Sylwia (cz.2)
/ 10Średnia ocena czytelników
*PizdolinaAutor opowiadania
Licznik wyświetleń
PończochyRodzaj bielizny występującej w opowiadaniu
średnia
długośćDługość opowiadania

długość
- Tak... A dlaczego? - Stanęła obok mnie w kusej, czarnej spódniczce i białej bluzce. Siedziałem za biurkiem i udawałem, że jestem bardzo zajęty.
- Tak może być... - Spojrzałem na nią - Tylko niech mama założy nowe cieliste pończoszki i biały pas, proszę.
- Ale o co chodzi? - zdziwiła się - przecież wiesz rozbójniku, że noszę pończoszki. - Uniosła lekko spódniczkę do góry, obnażając uda opięte ciemnymi nylonami. - To dla ciebie je noszę... - usiadła mi na kolanach, jak zwykle słodka i milutka – Chcesz, żebym założyła inne czy wolisz sam mi założyć?
Patrzyłem i gładziłem jej uda tam gdzie pończochy były podpięte do pasa. Poczułem się podniecony tym widokiem. Zauważyłem, że i Sylwia jest podminowana wilgotniejącą łechtaczką.
- Jak tam mój rozbójnik i gwałciciel... - uśmiechnęła się i położyła dłoń na pęczniejącym rozporku - Chcesz mnie znowu ogłuszyć czy chcesz mnie nakarmić soczkiem?
- Mój kolega nakarmi mamę soczkiem - wypaliłem - Poćwiczymy mamę razem. - Aż podskoczyła i wstała.
- Co ty mówisz? Jaki kolega? - opuściła spódnice - Co ty chcesz zrobić?
- Niech mama słucha! Tu S¡ nowe paryskie nylony - to mówiąc wyjąłem z szuflady kolorową paczkę - Te nylony są od niego. Mama je założy i odda... odda mu się... za te nylony...
- Komu? Jakiemu koledze?
- Dyzio tu przyjdzie zaraz - podałem jej paczkę - Mama go zna. On też ma taką mamusie i ją regularnie ćwiczy...
- Och Dyzio - westchnęła cichutko - Ale ja nie chcę... ja się wstydzę tak przy tobie...żeby on mnie...
- Ale przecież on mamę już... tam w szopie... a potem z innymi w piwnicy... - przypominałem jej i sobie podniecając się wspomnieniami.
- On mnie zgwałcił... tak naprawdę - szeptała cichutko - wtedy tam w szopie... Przecież wiesz - spuściła głowę, ale była podniecona.
- Wiem.. ale teraz mama mu się odda to on już mamy nie zgwałci - przytuliłem ją do siebie - Niech mama będzie grzeczna i posłuszna dla Dyzia, dobrze?
- D..dobrze - szepnęła niezbyt przekonana - Ale co on będzie chciał ze mną robić?
- Pobawi się mamą... rozbierze... pomaca tu i tam... da do buzi soczku albo porucha sobie mamę troszkę za te pończoszki... - czułem się wyraźnie podniecony - pobawi się mamą ...uległą i grzeczną...
- Och nie, proszę - szepnęła - Ja się wstydzę tak przy tobie... nie mogę...
- Potem ja pójdę do Dyzia i pobawię się jego mamą... Dyzio mówi, że ona jest codziennie przez niego ćwiczona...
- Chcesz mnie zamienić - szepnęła - A ja tak się staram... Przecież oddaje ci się na każde żądanie.
- Niech mama idzie się przebrać i zaraz tu przyjdzie - przytuliłem ją znów do siebie - Ja mamy nigdy nie oddam nikomu... tylko tak troszkę do zabawy...będę mamę oddawał innym...
- Och.. - szepnęła - co ja z tobą mam. Co ty znowu wymyślisz...
- Pamięta mama jak Dyzio mamę pierwszy raz... - pocałowałem ją w usta - Potem mama poszła na skargę do dzielnicowego i on też mamę zgwałcił na komendzie...
- Tak, pamiętam - dyszała podniecona - Nie wiedziałam, że ojciec Dyzia to pan Dzielnicowy. Kazał mi opowiedzieć co się stało. Potem kazał mi się rozebrać i pokazać co Dyzio ze mną robił.... I zrobił to samo, tylko mocniej i dłużej...
- Będzie mama grzeczna dla Dyzia, prawda? - spytałem - I zrobi to o co Dyzio poprosi...
- Tak, będę dla niego grzeczna - szepnęła i wzięła pończochy - I będę mówić do niego, panie Dyziu...
- Teraz dobrze? - spytała unosząc spódnice do góry - Założyłam majteczki na pas, żeby można łatwo było mnie rozebrać...
- Tak... jest OK - rzekłem wstając - Lubię mamę taką. Niech mama nie opuszcza spódnicy. - Stała na środku pokoju z uniesioną spódnicą i opuszczoną głową.
- Jak Dyzio wejdzie to mama ma tak stać na środku pokoju.. - rozkazałem.
- Dobrze...
- Jaka ładna - ucieszył się Dyzio - I nylonki założyła moje... no to trzeba ciebie dokładnie obejrzeć...
- Weź ją sobie do sypialni - zaproponowałem.
- Nie, wole tutaj u ciebie - to mówiąc zdjął marynarkę - Masz tu taki wielki biały dywan. - Podszedł do Sylwii i chwycił ją za cipkę wypiętrzająca się pod mokrymi majteczkami.
- Tak... jestem grzeczna... - szepnęła nie podnosząc głowy.
- ćwiczysz mamusie, co.. - zaśmiał się Dyzio - regularnie ją tresujesz?
- Tak - odparłem - dwa razy w tygodniu.
- Tylko? - zdziwił się - ja swoją ćwiczę codziennie. Zresztą zobaczysz jak do mnie przyjdziesz.
Podszedł do Sylwii i ściągnął jej majteczki z pupy aż do kolan.
- Zawołaj mnie później... będę obok - szepnąłem wycofując się w kierunku drzwi. Tam też przez wizjer w ścianie mogłem obserwować co dzieje się w moim pokoju.
- Jak chcesz to zostań - i zwrócił się do Sylwii - Rozbieraj się malutka, zobaczymy jak dajesz.
- Nie... poczekam obok w sypialni. Sylwia się jeszcze trochę wstydzi.
- Wstydzisz się! - zwrócił się do niej - Na kolanka, no już - to mówiąc rozpiął rozporek.
- Przyprowadź ją tam później - to mówiąc wyszedłem do sypialni.
- No co ślicznotko... - Dyzio zamachał jej pęczniejącym chujem przed ustami - Będziesz dzisiaj grzeczna czy polecisz na skargę do ojca?
- Będę grzeczna panie Dyziu - szepnęła - Będę bardzo grzeczna.
- A lubisz mnie? - spytał znienacka, wkładając pałę w jej usta - Czy boisz się mnie tylko...
- Lubię pana ale też i troszeczkę boję.. - wyszeptała - Ja panu dziękuje za te paryskie nylony...są bardzo ładne - i zaczęła ssać główkę.
Resztę obserwowałem przez wizjer w ścianie. Dyzio rżnął ją chwilę w usta. Potem wstała i zdjęła bluzkę oraz spódniczkę i mokre majteczki. Położyła się na dywanie, a Dyzio na niej. Jebał ja mocno, a ona najpewniej pojękiwała, z nogami uniesionymi w górze. Szkoda, że nie słyszałem o czym mówią. Dyzio jakoś jej nie ćwiczył, tylko po prostu ruchał. Położyłem się na tapczanie Sylwii. Pachniało mokrą cipką i ruchaniem. jak wszędzie zresztą w sypialni. Na tapczanie porozrzucana bielizna i pończochy różne, cieliste głównie. Postanowiłem posłuchać, o czym mówią. Podszedłem pod uchylone drzwi i nadstawiłem ucha.
- Będziesz mi się od teraz regularnie oddawać...
- Będę, proszę pana...
- Tak lepiej, teraz... jeszcze raz dam ci do buzi.
- Dobrze, proszę pana...
- Będziesz przychodzić do mnie raz w tygodniu na ćwiczenia... Będę się tobą bawił, a ty będziesz mi się grzecznie oddawać tak jak teraz...
- Dobrze... panie Dyziu...Ojej... pończoszka nowa.. oczko.
- Podarły się? Gdzie?
- O tu... nie... bardziej tutaj... tak... ojej...
- Nic nie szkodzi. Dam ci nowe. Nie martw się...
- Takie ładne były...
- Mam kolegę. On jeździ do Paryża i ciągle przywozi... wyżej nóżki... o tak... Jak przyjdziesz do mnie to cię poznam z nim... Pan Perwo ma dużo pończoszek dla ciebie...
- Ojej... lepiej nie. Pewnie będzie chciał mnie... tego... zgwałcić, albo żebym mu się oddawała za te pończoszki...i jeszcze będzie mnie wiązał i gwałcił w usta... ja go znam. Ja nie chcę. Ja się boję.
- Nic się nie bój. Masz mnie słuchać i wszystko będzie dobrze...Będziesz pod moją opieką. Mój tata też chciałby cię od czasu do czasu poruchać... a mamy jeszcze dziadziusia...
- Ooochhh nieee!
- Tak, dziadziuś lubi pomacać taką młodą, malutką, ciaśniutką cipkę w pończoszkach. A ojciec też ciebie bardzo lubi... Już nie może się doczekać... Och jak będziemy cię młócić, moja ciaśniutka...
- Ja się będę wstydzić i krępować...Ja nie mogę tak przy obcych.
- Będziesz grzeczna i posłuszna i wszystko będzie dobrze, rozumiesz?
- Taakkk...
- Teraz otwórz buzie... chce ci dać do buzi... ale połknij wszystko...
- Ooooch... ajjj... nie... tak.... dobrze...
- Czasem będę cię jakiemuś koledze oddawać, ale tak na chwileczkę, do zabawy... Ouugghhhh!!!
- Aaauuuu!!!
- Ooooo taaak, połknij...ooohh, wszystko... dobrze... tak...
Przez chwile panowała cisza. Słychać było tylko ciężkie oddechy.
Po chwili odezwał się Dyzio.
- No, weź ciuszki... ubierz się ładnie w sypialni i poproś tu Aparta. Aha, masz się u mnie zameldować za tydzień w mundurku i haleczce też. Będziesz u nas pracować jako pomoc domowa raz w tygodniu. Masz być...
Wróciłem do Sypialni i rzuciłem się na tapczan. Po chwili weszła Sylwia. Prawie naga w podartych nylonach.
- Chodź tu - rzuciłem i wstałem. Podeszła do mnie. Usta jej pachniały spermą. Na policzkach i we włosach miała resztki nasienia. - Spuszczał ci się do buzi...
- Tak... - szepnęła - Pan Dyzio cię prosi... Zaproponował żebym u niego raz w tygodniu pracowała jako pomoc do... domowa..
- Będą cię ruchać raz w tygodniu...
- Chyba tak.. musze się iść umyć i ubrać...
- Jak było? - spytałem - Streść.
- Pan Dyzio brał mnie dwa razy. Za drugim razem...
- Wiem - odrzekłem niecierpliwiąc się - Idź się przygotować. Ja idę do Dyzia. Pogadamy później.
To mówiąc wyszedłem z sypialni.
- Twoja mamusia będzie u nas pracować - zaśmiał się - Tak ją wyćwiczymy, że nie będzie mogła żyć bez pałowania...
- Będziecie ją ćwi...ćwiczyć raz w tygodniu... - spytałem - Ale ona łatwo się peszy...
- Nie martw się. Przyzwyczaimy ją - poklepał mnie po ramieniu - W tym czasie moja będzie sprzątać u ciebie. Jest grzeczna i posłuszna. Gdyby nie chciała cię słuchać to ją zwiążesz i zlejesz w dupę.
- W dupę - powtórzyłem - Ale lubi jak się jej rozkazuje...
- A która nie lubi...
Tak sobie gawędziliśmy aż nie weszła Sylwia. Znów w szpileczkach, umalowana ale bez spódnicy w samych tylko czarnych rajstopkach i białej haleczce.
- Tak ją lubię jak biega po domu - wyjaśniałem - Zrób nam proszę kawy - zwróciłem się do Sylwii...
- Dobrze wygląda w rajstopkach - stwierdził Dyzio - Weź je do pracy też... kilka par. Może nawet założysz pończoszki na rajstopy... - zastanowił się.
Sylwia skinęła głowa i wyszła do kuchni.
- A co ty będziesz z tą panią Ewą robił? - Spytała.
- Pobawię się nią troszeczkę - ścisnąłem uperfumowaną Sylwię - Może zaprowadzę ją do pana Mietka... zobaczymy... No idź już bo czekają.
Sylwia ścisnęła torebkę, poprawiła spódniczkę i żakiet. Zadzwoniła do drzwi a ja schowałem się za filar. Chwile później wślizgnąłem się do domu Dyzia i zająłem miejsce za parawanem.
Stary Dyzia, dzielnicowy Knor siedział na krześle a obok niego w fotelu siedział dziadziuś. Sylwia stanęła przed nimi i nie bardzo wiedziała co zrobić. Spuściła więc głowę.
- Chyba nie będziesz tak pracować - Knor uniósł jej spódniczkę do góry - U nas w domu pracuje się w pończochach, staniku i szpilkach.
- Tak, proszę pana - powoli zaczęła się rozbierać z wdzianka i haleczki.
- Majteczki możesz na razie zostawić - dorzucił - A resztę połóż tam na stoliku.
Znowu stanęła przed nimi ze spuszczoną głowa.
- Teraz lepiej... - pokiwał głową Knor - No nie dziadziuś?
- Oj... tak, tak - zatarł ręce dziadziuś Knodzio - Teraz bardzo dobrze... panienka jest prima...Niech no panienka usiądzie mi na kolankach...
Sylwia usiadła na jego silnych jeszcze udach i poczuła jak wężowe dłonie dziadziusia obmacują ją wszędzie.
- Och.. moje pończoszki - Sylwia poprawiła pas - oczka mi puszczą...
- Dziadziuś ma u siebie pończoszki... amerykańskie... - ślinił się - jak skończysz sprzątać to przyjdziesz do dziadziusia do sypialni... Dziadziuś da ci nowe w prezencie...
- Dobrze dziadziusiu - odparła Sylwia - przyjdę...
- No Sylwio - dzielnicowy wstał - ochrzcimy cię teraz z Dyziem. Będziesz nasza...
Sylwia przyglądała się jak Knor postawił na środku pokoju niski stolik a na nim włochaty, wełniany, biały koc.
- Zdejmij majteczki - powiedział łagodnie Knor - i połóż się na stoliku na wznak...
- Oddasz się nam teraz ładnie na tym stoliczku... - powiedział Dyzio rozpinając spodnie.
- Ale ja... - jąkała się Sylwia zdejmując majteczki - ja się wstydzę tak... przy panach...razem...
- Cicho... - uciszył ją Knor - Staniczek też zdejmij - Przyglądali się jak sterczą jej zadarte piersi.
- Pas też zdejmij... - ciągnął Knor już prawie z chujem na wierzchu - tylko pończochy i szpileczki...
Sylwia posłusznie odpięła pończochy i zdjęła pas. Położyła się na wznak a pończoszki zsunęły się jej z ud. Rozchyliła uda i uniosła kolana. Stali nad nią we dwójkę z chujami w dłoniach obmacując jej młode ciałko. Dziadziuś też macał jej mokrą cipkę i drapał się po pale przez spodnie. Oszczędzał sobie starczy wytrysk na później.
- No... - szturchnął ją Dyzio. Sylwia chwyciła w dłonie twarde członki Knora i Dyzia.
- Chciałabym się... się oddać panom..- szeptała - Lubię się oddawać...
- Taką cię lubię - Knor położył się na niej i zaczął ją ruchać silnymi pchnięciami. - Moja mała zabaweczka...
Sylwia oddawała się najlepiej jak potrafiła z rozłożonymi rękami i rozwarta. Dyzio z chujem w dłoni przyglądał się. Onanizował się i od czasu do czasu wpychał główkę w jej usta.
- Possij sobie lizaczka Dyzia.. - charczał nad nią Knor i dźgał ciaśniutką pizdeczke. - lubisz jak cię rucham...
- Tak... bardzo lubię... - szeptała
- A lubisz jak Dyzio cię rucha... - cisnął jej piersi i pocałował w usta.
- Tak... też lubię jak pan Dyzio... - Knor znowu zatkał jej usta pocałunkiem.
- A dziadziusia? - spytał starzec obmacując jej twarz i włosy - weźmiesz dziadziusiowi do buzi?
- Tak... wezmę... - szeptała i poczuła jak Knor ścisnął ją mocniej. Po kilku pchnięciach wstał i dał poruchać chwilę Dyziowi.
- No... Chrzcimy... - ojciec chwycił ją za włosy. Dyzio niechętnie podniósł się z niej i obaj zaczęli onanizować się przed jej twarzą. Wybuchnęli prawie razem. Pryskali w usta, na włosy i piersi. Dziadek trzymał ją za ręce. Strużki spermy spływały kącikami ust i po policzkach. Więdniejące pały wpychali na przemian w jej ospermione usta.
- No malutka... jesteś ochrzczona... - uśmiechnął się Knor - Idź teraz do łazienki i umyj się...
Sylwia zdjęła szpilki i pończochy, zebrała swoje rzeczy i wyszła. Dziadziuś podreptał do siebie. Knor i Dyzio zapalili cygara.
Wróciła po kilkunastu minutach znów w pończoszkach idealnie podpiętych do białego pasa, szpileczkach i staniczku.
- Idź teraz do dziadziusia - zwrócił się do niej Knor - Potem damy ci wolne. Wystarczy jak na pierwszy raz. Będziesz spać tu na kanapie w salonie.
- Dobrze prośże pana - odparła
- Jak skończysz u dziadziusia, zameldujesz się u mnie w sypialni - rzucił jej Knor - A teraz idź...
Poszła do starego. Stary siedział na łóżku w samej tylko koszuli.
- No chodź tu dziecko moje... dziadziuś da ci soczku... ale najpierw połóż się tu na tapczaniku.
Położyła się obok niego na wznak a on jął ją obmacywać powoli i z namaszczeniem. Oglądał ją przy tym dokładnie. Potem położył się obok niej i zaczął całować ją w usta. Machinalnie wzięła w dłoń jego pałeczkę. Sztywniała powoli.
- No napij się soczku...
- A da mi pan pończoszki? - Szepnęła
- Nie drocz się ze mną - uderzył ją lekko w twarz potem ścisnął za nabrzmiały sutek aż jęknęła. Posłusznie rozchyliła usta i wzięła do buzi dziadkowego chuja. Ssała powoli i delikatnie.
- Teraz lepiej... - rozmarzył się dziadziuś - ssij sobie tak... pomalutku... ssij...
Ssała nie chcąc zbyt szybko wywołać wytrysku by nie rozzłościć starucha.
- O tak... - sapał dziadziuś - Podoba mi się panienka - To mówiąc strzelił jej w ustach. Ssała dalej połykając wszystko. Gdy zwiądł, trzymała dalej w buzi. Leżeli tak z pół godziny. W końcu dziadziuś się uniósł.
- No panienko.. zasłużyłaś na prezencik - wstał i podszedł do szafy. Sylwia siadła na brzegu łóżka i poprawiła pończoszki oraz założyła biały staniczek. Stary dał jej parę ciemnych nylonów. Pocałowała go w usta i wyszła. W salonie nie było nikogo, paliła się tylko nocna lampka obok kanapy. Położyła nylony na poduszce i rozejrzała się po domu. Drzwi od sypialni Knora były uchylone. Zapukała cichutko. Knor siedział przy biurku i coś pisał na komputerze.
- Wejdź, wejdź - skinął na nią - Siądź sobie tu obok mnie...
Usiadła posłusznie.
- Te pończoszki rzeczywiście już się wysłużyły - wyjął z szuflady parę paryskich nylonów - Załóż te do snu...
Przyglądał się jak zmienia nylony i podpina do białych pasków.
- Za tydzień Dyzio urządza prywatkę...Potańczysz sobie z chłopcami...
- Och... - jęknęła - znowu obcy... nieznajomi...
- Nie marudź - skarcił ją Knor - Jak będziesz nieposłuszna to wywiozę cię za miasto...
- Och.. jęknęła, nie... - tymczasem Knor związał jej dłonie z tyłu starą pończochą.
- Na łóżko - rzucił - czy wiesz kto mieszka za miastem...
Położyła się na łóżku a on związał jej nogi w kostkach drugą pończochą.
- Ja się boję... - szeptała - za miastem mieszkają chłopaki z Zarzecza.
- No właśnie - ciągnął - Wystarczy żebym cię taką tam zostawił... Nie wiedziałabyś gdzie masz piczkę, a gdzie usta... A oni lubią w dupcie gwałcić aż do bólu i krwi...
Sylwia była przerażona i trzęsła się. Knor usiadł obok niej.
- No widzisz dziecino... Teraz wiesz, że musisz być grzeczna i posłuszna... W końcu jestem twoim dzielnicowym...
- Tak... - szeptała drżąc - Będę zawsze panu posłuszna...
- To dobrze... - uśmiechnął się - Możesz iść teraz spać... ale śpij w pończochach i staniku... zawsze... - To mówiąc rozwiązał ją. - Być może w nocy ktoś się jeszcze przyjdzie tobą pobawić, ale ty śpij i nie zwracaj na nic uwagi...
- Dobrze prośże pana
- Śpij albo udawaj, że śpisz... bo jak nie to będziemy musieli cię uśpić - Zabrzmiało to jak groźba czegoś niedobrego.
Sylwia spojrzała na Knora. Ten uśmiechnął się.
- Ty masz spać i koniec... rozumiesz..
- Tak rozumiem... jacyś inni panowie przyjdą w nocy, prawda? - spytała
- Pojętne dziecko - pogładził ją dzielnicowy - ale ja będę z tobą. Nie martw się. No idź już -
Wyszła i położyła się spać zdejmując tylko szpilki. Zmęczona zasnęła.
Obudził ja ciężar czyjegoś ciała. Nie otwierała oczu. Miała je zresztą czymś przewiązane. Ktoś leżał na niej i ruchał ją. W ustach czuła smak spermy. A więc ktoś też spuścił się jej jak spała. Słyszała jakieś głosy.
- Czy ona na pewno śpi?
- Tak, śpi... - usłyszała głos dzielnicowego
- To można ją sobie pożyczyć?
- Nie dzisiaj.... - zawahał się
- Tylko na chwilkę, tu obok...
- No dobrze... ale na 10 minut tylko - Knor ustąpił - Za 10 minut z powrotem...
- Tak jest panie komendancie...
Ktoś wziął ją na ręce i gdzieś poniósł. Nie miała innego wyjścia jak tylko udawać, że śpi. To chyba jakiś milicjant ją niósł. Wprowadził ją do mieszkanie i położył na jakimś tapczanie. Natychmiast poczuła twardego chuja w zmęczonej już cipce. Ktoś ją całował macał i szybko spuścił się do środka. czuła nadal pocałunki i ciężar ciała. Szybki chuj znowu stanął i domniemany milicjant znów zaczął ją ruchać. Po kilku minutach zlał się do środka mocnym wytryskiem...
Słyszała jak szeptał do niej...
- Ślicznotko... szkoda, że muszę cię oddać... ruchałbym cię tak całą noc... Zabrałbym cię do leśniczówki i tam bym cię miał tydzień cały... - Marzył.
W końcu silne ręce znów ją uniosły i wróciła do salonu Knora. Ktoś jeszcze ją macał, wkładał do buzi. Miała mokre od spermy pończochy i stanik. Zmęczona zasnęła.
- To jest moja zabaweczka... Sylwia - przedstawił ją Dyzio - Używam jej albo śpi sobie u mnie w łóżeczku...
Trzech dryblasów wierciło ją spojrzeniami. Siedzieli w fotelach i palili cygara.
Ocena:
Średnia: / 10 ( głosów)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Hehe, dobre porno:P I przy okazji zabawne opowiadanie:P
Dobre bo śmieszne!
Prześlij komentarz