Ucieczka z Sycylii
/ 10Średnia ocena czytelników
*BrottiAutor opowiadania
Licznik wyświetleń
PończochyRodzaj bielizny występującej w opowiadaniu
bardzo
długieDługość opowiadania

długie
- Panowie, z całym szacunkiem, ale nie ma potrzeby, żebyście cały czas towarzyszyli Panu Fernazziemu. W tym miejscu z całą pewnością nic mu nie grozi, więc zaczekajcie tutaj panowie, przy ścianie znajduje się barek, jest do waszej dyspozycji. Częstujcie się czym chcecie.
Ochroniarze popatrzyli pytająco na swojego szefa.
- Zostańcie – rozkazał im, pokazując zarazem ręką, by nie szli za nim.
Dwaj panowie posłuchali się grzecznie, po czym ruszyli w stronę barku. Lokaj poprowadził Fernazziego przez drzwi, za którymi siedziało przy wielkim stole siedmiu równie elegancko ubranych ludzi. Całe pomieszczenie uderzało swoją elegancją oraz bogatym wystrojem. Siedzący u szczytu stołu stary człowiek, zwany Don Markano, wstał, podszedł do Fernazziego i przyjaznym tonem powiedział:
- Witaj, Paolo, ty stary byku, dobrze, że już jesteś – mówiąc to klepnął go po ramieniu.
- Witam, don Markano. Co jest powodem, że zwołał pan to spotkanie?
- Chciałem się spotkać ze starymi przyjaciółmi – powiedział przyjaźnie Markano, po czym dodał – jest też ważniejszy powód. Musimy omówić parę spraw związanych z naszymi interesami. Mam też dla wszystkich tu obecnych bardzo przykrą informację. Ale poczekajmy, aż przybędą pozostali.
Paolo Fernazzi podszedł do stołu, przywitał się z obecnymi i usiadł na przeznaczonym sobie miejscu. Wszyscy obecni w tym pomieszczeniu ludzie bywali tu już wielokrotnie i każdy z nich miał jakby „przypisane sobie” miejsce przy tym stole, które zawsze zajmował. Widać było po tych ludziach, że się znali, między niektórymi można było wyczuć przyjazne stosunki, a niektórzy byli do siebie wrogo nastawieni, choć wszyscy zwracali się do siebie bardzo uprzejmym tonem. Między nimi jednak był jeden człowiek, którego Paolo nie mógł rozpoznać. Był najmłodszy z całego towarzystwa, miał na oko jakieś 25 lat, i Fernazzi gdzieś go już widział, lecz nie mógł sobie przypomnieć gdzie ani z kim. W międzyczasie do pokoju przybyło jeszcze dwóch ludzi w eleganckich garniturach. Przywitali się kurtuazyjnie ze wszystkimi i zajęli miejsca przy stole. Chudy lokaj, ten sam, który przyprowadził pana Paola, podchodził do wszystkich i częstował długimi cygarami z eleganckiego pudełka. Następnie nalał każdemu po szklaneczce dobrego sycylijskiego wina z winnicy dona Markano, przyniósł wielki półmisek pełen pysznych oliwek, z którego każdy mógł się częstować i wyszedł z pokoju. Dziesięciu siedzących przy stole ludzi zapaliło cygara i zabrało się do obrad. Było to dziesięciu najważniejszych ludzi w całym Palermo. Dzięki swoim potężnym organizacjom mafijnym zarabiali olbrzymie pieniądze i mieli wpływ na wiele rzeczy, od decyzji podejmowanych na ich korzyść przez przekupionych polityków w Rzymie, po decydowanie o ludzkim życiu bądź też o odebraniu go komuś. Don Markano był tak zwanym „Capo di tutti capi”, czyli „szefem wszystkich szefów” mafijnych rodzin z Palermo. Przewodniczył on radzie, którą tworzyło owych dziesięciu potężnych ludzi, do których należał również Paolo Fernazzi. Don Markano zaczął swoją oficjalną przemowę:
- Panowie, jak już zapewne wszyscy zdążyliście zauważyć, nie ma dziś między nami naszego przyjaciela, pana Fabrizia Mannare’go z Croce Verde. To jest owa przykra wiadomość, którą muszę wam przekazać. Nasz przyjaciel odszedł od nas dwa dni temu, został brutalnie zamordowany z rozkazu rodziny z Belmonte Mezzagno. Jak zresztą wiemy, od dawna byli ze sobą skłóceni. Oczywiście nie ujdzie to na sucho klanowi z Belmonte Mezzagno, ale vendettą zajmę się ja z obecnym tutaj synem pana Fabrizia – Dantem Mannare. – To mówiąc, wskazał uprzejmie ręką na owego młodzieńca, którego Fernazzi na początku nie mógł rozpoznać, lecz teraz już go sobie przypomniał – parę razy go widział z jego ojcem. Młody Dante Mannare skłonił się w kierunku Dona Markano, który po krótkiej przerwie kontynuował swoje przemówienie – Dante chciałby również odzyskać teren należący niegdyś do jego ojca – chodzi o zyski z targowiska, które mieści się na granicy Croce Verde i Ciaculli.
Paolo Fernazzi poczuł się lekko zaniepokojony, ponieważ teraz to on kontrolował całe owo targowisko. Zyski z niego nie były wcale tak bardzo duże, ale nie chodziło tylko o zyski. Dla Paola Fernazziego, jak dla większości Sycylijczyków, najważniejszy był honor, który z pewnością by utracił, oddając terytorium jakiemuś młokosowi.
- Teraz ten teren należy do mnie, czy nie pamiętana pan, jaką miałem umowę z Fabriziem? – powiedział Fernazzi.
- Don Fernazzi, nie chcę, żeby mi pan dawał to targowisko za darmo. Zapłacę panu, niech pan tylko poda sumę. – wtrącił się Dante Mannare.
- Nie – uciął krótko Paolo Fernazzi. – Nie ma takiej możliwości.
- Panie Fernazzi, nie bądźmy dziećmi – powiedział Dante, zaciągając się ze smakiem cygarem. – Obydwaj wiemy, że ma pan ważniejsze sprawy na głowie niż ściąganie haraczy od mało zarabiających sprzedawców z tego targowiska. A ja chętnie bym się tym zajął.
Paola Fernazziego zdenerwowały te słowa. Pomyślał sobie: „po pierwsze to gówniarz nie będzie się do mnie zwracał słowami „nie bądźmy dziećmi”. Po drugie gówno mnie obchodzi to, że on by się tym chciał zająć. A po trzecie nie znoszę jak ktoś się na mnie patrzy z wyższością tak jak ten dzieciak”. Wstał spokojnie, oparł się dłońmi o stół, pochylił się w stronę Mannarego i wycedził:
- Posłuchaj, gówniarzu, i zapamiętaj to sobie raz na zawsze. Jak ja mówię że NIE, to znaczy że NIE. I nie ma od tego odwołania. I niech cię nie obchodzi to czy ja mam ważniejsze sprawy czy nie. Chcę mieć to targowisko i będę je miał. Sprawa zamknięta.
Tym razem to Dante się wściekł. Był młody, wybuchowy, i z trudnością przychodziło mu panowanie nad sobą w takich sytuacjach. Zerwał się z miejsca, walnął pięścią w stół, przewracając przy tym stojącą koło niego szklankę z winem i zaczął mówić do pana Fernazziego podniesionym, wściekłym głosem:
- Nie mów do mnie gówniarzu, ty staruchu! A jak ja mówię, że chcę mieć to targowisko, to będę je miał! Leży na terenie Croce Verde, więc powinno należeć do mnie! I będzie moje, rozumiesz?!
Wszyscy zebrani patrzyli się trochę z przestrachem, a trochę z rozbawieniem na tę sytuację. Śmieszyło ich nerwowe zachowanie młodego człowieka, z drugiej strony jednak bali się trochę, gdyż nigdy nie wiadomo, co takiemu narwańcowi może przyjść do głowy. Paola Fernazziego również niepokoiła ta sytuacja, gdyż wiedział, że może z tego wyniknąć wojna. Oczywiście jego organizacja była silniejsza od Mannarego, a po śmierci Fabrizia i przejęciu władzy przez jego syna Rodzina Mannare jeszcze bardziej straciła na swojej sile. Jednak mimo to atak ze strony tego młokosa mógł okazać się niebezpieczny. Tak czy owak, Fernazzi nie miał zamiaru dać za wygraną.
- Zamknij pysk i siadaj! – powiedział wulgarnie do swojego rywala.
- Panowie! – przerwał im ostro don Markano. – Myślę, że nie wszyscy z obecnych tutaj są zainteresowani waszym sporem. Mamy jeszcze parę wspólnych interesów do omówienia, a sprawę targowiska leżącego pomiędzy waszymi rewirami możecie omówić między sobą we dwóch. Wiem, że obydwoje jesteście rozsądnymi ludźmi, więc nie wątpię, że się dogadacie. Jednak chciałbym cię prosić, Dante, żebyś nie używał przemocy, by osiągnąć swój cel. Będzie tak, jak postanowi pan Fernazzi.
Don Markano wiedział, jaki syn Fabrizia Mannare jest porywczy, dlatego wolał przypomnieć mu o panujących wśród członków cosa nostry zasadach, żeby chłopak przypadkiem nie próbował odebrać Fernazziemu owego feralnego targowiska zabijając go. Robiąc to bez uzgodnienia tego z radą, skazałby siebie samego na śmierć.
- Z tym człowiekiem nie da się dogadać! – krzyknął młody Mannare. – już postanowił, że nie zrezygnuje z tego terenu, mimo, że powinien należeć do mnie!
- Owszem, nie zrezygnuję – przerwał mu twardo pan Fernazzi.
- Możesz sobie wsadzić w dupę swój upór, Fernazzi – powiedział wściekły Mannare, patrząc pewnym siebie spojrzeniem wprost w jego oczy. – Między nami jest teraz wojna! Zobaczysz, że nie warto było ze mną zadzierać. – Mówiąc to, Mannare zaczął wycofywać się powoli w kierunku drzwi.
- Zaczekaj, Dante, chciałem potem z tobą omówić sprawę familii z Belmonte Mezzagno… - próbował go zatrzymać don Markano.
- Przepraszam, don Markano, omówimy to kiedy indziej. Nie będę siedział z tym człowiekiem w jednym pomieszczeniu. Myślę, że Palermo jest za małe dla nas dwóch. – Mówiąc to, wyszedł, trzaskając drzwiami. Po chwili wszedł muskularny człowiek z ochrony dona Markano by spytać, czy wypuścić młodzieńca, który szarpał się przy drzwiach wyjściowych z willi z trójką równie muskularnych ochroniarzy.
- Puśćcie go. – Rozkazał Markano.
Ochroniarz skinął głową i zniknął za drzwiami. Paolo Fernazzi patrzył złowrogo przez przymrużone powieki na drzwi, którymi opuścił pomieszczenie Mannare, i myślał, jak go zaatakować. Don Markano, widząc to, rzekł:
- Paolo, drogi przyjacielu, mam nadzieję, że nie bierzesz na poważnie tych jego gróźb. Jest jeszcze młody, nie umie się pohamować, ale sądzę, że jak ochłonie to odpuści. Nie podejmuj pochopnych decyzji, nie chcemy mieć wojen w naszym kręgu. Oszczędź go przez wzgląd na jego ojca, Fabrizia, niech spoczywa w pokoju.
Fabrizio Mannare był bardziej ugodowy od swego syna, lecz jako że rewir jego i Fernazziego były bardzo blisko siebie, również często za życia miewał z nim potyczki. Paolo nie widział powodu, dla którego miałby cokolwiek robić przez wzgląd na tego człowieka, który i tak nie żyje.
- Don Markano, czy mam czekać, aż ten narwaniec mnie zabije? Mnie lub kogoś z mojej rodziny? Dopiero potem mam go uspokoić, jak już będzie za późno? Myślę, że powinienem z nim coś zrobić od razu.
- Zostawiam tą decyzję tobie, Paolo. Zrób, co uznasz za stosowne.
- Dziękuję, don Markano – Powiedział Fernazzi, skłaniając się w jego stronę.
Następnie usiadł, wypił ze swej szklanki wino do dna, zaciągnął się mocno cygarem, i cała rada zabrała się do omawiania reszty interesów.
Paolo Fernazzi, gdy wóz zaparkował na terenie jego dużego domu, nie wysiadł z niego od razu, lecz kazał zostać w środku jednemu z towarzyszących mu ochroniarzy. Był on szefem ochrony Fernazziego.
- Posłuchaj mnie – powiedział do niego – rozpoczynamy wojnę z rodziną Mannare.
- Znowu? – przerwał mu szef ochrony, z uśmieszkiem na twarzy.
Fernazzi popatrzył na niego karcąco, zły, że mu przerwał.
- Przepraszam – rzekł.
- A twoim zadaniem będzie wzmocnienie ochrony. Cały czas ma ze mną być co najmniej 6 uzbrojonych ludzi. Domu ma bez przerwy pilnować piętnastu dobrze wyszkolonych ochroniarzy. Moja żona ma być bez przerwy pilnowana, a na każde jej zawołanie ktoś ma się zjawić. Najlepiej niech ona nie opuszcza terenu posiadłości. I wyślij dziesięciu ludzi do Katanii, niech pilnują moją matkę, siostrę i jej męża. Nic nie może się im stać.
- Zrobię co w mojej mocy, don Fernazzi.
Luca był w tym czasie 21-letnim chłopakiem, który musiał całe dnie ciężko pracować w polu. Miał tego dosyć, ale w tamtych czasach prawie wszyscy uczciwi ludzie musieli tak pracować, żeby mieć pieniądze na przeżycie. Pewnego razu, gdy został oszukany przez swego pracodawcę, postanowił skończyć z takim życiem. Nie będzie całe dnie harować za marne pieniądze. Postanowił rozkręcić „własny interes”. Zebrał grupkę kolegów, załatwił dla nich broń, o którą nietrudno było w tamtym czasie w Palermo, i okradali ludzi przewożących różne dobrodziejstwa do Ciaculli. Okradali ich z pieniędzy i z towaru, który następnie sprzedawali na czarnym rynku. Sycylijczycy uważali policję i karabinierów za najgorsze zło, więc nikt z okradzionych nawet tego nie zgłaszał – i tak nie odzyskałby towaru, a tylko miałby niepotrzebne kłopoty. W taki sposób Luca Terello zarabiał dosyć godziwe pieniądze przy niewielkim wysiłku. Proceder ten trwał prawie rok. Przez ten czas, parę razy, nie wiedząc o tym, Luca i jego kompani okradli transport, który był pod ochroną Paola Fernazziego. Ten, gdy dowiedział się o tym, że jest regularnie okradany, zastawił pułapkę na owych bandytów - wysłał przyczepę ciągniętą przez konie, taką, jaką używał do przewożenia towaru, lecz nie było na niej towaru a dwunastu jego ludzi uzbrojonych w karabiny maszynowe. Ludzie ci zostali przykryci płachtą, wyglądało to jakby pod nią był towar. Powóz pojechał drogą, na której często grasował Luca ze swoją bandą. Wjechał do lasu, i po jakichś 10 minutach zza drzew wyszło 4 młodych ludzi mierząc z pistoletów do woźnicy. Był wśród nich Terello.
- Spokojnie, oddaj nam towar i pieniądze, a nic ci się nie stanie. – przemówił Luca Terello.
Woźnica uśmiechnął się z politowaniem. W tym momencie Luca i jego ludzie zobaczyli jakieś poruszenie na przyczepie, i nagle zeskoczyło z niej dwunastu ludzi, którzy celowali do nich z karabinów maszynowych. Chłopacy Terella byli zdziwieni i przestraszeni zarazem. Jeden próbował uciekać, więc ludzie Fernazziego zastrzelili go bez skrupułów. Luca i dwóch pozostałych odłożyli swoje pistolety na ziemię, i podnieśli ręce do góry w poddańczym geście.
- Na przyczepę! – krzyknął do nich jeden z ludzi z karabinami.
Wskoczyli posłusznie i zostali zawiezieni do Paola Fernazziego.
- Ja zorganizowałem ten gang –przyznał się Luca, występując na przód. – Ale przysięgam, że nie wiedziałem, że okradamy pańskie transporty. Gdybyśmy wiedzieli, w życiu byśmy się nie odważyli…
- Dobrze, dobrze, rozumiem was. Każdy musi z czegoś żyć. Mam dla ciebie propozycję, młodzieńcze.
Puścił wolno kompanów Terella, a samemu Luce kazał zostać, by przedstawić mu swoją propozycję. W tamtym czasie Fernazzi potrzebował ludzi, a Luca wydał mu się odpowiedni. Zaproponował mu pracę. Kazał zerwać kontakty z jego dziewczyną i oddać się pracy dla niego. Luca przyjął tą propozycję bez wahania – perspektywa dużych pieniędzy, lekkiej pracy i bycia „człowiekiem honoru „ była bardzo kusząca. W taki sposób Luca Terello został człowiekiem Paola Fernazziego. Był mu zawsze bardzo oddany i wdzięczny za zatrudnienie go. Przez parę lat pracował dla niego wiernie, parę razy awansował w mafijnej hierarchii, aż został prawą ręką szefa ochrony Paola Fernazziego.
- Co to ma być, Paolo? Dlaczego po naszym domu i podwórku kręci się tyle obcych ludzi? – spytała się Giulia Fernazzi swojego męża.
- Mówiłem ci, że muszę wzmocnić twoją ochronę.
- Sam wyjeżdżasz, i tobie nic nie grozi, a ja mam zostać w tym domu narażona na ataki twoich wrogów?! – zapytała ze złością Giulia.
- Kochanie, jeśli nie będziesz nigdzie wychodzić, to zupełnie nic ci nie grozi – opdowiedział łagodnie jej mąż.
- A ty byś chciał tak całe dnie siedzieć w domu? Co ja mam tu cały czas robić?! – krzyczała na niego Giulia.
- Posłuchaj, masz takie luksusy, o jakich inne kobiety mogą tylko marzyć! – powiedział zezłoszczony jej tonem Paolo Fernazzi – a pan Terello jest tu, by chronić twój tyłek, więc nie złość się. Do widzenia.
Po tych słowach wyszedł z pokoju, a jego żona pobiegła ze złością na górę.
Salon Paola Fernazziego był wielki. Z sufitu zwisały drogie żyrandole, a przy wygodnej, dużej kanapie stał barek. Luca Terello, widząc, że został sam w tym salonie, podszedł do barku, nalał sobie najlepsze wino do szklanki i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Następnie odpalił cygaro, wziął duży łyk wina, i zaczął masować się po penisie, myśląc o pięknej żonie Paola Fernazziego.
- Panie Terello! Proszę tu przyjść!
- Panie Terello! Dlaczego pan się nie wywiązuje ze swojego zadania?
- Dlaczego pani tak mówi? Czy coś robię nie tak?
- A pamięta pan, co kazał panu mój mąż?
- Tak, mam być na każde pani zawołanie. I jestem.
- Mój mąż mówił jeszcze, że ma pan pilnować mojego tyłka. Więc proszę, niech go pan pilnuje! – to mówiąc, odwróciła się do niego tyłem i wypięła swoją pupę, kręcąc nią seksownie.
Luca poczuł się w tym momencie nieco zdezorientowany. „O co jej chodzi?” – pomyślał. Stał tak chwilę nic nie mówiąc, tylko patrząc, jak żona jego szefa kręci przed nim tyłeczkiem. Po chwili znów odezwała się Giulia:
- No, panie Terello, to jak? Mogę liczyć na to, że zajmie się pan moim tyłkiem?
- O co pani chodzi? – zapytał niepewnie Luca
- Proszę pana – powiedziała Giulia, odwracając się znów przodem do swego rozmówcy i zbliżając twarz do jego twarzy – mój tyłek czuje się niedopieszczony, więc proszę, żeby pan mi go wymasował. Zrobi pan, co do pana należy, czy nie?
Luce Terello zaczęło szybciej bić serce. Trochę z podniecenia, ale głównie dlatego, że wyobraził sobie, co by mu zrobił Paolo Fernazzi, gdyby się dowiedział, że masował pupę jego żony. Luca bardzo by chciał po dotykać ślicznego tyłeczka pani Fernazzi, a kto wie, może by nawet z tego wyniknął stosunek seksualny? Widział, że ta kobieta jest napalona. Luca o tym marzył, ale niestety na marzeniach musiał poprzestać, ponieważ za bardzo się bał i szanował Paola Fernazziego.
- Przepraszam, pani Fernazzi, ale sądzę, że pani mąż nie to miał na myśli mówiąc, że mam „pilnować pani tyłka”, przepraszam za wyrażenie.
- Ale ja właśnie to mam na myśli. Nie obchodzi mnie co myślał mój mąż.
- Proszę mi wybaczyć, ale nie mogę. Gdyby pan Fernazzi się dowiedział, byłoby ze mną źle.
- Paolo dowie się o tym, o czym ja mu powiem. Mogę mu powiedzieć, że pan się do mnie próbował dobierać, ale ja panu nie pozwoliłam. Wtedy to by dopiero było z panem źle. Ale jeśli pan będzie dla mnie miły i postara się, żebym była zadowolona, to mój mąż się o niczym nie dowie. To jak? Wymasuje mi pan pośladki? – To mówiąc wzięła Lucę za rękę i pociągnęła go w stronę łóżka. Następnie sama się na nim położyła pupą do góry, podciągając swoją suknię i odsłaniając swoje koronkowe majteczki, a dłoń Terella ulokowała na swoim pośladku.
Teraz Luca nie miał wyboru. Musiał macać pośladki pani Giulii, bo inaczej ta powie jego szefowi, że się do niej dobierał. Nie żeby mu to nie pasowało – ta piękna pupcia działała na jego ręce jak magnes. Położył drugą rękę na jej drugim pośladku, i zaczął je nieśmiało ugniatać. Giulia przycisnęła jego dłonie mocniej do swego tyłka i powiedziała:
- No, śmiało, panie Terello!
- Proszę mi mówić po imieniu. Luca jestem. – odpowiedział.
- Miło mi. Giulia. – uśmiechnęła się.
Luca coraz mocniej i coraz łapczywiej masował pupę pani Fernazzi, czując, jak jego penis staje się coraz większy. Giulia włożyła rękę pod majtki i zaczęła się masturbować, jęcząc cicho. Penis Terella rozsadzał mu już spodnie. Zaczął się po nim masować. Stał tak pochylony, jedną ręką masując pupę pani Fernazzi, a drugą swojego penisa, aż nagle zza pasa spodni wypadł mu pistolet. Zobaczyła to Giulia, i wpadł jej do głowy pomysł.
- Wsadź mi go w tyłek – rozkazała.
- Słucham? – zapytał rozpalony Luca, mając nadzieję, że Giulia chce, by wsadził jej w tyłek swojego penisa.
- Wsadź mi w tyłek swój pistolet. – powtórzyła.
Luca zsunął jej majtki i powoli zaczął wkładać lufę pistoletu do jej odbytu. Giulia krzyczała przy tym z bólu i z rozkoszy, cały czas się masturbując. Terello zanurzał i wynurzał pistolet w jej odbycie, drugą ręką macając jej uda, na których były seksowne pończochy. Po niedługim czasie Giulia, cały czas głośno jęcząc, doszła do orgazmu. Luca wyjął pistolet z jej tyłka i rzekł:
- Mam nadzieję, że jesteś wystarczająco zadowolona, by nie mówić nic mężowi? – spytał z uśmiechem Terello.
- Oczywiście – uśmiechnęła się Giulia, podnosząc się z łóżka – dawno nie byłam równie zadowolona.
Rzeczywiście, dawno nie było jej tak dobrze, jak teraz. Podczas orgazmu czuła się jak w raju. Złapała Lucę przez spodnie za penisa i rzekła z uśmieszkiem:
- Widzę, że ty się też podnieciłeś. A już myślałam, że jesteś zimny jak kamień i nic cię nie rusza.
- Trudno, żebym się nie podniecił w takiej sytuacji – odrzekł rozpalonym głosem Luca.
- Teraz ja się tobą zajmę. Oczywiście jeśli chcesz.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy, Giulio, jak bardzo tego pragnę.
Pani Fernazzi rozpięła rozporek swojego kochanka i na wierzch wyszedł duży, sztywny penis.
Wzięła go do ust, ssąc namiętnie. Luca czuł się wniebowzięty. Po chwili Giulia wypuściła prącie Terella z ust, zdjęła buty, położyła się na łóżku, i zaczęła masować jego penisa stopami. Stojący przy łóżku Luca jeździł w tym czasie rękami po jej podniecających łydkach, które działały na niego tym bardziej, że okrywała je warstwa seksownych, nylonowych pończoch. Luca objął swojego penisa łydkami pani Giulii i przesuwał je po nim w górę i w dół, co jakiś czas dotykając rękami jej mokrej cipki, na którą jeszcze nie nasunęła z powrotem majtek. W ten sposób osiągnął wspaniały orgazm, wypuszczając nasienie na pończochy Giulii. Chciał je potem z nich wytrzeć, żeby nie zostawiać po sobie śladu, ale Giulia nie pozwoliła mu – zdjęła brudną pończochę z nogi i zlizała z niej całą zostawioną przez Lucę spermę. Po wszystkim podziękowała mu za to, że dobrze się nią zajął, i wyraziła nadzieję, że przez całą nieobecność jej męża będzie jej pilnował tak dobrze jak dzisiaj.
- Postaram się nawet lepiej – odpowiedział jej ze szczerym uśmiechem, wychodząc z pokoju.
- Ochhh, tak, Giulio, mmm… - zamruczał przez sen.
Giulia przesuwała ustami w górę i w dół po jego penisie, co sprawiało śpiącemu Luce taką przyjemność, że aż się obudził. Podskoczył przestraszony, zapalił latarkę, i ku swojemu zdziwieniu i podnieceniu zarazem, ujrzał panią Fernazzi, ssącą jego kutasa.
- Co pani robi? – spytał.
Giulia wypuściła jego prącie z ust i powiedziała:
- Przecież przeszliśmy na ty, zapomniałeś?
- No tak. Więc co robisz, Giulio?
- A nie widzisz? Robię ci dobrze.
- Nie za wcześnie na to? Która jest godzina?
- Czwarta rano. Myślałam, że dla prawdziwych mężczyzn, takich jak ty, nigdy nie jest na to za wcześnie. Myślałam, że tylko mój mąż się w ten sposób wymiguje od swoich małżeńskich obowiązków.
Luca się zaśmiał i powiedział:
- Oczywiście, bardzo chętnie zrobię to z tobą o każdej porze.
- Wiem, że ci się śniłam. – powiedziała Giulia, ściągając przez głowę koszulę nocną. Latarka oświetlała jej całe, piękne, nagie ciało.
- Skąd wiesz? – spytał zdziwiony Terello?
- Mówiłeś o mnie przez sen. – odpowiedziała, wchodząc na kanapę i siadając okrakiem na penisie Luki.
- Co mówiłem? – dopytywał się.
- Och, tak, Giulio… - zacytowała go, udając jego senny głos. Mówiąc to, wprowadziła sobie ręką do pochwy jego penisa.
- Ochh, tak, Giuliooo… - powtórzył podniecony Terello.
Żona Paola Fernazziego zaczęła go ujeżdżać, jej piersi seksownie przy tym podskakiwały. Luca, któremu było bardzo przyjemnie, złapał ją za nie i je masował. Piękna Giulia co jakiś czas wydawała z siebie jęki rozkoszy, co jeszcze bardziej podniecało Lucę. Macał rękami jej piersi, ramiona, żebra, biodra, pośladki, uda i łydki. Pieścił całe jej piękne ciało, co bardzo podniecająco działało na Giulię. Poczuła, że niedługo osiągnie orgazm. Nagle rozległo się pukanie do drzwi wejściowych. Giulia, zła, że ktoś im przerywa, zeszła z Luki i chciała przegonić tego, kto pukał, ale Terello ją powstrzymał.
- Jeszcze by się zaczęli czegoś domyślać. Lepiej ja otworzę i dowiem się, czego chcą. Ty lepiej idź szybko na górę, żeby nikt cię tu nie zobaczył takiej rozebranej. – to mówiąc, podciągnął spodnie i podszedł do drzwi.
Upewniwszy się, że Giulii nie ma w żadnym widocznym miejscu, otworzył. Był to, tak jak przypuszczał, jeden z ochroniarzy pilnujących domu na zewnątrz.
- Przepraszam, czy pana zbudziłem? – zapytał.
- Tak, spałem. – powiedział ze złością Luca.
- To najmocniej przepraszam, ale pomyśleliśmy, że może chciałby pan iść do siebie, odpocząć trochę? Ktoś by pana zastąpił.
- Nie, nie mam po czym odpoczywać. Siedzę tu cały dzień na kanapie czytając, popijając wino i paląc cygara, a kiedy mi się chce spać to śpię na kanapie, więc nie muszę iść do domu! – Zreflektował się, że krzyczy na tego człowieka, który chciał tylko jego dobra, więc dodał – ale dziękuję za troskę.
Ochroniarz wyszedł i Luca zamknął za nim drzwi na klucz. Wrócił i usiadł na kanapę, zaraz dołączyła do niego naga Giulia, która usiadła obok niego. Przytulił ją i zaczęli się namiętnie całować. Po niedługim czasie, nie przerywając pocałunku, Giulia położyła się na kanapie, a Luca na niej. Opuścił spodnie i wszedł w Giulię swoim cały czas sztywnym penisem. Obydwoje poruszali biodrami i głośno oddychali. Kochali się coraz mocniej, cały czas pieszcząc nawzajem swoje ciała, aż po jakichś 10 minutach cipka Giulii w wyniku orgazmu zaczęła lekko się zaciskać na penisie Luki, co jego także doprowadziło do orgazmu. Całe jego nasienie zostało „wessane” do jej pochwy. Następnie Luka wstał, a Giulia oblizała swoimi gorącymi ustami jego penisa, podczas, gdy z jej muszelki wyciekała jego sperma. Następnie Giulia założyła koszulę nocną a jej kochanek podciągnął spodnie, po czym usiedli koło siebie przytuleni na kanapie i długo rozmawiali, aż w końcu wyczerpani obydwoje zasnęli.
- Boli cię? Jak tak, to możemy tego nie robić. – powiedział Luca dysząc.
- Rób to! – odpowiedziała jękliwie Giulia.
Słysząc to, Terello wbił się w nią do końca, i również wydał z siebie westchnienie rozkoszy. Giulia poruszała miednicą to w górę, to w dół, Luca dopasował swoje ruchy do jej. Jedną rękę położył na jej cipce, a drugą masował jej uda. Giulia położyła swoją rękę na jego, i doprowadzała się nią do orgazmu. Tego było dla Luki za wiele – po paru minutach wytrysnął swoim nasieniem do odbytu Giulii. Czuł się wspaniale. Giulia, która doszła niedługo po nim, również. Po wszystkim zeszła z niego, i obydwoje zmęczeni położyli się na łóżku. Tej nocy kochali się jeszcze wiele razy.
- Jestem Dante Mannare, zapewne o mnie słyszałeś.
- Tak, słyszałem – odpowiedział Luca, wzdrygając się.
- Spokojnie, nie chce cię zabić. Gdybym chciał to zrobić, już dawno gryzłbyś ziemię. Chcę ci tylko złożyć pewną propozycję. Możesz zarobić dużą sumkę, Terello.
- Co to za propozycja? – spytał Luca.
- Czy wiesz, gdzie się ukrywa Fernazzi?
- Nie mam pojęcia.
- Ale komuś zapewne to zdradził. Orientujesz się, kto mógłby to wiedzieć?
- Przykro mi, chciałbym pomóc, ale naprawdę nie wiem. Mój szef jest ostrożny i nie rozpowiada na prawo i lewo gdzie się ukrywa.
- A czy jakbyś się dowiedział, to dałbyś mi znać?
- A ile bym za to dostał?
- Hehe, konkretny facet. – zaśmiał się Mannare. – sto tysięcy by cię zadowoliło?
- Sto tysięcy lirów? Chyba za słabo mnie pan ocenia.
Dante uśmiechnął się.
- Nie mówię o lirach. Mówię o dolarach. – rzekł.
Luca Terello gwizdnął z wrażenia.
- Spora sumka – powiedział, uśmiechając się przyjaźnie – może pan na mnie liczyć.
- Cieszę się. Jak się czegoś dowiesz, dzwoń pod ten numer. – mówiąc to, Mannare dał mu kartkę z zapisanym numerem telefonu, którą Luca schował do kieszeni marynarki.
Samochód wyjechał na odludzie kawałek za miastem, by nikt nie mógł zobaczyć Luki Terello razem z Dantem Mannare, ponieważ ktoś by mógł ich rozpoznać i domyślić się, że Luca przekazuje informacje wrogowi swojego szefa.
- Tu się pożegnamy. Liczę na ciebie - rzekł Dante, wychodząc razem ze swoimi ludźmi z samochodu Luki i przesiadając się do jednego ze swoich aut. Luca poczekał, aż odjadą, a następnie ruszył w kierunku centrum Ciaculli, by zrobić zakupy. Po drodze myślał nad propozycją Dantego Mannare. Nie miał zamiaru z niej skorzystać, mimo, że proponowana przez niego kwota była kusząca. Powiedział mu że się zgadza tylko dlatego, że bał się, iż mogą go zabić, jeśli się nie zgodzi.
- Mogę ci pomóc się wykąpać – zachęcała go Giulia.
- Było by mi bardzo miło – uśmiechnął się do niej Terello.
- Ale pod warunkiem, że ty w zamian wykąpiesz mnie.
- Z największą chęcią.
- Więc chodźmy na górę do mojej wanny.
Udali się do łazienki Giulii, gdzie rozebrała ona Lucę, który następnie rozebrał ją. Giulia napuściła wody do wanny, dodając do niej pachnącego olejku. Weszli do wanny, Giulia wzięła do ręki mydło, i zaczęła mydlić ciało Luki, który był coraz bardziej podniecony. Wielką przyjemność sprawiło mu, gdy mydliła swoimi delikatnymi rączkami jego nabrzmiałe prącie. Umyła go całego po czym on, wywiązując się z umowy, zaczął myć dokładnie jej pachnące ciało. Najwięcej czasu poświęcił oczywiście na mycie piersi, cipki oraz pośladków. Gdy już oboje umyli nawzajem swoje ciała, Luca usiadł w wannie, opierając się o jej tylną ścianę, a Giulia oparła się o niego. Jego sterczący penis dotykał dołu jej pleców, którymi co chwilę poruszała, moszcząc się wygodnie. Zapach olejku rozgrzewał ich i działał na nich podniecająco. Luca pieścił dłońmi piersi siedzącej przed nim Giulii, prąciem ocierając się o jej plecy. Po jakimś czasie Giulia odwróciła się przodem do Luki i przysunęła swoje ciało do niego tak blisko, jak tylko mogła, oplatając jego biodra swoimi długimi nogami. Luca czuł na swojej twarzy jej oddech, jej piersi przylegały mocno do jego klatki, a nabrzmiała cipka ocierała się o jego penisa. Giulia wprowadziła jego członka do siebie. Całując gorąco Lucę, Giulia poruszała leciutko biodrami, co doprowadziło obydwoje ich do szczytowania, a rozkosz była zwielokrotniona przez gorącą wodę, w której się znajdowali.
- Przyprowadź go tu dziś wieczorem, muszę z nim omówić parę spraw i wydać mu odpowiednie polecenia. Przy okazji dowiem się od niego co słychać w moim domu.
- Dobrze, panie Fernazzi, zaraz po niego pojadę.
Alti skończył jeść i wyszedł z mieszkania.
- Tak? – odezwał się ochrypły głos w słuchawce.
- Chcę rozmawiać z Dantem Mannare. – powiedział szybko Luca.
- A kto mówi? – spytał głos.
- Luca Terello
W słuchawce zapanowało milczenie, po którym Luca usłyszał wesoły i pewny siebie głos Dantego Mannare:
- Słucham, Luca? Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak. Musimy się spotkać jutro o 10 rano. Weź dla mnie sto tysięcy dolców.
- Dobra. Bądź o 10 w tym miejscu, w którym ostatnio się rozstaliśmy.
Luca odłożył słuchawkę. Wrócił do domu i położył się spać na kanapie. Giulia, która wiecznie była na niego napalona, próbowała go zaciągnąć do swojej sypialni, ale powiedział jej, że musi się wyspać, bo jutro czeka go ciężki dzień. Mimo, iż położył się wcześnie, to z nerwów przed jutrem nie mógł bardzo długo zasnąć.
- Masz dla mnie sto tysięcy?
- Na razie połowa – odpowiedział Mannare, podając mu torbę z pieniędzmi – druga połowa będzie, jak upewnię się, że mnie nie oszukujesz.
- Nie śmiałbym, panie Mannare.
Luca wziął torbę i podał Dantemu adres, pod którym ukrywał się pan Fernazzi razem z pięcioma swoimi najważniejszymi ludźmi. Zaproponował też, że wprowadzi tam ludzi Mannarego, ponieważ jest umówiony z Fernazzim w południe. Po omówieniu wszystkiego Luca odjechał. Zatrzymał się na pewnej polanie, i siedząc w samochodzie palił bez przerwy papierosy, gdyż zżerały go nerwy. Była godzina 11, miał jeszcze godzinę, nim będzie musiał pojawić się w kryjówce swojego szefa. Dzień był dość zimny i pochmurny. O określonej porze Luca ruszył w stronę Villabate.
- Witaj, Luca – powiedział przyjaźnie.
Luca, któremu zrobiło się żal jego szefa, popatrzył na niego z przykrością i powiedział smutno:
- Przepraszam, don Fernazzi.
To były ostatnie słowa, jakie Paolo Fernazzi usłyszał w życiu, bowiem w następnej sekundzie jeden z dziesięciu czekających obok gangsterów wyszedł z ukrycia i strzelił mu w głowę. Luca usłyszał tylko ciche „klik”, gdyż pistolet miał założony tłumik. Paolo Fernazzi upadł na ziemię, a dziesięciu ludzi wtargnęło szybko do mieszkania, zabijając doradcę pana Fernazziego i czterech jego caporegimów, którzy byli obecni w mieszkaniu. Następnie gangsterzy od Mannarego wyszli, zamykając za sobą drzwi na klucz – minie sporo czasu, nim ktokolwiek zajrzy do mieszkania i dowie się o śmierci jednego z największych mafijnych bossów na Sycylii i jego najważniejszych ludzi.
Luca wyszedł z kamienicy i wsiadł do jednego z podstawionych samochodów. Za nim, w parominutowych odstępach czasowych, wychodziła z budynku reszta mężczyzn. Terello został zawieziony do Dantego Mannare, który widząc niepokój Luki, rzekł:
- Nie bój się, gdybym chciał cię oszukać, to moi ludzie zabiliby cię już w kryjówce Fernazziego. Ja jestem słowny. Proszę, oto druga połowa pieniędzy.
Dante dał mu kolejną torbę. Luca zajrzał tylko do środka i wyszedł.
- Nie przeliczysz? – spytał Mannare.
- Nie - odpowiedział Terello. – wiem, że gdybyś chciał mnie oszukać, to już bym nie żył.
Dante Mannare uśmiechnął się.
- Powodzenia. Jak będziesz chciał jakąś robotę, zgłoś się do mnie.
- Będę pamiętał – odpowiedział Luca, po czym został odwieziony w miejsce, gdzie stał jego samochód. Schował do bagażnika drugą torbę z pieniędzmi i ruszył w stronę domu Giulii Fernazzi.
- Nie musicie już pilnować tego domu. Pan Fernazzi kazał, by na jakiś czas zawieziono jego żonę do domu jej ojca w Agrigento. Tam będzie bezpieczna. Wasza trójka – wskazał na trzech najlepszych według niego ochroniarzy – zawiezie ją tam.
Wyznaczeni ochroniarze skinęli głowami.
- Następnie wrócicie i spotkacie się ze mną w restauracji „Gradevole” jutro o 22. – kontynuował Terello. – Reszta ma pojechać do Katanii, by wzmocnić ochronę matki i siostry pana Fernazziego. Już możecie się zbierać, macie tam jechać jak najszybciej.
Dwunastu ochroniarzy wysłanych do Katanii opuściło teren posiadłości, a do trzech pozostałych Luca powiedział:
- Pani Fernazzi jeszcze nie wie o tym, że ma pojechać to Agrigento. Muszę ją jakoś przekonać. Jeśli się nie zgodzi, to będziecie musieli ją tam zabrać siłą. Tak mówił pan Fernazzi. – skłamał – Teraz idę ją przekonać do wyjazdu.
Luca wszedł do domu i udał się do sypialni Giulii, która czekając na niego odstroiła się pięknie, a teraz czytała książkę. Miała na sobie jedwabną, prześwitującą suknię, przez którą widać było piersi. Na nogach miała pończochy w cielistym kolorze. Była jak zwykle bardzo napalona, gdy zobaczyła Lucę, wstała z fotela i podeszła do niego. Objęła go, całując namiętnie. Luca po chwili oderwał jej usta od swoich, lecz nie wypuszczał jej z objęć.
- Giulio – zwrócił się do niej – musimy poważnie porozmawiać.
- Jak mam z tobą poważnie rozmawiać, kiedy jestem tak strasznie podniecona. Ulżyj mi, a potem porozmawiamy – to mówiąc, złapała go za krocze.
Luca poczuł rozkosz, lecz powiedział:
- Kochanie, nie mamy teraz czasu. Musimy działać szybko.
- Więc mnie szybko przeleć.
Włożyła ręce pod jego marynarkę, znajdując tam jego pistolet. Wyjęła go, naładowała, po czym podwinęła swoją suknię i rozchyliła nogi, wkładając sobie lufę do cipki, na której nie miała majtek.
- Giulio, co robisz?! – krzyknął Luca. – To niebezpieczne! A jak przez przypadek naciśniesz spust?!
- Nie nacisnę, nie nacisnę. To mnie tak podnieca… - jęknęła Giulia z rozkoszą, zanurzając pistolet w swojej muszelce.
Luca, do którego Giulia obróciła się plecami, objął ją i wyjął pistolet z jej ręki.
- Ja ci go powsadzam – rzekł, gdyż bał się, że nieodpowiedzialna Giulia może przez przypadek pociągnąć cyngiel. Stojąc za nią, robił jej dobrze lufą swojego gnata. Chciał ją jak najszybciej doprowadzić do orgazmu, żeby móc z nią w końcu porozmawiać. Jednak, jak to w takich momentach bywa, Luca sam poczuł, że sztywnieje mu penis. Zaczął drugą ręką gładzić uda swojej kochanki. Wsadzał rękę pod jej pończochy, potem pieścił jej pośladki, a następnie piersi, przez jej jedwabną, prześwitującą suknię. W końcu pomyślał, że po tak stresujących wydarzeniach dzisiejszego dnia, jemu też należy się odrobina rozkoszy. Zdjął spodnie, splunął na rękę i rozsmarował ślinę na swoim sterczącym kutasie, którego następnie wsadził w odbyt Giulii. To sprawiło jej jeszcze większą przyjemność. Jęczała głośno i rozkosznie, czując, jak muszka na lufie pistoletu Luki łechta jej czuły punkt. Po chwili osiągnęła potężny orgazm, wijąc się i wyjąc głośno z rozkoszy. Następnie złapała rękę Luki i wyjęła pistolet ze swojej cipeczki, po czym stała i czekała, aż jej kochanek też osiągnie orgazm. Luca, zabezpieczywszy pistolet, rzucił go na ziemię i obiema rękami pieścił jej ciało. Jej pończochy były bardzo przyjemne w dotyku, prawie tak jak cipka i piersi, które macał zapamiętale. Po szczytowaniu Luca wyszedł z Giulii i kazał jej usiąść.
- No, teraz możemy rozmawiać – rzekła z uśmiechem Giulia.
- Posłuchaj, kochanie, twój mąż nie żyje. – powiedział smutno Terello.
Po twarzy Giulii znów przemknął uśmiech, mimo, iż próbowała zachować powagę. Ucieszyła się, że może odziedziczyć jego majątek.
- Ja muszę uciekać, Giulio, gdyż tutaj nie jestem bezpieczny. Czy chciałabyś wyjechać ze mną? – kontynuował Luca.
Giulia zdziwiła się tą propozycją, aczkolwiek była ona interesująca.
- Dokąd? – spytała.
- Dokąd zechcesz. Na razie ucieklibyśmy do Afryki, a stamtąd możemy pojechać gdzie tylko sobie zażyczysz. Byle z dala od Włoch.
- Jeśli ucieknę, nie odziedziczę majątku mojego męża.
- Czy tylko pieniądze się dla ciebie liczą? – spytał smutno Luca. – Jeśli tu zostaniesz, będziesz ciągle w niebezpieczeństwie i będziesz samotna. A jak byś pojechała ze mną, to bylibyśmy razem szczęśliwi już na zawsze. Sama zawsze mówiłaś, że tak ci ze mną dobrze. Zresztą ja także mam odłożoną dość sporą sumkę pieniędzy.
- Dobrze. Pojadę z tobą. Chyba wiem, gdzie mój mąż trzymał pieniądze. Sprawdźmy, czy tam są. Zawsze przyda się nam jeszcze więcej gotówki.
Zaprowadziła Lucę do piwnicy i pokazała mu pewne zaryglowane pomieszczenie.
- Nigdy nie widziałam, co jest w tym pokoju. Paolo zawsze go zamykał. Jeśli jakoś byś się tam dostał, to może znaleźlibyśmy tam oszczędności mojego męża.
Luca wyciągnął pistolet i przestrzelił zamek w drzwiach, które potem łatwo puściły. Weszli do środka i przeszukali pomieszczenie. Było ono brudne, od dawna nie sprzątane, i wszędzie walały się jakieś papiery. Nie znaleźli żadnych pieniędzy, lecz zanim wyszli, Luca wpadł na pomysł, by zajrzeć pod dywan. Była pod nim klapa, którą otworzył i zobaczył wielką walizę. Wyjął ją, po czym otworzył razem z Giulią. Ku swojej radości stwierdzili, że jest ona do ponad połowy wypełniona banknotami.
- No to sobie bogato pożyjemy! – krzyczała radośnie Giulia.
Przyniosła całą swoją biżuterię wraz ze wszystkimi wartościowymi przedmiotami i schowała to do tej torby, po czym przykryła dla niepoznaki dwoma sukniami.
- Teraz spakuj do drugiej torby swoje ubrania. Ja idę pogadać z moimi ludźmi, zawiozą cię do Agrigento.
- Co?! – krzyknęła Giulia. – po co mam jechać z nimi do Agrigento?
- Oni myślą, że twój mąż kazał cię zawieźć do domu twego ojca, żebyś była bezpieczna. Przecież nie mogą myśleć, że razem uciekamy.
- Przecież mój mąż nie żyje – odparła Giulia – więc jak mógł kazać mnie tam zawieźć.
- Oni jeszcze nie wiedzą, że nie żyje. Dowiedzą się dopiero za parę dni. Przez ten czas mogę im wydawać rozkazy, mówiąc, że to polecenia od pana Fernazziego.
- Hehe, no dobrze, niech ci będzie, spryciarzu. Ale co potem?
- Zawiozą cię do Agrigento. Będziesz tam dziś w nocy. Prześpisz się u swego ojca i spędzisz z nim trochę czasu, bo potem zapewne przez długi czas się nie zobaczycie. A jutro o 20 z tamtejszego portu wypływa liniowiec do Tunezji. Popłyniemy nim, będę na nim na ciebie czekał. Tylko się nie spóźnij.
Gdy Giulia się spakowała, Luca pomógł jej zanieść obydwie torby do auta, którym następnie wyruszyła w trasę razem z trzema ochroniarzami. Po drodze widziała, jak ci się patrzą na nią z pożądaniem, wiedziała, że chętnie by z nią pobaraszkowali, lecz ona już miała swojego mężczyznę.
- Znam cię, pracujesz dla Paola Fernazziego.
- Tak, ma pan rację – odpowiedział Luca, wyciągając z kieszeni plik banknotów – a tu mam coś dla pana. – dodał, wręczając mu tysiąc lirów.
Karabinier ucieszył się z łapówki i puścił go wolno. Luca ruszył dalej i odetchnął z ulgą.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz – rzekł.
- Przepraszam, miałam lekkie opóźnienie, ale już jestem – powiedziała wesoło Giulia.
- Cieszysz się, że ze mną płyniesz, czy może żałujesz? – spytał.
- Bardzo się cieszę – odparła.
Statek odbił od brzegu. Luca i Giulia stali długo przytuleni, i patrzyli, jak brzeg oddala się od nich. Oddalała się od nich ich rodzinna Sycylia, której więcej mieli nie zobaczyć. Nie smucili się jednak tym, że opuszczają tą wyspę, na której przelewa się tyle krwi, lecz cieszyli się, że są razem. Płynęli do Tunezji, skąd mieli pociągiem udać się w głąb Afryki, by w razie ewentualnego pościgu uniemożliwić odnalezienie ich. Właśnie rozpoczynali nowe życie.
Ocena:
Średnia: / 10 ( głosów)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Dobre opowiadanie. Podniecające to nie jest, ale za to ciekawa historia i przyjemnie się czytało.
fajna historia ! ;)
Prześlij komentarz