc na schody – “co innego mnie zaboli!”.
W tym samym czasie, wesolutki Antoni uszczypnął mnie w tyłek. Oczywiście tak, żeby kierowcy to doskonale zobaczyli.
- Auuć! – krzyknęłam, czemu towarzyszył rechot tirowców, oraz piskliwy głosik mikrusa:
- Kto wypina, tego wina!
Ech ty! Kurduplu! – pomyślałam – już ty chciałbyś, żebym się tobie wypięła!
Kiedy przekraczam próg pokoju, nogi pode mną się ugięły. Teraz jestem w pełni, w jego władaniu.
Rozglądam się po pomieszczeniu, skromne, lecz przytulne. Fototapeta z zaułkiem włoskiej uliczki, wraz z niezwykle nastrojowym światłem, tworzy ciepłe, wręcz romantyczne wrażenie.
Patrzę na uradowanego kierownika – jak zacznie? Czego ode mnie oczekuje? Czy mam się rozbierać?
Kurczowo zaciskam dłonie na torebce, jakby ona mogła być dla mnie jakąkolwiek ochroną.
Patrzy na mnie, jak drapieżnik na ofiarę, którą zamierza pożreć.
- Boże, jak ja czekałem na właśnie tę chwilę. Że będę cię miał skazaną na mnie. Trochę przerażoną, ale… już gotową mi się oddać. Jak ja uwielbiam te sytuacje. Mógłbym się nimi napawać bez końca.
Nie odpowiadam. Nie wiedziałabym, co powiedzieć.
Przełyka ślinę.
- Obróć się. Obróć się, powoli, wkoło. Niech się na ciebie napatrzę…
Poczułam się, jak branka na targu niewolnic. Na szczęście, jeszcze nie byłam naga, bo zapewne tak musiały występować niewolnice, przed swymi potencjalnymi panami… Choć słowo “jeszcze”, wydaje mi się jak najbardziej trafne…
Nie ulegam od razu jego rozkazowi. Mija chwila, ale on mnie nie ponagla. Wreszcie sama, powoli, okręcam się wokół własnej osi.
- Ależ ty jesteś ponętna! Elegancka! Zgrabna!
Poczułam lekkie zażenowanie tymi komplementami. Ale też zaczęłam odczuwać ekscytację… – Co będzie dalej?
Podszedł bliżej.
- A teraz chcę, żebyś zrobiła dla mnie striptiz,
Zadrżałam. A więc chce, bym teraz rozbierała się przed nim. Chce się mną delektować…
- Tylko niech się pani rozbiera powoli.
Oczywiście, że jesli już – to tylko powoli – myślę. Stoję przed nim, nie wiedząc, jak zacząć. Jestem potwornie stremowana. Obcy chłop będzie oglądał, jak się przed nim obnażam. Boże! Co za wstyd!
- Najbardziej lubię ten moment, kiedy kobieta rozpina pierwszy guzik. To tak, jakby naruszenie jej głównej linii obrony. Pierwszy wyłom! – Szczerzy zęby.
No cóż, trzeba zacząć. Ten moment musiał kiedyś nastąpić. Ależ drżą mi ręce!
Piekielnie drżą. Czy ja w ogóle dam radę rozpiąć ten cholerny – pierwszy guzik?!
A ten pryk, jakby się delektował moją konsternacją! Smakuje ten moment.
- Ma pani piękne, długie i ślicznie pomalowane pazurki! – Komentuje moje zmagania z bluzką. – Oczywiście nie będę pomagał się pani rozbierać. Uwielbiam, gdy kobietka sama przede mną zrzuca ciuszki… Od początku, do końca.
Wreszcie rozpinam pierwszy guzik. Pewnie widzi już rowek między moimi piersiami, ale jeszcze nie widzi stanika.
- No brawo! – Zaklasnął dłońmi. – A więc wyłom został dokonany! Danie zostało napoczęte!
Na pewno wiedział doskonale, jak peszą mnie te słowa.
- Ciekawe, czy zdarza się pani “zapomnieć” czasem na lekcji zapiąć ostatniego guziczka? Oj, uczniowie wtedy pewnie popuszczają swe wodze fantazji!
Nie przestaje mnie konfudować. A jednak, właśnie w takiej chwili odczuwam specyficzny rodzaj podniecenia… ekscytacji tym, że jestem taka… osaczona. Że właśnie wkroczyłam na równię pochyłą, która… skończy się tym, że będę stała przed nim zupełnie naga!
- Czas na drugi guzik!
Teraz ręce drżą mi jakby mniej, chociaż odsłaniam przecież więcej.
- Cóż za słodki rowek między tymi kulami! Rowek? Prawdziwy rów mariański! A jaki śliczny kolorek biustonosza! Ależ żem ciekaw jego koronki!
Trzeci guzik rozpięty.
- Nie zawiodłem się! Cudna! Wyrafinowana koronka! Jakie to motywy? Jakieś róże… Ależ ślicznie prezentują się na pani piersiach… zdobią je. Pani boskie kopuły są wręcz stworzone do prezentacji takiego materiału, prawdziwa sztuka!
Zaczęłam odczuwać specyficzny rodzaj dumy. Rzeczywiście miałam na sobie stanik najdroższej chyba firmy – Victoria’s Secret. Koronka w punkt – nieco prześwitująca, lecz nie pokazująca też zbyt wiele. Wyjątkowo wyszukane wzory.
- Pani Marto… ale nie możemy spocząć na laurach…
Rozpinam czwarty guzik.
Teraz zapewne wyraźnie widzi kształt mojego biustu, koronka stanika opina go bardzo dokładnie.
- Cóż za widok! – W jego głosie słychać odczuwalny podziw. – Co za kształty! Wzorcowa forma biustu. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę go bez zakrycia… Ale właśnie dlatego, wspaniałe jest to stopniowanie doznań!
Potem kolejne guziki. Wreszcie moja bluzka i spódnica leżą obok siebie na podłodze.
Do tej chwili było stosunkowo łatwo. Teraz będę musiała rozpiąć przed nim stanik. Pozwolić, by obcy mężczyzna oglądał moje nagie cycki! Jestem potwornie stremowana.
- A teraz, proszę oprzeć się na tym stoliku i pochylić.
A więc chce, żebym się przed nim wypięła… chce przyjrzeć się mojej pupie… No tak, w tej spódnicy, rzeczywiście zobaczy dokładnie kształt mojego tyłka… No może jest nieco za duży… ale chyba jednak zgrabny…
Spełniam polecenie, choć nieco mi ono uwiera, robię to przecież tak na zawołanie… A też ta poza, jest archetypem wręcz uległości… Uległości kobiety wobec mężczyzny… wobec samca!
- A teraz proszę pokołysać biodrami.
Cóż… skoro już wypięłam się, mogę i pokołysać. Poruszam tyłkiem, jak podczas tańca.
- Oooo tak! Doskonale! Ależ pani to potrafi! Proszę potrząść swoją zgrabną pupcią!
Peszę się. Ale co robić. Wywijam zadkiem. Zdaję sobie sprawę, że to dla niego jest bardzo podniecające… Może nawet ma ochotę mnie uszczypnąć, albo dać mi klapsa?
- Pomajtaj jeszcze tym kuperkiem! Mocniej! Jakbyś szła przed samcem, któremu chcesz zakomuniować, że chcesz mu dać!
Zatrważają mnie takie polecenia, zwłaszcza… słowa. Ale, co zrobić? No więc bujam moim siedzeniem… rzeczywiście wyobrażam sobie, że mam tym sprowokować jakiegoś pana…
No i nie powiem… podnieca mnie to…
- Wymierz sobie sama klapsa!
To polecenie spada jak piorun. A to hultaj! A jednak ekscytuje mnie sytuacja, w której mam odegrać rolę “klepanej panny”.
Wypinam mocniej prawy pośladek i klepię go delikatnie prawą dłonią.
- Silniej! Zadek musi poczuć, że jest smagany!
Wymierzam silniejsze uderzenie, jednocześnie sycząc:
- Auuuććć!
Antoni bije mi brawo.
- Dobrze! Jeszcze ostatni klaps i dam ci spokój.
Tym razem oklepuję lewy posladek.
- Auuuaaa…
Tak jak obiecał, daje mi spokój. Mam wygodnie usiąść na kanapie. Ale… mam “ładnie pogładzić swoje łydki”.
Sadowię wygodnie tyłek. Na kanapie kładę też nogi, po czym, najpierw wygładzam spódnicę, a potem powoli gładzę łydki.
Widzę jak urzędnik zaciska usta.
- Nnnoo pani nauczycielko! Potrafisz robić to ponętnie! Pogładź teraz swoje zgrabne kolanka!
Schlebia mi jego komplement. Powoli gładzę kolano jedną ręką, drugą bawię się włosami za uchem. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak to działa na facetów.
Antoni cmoka.
- A teraz załóż nogę na nogę i jedną unieś wyżej… Nie podciągaj spódnicy, niech się sama delikatnie zsunie…
Spełniam kolejne żądanie urzędnika. Zadzieram delikatnie nogę. Materiał kiecki zsuwa się, odsłaniając udo, jednak nie na tyle, żeby pokazać koronkę manszety.
- Gładź tę nogę… o taak… doskonale.
Bardzo powoli ją muskam.
- Wypręż ją. Jeszcze wyżej.
Zadzieram nogę, a spódnica zsuwa się tak, że już widać koronkę pończoch.
Czuję się tak kobieco, tak ponętnie…
- A teraz, pani profesorko, nie przestając gładzić ud, powiedz, że jest ci bardzo miło się ze mną spotkać!
Niby niewinne polecenie, mi jednak wydaje się perwersyjne. Ale ekscytuje mnie.
Jedną ręką miziam się po udzie, jeszcze bardziej odslaniając koronkę, a drugą bawię się włosami. No i, lekko rozchylając usta w uśmiechu, kokieteryjnym szeptem wyznaję:
- Panie kierowniku, spotkanie z panem jest bardzo miłe…
- O tak! Uśmiechaj się do mnie. Uśmiechaj się tak, jakbyś była na pierwszej randce i chciała dać do zrozumienia podrywaczowi, że już na tej pierwszej randce jesteś gotowa pójść z nim do łóżka!
No i znowu poczułam się skrępowana. Znowu czuję się z jednej strony upokarzana, z drugiej – podekscytowana. Trudno.
Uśmiecham się i łopoczę rzęsami.
- Dokładnie tak! Pięknie się uśmiechasz pani historyczko! Gach od razu by pomyślał, że nie będziesz się wzbraniać, gdy będzie próbował cię przelecieć!
A więc to mi przyszło! Grać łatwą… która ma sugerować, że być może jest gotowa… dać dupy! I to dać na pierwszej randce!
- A teraz, pogładź paluszkiem po swoich pełnych dużych ustach. Są tak cudnie pomalowane krwistą szminką. Niech to wodzenie paluszka, z pięknym, też cudnie pomalowanym pazurkiem, wygląda jak zaproszenie…
Drży mi dłoń, gdy ją unoszę do warg, po których zaczynam kreślić małe kółeczko. Wnioskuję, że urzędas jest cholernie perwersyjny, w dodatku w jakiś szczególnie wysublimowany sposób. Niby moje zachowanie nie jest wyuzdane… ale co najmniej kuszące – na pewno… Niby to nie jest dziwkarskie… ale trochę się czuję jak jakaś lafirynda…
Ciekawe ile kobiet przede mną musiało odgrywać taką scenę?
- A teraz nie przestając się gładzić, mów, że tę szminkę wybrałaś specjalnie dla mnie.
Ależ on podkręca tę gierkę. Ciekawe co chce tym uzyskać… ale cóż… trudno.
- Panie kierowniku… – Tu przejechałam palcem tak po górnej, jak i po dolnej wardze. – Tę szminkę wybrałam specjalnie dla pana…
- I niech pani doda – żeby się w niej z panem całować…
Ach ty! – Myślę w duchu, co jeszcze mi każesz powiedzieć?
- Żeby się z panem całować… – A w duchu dodaję – i żeby w tak pomalowanych ustach, mógł wylądować twój kutas!
- Doskonale! Doskonale pani Marto! A teraz gładź się po udach, po tych koronkach pończoch! I powiedz, dlaczego lubisz nosić pończochy?!
Boże! Dlaczego te jego podchody tak mnie ekscytują? Może dlatego, że dzięki temu akcja jest stopniowana, a to zawsze mnie rozpalało.
Podwijam spódnicę tak, żeby było widać całe koronkowe manszety. Układam na nich dłonie i znów gładzę uda. Powoli, niezwykle powoli.
Bardzo cichutko, jakbym zdradzała moją największą tajemnicę, szepczę:
- Panie Antoni… – Celowo używam jego imienia, aby dodać tonu poufałości. – Muszę panu wyznać… – Kurcze, myślę, ależ się rozkręcam, dodaję od siebie więcej niż on zażądał. – Otóż panie Antoni… wyznam panu moją intymną tajemnicę, że… że uwielbiam nosić pończochy… A dlaczego? Dlaczego lubię mieć świadomość, że pod spódnicą mam właśnie pończochy… Cóż… zapewne dlatego, że czuję się wówczas bardziej kobieco…
Urzędniczyna aż kipi z radości. Uśmiecha się od ucha do ucha i potakuje głową.
- A dlaczego nasza pani nauczycielka lubi mieć poczucie, że pod kiecką ma pończochy? Dlaczego czuje się wtedy bardziej kobieco? – Tu zawiesił głos, jakby chcąc dać mi możliwość odpowiedzenia. Ale jednak nie czekał na to. – A może dlatego, że nasza profesorka chce się czuć bardziej dostępną dla mężczyzn?
Tu mnie zmroziło. Co on sobie wyobraża? Że chcę być bardziej łatwa? Że jestem przygotowana na to, żeby w każdej chwili, w jakimś gabinecie, albo nawet w kiblu – można mi było zadrzeć spódnicę… i mieć do mnie dostęp? Co on sugeruje?!
- Powiedz pani Marto, że dlatego lubisz mieć na sobie pończochy, żeby mieć bardziej dostępną cipkę.
Boże, ależ on ze mną igra… I do tego to mnie tak rajcuje! A więc, dobrze… tak mu powiem.
- Tak… lubię mieć pod spódnicą pończochy, żeby czuć się bardziej dostępną…
- O tak! Dokładnie! A teraz zademonstruj to. Chwyć się za spódnicę i pomajtaj nią. A jednocześnie powierzgaj nogami!
Dziwnie się czuję, spełniajac to polecenie. Ale mimo to, macham materiałem spódnicy, jednocześnie wywijając nogami.
Jego twarz zdradza spore podniecenie. Sapie.
- Doskonały widok! Kusząco łopoczesz kiecką! Bosko fajtasz tymi zgrabnymi nóziami!
Przestałam.
- A teraz wstań i podejdź tutaj.
Wietrzę jakiś podstęp. I, jak się okazuje, słusznie.
Na podłodze ustawił wentylator. Mam świadomość, że włączy, i to pewnie na najwyższe obroty, gdy tylko podejdę. Ale co mam robić? Podchodzę… Coraz bliżej.
- Stań przy tym wentylatorze… nawet nie wiesz, jak ja to lubię!
Rzeczywiście, włącza natychmiast, a moja spódnica frunie do góry, mimo, że chwytam ją dłońmi.
- O tak! Bądź zawstydzona! Bądź zawstydzona, jak cnotliwa sikorka, niespodzianie podejrzana.
Moja mina jest godna najlepszej aktorki. Zawstydzenie skromnej nauczycielki bije na głowę te panny pin-up z rysunków z lat czterdziestych.
- Bądź skonfudowaną, niczym dzieweczka, której pierwszy raz jakiś chłopak zobaczył cipkę!
- Ojej! Ojej! – Wykrzykuję. Jednocześnie układając usta w dzióbek.
Łapię się za głowę, ale szybko zdaję sobie sprawę, że to pogarsza moją sytuację i z powrotem chwytam się za kieckę.
- Wspaniale! – Urzędas klaszcze w dłonie. – Wręcz idealnie! A teraz niech pani profesor okręca się przy wentylatorze, raz stojąc z prawej, raz z lewej i oczywiście nadal trzyma się za spódnicę, ale na tyle niezręcznie, żebym mógł zobaczyć pończochy!
No i co mam począć? Obracam się to z jednej, to z drugiej strony wiatraka. No nie udaje mi się utrzymać materiału w ładzie, powiewy co rusz zawiewają go wyżej. Antoni musi być ukontentowany, bo na pewno udaje mu się zobaczyć pończochy w pełnej krasie.
- Ach! Panie kierowniku… Niech pan nie patrzy w moją stronę… Widzi pan jaka to konfuzja dla skromnej dziewczyny… Ach, ten okropny wiatr! Ach, my biedne kobietki, co my przez niego wycierpimy!
Wczułam się, aż za bardzo, ale też utrafilam w gust urzędniczyny. Rajcuje go ta gierka. Aż się oblizuje.
- Pani Martusiu… piękniutka ta pani spódniczyna! Stworzona do łopotania na wietrze… Zapewne ubrała ją pani specjalnie dla mnie?
Ależ przechera z niego. Przecież domyśla się, że rzeczywiście, gdy zakładałam tę kieckę, wiedziałam już, że się z nim spotkam i w jakim celu…
- Panie Antoni… rozgryzł mnie pan… specjalnie dla pana… widzi pan co ja teraz znoszę?
Urzędnik zaśmiewa się.
- Zatem jestem zachwycony! – A ciszej dodaje: – Zakrywaj się tak, jakbyś chciała zasłonić spódnicą pipkę… Dokładnie tak jak Marylin Monroe w tej słynnej scenie.
Natychmiast spełniam polecenie. Zdaję sobie sprawę, jak kuszący przedstawia to widok. Cała drżę. Czuję się zupełnie jak Marylin Monroe, nawet mam wrażenie, że mam na sobie właśnie tę samą białą sukienkę. Marylin też osłaniała krocze… a sukienka fruwała wysoko…
- Udało się! Jak w filmie! Niezła z ciebie aktoreczka, bo nawet minę zrobiłaś taką jak Monroe, gdy sukienką zasłaniała piczkę… A teraz, niech coś uniemożliwia ci trzymać się za kieckę. Puść ją! Chcę zobaczyć jak wiatr z dmuchawy odsłoni twoje majtki!
Puszczam materiał i jednocześnie zakrzykuję:
- O Boże!
Bo Antoni popycha wiatrak niemal między moje nogi. Zdradziecka spódnica ochoczo zdradza to, co się miedzy nimi kryje.
Pan kierownik doskonale widzi skąpe, koronkowe majtki. Wiem, że są prześwitujące… wiem, że może przez nie być widać zarys mojej szparki…
- Kapitalny widok, pani profesor! Nadspodziewanie! Właśnie tak powinna fruwać kiecka! I właśnie takie majtki powinna mieć na sobie… damula! Powiedz, że założyłaś takie cienkie specjalnie dla mnie!
Mam to mówić w tej krępującej pozycji… wszak nie wyłącza wiatraka. Stojąc z zadartą spódnicą i prezentując swe niewymowne… mam złożyć intymne wyznanie…
Spuszczam wzrok i cicho, niemal szepczę:
- Tak… tak panie Antoni… te cieniusie majtunie założyłam specjalnie… na spotkanie z panem…
Widzę, że urzędnik zagryza wargi. Kieruje do mnie kolejne polecenie:
- A teraz, pani nauczycielko, obróć się tyłem i wypnij pupę w stronę wiatraka.
Ależ on chce sobie mnie dokładnie obejrzeć. Powolutku obracam się i czuję jak tylnia część spódnicy frunie mi aż na plecy.
Antoni znów klaszcze w ręce.
- Cóż za boski widok! Te majteczki faktycznie są skąpe! Genialnie odsłaniają pośladki!
No tak, musi mieć niezły widok na mój zadek.
Okazuje się, że do tego stopnia niezły, że aż podszyczpuje mnie w nieosłoniętą majtkami część pupy.
- Auuuć!
- O tak… lubię jak tak reagujesz. A teraz belfereczko rozmasuj zgrabnie bolący tyłeczek.
Ależ on się nade mną pastwi… Ale cóż… Trudno. Powoli, ponętnymi ruchami dłoni rozmasowuję pośladek, widząc, że przygląda się temu z bliska.
Oczywiście cały czas nie wyłącza dmuchawy…
- A teraz, stań nad wiatrakiem. Dokładnie nad nim.
Co za perwers – myślę – musi się tym napawać do cna.
Czuję teraz jak mocno wiatr mnie podwiewa, sięgając ud. Włączony na maksa wentylator furgocze. Moja spódnica łopocze jak flaga na wietrze.
- Tak tak… dobrze… a teraz przyda się to, że masz cieniutkie majtki… kucnij!
Odwracam się i patrzę na niego pytająco.
- Kucnij tak, żebyś poczuła wiaterek na psitce.
Drżąc, kucam. Rzeczywiście… mocno czuję wiatr między nogami… na cipce.
- Achhh… – Nie mogę się powstrzymać, żeby nie westchnąć.
- Wspaniale! Lubię, jak tak wzdychasz. A teraz, kołysz się raz w jedną, raz w drugą stronę. Niech podmuch owiewa ci jak najmocniej cipę!
Przesuwam ciężar ciała raz na jedną nogę, raz na drugą. Wiatr jest bezlitosny, bawi się moją pisią.
Wzdycham głośniej.
- Aaaaaaa achhhh…
Wreszcie Antoni wyłącza wentylator. Mam wrażenie, że jest na mnie jeszcze bardziej napalony. Może chce przyspieszyć akcję?
- Czas na pozbycie się spódnicy. Już i tak pokazała wszystko, co miała pokazać.
Ale… zdejmuj ją powoli. Nawet powoli rozsuwaj zamek.
Zatem suwak kiecki rozsuwam nieśpiesznie, jakbym droczyła się z jakimś chłopakiem – rozepnę spódnicę, czy też nie rozepnę?
Wreszcie rozsunęłam zamek.
- O… ten moment lubię szczególnie. Moment wyłuskania ze spódnicy tyłeczka! Poproszę pani nauczycielko. Ale… powoli… bardzo powoli…
Tak też uczyniłam. Flegmatycznie, bez pośpiechu, wreszcie moja pupa wyłoniła się przed jego oczami. Zaś kiecka, po nogach zsunęła się na podlogę.
Stoję przed nim jedynie w majtkach, staniku, pończochach i szpilkach. Ależ się wstydzę!
Do tej chwili było stosunkowo łatwo. Teraz będę musiała rozpiąć przed nim stanik. Pozwolić, by obcy mężczyzna oglądał moje nagie cycki! Jestem potwornie stremowana.
Próbuję nieco grać na czas.
- Panie kierowniku… bardzo się peszę… czy da mi pan chwilkę? Czy mogę na razie nie zdejmować biustonosza?
- Ależ oczywiście. Przeciesz wie pani, że nie lubię pośpiechu. Ale, poproszę piersi do przodu. Proszę je wypiąć.
Wypinam je dumnie.
- A teraz niech pani je chwyci w dłonie…
Znów krępują mnie jego polecenia, ale… robię to. Czuję się, jakbym podawała mu biust na tacy…
- A teraz, niech pani potrzęsie trochę cyckami.
No ładne – myślę. Robi sobie za mnie zabawkę. Lalkę! Ale cóż… mam przerwać? No nie…
Podrzucam je nieco. Jak bile…
A niech widzi, jakie mam duże. Przy tej czynności, chyba widać też to, że są jędrne… Nawet kręci mnie takie poczynanie… jakbym zachęcała go do seksu hiszpańskiego…
- A teraz, unieś ręce do góry.
Ech – myślę -zachowuje się, jak jakiś treser!
Unoszę.
- No pięknie wyglądasz pani nauczycielko… Cyce też ci się kusząco uniosły! Czas na pokazanie tych skarbów. Wysuń z jednej miseczki, ale bardzo powoli… a potem, z drugiej.
A więc to ten moment, gdy zobaczy moje nagie cycki… Trudno…
Ale nawet poczułam się do tego jakoś tak przygotowana psychicznie.
Delikatnie, oczywiscie z całym ceremoniałem, jakby droczenia się, wysunęłam z miseczki jedną półkulę.
- Potrząsaj nią!
- Teraz drugą!
- Potrząsaj obiema!
- Pogładź brodawki!
- A teraz podrażnij sutki!
- Porządnie!
Czuję jakie twarde są sutki… Boże… ależ ja jestem podniecona.
- Twarde są te twoje suty?!
- Taak… – odpowiadam cicho.
- Dobrze. Nie zdejmuj stanika. Wystarczy że twoje balony są wysuniete z miseczek. Teraz czas na majtki.
Chwytam się za skąpy materiał.
- Najpierw złap się za pupcię i trzymając ją, wypnij tyłeczek i potrząś nim!
A więc do zdjęcia majtek, też musi mnie przygotować… Urobić. Jest w tym niesamowicie wyrobiony! Czyżby rutyna? Czyżby przede mną wiele kobiet przechodziło podobną musztrę? Trzęsło zadkami i cyckami?
- Teraz wsuń paluszek za majtki i je zsuwaj. Tylko jak?!
- Tak. Oczywiście. Powoli… – odpowiadam.
- Ale masz śliczne te majtki! Piękna koronka! Jakby stworzone do striptizu… do zdejmowania ich przed facetami!
Czy on takimi tekstami chce mnie jeszcze bardziej speszyć?
- Teraz odwróć się tyłem i nadal delikatnie paluszkami zsuwaj je z kuperka. Chcę widzieć jak materiał przesuwa się po pośladkach!
Stoję tyłem do niego i przesuwam, milimetr po milimetrze…
- Ale nie tak szybko! Odwróć się. Chcę, żebyś najpierw przez majtki pomasowała cipkę!
Co za oblech! Chce, żebym się sama pieściła na jego oczach. Cóż… no dobrze… niech wie, że jestem zmysłową kobietą…
Kładę dłoń na koronce i przez nią suwam ją powoli po mym łonie. Pieszczę moją myszkę delikatnie i nieśpiesznie.
Przymykam oczy i wzdycham.
- Ooochh…
- A teraz zsuń majtki na bok i pokaż mi swoją cipkę!
Czuję się strasznie zawstydzona, gdy na jego oczach zsuwam majtki z piczki. Gdy przed nim wyłania się obraz mojej wydepilowanej szparki… Gdy mnie tak bacznie ogląda. Gdy cmoka.
- Doskonała psitulka! Wygolona. Wąska. Rozłóż szerzej nogi!
- Pośliń palce i pieść ją.
- Urządź sobie palcówę!
Wszystkie czynności wykonuję jakby bezwolnie. Jęczę jak wariatka, zwłaszcza gdy środkowym palcem sama się posuwam.
Domyślam się, że to wszystko ma mnie przygotować przed aktem ostatecznym…
Wreszcie każe mi iść do łóżka.
- Nie zdejmuj tylko ani pończoch ani szpilek! Chcę cię brać właśnie w nich.
Kładę się na łóżku na plecach.
A więc to jest ten moment. Zaraz mnie weźmie. Zaraz we mnie wejdzie.
Przez chwilę jakby się delektuje, patrząc na mnie nagą, leżącą na pościeli.
Jest wręcz rozradowany, uśmiech od ucha do ucha nie pozostawia co do tego wątpliwości.
- Co panienko? Czekałaś na ten moment?
Oczywiście nie odpowiadam na pytanie. Czuję jego natarczywy wzrok na moich nagich cyckach, na pozbawionych majtek cipce.
- Czekałaś. No to doczekałaś się.
Rozpina spodnie i zdejmuje je. Zsuwa majtki, by wyłonić sterczącą lancę.
- Widzisz? Jak znowu pręży się dla ciebie? Już się nie może doczekać, kiedy zagości w twojej dziurce.
Co on jest taki rozmowny? Alkohol pewnie zrobił swoje…
Gramoli się na mnie, sapiąc. Czuję jego pałę na udach, obija się o nie.
Kładzie się na mnie. Czuję na sobie jego ciężar. Staram się na niego nie patrzeć. Czuję jego męskość na szparce. Suwa się po niej.
- Tak Martusiu… właśnie się zapoznają… mój brzydal – kocur i twoja gładka myszka! Ha ha ha.
Oczywiście nadal się nie odzywam.
- Na pewno przypadną sobie do gustu. Ooo… myszka się chyba ślini na przyjęcie gościa!Czuję, że potężny czub naparł na wejście do mojej norki.
- Ooo tak… puk, puk! Wpuść pani gosposiu gościa… bo on taki mało ubrany. Chce do ciepła! Ha ha ha!
Czuję jego napór i to, że zaczyna wchodzić do ciasnej pochwy.
- Ooo tak… jak tu gościnnie… i… przytulnie!
Samoczynnie, zaczynam cicho wzdychać.
- Aaaachh…
To najwyraźniej go podnieca, bo wpycha się mocniej.
- Jaka ciasna ta jamka!
Wreszcie czuję, jak wciska się do samego końca.
Mimo, że można powiedzieć, leżę jak kłoda, nie mogę powstrzymać jęku, który wydobywa się z mego gardła, choć niegłośny.
- Aaaaaaa… aaaaaaa!
Jest wniebowzięty.
- Ech… moja damo, wreszcie cię mam! Marzyłem o tej chwili, od kiedy cię ujrzałem – wjechać tej cizi głęboko w cipę!
O dziwo, podnieca mnie ten wulgaryzm.
Nadal leżę jak kłoda, lecz głęboko, coraz głośniej wzdycham.
- Achhhh…
Jemu chyba nie przeszkadza ten mój brak aktywności, powoli się wycofuje, by znów mocno wjechać do dna piczki. Sapnął przy tym, jakby kogoś pchnął mieczem. No bo i w sumie pchnął. No i to całkiem pokaźnym mieczem. Czuję, jak mocno rozpycha ścianki mojej pochwy.
Nie przestaje być gadatliwy.
- Ale bosko być w tobie! Masz taką ciasną! Najchętniej bym wcale z ciebie nie wychodził!
Kolejne pchnięcie. Jeszcze mocniejsze.
- A przyznam się, nie liczyłem, że na pewno mi się to uda. Ależ to gratka. Dupczyć taką damę!
No podniecają mnie te wulgaryzmy! Ale jemu jakby też dodają wigoru, bo zaczyna mnie posuwać, wykonując sztosy jeden po drugim, niezbyt szybko, nawet powoli, ale miarowo.
A ja zaczynam miarowo pojękiwać.
- Aaaa… aaaa… aaaa…
Te jęki wydobywają się ze mnie, jakby poza moją wolą.
- O tak! Jak ja lubię, jak kobitka jęczy! Najcudowniejsza muzyka świata! A najbardziej lubię jak pojękuje tak żałośliwie, jak ty teraz!
Jakby na potwierdzenie tego, że podobają się mu moje żałośliwe tony, przyspiesza. Czuję jak mocniej uderza w dno mojej cipki, jak mocniej rozpycha jej ścianki. Jednocześnie słyszę jak skrzypi łóżko. Ja także staję się głośniejsza.
- O tak… tak lubię! Rozpychać ciasną cipę! – sapie – chyba go mocno czujesz?! Powiedz mi to! Chcę to od ciebie usłyszeć.
Ależ z niego perwerch! Ale cóż, skoro ma mu się podobać? Przecież po to tu jestem…
Nie przestając pojękiwać, szepczę:
- Aaaa… aaa… tak… aaaa… mocno w sobie pana czuję… aaa…
W lustrze usytuowanym obok – celowo ustawionym tak, żeby było widać co się dzieje na łóżku – widzę wyraźnie siebie z rozłożonymi nogami w pończochach i szpilkach i… uwijającego się nade mną brzuchatego typa.
Tymczasem on kontynuuje swoje.
- Pochwal mojego pytonga! Powiedz, czy jest duży?!
To rzeczywiście zaczyna mi sprawiać jeszcze większą przyjemność.
- Tak… aaaa… jest wielki… aaaa… pański pyton jest ogromny… aaaaa…
Rozanielony kierownik rozpędza się.
- Powiedz! – I dlatego, wrócę do domu z rozepchaną psitą!
- Aaaaa… i dlatego, wrócę do… aaaaa… domu… z rozepchaną psitką… aaaaa!
- O tak! Cudownie! Suczko!
Czuję, jak go to podnieca, bo jego dłonie zaciskają się na moich biodrach, jak kleszcze. Jedna z nich przesuwa się na pośladek i ściska go mocno, jak jakieś imadło.
- Achhh! – staję się jeszcze głośniejsza.
- Chyba już nasi sąsiedzi słyszą, że ci porządnie daję do pieca, moja panienko?! Nieprawdaż?!
Bardzo mnie to zawstydza. Wyobrażam sobie, że jacyś tirowcy siedzą przy ścianie, z kubkami przy uszach i słuchają jak skrzypi łóżko pod wpływem sztosów, które lądują w mojej piczce, jak słyszą moje, jak on to określił – “żałośliwe” jęczenie.
Na pewno to sobie komentują. Na pewno w niewybredny sposób. Na przekład: “Ale jest dymana, aż łóżko trzeszczy!” Albo: “Pewno ją ostro wyrucha, bo głośno jęczy!”
Antoni przyspiesza.
- Szerzej nogi!
Rozchylam uda jeszcze mocniej i prostuję nogi. W lustrze widzę, że są rozłożone w literę “V”. Pozycja, która jakby symbolizowała moje oddanie.
Kierownikowi chyba się podoba.
Sapie:
- O taaak, o taaak! – Po czym dodaje. – Suczko!
Urzędas ostrzej mnie pieprzy, więc ja też coraz szybciej stękam. Czuję, jak podskakują mi cycki.
Ale Antoniemu mało. Jakby chciał mnie mieć jeszcze mocniej.
- A teraz, paniusiu, nogi na pagony! Obejmij moją szyję tymi słodkimi nóziami w pończochach i szpilkach. Teraz jeszcze solidniej wjadę w twoją pizdę!
Wulgaryzmy działały i na niego i… na mnie.
Unoszę nogi do góry, a on raźno zarzuca je sobie na bark.
Rzeczywiście, silniej czuję go w sobie, jakby zaczął mnie nabijać na pal… Skłamałabym przed samą sobą, gdybym nie przyznała, że sprawiło mi to sporą przyjemność.
Jęczę jak w transie:
- Aaaaa… aaaaaaa... Aaaaa!
Antoni również, jakby znajdował się w amoku.
- Tak! Tak! Rozepcham ci tę pizdę! Suko!
Teraz widok w lustrze jest obłędny. Widzę moje nogi zadarte wysoko. Jakbym wykonywała jakieś ćwiczenie gmnastyczne. Obcasy szpilek prężą się w górę jak antenki, podskakujące rytmicznie. Jakby były zsynchronizowane z dość szybkimi ruchami lędźwiów Antoniego.
Wyglądamy, jakbyśmy tworzyli jedno ciało, jeden organizm.
Tylko odgłosy przypominają, że są tu dwa byty, dwu różnych płci: – niski głos sapiącego mężczyzny i mój cieniutki głosik jęków, a czasami i krótkich krzyków:
- Ach! A… Ojej!
Kierownika przepełnia duma:
- O tak, pokrzycz sobie. Pokrzycz. Lubię jak suka krzyczy!
Więc krzyczę:
- O mój Boże!
- Tak. Krzycz! Niech koledzy zza ściany słyszą, że jesteś dobrze grzechotana.
Moje zawstydzenie miesza się z podnieceniem. Przecież mam wypełniać jego polecenia. Więc krzyczę:
- Aaaa… aach! Mój Boże!
- Krzycz, czy porządnie cię jebię?!
- Ach! Aaaaa! Bierze mnie pan tak ostro! Achh!
- Czy mocno cię zrucham, suko?!
- Achhh… Tak… Aaaa… jeszcze nigdy… ach! nie zostałam tak mocno zerżnięta. Aaaaa!
Moje własne słowa podniecają mnie jak cholera. Czuję, że ja sama chcę mu teraz dawać. Że to boskie uczucie, zostać tak solidnie przedmuchaną…
Z jakiegoś niezrozumiałego powodu, podnieca mnie także mysl, że moje słowa mogły zostać usłyszane przez ścianę. Na przykład przez tych kierowców…
Wtem Antoni znowu chce zmiany.
- A teraz na pieska! Wypnij się jak sucz!
Poslusznie zmieniam pozycję. Klękam i opieram się na dłoniach. W lustrze widzę jak kołyszą się cycki.
Wypinam pupę w stronę kierownika.
Jednocześnie, słysząc klaśnięcie, czuję jak łapa urzędasa ląduje na moim tyłku. Ucapia mnie mocno, czuję jak ściska pośladek.
- Masz piękny zadek! Jak tylko przyszłaś do mnie za pierwszym razem w tej obcisłej spódnicy, kiedy oba pośladki prężyły się jak dyńki, pomyślałem sobie – zad stworzony do klepania! Dlatego tak określiłem ciebie – jesteś jednocześnie dama i sucz!
Na dowód tego dostaję sążnistego klapsa.
- Auuaaa! Ach… ależ brutal z pana… – szepczę cicho, jednak w moim tonie głosu nie czuć cienia wyrzutu.
Natychmiast dostaję drugiego klapsa.
- Auuuaa! Auuć!
- A brutal ze mnie! Skoro mogę sobie wykorzystywać taką damulkę, to co mam nie skorzystać?!
Zalewa mnie fala gorąca. Dlaczego ta sytuacja z jego brutalnością, z perfidnym wykorzystywaniem mnie, tak mnie podnieca?!
A teraz zerżnie mnie od tyłu… w takiej pozycji… jak suczkę…
Znowu wchodzi we mnie. W tym ułożeniu mam wrażenie, jakby był jeszcze większy…
Znowu jęczę.
- Aaaa… aaaaaachhh…
Antoni dysząc, komentuje.
- Pięknie ci eeee… eeee… cyce dyndają!
Rzeczywiście moje piersi majtają jak szalone.
- Idealna pozycja, żeby ci przy okazji te doje zmacać!
I rzeczywiście. Trzymając mnie za tyłek jedną ręką, drugą chwyta mnie za biust. Maca raz prawą, raz lewą pierś.
Mruczy z zachwytem.
- Doskonałe cycory! Aż się proszą o wymiędlenie!
I miętoli je. Gniecie.
- Auuaaa… panie Antoni… jest pan niedelikatny…
Cicho protestuję, mimo, że ta niedelikatność podnieca mnie jak cholera…
- Lubię być niedelikatny. Zwłaszcza dla takich damuli!
I jakby na potwierdzenie tego, wchodzi we mnie ostrzej – mocniej i szybciej.
Moje cycki wzmagają swój taniec.
A ja zaczynam na przemian pojękiwać i pokrzykiwać.
- Aaaaa... Aaaaa… O mój Boże! Achhh! Achhh…
- Kto w naszym miasteczku pomyślałby, że taki szary urzędniczyna jak ja, dyma w najlepsze taką znaną i szanowaną nauczycielkę jak ty?!
Przyjmuję pchnięcia stękając i słuchając jego monologu.
- Dyma? Wręcz łomocze! Grzechocze, tylko wióry lecą! Nieprawdaż?!
Oczywiście nie odpowiadam na to pytanie retoryczne. Ale kołacze mi się w głowie myśl, że w społeczności naszego małego miasteczka pojawia się plotka o tym, że tak szanowana nauczycielka jak pani Marta, historyczka, animatorka wielu akcji kulturalnych i charytatywnych, o nieposzlakowanej reputacji, znana z cnotliwości, w zamian za przysługę, puściła się z takim szczurem jak ten typ, dała mu dupy w obskurnym motelu… dała się wydupczyć, jak dziwka…
Ta myśl przeraża mnie, ale, o dziwo, także podnieca… Im bardziej mnie wykorzystuje, im bardziej upokarza, tym bardziej mnie to rozpala…
- Ależ panie Antoni… to nie może się wynieść… moja reputacja ległaby w ruinie!
- Na razie to zrujnuję twoją cipę!
Po czym wykonuje kilka najmocniejszych sztosów, żeby wydobyć ze mnie najgłośniejsze jęki.
- Aaaa! Aaaa! Aaaa!
Po czym pastwi się nade mną.
- A może by się rzeczywiście pochwalić swoją zdobyczą?! Ale to by było! Że zruchałem najelegantszą damulę w mieście! I to wyłomotałem jak dziwkę… Nie brzmi to fantastycznie?! I że nasza cnotka, zamiast łapówki dała dupy.
- Niech mnie pan tak nie dręczy… aaa… aaa… panie Antoni… I tak daje mi pan niezły wycisk… aaaa… ach!
- Jak ja lubię, jak coś takiego mowią mi dupeczki! Powtórz to, moja suczko!
Po czym to samo wypowiedział, ale w rytm pchnięć, które mi serwował.
- Pow – tórz! To! Mo – ja! Sucz – ko!
Nie domyślam się, dlaczego sprawia mi to frajdę. Powtarzam, też w tempo.
- Achh… Da – je mi pan nie – zły wy – cisk! Aaaaa!
- Powiedz jeszcze, że dawanie mi to czysta przyjemność!
Czuję, że coraz bardziej mnie upokarza. Ale widzę tylko jedną możliwość.
- Dawanie panu, to czysta przyjemność… aaaaa… aaaa!
- Powiedz, że chcesz być moją suczką!
Z trudem to mi przychodzi przez gardło. Ale myślę sobie, że skoro i tak poszłam z nim do łóżka… to jak się powiedziało a. A raczej aaaaaa…
- Chcę być pańską suczką… – szepczę.
- Głośniej! Powiedz, że jesteś moją suką! Dziwką!
Ponagleniu towarzyszą mocne ciosy jego kutasa w dno mojej piczy, wręcz sprawiające ból, jakby miały wymusić ze mnie poniżające deklaracje.
- Aaaaa… Jestem pańską suką… Achh…
- I dziwką! Dodaj to!
- I dziwką… aaaa…
- Pełnym zdaniem! I głośniej!
Mam wrażenie, że łóżko się rozpadnie pod wpływem jego galopady. Wydaje mi się, że Antoni już finiszuje… że za moment dojdzie we mnie.
- Jestem… ach… pańską dziwką!
Nie udaje mi się utrzymać równowagi na kolanach pod wpływem kanonady jego sztosów. Osuwam się na łóżko. Ale urzędnik mocno trzyma mnie za biodra. Jego fiut, który na moment opuścił moją cipkę, natychmiast znowu w niej jest.
- Od początku nie zakładałem, że spuszczę się inaczej, niż w twojej damulkowej, nauczycielskiej piździe!
Wydając nieartykułowany, gardłowy dźwięk, spełnia swą zapowiedź – tryska w mojej piczy obficie, trzymając mnie nadal za biodra jak w imadle, jakby starając się, żeby jak najwięcej nasienia zostało w pochwie.
Długo ze mnie nie wychodził. Jakby chciał napawać się sytuacją. A może, jakby chciał rzeczywiście obdarować mnie maksymalnie dużą ilością swej spermy…?
Wreszcie czuję, jak wyciąga go ze mnie.
Ale… nie pozwala mi ani wycierać się… ani iść pod prysznic.
- Poparaduj damulko teraz tu przede mną. Chcę popatrzeć, jak z twojej cipki kapie mój nektar… Jak spływa ci po nogach. Jak sączy się na pończochy.
“Co za zboczeniec!” – myślę o nim w duchu. Ale co mam robić? Skonsternowana, jednak przechadzam się przed nim, jak modelka.
Czuję, jak wycieka ze mnie substancja, która spływa mi na uda… Czuję się, niczym naznaczona nią… jakby ostemplowana nią… jak czyjaś własność.
- Panienko… stąpaj tak, bym widział twoją pipkę…
Te słowa też mnie zawstydzają. Ale o dziwo… to jakby przyjemne uczucie. Ustawiam się do niego przodem.
“A patrz! Gap się na moją cipę! Połykaj wzrokiem jak cieknie… jak ją naznaczyłeś...”
Teraz pozwala mi się ubrać. Ale nadal, bez wcześniejszego wycierania się.
- Niech twoje majteczki przesiąkną moją spermą!
Zakładam spódnicę. Cały czas na jego oczach, odnoszę wrażenie, że sprawia mu przyjemność oglądanie mnie przy takich czynnościach, obserwuje jak układam stanik na biuście… jak zapinam bluzkę.
- Ależ ja lubię takie elegantki! – rzuca.
Gdy już stoję ubrana, komunikuje, że zaprasza mnie na kolację.
Już wyobrażam sobie, że usiądziemy przy stole z tymi tirowcami. Już słyszę w uszach ich rechot i dwuznaczne uszczypliwości, w stylu – “To jak tam, paniusiu, rzeczywiście tak mocno skrzypiało łóżeczko?” – albo “Naprawdę z niego taki długodystansowiec?”. Mogą na pewno też o wiele wulgarniej.
Gdy schodzimy, już na schodach witają nas wiwaty. Znacznie głośniejsze niż ostatnio. Wszak towarzystwo jest o wiele bardziej podchmielone.
- Brawo!
- Oj, coś nasza damulka mocno wymęczona! Coś ma obolałą minkę…
- Co ci się Martusiu przytrafiło?
- Może panna została ukłuta! Ha ha ha!
- A może przygnieciona?!
Nadal czuję, jak coś cieknie mi po nodze… Mam wrażenie, że wszyscy to widzą. Że wszyscy patrzą na znak “oznaczenia” mnie…
Potwornie krępuje mnie świadomość, że wszyscy ci mężczyźni domyślają się, że właśnie zostałam “zaliczona”, choć raczej w ich terminologii – “wygrzmocona” lub po prostu – “wyruchana”. Pewnie wasza samcza wyobraźnia właśnie rysuje obrazy – jak to się stało? A może raczej – jak wy to byście ze mną robili… I coś mi podpowiada, że nie byłyby to delikatne sceny “kochania się”…
A więc dosiądziemy się do nich. I tu spotka mnie cała seria krępujących odzywek. Dwuznacznych. Albo i całkiem jednoznacznych… Zwłaszcza, że pewnie uznają mnie za “puszczalską”, a może wręcz za dziwkę. Jak wtedy mnie potraktują? Zapytają, ile biorę za loda? Albo, czy daję bez gumki?!
A jednak Antoni nie prowadzi mnie do nich. Mijamy stolik z tirowcami. W rogu znajduje się stolik z trzema krzesłami, przy którym siedzi jeden mężczyzna, odwrócony tyłem. To tam zmierzamy. Podchodzimy bliżej i… oczom nie wierzę!
Ten człowiek to Tomasz Blagier. Najbardziej nikczemna kreatura na świecie, jaką znam.
To właśnie on winien jest katastrofy firmy mojej mamy. Urządzając jakąś karuzelę fakturową, spowodował jej finansowe kosmiczne zadłużenie, samemu pięknie się wybielając. Pod wszystkimi dokumentami podpisana była moja rodzicielka… on pod żadnym…
A na początku wydawał się takim miłym i arcyuczciwym człowiekiem… niemal się w nim zakochałam. Pozwalałam się zabierać na randki… Naprawdę niewiele brakowało, żebym się z nim wtedy przespała… Bardzo niewiele… Zwłaszcza, że zdaje się, miał na mnie niemałą chrapkę… Na tych randkach prawił takie komplementy, że omal nie odlatywałam. Całował mnie jak wariat. A ja, naiwna gąska… a raczej, głupia cipa… pozwalałam mu na bardzo dużo. Stanowczo zbyt dużo.
Kiedy już właściwie byłam zdecydowana pójść z nim do łóżka, przypadkowo podsłuchałam jakąś rozmowę, która mnie poważnie zaniepokoiła, mimo, że dobiegały do mnie ledwie jej strzępy. Za dużo było tam podejrzanych zwrotów “lewe faktury”, “wrobić”, “prosty wał” itp.
Mimo, że byłam wtedy u niego w domu, na wpół rozebrana i wszystko wydawałoby się zmierza do tego, że zaraz mnie w końcu zdobędzie, nie uległam mu.
Ależ był zawiedziony. I wściekły. Obawiałam się, że posiądzie mnie siłą. I był tego na prawdę bliski. Z wielkim trudem udało mi się nie dopuścić do tego, żeby mnie przeleciał…
Od tej chwili bacznie przyglądałam się wszystkim jego ruchom w firmie. A on… po tym, gdy mu nie dałam… jeszcze bardziej mnie pożądał. Odniosłam wrażenie, że chęć zaliczenia mnie, stała się jego życiową obsesją. Nachodził mnie. Bombardował telefonami. Groził, że zrobi wszystko, żeby mnie zdobyć.
Dość szybko obnażał swoją drugą twarz – nikczemnika, gnębiciela…
W międzyczasie zorientowałyśmy się, że w firmie wystąpiły nieprawidłowości. Jednak zbyt późno. Zdążył nas zadłużyć i wkręcić w karuzelę vatowską. Doprowadził mamę do finansowej katastrofy i jednocześnie utraty zdrowia.
Największy nikczemnik, jakiego znałam…
A teraz ten typ siedzi sobie tutaj, ak gdyby nigdy nic i bezczelnie szczerzy do mnie zęby. Uśmiecha uwodzicielsko, jak jakiś małomiasteczkowy casanova.
- Przysiądźmy się do pana Tomka! – Antoni popycha mnie w stronę stolika, lekko klepiąc po tyłku.
- Z tym draniem? Nigdy. – odpowiadam cicho.
- Ależ tak, moja… – tu szukał słowa – kobietko.
“No przecież nie ma sensu mu się stawiać… a zwłaszcza po tym, jak już mnie miał… Jeszcze obraziłby się, zerwał umowę… i okazałoby się, że przespałam się z nim, zupełnie na darmo… Przespałam? Pozwoliłam się perwersyjnie wykorzystać!”
Jednocześnie świta mi w głowie niepokojąca myśl – “a może oni są w zmowie?!”
Niepokoję się tym bardziej, że witają się ze sobą nad wyraz serdecznie. Ten drań – Tomasz – patrzy na Antoniego pytająco, jakby zaciekawiony, zdaje się zgadywać – “I co? Zaliczyłeś ją?”
Zaś urzędnik, uśmiechając się, jakby sprośnie, zdaje się triumfować i mówić – “Spokojna głowa. Miałem ją, jak chciałem!”
Teraz przenosi wzrok na mnie.
- Marto! Jesteś piękna i kusząca, jak zawsze!
Powinnam podziękować za komplement, ale milczę.
- Wyglądasz na nieco wymęczoną? – powiedziwszy to, porozumiewawczo przymróżając oko, zerka na kierownika.
“Boże! Co za wstyd! Właśnie przed chwilą nadstawiłam tyłka staremu, obłudnemu urzędniczynie… żeby inny hultaj, napawał się tym i pewnie wkrótce mi to wytykał… Zaraz powie – “mi nie chciałaś dać, a ten starszy pan cię wydupczył...”
Oczywiście nic nie odpowiadam. Chciałabym popatrzeć mu w oczy wyzywająco, ale sytuacja, w jakiej się znajdowałam – zupełnie nie sprzyjała temu.
Antoni, celowo na oczach tego łotra, gładzi moje kolano i udo. Jakby demonstrując, że jestem kobietą, którą miał. Jednocześnie, patrząc mi w oczy, zagaja:
- Marta, nie przywitasz się z Tomkiem? Z tego co wiem, nie był on tobie zbyt obcy… Zdaje się, że nawet dopuściłaś go blisko… a nawet, bardzo blisko…
Wstydzę się teraz, że ten szubrawiec oglądał mnie nagą… że dotykał wszystkich zakamarków mego ciała… Całe szczęście, że mnie nie przeleciał…
Blagier gapi się na mnie z uśmiechem.
- Marta uwielbia czasem milczeć. Być tajemniczą. To zresztą jest nawet bardzo kusicielskie…
“No tak! Wyobrażaj sobie!” – rugam go w myślach – “wyobrażaj, że chcę cię skusić!”
Jednak ten kontynuuje:
- Nie raz już była wobec mnie tajemniczą i nie raz kusiła… I nie raz skusiła! Tajemnicza, a jednak odkryła przede mną swoje sekrety. – Uśmiecha się szelmowsko.
“No tak! Chwal się! Pochwal się, że zaglądałeś mi pod spódnicę...”
Antoni w tym momencie ożywia się.
- Ano właśnie… to ja ciekawym tego… Opowiedz brachu coś więcej o tej waszej znajomości…
Czuję, jak się czerwienię.
- No co by tu powiedzieć… – puszy się Tomasz – byliśmy istotnie bardzo blisko… bardzo… Przyznaję, że wtedy o niczym innym nie myślałem, jak tylko o tym, żeby zdobyć Martę.
- Ech ty hultaju, chciałeś taką porządną pannę zbałamucić! Ha, ha, ha! – W głosie urzędnika brzmiała wyczuwalna nutka szyderstwa.
Jednocześnie czuję na udzie uścisk jego dłoni, silny uścisk…
- Ano cóż… kto inny widno ją zbalamucił… Ha, ha, ha! Może nawet wiem kto?!
Antoni zaśmiał się pod nosem szelmowsko.
- Ano tak… zbałamucić tak przyzwoitą pannę, panią profesor… to nie byle co!
Krępuje mnie ta rozmowa. Czekam w jakim kierunku zmierza. Ale gdy na stół wędruje duża butelka wódki, zaczyna mnie to niepokoić.
“Czy przypadkiem kierownik nie zechce się mną podzielić z tym kanalią?!”
Po kilku kolejkach, gdy nagle zaczyna grać muzyka, Tomasz prosi mnie do tańca. Oczywiście stanowczo odmawiam. Jednak Antoni zmusza mnie. Wzrokiem, który wskazuje, kto tu rządzi, przywołuje mnie do porządku. Powolna idę na parkiet.
Już przy pierwszych rytmach ten szubrawiec próbuje przyciskać mnie do siebie. Staram się go odpychać.
Blagier szepcze mi do ucha:
- Co, pana kierownika chyba tak nie odpychałaś?
Odwracam wzrok.
- Antoniemu chyba dałaś się poprzytulać?!
Najchętniej spoliczkowałabym go. Jednak wiem, że nie mogę teraz tego zrobić.
- Jesteś dziad i kawał chama.
- Ależ już mi to przecież mówiłaś. A co powiedziałaś Antoniemu? Że pozwolisz mu zapukać do twego serduszka? Zapukać… ha, ha…
“Chyba temu łachudrze przypadł do gustu fakt, że musiałam pójść do łóżka z urzędnikiem... Podnieca go to?”
- Zapukał do twojego serduszka i coś mi mówi, że nie tylko serduszka… Ha, ha.
- To ty, kanalio wrobiłeś nas w to nieszęsne położenie!
- Czyli to przeze mnie zgodziłaś się przespać z panem kierownikiem?
- Przez te twoje machinacje! Powinieneś siedzieć!
- A to miłe wyznanie, że panna, która tak chroniła cnotkę… tak nie chciała mi dać… nagle rozłożyła nóżki przed starym prykiem! A co do więzienia, to raczej twoja mamuśka powinna tam trafić.
Zalewa mnie krew, gdy to słyszę. Usiłuję go odepchnąć, ale ten, przewidując taki ruch, trzyma mnie jak w stalowych kleszczach.
Dostrzegam, że bacznie przyglądają nam się tirowcy, pokazują na nas palcami i coś komentują.
Nie chcąc robić zamieszania, przestaję się wyrywać, jednak Tomasz to wykorzystuje, zjeżdża dłonią na mój tyłek.
- Przestań. Proszę, przestań.
Ten jednak nadal trzyma mnie za pośladki.
- Kiedyś lubiłaś jak łapałem cię za pupę. Nie pamiętasz? – Szczerzy zęby.
Nic nie odpowiadam, więc on kontynuuje.
- Lubiłaś też klapsy!
I jednocześnie lekko pacnął mnie w tyłek.
- Nie… nie rób tego…
- Ty zawsze lubiłaś się opierać… pamiętasz, jak protestowałaś, kiedy wpychałem ci rękę pod spódnicę? A potem sama przyznałaś, że to lubisz! Że lubisz protestować. Więc skąd mam teraz wiedzieć, czego naprawdę chcesz?
- Zakończmy ten taniec…
- O nie! Jeszcze nie zmacałem ci dostatecznie kuperka! A widzisz, jak ochoczo przyglądają się nam ci panowie? Niech też mają coś z tego.
W tym momencie mocno ściska mi pupę. Bezczelnie obłapia ją na oczach kierowców.
Próbuję odepchnąć rękę… ale bezkutecznie. Raz odepchnięta dłoń, ląduje natychmiast na drugim pośladku.
Nie chcę robić widowiska z szamotaniny, więc poddaję się. Pozwalam, żeby nachalnie dotykał mojego tyłka na oczach rozochoconych mężczyzn, którzy, jak okazuje się, najwyraźniej mu kibicują! Trzymają kciuki w górze, jak Rzymianie dający sygnał gladiatorom. Tyle, że w tym wypadku znaczy zupełnie cokolwiek innego. – “Zmacaj ją! Zmacaj jej tę zgrabną, dużą dupcię!”
Wreszcie puszcza mój tyłek, po to, żeby zrobić obrót w tańcu. Wykorzystuje to do tego, żeby przejechać się dłonią po moich cyckach!
- Pamiętasz, że zawsze podziwiałem twój biust? Zawsze zachwycał mnie tym, że jest taki duży. Pamiętam, że nie mogłem doczekać się, kiedy zobaczę twoje piersi nagie…
- Przestań… przestań o tym mówić…
- Ale dlaczego? Doskonale pamiętam chwilę, kiedy pierwszy raz zobaczyłem je w samym staniku! Nawet pamiętam go. Taki fioletowy, koronkowy. Ależ się zachwyciłem! Jak ja się nie mogłem doczekać, kiedy go rozepnę! A ty, chyba celowo dozowałaś napięcie… nieprędko na to pozwoliłaś…
- To był mój błąd…
- Pamiętam też ten biustonosz, który wreszcie mogłem rozpiąć. Ty chyba celowo założyłaś taki z rozpięciem z przodu na tamtą randkę… Szykowałaś się, że mi pozwolisz… Ten czarny, pamiętasz jak drżały mi ręce? Aż wreszcie… wreszcie zobaczyłem twoje cyce nagie!
Pamiętałam tę chwilę doskonale. “Boże, jaka ja byłam wtedy naiwna! Chyba zakochana… podniecona… pragnęłam, żeby wreszcie podziwiał moje piersi… Żeby je pieścił… całował.”
- Ja to już zapomniałam.
- Doprawdy?! Niemożliwe! Ale ja mogę ci to chętnie przypomnieć… Jak wzdychałaś, kiedy miętosiłem twoje balony… albo jak jęczałaś, kiedy ssałem sutki.
- Przestań… co było, a nie jest…
- Możemy zapisać w rejestr. Wszystko można odwrócić. Ja cały czas mam na ciebie chętkę.
W tym momencie kolejny obrót w tańcu umożliwia mu znacznie silniejsze schwycenie moich piersi.
- Cudowne cyce! Mam wrażenie, że jeszcze bardziej jędrne! Czyżby to Antoni je tak przygotował?
Jednocześnie jakiś tirowiec aż klasnął w ręce, widząc, jak jestem obłapiana przez Tomasza.
- Jesteś bezczelny!
- A to wiem. – Śmieje się w sposób demonstrujący pewność siebie. – Ale czyż nie tacy właśnie wygrywają. I dostają to co chcą.
Zadrżałam.
“Przecież on zawsze w swoje łapska chciał dostać mnie...”
Po skończonym tańcu, nie nasiedzieliśmy się przy stoliku. Antoni zakomenderował, że wracamy do pokoju.
Idę z bijącym mocno sercem, gdyż okazuje się, że Blagier idzie z nami. Żegnają nas owacje tirowców, którzy jakby nie spuszczali ze mnie oka. Teraz widzą, jak wychodzę z dwoma mężczyznami… Jestem skrajnie zawstydzona…
Już od progu, otrzymuję polecenie Antoniego – załóż to. Po czym podaje mi strój… pokojówki!
Gdy biorę ubranie do rąk, od razu znajduję je jako wyjątkowo skąpe… Są tu czarne pończochy, spódnica… a właściwie króciutka mini.
Już rozchylam usta, żeby protestować… ale jakaś siła każe mi być uległą. Głos wewnętrzny wtóruje jej – “pamiętaj o biednej, schorowanej matce!”
Idę do łazienki. Zmieniam pończochy, zakładam tę spódniczkę. Faktycznie, wyjątkowo kusa. Nie zakrywa koronkowych manszet pończoch. Biała bluzeczka – cieniutka, prześwitująca, doskonale ujawnia wzorki stanika. Wreszcie biały fartuszek, do pasa, ozdobiony falbankami.
Od zawsze podniecała mnie myśl, że przebieram się za pokojówkę. Nie zakładałam jednak, że aż w tak seksowny strój. Teraz znów ogarnia mnie ten sam rodzaj podniecenia. Dodatkowo wzmacniany faktem, że wszak wystąpię tak ubrana przed dwoma mężczyznami… i to oboma, którzy mnie pożądają…
Kiedy wychodzę z łazienki, witają mnie okrzyki podziwu.
- O! La, la!
- Pokojóweczka co się zowie!
Moje podniecenie narasta. Ich najwyraźniej też. Widzę to po ich twarzach… i po spodniach.
Antoni drżącym głosem wydaje polecenie:
- Obróć się, chcemy zobaczyć jak dobrze leży ten strój.
Obracam się powoli, wokół własnej osi.
- Ależ pięknie ta spódnica eksponuje dupeczkę!
I, w momencie, gdy jestem do nich okręcona tyłem, dostaję klapsa od Antoniego.
- Auuaaa! Proszę sobie tak nie pozwalać… – udaję, że się oburzam.
- Sprężysta pupcia pokojóweczki! – zarechotał urzędnik.
Próbuję obciągnąć spódnicę w dół, ale nie wiele to daje. Jedynie moje usiłowania nakręcają obu mężczyzn.
- No pokojóweczko. Zdaje się, że tu są jakieś okruszki… – kierownik wskazuje na podłogę obok niego.
Z jednej strony, wydaje mi się cała sytuacja mocno upokarzająca, ale z drugiej, czuję, że kręci mnie takie usługiwanie mężczyznom.
Kucam przed nim. Moja spódnica jeszcze bardziej podjeżdża do góry. Obaj dranie mają na mnie świetny widok – całe uda w seksownych pończochach oraz spory dekolt – bluzeczka nie posiadała dwóch guziczków na górze…
- Uuuu, la, la! – zachwyca się Tomasz.
A kierownik komenderuje, wyszukując wyimaginowanych śmieci:
- Jeszcze tu okruszek… jeszcze tu…
Ja poslusznie przemieszczam się, pozostając w pozycji “w kucki”. W pewnym momencie tracę równowagę i opadam na kolana.
- U! Lllaaa… la! – Blagierowi świecą się oczy.
- Właściwa pozycja dla panny służącej! – kpi urzędas. – A teraz proszę obczyścić z okruszków moje spodnie.
Dotykam jego spodni i usuwam te wyimaginowane okruszki. Widzę, że spodnie są napięte…
- Wyżej, sięgnij Marto wyżej.
Drżą mi ręce i oczyszczam jego uda.
- O tu. – Pokazuje na okolice rozporka.
Dotykam go tam. Podnieca mnie to, że jest taki naprężony, gotowy do walki.
- A teraz, pokojówko, oporządź mego przyjaciela…
Wzdrygam się. “Czego on ode mnie chce? Żebym na oczach tego kanalii Blagiera, wyłuskiwała ze spodni fajfusa urzędniczyny???”
- Sprzątaj, sprzątaj pokojóweczko… bierz się za garderobę mojego kumpla – Tomka.
Co to, to nie! – myślę – nie dotknę nawet tego gnoja. Kręcę głową.
- Ależ Martusiu – słodko zwraca się do mnie były wspólnik matki – przecież… przecież nie raz już widziałem ciebie na kolanach – kpi.
“No tak… kilka razy zrobiłam mu dobrze ustami… Nie dałam mu tyłka… ale mu przecież zrobiłam laskę.”
Pamiętam to doskonale. On ma przecież bardzo grubego kutasa… Mimo, że nie jest szczególnie długi, to bardzo gruby… Aż bolała mnie szczęka. Możliwe, że między innymi dlatego, że byłam przerażona tym rozmiarem, nie chciałam mu ulec? Może podświadomie obawiałam się o moją ciasną cipkę? Że wydawało mi się, że jest dla niej za duży?
- Prawda Martusiu, że pamiętasz? Mówiłaś wtedy, że nie wierzysz własnym oczom. Nieprawdaż? A, i mówiłaś jeszcze później, że strasznie bolą cię szczęki…
- Nic takiego nie pamiętam… – szepczę zdruzgotana. Widzę, że wszystko zmierza do tego, żebym klęcząc w stroju pokojówki przed tym najpodlejszym z szubrawców, robiła mu loda… ssała jego fiuta… “O! Niedoczekanie! A może jeszcze miałabym przed nim, w tym dziwkarskim stroju “maid” pozwolić się wydupczyć?!”
- Nie pamiętasz? A to ja chętnie ci przypomnę. A może nie tylko przypomnę? Może czas na nowe doznania?
Staję się poważnie zaniepokojona.
- To, co Antek, co do Marty. Tak jak obiecałeś?
- Pewnie. – spokojnie odpowiada kierownik Surowy.
Zrywam się z nóg, wstaję. Serce wali mi jak oszalałe.- Jak to? O co chodzi… Co to ma znaczyć? – oburzam się.
- Marta… – nadal spokojnie ciągnął Antoni – spójrz na swoją sytuację… Sama poszłaś z dwoma facetami do numeru… Jesteś ubrana w dziwkarski strój pokojówki…
Muszę przyznać mu rację. Jestem zupełnie bezradna… Ale… Czyżbym musiała teraz oddać się też temu parszywcowi?- Nie. Nie pozwalam… – mówię cicho, i dodaję, ku swemu zaskoczeniu – chyba, że chcesz mnie wziąść siłą…Boże! Ty głupia cipo! – Rugam siebie samą w myślach. – Dlaczego ja mu to podpowiadam i dlaczego… tak cholernie się podniecam myślą, że posiadłby mnie siłą? Dlaczego?!- Tak? – z przekąsem pyta Blagier – Na pewno? Mówisz tak, bo jesteś pewna, że tego nie zrobię? Ale ty jeszcze nie wiesz, do czego jestem zdolny. A mówiłem ci, że ja dostaję to, czego chcę!W tym momencie porozumiewawczo skinął na Antoniego, a ten natychmiast wybrał numer telefonu.“Gdzie on dzwoni?!”Po raz pierwszy w życiu tak mocno czuję, jak przechodzą mnie ciarki.- Benek? Już, teraz. – Lakonicznie rzucił do słuchawki kierownik Surowy.Mam ochotę uciakać, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Boję się, ale jednocześnie czuję, że ten strach mnie podnieca! “Benek? Czy to nie ten najpotężniejszy z tirowców?! Boże! Co oni zechcą mi zrobić?!”W tej chwili otwierają się drzwi, a w nich rzeczywiście pojawia się chłop na schwał, niczym gladiator i jego kompan, którego ochrzciłam wtedy w myślach – “baryłeczką”, w berecie z antenką.Czuję, że nogi mam jak z waty.- To co, Marta? Dasz po dobroci? – Blagier pyta z taką obojętnością w głosie, jakby oba scenariusze interesowały go porównywalnie.
- Nie… nie… – szepczę cichutko, przełykając ślinę.
Jakaś część mojej duszy wręcz domaga się, żeby to nie było “po dobroci”.
- Panowie… to gdzie mi ją przytrzymacie?
Przerażona dostrzegam drapieżny wzrok dwóch podchmielonych kierowców. Idą powoli w moim kierunku. Nie uciekam. Czuję się jak na obławie. Czekam na bycie schwytaną.
Z lubością łapią mnie za ramiona.
- Panie Tomku, przytrzymamy ci ją, gdzie zechcesz. – Benek najwyraźniej jest gotów dotrzymać prawdopodobnie zawartej uprzednio umowy.
- Na każdym meblu będziesz mógł ją wygrzechotać. Jak trzeba, to nawet na żyrandolu! Ha, ha, ha! – Baryłka wczuwa się w sytuację.
- Przyprowadźcie ją tutaj, do tej komody.
Czuję się, jak prowadzona na rzeź. Ale nie opieram się im, bo wiem, że nie ma to najmniejszego sensu. Na rzeź? Może raczej na rżnięcie… czy też, jak oni mówią – “grzechotanie”…
Pochylają mnie nad komodą, jednocześnie zmuszając bym się wypięła. Ten kanalia – Blagier – już stoi za mną.
- Tegom chciał! – zakrzykuje, niczym jakiś bohater “Ogniem i Mieczem” – mówiłem, że dostaję to, czego żądam! Patrz. Nie chciałaś mi udostępnić dupci, a teraz patrz, jak ją potulnie nadstawiasz.
W tym momencie czuję na pośladkach sążnistego klapsa.
- Auuua! Nie…
- Jeszcze dziś sobie pojęczysz… oj pojęczysz moja panno! Moja! – Z lubością Blagier wypowiada zwłaszcza ostatnie słowo.
- Nie… nie… – szepczę. Choć zdaję sobie sprawę, że moje protesty mają charakter czysto symboliczny. Jednak, nawet tak nikły opór – podnieca mnie… podnieca, jak cholera.
“A więc zaraz ten łotr spod ciemnej gwiazdy dopełni upokorzenia nade mną… nad moją rodziną… najpierw zrujnował nas finansowo, teraz sponiewiera mnie w inny sposób…”
Czuję jak podwija moją, i tak skąpą spódniczkę.
- O żesz kurwa! – wyrywa się “panu Baryłce” – ale dupa! Ta kobitka aż się sama prosi, żeby ją wychrobotać!
- A jak! – Tomasz się popisuje. – Zadek stworzony do klapsów!
- Nie… proszę… – protestuję.
Dostaję dwa klapsy – w lewy i prawy posladek.
- Patrzcie chłopy, jak się ładnie trzęsą półdupki! – Cieszy się Blagier.
I ponawia akcję, po czym rzuca:
- Ale, dosyć tej gry wstępnej!
Po czym ściąga ze mnie stringi, które osuwają się i zatrzymują w okolicy kolan.
Swoją dłoń Tomasz kładzie na mojej szparce.
- Znajoma mi cipka… oj, znajoma, a wiecie chłopaki, że ta pinda nie pozwoliła mi w nią wjechać?! Taką cnotkę zgrywała. Co wy na to? Myślicie, że teraz mi pozwoli?
Rechoczą.
- Ano próbuj! Zobaczym. My tam zrobim swoje, i ją przytrzymamy tak, że ani drygnie. – Huczy Benek.
Czuję ich silne dłonie na ciele. Jedna z nich trzyma mnie za pierś. To “Baryłka”. Wykorzystuje okazję, by mnie macać.
Słyszę odgłos rozpinania paska. Wkrótce potem na pośladku wyczuwam mięsisty przedmiot.
Baryłka zaśmiewa się.
- Uuu! Kolego, masz się czym pochwalić! Nasza paniusia zaraz cię poczuje… Oj, poczuje!
- Dokładnie. Wkrótce pani profesor zapozna się dogłębnie z moim przyjacielem… I coś mi się zdaje, że popamięta to spotkanie. – Blagier wypowiada przez zaciśnięte zęby.
Drżę ze strachu. “Na pewno będzie bolało… Jestem przecież ciasna… A może on się nie zmieści? Przeciesz to prawdziwy potwór! Z wielkim trudem pomieściłam go wtedy w ustach...”
- Nie… proszę… nie rób mi tego… – Protestuję, zdając sobie doskonale sprawę, że jedynie bardziej go zachęcam…
Istotnie. Niemal natychmiast napiera. Próbuję się szarpnąć. Zsuwa się.
- Ejże, pani profesor… chyba się nie zrozumieliśmy…
Mężczyźni chwytają mnie mocniej. Stabilizują, teraz nie mam ani centymetra pola manewru. Zaraz posiądzie mnie z łatwością.
A jednak nie jest tak łatwo. Nie chce się zmieścić.
- Nie… nie… – wciąż protestuję.
- Spokojnie… jak się popieści, to się pomieści. – Blagier jeździ czubem swego potwora po wargach sromowych.
Jestem wilgotna, mój organizm nie potrafi ukryć tego, że pragnę zostać wziętą.
Wreszcie naciera. Czuję ból, a jednek on nadal nie może wejść.
- O kuźwa! Jaka ciasna!
- No my ci chyba nie pomożemy. – Żartuje Benek.
- No chyba nie wsadzimy jej lejka, ha, ha, ha! – Popisuje się dowcipem Baryłka.
Myślę w duchu, że może jednak ten szubrawiec mnie nie posiądzie, że natura wybroni mnie przed tym bydlakiem.
Jednak Tomek nie daje za wygraną. Szoruje swoim czubem po cipce, jakby chciał ją jeszcze bardziej zmiękczyć… Rzeczywiście, staje się coraz bardziej mokra…
- Panie kieowniku – Baryłka zwraca się do Antoniego – ale pan ją ten teges? Znaczy się, trachnął?
Kątem oka widzę, jak urzędnik puszy się z dumy.
- A to może niech ci opowie nasza pokojóweczka, co ją tu spotkało?
Wzdrygam się. “Co za cham, co chciałby usłyszeć? Że powiem – tak, zostałam w tym pokoju ostro wydymana…?”
Oczywiście milczę. Ale Baryłka nie daje mi spokoju.
- No, pokojóweczko. Odpowiedz grzecznie… Bo będzie klepane w tę słodką dupcię!
- Auuć! – krzyczę, i to z dwóch powodów. Tylko co poczułam klapsa, a już natarł Blagier swoim taranem. I to pcha się z całej siły, podczas gdy Benek z Baryłką trzymają mnie tęgo, byle wspomóc kolegę.
Czuję jeszcze większy ból. To ten pal powoli zaczyna wdzierać się we mnie. Najpierw jego wielka żołądź wypełnia mnie mocno.
- Aaaaa! Aaaaaa! – jęczę mimowolnie.
Tomasz trzyma mnie za biodra, niczym w stalowych kleszczach i ładuje się na siłę.
- Zaraz… zaraz cię będę miał… – sapie niemiłosiernie.
Jeszcze kilka pchnięć i czuję obce ciało wpychane we mnie niczym olbrzymie tłoczysko… Rozpycha mi ścianki pochwy bezlitośnie.
- Achhh! – wzdycham.
- Jedziesz, Tomek jedziesz! – dopingują go Benek z Baryłką – zapnij ją na maksa!
Moja norka stawia coraz słabszy opór.
- Auuuuaaa! – stękam.
Widzę spore ożywienie na twarzy kierownika Surowego. Jakby usilnie kibicował swemu kompanowi.
Wreszcie czuję, że ten potworny wał dotarł do dna pochwy. “Zostałam w pełni zdobyta. Zdobyta przez tą nikczemną kreaturę… która teraz penetruje mnie dogłębnie. Faszeruje swą okrutną piką...”
Tomasz nadal trzyma mnie, jak w imadle i nie porusza się. Tkwi jak najgłębiej we mnie, jakby nie chciał oddać pola… albo jakby chciał delektować się chwilą.
- Jest moja! – oznajmia wszem i wobec.
- Brawo! – zakrzyknął Antoni.
- Tomeczku! No, no! – raduje się Benek.
Zdopingowany Blagier zaczyna mnie posuwać. Ale bardzo powoli. Zwłaszcza wysuwa się, jakby z wielką ostrożnością, żeby nie wypaść z mojej norki. Po czym pakuje się z powrotem.
- Aaaaa… aaaaa… – pojękuję cichutko.
Czuję dotkliwie pracujący we mnie tłok. Ogarnia mnie przerażenie.
“Rozepcha mnie. Rozepcha mi cipkę...”
- Pracuj Tomeczku, pracuj! – Aktywizuje drania Benek.
- Daj do pieca pokojówce! Rozepchaj jej ciasnotkę! Ha, ha, ha! – Wspomaga Baryłka.
Pchnięcia Blagiera natychmiast stają się odważniejsze, mocniejsze. Pojękuję nieco głośniej. Mimo to słyszę komentarz urzędniczyny.
- Cóś słabo stęka ta nasza pani profesor. A wiem, że jak chce, to potrafi…
Tomek chyba bierze sobie “na ambit” słowa kierownika, bo jego natarcia na moją piczkę stają się wręcz druzgocące.
- Aaaaa! Aaaaaa! – intonuję bardziej przeraźliwie.
- No, Tomeczku… daj jej popalić! – Ekscytuje się Baryłka.
Pchnięciom zaczynają towarzyszyć klapsy.
- Auuuaaa!
Wtem, nagle rozlega się donośny dzwonek telefonu. Antoni, bez pozwolenia, zaczyna grzebać w mojej torebce.
- O! Mamusia dzwoni! – rechocze.
- Nie wie, kiedy córeczce ma przeszkadzać. – Baryłka wykrzywia usta.
- Ależ, dlaczego przeszkadza? – Ożywia się Blagier. – Dlaczegóż Marta nie miałaby odebrać telefonu od mamci? Niech porozmawia z nią sobie… Może zechce podzielić się wrażeniami?
Kierownik Surowy odbiera telefon, po czym zwraca się do słuchawki:
- Tak, Marta może rozmawiać.
Przysuwa komórkę do mojej twarzy i włącza tryb głośno-mówiący.
- Martusiu, gdzie jesteś? – Słychać głos matki.
- Musiałam… musiałam… wyjechać za miasto…
- Ale to z tobą jest ten pan z urzędu skarbowego?
- Nnno takkk… – jąkam się.
- Ale to co wy tam robicie?
Mężczyźni zakrywają usta, żeby nie gruchnąć śmiechem. Nie dają mi telefonu do ręki, bo nadal trzymają mnie za ramiona.
- Co robimy? Co robimy? No cóż… obgadujemy tę sprawę faktur…
- I co? Posuwa się to w dobrym kierunku?
W tym momencie Blagier, z szerokim usmiechem, najpierw wysunął się ze mnie, by potem mocno wsunąć… i znowu.
Kierowcy cudem się powstrzymują, żeby nie parsknąć śmiechem.
Baryłka szepcze, chichocząc:
- Posuwa… oj posuwa…
- Córeczko… słyszę chyba jakieś szmery… więc jak?
Zaciskam zęby, żeby nie jęknąć do słuchawki, gdy twardy taran dociska się do dna mojej pochwy.
- Tak mamo… posuwa się… do przodu…
Nawet kierownik Surowy zatacza się ze śmiechu.
- Córeczko, tylko tam uważaj na siebie… żeby ten urzędas aby cię nie zbałamucił… Widziałam wtedy w biurze, jak patrzył się na ciebie… jakby chciał cię… przygruchać…
- Mamo… no coś ty… przecież wiesz, że nie jestem taka…
I w tym momencie czuję kolejny potężny sztos.
- Aaaaaa… Ach! – Wyrywa mi się stęknięcie.
- Co tam córeczko? Co mówisz? Czy tobie nic przypadkiem nie doskwiera?
Chciało mi się powiedzieć, że i owszem, że doskwiera… i to coś całkiem dużego… i to dość dotkliwie… wręcz świdruje.
Jakby na potwierdzenie natarczywości takowego uwierania, otrzymuję kolejny bezpardonowy cios. A potem koleiny. I kolejny. Całą serię. Jakby chciał, żebym wybuchnęła do słuchawki lawiną jęków. Z ogromnym trudem to powstrzymuję. Ale dwa razy głęboko wzdycham.
- Aaachh! Aaaaach…
Aby uprzedzić rodzicielkę, zaraz szybko dodaję.
- Ja tylko mamo… nierówno stanęłam… zabolała mnie…
Chcę dodać – “noga”.
Ale mężczyźni parskali śmiechem.
- Cipa! – wyrywa się półszeptem Baryłce.
- Córuchno! Czy tam ktoś jeszcze jest?
Chcę uspokoić ją i odrzec – “Nie, tylko pan kierownik.”
Ale w tym momencie Blagier zaczyna mnie na prawdę ostro pieprzyć. Dlatego wyrywa mi się:
- Aaaaa… nieeee… aaaaa… nieeemaaa… jest tylko aaaaa… pan kierownik… aaaaa!
Jasne, że mamuśka nie uwierzy ukochanej córze, że nie daje się wykorzystać urzędnikowi.
- Martusiu… pamiętaj, tylko nie daj się… zbałamucić…
Mężczyźni nie wytrzymali. Gruchnęli salwą śmiechu. Baryłce poszły łzy z oczu, krztusząc się, powtarza:
- Martusiu, nie daj się… zbałamucić…
Natomiast Blagier jeszcze przyspiesza tempo ruchów posuwisto-zwrotnych. Cedzi przez zęby:
- No, może jednak cię trochę po-ba-ła-mucę…
Nie daję rady wytrzymać. Stękam.
- Aaaaaa… aaaaa… aaaaaa!
Biedna mamunia nie ma teraz wątpliwości… domyśla się, co właśnie spotyka córkę. Słyszy rechotanie kilku mężczyzn.
- Marta! O Boże! Co oni tam ci robią?! Krzywdzą cię?! Dzwonię na policję!
Antoni poczerwieniał.
- Uspokój matkę! Jeszcze jakieś służby nam tu potrzebne! – Syczy mi do ucha, zasłaniając mikrofon.
Tomasz nieruchomieje. Nadal pozostając we mnie, powstrzymuje się od jakichkolwiek ruchów.
- Mamo… to nie tak, jak myślisz… po prostu spotkaliśmy starych znajomych pana Antoniego.
- Marta, ale ja słyszałam jak jęczysz, jak podczas… i jakieś śmiechy!
- Ale to nic… mamo… takie żarty… panowie sobie dworują ze mnie… ale tak niewinnie…
“Boże! Co ta biedna matka sobie teraz o mnie pomyśli?! Że porządna, cnotliwa córka, przykładna nauczycielka, gdzieś się tam teraz puszcza?! Boże… co za wstyd! Moja własna matka uzna mnie za puszczalską…”
Zaraz po rozłączeniu się z mamą, Blagier poleca kompanom.
- A teraz chcę brać ją tak, żeby widzieć jej twarz, jej miny… patrzeć się jej w oczy.
Wzdrygam się. Ja, z kolei, absolutnie nie życzę sobie obserwować parszywą fizis tego gangstera… Ale, kto by się liczył z moim zdaniem.
- Panie Tomeczku, to co, dajemy ci naszą pokojówkę na wyrko? Na plecy ją… – Baryłka mróży świńskie oczka.
- Na plecy. Ale nie na łóżko.
Zaciekawieni tirowcy patrzą na Blagiera pytająco.
- Na podłogę! Zawsze chciałem przedymać ją na podłodze.
Znowu jestem prowadzona przez dwóch osiłków. Zmuszają mnie, żebym rozłożyła się na plecach na dywanie. Przypominają mi się słowa piosenki “Sowieci”, zdaje się Kazika. “Zgwałcą srodze. Na skradzionej gdzieś podłodze.” Pamiętam, jak kiedyś wyobrażałam sobie właśne taką scenę. Że zostaję tak zgwałcona przez żołdaków…
Tomasz kpiąco patrzy mi w oczy, kiedy kładzie się na mnie. Czuję specyficzny rodzaj upokorzenia, na myśl, że będzie mnie brał na podłodze.
“Jak służebną dziewkę… No tak, przecież nawet mam na sobie strój pokojówki.”
Kierowcy nadal mnie trzymają jak w imadle, niepotrzebnie, nie mam w sobie żadnej woli oporu. Ale przez to czuję się nadal zniewolona.
Zastanawiam się, czy odwracać głowę? Czy patrzeć mu w oczy?
Wchodzi we mnie znacznie łatwiej. Mam odwrócony wzrok na bok. Pojękuję.
Antoni i kierowcy oglądają ten akt, jak jakiś fascynujący spektakl. Nie odrywają ode mnie oczu. Zdaje mi się, że odnotowują każde moje westchnięcie, każdy jęk.
A ten bydlak, Blagier, wydaje się mieć niespożyte siły.
Wreszcie patrzę mu w oczy. Widzę w nich zaciekłość. Czytam w nich: “No pani profesor, przerucham cię za wszystkie czasy! Wyłomoczę ci cipsko tak, że popamiętasz ruski miesiąc! Oj, popamiętasz!”
Nigdy nie sądziłam, że tak niewygodnie może być na podłodze. Może to przez to, że tak ostro mnie traktuje?
Nagle Antoni wrzuca:
- A co to za wizjer jest zamocowany tam przy suficie? Czy to aby nie kamerka? Tak! To nasz portier chyba musiał sobie tu zamontować to ustrojstwo… Nic dziwnego, że wyłącznie to ten pokój poleca, jak bierze się go na godziny…
Jestem zdruzgotana. A więc jeszcze jakiś lubieżnik ogląda sobie moją hańbę. Pamiętam minę tego starego, patrzył na mnie, jakby też miał na mnie ochotę…
- Nie… nie… tak nie można… – wyrywa mi się z ust.
Ale to tylko jeszcze bardziej podnieca tych gnojków. Tomasz nawet macha do kamerki.
- Panie Janku, pozdrowienia! Jak się panu podoba nasza pokojówka?
Po czym od razu przystępuje do jeszcze ostrzejszego rżnięcia. Czuję jak szybko i mocno pracuje we mnie. A ja sama zalewana jestem wstydem i… coraz większym podnieceniem. “Dlaczego tak nakręca mnie fakt, że jakiś staruszek obserwuje, jak jestem brana?”
Monitoring pokoju inspiruje Antoniego.
- Zaraz, zaraz, a dlaczego by tu nie strzelić paru fotek naszej gwieździe?
Podchodzi z telefonem i kieruje go na nas.
- Nie! Nie! Co pan robi?! – krzyczę.
- Martusiu. Nie chcesz być sławną modelką? Dziewczyny przecież o tym marzą.
Pstryk!
- Nie! Nie zgadzam się!
Pstryk! Pstryk!
Odwracam głowę.
Pstryk!
- O, stąd najlepiej widać, jak ją faszerujesz swoim rożnem!
Pstryk!
- Patrzcie chłopaki, jak tu dobrze widać i cipkę i grubego drąga!
- Ano! Widać jak jest rozciągnięta pizda! – Cieszy się Baryłka.
- To co, może wyślę tę fotkę mamuni?
- Nie! Tylko nie to! – Wołam przetraszona.
- Ale dlaczego by nie? O. Poszło!
Mam nadzieję, że tylko blaguje. Że nie wysłał mamie czegoś takiego.
Za chwilę jednak słyszę sygnał sms-a przychodzącego na mój numer.
- O. Odpowiedziała mamuśka! Co ona tu pisze? Zaraz… O! Jest tak: “Córeczko, co ty mi wysyłasz?! Przecież to jakieś wulgarne ekscesy!”
Czuję, że mi wstyd jak cholera. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię.
Tymczasem Surowy nadal się pastwi.
- Patrzcie, mamusia nie rozpoznała cipki córeczki… Chociaż tu dobrze widać, jaka ciasna… Trzeba wysłać więcej szczegółów.
Przybliża znów moj telefon.
- Nie! Proszę… nie… – błagam kierownika.
Pstryk!
- Poszło. Zobaczymy, jak teraz zareaguje mamusia.
- Pip! – Odpowiedź jest natychmiastowa.
- Córeczko! Przecież to te same szpilki co ci kupiłam! – Czyta odpowiedź Antoni.
Próbuję się wyrwać, ale jestem skutecznie przygwożdżona do podłogi.
- A może teraz nakręcimy film z panią profesor w roli głównej? – Głośno śmieje się urzędnik.
- Oj, to najlepszy pomysł! Będzie widać, jak ostro się Tomek uwija i słychać jak nasza pokojóweczka słodziutko jęczy! – Zachwycił się Baryłka.
- Nie! Nie – Wystraszona, podnoszę larum.
Surowy zbliża komórkę w moją stronę, a Tomasz, jak na zawołanie przystępuje do szybszego i mocniejszej penetracji.
Odwracam głowę, żeby nie dać się sfilmować. Jednak mężczyźni absolutnie chcą uczynić mnie nieanonimową aktorką tej produkcji. Baryłka chwyta mnie za głowę i nakierowuje przed kamerkę.
- Niech się pani przedstawi widzom! – Z olbrzymim ubawieniem zachęca mnie urzędnik. – Niech pani powie, jak się nazywa i co robi?
Próbuję odkręcić głowę, ale bezskutecznie. Baryłka trzyma mnie jak w imadle. Jedyne co mogę, to zaciskać zęby. Pchnięcia Tomasza są coraz dotkliwsze.
- Nie chce się pani przedstawić? – Ciągnie Surowy. – To my panią przedstawimy. Oto pani Marta, szanowana pedagog, historyczka tutejszego liceum.
Tomasz napiera. Syczy mi do ucha:
- Jęcz suczko… jęcz… niech cię słyszą.
A kierownik kontynujue ten swoisty wywiad ze mną.
- Proszę pani. A jak to jest na podłodze? Nie bolą plecy? No i we wcześniejszym ujęciu zrobiliśmy zbliżenie na sam akt… widać jak rozciągnięta… zatem ciasna jest pani wagina… a penetrowana jest przez iście okazały organ… Czy na pewno nie boli panią intymna dziurka?
Czuję się potwornie upokorzona. Zaś Surowy tryumfuje.
- Jak słyszycie drodzy widzowie, nasza pani profesor nie odpowiada… a to dlatego, że tak bardzo jest oddana… oddawaniu się panu Tomkowi… A jeszcze wcześniej pani Marta ten sam zaszczyt również mi uczyniła… Ech, że też nie słyszeliście, jaka wtedy była głośna! Czyżby teraz już opadła z sił? Czyżby tak została wyeksploatowana przez Tomasza?
Jednocześnie z inicjatywą wychodzi pan Baryłka i wyciąga moją pierś ze stanika.
- A tu patrzajcie, jakie ona ma cyce!
Urzędnik zbliża kamerkę do mojego cycka.
- Winien jestem wam ważną uwagę. Biust pani historyczki nie dość, że jest tak duży, to jeszcze sprężysty i miły w dotyku. Palce lizać! Potwierdzasz kolego?
Baryłka ściska moją pierś przed kamerą. Maca.
- No pewno! Ale jędrny!
W tym momencie Tomasz przyspiesza. Staje się jasne, że finiszuje. Przed kamerą dopełnia aktu. Kończy w środku.
Mężczyzna wstaje ze mnie, wygląda na piekielnie zmęczonego ale jeszcze bardziej uradowanego. Dumnego.
- Wreszcie… – cieszy się – Wreszcie to zrobiłem.
Ja, zmaltretowana, szybko okrywam się kusą spódnicą. Ale nadal pozostaję na podłodze, siedząc i wtulając twarz w kolana.
Tomasz ciężko oddycha, napawający rozpierającą go dumą, chwali się.
- A wiecie, że nie tylko ją zaliczyłem, ale i matkę?
- Oooo! – Zaciekawiwszy się, mężczyźni dopytują. – Opowiadaj! Jak to było?
Wzdrygnęłam się. Tego kompletnie się nie spodziewałam, że moja matka z kimś takim mogła pójść do łóżka! Rozumiem, że jest samotną i wciąż atrakcyjną kobietą… Ale bez przesady.
Blagier snuł opowieść...
- Ano… poderwałem ją.
- Łatwa była?
- A no… właśnie nie. Z początku nawet bardzo niełatwa. Specjalnie zapraszałem ją na różne wyjazdy, żeby zaistniała potrzeba nocowania w hotelach. Ale… nie chciała mnie wpuścić do swojego pokoju. Nawet podczas jazdy autem, co ją łapałem za kolano, to odpychała rękę…
- Jak cię znam, to użyłeś jakiego podstępu… – Benek bacznie wpatrywał się w popisującego się chwalipiętę.
- A pewnie. Raz jej winko czymś tam wzmocniłem. Wtedy dała się pocałować i pościskać cycki.
- A jakie ma cycory? – Zaintrygował się Baryłka.
- No takie same wielkie, jak jej córa! Tyle że może nieco obwisłe. Ale tym lepiej się takie miętosi.
- To potem poszło łatwiej? – Dopytywał Surowy.
- Potem kolejny fortelik. Przekupiłem portiera… i wtedy okazało się, że nie było wolnych pokojów. Tylko taki z łóżkiem małżeńskim.
- I na tym łóżku małżeńskim ją wydupcyłeś?! – Barłce zaświeciły się świńskie oczka.
- Też jeszcze nie… Nadal mi nie chciała dać… Ale jak ja jej wtedy cipę wypalcowałem! Jęczała, jak marzenie. Ale to i tak nic w porównaniu z tym jak pięknie mi pociągnęła kutasa! Po prostu, ósmy cud świata! Mistrzyni. Bogini loda.
- To kiedy ją w końcu dmuchnąłeś? Pewno też jakimś podstępem?
- Po prostu kiedyś przyjechałem z kwiatami i nabajerowałem jej, że się w niej zakochałem. Wtedy już była całkiem łatwa. Bez problemu ją wtedy wyruchałem.
- Jaka była? Jaka była w łóżku?
- Miodzio. Mówię wam, miodzio. Kutasa ssała, klasa! Dała się wypieprzyć we wszystkich pozycjach. Boska była na pieska… bo tak jej cyce latały, jakby się miały urwać! Zresztą cyce – idealne do hiszpana! Tak je zacisnęła na wacku, że… klekajcie narody!
- Ale nie tylko raz ją przeleciałeś?
- Pewno, że nie. Miałem ją, kiedy chciałem. Dawała dupy na każde zawołanie. Raz od już progu czekała w szlafroczku, żeby tylko jak najszybciej dać się wykołatać.
- Ja pierdole! – Najwyraźniej zazdrościł Baryłka.
- Ja ją chyba widziałem. – Jakby szukał w pamięci Benek. – Taka szczupła czterdziestka?
- Dokładnie. – Włączył się Antoni. – Ma czterdzieści osiem wiosen, a wygląda na conajmniej dziesięć mniej.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Mama.
Kierownik popatrzył na wyświetlacz. – A co wy panowie na to, żeby ją też tu zwabić?
- Co nie, jak tak! – Ucieszył się Baryłka. – Tomeczek jest specem od podstępów.
Zanim odbierają telefon od mamy, Baryłka zsuwa z moich kostek majtki i próbuje mnie nimi skneblować. Okazują się zbyt skąpe do spełnienia celu, więc mężczyzna zatyka mi dłonią usta.
Niestety, podstęp się im udaje doskonale. Antoni wmawia mamie, że ja jej potrzebuję natychmiast i już wysyłają po nią kierowcę. Baryłka, mimo, że trochę alkoholu już wchłonął, bez wahania jedzie po moją rodzicielkę.
Gdy tu przyjeżdża, jakże jest zaskoczona obecnością Tomasza.
Jeszcze bardziej jest zaskoczona, gdy widzi mnie w pogniecionym stroju pokojówki. W kusej spódniczce, która nawet nie okrywa koronek pończoch.
- Boże! Co się tu dzieje! Obawiałam się, że krzywdzą ciebie!
Antoni podchodzi z szelmowskim uśmiechem:
- Ależ raczej panią Martę admirujemy… ale… ale… usłyszeliśmy tu wiele o pani wspaniałych umiejętnościach.
Marzena, moja matka, patrzy na Tomasza z pogardą i wyrzutem, lecz też obawą.
- Co ty im za bzdury naopowiadałeś?
- Samą prawdę, moja droga… samą prawdę. Po prostu wyznałem, że potrafisz mężczyznom sprawić wiele dobra…
Patrzę, jak matka nieruchomieje.
Surowy zbliża się do niej powoli.
- Sama pani widzi, czterech chłopów na schwał… i jedna dziewczyna… Szkoda jej… żeby miała zbyt ciężko… Dlatego właśnie, w trosce o nią, tutaj panią ściągnęliśmy by ulżyła córeczce, a że za pomocą drobnego forteliku…
Matka jest przerażona. A ja przepełniona wyrzutami winy, przecież to przeze mnie została narażona.
- Pani Marzeno. – Kpi nieustannie Antoni. – Mamy tu dwóch tęgich kierowców, którzy aż się palą do poeksploatowania wymęczonej Martusi… istnieje jedyny sposób, by ich powstrzymać. Zatem, wszystko w pani rękach, pani Marzeno… O pardon… no może nie w rękach… ha, ha, ha.
- Dranie. – Matka jest oburzona.
Obawiam się, żeby nie zrobiła czegoś glupiego.
- Mamo… – mówię cicho – nie powiedziałam ci, że pan Antoni jest gotów umorzyć tę nieszczęsną sprawę skarbową… to właśnie dlatego ja tutaj… – Szukam odpowiedniego sformułowania. Przecież nie powiem matce “dałam mu dupy”. – Dlatego się z nim tu spotkałam…
Matka jest wyraźnie rozdarta. Domyśla się mojego poświęcenia. Patrząc na mnie, domyśla się, że już im uległam.
- Córeczko… na co ty się zgodziłaś…?
- Mamo. Dlatego nie możemy tego zniweczyć.
Matka jest załamana. Nie opiera się, gdy tirowcy biorą ją za ręce.
Baryłka znalazł się w siódmym niebie. Stojąc za mamą, nagle od tyłu łapie ją za piersi.
- Co robisz! – Mama chce się wyrwać, ale Benek już w stalowym uchwycie trzyma ją za łokcie. Bidulka nie ma z nimi szans. Baryłka obmacuje jej biust i komentuje.
- A słyszeliśmy, że mamuśka ma cycki nie mniejsze niż córunia! Słyszeliśmy. Teraz i my se pooglądamy.
- Zostawcie ją… – Protestuję. – Ja zrobię wam to, czego chcecie.
Chcę oszczędzić upokorzenia matce, a ja sama przecież już to przeszłam.
Benek najwyraźniej się tym ucieszył, chyba miał większą chrapkę właśnie na mnie, bo w try miga znalazł się tuż obok.
Ledwie się spostrzegam, a już przy mojej twarzy ląduje kawał drąga.
Baryłka idzie w jego ślady. Zmusza mamę, żeby uklękła i niemal natychmiast brutalnie chwyta ją za głowę i pakuje do jej ust swego kutasa.
Ja sama, nie chcąc doświadczyć brutalnego aktu, ulegle obejmuję ustami czub Benka.
Obydwaj mężczyźni wydają odgłosy zadowolenia. Benek chrząka wpychając swą męskość do gardła, natomiast Baryłka po prostu pieprzy usta mojej rodzicielki, sapiąc przy tym głośno.
- Słyszelim, że ty pani Marzenko jesteś dobra w lodach…
To dla mnie niesamowity widok. W lustrze widzę nas obie – siebie i mamę, jak klęczymy przed dwoma tirowcami i obie trzymamy w ustach ich fajfusy… To potwornie upokarzające. Tym bardziej, gdy sobie uświadamiam, że gapią się na nas – największa menda, stąpająca po tej ziemi – Tomasz i kierownik Surowy – autor naszych skarbowych kłopotów. Gapią się?! Mało tego. Urzędas pstryka nam fotki a były wspólnik kręci filmik!
A ja w tym czasie ssę kutasa kierowcy Benkowi… Na jego polecenie, zasysam go i jednocześnie językiem pieszczę żołądź. Potem muszę przyjąć jego pchnięcia, które docierają aż do mojego gardła.
Jakże się myliłam, sądząc, że to już dno naszego upokorzenia.
Nagle Antoni żada, żebyśmy, jak to określa “poprzytulały się” z mamą.
Samo poprzytulanienie nie wydaje się być czymś zdrożnym, ale moja kobieca intuicja podpowiada, że na tym wcale nie musi się skończyć.
Ledwie objęłyśmy się z rodzicielką, Surowy żąda, żebyśmy się “głaskały”. Dziwne to, ale spełniamy polecenie. Każe byśmy głaskały się po… biustach!
Jesteśmy zaskoczone. Nie podejmujemy się takiego zadania. Ale po ponagleniu kierownika, przełamuję się, dotykam piersi mamy… Ku mojemu zaskoczeniu, odczuwam specyficzny rodzaj podniecenia. Kręci mnie to, że ona ma takie duże cycki…
Jeszcze bardziej zaczyna mnie podniecać, gdy Marzena dotyka mojego biustu…
- Pięknie! – Delektuje się Antoni. – Pościskajcie mocniej swoje piersi.
To niebywałe! Podniecam się tym, że trzymam w dłoniach balony mojej mamusi… I tym, że ona dzierży moje. Wręcz nabieram ochoty, żeby pocałować rodzicielkę… ale… nie zdobywam się na to.
- Bardzo ładnie. A teraz wyciągnijcie sobie nawzajem cycuszki ze staników. – Zaskakuje nas poleceniem Surowy.
Nie! To niemożliwe! – Niemal krzyczę w duchu. A jednak natura wręcz mnie kusi. Tak. Chciałabym wysupłać cyce Marzeny z tych jej koronkowych miseczek… I chciałabym, żeby ona to samo zrobiła z moimi…
W życiu codziennym obie unikałyśmy pokazywania siebie nawzajem nago. Nawet, gdy jesteśmy w samych biustonoszach. Czasami, w wyjątkowym pośpiechu, mignęła jedna drugiej gołymi cyckami. Zawsze jednak wtedy ta druga odwracała wzrok. Zdawałam sobie sprawę, że jesteśmy bardziej pruderyjne niż inne kobiety.
Tymczasem teraz doszło do tego, że mamy same siebie nawzajem obnażać.
Jednak byłam już do tego “urobiona”. Po tym, jak oddałam się Surowemu, po tym jak wkrótce siłą posiadł mnie Tomasz, po tym jak ssałam fiuta tirowcowi, byłam gotowa na wiele.
Drżącymi rękami wyłuskiwałam cyce mamy ze stanika. Wielkie, istotnie nieco obwisłe. Patrzę jak ona się wstydzi, ale… jednocześnie chyba też podnieca. Tak. Widzę to w jej oczach. Ona chce, żebym dotykała jej nagich “bimbałów”… Chce, żeby je widzieli obecni tu mężczyźni.
Chwytam jej piersi. Przecież to te piersi kiedyś ssałam. Ona tymczasem bierze moje. Całuje mnie w brodawkę. Boże! Jakie to podniecające. Odwzajemniam pocałunek. Biorę w usta jej sutek. Ona bierze mój… Jakże się role odwróciły. Moja rodzicielka ssie mój cycek!
- Aaaachhh! – Wzdycham bardzo głośno.
Mężczyźni nam kibicują.
- A teraz, cycki do cycków! – Komenderuje Surowy.
Dlaczego to mnie tak ekscytuje? Nigdy, przenigdy nie kochałam się z kobietą. A teraz nie dość, że robię to na ich oczach, to jeszcze z moją własną matką. Polecenia naszych “kibiców” nakręcają mnie jeszcze bardziej.
Obie jednocześnie chwytamy dłońmi swe piersi. Patrzymy sobie nawzajem w oczy. Zbliżamy się do siebie i ocieramy biust o biust. Jezu! Jak to mnie rozpala. Rozpala jak cholera. Czuję jak mój sutek zaczepia o brodawkę mamy. Dociskamy piersi do siebie. I mocniej. Coraz mocniej. Ależ sterczą moje sutki. Podobnie ma Marzena.
Mężczyzn najwyraźniej nie mniej to rozognia. Kierownik się rozkręca.
- Pięknie! Na prawdę pięknie! A teraz, uwaga. Cipa o cipę!
Chyba obie tak samo jesteśmy zaskoczone, co podniecone. Myśl, że miałabym się ocierać swoją piczką o cipkę mojej matki, wręcz mnie paraliżuje. Czuję, jak przechodzi przeze mnie fala gorąca.
Mężczyźni dopingują nas:
- No panie… nie ociągajcie się. – Ponagla Surowy.
- Tak jest. Psitą o psitę! – Emocjonuje się Baryłka.
Patrzę w oczy mamy, jest oszołomiona. A jednak, powoli podciąga spódnicę do góry, widzę, że wręcz płonie z pożądania. Obie rozchylamy uda, obserwuję to jednocześnie w lustrze. Przysuwamy się do siebie.
- Dalej dziewczyny! – Nawet Benek nie może powstrzymać emocji.
Marzena ma na sobie koronkowe majtki. Nie zdejmuje ich, ale szerzej rozwiera nogi. Ja również szerzej je rozkładam, dając dostęp do mojej muszelki.
Wreszcie stało się. Poczułam dotyk gorącego łona i szorstkiej koronki majtek mojej rodzicielki.
- O tak! Pizda po piździe! – Krzyczy Baryłka.
Obie wzdychamy jedna po drugiej.
Ocieramy się cipkami bardzo starannie. Podnieca mnie to, że po moich wargach sromowych szoruje pipa mojej mamy. Ona robi to z takim zaangażowaniem, że aż majtki zsuwają się z jej szparki. Teraz mamy możliwość dotykać się bezpośrednio wargami sromowymi. Korzystamy z tego skwapliwie. Co za wrażenie – czuć gorącą cipę rodzicielki na swojej własnej. Obie jesteśmy mokre… Obie wzdychamy coraz głośniej.
Wreszcie, obie zdajemy sobie sprawę z tego, jaki dajemy pokaz.
Mężczyźni zbyt mocno się tym jarają. Teraz chcą sami.
Benek nie może się doczekać.
- To co, ich dwie. Wypada po jednej na dwóch. Jak się dzielimy?
Przypadam w udziale tirowcom. Marzena – Surowemu i byłemu wspólnikowi.
Obie wiemy, że nasz opór jest nadaremny, dlatego, żadna z nas nie stawia oporu. Wkrótce czuję na sobie olbrzymie cielsko Baryłki. Kątem oka widzę, że na mamę gramoli się Antoni.
Czuję jak penis zdobywcy szuka drogi do mej norki. I dość łatwo ją znajduje. Gdy wydaję z siebie pierwszy jęk, moja matka stęka już przeciągle. Widzę, że Tomasz chce podać jej swego fajfusa do ust, ale ta go odpycha. Tego samego chce ode mnie Benek. Wiem, że i tak dopnie swego, niezależnie od mojej zgody, wobec czego pozwalam mu wylądować w buzi.
Pierwszy raz w życiu mam sobie dwóch mężczyzn na raz. Moje mysli są jednoznaczne: – oddaję się, jak na jakimś pornolu… oddaję się jak dziwka.
Kierowca władczo trzyma mnie za włosy, zdaje się komenderować – Ssij, suczko… ssij.
Nie przestaję kątem oka obserwować Marzeny. Odrzucony Blagier znajduje sobie inne miejsce. Prosi kierownika by przytrzymał mamę nabitą już przez niego, by on sam mógł wziąć ją… w pupę!
Obserwowanie mojej własnej rodzicielki, jak jest posuwana, już samo w sobie jest czymś co najmniej mocno odjechanym, zaś przyglądanie się, jak dobiera się do niej ten nikczemnik i do tego ładuje ją w zadek, to prawdziwa perwersja…
Natychmiast potem widzę, jak dwaj mężczyźni pracują przy mojej mamie jak dwaj kowale kujący na przemian żelazo… Nawet sapią jak miechy kowalskie… A mama? Jest rozpalona, jak kute żelazo… Jej jęki nie pozostawiają wątpliwości, że jest jej dobrze… że jest jej rozkosznie.
Tymczasem tirowcy, rozkoszujący się moimi wdziękami, jakby im pozazdrościli. Postanawiają brać mnie w nieco inny sposób. Chcą posiąść mnie jednocześnie wchodząc w moją cipkę. Przestraszona protestuję. Przecież mogą mnie rozerwać! Jednak oni nie zważają na moje protesty, mało tego, zachowują się tak, jakby była to dla niech nie pierwszyzna.
- Pamiętasz tę rudą Ukrainkę Olgę w Radomiu, tę wysoką trajkotkę – przypominał Benek kompanowi – jak żeśmy ją wtedy posunęli?
- Co mam nie pamiętać! Ale była jazda! Trochę żeśmy jej cipulkę rozepchali. Ale jazgotała!
Przerażona, próbuję ich powstrzymywać:
- Nie… nie róbcie mi tego…
Jednak czuję, jak do wacka “Baryłkowego” dołącza drugi twardy walec. Gdy ten pierwszy się wysuwa, drugi zajmuje jego miejsce.
Jęczę jak oszalała.
- Jak możecie jej to robić! – To moja matula włącza się w obronę córki. Surowy zatyka jej usta, ale Tomasz, śmiejąc się, odwodzi go.
- Ależ pozwól wypowiedzieć się pani Marzenie. To jej matczyne prawo, bronić córuchny.
Jednak, wypowiadając te słowa, ładuje się jej w tyłek z całej siły.
- Aaaaaach… jak wy nas traktujecie… achhh! – Mama najwyraźniej czuje zarówno upokorzenie, jak i rozkosz.
Mężczyźni nie tylko się tym nie przejmują, ale wręcz tym chętniej podejmują próbę wbicia się we mnie jednocześnie.
- Auuuaaa! – krzyczę.
Ich ręce trzymają mnie za biodra potężnie, równocześnie tirowcy wpychają we mnie swe twarde maszty.
- Nie… aaa… nie… – jęczę nieprzerwanie. Wreszcie czuję, jak me ciało im ulega. Zdobywają mnie tak, jak chcieli.
Czuję tam ból, ale o wiele bardziej czuję coś na kształt spełnienia. Olbrzymiego spełnienia.
Mężczyźni zrazu działają, jakby na przemian, jak tłoki. Raz jeden się wsuwa, raz drugi. Jeden się wsuwa po drugim. Raz czuję “żołnierza” Benka, raz Baryłki.
Po pewnym czasie kierowcy postanawiają zjednoczyć siły i synchronizują ruchy. Pracują równomiernie, teraz dopiero czuję ból, mając na raz oba tarany w sobie. Twarde, bezlitosne, gotowe długo pastwić się nad moją biedną, ciasną jamką.
Sygnalizuję to. Jęczę żałośliwie, jakbym przeżywała istne katusze.
- Aaaaaa! Aaaaaa! Auuuuu!
Mama, słysząc to, pełna obawy o mnie, protestuje:
- Dajcie jej spokój! Jak możecie ją tak traktować?!
Sama jednak też, jak słyszę i widzę, nie ma łatwo. Wzięta w kleszcze między kierwonika i Blagiera, także stęka jak na mękach.
Po pewnym czasie, w tym samym tempie, tirowcy przyspieszają. Robią to jakby starając zachować niezwykłą staranność, aby jeden nie wyprzedził drugiego.
Odczuwam to dotkliwie, więc jęczę jeszcze głośniej.
- Aaaaaa! Aaaaaa!
Odnoszę wrażenie, że zaraz te dwa pale wbiją mi się głęboko w brzuch.
Najwyraźniej ubu kierowców to cholernie rajcuje. Wydają z siebie gardłowe odgłosy. Zwłaszcza Baryłka. Mimo to, jak na komendę, jeszcze bardziej przyspieszają.
Teraz dopiero jestem głośna. Stękam w niebogłosy.
- Aaaa… oooo!
Wiem, że długo tego tempa nie wytrzymają, wiem, że zaraz dojdą… I tego właśnie chcę. Niech już kończą…
Dochodzą. Jak na zawołanie, jak jeden mąż, obaj równocześnie. Czuję w swojej norce dwa wystrzały, jeden po drugim. Pierwszy Baryłka, który ledwo zipał, teraz niemal wyje dziko, po nim Benek ziejący na potęgę.
Jak tego jest dużo! Nigdy w życiu nie miałam w sobie tyle białej, kleistej substancji…
Mężczyźni puszczają mnie.
Opuszczając spódnicę i fartuszek, obserwuję mamę, obskakiwaną od przodu i od tyłu. Stękającą na potęgę. Ci dwaj też przyspieszyli, dźgają Marzenę tak ostro, że aż mi jej szkoda.
Wreszcie też finiszują. Boże! Moja rodzicielka ledwie oddycha!
- No dziewczynki! To daliśmy wam popalić! – Urzędniczyna jest dumny z siebie, mimo, że sapie jak parowóz.
Uwolniona mama podchodzi do mnie, obejmując opiekuńczo.
- Nic ci nie jest? – pyta ckliwie.
- Nie, nie… – uspakajam ją. Choć wiem, że przeszłyśmy swoje. I fizycznie, i psychicznie. Domyślam się, że obie czujemy się mocno upokorzone. W duchu myślę, że przynajmniej problemy skarbowe mamy z głowy.
Z hotelu wychodzę ze spuszczoną głową. Odwracam ją tylko na chwilę. Żeby spojrzeć na starego portiera, który wpatruje się na mnie lubieżnie, z uśmiechem pełnym kpiny.
* * *Mijają trzy dni.
Z bijącym sercem pędzę do listonosza i na jego oczach rozrywam kopertę.
Z szybkością błyskawicy przebiegam wzrokiem po piśmie. Wyławiam strzępy zdań:
“Pani prośba została odrzucona”… “ale istnieje możliwość odwołania się do kierownika Antoniego Surowego.”
0 / 10 Historyczka Marta Pończochy bardzo długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:DominacjaInne
- Uczyłaś się przez wakacje? - spytała Monika swojej uczennicy.
- Nie, ale byłam miesiąc w Londynie u siostry.
- Mówisz płynniej a twój akcent też się poprawił - spojrzała na zegarek - koniec na dzisiaj.
- Dziękuję pani - licealistka wręczyła pieniądze korepetytorce - do widzenia.
- Do widzenia - suma jak zwykle odliczona, szkoda że mało jest takich uczniów, pomyślała Monika.
Zbliżała się do czterdziestki, była wysoką szczupłą blondynką o figurze modelki i twarzy anioła. Na pozór niczego jej nie brakowało, mieszkali z mężem w dużym domu, jeździli nowymi samochodami a wakacje spędzali w tropikach. Do pełni szczęścia brakowało tylko dzieci, których niestety nie mogli mieć, a ostatnio w ich życie wkradła się rutyna. Tego wieczoru była już zmęczona, po ośmiu lekcjach i korepetycjach miała ochotę zdjąć rajstopy i stanik i napić się drinka. Lecz został jej jeszcze jeden uczeń, arogancki szczyl z nowobogackiej rodziny któremu tatuś na osiemnastkę kupił nowiuteńkie BMW. Jego chamskie zachowanie i bezczelność nie raz przekraczały wszelkie granice. Przyszedł jak zwykle spóźniony, spoglądał na nią wyzywająco, nienawidziła tego spojrzenia.
- Dzień dobry, ładnie pani dzisiaj wygląda - zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu.
- Dzień dobry - powiedziała spokojnie mimo że krew się w niej gotowała - gdzie twój zeszyt?
- Jaki zeszyt pani Moniko? Wiemy oboje dlaczego mnie pani zaprasza do siebie - uniósł jej sukienkę i spojrzał na zgrabny tyłeczek.
Tego było za wiele, wymierzyła mu policzek tak silny że upadł na podłogę. Mimo że jej adorator był niski i chudy, nie spodziewała się takiego efektu.
- Szekspir do nogi - Szekspir mimo ze nosił imię angielskiego pisarza był owczarkiem niemieckim.
W oczach powalonego na ziemię pojawiło się przerażenie. Udawał chojraka ale wszyscy wiedzieli że panicznie boi się psów. Monika od dawna chciała utrzeć nosa temu pyszałkowi i wreszcie nadarzyła się okazja. Otworzyła szufladę i wyjęła kajdanki.
- Co pani robi? Wezwę policję.
- Nie zapominaj gnoju że mój mąż jest komendantem policji w naszym mieście. Zresztą jak chcesz to dzwoń, powiem że próbowałeś mnie zgwałcić.
Siadaj - wzrokiem wskazała mu krzesło.
Usiadł blady ze strachu.
- Rączki do tyłu.
Zrezygnowany wykonał jej polecenie. Zatrzasnęła kajdanki na jego chudych nadgarstkach.
- Mój ojciec cię załatwi - próbował ją zastraszyć.
- Wobec twojego ojca jest prowadzone śledztwo - powiedziała z wyższością - co tatuś ci się nie pochwalił?
Rzeczywiście jego ojciec ostatnio jakoś dziwnie się zachowywał, stał się bardziej drażliwy i jakby mniej pewny siebie.
Szczyl przykuty do krzesła, Monika nigdy nie mogła i nie chciała zapamiętać jego imienia, zupełnie stracił rezon.
- Niech mnie pani wypuści, błagam.
- O nie, kochany, przez cztery lata uprzykrzasz mi życie. Kara musi być - rzekła ze złowrogim błyskiem w oku.
- Błagam panią, już nie będę, obiecuję, mój ojciec jest bogaty, wynagrodzi to pani, zrob... - nie mogła już słuchać jego piskliwego głosu, zdjęła rajstopy, włożyła mu do ust i zawiązała nogawkami wokół głowy.
- Szekspir pilnuj.
Owczarek położył głowę na krześle, między nogami szczyla tak że nosem dotykał jego krocza.
Monika poszła do kuchni, zrobiła sobie drinka i pociągnęła głębszy łyk. Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i rozpuściła włosy. Otwierając swoje piękne oczy spojrzała na odcisk szminki na szklance. Uśmiechnęła się tajemniczo i udała ze szklanką do łazienki skąd wzięła kosmetyki do makijażu po czym skierowała swe kroki do sypialni, otworzyła szafę i wyjęła z niej czarną długą perukę. Tak zaopatrzona wróciła do pokoju w którym, przykuty do krzesła i zakneblowany siedział niczego nieświadomy chłopaczek.
- Siedź cicho - rozkazała wyjmując mu knebel w postaci rajstop - zamknij oczy.
Otworzyła paletę z cieniami do powiek, Jej wybór padł szybko na ciemny, różowofioletowy z drobinkami którego nigdy nie używała. Dla niej był zbyt wyzywający. Wprawnymi ruchami rozprowadzała cień na jego powiekach.
- Otwórz oczy - pociągnęła kolejny łyk i chwyciła za tusz do rzęs.
- Co pani robi ? - nie poznał swojego głosu.
- Miałeś być cicho, nie ruszaj się - malowanie jego rzadkich rzęs nie zajęło dużo czasu.
Zrobiła mu jeszcze kreskę pod okiem i sięgnęła po bordową szminkę z brokatem której użyła tylko raz na halloween.
- Otwórz usta, nie tak szeroko - powoli, starannie pomalowała mu usta.
- Dlaczego pani to robi? - prawie się rozpłakał.
- Bo mam na to ochotę, a ty nic z tym nie zrobisz.
Jej ostatnie słowa kompletnie go dobiły, Pani Monika jak nawet w myślach zaczął ją nazywać, rzeczywiście robiła z nim co chciała doskonale się przy tym bawiąc a on był zupełnie bezbronny. Więc jak mu zakładała perukę nawet nie próbował protestować, pogodził się z sytuacją. Nie zdziwił się nawet jak robiła mu zdjęcia telefonem.
- Podnieś głowę, co taka smutna mina? proszę o uśmiech - alkohol zaczął szumieć w jej głowie dodając fantazji.
Jego twarz wyrażał strach, wiedział że Pani Monika trzyma go jak na widelcu. Przeglądając zdjęcia uśmiechała się do siebie by po chwili rzec:
- Ślicznie wyglądasz, zdobyła bym wiele lajków gdybym wstawiła te zdjęcia na ...
- Błagam panią, nie - był bliski płaczu - zrobię wszystko, tylko nie to.
- Będziesz przychodził do mnie jak zwykle co tydzień, ale nie na angielski - zakończyła tajemniczo.
- A na co? - zapytał niepewnie.
- Na lekcje dobrego wychowania - władza nad tym dupkiem naprawdę się jej spodobała - a teraz jesteś wolny - zdjęła mu kajdanki - przynajmniej do następnego czwartku.
- Mogę iść - spojrzał na nią jak pies na swoja panią.
- Nie zapłaciłeś jeszcze za lekcję - jak za każdym razem przez cztery lata musiała mu o tym przypomnieć.
Wręczył jej należność, po raz pierwszy z pokorą i skierował ku wyjściu. Już naciskał klamkę drzwi wyjściowych gdy kątem oka spojrzał w lustro, odruchowo się cofnął. Z rezygnacja zdjął perukę.
- Zmyje mi pani to? - jego ton pokorniał z każdą chwilą.
- To się nazywa makijaż - nie przestawała się nim bawić.
- Zmyje mi pani makijaż? - zbierało mu się na wymioty.
- Nie - zrobiła krótką sadystyczną przerwę aby wbić mu kolejna szpilę - sam sobie zmyjesz.
Wykręciła mu rękę i zaprowadziła do łazienki.
- Tu masz płatki kosmetyczne a tu płyn do demakijażu, tylko się pospiesz.
Ręce mu się trzęsły tak że nie był w stanie odkręcić buteleczki z płynem. Padł przed nią na kolana.
- Zmyje mi pani makijaż?
- A magiczne słowo?
- Proszę.
- Jesteś żałosny, pokażę ci jak to się robi - szybkimi, wprawnymi ruchami usunęła mu makijaż, aczkolwiek na ustach i powiekach pozostawały jeszcze drobinki. - A teraz wypierdalaj - kopnęła go mocno w dupę.
5.8 / 10 Pinklipstick Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kamil późno poszedł spać. Niedawno wyprowadził się od rodziców i nie nacieszył się jeszcze wolnością. Obudził go dzwonek. Wstał półprzytomny, nie wiedząc nawet jaki dziś dzień tygodnia i skierował się do drzwi. Gdy otworzył jego oczom ukazała się niewysoka długowłosa blondynka o jasnobrązowych oczach. Miała na sobie białą koszulkę na krótki rękaw, czarną mini i czarne szpilki.
- Aneta, charakteryzatorka - weszła nie czekając na zaproszenie, wniosła dużą torbę i mały srebrny kuferek.
Kamil stal jak wryty, przyglądał się tej ładnej kobiecie o delikatnych rysach twarzy, niedużym zadartym nosie i głębokim spojrzeniu. Miała około trzydziestu lat, rzęsy pociągnięte czarnym tuszem a usta pomalowane jasnoróżową szminką. W ogóle jej nie kojarzył.
- Pan Kamil?
- Tak - odpowiedział zastanawiając się skąd ona zna jego imię.
- Jest pan w samych majtkach, to nawet lepiej - sięgnęła do torby z której wyjęła biustonosz - proszę to założyć.
- Ale ... - zdezorientowany nie wiedział co się wyprawia.
- Nie wie pan jak? To nic, pomogę, proszę się odwrócić.
Szybko i sprawnie ubrała go w biustonosz po czym włożyła do środka silikonowe wkładki.
- Dobra, teraz pończochy - zauważył w jej dłoniach czarne samonośne pończochy w fikuśne wzorki. - Pewnie nie nosił pan nic podobnego? Nic nie szkodzi, pomogę panu je włożyć - dodała nie czekając na odpowiedź.
Nie miał bladego pojęcia kim jest ta seksowna blondyneczka ale bardzo mu się podobała, ona i to co z nim robiła. Więcej, podniecało go to.
Biustonosz lekko go uwierał, za to pończochy ... Pierwszy raz poczuł coś tak niesamowitego, delikatny materiał idealnie opinał jego nogi. Podniecenie narastało, serce przyspieszyło, a policzki zaczęły płonąć. Próbował ukryć ekscytację przed Anetą ale jego ptaszek go nie słuchał.
- Podoba się panu?
Zawstydzony nie wiedział co powiedzieć
- Niech się pan nie martwi, prawie na każdego to tak działa ale rzadko który się przyzna - stwierdziła naturalnym tonem. Mam nadzieję że będzie pasować - trzymała czerwoną sukienkę z niedużym dekoltem i małym wycięciem po lewej stronie.
Kamil nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Od wielu lat marzył aby jakaś fajna babka zrobiła z niego laskę, a tu proszę, śliczna dziewczyna realizuje jego fantazję. Czyżby to był jakiś prezent-niespodzianka? Ale z jakiej okazji? Zresztą nigdy z nikim się nie podzielił swoją tajemnicą.
Z pomocą nowopoznanej kobiety wbił się w kieckę. Sukienka rzeczywiście idealnie na nim leżała a ptaszek stawał się coraz twardszy.
- Rozmiar się zgadza, a lakier i szminka są dokładnie tego samego koloru - te słowa wywołały u Kamila dreszcze. Usiadł na krześle i położył dłonie na stole. Aneta w milczeniu malowała mu paznokcie, patrzył z przyjemnością jak stają się czerwone a ostry zapach lakieru tylko zwiększał jego podniecenie.
- Proszę nie ruszać rękami, zanim lakier wyschnie przejdziemy do makijażu. Może pan zamknąć oczy?
Bez słowa wykonał jej polecenie. Pochyliła się nad nim aby przemyć jego twarz i nałożyć fluid. Jej perfumy łaskotały jego nozdrza i zniewalały zmysły. Nigdy nie czuł takiego napięcia seksualnego, ledwo panował nad sobą, a napięcie z każdą chwilą wzrastało.
- Brwi ma pan regularne, nie będziemy nic z nimi robić, a powieki pomalujemy na wiśniowo.
Gdy nakładała mu cienie pędzelkiem starał się myśleć o czym innym aby dosłownie i w przenośni nie dać plamy.
- Niech pan jeszcze nie otwiera, przykleję sztuczne rzęsy - jej łagodny, seksowny głos nie pomagał w walce z podnieceniem.
- Już, może pan otworzyć - powiedziała wyraźnie zadowolona z efektu swojej pracy - otworzy pan usta - dodała - nie tak szeroko, o właśnie. Przygryzając dolną wargę, malowała mu usta. Stymulowanie szminką o przyjemnym smaku i delikatnej konsystencji takiej strefy erogennej jaką są usta sprawiły że penis Kamila stanął na baczność. W dodatku instynktownie dotykał obu dłońmi, z pomalowanymi paznokciami swoich ud i powoli przesuwał je w kierunku kolan, gładząc się po pończochach. Wziął głęboki wdech, potem drugi, z najwyższą trudnością panując nad sobą. Ale to jeszcze nie koniec. Aneta założyła mu czarną, długą perukę, poprawiała kosmyki włosów, po czym wyjęła z torby dwa okrągłe kolczyki.
- Nie mam przekłutych uszu - starał się nieskutecznie aby jego głos brzmiał naturalnie.
- Tak myślałam dlatego wzięłam klipsy.
- Klipsy, co to takiego - na Kamila padł blady strach, wyobrażał sobie bliżej nieokreślone narzędzie tortur, nerwowo przełknął ślinę.
- To takie kolczyki, które można nosić jeśli się nie ma przekłutych uszu.
Odetchnął z ulgą, Gdy kolczyki zdobiły już jego uszy i spodziewał się końca transformacji Aneta wyjęła czarne szpilki.
- Nosi pan rozmiar 45?
- Nie, 44.
- Byłam pewna że 45, przymierzy pan.
Buty były tylko trochę za duże, Kamil oczywiście pierwszy raz miał na sobie szpilki, ledwo utrzymywał równowagę i musiał oprzeć się o ścianę.
- Została jeszcze wisienka na torcie - powiedziała trzymając kajdanki.
- Co pani chce zrobić ? - spytał przerażony i podniecony na maksa.
- No jak to? Zapomniał pan? Przecież ma pan grać oszusta który ukrywa się w kobiecym przebraniu i w końcu zostaje aresztowany. Proszę się odwrócić.
Kamil powoli i niepewnie się odwrócił, Aneta pewnymi ruchami chwyciła go za ręce i zatrzasnęła kajdanki na nadgarstkach. Podniecenie sięgnęło zenitu, musiał naprawdę bardzo się starać aby zapanować nad sobą. Aneta wzięła telefon i robiła mu zdjęcia.
- To dla kierownika produkcji chce dokład... - nie dokończyła zdania, jej telefon zadzwonił.
- No, słucham - zmarszczyła ze zdziwienia czoło - przecież jestem u tego pana, właśnie go zrobiłam. Nie to niemożliwe, na pewno?
Odłożyła telefon, jej łagodny wyraz twarzy stał się nagle groźny.
- Kim ty do diabła jesteś - zbliżyła się do niego, lekko pochylona niczym tygrys czający się do skoku.
Przestraszył się nie na żarty, ledwo utrzymywał równowagę na szpilkach w dodatku miał skute ręce na plecach. Nie wiedział co powiedzieć, strach go sparaliżował, z opresji uratował go telefon Anety.
- Słucham, pan Kamil?, tak zaraz u pana będę. Przepraszam za spóźnienie.
Odłożyła telefon.
- Co z tobą nie tak - spytała ostrym tonem - przebieram cię i maluję od godziny a ty sobie siedzisz i się przyglądasz.
- Zerwała mnie pani z łóżka, byłem nieprzytomny a potem...- zaczął nieśmiało.
- A co potem? - przerwała mu mocno zirytowana.
- Spodobało mi się - spuścił wzrok.
- Ech, ty - westchnęła - Straciłam przez ciebie cenny czas. Ale jak to się stało że trafiłam do ciebie? Jaki tu jest adres?
- Różana 43/28
- Teraz rozumiem, aktor którego miałam ucharakteryzować mieszka na Różanej 28/43.
- Jakiś aktor mieszka na tym blokowisku - spytał zdziwiony?
- Jesteśmy młodą początkującą produkcją tak jak ten aktor. Dobra, ściągaj te ciuchy.
- Zapomniała pani że mnie skuła.
- No tak, zestresowałam się, zaraz ci je zdejmę. - sięgnęła do torebki - zaraz gdzie ja mam kluczyki? - nerwowo przetrząsała torebkę - Chyba zostawiłam je w samochodzie. Wybacz. - skierowała się w stronę drzwi.
- Pani Aneto, niech mnie pani tak nie zostawia - zawołał błagalnie.
- Przecież muszę iść po kluczyki.
- Niech pani zamknie drzwi na klucz, leży na stole obok komórki.
Gdy wyszła i zamknęła drzwi na klucz, poczuł się zniewolony przez tę seksowną blondyneczkę. Zastanawiał się również jak wygląda w damskich ubraniach i makijażu. Szedł w stronę lustra drobnymi krokami, sukienka ograniczała jego ruchy w dodatku nie umiał chodzić na szpilkach, nie mógł się też trzymać ściany ze względu na kajdanki. Zrzucił szpilki i dotarł do lustra. Efekt był piorunujący. Nie mógł się poznać, wprawdzie nie wyglądał jak miss ale trzeba się było dobrze przypatrzyć jego twarzy aby dostrzec w nim faceta. Jeśli chodzi o sylwetkę zdradzał go jeden szczegół, sukienka nie opadała swobodnie na uda, nie pozwalał na to jego penis który nigdy jeszcze nie był tak nabrzmiały. Cała ta sytuacja, uroda Anety, jej wciąż unoszące się perfumy i widok samego siebie w kobiecej wersji działało na niego jak niezawodny afrodyzjak. Uśmiechał się, robił dzióbek, przywierał kobiece pozy nie słyszał nawet jak Aneta weszła.
- Ha, ha, ha, wyglądasz przekomicznie.
Strzelił buraka.
- No koniec zabawy - w prawej dłoni trzymała kluczyk do kajdanek - odwróć się.
- Pani Aneto - spytał gdy mu zdejmowała kajdanki - prześle mi pani te zdjęcia?
- Pewnie - spodobał się jej ten chłopak - chodź zmyję ci makijaż.
- A nie może pani zostawić? - spytał zawstydzony.
- Czemu nie, dla mnie to mniej pracy, lakier na pazurkach też zostawić?
- Tak - wydusił z siebie, nie myśląc nawet że nie ma przecież zmywacza.
- Jak sobie życzysz - uśmiechnęła się do niego ironicznie - ale perukę, ubrania i klipsy musisz oddać.
- Oczywiście. Pani Aneto?
- Słucham?
- Przebierze mnie pani jeszcze kiedyś?
- No, może ale nie za darmo.
- Dobrze, podam pani mój nr. Tel, prześle mi pani zdjęcia i się kiedyś umówimy.
- Myślisz że tak łatwo się ze mną umówić ? zapytała zalotnie.
- Mam nadzieję że znajdzie pani kiedyś czas.
- Któż to wie - zażartowała
- Spełniła pani moje najskrytsze marzenie.
10 / 10 Pinklipstick Pończochy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Jeszcze nie koncert ,a już są brawa 😈😘Była sobota , lato , szykujemy się na koncert , który ma się odbyć w rynku. Ja się szykuję w sypialni, dżinsy,koszula trochę perfum. Przechodze do przedpokoju,w którym Twoja córka właśnie ubiera buty i wychodzi na spacer z naszym pieskiem,Gdy wychodzą ,zamykam za nią drzwi,i zaglądam do łazienki gdzie zastaje taki widok,ze robi mi się gorąco ...
Stoisz przy lustrze ,w swej obcisłej sukience mini ,malujesz właśnie usta delikatnym błyszczykiem . W cieniutkich szpileczkach jesteś trochę wyższa odw mnie,ale wyglądasz obłędnie. Patrze tak na Ciebie,raz prosto w oczy za chwilę w dekolt , uwydatniający kształtne piersi.
staję za Tobą obejmując cię na wysokości pasa, przywierając do twego ciała swoim,delikatnie kręcąc biodrami ,co powoduje że na Twoim tylku wyczuwasz mój twardniejący narząd. Szeptam do Twojego ucha:-Kochanie mam na Ciebie taką ochotę,
Mrużysz oczka,lecz oboje wiemy , że zaraz wróci że spaceru... Twoja córka. Zdecydowanym ruchem chwytam Twoją głowę i przyciągam do swojej i zaczynam cię delikatnie całować,nasze języki tańczą w obłędzie,
Biorę ręcznik i kładę go na desce sedesowej,siadam na niej obracając Cię tyłem do siebie i zdecydowanym ruchem zsuwam spod sukienki majteczki ,na same kostki , dłońmi chwytam za biodra i od tyłu wpijam się ustami w Twoją cipkę.,co chwilę zmieniając obiekt pieszczot na cudowną dupcie,raz po raz mój język wsuwa się w w Twoje oba otworki, mruczysz jak kotka , bosko.
Odsuwam cię na chwilę zsuwam spodnie i majtki ,mój penis jest nabrzmiały i jego główka zdaje się mówić -choc do mnie 😎
Chodź kochanie, mówię i pociągając Cię za biodra w moją stronę,tym samym nakierowując Twoją dupeczke prosto na błyszczącą się szablę,Gdy tylko główka opiera się o Twoją jaskinię rozkoszy ,zdecydowanym ruchem nabijasz się na niego , wydając z siebie , ciche jęknięcie , obracasz głowę i całujemy się tak przez chwilę,Twoja ciasna cipka opina mego torreadora,a ty kręcąc biodrami sprawiasz że jest to obłędne doznanie.
Szeptam do Twojego uszka :--Kochana małżonko ,czy masz chęć,abym wsunął się w Twoje między pośladkami słonko ? 😎
Uśmiechasz się zalotnie i unosisz,a ja już jedną dłonią wsmarowuje żel w kutasa,a palcem drugiej dłoni delikatnie otwieram bramę do rozkoszy. Przyciagam Cię bliżej ,i sadzam ,tak abyś mogła nakierować się prosto na cel.
Twoja dupcia jest cudowna ,podskakujesz rytmicznie ,raz po raz sprawiając że cały w Ciebie wchodzę. Moje dłonie obejmują Twoje ciało, wyjmuję Twoje cudne cycuszki z dekoltu i miarowo je ugniatam , pocierając sutki . Nasze oddechy są coraz szybsze, Widzę że zaraz dojdziesz,ja też czuję że moj wulkan za chwilę będzie wyrzucał z siebie gorąca lawe.
Chciałoby się żeby ta chwila trwała wieczność ,ale...
No właśnie ale zaraz Laura wróci. Ale mamy chyba jeszcze chwilę , mówię z uśmiechem i chwytając Cię za rękę, prowadzę cię z opuszczonymi spodniami do pokoju, odsuwam stojące na stole kubki na bok ,i kładę Cię na nim,
Leżysz tak z rozwartymi nogami ,a ja staję na wprost Ciebie, mając przed sobą cudowny widok, Biorę penisa w dłoń wsuwamy główkę , potem chwytam za uda i zdecydowanym ruchem przysuwam się do Ciebie wypełniając Cię całą, widząc w Twoich oczach i grymasie na twarzy , że jesteś mega rozanielona 😈 stopniowo przyspieszam i posuwam Cię rytmicznie,a Twoje piękne Ciało pływa po bezkresach oceanu rozkoszy. Jestes coraz głośniejsza , uwielbiam Cię taką ,
W moim brzuchu pojawiają się mrowienia, zwiastujące eksplozję, wysuwam swojego członka , chwytam go w dłoń i jakbym trzymal karabin ,zaczynam strzelać gęstymi salwami gorącego nasienia, którego grube krople lądują , dookoła,
Na twoją muszelkę, brzuszek , cycuszki a Nawet parę kropel dotarło na twoje wargi ,oblizalas je zalotnie uśmiechając się przy tym zadziornie.
Chwilę tak staliśmy,wnet naszą błogość przerwało szczekanie z dołu 😎
Popatrzyliśmy na siebie ,i rozumieliśmy się bez słów.
Ja szybko założyłem spodnie,a Ty zniknelas za drzwiami łazienki kontynuując malowanie.
Jak skończyłaś się szykować , wychodząc z łazienki rozświetlilas cały dom swoją urodą . Młoda idąc właśnie do toalety komplementując Twój wygląd, dodała :
-wetrzyj sobie ten balsam co Masz na dekolcie.
Po chwili zniknęła w łazience,ja podszedłem do Ciebie , Pocałowałem Cię namiętnie, wcierając resztki "ptasiego mleczka" w Twe ciało , popatrzyliśmy w swe oczy rozumiejąc się bez słów.
Teraz możemy iść na koncert,kto wie co na nim się wydarzy 😈😈😈
Ze specjalną dedykacją dla Kochanej Żony
B❤️
"Hopkins, nie Anthony"
0 / 10 HopkinsNieAnthony Pończochy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:InneStopy
Mam 44 lata i od zawsze kochałem rajstopy...
Ale od początku.
Już w szkole podstawowej podglądałem pod ławki na nogi koleżanek, podglądałem w szatni, na dyskotekach... Później tylko pamięciówa w domu, czyli onanizowanie się z myślą o tych pięknych rajstopach.
Aż wreszcie doszło do tego, że w sklepie kupiłem sobie pierwsze w życiu rajstopy. Miałem może 13 lat. Klasyczne, różowe, 15den... Niby dla mamy.
Wtedy masturbacja w rajstopach stała się moją pasją. Robiłem to w każdej wolnej chwili, gdy rodziców nie było w domu.
Po pewnym czasie użytkowania różowych rajstop, te niestety się podarły. Miałem śliczną, młodszą od siebie o 2-3 lata sąsiadkę, która uwielbiała chodzić w spódniczkach i bardzo często zakładała czarne rajstopy. W jej mieszkaniu było takie magiczne miejsce - pufa - w której przechowywała rajstopy do prania. Kiedyś podczas jednej z wizyt u niej, udało mi się dobrać do owej pufy. Natychmiast ukradłem jedną z czarnych par rajstop. I znowu kilka tygodni świetnej zabawy moim penisem w super seksownych rajstopach sąsiadki. Gdy te zakończyły swój żywot, moja fantazja nieco przycichła ze względu na zmianę środowiska. Po ukończeniu szkoły technicznej podjąłem pracę, i tu poznałem swoją przyszłą i obecną żonę (o żonie za chwilę). Żona ma siostrę. I właśnie Ona ubierając spódnice czy sukienkę oraz rajstopy zaczęła przyprawiać mnie o zawrót głowy. Spotykając się z jedną miałem marzenia erotyczne z drugą. Pewnego dnia podczas pobytu w domu mojej dziewczyny, musiałem skorzystać z toalety. Godzina była późna, wszyscy już wykąpani, w łóżkach... Coś mnie tknęło aby zajrzeć do pojemnika obok toalety. Moim oczom ukazały się się śliczne, błyszczące rajstopy, w których jeszcze kilka godzin wcześniej widziałem Ją - siostrę mojej dziewczyny. Schowałem oczywiście rajstopy do kieszeni. Po powrocie do domu okazało się, że jedna z nogawek ma mereszkę. To dodatkowo zmotywowało mnie do założenia tych rajstop. Klasyczne, beżowe, 15den, błyszczące. Kolejnym orgazmom nie było końca. Strzelałem spermą na rajstopy, prałem je mydłem i od nowa...
I wtedy okazało się, że to dopiero początek fetyszu, trwającego do dziś. Wielokrotnie jeszcze przed ślubem z moją dziewczyną, "pilnowałem" kiedy tylko Ona ma rajstopy, później wieczorem szedłem do łazienki i zaglądałem do kosza. Pozyskiwałem kolejne pary rajstop. I w domu kolejne orgazmy, wytryski... Nie uwierzycie, ale do dziś dnia mam jeszcze kilka par "z kawalerki". Kolory różne - grafitowe, beżowe, czarne. I te cieniutkie od 6den, przez 10 i 15den do nawet 60den. To nie koniec tej historii. Już po ślubie moja żona poznała mój fetysz i nawet chętnie zaspokaja moje potrzeby. Ale rajstopy jej siostry stały się pewnego rodzaju reliktem. Pozyskałem kolejne pary. Stało się to chorobą. Gdy Ją widzę to mój wzrok z automatu robi "pomiar" od pasa w dół. Później robię wszystko aby dostać te rajstopy, które miała na sobie. Nie przyznałem się nigdy żonie, że to robiłem i robię jak mam okazję. Zakładam je kiedy niema nikogo w domu i onanizuję się do spełnienia.
10 / 10 Rajfet Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
To były najlepsze urodziny jakie miałam. Od rana dostawałam wiadomości z życzeniami a mój mąż oznajmił mi że na wieczór zaplanował dla mnie niespodziankę. Już nie mogłam się doczekać wieczoru. Cały dzień zastanawiałam się co to za niespodzianka ale jakaś nic mi nie przychodziło do głowy. Po południu dostałam od Wojtka wiadomośc żebym się zrobiła na bustwo. Więc zaczęłam się stroić ubralam koronkowe stringi I stanik, do tego czarne ponczochy, na górę jasna bluzeczkę z dość wyzywajacym dekoltem i krociotka czarna mini. Umalowałam się i popsikalam najlepszym perfumem jaki miałam. Gdy wyszłam już z łazienki usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć. W drzwiach stał nasz przyjaciel Piotrek z bukietem kwiatów i butelka wina. Zaprosiłam go do środka zaproponowałam mu herbate i ciasto. Usiedliśmy w salonie na wypoczynku po chwili Piotrek dostał telefon po skończonej rozmowie powiedzial żebym się ubrała I z nim poszła, z początku mu odmówiłam ale on cały czas powtarzał ze to bardzo pilne i potrzebuje mojej pomocy. W końcu mu uległam, zeszliśmy na dół do jego auta i pojechaliśmy gdzieś za miasto po ok 30 minutach jazdy Piotrek zjechał z drogi na parking przy jakiejś niewielkiej restauracji i powiedział że jesteśmy na miejscu i żebym wysiadła. Gdy wysiadłam z auta przyjaciel zaprowadził mnie pod drzwi lokalu i zaprosił mnie do środka kiedy otworzyłam drzwi usłyszałam hur ludzi krzyczących niespodzianka!!! Omniemialam z wrażenia byli tam wszyscy moi znajomi. Wojtek podszedł do mnie I mnie pocałował po czym wyszeptał mi na ucho życzenia. Później wszyscy pozostali goście składali mi życzenia i zaśpiewali sto lat. W końcu po przywitaniu zasiedliśmy do stolow gdzie obsługa co chwile donosiła nam jedzenie, potem zaczęły się tańce. Ok godz 2 w nocy goście zaczęli się rozchodzić do domów, w końcu zostałam tylko ja Wojtek I Piotrek bo obiecał ze nas odwiezie do domu. Podczas powrotu Wojtek zaczął mnie obsciskiwac I całować a Piotrek co chwilę zerkał w lusterko patrząc na nas Gdy już dotarliśmy do domu zaproponowałam Piotrkowi żeby wstąpił do nas na lampkę wina on jednak odmawiał, więc mu powiedziałam że jak nie wejdzie to się na niego śmiertelni obrażę I w końcu się zgodził. We trójkę rozsiedliśmy się w salonie Wojtek przyniósł z kuchni kieliszki i wino ponalewal do kieliszków I wzniósł toast za moje zdrowie. Następnie wstałam i dałam im po buziaku w policzek i podziękowałam za przyjęcie. Wojtek się usmiechnol I powiedział że to jeszcze nie koniec niespodzianek i uśmiechnol się do przyjaciela po czym Piotrek wstał i przyniósł z przedpokoju jeszcze jakaś urodzinowa torebkę i mi ją wręczył. Wojtek poprosił żebym rozpakowała prezent więc tak zrobiłam z torby wyciaglam komplet czerwonej bielizny składającej się z stanika z siatki I stringów z przodu z siatki a z tyłu cieniutki paseczek do tego ponczochy kabaretki również czerwone, a pod spodem było jeszcze pudełko bardzo ładnie zapakowane Gdy je otworzyłam ujrzałam szklany korek analny. Trochę mnie to zszokowało a za razem podnieciło. Podziękowałam im a oni że lepiej im podziękuję jak się w tym pokarze trochę się zrobiło nie zręcznie ale stwierdziłam że co mi tam zależy. Poszłam więc do łazienki sie przebrać,kiedy wróciłam to oboje zaniemówili z zachwytu było widać że ich to podnieca. Wtedy Piotrek poprosił żebym zrobiła obrót w koło siebie, kiedy już to zrobiłam to Wojtek stwierdził że o czyms zapomniałam i podniósł rękę w której trzymał korek. Z początku myślałam że to zart ale Piotrek powiedział żebym się odwróciła, gdy się odwróciłam Wojtek podszedł w moja stronę i chwycił mnie za włosy i pociagnol do tyłu az otworzyłam buzię a on wsadził mi korek do buzi I powiedział że mam go mocno naslinic bo inaczej będzie bolało trochę się przestraszyłam ale posłusznie go oblizałam, wtedy on wyjol go z buzi I delikatnie jeździł nim w koło mojego odbytu poczym zaczął go wciskać w środek. Z początku stawiałam opur ale on coraz mocniej go dociskał az w końcu wsunol mi go całego. Przysunol się do mnie I powiedział do ucha grzeczna dziewczynka po czym dal mi solidnego klapsa. Poczułam jak zaczyna ogarniać mnie podniecenie i za razem czułam bol w tyłku jak by coś mnie od środka rozrywało, Piotrek podszedł do mnie I podał mi kieliszek wina który wypiłam jednym duszkiem, widzisz Wojtek jaka spragniona? Wtedy maz chwycił mnie mocno za włosy I dociskał w dół az przed nim uklękłam usłyszałam że jak jestem spragniona to żebym otworzyła usta, z początku protestowałam ale chwycił mnie mocno za buzię w taki sposób że usta same się otworzyły, wyciągnol swojego penisa i zaczął sikać mi do buzi, spoczatku zaczęłam to wypluwać jednak po chwili już nie dałam rady, gdy juz skończył sikać wsadził mi go do buzi I powiedział że mam wyczyścić go do czysta zaczęłam stawiać opór ale Piotrek chwycił mnie z tyłu i przyciskał moja głowę do jego krocza, kiedy już wszystko wyczyscilam Piotrek odchylić mi główe po czym naplul mi do buzi I wyciagnol swojego penisa. Uderzył mnie nim kilka razy po policzku po czym wsadził mi go do buzi . Kiedy tak kleczalam przed Piotrkiem Wojtek podszedł od tyłu i wsunol mi palec w moja szparke którą już była całkiem mokra. Po chwili dołożył drugi a ja czułam że zaczynam odpływać Wojtek chyba to wyczuł bo wyciągnol palce i wepchnął mi je do buzi czułam smak mojej pysi co tylko spotęgowało móje podniecenie. Po chwili Wojtek położył mnie na podłodze i zaczął swoim penisem jeździć po mojej mokrej cipce a Piotrek stanol nad moja twarza i zaczął ładować mi go do buzi poczułam mega rozkosz wtedy Wojtek wsadził mi go do środka I zaczął intensywnie mnie ruchac. Chciałam wyglądać z rozkoszy ale nie mogłam bo w buzi cały czas miałam Kutasa Piotrka po niedługim czasie wygięłam się w luk I doszłam moje soki ściekały mi po udach czułam się bosko wypełniona we wszystkie dziurki. Po krótkiej chwili poczułam że panowie też za raz skończą więc postanowiłam przed nimi uklęknąć a oni zaczęli się trzepać przed moja twarza otworzyłam usta i czekałam na koniec. Po chwili obydwoje zaczęli się spuszczać celując mi do buzi część oczywiście trafiła a resztę miałam n całej twarzy łącznie z włosami.
2.7 / 10 Asia Pończochy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:MilfStopy
Opowiadanie jest bardzo długie lecz warto doczytać do końca, historia autentyczna którą miło wspominam. To moje pierwsze opowiadanie i jeśli wam się spodoba to dodam więcej. Napiszcie mi nad czym mam się skupić najbardziej, czy mam opisywać szczegóły itp. Czekam na porady.Historia którą napisze przydarzyła mi się kilka dni temu lecz wszystko zaczęło się już bardzo dawno gdy ojca nie było ponieważ często wyjeżdżał do pracy w delegacje. Moja mama ma 39 lat i jest szczupłą szatynką z długimi włosami. Jej biust jest w standardowym rozmiarze a tyłek jest bardzo ładny i kształtny. Od zawsze mi się podobała a zwłaszcza kiedy miała na sobie rajstopy i krótką spódnice, sukienkę lub coś podobnego co odsłaniało jej nogi. Zawsze gdy wychodziliśmy na imprezy i tym podobne okazje na które wypadałoby ubrać się elegancko zakładała przeróżne rajstopy w rożnych kolorach i wzorkach. Wszystkie wywoływały u mnie ogromne podcienienie i chęć dotknięcia ich lecz nie mogłem tego zrobić. Z wiekiem wydawało mi się to dziwne i starałem się o tym nie myśleć lecz zbyt mocno kusiła mnie swoim wyglądem. Nie mam pojęcia czy moja mama wiedziała jak bardzo mi się podoba i co robię z nią w myślach. W wieku ok. 16 lat przydarzyła mi się sytuacja która okropnie mnie nakręciła. Jechałem wtedy z moją mamą do kościoła. Moja mama prowadziła samochód i ubrana była w sukienkę i rajstopy. Jadać autem kątem oka zerkałem a jej udo które odsłoniło gdy wsiadała do samochodu i wtedy zauważyłem ze ona zerka na mnie mówiąc "o co chodzi?" delikatnie wystraszony odpowiedziałem, że wszystko ok patrzyłem tylko naa... I w tym momencie mnie zatkało ponieważ nie wiedziałem co mam powiedzieć. Mama zerkała na swoje udo i powiedziała "a no tak, delikatnie mi się zsunęło, mógłbym to podciągnąć bo nie chce poprawiać jedną ręką bo potargam. Oczywiście się zgodziłem gdyż była to okazja na dotknięcie jej nóg i łapiąc za rajstopy pociągłem do góry tak aby dotknąć jej cipki i gdy to zrobiłem odłożyłem ręce na kolana.
W domu zazwyczaj byłem sam z mama i często sobie pomagaliśmy; razem sprzątaliśmy itp. Pewnego dnia oglądając film mama zawołała mnie z łazienki i poprosiła mnie o przyniesienie jej stringów, lekko zdziwiony jej bezpośrednim i odważnym zdaniem poszedłem i zabrałem jej seksowne stringi i zaniosłem do łazienki zerkajac kątem oka gdy brała kąpiel, postanowiłem też tak zrobić i często poprosiłem ją o przyniesienie mi bokserek.
Gdy miałem 17 lat mama już się nie wstydziła i często wychodziła w bieliźnie i przelatywała do pokoju do łózka. Ja też już się nie wstydziłem i często "paradowaliśmy po domu w samej bieliźnie a ja nabierałem na nią coraz większej ochoty.
Takie sytuacje zdarzały się często a ja nadal oglądałem jej śliczne nogi i często podpowiadałem jej co ma ubrać i zazwyczaj mówiłem aby zakładała rajstopy.Gdy miałem ok 18 lat zostaliśmy zaproszenie na wesele które miało odbyć się o miejscowości oddalonej o kilkaset kilometrów od nas. Tata znów nie mógł jechać z nami ze względy na prace ponieważ był to wyjazd na kilka dni. Kilka dni przed wyjazdem mama zaproponowała wspólne zakupy i znów była ubrana bardzo seksownie w sukienkę i rajstopy. Jadać do sklepu ciągle spoglądałem na nogi i dekolt. Gdy dotarliśmy na miejsce poszliśmy do dużego sklepu z eleganckimi ubraniami, ja wybrałem sobie Garnitur i wybierając koszulę mama stwierdziła, że musi pasować do jej sukienki i wybraliśmy się na dział kobiecy. Mamie odrazu spodobała się czarna, obcisła i krótka sukienka. Mi też bardzo się spodobała wiec zaproponowałem aby przymierzyła i tak też zrobiła. Gdy wyszła dostałem zwodu na jej widok. Była sliczna a jej nogi mogłem oglądać do woli. Widziała, że mnie nakręciła i obróciła się tyłem i pokręciła fikuśnie tyłkiem po czym kupiła tą sukienkę, dla mnie wybrała biała koszule i poprosiła mnie o wybranie odpowiednich rajstop do tej sukienki. Wybraliśmy się do odpowiedniego działu. Były tam rajstopy, pończochy, kabaretki i ubrania erotyczne. Zobaczyłem seksowne pończochy, zabrałem do ręki opakowanie i pokazałem mamie. Ona się uśmiechneła i zapytała "będe wyglądać seksownie?" zaskoczony tym, że się zgodziła pokiwałem głową. Zabraliśmy zakupy i poszliśmy do Kasy, tam mama kazała mi zabrać zakupy i zanieśc do auta bo ona musi poszukać czegoś dla swojej siostry. Wróciłem do samochodu ona też po chwili.W dzień wyjazdu spakowaliśmy się i pojechaliśmy kilkaset kilometrów w trasę, Gdy dotarliśmy na miejsce weszliśmy po pokoju w którym miałem spać z mama i tatą lecz taty nie było. Do ślubu w kościele było jeszcze troszkę czasu więc na spokojnie się ukąpałem i wyszedłem w bokserkach jak gdyby nigdy nic i po mnie weszła mama. Gdy ja byłem już ubrany ona akurat wyszła w samych czarnych, koronkowych stringach i staniku. Ubrała sukienkę oraz se seksowne rajstopy. Podszedłem jej pomóc i wtedy mogłem ją pogładzić po udzie! to było wspaniałe.Na ślubie było spokojnie a na weselu razem z mama i znajomymi dużo piliśmy i tańczyliśmy, wyglądała wspaniale. Często wychodziliśmy razem na papierosa. W stanie wskazującym kierowca odwiózł nas do hotelu około godziny 3 i gdy wróciliśmy mama zabrała kąpiel, była pijana i postanowiłem to wykorzystać. Powiedziałem jej aby nie zamykała drzwi bo jak mi tam zaśnie to co ja zrobię. Zaśmiała i się i tak zrobiła, drzwi były uchylone a ja widziałem ją kąpiącą się nago. Wyszła w samych stringach bez stanika zakrywając piersi ręką. Wtedy to ja poszedłem do łazienki. Po kąpieli wyszedłem z łazienki i zobaczyłem moją mamę w seksownym ubraniu, pończochach oraz szpilkach, stałem jak zamurowany i dostałem zwodu. Ona odpowiedziała "to ta sukienka którą szukałam cioci" i się zaśmiała, podszedłem do niej i zaczęliśmy się całować, jej ręka schodziła coraz niżej i gładziła mnie po bokserkach, aż w końcu mi je zdjęła, rzuciła na łózko i mocno zaczęła mi ssać i walić. Mój penis stał na baczność a ja czułem się bosko! po chwili przewróciłem ją na plecy i zdjąłem jej szpilki i dotykałem jej nogi, stopy aż wkońcu zdjałem jej seksowne stringi i całowałem, lizałem i gryzłem jej cipkę. Czułem się jakbyśmy to robili od dawna i nie miałem żadnych oporów. Po jakimś czasie mama ponownie złapała mnie za sztywnego penisa i przybliżyła do siebie, drugą ręką z pod poduszki wyjęła prezerwatywę i założyła ją ustami. Wtedy przewróciła mnie na plecy i ujeżdżała. W pewnym momencie widziała, że dochodzę zeszła ze mnie i dała mi chwile odpoczynku, zapytała czy wszystko okej i czy mam ochotę na dalszą zabawę, odpowiedziałem jej że tak i po chwili zacząłem ją brać od tyłu, było pięknie, ona zaczęła jęczeć a ja byłem coraz bliżej do wytrysku, wtedy ona położyła się na plecach, zdjęła mi prezerwatywę i ręką doprowadziła mnie do orgazmu. To było najcudowniejsze uczucie w moim życiu, doszedłem na jej brzuszek. Po wszystkim szybko zasnęliśmy...Pomyśleć, że to był dopiero pierwszy dzień wesela...
4 / 10 Tedik Pończochy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Mam na imię Sabina. Mam lat 42 i chcę opisać swoje opowiadanie,a raczej opisać swoją historię. Jak juz wspomniałam,mam 42 lata,ale nadal jestem,ładną,średniego wzrostu kobietą. Mam niczego sobie ciało. Lubię jeździć na rowerze i po ćwiczyć w domu. Poswięcam na to dziennie godzinę,więc się nie muszę wstydzić,tego co mam tu i ówdzie. Nie jest też dla mnie zjawiskiem dziwnym,że podobam się facetom. Mlodzieńcom,a nawet chłopcom. Chłopcom w wieku mojego syna. Czyli szesnastoma,siedemnastolatkom. Nie raz widzę,w jaki sposób,koledzy syna patrzą na mnie. Jak się słonia na mój widok. Nie raz słyszę z ich ust komplenenty,typu(ładnie dziś pani wygląda) itd. Widzę przecież to ich podniecenie. Nawet nie raz,będąc w domu,zastanawiałam się,ile ci młodzi chłopcy,mogą wiedzieć o seksie? Zastanawiałam się nie raz,czy któryś z tych kolegów syna,uprawiał już seks? Czy mój syn to już robił? Najbardziej do tego wszystkiego,pasował mi Maciek. Fanny przystojny,z wyglądu nie co starszy chłopak. Muszę powiedzieć,że nawet od pewnego czasu wpadł mi tak jakoś w oko i nawet zaprzątał moją głowę. Byłam ciekawa,jakby wyglądał mój seks z nim. O dziwo w kolejnych dniach,zaczęłam coraz poważniej o czymś takim myśleć. W dodatku Maciek często wpadał do syna,więc go często widziałam. Pewnego zaś dnia,była to sobota,wieczór,syna nie było w domu,a ja się trochę nudziłam. Uznałam,że pujdę sobie na spacerek. Ubrałam się i wyszłam. Poszłam do czegoś,co kiedyś można było nazwać parkiem. Był zaniedbany. Zniszczony. Za rosnięty i nie oświetlony. Mnie to wcale nie przeszkadzało i jakoś niczego się nie bałam. Szlam sobie jedną ciemną alejką. Potem drugą. Doszłam do jej końca i skręciłam w jeszcze jedną. Prowadziła ona do zanieczyszczonego stawu i skierowałam się w tamtą stronę. Będąc coraz bliżej,zauważyłam zarys jakiejś postaci siedzącej na ławce. Zaczęłam się do tej osoby zbliżać i nagle rozpoznałam sylwetkę. Był to właśnie Maciek,a jego obecność w tym miejscu mnie zdziwiła. -- Maciek?! -- odezwałam się gdy podeszlam do ławeczki. -- Pani Sabina. Dobry wieczór.-- odezwał się do mnie.-- Nie boi się pani chodzić tak sama po tym parku? -- zapytał. -- Jakoś nie. A co Ty tu robisz? -- Tak sobie siedzę.-- odpowiedział. Mimo,ze było ciemno,to Maciek musiał widzieć moje odsłonięte nogi i większą część ud,bo dziwnie westchnąl. Ja natomiast przysiadłam obok niego i zaczęliśmy rozmawiać. Sama nie wiem,kiedy,ale temat rozmowy stał się bardziej interesujący. -- Maciek. Ty masz dziewczynę. Prawda? -- zapytałam. -- Nie mam. Roztalismy się miesiąc temu. -- Ach tak. -- Właśnie tak. Nie pasowaliśmy do siebie.-- oświadczył mi. -- No cóż. I tak bywa.-- stwierdziłam. -- Na pewno by liście z sobą,trochę bliżej. Co Maciek? -- Trochę bliżej? -- Czyżbyś nie wiedział,o czym mówię. -- zdziwiłam się.-- Mówię o seksie. Pewnie robiliscie to z sobą. -- powiedziałam odważnie. -- Raz,albo dwa może.-- odparł cicho i miałam wrażenie,ze nie chce o tym rozmawiać. -- Ale cię piesciła. Co? -- zapytałam znowu i śmiało. Maciek mi nie odpowiedział,ale nie dawałam za wygraną i odezwałam się znowu. -- No to jak? Robiła to. Czy nie? -- Nie. -- Ani razu? -- Ani razu. -- Żadna inna,też nie? -- Nie,pani Sabino. Ani ona. Ani nikt inny.-- oświadczył. -- A chciałbyś? -- Śłucham? -- Pytam czy chciałbyś tego. -- Czego? -- zapytał. -- Oj Maciek. Powiem to w prosty sposób. Chciałbyś by ci jakąś panna wzięła do buzi? Westchnąl. Usłyszałan,ze ciężko westchnął. Siedział a ja czułam,że nie mogę odpuścić. -- Nooo,,,chciałbym,,,-- odparł prawie szeptem. Pochyliłam się do jego ucha i szepnęlam,ze ja mu to mogę zrobić jak chce. Dodałam,ze jak chce,to mogę mu wziąsc do buzi. Za segurowałam,ze jest ciemno,a przecież rzadko ktoś w to miejsce przy chodzi. Maciek był zaskoczony moją propozycją,a ja mu zaczęłam rozpinać rozporek spodni. Dostałam się do jego spodenek i wydobyłam z nich jego fiuta. Pochyliłam głowę i wystarczyło,ze go dotknęlam językiem,a natychmiast się wypręzył. Po chwili miałam go w ustach i namiętnie obciagałam. Maciek wzdychał. Sapał. Po jękiwał,gdy go obciągałam nie mal całego. Po kilku minutach przestalam i zapytałam,czy chciałby mnie przelecieć. Odpowiedział,ze bardzo i wstałam. Pochyliłam się opierając ręce o oparcie ławki. Maciek szybko znalazł się zamną i po kolejnej minucie juz mnie rżnął od tyłu. Wchodził w moją cipkę raz po raz,a ja jęczałam. Było mi naprawdę dobrze. Czułam jednaj,ze długo to nie potrwa. Przy kolejnym posuwie,wymamrotał,ze się zaraz spusci i zapytał czy może do środka. Wyszeptałam,ze może,wiec nagle wjechał i zadrzał. W tym samym momencie ja zazdrzałam. Maciek się spuszczał w moją cipkę,a ja miałam orgazm. Poszlismy do mnie,a Maciek został na noc.
7 / 10 Sabina Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
W tygodniu, późnym popołudniem Karol poszedł się ostrzyc. Był ostatnim klientem w salonie. Z uwagą i dyskrecją przyglądał się w lustrze fryzjerce, wysokiej postawnej blondynce o ładnych rysach twarzy i seksownych ruchach. Wyglądała na trzydzieści, trzydzieści pięć lat. Podobała mu się, nie tylko zaczął o niej fantazjować ale zastanawiał się również czy zmieściłby się w jej ubrania. Z rozmyślań wyrwał go miły głos fryzjerki:
- Mogę Panu przyciąć brwi? - uśmiechnęła się, patrząc na jego nieregularne i zbuntowane włosy brwi.
- Proszę, ale depilować pani nie będzie? - zażartował.
- Nie, nie będę - uśmiechnęła się.
- Czy to w cenie strzyżenia? - poczuł się pewnie.
- Tak.
- A za makijaż dużo trzeba dopłacić? - spytał
- Panu zrobię za darmo - powiedziała wesoło.
Strzyżenie poszło szybko i sprawnie.
- Jak się panu podoba? - spytała.
- Bardzo ładnie, ile płacę ?
- 40 złotych.
- Można kartą?
- Oczywiście, proszę przejść na zaplecze - uśmiechnęła się tajemniczo i zamknęła na klucz drzwi wejściowe.
- Dlaczego zamknęła Pani drzwi? - spytał zdziwiony.
- Jak jest silny wiatr same się otwierają, widocznie zamek jest zepsuty - odpowiedziała i poszła na zaplecze gdzie był już Karol.
- Zaraz gdzie ja mam terminal - udawała zdziwioną - proszę usiąść - wskazała mu krzesło. Po chwili wróciła lecz zamiast terminala trzymała kosmetyczkę.
- Zamknij oczy, czas na makijaż - powiedziała rozbawiona.
- Ale... Ja... Tylko żartowałem - wydukał zaskoczony.
- A ja mówiłam poważnie - odpowiedziała stanowczo - zamknij oczy - wyjęła puderniczkę.
Karol posłusznie wykonał jej polecenie. Fryzjerka pochyliła się nad nim, jej perfumy działały na niego zniewalająco, gdy nakładała mu puder jego serce zaczęło bić szybciej a penis stawał się twardszy. Odłożyła puder i malowała mu powieki, Karol zastanawiał się, na jaki kolor.
- Możesz otworzyć - wyjęła tusz i pomalowała mu rzęsy - ślicznie, otwórz usta, nie tak szeroko, dobrze - usta zrobiła mu na ciemnoróżowo - przejrzyj się - podała mu lusterko.
Wszystko trwało bardzo szybko, lecz Karol bardzo się podniecił, a jego odbicie w lusterku jeszcze to spotęgowało.
- Hmm, widzę że ci się to podoba.
- Tak, proszę Pani - powiedział zażenowany.
- A wiesz co mi się podoba?
- Nie.
- Ty - pocałowała go w usta - mogę ci zrobić lepszy makijaż a nawet przebrać i pomalować paznokcie, jeśli coś dla mnie zrobisz.
- Co miałbym zrobić?
- Chcę żebyś mnie zerżnął.
Karol nie mógł uwierzyć własnym uszom. Ta seksowna kobieta nie tylko chce go sfeminizować ale i uprawiać z nim seks.
- Co tak milczysz, nie podobam ci się - spytała zalotnie?
- Podoba mi się pani i to nawet bardzo.
- A więc w czym problem?
- W niczym.
- Chodź do mnie mieszkam niedaleko.
- Dobrze a zmyje mi pani makijaż?
- Pewnie.
Ledwo zdążył zamknąć drzwi jej niedużego, nowocześnie urządzonego mieszkania a ona już zaczęła go całować. Rzuciła torebkę, szybkim ruchem zdjęła jego kurtkę nie przestając go całować. On zrobił to samo z jej płaszczem, w rekordowym tempie zdjęli buty, chwyciła mocno jego rękę i zaciągnęła do sypialni. Rozebrali się nawzajem cały czas się pieszcząc. Penis Karola stał na baczność, fryzjerka oczywiście to zauważyła i powiedziała:
- Weź mnie.
Karol w nią wszedł, oplotła go nogami i dopychała mocno. Robili to szybko, dziko, oboje byli napaleni. Szczytowali w tej samej chwili. Leżeli obok siebie, ona oparła głowę na jego klacie i głaskała go po twarzy.
- Tego było mi trzeba, idę się umyć.
- Jest pani boska.
- Pani? - zachichotała - mów mi Iwona
- Karol.
Wyszła z łazienki w różowym szlafroku odświeżona, wypachniona, uśmiechnięta.
- Idź się umyj i załóż stanik i majtki które ci przygotowałam w łazience. Zaraz ci zrobię obiecany makijaż i pożyczę moje ubrania. Aha wytrzyj się tym różowym ręcznikiem.
- Nie musisz tego robić.
- Dotrzymuję obietnic.
Karol biorąc prysznic patrzył na czarne koronkowe majteczki i takiż stanik które miał założyć. Podniecał się na samą myśl że już za chwilę włoży na siebie tę seksowną bieliznę a Iwona przeistoczy go w kobietę.
- Mmm, słodko w tym wyglądasz, siadaj na krześle.
Grzecznie usiadł, Iwona malowała mu paznokcie u nóg na bordowo a u rąk na różowo, gdy lakier schnął wypełniła pończochami miseczki stanika który miał na sobie, wyjęła z szafy czerwona suknię i czarne rajstopy.
- Lakierek suchy, zakładaj rajstopki, pomóc ci?
- Nie pierwszy raz zakładam - uśmiechnął się do niej zakładając rajstopy.
- Rzeczywiście, nieźle ci to idzie, załóż sukienkę.
Rozpoczęła makijaż od rozprowadzenia fluidu, następnie go upudrowała i pomalowała brwi na czarno. Powieki zrobiła na róż wpadający w pomarańcz, rzęsy pociągnęła czarnym tuszem, a usta pomalowała czerwoną szminką. Karol czuł narastające podniecenie.
- Ach zapomniałabym.
- O czym?
- Mam przecież perukę - podeszła do szafy, wyjęła długą, rudą perukę i założyła na głowę Karola. Wstań - ujęła go za dłoń i zaprowadziła do lustra.
- Ładnie cię zrobiłam?
- Ładnie? Nie ładnie tylko pięknie.
- Dziękuję. Teraz będziesz Karoliną, otworzysz mi wino, Karolino?
- Z przyjemnością
- Napijesz się - wyjęła dwa kieliszki.
- Niestety prowadzę.
- Szkoda. Zrobisz mi masaż stóp?
- Pewnie.
Iwona delektowała się czerwonym winem i rozkoszowała masażem. Karol natomiast coraz bardziej się podniecał, zaczął całować jej stopy, potem łydki, jego usta wędrowały jeszcze wyżej.
- Hej, Karolinko, nie zapominasz się?
- Wybacz, ale jesteś taka seksowna.
- A ty napalony - spojrzała na jego kroczę - wybacz ale dzisiaj już nic nie będzie, uspokój się bo cię zwiążę - zażartowała.
- Zwiąż
- Naprawdę tego chcesz - spytała wesoło?
- Tak.
- Otwórz drugą szufladę, wyjmij sznurek, tak ten biały, podejdź, rączki na plecy.
Sznurek był dosyć długi tak że wiązanie zajęło Iwonie trochę czasu. Skończyła, klepnęła go w tyłek i stwierdziła:
- Dziwne masz fetysze, ale spoko.
- Nie przeszkadza ci to?
- Skądże - usiadła i dalej popijała wino.
Karol był wniebowzięty, przebrany za dziewczynkę, ładnie umalowany i do tego związany przez atrakcyjną kobietę z którą przed chwilą uprawiał seks. Zerkała na niego, uśmiechając się ironicznie.
- I jak?
- Cudownie, chociaż ręce mnie trochę bolą.
- Chciałaś żebym cię związała? To teraz tak siedź.
Spokojnie sączyła wino delektując się każdym łykiem, nie spieszyła się, była całkiem wyluzowana. Czuła się błogo. Dla mocno związanego Karola trwało to wieczność.
- Nie obraziłaś się Karolinko?
- Za co?
- Że cię jeszcze nie rozwiązałam?
- Nie, przecież sama cię o to prosiłam. Zresztą lubię to.
- Mówisz o sobie w formie żeńskiej, podnieca cię to?
- Tak.
- Odwróć się Karolinko, rozwiąże cię.
- Dziękuję.
- Makijaż ci zmyć czy chcesz tak wracać do domu?- bawiła się nim.
- Zmyj ale zostaw lakier u nóg.
- Jak sobie Pani życzy.
- Znowu jesteś Karolem - powiedziała gdy ubrany w swoje męskie ciuchy i bez makijażu wszedł do pokoju.
- Spędziłem z tobą fantastyczny wieczór, spotkamy się jeszcze?
- Może - powiedziała zalotnie - wiesz gdzie mnie znaleźć.
8.6 / 10 Pinklipstick Rajstopy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
W sobotę rano po 8 do mojego pokoju wpadła siostra i woła
- Wstawaj śpiochu trzeba się przygotować do wyjścia
- Ale dlaczego tak wcześnie?
- Mamy troche roboty z toba a mama chce jeszcze pojechać do swojej znajomej bo ma sprawę do załatwienia u niej.
- Już wstaje
- Idz do łazienki i zrób sobie kąpiel, trzeba cie wydepilować przecież dokładnie.
- Ale po co?
- Nie szkodzi ze masz rajstopy, nogi musza byc idealnie gładkie
Poszłam do łazienki, nigdy nie golilam sobie nóg zreszta mam bardzo słaby zarost ale jak one to robią. Zdjęłam koszule nocna i majteczki i weszłam do cieplej wody do wanny. Niezdarnie jakoś ogoliłam włosy z przodu a co z tyłem, tam tez chyba trzeba? Wołam Olę
- Olu No przód ogoliłam ale nie potrafię sobie poradzić z tyłem
- Pokaz, wstań
- No ale ja jestem goły No wiesz wstydze się pokazywac
- Wstawaj szybko nie ma czasu
Wstałam posłusznie o dziwo mój mały nawet nie drgnął
- No widzisz nie ma się czego wstydzić, masz takiego małego ze ledwo go widac
Zawstydzona stałam i czekałam aż skończy
- Intymny zaroscik tez musisz przyciąć, a najlepiej tez zgolić na zero. Poczekaj stan przodem
Nagle Ola szybko i wprawnie zaczęła wygalac moje miejsca intymne
- No wiesz nie bój się ale muszę go wsiąść do ręki
Poczułam przyjemnie ciepło Ola dotykała moje intymne miejsca, zrobiło mi się przyjemnie, i zaczął się podnosić
- Hola hola moja droga co tu się dzieje chyba nie myslisz ze będę ci coś robic
- No ale ja nie mam na to wpływu -wymarotalem
- Fajny jest ale naprawdę chyba nie teraz, zreszta lepiej będzie jak pojedziesz taki nakręcony i podjarany
- Ale ja chyba tam nie wytrzymam, poruszaj mi troche ręka chociaż -poprosiłem
Siostra troche zawstydzona zaczęła nim ruszać, było mega przyjemnie żadna dziewczyna wcześniej tego nie robiła, nagle nasza zabawę przerwało wołanie mamy
- Długo jeszcze będziecie zajmować łazienkę
- Już już -zawołała Ola
- No widzisz może dokończymy wieczorem- powiedziała do mnie.
Troche rozczarowana ale ale pełna nadzieji splukalam pianę z siebie i zaczęłam się wycierać. Do łazienki weszła mama
- No szybciej troche dziewczyny- popatrzyła na mnie i na moje podniecenie.- A ty co teraz nie ma czasu na te rzeczy. Ślicznie ja ogoliłas na zero Olu. Idz do siebie do pokoju tam masz przygotowane ubranie-powiedziała do mnie
Na lozku leżało ubranie: biała bluzka rozpinana na guziczki granatowa luźna spódniczka białe cienkie rajstopy białe koronkowe majtki i staniczek- o rany pomyślałam
Założyłam wszystko oprócz rajstop
- Mamo a niemasz cielistych rajstop dla mnie?
- Specjalnie ci dałam białe
- Ale one są dla młodszych dziewczyn
- Są cieniutkie i bardzo ładnie będą wygladac na twoich nogach, w twoim wieku dziewczyny noszą jeszcze takie rajstopy, załóż prosze
- No dobra- poszłam do pokoju i już mialam zakładać rajstopy ale przyszła Ola
- Zaraz zaraz a paznokcie-trzeba przecież pomalować
- To konieczne
- Oczywiście, dawaj nogi i ręce mam piękny różowy lakier
Po chwili czekałam aż lakier wyschnie, nigdy nie mialam pomalowanych paznokci, wyglądały super.
- No teraz możesz zakładać rajstopy, jak ubierzesz przyjdź do mnie zrobię ci makijaz
Kompletnie nie mialam pojęcia co robi Ola jakies kremy pudry i inne tusze
- Dzisiaj zrobie ci prosty makijaz a włosy dobrze ze masz troche dłuższe to zrobie ci z tylu kucyka a z boku wymodeluje loczki.
Jak zobaczyłam końcowy efekt byłam zdumiona wyglądałam jak 100% dziewczyna. Gdyby nie ten drobiazg w majtkach...
jak mnie mama zobaczyła aż klasnela w ręce.
- Brawo, No jak gotowe to jedziemy
Wyszłam z domu byłam pierwszy raz na dworze ubrana jak dziewczyna, czułam się nieswojo a jak ktoś mnie pozna...
Na ławce siedziały dwie córki sąsiadki z klatki obok, nawet nie zwróciły na mnie uwagi obie tak jak ja miały białe rajstopki. Patrzyły na mnie, ja na nie czekałam na mamę i siostrę, No są idziemy do auta
- No w końcu jedziemy, musiałam jeszcze podpaske zmienic
- Jaka podpaske, po co ?- spytałam
- No wiesz mam okres- muszę nosic podpaske w majtkach- uniosła troche swoją spodnice i zobaczyłam ze ma coś włożone w majtkach ale nie było dokładnie widac bo miała jeszcze cieliste rajstopy.
- Ja tez będę musiała to zakładać?
- No w zasadzie to niewiem ale jak będziesz chciała
- No chyba tak jak już wszystko każecie mi robic
- Mamo musimy jeszcze dla Anety kupić podpaski powiedziała Ola - hi hi
- Co? Ale co potrzebujesz? No dobra to jakies wybierzemy, wiesz co podoba mi się to imię Aneta nawet pasuje do ciebie
Podjechaliśmy pod duże centrum handlowe.
- Chodźcie najpierw poszukamy bielizny - powiedziała mama
W sklepie była młoda kobieta
- Potrzebuje dla córki kupić bielizne rożnego rodzaju-pokazała na mnie mama. Kobieta popatrzyła na mnie i pokazała na ladzie kilka rodzajów majtek i kilka staników
- Majtki powinny pasować ale stanik trzeba przymierzyć, wejdz tam do przymierzalni i załóż może te dwa powinny pasować.
Wzięłam oba staniki i ide tam, ale co mam zdjac bluzke i stanik i tamę przymiezrzyc No chyba tak kurczę ale jak ktoś zobaczy? Rozebrałam się i założyłam pierwszy był dobry zdjęłam go i w tym momencie weszła do kabiny sklepowa —Nie masz się czego wstydzić..., masz bardzo małe piersi, może dobrać ci specjalne wkładki silikonowe do biustonosza- i wyszła- o widzisz to są specjalne wkladki dużo dziewczyn je kupuje bo wyglądają bardzo naturalnie. Do kabiny weszła tez mama i Ola
- O super stanik i świetny pomysł z tymi wkładkami- powiedziała mama- bierzemy oba i te koronkowe majteczki co są na ladzie i ze 3 pary rajstopek.
- Ale ja chce bezowe cieliste rajstopy -powiedziałam
- No dobrze ale ze dwie pary piątych rajstop do szkoły tez ci wezmę może jakies ze wzorkiem tak fajnie dziewczęco wygladasz
Potem kupiliśmy jeszcze 2 spodnice i sukienke i kilka koronkowych koszulek i jeszcze inne rzeczy
- Ja muszę zmienic podpaske mamo-powiedziała Ola
- A ja muszę siku
- No to idziemy,
Skierowaliśmy się do ubikacji, ja z przyzwyczajenia chciałam do męskiego ale Ola złapała mnie za rękę i ciągnie
do damskiej
- Teraz tu musisz chodzić idz do kabiny obok,tylko musisz siku robic na siedząco pamiętaj
Weszłam do kabiny obok obsunęłam sobie bielizne i siadłam ale ulga
Potem poszłyśmy coś zjeść i w drogerii mama kupiła mi podpaski
- W domu pokaże ci jak się je nosi -powiedziała mama-
Jedziemiemy teraz do mojej znajomej
Podjechaliśmy pod duzy dom z ogrodem. Mama przywitała się nam kazała isc do ogrodu a same poszły do domu załatwić sprawę jakis dokumentów. Jak tak siedziałyśmy na ławce przyszedł do nas jej syn miał przynajmniej 18 lat. Zorientowałam się ze się dobrze zna z Ola, zaczął ja dotykac po ręce potem za kolano, byłam zdumiona. Potem powiedział do nie ze skoro już tu jest to żeby mu zrobiła. Niebardzo wiedziałam o co mu chodzi ale jak wyjął członka przestraszyłam się. Ola niechciala ,zreszta wstydziła się ze jestem koło niej, ale on nalegał i to bardzo.
Mówił doniej ze ma taka śliczna siostrę i ze ja mam takie super nogi i te moje urocze białe rajstopy. W końcu uległa. Chcąc niechcąc otworzyła buzie a on wpakował się w nią, widziałam przerażone oczy Oli a on rytmicznie wysuwał się w jej buzie. W pewnym momencie przestał wyjął go i podszedł do mnie
- A teraz niech twoja siostrzyczka troche popracuje
Prosiła go ale on nie słuchał jej przyłożył mi penisa do ust i kazał otworzyć, chciałam powiedzieć ze niechce, i wtedy poczułam ze wsuwa mi się do buzi, byłam przerażona był gruby twardy i wypełniał moja cała buzie. Co robic?
- U niej jest nawet lepiej, ssij go malutka. -Pomyślałam co biedne dziewczyny musza robic, ale było nawet przyjemnie.
- No to która skończy, bo zaraz będę miał ...
I wtedy nagle poczułam ze z penisa tryska do mojej buzi, było tego bardzo dużo i dużo, Ola zobaczyła to odepchnęła go ale było po wszystkim. Mialam cała buzie pełna nasienia. Co teraz?
- Anetko wypluj to na ziemie -powiedziała Ola. Tak zrobiłam. On zadowolony z siebie powiedział:
- Może to jeszcze powtórzymy za jakis czas? Może coś więcej i ze chętnie bym zajął się cipka twojej siostry Anetki - powiedział
Byłam w szoku, on nawet niewiedziała kim jestem
Ola dała mi chusteczki zaraz po tem zobaczyliśmy ze idzie mama .
- Nic jej nie mów -powiedziała ola
5.3 / 10 Aneta Rajstopy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Minęło pare dni może tydzień, mialam w głowie mętlik. Wchodziłam w nowe nieznane przeżycia. Mama pozwoliła mi nosić damska bielizne co budziło we mnie ogromne emocje. Siostra natomiast namawiała mnie żebym poszła krok dalej i założyła spodnice.
- Co ci zalezy załóż spodnice to wtedy naprawdę poczujesz się jak dziewczyna- powiedziała Ola.
Wachałam się ale ale podniecenie było ogromne.
- Ale jaka spodnice? Ja nie mam żadnej...
- Ale ja mam kilka, chodź poszukamy jakaś może któraś pasuje.
Poszliśmy do pokoju Oli i stanęłyśmy przed otwarta szafą.
- O widzisz tu mamy bluzki tu spodnie a tu spódniczki.-
Poczekaj może taka czarna wizytowa, na zameczek z tylu...
- Zdejmuj spodnie i trampki- rozkazała Ola
Troche zawstydzony posłusznie wykonałam jej polecenie i po chwili stałam przed nią w cienkich cielistych rajstopach i jej koronkowych majtkach. Byłam już troche podniecona i to zauważyła moja siostra, i powiedziała:
- Ocho coś ci się podnosi...
Zawstydziłam się. Siostra powiedziała ze skoro tak to nie moge mieć aż tak obcisłej i opiętej spodnicy na początek i ze muszę się oswoić z nowa sytuacja.
- O ta lekko rozkloszowana spódniczka w kratę będzie najlepsza -Zakładaj !
- O kurczę ale jak
- Nie marudź, wskakuj do środka z boku masz zamek i guziczek, No widzisz jakie to proste
Po chwili stałam przed nią w spodnicy. Ola się zerwała i wybiegła z pokoju, zostałam sama i patrzyłam się do lustra. Czułam narastające podniecenie i cieszyłam się ze ta spodnica jest luźna bo nie było widac wypukłości. Po chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Ola z mama. Wpadłam w panikę ale nie mialam gdzie uciec, No trudno...
- No widze ze tu zachodzi kąkretna przemiana. Ale szczerze mówiąc nie wygladasz źle w spodnicy-powiedziała mama
- Dziekuje ale bardzo się krępuje
- To nic z czasem się przyzwyczaisz do noszenia damskich ciuszków - powiedziała mama
Od tego dnia po przyjściu do domu ze szkoły zdejmowałem spodnie i szybko zakładałam spódniczkę. Zbliżał się piątek i mama jak co sobotę szykowała się na większe zakupy, robiła listę do każdego sklepu. Powiedziała do mnie:
- A ty nic nie potrzebujesz?
- Ale co?
- No wiesz coś z ubrania, pożyczasz ubrania od Oli a ona tez potrzebuje i te i nowe?
- No ale co chcesz mi kupić?
- Nie udawaj przecież trzeba ci kupić komplet nowej bielizny jakies spodnice i może jakaś sukienke.
- Sukienke?nigdy nie nosiłam sukienek.
- No widzisz, No to trzeba kupić żebyś się poczuła jak prawdziwa dziewczyna, No i ze dwa staniki...
- Ale jak staniki?
- No skoro już tak daleko idziemy to musisz nosić stanik żeby twoja figura była pełniejsza, idz tymczasem do Oli i poproś ja żeby ci pokazała stanik jak się go nosi i może przymierzasz...
- Ok
Ola oglądała tv przyszłam do niej i mamrocze coś nieśmiało o stanicach, oderwała się od tv i pyta się mnie
- Mam ci pokazac jak się nosi stanik?
- No tak, mama prosiła żebyś pokazała.
- No to chodź, No ale co tu pokazywać nie widziałaś jak dziewczyny noszą stanik? No widzisz tu są ramiączka to się tak zakłada a tu zapięcie z tylu. Zdejmuj bluzke i zakładaj...
Dala mi śliczny biały koronkowy stanik. Po chwili pomogła mi go zapiać z tylu na plecach .
- I co jak się czujesz,troche ciasno ale to tak ma byc. Do miseczek trzeba coś wsadzić żeby je wypchać. Wiem...
Z szuflady komody wyjęła dwie pary cienkich rajstop i je szybko umieściła w miseczkach stanika.
- Super,załóż bluzke i chodź idziemy pokazac się mamie
Mama popatrzyła na mnie i powiedziała:
- Gdybym nie wiedziała to bym nie przypuszczała ze... Olu jak myslisz ona jest gotowa żeby tak jutro isc na zakupy?
- Wiesz co mamo jak się to troche dopracuje i zrobi fajny makijaz to chyba tak.
- Ale jak ja niewiem czy ja chce czy ja dam rade. - wyjąkałam
- Dasz dasz - powiedziały obie
9.9 / 10 Aneta Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
W poniedziałek rano dokładnie obejrzałem skarpetki, pomny słów Pani Lidii, na szczęście nie miały dziur i były na tyle grube że nie przepuszczały lakieru. W pracy nie mogłem się na niczym skupić, ciągle myślałem o minionym weekendzie. Na samo wspomnienie dostawałem erekcji. Niestety szara rzeczywistość w postaci sfrustrowanego szefa szybko dała o sobie znać. Wysłał mnie do archiwum po jakiś stary kontrakt a nasze firmowe archiwum bardziej przypominało graciarnię, było tam dosłownie wszystko. Z daleka zauważyłem że drzwi do naszej stajni Augiasza są otwarte, wszedłem i zastałem na miejscu Anitę. Anita miała 1,79 wzrostu była średniej budowy, ładna szatynka o długich włosach. Była bardzo dyskretna, mimo że nie unikała rozmów i była raczej wygadana, niewiele o niej w biurze wiedzieliśmy. Bardzo inteligenta i błyskotliwa niejednemu mądrali utarła nosa. Dzisiaj przyszła do pracy w szpilkach, wyglądałem przy niej jak krasnal.
- Stary tobie też kazał grzebać w przeszłości? spytałem
- Daj spokój, chyba żona mu nie daje, albo już nie może.
Szperając w papierach Anita przez nieuwagę zrzuciła starą drukarkę na moja stopę.
- Jezu, zasyczałem z bólu.
- Piotrek przepraszam, nie chciałam.
Zdjąłem buta aby sprawdzić co stało się z moja stopą i wtedy sobie przypomniałem że przecież mam pomalowane paznokcie. Niestety na skarpetce pojawiła się krew a Anita to zauważyła.
- Ściągnij skarpetkę trzeba to opatrzyć.
- Nie, to nic takiego.
- Ściągnij, ściągnij czego się boisz, poszła po apteczkę która na moje szczęście a może nieszczęście wisiała tuż obok.
- Mam ci pomóc? spytała gdy zauważyła że nie zdjąłem skarpety.
Zrezygnowany podwinąłem skarpetkę tak aby nie było widać paznokci.
- Ukrywasz coś? Jak mam ci przykleić plaster?
Zbliżyła się do mnie i szybkim, niespodziewanym ruchem ściągnęła mi skarpetkę.
- Malujesz sobie paznokcie? spytała Anita zdziwiona ale i rozbawiona.
- Nie, to znaczy..., powiedziałem zawstydzony. Czułem jak płoną mi policzki. Pani Lidia i Dominka miały rację. A może spełniła się przepowiednia Kapłanek?
- Jak to nie? Przecież widzę, kucnęła, chwyciła moją stopę, bardzo ładnie i dokładnie zrobione, sam sobie malowałeś?
- Nie, koleżanka, czułem jak zaschło mi w gardle.
- Masz fajną koleżankę, znam ją?
- Nie, nie znasz, możesz już skończyć ten temat? rzuciłem zdenerwowany. Przyklej ten plaster i zajmij się pracą.
- Coś ty taki osrany? I nie krzycz tak bo zaraz ktoś tu przyjdzie i zobaczy twoje pazurki. Mam lepszy pomysł, sama to rozpowiem, powiedziała z wyższością.
- Nie, proszę cię, Anitka, złapałem ją za rękę. Serce waliło mi jak młot, ręce się trzęsły. Przepraszam że na ciebie nakrzyczałem.
- Jesteś żałosny, powiedziała ostro. Przemyła mi ranę i przykleiła plaster.
Założyłem skarpetkę i but. Nie mogłem skupić się na pracy, a bałagan w archiwum nie pomagał mi w znalezieniu starego kontraktu. Nawet gdybym nie był „tak osrany“ jak to określiła Anita, szukałbym długo a w tej sytuacji... Zadzwonił do mnie szef, wszędzie chodziłem z telefonem, nawet jak wychodziłem do pokoju obok.
- Długo jeszcze mam czekać?
- Już, chwila, wymamrotałem.
- Co tak cicho mówisz, pochlałeś wczoraj? rozłączył się.
W końcu znalazłem to po co przyszedłem, wychodząc powiedziałem do Anity:
- Przepraszam cię.
Nawet na mnie nie spojrzała. Zaniosłem szefowi ten świstek papieru i wróciłem do swoich obowiązków. Robota mi nie szła. Trzęsącymi się rękami pisałem na klawiaturze co chwilę myląc się i robiąc sporo błędów. Z telefonem wcale nie szło mi lepiej, nawet taka prosta czynność jak wyszukiwanie w kontaktach sprawiała mi problemy. Jeżeli Anita naprawdę opowie że mam pomalowane paznokcie, jestem skończony. I tak nie jestem popularny, gorzej, jestem popychadłem. Wrzask szefa wyrwał mnie z czarnych myśli:
- Piotrek, co ty ku... A odp... Asz? wrzeszczał tak że chyba było go słychać w całym budynku a stał tuż za mną.
- Weź się ogarnij człowieku, walnął pięścią w moje biurko, gdybym nie złapał ekranu rozbiłby się o podłogę. W tej samej chwili usłyszałem powiadomienie sms. Pewnie kolejny upierdliwy klient, pomyślałem, jeszcze tego mi brakowało. Ze złością wziąłem telefon, wiadomość była od Anity, ciśnienie mi podskoczyło. Pewnie chce mnie dobić, nie kopie się leżącego, myślałem i przeczytałem smsa:
„Wyluzuj, nikomu nic nie powiem. A jak będziesz chciał, to mi opowiesz o koleżance.“
Kamień spadł mi z serca. Zrobiło mi się zimno a potem gorąco. Trochę za dużo wrażeń z samego poniedziałku. Wziąłem kilka głębokich oddechów i próbowałem skoncentrować się na pracy. Moja efektywność rosła z każdą chwilą, wychodziłem na prostą i zostałem trochę dłużej aby wszystko skończyć. Kiedy szykowałem się do wyjścia usłyszałem czyjeś kroki na korytarzu, to była Anita. Zatrzymała się przy moim pokoju, drzwi były otwarte:
- Idziesz już? spytała miłym głosem
- Nie już tylko dopiero, odpowiedziałem takim samym tonem.
- Nie gniewasz się?
- Nie, a ty?
- Daj spokój, chodź już, chyba nie chcesz spędzić tutaj dnia.
Anita dojeżdżała autobusem, zaproponowałem jej podwózkę na co przystała. Jechaliśmy chwilę w milczeniu lecz w końcu się otworzyłem, opowiedziałem jej o Magdzie i Dominice. Nie wspomniałem wprawdzie że uprawiam seks w damskich ciuszkach ale o przebierankach i malowaniu jak najbardziej. Czułem narastające podniecenie opowiadając o mojej feminizacji.
- Opowiadasz to z takimi szczegółami i autentycznością. Ty naprawdę się przebierasz, powiedziała z zachwytem.
- Lakier na paznokciach cię nie przekonał? uśmiechnąłem się.
- Bardziej zaciekawił. A dałbyś mi się pomalować? spytała z zaciekawieniem i ochotą.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć z radia dobiegły nas słowa piosenki:
„A na buzi szminka i róż“
- Chyba mamy odpowiedź, stwierdziła Anita.
- Słucham, a tak rzeczywiście. Ostatnio często mi się to zdarza.
- Co takiego, spytała zdziwiona.
- Słowa piosenek dopasowujące się do sytuacji.
- Może to znak, powiedziała ze śmiechem. Zatrzymałem się na światłach.
- Ja tu wyskoczę, mieszkam całkiem blisko. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Tak, dałbym ci się pomalować.
Odpięła pas, otworzyła drzwi i na pożegnanie pocałowała mnie w policzek. Tego się nie spodziewałem.
Po powrocie do domu zrobiłem sobie drinka, musiałem sobie wszystko poukładać w głowie. Jak już odetchnąłem zadzwoniłem do Dominiki i zdałem jej relację z mojej przygody z Anitą. Powiedziała że porozmawia z mamą i da mi znać. Mniej więcej po godzinie otrzymałem smsa od Dominiki:
„Przywieź koleżankę do mojej mamy, może być nawet jutro po pracy“. Od razu zadzwoniłem do Anity.
- Chcesz się umówić na makijaż?, spytała bezpośrednio.
- Prawie, chcę cię poznać z koleżanką która mnie maluje. Co robisz jutro po pracy?
- Jadę na spotkanie z twoją koleżanką, odpowiedziała wesoło.
- No to do jutra.
- Pa.
We wtorek pracowałem jak maszynka, jeszcze nigdy tak szybko i dokładnie nie wykonywałem poleconych zadań. Dzień zleciał migiem, dopiero jak zobaczyłem wychodzących współpracowników zdałem sobie sprawę że dzień pracy dobiegł końca. O tej porze roku było już ciemno. Jechaliśmy z Anitą wesoło rozmawiając, gdy stanąłem na światłach, wyjęła różowy błyszczyk i pomalowała sobie usta.
- Tobie też pomalować? spytała słodkim głosem
- Oczywiście.
- Jesteś tego pewny?
- Jak najbardziej, maluj bo zaraz światło się zmieni, odwróciłem się w jej stronę.
Po chwili poczułem lepką i słodką maź na ustach.
- Nie boisz się? spytała.
- Czego?
- Spojrzeń innych.
- Jest już ciemno, nic nie widać.
- A gdyby policja cię kontrolowała?
- Powiedziałbym że się całowaliśmy.
- Chciałbyś.
- Chciałbym.
- Ej, miałam cię tylko malować, powiedziała z udawaną złością.
- Wiem, przepraszam, po prostu mi się podobasz.
- Tak tylko mówisz, powiedziała tym razem z udawaną skromnością i nieśmiałością.
- Jesteś bardzo ładna.
- Miło słyszeć, dziękuję.
- Jesteśmy na miejscu.
-To tutaj? Niezłą posiadłość ma twoja koleżanka, wysiedliśmy z auta
- To dom jej mamy, nacisnąłem na dzwonek.
- Jej mama też cię maluje? spytała ściszonym głosem.
Zabrzmiał elektromagnes zwalniający zamek, otworzyłem furtkę i puściłem Anitę przodem.
- Nie odpowiedziałeś.
- Tak, też mnie maluje, spodobało się jej, zapukałem do drzwi.
- Chwileczkę, usłyszałem głos Dominiki a po chwili otworzyła, wejdźcie proszę.
- Dzień dobry, powiedzieliśmy jednocześnie z Anitą.
- Jacy zgrani, powiedziała Pani Lidia, nawet mają ten sam błyszczyk na ustach.
- Jestem Dominika, wyciągnęła rękę, już pomalowałaś mu usta, podobasz mi się, powiedziała wesoło.
- Nie dał się prosić, Anita, uścisnęły sobie dłoń.
- Bo to grzeczny chłopczyk, Lidia
- Miło panią poznać.
- Chodźmy na górę, zaproponowała pani Lidia.
Weszliśmy do salonu na piętrze. Dziewczyny usiadły przy stole, gdy i ja chciałem zająć miejsce, pani Lidia powiedziała z uśmiechem:
- Piotruś idź do kuchni i przynieś trzy szklanki.
- Tylko trzy?
- Przecież ty prowadzisz.
- Ale mogę się napić czegoś innego? spytałem grzecznie.
- Oczywiście że możesz, włączyła się Dominika, przynieś cztery szklanki i colę, Czego się napijesz Anita?
- Mam ochotę na whiskey z colą.
- Lubisz to samo co my, powiedziała Pani Lidia, chyba że Piotruś ci powiedział co pijemy.
- Nie, tego akurat nie mówił.
- A co ci mówił? spytała Dominika z zaciekawieniem.
- Że go przebieracie i malujecie.
- A więc wszystkiego ci nie powiedział, wyszeptała tajemniczo Pani Lidia aby wzbudzić ciekawość Anity.
- O czym mi nie wspomniałeś? zwróciła się do mnie Anita z udawaną złością.
- Nie mówił ci że go wiążemy?
- Wiążecie go? Anicie zaświeciły się oczy.
- I nie tylko, Pani Lidia i Dominika wymieniły się spojrzeniami, chodź coś ci pokażemy, Piotruś zostań tutaj, za parę minut zmywarka skończy cykl to ją rozładujesz.
- Dobrze, Pani Lidio.
- Robicie z niego służącą? próbowała zgadnąć Anita.
- Coś lepszego.
Panie poszły na poddasze a ja cierpliwie czekałem na koniec pracy zmywarki. Wizyta Świątyni musiała przebiegać w dobrej atmosferze gdyż nawet w kuchni piętro niżej słyszałem ich śmiech. Nie zdążyłem jeszcze rozładować naczyń do końca gdy usłyszałem kroki i wesołe głosy. Pani Lidia weszła do kuchni, uszczypnęła mnie w pośladek i szepnęła do ucha:
- Twoja koleżanka ma niesamowity potencjał, będzie z niej świetna Kapłanka, znam się na ludziach a moja intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
- Cieszę się że się Pani spodobała.
Pani Lidia dołączyła do dziewczyn w salonie, starałem się układać naczynia jak najciszej abym mógł słyszeć ich rozmowy.
- Co jeszcze możesz wnieść do Świątyni?
- Ukończyłam kurs kosmetyczny, uprawiam żeglarstwo więc znam różne węzły i mam czarny pas judo, gdyby Piotruś był niegrzeczny.
- Dziewczyno z nieba nam spadłaś, mało nie krzyknęła Pani Lidia.
- Judo nie będzie potrzebne, Piotruś jest bardzo grzeczny.
- Zauważyłam.
- To co umawiamy się na spotkanie? rzuciła Pani Lidia.
- Przyszła sobota, może być, spytała Dominika.
- Dla mnie OK, potwierdziła Anita.
- A więc do soboty podsumowała Pani Lidia.
- A Piotrka nie pytamy?, dopytała Anita.
- Piotruś nie ma wyboru, odpowiedziała za mnie Pani Lidia, no chyba żeby miał zwolnienie lekarskie. Piotruś skończyłeś?, krzyknęła do mnie.
- Tak, Pani Lidio, przyszedłem do salonu.
- On zawsze taki grzeczny? zdziwiła się Anita.
- Tak, dlatego tak mi się spodoba.
- Pani Lidio, Dominika, spędziłam u was niesamowity wieczór ale na mnie już czas, przepraszam.
- Ja też, będę się zbierać, wstała od stołu Dominika.
- Nie zatrzymuję was miło było cię poznać Anito.
- Mnie również.
Otworzyłem dziewczynom drzwi do samochodu, były w świetnym nastroju a przecież dużo nie wypiły. Całą drogę rozmawiały ze sobą jak by się znały od lat, śmiały się, szeptały coś na ucho. Zastanawiałem się o czym spiskują. Obawiałem się nawet że chcą mi zrobić jakiś kawał. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, gdy dojechaliśmy do Dominiki zaproponowałem że ją odprowadzę. Wybuchły gromkim śmiechem.
- A wiesz że cały czas masz błyszczyk na ustach?, powiedziała Dominika.
- Widocznie nasza koleżanka lubi chodzić po mieście z pomalowanymi ustami, zachichotała Anita.
- Mieszkam dwa kroki stąd, to spokojna dzielnica, pocałowały się w policzek.
Anita usiadła z przodu, była nie tylko wesoła ale i podniecona. Złapała mnie za udo.
- To prawda co mówiła Dominika i jej mama?
- Zależy co ci powiedziały.
- Że jak już jesteś zrobiony na dziewczynkę, przesunęła dłoń w kierunku krocza, to cię przywiązują
do łóżka i ..., przygryzła dolna wargę.
- I całkowicie im się oddaję.
- Też chcę spróbować, ścisnęła mnie za klejnoty.
- Anitka, nie tak mocno, prowadzę.
- Nie zmieniaj tematu.
- Dziwne, normalnie dziewczyny patrzą na mnie z politowaniem, a jak jestem w kobiecym przebraniu staję się obiektem pożądania.
- Chwalisz się czy narzekasz?, rozpięła mi rozporek.
- Co chcesz zrobić?
- Sprawdzić twoją reakcję, chyba nie myślałeś że zrobię ci dobrze ręką, teraz w twoim aucie? Zaśmiała się.
- Szczerze? Miałem takie wrażenie.
- Nie przeceniaj się.
- Anitka, ty naprawdę masz czarny pas w judo?
- Podsłuchiwałeś nas? spytała wesoło.
- Rozmawiałyście głośno, po prostu słyszałem.
- Potwierdzam, mam czarny pas w judo. A co boisz się mnie?
- Wręcz przeciwnie. Podnieca mnie to.
- Widzisz jakie masz szczęście. Już dojeżdżamy jak się zatrzymasz pokażę Ci sztuczkę.
- Umieram z ciekawości.
- Dobra, wyjęła chusteczkę i wytarła mi usta, błyszczyk zniknie z ust a pojawi się na policzku, pocałowała mnie w policzek.
W sobotę zajechałem po Anitę, gdy ją ujrzałem dosłownie padłem na kolana. Włosy ufarbowała na czarno, chyba dzisiaj rano bo w piątek była jeszcze szatynką, Oczy pomalowane na czarno, usta na ciemny połyskujący róż wpadający w czerwień, paznokcie w tym samym kolorze. Miała na sobie czarną skórzaną kurtkę, obcisłe spodnie również z czarnej skóry, oraz czarne kozaki na wysokim obcasie, do kolan. Wyglądała oszałamiająco. Pocałowałem ją w rękę a kciukiem pogłaskałem jej paznokcie. Wyglądała jak domina, na jej widok dostałem erekcji.
- Już się napatrzyłeś? spytała wesoło
- Wyglądasz bosko.
- Ciebie też tak zrobię, jedziemy, szkoda czasu.
Tak jak ostatnim razem Pani Lidia i Dominika czekały w stroju Kapłanek, makijaże również się nie zmieniły. Przeszliśmy od razu do Świątyni. Panie stanęły przede mną, Anita pośrodku, Kapłanki po bokach. Padłem na kolana ucałowałem ich stopki i się rozebrałem. Ładnie złożone ubrania podałem Anicie która otrzymała swój kluczyk od Najwyższej Kapłanki. Grzecznie poszedłem pod prysznic, starannie się umyłem i użyłem przygotowanego damskiego dezodorantu. Po wyjściu Anita wręczyła mi czarny bodystocking z miękkiej i elastycznej siateczki z dziurką w kroczu i sztuczne piersi zakładane jak stanik. Wraz z Kapłanką pomogła mi się ubrać, czułem się jak erotyczna zabawka. Zaprowadziły przed toaletkę, grzecznie się położyłem na fotelu do którego mnie przywiązały pasami i w podnieceniu czekałem na dalszy ciąg. Kapłanki oddały mnie w ręce nowicjuszki. Anita na początek nałożyła mi maseczkę nawilżającą i palcem zrobiła peeling ust. Gdy mi tak gładziła wargi swoim paluszkiem o mało nie dostałem wytrysku. Na szczęście szybko skończyła i po nałożeniu maseczki trzeba odczekać 10 minut. Następnie nałożyła bazę pod makijaż i zabrała się za malowanie brwi, do tego celu użyła kredki oraz szczoteczki którą rozczesywała brwi. I znowu podniecenie narastało. Wprawdzie stymulacja brwi jest dla mnie mniej ekscytującym doznaniem niż stymulacja ust ale i tak musiałem się pilnować. Na powieki nałożyła korektor, wzięła małą paletę z sześcioma cieniami z brokatem w odcieniach różu, powieki pomalowała dosyć ciemnym odcieniem, a pod brwiami nałożyła trochę ciemniejszy. Eyelinerem zrobiła mi kreski na powiekach i wyjechała około centymetra poza kąciki oczu, przykleiła sztuczne rzęsy, tuszem pomalowała te sztuczne oraz te prawdziwe na dole. Nałożyła podkład od czoła po szyje przy użyciu gąbeczki, następnie pod oczy oraz wokół ust nałożyła korektor i rozprowadziła gąbeczką. Stickami w kolorze brązowym konturowała nos i kości żuchwy i tą samą gąbeczka rozsmarowała. Na kości policzkowe nałożyła rozświetlacz. Usta posmarowała bazą pod szminkę, potem konturówką obrysowała je, odkręciła bordową szminkę z brokatem i podsunęła pod nos:
- Czujesz jak ładnie pachnie?
- Tak, Pani Anito.
- Smakuje jeszcze lepiej.
Najpierw mi ją wklepywała a dopiero potem rozprowadzała na ustach. Paznokcie u rąk i nóg pomalowała mi lakierem idealnie dopasowanym do szminki.
- Jeszcze tylko peruka.
Kapłanka podała Anicie długą czarna perukę z grzywką.
- Jest gotowa, Pani Lidio.
- Możesz się przejrzeć, pozwoliła Najwyższa Kapłanka.
Kapłanka i Anita mnie uwolniły, poprawiły perukę i trzymając pod rąkę zaprowadziły do lustra. Zdawałem sobie sprawę że mój dzisiejszy makijaż jest bardziej profesjonalny lecz moje odbicie w lustrze przerosło wszystkie oczekiwania. Wyglądałem bardzo ale to bardzo kobieco prawie jak tancerka kabaretowa Moulin Rouge. Nic dziwnego że mój ptaszek stanął na baczność.
- Widzę że podoba ci się mój makeup?, spytała Anita.
- Tak, Pani i to bardzo.
Zaprowadziły mnie z Kapłanką do łóżka. Dzisiaj wiązała mnie Anita, jej węzły nie były ciasne i sprawiały wrażenie względnej swobody lecz nie było mowy abym sam mógł się uwolnić. Stanęła na przeciwko łóżka i zaczęła się rozbierać tak abym ją widział. Nie wiem czy chciała jeszcze bardziej mnie podniecić ale nie musiała tego robić, stanęła przed mną w czarnych pończochach i czarnym koronkowym staniku. Usiadła na mnie, wprowadziła mojego członka do swojej waginy i się zaczęło. Jej cipka była mokra, ruchy płynne nie za szybkie. Złapała mnie za pośladki i mocno wbiła paznokcie. Syknąłem z bólu, Anita zrobiła to jeszcze raz tylko mocniej jakby zadawanie mi cierpienia ją podniecało. Nie wiem ile jeszcze bólu by mi zadała, bo właśnie doszedłem. Anita pochyliła się nade mną i mocno ugryzła w dolna wargę.
- Następnym razem lepiej się postaraj.
- Tak, Pani.
Po chwili wytchnienia byłem ujeżdżany przez Kapłanki. Gdy znowu nadeszła kolej Anity trochę się przestraszyłem. Mój strach był w pełni uzasadniony. Złapała mnie mocno za klejnoty i rzekła:
- Zrób to lepiej niż za pierwszym razem.
- Oczywiście Pani, odpowiedziałem ze łzami w oczach.
Spodziewałem się jeszcze większego bólu niż poprzednio a gdy mnie złapała za pośladki zamknąłem z przerażenia oczy. Lecz tym razem ścisnęła je lekko i podczas całego stosunku łagodnie mnie pieściła. Byłem jej za to bardzo wdzięczny, więcej, coś do niej poczułem. Tego wieczoru całkowicie jej się oddałem. Tak, to było najwłaściwsze słowo, oddałem. Starałem się wytrzymać jak najdłużej, obserwowałem reakcje Anity, zaczęła pojękiwać, najpierw cicho potem coraz głośniej. Szczytowaliśmy w tej samej chwili, wyprostowała się jak struna, zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu.
- Och, och, jęknęła.
Miałem nadzieję że nie udawała. Pochyliła się nade mną zbliżyła swe usta do moich i całowała bez opamiętania.
- Anitko, zepsujesz mu makijaż, zażartowała Najwyższa Kapłanka.
- Mmm, jęknęła słodko, słucham?
- Zostaw coś dla nas, dodała Kapłanka.
- Tak? Przepraszam.
Panie dały mi trochę odetchnąć i przyniosły energetyka ze słomką. Odzyskiwałem powoli siły. Najwyższa Kapłanka usiadła na mnie, sprawdziła więzy, pochyliła się i szepnęła mi do ucha:
- Jesteś mój.
Następnie szminką podaną przez Anitę poprawiła mi makijaż ust co poskutkowało natychmiastowym wzwodem.
- Widzisz Anitko jak go przywrócić do życia, uśmiechnęła się.
- Nie uwierzyłabym gdybym nie widziała.
Tej nocy Panie były w formie, pod koniec opadałem z sił ale używały swych kobiecych sposobów abym mógł je dalej zaspokajać. Gdy już i one padały z nóg, Najwyższa Kapłanka kazała mnie rozwiązać a Anicie usiąść na tronie. Gdy Anitka zajęła wskazane miejsce, Najwyższa wręczyła mi szatę taką samą jakie nosiły Kapłanki, stanęliśmy we troje przed Anitą, ja po środku, Najwyższa Kapłanka rzekła uroczystym tonem:
- Anito, w pełni zasłużyłaś na godność Kapłanki czy jesteś gotowa służyć Świątyni i dochować tajemnicy?
- Tak Najwyższa Kapłanko.
- Przyjmij tę szatę, położyła dłoń na moich plecach i lekko popchnęła.
Zrobiłem krok w przód, uklęknąłem, pochyliłem głowę i wręczyłem szatę Kapłance Anicie. Padłem do jej stóp i złożyłem na nich pocałunek.
- Piotruś instynktownie wie jak się zachować, skomentowała Kapłanka Dominika.
- Rzeczywiście, potwierdziła Najwyższa zmęczonym głosem, Piotruś wstań rączki do tyłu.
Wykonałem jej polecenie. Związała mi ręce i powiedziała:
- Ja i Dominika idziemy już spać a ty błagaj Kapłankę o demakijaż. Zostaliśmy we dwoje.
Ponownie padłem na kolana przed Kapłanką Anitą i błagalnym tonem spytałem:
- Kapłanko pokornie Cię błagam o demakijaż.
Spojrzała na mnie jak kat na skazańca i bez słowa wyciągnęła prawą nogę w moją stronę. Całowałem jej śliczną stopkę jakby całe moje życie od tego zależało. Gdy już miała dość zrobiła to samo z lewą nóżką.
- Wystarczy, wstań.
Poprowadziła mnie do toaletki, złapała za tył głowy i całowała namiętnie.
- Byłeś cudowny.
- Dziękuję.
- Na kolana.
Uklęknąłem a Kapłanka usunęła mi makijaż, spojrzała na mnie i stwierdziła:
- Wyglądasz lepiej jako dziewczyna. No dobra, pora i na nas.
Chwyciła mnie mocno za ramię, wstałem, odwróciłem się do niej i pokazywałem związane ręce.
- Nie wygłupiaj się, jestem śpiąca.
Dopiero jak wyszliśmy ze Świątyni spytałem.
- Anitka, rozwiążesz mnie?
- Nie możesz spać związany?
- Mogę, ale chciałbym się umyć.
Rozwiązała mnie i pomogła rozebrać.
- Niestety twoje ubrania są w skrzyni a ja mam tylko jeden kluczyk.
- Nie szkodzi poczekam do jutra.
Wziąłem prysznic i nago poszedłem do sypialni w której czekała na mnie czerwona jedwabna halka. Włożyłem seksowne wdzianko i ułożyłem do snu, nie zdążyłem jeszcze zasnąć gdy weszła Anita.
- Odwróć się do mnie, nałożyła mi krem na twarz a usta posmarowała bezbarwną pomadką, Dobranoc.
- Dobranoc.
Spotkaliśmy się wszyscy w kuchni przy porannej kawie. Byliśmy zmęczeni po wczorajszym ale w dobrych humorach, jedynie Anita wyglądała na smutną.
- Anitka, coś nie tak?, spytała Pani Lidia.
- Nie, wszystko OK, uśmiechnęła się nieśmiało.
- Przecież widzę że coś cię gryzie.
- Co jej zrobiłeś?, Dominika mocno mnie szturchnęła łokciem.
- Ała, boli.
- Piotruś był wspaniały, Anita uśmiechnęła się tym razem do mnie.
- Anitka, może ci jakoś pomóc?, włączyłem się do rozmowy.
- Jesteś bardzo miły, położyła swoją dłoń na mojej.
- Powiedz wreszcie co się dzieje, naciskała Pani Lidia.
- Wszystko drożeje, samego czynszu płacę 2000.
- Nic mi nie mów, dodała Dominika.
- Dziewczynki a gdybyście wszystkie zamieszkały u mnie, zaproponowała Pani Lidia.
- Mamo, ty tak poważnie?
- Dlaczego nie? Dom jest aż nadto duży. Dominika? Anita? Piotruś?
- Myślałem że pani mówiła tylko do dziewczynek, odpowiedziałem
- Zgadza się moja droga, w moim domu będziesz dziewczynką, uśmiechnęła się do mnie.
- Kusząca propozycja, odwzajemniłem się uśmiechem.
- Chciałabyś tu mieszkać, zwróciła się do mnie uwodzicielsko.
- Chciałabym, odpowiedziałem podniecony tym że Pani Lidia zwróciła się do mnie w formie żeńskiej.
- Widzicie, nasza koleżanka się zgadza. A wy?
- Pani Lidio, bardzo dziękuję za propozycję ale muszę się trochę zastanowić, powiedziała Anita.
- Ja również mamo.
- Więc na razie będziemy mieszkały we dwie, puściła do mnie oko i dodała, dziewczyny nie ma pośpiechu.
Kilka tygodni później. Mieszkamy wszystkie razem. Krótko po przeprowadzce Pani Lidia spytała jak mam na drugie imię.
- Julian.
- Bardzo dobrze, od dzisiaj będziesz Julią.
Od tej chwili zwracały się do mnie w formie żeńskiej a w domu chodziłem wyłącznie w damskich ubraniach i makijażu. Wprawdzie w tygodniu był to zazwyczaj delikatny makijaż, tusz i szminka za to w weekendy Anita nie szczędziła wysiłku, malowała mnie jak pannę młodą na wesele lub sylwestra. Z inicjatywy Pani Lidii nauczyły mnie chodzić na szpilkach i malować paznokcie, z początku opornie mi to szło ale metodyczność Anity, cierpliwość Dominki i wyrozumiałość Pani Lidii przyniosły niespodziewane efekty, do tego stopnia że zostałem nadworną manikiurzystką moich Pań.
Piątek wieczór, w ten weekend z różnych powodów nie planowałyśmy żadnych praktyk w Świątyni. Leżałem w łóżku w seksownej koszuli nocnej i się masturbowałem przypominając sobie co ze mną wyprawiały Kapłanki. Tak się oddałem tej czynności że zapomniałem o całym świecie, między innymi o tym że co wieczór przed snem któraś z Pań kremowała mi twarz i smarowała usta bezbarwną pomadką. Już dochodziłem gdy weszła Anita.
- Julka, dzisiaj ja cię konserwuję, zażartowała i skierowała się do szafki nocnej w której znajdowały się między innymi kosmetyki na noc.
Przechodząc obok łóżka zauważyła że się zabawiam i szybkim ruchem zerwała kołdrę.
- Piotrek, co ty do cholery wyprawiasz, krzyknęła głośno jej humor zamienił się w złość.
Po chwili do mojej sypialni weszła Dominika i jej mama, zaalarmowane krzykiem i zdziwione że nazwała mnie Piotrek a nie Julka.
- No dalej, powiedz co robiłeś pod kołdrą, powiedziała oskarżycielskim tonem.
- Pewnie nic złego, wzięła mnie w obronę Pani Lidia, nie przesadzaj Anitka.
- Nic złego? Masturbował się.
- Julcia czy to prawda? spytała z niedowierzaniem Pani Lidia.
Spuściłem głowę zawstydzony.
- A więc to prawda? zmieniła ton, nie wystarczamy ci? Spełniamy twoje fantazje, przygarnęłam cię pod swój dach a ty tak mi się odwdzięczasz?
- Miałam o tobie lepsze zdanie, dodała Dominika.
- Wstawaj, powiedziała rozkazującym tonem Anita i wykręciła mi lewą rękę tak mocno że zawyłem z bólu.
- Dominika, podaj mi linkę z jego szafki nocnej.
Podała jej długą czarną linkę, Anita jeszcze mocniej pociągnęła ku górze moje ramię, ledwo wytrzymałem ten ból.
- Dawaj drugą rączkę.
Zrezygnowany, grzecznie wygiąłem prawą rękę, Anita złożyła moje dłonie jak do modlitwy, tyle tylko że za plecami i mocno związała. Ból był nie do zniesienia. Podeszła do szafki wyjęła knebel, włożyła go sobie do pochwy, spojrzała na mnie szyderczo i powiedziała ostro:
- Otwieraj gębę.
Nieznacznie otworzyłem usta,
- Szerzej bo ci go wepchnę na siłę.
Zrezygnowany, otworzyłem szerzej, Anita z sadystyczną przyjemnością mnie zakneblowała i rzuciła na łóżko.
- Zegnij nogi w kolanach.
Posłusznie wykonałem jej rozkaz, linki którymi związała mi ręce były na tyle długie że starczyło aby przywiązać do nich nogi. Odwróciłem głowę i błagalnie spojrzałem na Panią Lidię.
- Nie próbuj mnie wziąć na litość, powiedziała oschle przeszywając mnie wzrokiem.
- Leż i myśl jak nas błagać o wybaczenie ale mówię ci z góry że nie będzie łatwo. A my zastanowimy się nad adekwatną karą dla ciebie.
Wyszły i zamknęły drzwi. Czy to była jeszcze erotyczna gra czy może zemsta wkurzonych kobiet?
Czułem fizyczny ból i upokorzenie. Myślałem też że zepsułem nasz wspaniały układ a było mi tak dobrze. Trzy piękne kobiety spełniały moje seksualne fantazje. Nie chciałem aby to się skończyło. Dźwięk odpalanego silnika przywrócił mnie do rzeczywistości, czyżby Panie postanowiły zostawić mnie samego? Zaraz, przecież to mój samochód. Co miały zamiar zrobić? Porzucić go w lesie, spalić, wrzucić do rzeki? A może co gorsza chciały kogoś tu sprowadzić, na przykład moją mamę albo szefa i kolegów oraz koleżanki z pracy. Ogarniały mnie czarne myśli, próbowałem się oswobodzić lecz więzy jeszcze mocniej wbijały się w skórę, Ręce i nogi zaczynały drętwieć. Myślałem jak błagać Panie o wybaczenie ale potworny ból nie pozwalał mi się skupić.
Wreszcie usłyszałem mój samochód. Jak długo trwała nieobecność mścicielek? Dla mnie całą wieczność, po cichu weszły na górę ale jeszcze nie zajrzały do mojego pokoju. Cisza i długie oczekiwanie były przerażające. Tak długo obmyślają zemstę? Pojawiły się bezszelestnie w mojej sypialni, jak duchy. Ich widok przyprawił mnie o dreszcze. Wszystkie miały na sobie szaty i ten sam makijaż, brwi, oczy, usta i paznokcie pomalowane na czarno. Wyraźnie było od nich czuć alkohol, uśmiechały się szyderczo. Anita bez słowa rozwiązała mi nogi, szarpnęła mocno za końcówki linek zrywając z łóżka. Z bólu pociemniało mi w oczach. Pani Lidia skierowała się do drzwi, Anita pchnęła w tym samym kierunku Dominika szła na końcu. Przez całą drogę do Świątyni nie padło ani jedno słowo, co nie wróżyło nic dobrego. Najwyższa Kapłanka pierwsza przekroczyła próg Świątyni, za nią weszła Kapłanka Dominika, Kapłanka Anita wepchnęła mnie do środka tak że padłem na kolana, dołączyła do nas i wyjęła mi knebel.
- Dziękuję Kapłanko, powiedziałem z ulgą i pokorą i... Ugryzłem się w język.
- Jak śmiesz odzywać się niepytany, wrzasnęła mi do ucha, czy masz pomalowane usta?
- Nie Kapłanko, zaskamlałem.
- Za to nieposłuszeństwo zostaniesz ukarany kiedy indziej.
Najwyższa Kapłanka oraz Kapłanka Dominika cały czas milczały. Najwidoczniej były zbyt łagodne aby tak surowo się ze mną obchodzić. Natomiast Kapłanka Anita pokazała swoje mroczne oblicze a Najwyższa Kapłanka oddała jej inicjatywę. W milczeniu zaprowadziły mnie do toaletki, rozwiązały i kazały zrzucić koszulę nocną. Najwyższa Kapłanka wyjęła sztuczny biust, czerwone samonośne pończochy kabaretki oraz różowy T-Shirt z czarnym napisem BITCH. Nic nie pasowało do siebie. Gdy mnie już ubrała, z najgorszym przeczuciem położyłem się na fotelu kosmetycznym. Przywiązały mnie mocniej niż zwykle wywołując niemiłosierny ból. Kapłanka Anita malowała mi powieki jasnoniebieskim cieniem, rzęsy pociągnęła tanim tuszem który widziałem pierwszy raz a usta pomalowała ciemnopomarańczową połyskującą szminką z drobinkami, była tłusta, lepka o nieprzyjemnym syntetycznym smaku, nałożyła mi wiele warstw. Paznokcie u rąk i nóg pomalowała na buraczkowo. Na koniec Kapłanka Dominika założyła mi rudą perukę do ramion. Rozwiązały mnie i zaprowadziły do lustra, gdy się przejrzałem, zaniemówiłem.
- I jak ci się podoba twoja nowa stylówa? spytała Kapłanka Anita.
Bałem się odezwać.
- Odpowiadaj jak Kapłanka cię pyta, złapała mnie za jądra, tylko mów prawdę.
- Wy... Wyglądam jak tania dziwka.
- Tania dziwka powiadasz? I bardzo dobrze taki był nasz zamiar, wiesz co masz robić?
- Tak, Kapłanko.
Położyłem się na łożu, rozłożyłem ręce i nogi aby Kapłanki mogły mnie przywiązać, robiłem to już kilka razy lecz teraz naprawdę się bałem. Wiązała mnie Kapłanka Anita, zrobiła to naprawdę mocno. Mimo ostrego Bólu zdobyłem się na odwagę i wyszeptałem:
- Dziękuję Kapłanko.
- Milcz! rzuciła ostro.
Stanęły na przeciwko mnie, Najwyższa Kapłanka przejęła inicjatywę:
- Za twoje haniebne i naganne zachowanie zostałeś skazany na przymusową stymulację narządów płciowych aż do uraty sił. Czy masz coś do powiedzenia na swoja obronę?
- Myślałem o Kapłankach jak...
- To cię nie usprawiedliwia, przerwała mi, zaczynamy.
Mimo bólu i strachu byłem podniecony, Najwyższa Kapłanka mnie dosiadła i szybko, dziko wręcz zaczęła ujeżdżać. Narzuciła szaleńcze tempo, bardzo szybko dostałem orgazmu. Zeszła ze mnie jakby jej się spieszyło, Kapłanka Dominika otarła mojego członka bawełnianą szmatką i bez żadnych lubrykantów zaczęła masturbować, bez chwili wytchnienia. Początkowo nie dawało to oczekiwanych rezultatów, dopiero po kilku minutach osiągnąłem wzwód a Kapłanka mnie dosiadła i równie dziko jak Najwyższa doprowadziła do orgazmu. Szybko ze mnie zeszła i przekazała Kapłance Anicie która tak samo jak jej poprzedniczka wytarła mi penisa. Złapała mnie za niego bardzo mocno jakby chciała wycisnąć ostatnie soki i szybkimi ruchami ręki próbowała ponownie postawić gdy już osiągnęła cel usiadła na mnie i jeszcze bardziej dziko uprawiała seks. Powtarzały ten cykl kilkakrotnie ani na chwilę nie dając mi odpocząć. Prącie zaczęło mnie boleć, musiały mnie masturbować coraz dłużej aby doprowadzić do erekcji, dokładały kolejne warstwy szminki na moje i tak grubo pomalowane usta. Ból członka stawał się coraz bardziej intensywny, odczuwałem również ogólne zmęczenie i senność lecz Kapłanki mimo moich pokornych błaganiach nie miały zamiaru przestać. Z bólu dosłownie zacząłem płakać, rozmazał mi się tusz.
- Błagam... Ledwo wyszeptałem
- Nie becz bo cały makijaż rozmażesz, powiedziała kapłanka Anita
Męczyły mnie na zmianę, systematycznie, gdy w końcu zrobiły przerwę Najwyższa Kapłanka zapytała ironicznie:
- I jak ci się podoba? Przecież to lubisz?
Nie byłem w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
- Głuchy jesteś? krzyknęła kapłanka Anita.
Nie zareagowałem. Najwyższa spojrzała na mnie uważnie.
- Chyba przesadziłyśmy, on jest wykończony.
- O to przecież chodziło, skwitowała kapłanka Anita.
Najwyższa udała że tego nie słyszy, podeszła do mnie i zaczęła rozwiązywać.
- Pomóżcie mi, co tak stoicie.
Gdy mnie już oswobodziły, nie byłem w stanie się poruszyć i leżałem w tej samej pozycji. Kapłanka Anita wzięła mnie na ręce i bez wysiłku podniosła, moje ramiona opadły bezwładnie. Nie miałem nawet się siły zastanawiać się skąd u tej dziewczyny tyle krzepy. Zaniosła mnie do mojej sypialni i położyła na łóżku.
- Piotruś powiedz coś, Dominice zaszkliły się oczy.
- Czuję się za to odpowiedzialna, to był mój pomysł, Anicie spłynęła łza po policzku.
- Wszystkie jesteśmy odpowiedzialne, powiedziała Pani Lidia.
- Mamo, co teraz zrobimy?
- Zadzwonię do Gośki.
- O tej porze?
- Masz lepszy pomysł? Pani Lidia poszła po telefon.
- Kim jest Gośka?, spytała Anita.
- Mamy koleżanka, lekarka.
- Zmyjmy mu chociaż makijaż.
- Racja, przynieś co trzeba a ja przy nim zostanę, powiedziała Anita.
Kucnęła przy łóżku, głaskała mnie po dłoni.
- Piotruś, nie gniewaj się, przepraszam.
Znaczenie słów nadal do mnie nie docierało. Anita otarła łzy.
- Ja mu zmyję lakier a ty zrób demakijaż, Dominika weszła do pokoju.
- Gośka zaraz tu będzie, pojawiła się Pani Lidia.
Rozebrały mnie do naga i przykryły kołdrą.
- Cześć Gosia, dobrze że jesteś.
- Dobry wieczór, co my tu mamy?
Pani Gosia okazała się bardzo ładną, długowłosą, blondynką, mniej więcej w wieku Pani Lidii, nosiła duże okulary które dodawały jej seksapilu. Była elegancko ubrana i umalowana.
- Przepraszam że ci przerwałam imprezę.
- Nawet dobrze że zadzwoniłaś, było nudno a tu jak słyszałam mamy ciekawy przypadek.
Pochyliła sie nade mną, zmierzyla ciśnienie, osłuchała.
- To był twój pierwszy maraton?
Spojrzałem ogłupiały na Panią Lidię.
- Z tego co wiem, to tak.
- Objawy przemęczenia istotnie wskazują na intensywny wysiłek ale twój młody przyjaciel w dodatku jest w szoku.
- W szoku ?, spytała pani Lidia zakłopotana.
Pani doktor uważniej mi się przyjrzała, bardzo powoli wracałem do świata żywych.
- Nie ruszaj się, delikatnie małym palcem wyjęła mi z kącików oczu czarne reszki tuszu.
- Malujesz sobie oczy?
- To ja mu pomalowałam, szybko odpowiedziała Dominika.
- Ciekawe, stwierdziła Pani Gosia, wyjęła z torebki chusteczkę i wytarła mi usta, jak kiedyś będziesz chciał pomalować sobie usta to przyjdź do mnie, wybiorę ci ładniejszą szminkę.
- Naprawdę, wybrała by Pani ładniejszą szminkę? powiedziałem słabiutkim głosem.
- No pewnie, wyjęła różową szminkę prawdopodobnie tę którą miała na swoich ustach i pomalowała moje. Miała bardzo przyjemny smak i nawilżyła moje usta.
Obejrzała otarcia na moich nadgarstkach.
- Byłeś związany? Lidka co to był za maraton? Umalowany i związany chłopak, nie dziwię się że jest w szoku. Mam mu zbadać odbyt?
- Nie, Gośka, to nie tak.
- A jak.
Pani Lidia wytłumaczyła wszystko swojej koleżance która z początku słuchała z zaciekawieniem a na koniec z rozbawieniem. Usiadła na brzegu łóżka, odchyliła kołdrę i chwyciła mojego ptaszka.
- To tylko lekkie otarcia, tydzień abstynencji i znikną. A w weekend leż i odpoczywaj.
- Dziękuję ci Gosia, powiedziała Pani Lidia.
- Nie ma za co. A następnym razem gdy chcecie urządzić maraton to mnie uprzedź. Podam mu zastrzyk lepszy niż viagra, Będzie mógł całą noc nas zadowalać, wszystkie cztery.
8.8 / 10 Pinklipstick Pończochy długie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Było letnie, nudne popołudnie. Klaudia właśnie wracała z pracy. Była ona piękną , 27-letnią dziewczyną. Miała 165 centymetrów wzrostu, szerokie biodra wąska talię i jej dumę obfity, biust miseczki D. Miała brązowe, proste włosy. Tego dnia założyła na siebie, kusą, bo sięgającą tylko do połowy uda, zwiewna kremową sukienkę z głębokim dekoltem. Nie miała dziś bielizny, nie lubiła jej nosić latem.Dziewczyna wracała właśnie samochodem do domu, znajdowała się na drodze wylotowej z Warszawy,  gdy zauważyła że stojąca przy drodze policjantka macha jej lizakiem. Klaudia posłusznie zjechała na bok i zatrzymała samochód.Policjantka, wysoka blondynka o przyjemnych rysach twarzy i błękitnych oczach ruszyła w jej stronę. Ubrana była w granatową spódnicę przed kolano i błękitną bluzkę. Kręcone włosy miała spięte w kok wystający spod białej czapki.- Dzień dobry! Sierżant Emilia Puławska, kontrola drogowa. Proszę wysiąść z samochodu. – policjantka nachyliła się do uchylonej szyby. Bluzka pani sierżant była rozpięta bardziej niżby przyzwalał na to regulamin. Przez jej dekolt Klaudia dostrzegła kształtne, jędrne piersi w rozmiarze C.Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie policjantki i stanęła obok niej.- Piła pani coś?- spytała Puławska przybliżając się twarzą do Klaudii.
- Nie, skądże.
Pani sierżant wysunęła język jak wąż i polizała nim usta Klaudii, nieco zdziwionej ta sytuacją.- Faktycznie, chyba mówi pani prawdę. Ale wzbudza pani moje podejrzenie, w związku z tym będę musiała postąpić wbrew procedurom.
- Czy zrobiłam coś złego? – spytała przestraszona Klaudia.
- Jest pani tak seksowna, że stanowi zagrożenie dla moralności publicznej. Będę musiała panią przeszukać.
Pani sierżant pchnęła Klaudię na  samochód. Sprawnym ruchem ręki rozkraczyła nogi Klaudii. Wścibski dotyk policjantki podniecił dziewczynę. Od czasów studiów nie robiła tego z kobietą  a dłonie Emilii bardzo przyjemnie przeszukiwały jej biodra. Policjantka prędko wzięła się za nogi, najpierw przejechała dłońmi i językiem po lewej nodze, spojrzała w górę pod sukienkę przeszukiwanej i uśmiechnęła się, po czym polizała prawą nogę pnąc się do góry. Gdy wstała złapała bezceremonialnie Klaudię między nogi.- Marek, weź pałkę. Będę potrzebowała twojej pomocy – krzyknęła do siedzącego w wozie posterunkowego, po czym złapała za piersi Klaudii – Muszę sprawdzić czy nie ukrywa pani czegoś w staniku.
- Nie mam stanika – odpowiedział Klaudia.
- To też sprawdzę – policjantka włożyła swą dłoń w dekolt sukienki i ścisnęła mocno prawą pierś Klaudii.
Następnie pani sierżant obróciła Klaudię i złapała ją od tyłu. Pchała Klaudię biodrami jakby była mężczyzną, jednocześnie obłapując przez materiał sukienki piersi brunetki. W czasie gdy Emilia całowała szyję Klaudii, jedna jej dłoń ponownie powędrowała do cipki dziewczyn i zaczęła ją delikatnie pieścić. Klaudii robiło się już mokro, gdy poczuła, ze policjantka ją puściła.Nagle poczuła, ze coś gwałtownie penetrowało jej waginę. To posterunkowy wsadził jej tam pałkę. Mimo letkiego bólu jaki ona sprawiała była idealna do penetracji, grubsza i twardsza niż dildo jakim Klaudia się czasem zabawiała. W tym czasie pani sierżant rozpięła koszulkę jeszcze bardziej i złapawszy za głowę brunetkę wcisnęła ją w swoje piersi.- Ssij moje sutki!Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie złapawszy się policjantki. Walcząc starała się złapać ustami sutki Emilii. Te były już twarde z podniecenia. Jednocześnie czuła jak jej cipkę energicznie świdruje policyjna pałka. Klaudia zaczęła jęczeć jednocześnie wsłuchując się w westchnienia rozkoszy wydawane przez policjantkę.Sierżant odepchnęła Klaudię od siebie, po czym podwinęła spódnicę do góry i ściągnąwszy białe koronkowe majtki wpakowała je do ust brunetki. Blondynka oparła się o samochód i z szyderczym uśmiechem patrzyła na rozkoszne męki Klaudii, masując przy tym własną myszkę.- Jej już starczy – powiedział policjantka, po czym poprawiła spódnicę i wyciągnęła majtki z ust Klaudii.Tak samo posterunkowy wyjął pałkę z cipki Klaudii. Ta odetchnęła z ulgą, była jednak zawiedziona bo już niewiele brakowało by doszła.- Kładż się na masce – policjantka rozkazała brunetce.Ta zaś szybko wykonała polecenie i usiadła na masce, plecy opierając o szybę. Rozwarła nogi. Emilia stanęło przed nią i seksownym ruchem bioder i rak ściągnęła spódnice w dół. W tym czasie posterunkowy wyciągnął swój dwudziestocentymetrowy instrument.Pani policjant położyła się na masce i złapała nogi Klaudii, wypinając przy tym tyłeczek do posterunkowego. Ten zaś włożył penisa tam gdzie trzeba. Policjantka zawyła z radości, po czym zanurkowała głową w cipkę zatrzymanej. Przyspawała się ustami do jej warg sromowych. Sprawnym języczkiem robiła minetkę Klaudii. Najpierw ruszała góra dół, potem lekko rozchylając na boki, finalnie zaś zaczęła ja penetrować samym językiem i kręcić kółka w środku.Klaudia czuła się coraz bliżej orgazmu. Patrzyła jak kierujący samochodami zwalniają by przyjrzeć się tej niecodziennej sytuacji i jednocześnie wsłuchiwała się w jęki i westchnienia policjantki ordynarnie zapinanej od tyłu przez podwładnego. Czuła jak wzrasta w niej napięcie, gdy blondynka przesuwała swoje ręce ku biodrom dziewczyny i coraz szybciej lizała jej cipkę, w końcu zaczęła ją całować tak jak się całuje usta. Brunetka była w siódmym niebie, jej błogostan przerwał krzyk dochodzącej policjantki która przerwała robienie minetki.- Ooooch! O tak! Oooch! – krzyknęła sierżant gdy posterunkowy szczytował w niej- Aaach. Oj – westchnęła głęboko gdy poczuła ciepłą spermę w swym wnętrzu.Policjant wyjął penisa, pomachał nim do Klaudii, po czym schował z powrotem i odszedł do radiowozu. Sierżant Puławska przez chwilę leżała jeszcze na masce, po czym wstała i założyła spódnicę.- To wszystko – powiedziała jednym tchem – Nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystko u pani w porządku.
- Dziękuję – powiedziała Klaudia zeskakując z samochodu – Na pewno nie zostanę zatrzymana?
- Nie ma takiej potrzeby – powiedział pani sierżant.
- Dziękuję – Klaudia pocałowała zaskoczoną policjantkę po czym wsiadła do samochodu.
- Proszę – policjantka wręczyła swoje koronkowe majtki Klaudii – To na pamiątkę
- Dziękuję – odpowiedziała Klaudia po czym odjechała.
W lusterku widziała jak piękna policjantka zapina bluzkę. Powąchała majtki, pachniały pięknie. W środku  była karteczka z numerem telefonu. Klaudia uśmiechnęła się i schowała majtki w dekolt. Już wiedziała, ze na pewno zadzwoni do namiętnej policjantki.
5 / 10 Emilia Pończoszanka Pończochy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Inne
Muszę powiedziec,źe byłem zaskoczony. Byłem dosyc mocno zaskoczony,całą tamtą sytuacją w ktòrej się znalazłem. Byłem zaskoczony,poniewaz znalazłem sie w sypialnym pokoju w towarzystwie ,atrakcyjnej i ładnej cioci Bozeny. Wlrawdzie jest ona kobietą blisko czterdziestoletnia,ale wciąź ma niczego sobie ciało. Stalem i wpatrywalem sie w ten błekitny rozwiazay szlafrok,pod ktòrym znajdowała się jasno - niebieska z cieńkiego materiału koszula nocna na ramionczkach. Stalem i wpatrywałem się w jej biust zasloniety bialym koronkowym,zapinanym z przodu biustonoszem. Widziałem tez w pełnej okazałosci te seksowne majteczki. Jej proste nogi. Okrągłe uda. Stałem,czując ogromne podniecenie,a mòj penis sterczał mi w spodenkach i odstawal wyraźnie. Ciocia nie mogła tego nie widziec,a nawet, po zrobieniu malego kroczka,stanęła tuź przede mną. Chcialem się odezwac. Nie zrobiłem tego,bo polozyła mi palec na ustach. Polozyla dłon na moich spodenkach. Drgnąlęm. Sciskała mi penisa. Ruszala mi go przez spodenki. Na bralem odwagi nawet i z sunąlem z cioci szlafrok. Potem koszule nocną. Nawet rozpiąlem ten jej biustonosz. Od slonilem jej piersi. Delikatnie ich dotykalem pelnymi dlonmi i oddychalem nie ròwno.
Ciocia mocniej mi go scisnęła i jęknąlem. Przy sunęła swoją twarz do mojej. Pocalowala mnie w usta. W pare sekund puźniej wyszeptała mi do ucha,ze chce bym ją wylizal. No còź. Nie mogłem przeciez od mòwić skoro kobieta prosiła. Osunąłem się przed nią na kolana.
Natychmiast przycisneła moja glowę do siebie. Do swoich majteczek. Postawiła jedną nogę na brzegu łòźka i stała w rozkroku. Wyszeptala,ze mam to wreszcie robic,wiec zacząlem dotykac jej cipki przez majteczki wargami ust. Ciocia bardziej się przysunęła.
Powoli z suwalem te majteczki,calując ją po brzuchu w okolicach pempka. Zdjąlem te majteczki całkowicie i była zupełnie naga. Z rozkoszą zacząlem lizac jej cipkę. Czułem,źe robi się wilgotna. Lizalem i piesciłem ją paluszkami.
Po uplywie kilku minut, od sunęla mnie od siebie. Wstałem. Prze sunęlismy sie w kierunku łòźka.
Ciocia przy siadla. Przy ciagnęla mnie do siebie. Tak jak przed chwilą,tak i ona zsunęła zemnie spodenki. Westchnąłem. Teraz to ciocia zajmowala się mna. Najpierw oblizala mi calego penisa kilka razy. Obcalowała go calego. Ruszała dłonia. W koncu wzięła mi go do buzi. Zsała. Zsała fantastycznie. Było mi cudownie. Mialem obie dlonie wsuniete w jej czarne,kròtkie włosy,a ciocia zsała mi go,prawie całego.
Znowu uplynęło kilka minut,po ktòrych cofneła głowę. Wstała. Od wrociła się plecami do mnie. Łòźko było na tyle wysokie,ze swobodnie oparla na nim rece,wypinajac tylek w moją stronę. Spojrzała na mnie przez ramię.
Przy sunąłem penisa do jej cipki. Powoli go wsuwałem. Byłem w niej po same jądra i jeknęła,podrywając glowę. Chwyciłem ją za biodra i zacząłem to robic. Zacząlem sie od suwac i do suwac. Wysuwałem i wsuwalem penisa. Chwilami moje ruchy były mocniejsze i wracalem do normalnego rytmu.
Ciocia zaczęla stękac głosniej. Jeczeć. Chrząkać. Nagle wygięla plecy. Po chyliła się bardziej do przodu. Znowu wygiela plecy. Mocniej do cisla tylek do mnie i dygotała. Prze źywała orgazm.
Sam się zblizalem do wytrysku. Sam się po chylilem. Zaczalem sciskac jej liersi. Calować ją po plecach. Po ruszalem się juź naprawdę szybko. W koncu stekajac do sunąlem się mocno. Mòj penis dygotał w jej cipce i się w ciocię spuszczałem. Trwało to z dziesięc sekund.
Zadowolony wycofałem się,a ciocia się od wròcila. Usiadla. Popatrzyła na mnie i delikatnie wargami ust cmokała penisa. Wyzsala resztę slermy i opadłem z sił.
- Jezu. Ciociu. - odezwalem się,gdy siegnęla po szlafroczek.
- Pamietaj. Nikomu ani słowa.- odezwała sie wstając.
- A cojeźeli bedziesz w ciązy? - zapytalem,gdy byla przy drzwiach
- Nie bede. Inaczej nie pozwoliłabym ci się spuscic do srodka.- odpowiedziala. - Idę pod prysznic. Sama.- oznajmila i jeszcze dodała. - Ty idz do siebie. Nie chcę bys tu spał.
Byłem nie pocieszony,ale co miałem zrobić! Musiałem postąpic tak,jak powiedziała.
Długo nie mogłem zasnąć. Bardzo długo.
10 / 10 Siostrzeniec Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Inne
Zastanawialem sie nad ostatnimi slowami Dagmary. Pamietalem co powiedziala i jakos nie umialem sobie tego wyobrazic. Przeciez wyraznie zapraszala mnie do siebie na podwujne bzykanko. Z drugiej zas strony,uznalem ze moze byc badzo ciekawie. Interesująco.
Znalazlem sie przed drzwiami ich domu i z dziwnym uczuciem nacisnalem przycis dzwonka. Po czekalem az sie one otworza i zobaczylem Dagmare. Od razu sie do mnie usmiechnela.
= Myslalam,ze nie lrzyjdziesz.
= Mialem po drodze jeszcze cos do załatwienia.
= Wejdz. Prosze.
Wszedlem. Zamknela za mna drzwi i od razu ja objalem. Przy cisnalem do siebie mocno i pocalowalem namietnie w usta.
= Poczekaj - poprosila.
Od sunela sie odemnie i oboje weszlismy do duzego wypoczynkowego pokoju w ktorym znajdowala sie Ola. Siedziala na tej samej kanapie,na ktorej poprzedniego dnia bzykalem jej mame. Siedziala majac na sobie sportowy stanik i czarne elastyczne danskie spodenki.
= Czesc Ola - odezwalem sie do niej.
= Czesc.
= Jak bylo na wycieczce?
= Nie ciekawie. Sama nuda.- odparla.= Nie stoj tak. Siadaj.
Wszedlem do lokoju i usiadlem obok niej
= Za to tu lodobno bylo bardzo milo wczoraj. - odezwala sie do mnie.
Bylo dla mnie jasne,ze wiedziala o wszystkim. Ze do wiedziala sie tego od Dagmary. A przeciez miala nie wiedziec. Nie bylo sensu zaprzeczac.
= No wiesz...
Urwalem bo do pokoju weszla Dagmara wnoszac na tacy ciasto i kieliszki wypelnione winem. Wszystko postawila na stoliku i usiadla w fotelu. Znowu zaczalem sie zastanawiac,w jaki sposob chce to zorganizowac.
= Slyszalam od mamy,ze jestes cudowny w łòzku.
= Bo to prawda.- potwierdzila Dagmara. Sama sie mozesz o tym lrzekonac.- dodala patrzac to na mnie. To na Olę.
Zapowiada sie naprawde ciekawie.- pomyslalem sobie.= Skoro tego chca,to czemu nie. Przelece obie.- lomyslalem sobie znowu.
= Nie wiem,czy chce to sprawdzic.- odpowiedziala Ola, zerknąwszy na mnie kątem oka.= Jak myslisz? Powinnam sprawdzic,czy nie? - zwrocila sie do mnie.
= To zalezy od Ciebie.
= Ja nie narzekam.- wtracila Dagmara.
Usmiechnąłem się.
= Ciekawe czy ja bym nie narzekala.
Siedzialem sluchalem i bylem zaskoczony.
= Dobra moje panie.- odezwalem sie nagle. = Ktora pierwsza?- zalytalem wreszcie.
Spojrzaly na siebie,a ja postanowilem ze najpierw zajme sie Olą. Objalem ja delikatnie i zaczalem muskac jej cycki opuszkami palcow. Po chwili uwolnilem reke,ktora ja obejmowalem i do sunalem ja do jej slodenek. Docisnalem ja do jej cipki. Ola jekla od chylajac glowe. Szybko zdjalem spodnie i cala reszte. Polozylem reke na jej szyi. Zaczalem ja pochylac w dol swojego ciala latrzac jednoczesnie na Dagmare. Ola znalazla sie twarza przy moim kutasie i lrzycislem ja jeszcze mocniej. Westchnalem bo moj kutas utkwil w jej ustach. Obciagala mi fiuta nie gorzej od Dagmary. Moze nie tak fantastycznie jak ona,ale tez nie zle. Widzialem,ze Dagmara piwoli sie rozebrala. Zupelnie naga,zblizyla sie do nas. Powoli z sunela sie na kolana i po chwili obciagaly mi fiuta na zmiane. Ola mi go brala do buzi. Dagmara zajmowala sie moimi jajami. I odwrotnie. Lizaly mi go. Walily mi go reka. I znowu Dagmara mi go zsala,a Ola sie rozebrala. Teraz obie byly nagie.
Oderwalem glowe Dagmary. Chwycilem Ole i wciagnalem ja na siebie. Znalazla sie na mnie okrakiem. Prz sunalem do niej fiuta i na bila sie na niego z jekiem. Zaczalem ja unosic i opuszczac,calujac ja przy tym po cyckach. Bylo mi zajebiscie. Po ruchalem ja troche i wyszeptalem ze teraz kolej na Dagmare. Wstalem i od wrocilem ja plecami do siebie. Po chylila sie. Oparla rece o oparcie kanapy. Stanalem za nia i wjechalem w ta jej cipcie. Stekla a ja znowu ja pieprzylem na czach Oli,jej wlasnej corki. Walilem ja ostro. TaBik jak lubiala. Walilem ja zdecydowanie.
Po dlugiej chwili ponownie zajalem sie Ola. Dalem jej kutasa do obciagniecia,poczym lolozylismy sie na kanapie na tym samym boku. Znowu bylo rzniecie jej cipki. Bilem jajami o jej cialo raz po raz.
Wolno sie wysunalem. Od czekalem kilka sekund i powrotnie wszedkem w Ole. Znowu to zrobilem i znowu.
Ponownie zamienilem dziurki. Runalem na plecy i nadziala sie na mojego kutasa Dagmara. Podskakiwala jak na trampolinie,a jej cycki sie poruszaly.
Niestety do chodzilem. Wrecz zepchnalem Dagmare i wciagnalem na siebie Ole. Po kilku jej ruchach bylem gotowy. Trzymalem ja za biodra i lrzyciskalem mocno. Spuszczalem se w nia z rozkosza.
Skonczylem i zeskoczyla zemnie.
Potem podzedlem do lazenki wziac prysznic. Bylem w siodmym niebie i pytalem samego siebie,co jeszcze mi sie przy darzy. Tego wiedxiec nie moglem.
K. O . N. I . E. CD
0 / 10 Tolek Pończochy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Inne
Jestem osobą ktora dosyc szybko nawiazuje kontakt z kobietami. Nie wiem dlaczego,ale przychodzi mi to naderłatwo. Tym bardziej jest to dziwne, z wzgledu na mòj młody wiek, bo mam niespelna osiemnascie lat. A dodatku juz dawno temu przestałem byc prawiczkiem,czegk nie mogę powiedziec o wielu swoich kolegach. Inna sprawa to taka,zeubię starsze kobiety. Przsciez są one bardziej dojrzale i bardziej doswiadczone zyciowo. I taką własnie kobietą jest Dagmara.41 tka,mama mojej szkolnej kolezanki. Jest ładną,sredniego wzrostu kobietą,ktora ma wszystko na swoim miejscu. Jest kobietą, ktora od pewnego czasu wpadła mi w oko. Spodobała m się ona na tyle,ze zacząlem o niej myslec nie co inaczej. Mialem nawet na nią ochotę. Widywałem ja czesto,bo czesto bywalem u nich w domu. Wladalem by pomagac Oli w nauce. Czasem wpadalem, by poprostu pogadac. Zawsze jednak obserwowalem Dagmarę. To jak wyglada. To,jak jest ubrana. Musialem jednak uwazac na to,by Ola niczego nie zaczęła podejrzewac,bo mogloby byc nie wesolo. Tak czy siak,zamierzałem się do Dagmary w jakis sposòb zblizyc. Chcialem i to naprawdę chcialem, naprawde mialem ochotę ją przeleciec. Czułem,ze muszę to zrobic i bylem nie mal pewien,ze byloby mi z nia dobrze. Nawet miewalem z tego powodu,erotyczne fantazje. Nie wiedzialem tylko,jak się do tego mam zabrac. Nie moglem jej tego,tak prosto z mostu powiedziec. Bo mimo wszystko,nie mialem jakos tyle odwagi. Z pomocą lrzyszedl mi przypadek. Slepy traf. Szykowala sie wtedy szkolna wycieczka na ktòrą nie pojechalem. Nie ciągnęlo mnie by pojechac,wiec zostalem w domu. Postanowilem tez,ze odwiedze Dagmare. Wpadne do niej na przyslowiową kawe i na cos wiecej. Taki wlasnie był moj plan i mialem nadzieję,ze bedzie on skuteczny. Bylbym zawiedziony,gdyby było zupelnie inaczej.
Juz na samym poczatku mjej wizyty,bylem zaskoczony. Bylem zaskoczony widzac Dagmare ubraną nie co wyzywająco. Widzac ja w calkiem obcislej błekitnej w kwiatki nie dlugiej sukience. Bylem zaskoczony widzac,ze ta sukieneczka ,znakomicie podkreslala krztalt jej liersi. Odslaniala jej nogi do samych,okraglych ud. Nie moglem od nie oderwac wzroku,czego nie mogla nie zauwazyc.
Początkowo nic nie wskazylo na to,by udalo mi sie cokolwiek osiągnac. Siedzielismy na przeciwko siebie w fotelach i rozmawialismy na ròźne tematy. A to o tym. A to o tamtym. O niczym konkretnym w zasadzie. Czas uciekał,a ja tkwilem w lunkcie wyjscia i to mnie denerwalo. Strasznie mnie to denerwowalo. Powoli tracilem wszelkie nadzieje na osiagniecie sukcesu.
Zmienilo sie dopiero nie co puzniej. Znacznie puzniej. Dagmara,zmieniajac temat,zapytala co tak naprawde laczy nas z Olą. Odpowiedzialem,ze nie jestesmy larą ale się lubimy. Zapytala,czy mimo to,cos miedzy nami bylo? Odpowiedzialem,ze nic takiego nie mialo miejsca i nie wiem skad takie przypuszczenia. Usmiechnela sie i znowu zadala mi pytanie. Zapytala,czy jest jakas dziewczyna ktora mi się podoba?Tym razem powiedzialem,ze takiej dziewczyny nie ma. Dodalem ze podoba mi sie zupelnie kto inny. Oczywiscie byla ciekawa kto to jest i nawet mnie o to zapytała. Postanowiłem byc z nia szczery i odpowiedziałem,ze tym kims jest ona sama.
= Ja?- zdziwila sie.
= Tak. Pani. Pani mi sie podoba. Strasznie pani mi sie pani podoba. Od dawna mi sie pani podoba.- odpowiedziałem.
= Mòwisz powaznie?
= Bardzo powaznie.- oznajmilem = I wie pani co. Bede jeszcze bardziej z pania szczery. Prawda jest taka,ze mam na panią ochotę.- wyjawilem przed nią.
Zaskoczylem ją tymi slowami,bo spojrzala na mnie jakos tak inaczej. Dziwnie. Mialem takie wrazenie,jakby nagle miala wybuchnac. Jakby miala mi powiedziec,ze natychmiast mam sie wynosic. Mialem taki scenariusz na uwadze.
= Ty chyba zartujesz.- uslyszalem
= Nie zartuje. Wiem ze brzmi to idiotycznie,ale tak wlasnie jest.
Znowu zaczela na mnie spogladac. Obserwowac mnie. Zastanawialem sie,co sobie o mnie myslała?Co sobie mogła pomyslec?
= Nie przeszkadza ci to,zejestes kolegą mojej còrki? - zapytala nagle.
= Nooo... Nie. - przy znalem i posunąlem sie jeszcze dalej w swojej wypowiedzi.= Przeciez nie musiala by o niczym wiedziec.
= Chcesz isc zemna do łòźka. Tak?- zapytala wprost.
= Chcę. Bardzo chcę. Marzę o tym pani Dagmaro.
Znowu myslalem,ze wybuchnie. Miala do tego pelne prawo. O dziwo nie zrobiła tego. Ponownie na mnie spojrzala i utkwila wzrok w moich spodniach. Widziala co sie w nich dzieje i powiedziala cos,czego sie zupelnie niespodziewalem.
= Widze,ze naprawde tego chcesz. Chyba musze ci jakos pomòc.
Odetchnąlem. Bylem bardzo bliski celu. Podnioslem sie. Obszedlem fotel. Stolik,ktory nas dzielil i sie zblizylem do Dagmary. Stanąlem tuz przed nia. Zerknela na mnie,poczym przesunela sie do przodu. Na sam brzeg. Drgnąlem,gdy rozpiela guzik slodni. Rozlorek. Gdy z sunela je zemnie. Chwycila palcami wskazujacymi gumke moich spodenek i tez je piciagnela w dol mojego ciala.
= Ummm. Ale masz duzego.- wyszeptala patrzac na moją sterczacą fujare.= Jestem pod wrazeniem.- dodala szeptem.
Chcialem by mi go wziela do buzi. By mi zrobila loda. Polozylem dlonie na jej glowie. Zaczalem ja do siebie przyciagac. Nie stawiala oporu. Dotknela mi go wargami ust. Jezykiem. Odetchnalem gleboko. Poczulem ze otworzyla usta. Przy sunela twarz. Poczulem ze moja fujara jest w jej otwartych ustach. Przymknalem powieki,a Dagmara zaczela to robic. Zaczela mi go"obciagac"Robila to naprawde fantastycznie. Zsala mi go powoli. Jakby sie delektowala moim fiutem. Powoli i bardziej przysuwala twarz,biorac go nie mal calego. Wypuszczala. Zrobila glebokie oddechy i znowu go wciskala w usta,lrawie calego. Do prowadzala mnie do obledu. Dodatkowo delikatnie piescila moje jaja. Po chwili dotykala mi ich jezyczkiem i znowu zsala mi fiuta... Musialem sie jednak od sunąc,bo inaczej wytrysnąl bym przed wczesnie.
Po chylilem sie. Pod nioslem Dagmare. Przesunalem ja w kierunku kanaly. Z sunalem ramionczka sukienki z jej ramion. Opadla do kostek nog. Zaczalem obmacywac te jej cycki. Zaczakem je calowac,a ona walila mi go reka.
Z rozkosza polozylem ja na kanape na plecach i zaczalem zdejmowac zniej majteczki. Gdy juz to zrobilem,rozchylila nogi pokazujac mi swoja rozkoszna cipke. Nawt chwycila mnie za wlosy i przyciagla. Do sunela moja twarz do siebie i tym razem to ja sie nia zajmowalem. Lizalem ta jej muszelke. Wkladalem w nia a to jeden. A to dwa palce. Znowu ja lizalem namietnie. Rkbila sie wilgotna.
Trwalo to jakąś chwilę.
Dagmara oderwala mnie od siebie. Jeszcze bardziej rozchylila nogi. Ne moglem tego nie wykorzystac i wszedkem do srodka tak gleboko,jak tylko umialem. Az poderwala glowe. Az zacisla dlonie na moich plecach.
Zaczalem ja pieprzyc. Unosilem sie rytmicznie i opuszczalem. Wsuwalem sie w nią raz po raz i odfychałem nie ròwno.
= Nie przestawaj...- wystekala,lracujac biodrami w rytm moich ruchòw. Juz szybszych ruchòw.= Pieprz mnie... Pieprz... Mocniej... Mocniej ogieze...- wystekała mi do ucha.
Posuwalem ja energicznie i bylem coraz blizej wytrysku.
= Zaraz dojde.- wymamrotalem.
= Och takk... Takk... Zrob to... Zrob to w srodkuuu... Ochch... Zròb - wystękała.
= O jezuu... Ummm... Ummm... Koncze...- wycedzilem wpychajac fiuta w jej cipke coraz szybciej.= Juzz... Juzzz... Terazzz...- wyrzucilem glosniej.
Docisnalem sie z xalej sily. Az napialem wszystkie miesnie. Zaczalem się w nią spuszczac. Az mi sie w glowie zakrecila strzelajac sperma jak pociski armatnie. Spuszczalem sie dobrych kilka sekund,a Dagmara dygotala. Wreszcie przylgnalem do niej calym soba sapiac jak niedzwiedz.
= Bylas fantastyczna - wyszeptalem jej do ucha.
= Ale teraz zlas zemnie - odparla, zerknawszy w telefon na zegarek.= Cholera. Musze zaraz jechac po Ole ppod szkole. No juz. Zlaz.
Nie chetnie to zrobilem bk chcialem ja bzyknac jeszcze raz. Niestety musialem sie obejsc smakiem
Znalezlismy sie na zewnatrz. Idac w kierunku jej samochodu odezwala sie do mnie.
= Chcialbys miec nas obie?
Zdebialem. Nigdy nie uprawialem seksu w tròjkącie.
= Wpadnij do nas jutro.- powiedziala wsiadajac do samochodu.
Patrzylem jak odjezdza. Po stalem jeszcze chwile i ruszylem do domu. Podniecala mnie mysl,ze nie dlugo znowu ją bede mial.
0 / 10 Tolek Rajstopy krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Kazirodztwo
Coraz czesciej na chodzily mnie dziwne mysli. Nie normalne, nie wytlumaczalne mysli. Mysli, ktorych nie piwinnam miewac. Coraz czesciej moje mysli krązyły wokòł mojego własnego,rodzonego syna Arka. Co raz czesciej miewałam erotyczne fantazje. Wizje erotyczne. Co raz czesciej mialam na syna ochotę. Co raz czesciej ogarniało mnie podniecenie i nie umialam sobie z tym poradzić. Bylam w stanie, poprostu byłam w stanie, zrobic to z synem. Bylam w stanie iść z nim do łòźka. Byłam gotowa, oddawać się własnemu synowi. Byłoby inaczej, gdyby mąź dbał o mnie bardziej. Gdyby częsciej bywał w domu. Gdyby tak często nie jezdził na delegacje. Gdybym nie czuła się samotna. Przecieź potrzebowałam bliskosci drugiej osoby. Odrobinę czułosci i wszystkiego innego. Poza tym uwaźałam,źe Arkowi cos sie odemnie naleźy za to jego wsparcie. No i uwaźałam, ze moźe to być calkiem przyjemne doświadczenie. I dla niego. I dla mnie samej.
Decyzję podjęłam pewnego popoludnia, tuz po obiedzie. Po zmywalam naczynia. Zrobiłam sobie kawę i poszlam do naszego rodzinnego pokoju. Tam tez znajdował się Arek. Siedział na waskiej kanapie,mając na sobie,sportowe,ekastyczne biale spodenki. Siedział oglądając sportowy program w telewizji. Oczywiscie nie mogłam nie zwròcić uwagi na jego meskosc,ktòra odstawała od reszty ciała. Minęłam Arka i opadlam na fotel. Załozylam nogę na nogę i nie zrobiłam niczego,by poprawić spudniczkę,ktora pid sunęła się do gòry. Odsłoniła ona moje okrągłe uda,a Arek nie mogł nie widziec,skrawka moich seksiwnych, koronkowych majteczek. Nawet chcialam by je widzial. Chciałam wzbudzic w nim podniecenie. Po budzić jego meskie zmysły. Miałam nadzieję, ze mi się to udaje,bo zaczał na mnie zerkac katem oka. Musiałam się jednak postarac bardziej. Jakos za checic syna.
= Arku. Czy ja jestem ładną kobietą? - zapytałam nagle.
= Mamo! Oczywiscie,ze jestes ładna. Jesteś bardzo ładna.- odpowiedzial.
= Podobam ci sie?- zapytalam poraz drugi.
= Jako kobieta,tak. Podobasz mi się.- oznajmił.= A jak mam byc juz szczery,to musze powiedziec,ze masz calkiem nie złe ciało.- dodal.
= A bardziej konkretnie?
= Bardzuej konjretnie to masz niczego sobie piersi. Nie zły tyłek i całkiem niczego sobie nogi.- usłyszałam z ust Arka.
= Tak uwazasz?
= Nie. Ja to poprostu wiem,mamo.
Odetchnęłam i miałam na syna,jeszcze większą ochotę. Jeszcze bardziej go pragnęłam.
= Gdybys mial mnie o tym przekonac. To jak bys to zrobił?- zapytalam.
= Słowami trudno to opisac. Musiałbym to okazac w inny sposòb.
= W jaki?
Spojrzał na mnie.
= Noo...
= W jaki? - powtòrzyłam ochoczo.
= Mamo. Wolałbym...
= W jaki? - zapyrala poraz kolejny.
Westchnąl. Wiedziałam,ze nie chce piwiedziec. Wiedzialam,co ma na mysli,ale chcialam to z jego ust uslyszec.
= Nie rozmawiajmy juz o tym. Dobrze.- poprosił.
= Najlierw mi odpowiedz.
= Mamo...
= No smialo Arek.- za chęciłam syna przerywając mu.
= Musiałbym ci to pokazac.- usłyszałam
= To pokaz.- skwitowałam kròtko.
Zaskoczylam go,bo spohrzal na mnie tak,jakby mnie widział poraz pierwszy w zyciu. Byl tez trochę za zenowany. Tak mi się wydawało. Nie moglam odpuscic,wiec przeniosłam się na kanapę. Usiadlam tuz obok Arka,czujac cieplo bijące od jego ciała. Nawet ujelam jego dlon w swoje dlonie i poczulam,ze drgnąl. Było dla mnie jasne,ze boi się zrobić cokolwiek,wiec ja musiałam to wszystko jakoś zacząc. Przysunęłam twarz do jego twarzy. Po całowalam syna w policzek. Pusciłam hego dłoń a swoją skierowałam do jego krocza. Az pod skoczyl bo swoją dlon połozyłam na spodniach. Jezdziłam nią po jego kroczu i poczulam,ze jego penis się prezy. Szybko uròsł. Stał się twardy. Arek był za bardzo z szokowanyby cos powiedziec. Wykorzystalam to natychmiast. Udalo mi sie te slodnie z sunac z syna i cicho westchnęlam. Mialam przed oczami nie zle sterczacego ogiera. Po chylilam glowe. Otworzylam swoje usta i zaczelam sie nim zajmowac. Naprawdęzaczęlam to robić. Zaczęłam brać jego ogiera do buzi. Zaczełam go zsac. Namietnie. Katem oka widzialam,ze syn od chylil glowę. Oparl ja o oparcie kanapy. Wyczulam jego rękę na swoich wlosach. Słyszałam,ze oddycha nie ròwno. Szybko. Ja jednak nie przestawalam. Bralam jego ogiera glebiej. Wprawdzie dławiłam się nim. Krztusilam i musialam go na kilka sekund wypluwac. Ponownie go bralam do buzi z podwujną rozkoszą. Poczulam,ze syn zaczal pidrygiwac. Nie chcialam by przed wczesnie wytrysnał,wiec sie odsunelam. Na jego reakcje nie musialam wogole czekac. Prawie natychmiast mnie od chylil do tylu. Natychmiast znalazl sie na pidlodze. Byl wystarczajaco podniecony. Napalony. Zdarl zemnie majteczki. Roz chylil moje nogi. Wsunal miedzy moje uda glowe i steklam wyginajac plecy. Zrobilam to bo Arek przystapil do zajmowania się moją muszelką. Lizal mnie. Posuwal paluszkiem. Znowu mnie lizal. Przyciskal jezyk bardziej i nie mal penetrowal nim moje wnetrznosci. Stekalam glosniej i robilam się mokra. Do tego wszystkiego,zdjęłam bluzeczke,obnarzając swoje cycki. Dotykalam ich swoimi dlonmi a Arek lizal mnie z malymi przerwami. W koncu przerwal. Wyprostowal sie. Chwycil swojego ogiera. Do sunal go. Ocieral sie nim o moją cipunie. Nagle zaczal mi go wkladac. Powoli. Jakby sie tym delektowal. Za glebil go calego. Az mi sie w glowie zakrecilo,bo poczulam go głeboko. Zaczelam stekac. Arek mnie posuwal. Najpierw robil to dlugimi ruchami. Potem przyspieszyl i znowu zwolnil. Znowu zaczął mnie posuwać szybciej. Konczł. Czulam,ze konczy, bo brał mnie calkiem szybko. Wystekałam by go nie wyjmowal. Wybelkotałam, ze chce jego spermy w srodku. Wycedzilam ciezko,ze ma to zrobic w srodku. I zrobił to!Naprswde to zrobiĺ. Wystrzelil mi do srodka. Wystrzelil raz. Drugi. Pchnal mocno. Zdecydowanie. Ponownie pchnal. Spuscil sie do konca. Od sunął się zrywając sie na ròwne nogi
= Co mysmy zrobili? - odezwal się rozpsczliwie.
= Spokojnie. Nic sie nie stało.
Nie odpowiedzial. Wrecz wybiegl z pokoju. Wszedl do łazieki, traskajc za sobą drzwiami.
7 / 10 Syn Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Oral
To stalo się tamtego puznego popoludnia. Pamiętnego puznego popołudnia. I nigdy tego nie zapomnę. W domu zostalismy sami. Zostalam ja i mòj brat. Starszy brat,musze powiedziec. Ja znajdowalam sie w swoim pokoju. Lezalam na lozku na brzuchu, plecami do drzwi, czytajac czasopismo kobiece. Nie wiedzialam co robi moj brat i nie chcialo mi się jakos tego sprawdzac. Wlasnie trafilam na ciekawy artykul,gdy nagle w progu mojego pokoju,pojawił sie Adam. Dostrzeglam go kątem oka. = Co robisz? = Nie widzisz. Czytam- odpowiedziałam.= A co chcesz odemnie? - dodalam. = Pamietasz nasz zaklad siostrzyczko? Drgnelam. Pamietalam. Jasne,ze pamietalam. Pamietalam tez,ze ten zaklad przegralam. = Tak. - odparlam nie smiało. = Swietnie. Ciesze sie,ze pamietasz,bo cos mi sie od ciebie za tą przegraną nalezy. - skomentował. Znowu drgnęłam. Odlozylam czasopismo. Od wrocilam sie. Usiadlam i opuscilam nogi na podlogę. Spojrzalam na brata,zastanawiajac sie,czego on moze odemnie za źądac. = Dobra. Czego chcesz? - zalytalam. Usmiechnął się i pod szedł do mnie. Przy kucnąl przede mna. Polozył rece na moich kolanach. Spojrzal mi gleboko w oczy. Az poczulam dreszcze na plecach. = Wezmiesz mi do buzi,siostrzyczko.- uslyszalam. = Nie ma mowy. Ani mi sie sni! - warknelam. = Zrobisz to. Umowa to umowa.- oznajmil wstajac. = Wymysl cos innego. Naprawde nie zamierzalam tego robic,ale brat nie mial zamiaru mi odpuscic. Stal przede mna rozpinajac spodnie. Zdjal je i to samo zrobil z slipami. Zobaczylam jego fiuta. Poczulam jego reke na glowie. Swoje oparlam o jego cialo. Probowalam go od siebie odsunąc,ale nie umialam tego zrobic. Bylam za słaba na to. = Zrob to.- wycedzil przez zeby.= No dalej siostrzyczko. Zsij go. Chcialam powiedziec,ze nie zrobie tego i nie zdazylam. Wpakowal mi w usta swojego fiuta i zaczal sie poruszac. Wzdychal cicho. Zaczal poruszac moją glowa i zaczelam go zsac. = O taak... Taakk... Wlasnie takk umm... Ummm... Siostrzyczko... -belkotal wciskajac go w moją buzie raz po raz.= Zsij go... Zsij... Dalej... Dalej...- belkotal. Od sunelam sie. Za kaszlalam i ponownie go wzielam do buzi. Oddychalam nie rowno,a brat ciagle domagal sie odemnie bym go zsala dalej. Nawet przyspieszyl poruszajac sie swoim cialem. Chrzakalam,chcac uciec glowa. Nie pozwolił na to. Uslyszalam cos w rodzaju " uhm... Uhmm"Potem przytrzymał moja glowe i zaczal stekac. Za drzal. Mocno zadrzal. Wlewał mi w usta sperme. Trysnal raz drugi trzeci. Spuscil sie co do ostatniej kropli i w koncu odsunal sie odemnie. = Swinia - warknelam bo musialamcała slerme polknac. Brat jakby nigdy nic, siegnal po swoje slipy i spodnie. Wzial je do reki. Skierowal sie do wyjsciaz z mojego pokoju. = Wiesz. Umiesz to robic.- uslyszalam. Wyszedl i zostalam sama. Zastanawialam sie co bedzie luzniej. Balam się,ze to jeszcze nie koniec. Balam się,ze brat bedzie pròbował sie do mnie do brac. Balam się, ze bedzie chcial mnie przeleciec. Bedzie chcial sie zemną za za bawić. Znając go,wiedzialam,ze jest do tego zdolny.
0 / 10 Al Berto Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Kazirodztwo
Cześć jestem Michał
Mam 18 lat i mam siostrę młodszą rok od siebie.
Ma niewielkie piersi które widziałem nieraz przez okno od łazienki gdy się kąpała.
Pewnego dnia gdy miałem 16 lat było późno i moja siostra spała... Wtedy położyłem się koło niej i wysunąłem z bokserek swojego penisa, który stał na baczność i domagał się zaspokojenia.
Siostra spała i miała na sobie koszulkę nocną a pod nią nie było nic, wtedy uniosłem koszulkę i zacząłem ssać jej sutki i walić konia. Kutas był tak naprężony że wystrzelił po chwili prosto na uda siostry i jej majtki, wtedy się obudziła i zaczęła krzyczeć ale po chwili się uspokoiła i zdecydowała mi zrobić loda. Napluła na główkę i wzięła ją do ust a ja jej głowę docisnąłem do końca aż się zakrztusiła. Wtedy ja spuściłem się ponownie w jej ustach a ona połknęła moją spermę i ja przeszedłem do swoich czynności. Zacząłem całować jej małe usta i wsadziłem jej język do gardła, a ona zrobiła to samo i postanowiłem schodzić coraz niżej więc zacząłem schodzić buziakami niżej całując jej suty i zszedłem do jej muszelki ... Lekko różowa i mokra z soczków.
Zagłębiłem swój język w jej muszelce gładząc jednocześnie palcem po łechtaczce, wtedy zaczęła pojękiwać głośno co mnie wzruszyło i z większym impetem liznąłem jej szparkę. Postanowiłem wtedy przejąć kontrolę i nasmarowałem swojego penisa i cipkę siostry i zacząłem wsadzać jej w szparkę i wsadziłem powoli główkę która weszła z lekkim oporem, wtedy kazałem się jej rozluźnić i wsadziłem mocniejszym ruchem głębiej i poczułem jak pękła jej błona dziewicza i zacząłem mocniej i mocniej pchać jej w cipkę że zauważyłem jak wypływa jej krew z pochwy i po 10 minutach poczułem że dochodzi i ja jednocześnie z nią doszedłem i spuściłem się w jej wnętrzu, opadając z sił na nią, wyjąłem penisa i pocałowałem namiętnie ją w usta oczywiście z odwzajemnieniem. Siostra wtedy powiedziała że chce abym spenetrował mocno jej odbyt na co kusząco się zdecydowałem. Wsadziłem język w jej odbyt i lizałem jej oczko przez dłuższy czas gdy ona jęczała po cichu wtedy wsadziłem dwa paluszki co bardzo ją bolało ale przyjęła to ze zrozumieniem i wsadziłem penisa po czym rżnąłem ją jak dziwkę. Po 20 minutach wspaniałego analu spuściłem się jej na plecy i między pośladki. Potem zrobiła mi zajebistego loda i leżeliśmy przez chwilę wtuleni w siebie i ona nago zasnęła na mojej klatce piersiowej a ja na dobranoc dałem buziaka i zwaliłem sobie na dobry sen i po chwili również zasnąłem. Rano natomiast obudziłem się już sam a siostra brała kąpiel wtedy zauważyłem jej majteczki na podłodze i wziąłem je pod nos i tak wdychałem ten zapach przez chwilę i między czasie waliłem konia spuściłem się na brzuch a ona wtedy wróciła i wylizała co do kropli i powitała mnie buziakiem. Była to jednorazowa sytuacja i więcej to się nie powtórzyło. Teraz minęło 10 lat od tej sytuacji i jestem żonaty... Mieszkam w Holandii i mam dwie wspaniałe córki które mają 6 lat i 2 latka.
Czerpię miło z życia i do zobaczenia kiedyś może w innym opowiadaniu.
5.5 / 10 Michu Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Kazirodztwo
Przyrodnia siostra ale zawsze siostra, to naprawdę ładna kobieta. Kobieta bo,jest starsza odemnie. A choć to przyrodnia siostra,to mam z nią dobry kontakt. Może dlatego ten kontakt taki jest,bo zawsze chciałem mieć siostrę. Nie koniecznie starszą,ale chciałem mieć. Dużo czasu spedzamy razem i dużo z sobą rozmawiamy. Wiem tez,ze mogę z nią pogadac o wszystkim i zawsze zostaje to miedzy nami. Jednakże w ostatnim czasie,zacząłem patrzeć na Monikę nie co inaczej i był to,jak dla mnie poważny problem. Zaczęła mi się podobać. Zaczęła mnie pociągać. Zaczęła pobudzać moje zmysły. Zacząłem mieć na nią ochotę i nie wiedziałem,co mam z tym zrobić. W dodatku,widywalem ją przecież ubraną różnie. Widywalem ja przecież w sukienkach. W obcislych bluzkach i krótkich spudniczkach. Widywalem ja w obcisłych spodniach i tak dalej. Zdarzało mi się widywać Monikę,nawet w bieliźnie,choć było to bardziej przypadkowe,niż zamierzone. A wtedy,widziałem ją w nowym stroju kąpielowym. W jasno niebieskim dwu częściowym stroju kąpielowym. W dodatku gora tego stroju,była skąpa i zapinana z przodu. Odslaniala ona dużą część,tych jej nie byle jakich piersi. Opalała się w tym stroju,leżąc na lezaku,ustawionym na tarasie. Leżała na plecach,a ja gdy na ten taras wyszedlem nie mogłem oderwać od niej oczu. Nawet jak usiadlem na krześle przy ogrodowym stoliku,to nie odrywalem od niej oczu. Wpatrywałem się w Monikę w taki sposób,jakbym ją zobaczył Poraż pierwszy w życiu. Nawet wzdychalem sam do siebie i z trudem z ogromnym trudem,panowałem nad tym swoim podniecenoem. Jakby jeszcze tego było malo,to Monika skierowała na mnie swój wzrok w pewnej chwili. Miałem wrażenie,ze jakby na ułamek sekundy,zatrzymała go na moich kąpielowkach. Zapytała mnie,czemu jej się tak przygladam,a ja nie umialem odpowiedziedziec.
+Odpowiesz mi?--zapytała.
+Monika.
+Co Monika?
+Bo mi się podobasz.--odpowiedzialne.
+Ach tak. Podobam ci się. Ja ci się podobać,czy moje cycki Paweł?Bo chyba bardziej ci się podobają moją cycki,niż ja sama.--odpowiedziała +No co. Nie jest tak braciszku?--zapytała.+Tylko nie kłam.--odezwała się znowu i jeszcze raz na mnie spojrzała.
+No podobają mi się.--przyznalem cicho+ Ale wszystko inne tez mi się podoba.
Usmiechneła się do mnie i się znowu do mnie odezwała.
* Chcialbys mnie popiescic?
Drgnąłem,jak to powiedziała.
+No chciałbys?--powtórzyła,poczym wstała i podeszła do mnie.--Wiem,ze chciałbys.--powiedziawszy to pochyliła się nademna. Ujęła mnie za rękę.+Chodź.
Pociągnęła mnie za sobą. Przez otawte drzwi tarasowe weszlismy do środka. Znaleźliśmy się prawie na środku dużego pokoju,a Monika objęła mnie nagle w pół i przysunela się do mnie. Aż mi się nie mal w głowie zawróciła,gdy zaczęła całować mnie po moim nagim torsie i osuwac się w dol mojego ciała. Westchnąłem głośno,gdy znalazła się na kolanach. Patrzylem,widziałem i czułem jak ściągnie w dol,po moich nogach,moje słupy. Westcnalem jeszcze głośnej. Westchnąłem bo Monika,zaczęła się zajmować,moim sterczacym penisem. Najpierw i parę razy przeciągnęła po całej jego długości,swoim języczkiem. Potem,przez chwile,wspomagając się języczkiem,ruszała mi go dłonią. Po dalszej chwili zaczęła mi go ssać. Wzięła go do swoich ust i zaczęła mi go ssać. Na dodatek rozpiela staniczek i od razu zacząłem jej cycki obmacywac. Stekalem,a ona mi go ssała. Regularnie machała swoją głową,a mnie naprawdę było dobrze. Nawet poruszała szybciej swoją głową,co spowodowało,ze moje ręce na tej jej głowie wylądowały.
Monika ssala go jeszcze parę minut,poczym powoli odsunęła twarz. Powoli wstała i w następnej chwili,wylądowalismy na wąskiej kanapie. Ja wylądowalem na Monice. Zacząłem całować te jej cycki. Drażnić te jej sutki. Calowalem ja po całym brzuchu. Ponownie zajmowałem się jej cyckami i znowu calowałem jej brzuszek. Dotarlem nawet do majteczek.
Monika się lekko uniosła a ja je zdjalem. Rozchyliła uda. Chwyciła moją głowę i przyciągała do siebie. Teraz wylądowałem twarzą przy jej rozkosznej cipce. Zacząłem wiec ja piescic językiem,a Monika pojekiwala tulac mnie do siebie,jakby z dwojoną siła. Nie mal penetrowalem wnętrze jej cipki.
W końcu oderwała mnie od siebie i wciągnęła na siebie. Będąc bardzo napalony,wszedlem w nią. Wjechałem z nią głęboko. Bardzo głęboko. Monika lekko się wygieła i zacząłem ją posuwać. Podnosilem się i się opuszczałem. Było mi naprawdę fantastycznie.
Zacząłem się poruszać szybciej,a i Monika zaczęła poruszać się swoim ciałem. Byłem o mały kroczek od wytrysku. Do chodzilem. Byłem bardzo bliski,spuszczenia się.
+Zrooobbb tooo.--wyszeptala
+ Chcesz do środka?
+Chceee,,,,chcee,,zroob too,,,ochchch,,,ochchch,,,zrobb too,,,--wycedziła.
Pchnalem raz,drugi,trzeci. Oboje zaczęliśmy zrzec. Ja się spuszczalem do jej cipki,Monika miała orgazm.
Gdy juz było po wszystkim,przylgnalem do niej i lezelismy tak,jakąś chwilę.
+Zlaź że nie.--wyszeptala w końcu.+No już. Zlaź. --dodała.
Wstalem choć nie chętnie,a Monika usiadła,patrząc na mnie. Cmoknalem ją w policzek a zaraz potem poszedłem do łazienki,wziąć szybki prysznic. Miałem nadzieję,ze był to nasz jeden,jedyny raz.
0 / 10 Bracoszek Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Stopy
Świetna laska - pomyślał spoglądając na atrakcyjna kobietę, która krzątała się za kontuarem baru w którym się znajdował pijąc piwo i siedząc przy stoliku w gley sali. - Cholera. Naprawdę nie złą łaską. Ciekawe czy ma feceta. - pomyślał znowu nie odrywając od niej wzroku.- Chętnie bym ją zaprosił na kawę. - pomyślał znowu. Dopil piwo i się podniósł. Podszedł by za mówić sobie jeszcze jedno,a przy tym postanowił ją zagadać.
- Mogę wiedzieć,jak pani na imię? - zapytał.
Kobieta,bo nie wątpliwie była ona kobieta,spojrzała na niego. Uśmiechnęła się. Wypełniła szklankę piwem i postawiła ją przed tym,jak się jej wydawało młodzieńcem, który nie miał więcej,jak jakieś dziewiętnaście,góra dwadzylat.
- Ania.
- Ładne imię - stwierdził. - Łukasz.- przedstawił się kobiecie.- Może dala by się pani zaprosić wieczorem na kawę. Oczywiście po pracy.- dodał.
- Szybki jesteś. Dopiero się Tobie przedstawiłam,a już mnie zapraszasz na kawę. Zawsze tak robisz? - zapytala.
- Czy ją wiem czy zawsze. Może tylko wtedy,gdy widzę piękną kobietę. A pani taka kobieta jest.
- I co? Te inne piękne kobiety zgadzają się na to spotkanie? - zapytała żartobliwym tonem.
- Nie. Zawsze dostaje kosza.
Roześmiała się i spojrzała na tego Rafała.
- Wiesz co. A ją się z Tobą umowie. Zrobię na złość tamtym,które dały Ci kosza i się z Tobą umowie. Kończę o dwudziestej drugiej.- oznajmiła.
- Świetnie. To ja przyjdę.
Chciał jeszcze trochę z nią pogadać, ale na schodziło się klientów. Wypił więc piwo,powiedział -;Narazie - i wyszedł.
Resztę dnia spędził na zakupach,bo poprosiła go matka. Pomógł jej trochę przy sprzątaniu i oznajmił że jest umówiony,więc może wrócić nie co Puzniej.
Pod barem zjawił się wcześniej. Nie wchodził jednak do środka.
Wyszła z niego parę minut po dwudziestej drugiej.
- A już myślałam że się nie pojawisz. A tu proszę. Jesteś.- za żartowała.
- Mogę sobie pujsc jak chcesz.
- Dobra. Dobra. To dokąd mnie porywasz?
- Gdzieś gdzie jest cicho i przytulnie. Znam takie jedno miejsce.
- Ją też znam. Bo widzisz Rafał. Jestem trochę zmęczona,prawdę mówiąc. Ale chętnie się z Tobą kawy napije. Zapraszam jednak do siebie.
- Serio?
- Serio - odpowiedziała.- No idziesz.
- Tak,tak.
&&. &&. &&. &&. && &&. &&. &&.
W jej mieszkaniu znaleźli się po dwudziestu minutach. Powiedziała żeby się rozgościł i poczekał chwilę,bo musi syogarnac i wziąć szybki prysznic. Slyszal że jest w łazience i myślał o tym,jakie piękne ona musi mieć ciało.
Z łazienki wyszła po dziesięciu minutach . Miała na sobie szlafrok,a on się zastanawiał,co jeszcze ma pod nim?
Poszła do kuchni zrobiła kawy i przyszła z nimi do pokoju. Wreszcie rozsiadła się wygodnie na kanapie i z ulgą odetchnęła. Strasznie bolały ją nogi od tego stania za barem.
- Nogi Cię bolą. Co?
- A jeszcze jak.
- Wiesz co. Mam pomysł.
- - Jaki?
- Zaraz zobaczysz. - odpowiedział.
Przeniósł się z fotela na kanapę. Usiadł po czym i nagłą chwycił jej nogę układając je sobie na swoich udach. To samo zrobił z jej druga nogą. Westchnela,gdy zaczął masować jej delikatne małe stopy.
- Umm. Ale mi dobrze. Nie przestawaj.- poprosiła.
Masował stopy,poczym przesunął ręce wyżej. Widział nawet te jej zieimajtki i westchnął. Delikatnie błądził dłońmi po jej nogach. Dotykał jej ud,a ona oddychała czasem szybciej. Postanowil przesunąć swoją dłoń nie co wyżej i palcami tej dłoni prawie dotykał jej majteczek.
Sprawiało jej to przyjemność,więc się nie broniła. Leżała z zamkniętymi oczami powtarzając sobie w myślach.- Tylko nie przestawaj. Nie przestawaj. Nie rób tego.
Zaczął dotykać jej majteczek. Zaczął pieścić przez majteczki paluszkami jej cipkę. Robiąc to,przesunął się do tyłu. Rozwiązał wolna dłonią szlafrok i pochylił głowę do majteczek. Jekla,wyginając plecy.
Teraz z kolei zsunął z niej majteczki i sama rozchylila przed nim nogi. Zaczęła stękać bo lizał jej cipkę. Bo robił to nie zwykle przyjemnie. Świetnie to robił. Robił to,jak żaden inny mężczyzna,Anię miała ich wielu do tej pory.
Stękała bo jego języczek poruszał się szybko. Zwalniał i znowu poruszał się szybciej.
- Ummmmmm,,,ummmm,,,- wystekala.
Oderwał twarz i się podniósł. Szybko się rozebrał i widziała jego sterczącego penisa. Nie broniła się gdy miała go przy ustach. Wzięła go do buzi. Zsala go,a Rafał obmacywał przy tym jej piersi. Dotykal ich.
- Weź mnie. Och weź mnie.- wyszeptała.
Znalazł się na niej. Zaczął wchodzić w jej dziurkę. W jej rozkoszną,cudowna dziurkę. Brał ją wchodząc w nią gleboko.
Oboje zaczęli się poruszać. Jakby się stali jednością. Oboje osiągnęli orgazm. Ona dygotała. On się na nią spuszczał. Potem przylgnął całym sobą do niej.
-Jestes cudowna. - wyszeptał jej do ucha.
- Kawą z śniadaniem?
- Chcesz żebym został na noc?
- Uhm.
Został.
4.5 / 10 Bez autora Rajstopy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Uległość
- Pani Magdo. Czy mogę pani coś powiedzieć? - odezwał się do mnie Arek,kolega mojej córki, który znajdował się zemną sam na sam w dużym pokoju,a który podobał mi się od jakiegoś czasu,mimo tych niespełna dwudziestu lat,które miał.
- Oczywiście, że możesz.- odpowiedziałam,siedząc na fotelu.
- Nie wiem,czy pani wie. Ale jest pani, naprawdę atrakcyjna kobietą. Szkoda tylko,że ja jestem taki młody.- usłyszałam z jego ust.
- Dlaczego szkoda? - zapytałam.
- Bo gdyby było inaczej, to zapewne,bym się o panią starał.- usłyszałam jego odpowiedź. - A tak. Klapa po całości,pani Magdo. - dodał uśmiechając się do mnie.
Nie taka całkiem klapa.- pomyślałam sobie,spojrzawszy na Arka. - Nie tak do końca klapa.- pomyślałam znowu i odetchnęłam.
- Tak? I co byś wtedy zrobił? - zapytałam
- No nie wiem. Staralbym się panią zaprosić na jakąś kolację,albo coś w tym stylu. Zaproponowalbym spotkanie. Bo ją wiem,jeszcze co.
- Czyli,staralbym się mnie poderwać,Arku.- skomentowałam i to ja się uśmiechnęłam.
- Tego też nie wykluczam.- oznajmił obserwując mnie uważnie.
- Ale mogłabym też Cb odrzucić.
- No tak. Mogłaby pani.
- I co wtedy byś zrobił?
- Napewno poczułbym się zawiedziony.- skwitował,spojrzawszy na zegarek. - Cholera. Puzno się zrobiło. Przepraszam pani Magdo, ale muszę już iść.- oznajmił nagle.
O nie mój drogi. Nigdzie nie pujdziesz. Zemną nie tak łatwo - pomyślałam sobie.
- No dobrze Arek. Powiedzmy,że udałoby Ci się mnie poderwać. Co dalej? Kolacja? Wino? I co? Łóżko i seks?
- To pani powiedziała,pani Magdo. Nie ja.
- Ale o tym pomyślałeś.- odparłam łagodnym tonem.
- Myśleć o czymś,a zrobić to,to całkiem dwie inne rzeczy. Ale nie powiem,że tak by nie było. Kto wie. Zresztą. Nie ma sensu pani Magdo,gdybać nad tym,co było gdyby.- powiedział. - A ją naprawdę muszę uciekać.
Pod niósł się z tej kanapy i też wstałam. Nie miałam zamiaru go wypuszczać z mieszkania. Mialam zamiar go zatrzymać na dłużej.
- To może,powinieneś to, zrobić.
Spojrzał na mnie,a ja do niego, podeszłam. Miałam na niego ochotę. Cholernie wielką ochotę miałam. Przeciez byliśmy sami i nie miałam nic do stracenia. Przysunelem się jeszcze bliżej,a moje cycki,ukryte za bluzka, otarły się o jego tors. Poczuł to,bo drgnął. Troche się przestraszył,bo od sunął się odemnie,nie znacznie do tyłu.
- Przepraszam, ale,,,,.
Umilkł bo znowu się do niego przysunelam. Bardziej zdecydowanie. Bardziej mocno. Nawet z sunelam rękę w dół naszych ciał i położyłam dłoń na jego spodniach. Odrazu poczułam tą zmianę, która w nich zaszła. Stanął mu. Jego penis pod wpływem dotyku mojej dłoni się wyprezyl. Był nawet duży. Przelamal się i jego dłonie wylądowały na moim ciele. Najpierw na biodrach, potem przesunął je do tyłu. Polozyl je na moim tyłku,zasłoniętym, krótką spudniczka i zaczął ściskać nimi moje pośladki. Aż mi po plecach ciarki przeszły,gdy to robił. A że jestem kobietą dojrzała i doświadczona, to doskonałe wiedziałam,co mężczyźni lubią. Co im sprawia przyjemność. Zaczęłam się powoli osuwać przed Arkiem i znalazłam się na kolanach. Rozpielam mu spodnie. Sciaglam je najniżej jak mogłam i to samo zrobiłam z jego bielizna. Ujrzałam jego fiuta. Sterczał wystarczająco mocno,a ja postanowiłam się nim zająć w odpowiedni sposób. Trochę go podraznilam językiem. Trochę go podraznilam wargami ust i wreszcie wzięłam do buzi. Sama westchnęłam gdy to zrobiłam. Zaczęłam go zsac. Co tam zsac. Ja mu go z wielką rozkoszą,namiętnie obciagalam Robiłam to,tak,jak żadnemu wcześniej innemu facetowi. Brałam go całego. Dławikami się nim. Krztusilam się nim,ale go obciagalam ochoczo. Arkowi było tak dobrze,że zaczął poruszać biodrami i miał obie ręce na mojej głowie.
Sama postanowiłam przestać,więc od sunelam twarz i wstałam. Zaczęliśmy się całować,a Arek zdjął zemnie bluzkę. Nie mal zerwał z moich cycków i tak cienki biustonosz. Do brał się do nich. Obmacywał mi je. Całował na przemian i znowu obmacywał. Potem przyciągnął mnie do kanapy. Wylądowałam na niej na plecach,patrząc na jego sterczącego ogiera. Wzdychalam gdy pozbawił mnie spudniczke i majtek. Gdy mi rozchylił nogi i dobrał się językiem do mojej cipki. Lizal mnie,cholernie cudownie. Az się cala trzęsłam podrywając się raz po raz i jęcząc do tego jak oszalała.
W końcu i Arek przestał to robić. Wdrapał się na mnie i znalazł się okrakiem nad moimi cyckami. Jedna ręka podniósł moją głowę,a drugą podsunął mi do ust swojego fiuta. Dał mi go do obciągania i posłusznie,jak niewolnica,znowu miałam go w buzi. Robiłam to bardzo krótką chwilę,a następnie jego fiut znalazł się między cyckami. Ściskam go nimi,a Arek pieprzył mi je. Było cudownie.
Wreszcie wylądował na mnie,z swoją palą w mojej cipce. Byłam tak na niego napalona,że już po chwili dostałam nie samowitych skurczy. Poczekał aż przestanie dygotać i zaczął mnie pieprzyć. Ostro,mocno pieprzyć. Aż mi się gwiazdki przed oczami pokazywały. Wycedzil że zaraz kończy. Poruszył się jeszcze kilka razy,poczym się wysunął. Unioslam głowę obmacując cycki i patrząc jak się spuszcza na mój brzuch. Widzialam i czułam jak jego spermą strzela z jego pały. Wprawdzie miał krótki,ale obfity wytrysk. Gdy się podniósł z tej kanapy, bardzo głęboko odetchnął. Ja zresztą też.
- Byłeś cudowny.- odezwałam się cicho.
Pochylił się. Pocałował mnie w policzek i wyszeptał,że musi iść do łazienki by wziąć prysznic.
- Dobrze. Idź. A ja się ubiorę i zrobię parę kanapek. Jakoś zglodnialam.
On poszedł do łazienki,a ja się ubrałam i poszłam do kuchni. Pomyślałam sobie,że najchętniej to bym z nim to powtórzyła,ale bałam się,że w każdej chwili może wrócić córka.
- Zjesz? - zapytałam gdy wszedł do kuchni.
- Nie. Wiesz. Ja,,,
- Dobrze już,już dobrze. Idź jak musisz.
Pocałował mnie i powiedział,że napewno wrócimy do tego tematu. Uśmiechnęłam się.
Zostałam sama i zadowolona. To było wspaniale bzykanko.!
8 / 10 Potzebujaca Pończochy bardzo krótkie
Status:
Oczekuje na zatwierdzenie
Kategorie:Kazirodztwo
To wydarzyło się naprawdę. Naprawdę,naprawdę. Bez kitu. Bez ściemy. Bez zmyślania. Bez fantazjowania. Bez kitu i naprawdę,pieprzylem moją własną prawdziwą,która mnie przecież urodziła, mamę. Bez kitu,naprawdę mamę bzykalem posuwalem swoją mamę. Bzykalem ją z wielką rozkoszą. Robiłem to,bo sama tego chciala. Bo sama miała na to ochotę. Wielka Ochotę. Możecie wierzyć. Albo nie. Ale tak właśnie było. A miałem wtedy zaledwie czternaście lat,więc dopiero dorastałem Dopiero krztaltowa się moje ciało tu i tam,chociaż uwazalem,już wtedy uważałem,że nie jest z tym,tak źle. Ale była to tylko moja wyłączną opinia. Nie wiedziałem jeszcze,że ta opinia jest prawidłowa. Słuszna i trafna. Przekonałem się o tym, pewnego popołudnia. Wieczora. Jak zwykle,co nie jest przecież czym dziwnym po wspólnej kolacji, poszedłem przygotować się do snu. Poszedłem do łazienki,by wziąć przed snem kąpiel. A że mieliśmy prysznic,więc poszedłem wziąć prysznic. Trwało to jakiś kwadrans. Wyszedłem z kabiny i sięgnąłem po ręcznik by się wytrzeć. Już miałem sięgnąć bo świeżą bieliznę,gdy drzwi łazienki się otworzyły. Od ruchowo oplotem się ręcznikiem od pasa w dół i zobaczyłem moją mamę. Zresztą. Nikt inny To nie mógł przecież być,bo mieszkamy sami. Wsunęła się do łazienki,mając na sobie nie długą - sam nie wiem jak to nazwać - niby bluzkę. Niby koszulę. Tak czy owak, to coś,odsłaniało jej nogi,a nawet uda. To coś,podkreślało jej piersi. W dodatku widziałem,że moja mama ma pod tym czymś, zupełnie nagie piersi. Wyraźnie to widziałem i byłem tym mocno zaskoczony. Stałem jak samotny kółek na od ludziu i byłem zdezorientowany,bo poraz pierwszy coś takiego się zdarzyło. Porza pierwszy mama weszła do łazienki,gdy ja w niej byłem. Stalem jak posąg ustawiony na cokole,a mama przez jakąś chwilę - nie wiem przez ile - wpatrywała stwemnie. Wpatrywała się w mój nagi tors i robiła to naprawdę dziwnie. W końcu,po tej chwili, która wydawała się dla mnie wiecznością,prze sunęła się w moją stronę. Zbliżyła się do mnie. Znalazła się przede mną i dzieliło nas nie więcej,jak pół kroczku. Usłyszałem,że odetchnęła gleboko i się wreszcie do mnie odezwała. Powiedziała mi, poprostu powiedziała,prosto z mostu powiedziała,że chce zobaczyć co ja tam mam Że najwyższy czas na to,by się o tym przekonać. Chcialem coś zrobić,choć sam nie wiedziałem co. Mama jednak,zdecydowanym ruchem szarpnęła ten ręcznik, który natychmiast opadł na posadzkę. Spojrzała w dół mojego ciała. Stwierdziła,że się nie myliła,bo wiedziała,że jestem dosyć dobrze obdarzony przez naturę. Znowu chciałem się odezwać. Chciałem powiedzieć cokolwiek i nie umiałem Głos mi ugrzązł w gardle,a mama przybliżyła się do mnie. Ujęła mojego członka do dłoni. I wystarczyło że to zrobiła i natychmiast mi się wyprezyl. Natychmiast mi stanął. Zrobił się natychmiast twardy. Nie małe zakręciło mi się w głowie,gdy mi go poruszała swoją dłonią. A że nikt mi jeszcze tego nie robił,to prawie się jej w dłoń spuściłem Nie prawie,bo to zrobiłem,trzęsąc się przy tym jak galareta na talerzu. Mama wyszeptała,że to normalne i nadal drażniła mi członka. Robiła to tak dobrze,że znowu mi się szybko wyprezyl. Znowu mi sterczał. Nie przestając mi go ruszać wzięła wolną ręką moją rękę i przysunela mi Jana do swoich majteczek. Poruszała moją rękę,a ja pod palcami dłoni czułem jej cipkę. Wspaniała cipkę. Robilem to,a mama nadawała mojej dłoni tempo ruchów. Bylem tak bardzo podniecony tym wszystkim,że znowu byłem bliski wytrysku,ale mama wiedziała jak mnie przed nim powstrzymać i udało się jej to zrobić. Po następnej chwili wyszeptała mi do ucha,że nie mam się czesgo wstydzić. Że wie że jeszcze się nie kochałem,ale ona to zmieni. Że sprawi że stanę się mężczyzną. Bardzo,ale to bardzo powoli przy kucnela przede mną i przez parę minut robiła mi to ustami. Przez parę minut miała w ustach mojego członka. Potem,znowu stała przede mną,a ja się znalazłem przed nią na kolanach. Przyciskala moją twarz do siebie i to ja piescilam jej dziurkę języczkiem. Było to przyjemne i podniecające. Mama poruszała się lekko biodrami i cicho wzdychała. Po następnych kilku minutach podniosła mnie i przyciskał do siebie. Pieszcząc mi członka,zaczęła się odwracać,plecami do mnie. Oparła się ręką o ścianę a drugą ręką za rzuciła to coś,na swoje plecy. Wypieka w moją stronę swój tyłeczek zasłonięty majteczkami. Stalem widząc jak opuściła majteczki na wysokość ud. Chwyciła mojego członka i przysunela go do swojej wilgotnej dziurki. Położyłem ręce na jej biodrach i się przesunęła do tyłu. Jezu! Zrobiła to,a mój sterczy członek się w niej zagłębił. Jeknelam przy tym cicho,bo byłem w niej cały. Po same swoje jądra. Sam oddychałem nie równo i szybko,ale zacząłem ją brać. Od sunalem się nie znacznie i się do suwalem. Wyzywałem się z niej i się w nią wsunalem. Mama szeptała,mówiąc że mam to robić szybciej. Ze mam zwolnić. Że mam to robić bardziej mocno,bo tak właśnie lubi kobieta. Zacząłem się w końcu poruszać znacznie szybciej,a krew zaczęła mi uderzać do mózgu. Zaczął mnie oblewać pot i zacząłem drżeć. Do chodziłem. Mama jako dojrzała,doświadczoną kobieta,wyczuwała,że zaraz skończę. Nawet chciałem się wycofać,ale ona PRZYCISLA się do mnie. Zaczęła dziwnie się wyginać,przeżywając orgazm. Też już dłużej nie mogłem. Poczułem się do niej. Moje dłonie wylądowały na jej piersiach. Pchnąłem jeszcze kilka razy i sam zacząłem dygotać. Spuszczałem się. Spuszczałem się do środka. Spuszczałem się w własną mamę i było to fantastyczne! Od sunalem się od niej. Musiałem przysiąść na brzegu wąskiej wanny,a mama poprawiała majteczki,będąc zwrócona twarzą do mnie. Potem mnie cmoknela w policzek,mówiąc że jak na pierwszy raz, to spisałem się rewelacyjnie. Z uśmiechem powiedziała,że musi częściej się mną zajmować,bo mi się to należy. Potem wyszła, zostawiając mnie samego,a ja nie mogłem uwierzyć w to,co sy stało. Nie przypuszczałem,że to zdarzenie,będzie miało w puznieszym czasie dalszy ciąg. Nie wiedziałem jeszcze,że z moją mamą będzie mnie łączył seks.
1.5 / 10 Synek Rajstopy bardzo krótkie